Skocz do zawartości

ogqozo

Senior Member
  • Postów

    23 369
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    53

Treść opublikowana przez ogqozo

  1. Eeeee no jak pisałem, jest trochę niedosyt w tej kwestii. System daje wielkie możliwości, choć nie naciska na ich wykorzystywanie (w miarę gry coraz więcej). Tylko ja nie wiem, z czym w ogóle ludzie to porównują, pisząc takie słowa. Przechodząc, nie wiem, Devil May Cry 3 też nie musiałem konsultować sprawy z noblistami. O niewielu popularnych grach video można powiedzieć cokolwiek mocniejszego. Zazwyczaj w grach akcji to wygląda tak, że wchodzisz za zasłonę i strzelasz w ciągle tych samych typów i to są "sceny walki" w "niesamowitym filmowym show", albo coś równie kompleksowego. O FF VII Remake przy odpowiednim podejściu oczywiście też można powiedzieć, że proste. Powiedzcie mi o których nie, ja się nie znam. No ale jednak coś tam i na Normalu naciska. Określeni przeciwnicy są dosłownie przez większość czasu niewrażliwi, jak to opisać jako "trzeba tylko mashować kwadrat i czasem leczyć". Bez przesady. Ściśle biorąc, to o co tutaj mędzicie, to że chcielibyście trudniejszy Normal, nie Hard od początku. W tej grze Hard to jest jakby naturalny element New Game +. W sumie może on być naprawdę ciężki, ale niekoniecznie w tym rozumieniu, o jakie wam raczej chodzi.
  2. Jakbym miał wnioskować z tego tematu, to bym pomyślał, że te osławione SIDE QUESTY to się pojawiają w liczbie 200 na godzinę, i trzeba zbierać jakieś kwiatki w kółko przez 3 godziny jak to zazwyczaj bywa z tak opisywanymi QUESTAMI. A nie że dosłownie kilka razy ktoś coś mówi o swym życiu i możemy pójść zrobić jedną (fajną) rzecz i wtedy ktoś coś powie, albo nie. Nie no, nie wiem, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że gdyby to było zrobione tak jak dawniej, czyli po prostu to by sobie było w grze bez osobnego oznaczenia "side quest" na zielono, to nikt z płaczących by tego nawet nie zauważył. Chu'j to w ogóle ma wspólnego z tym niby "rozciąganiem gry na 40 godzin", kiedy akurat w odróżnieniu od wielu gier, tutaj to jest może kilka procent całej gry. No ale tak pisałem, że pewnie dla ludzi grających po to, żeby sobie przypomnieć dzieciństwo, wszystko co nie było w oryginalnym FF7 będzie niepotrzebne, nudne, wepchnięte na siłę itd. Więc to chyba tym bardziej ogromny sukces Square-Enix, że jednak nawet fani oryginału wydają się ogólnie wstępnie całkiem zadowoleni. Mam nadzieję, że gra się jednak świetnie sprzeda, bo jak z MGS-ami - jeśli się nie sprzeda, to może być ostatnia taka produkcja w historii. Co do 16-bitowych jRPG-ów. Wyrosłem jako ich patologicznie mocny fan, ale teraz gry zawsze będą w jakąś stronę inne, ja tam kocham Final Fantasy VII Remake, nienawidzę Octopatha. Nie uważam żeby żaden z nich specjalnie wymagał kombinowania. Nie wiem co jest lepsze w tym temacie, teksty że niby stare jRPG-i wymagały czegoś poza powtarzaniem jednego ataku pół godziny czy że system walki tutaj jest "bardzo prostacki" mdr.
  3. ogqozo

    DualSense i PSPortal

    Ogólnie to doceniam szczerość Sony na tym blogu, że określili DualShocka 4 "najlepszym padem w historii PlayStation". Do najlepszego poza tym faktycznie mu daleko, ale zaiste jest najlepszy w historii PlayStation. A to dzięki temu, że wiele rzeczy upodobnili do lepszej konkurencji. W sumie wszystkie zmiany na lepsze wprowadzone w DS4 można też było opisać jako "po prostu poszli w stronę pada do Xboxa". Własne pomysły też mieli ale... w sumie nikt nadal nie wie, po co. Konkurencja na tym etapie też jest do siebie podobna - myślę, że Nintendo poszło nieco podobną drogą, też w swoich "classicach" początkowo starając się nieco odróżnić od innych nieco na siłę, a teraz już będąc bardzo blisko lidera z Microsoftu. W przypadku Nintendo już można pytać zasadnie, czy ich pad nie jest nawet lepszy od tego z Xboxa One, i może tutaj będzie tak samo. Fajnie, że z przycisków z wielkimi napisami SHARE i OPTIONS teraz zrobiono kolejne przyciski, których prawie nikt z grających nigdy nie będzie nawet umiał nazwać. Po prostu trzy kreski! Trendy! W sumie na Xboksie to do dzisiaj nie wiem, jak one się nazywają, mimo że chyba w jakiejś grze to było napisane. Po prostu wciskam i patrzę co robią.
  4. Zażartowałbym że nie, nikt nie grał w Slay the Spire, ale w sumie na tym forum to nic nie zdziwi. Slay to największy must-have wśród przenośnych gier jaki w ogóle powstał. Jak nie mam sił wieczorem w pociągu to Slay zawsze wciągnie tak że żal że już jestem na miejscu. Nic nowego. Poza czwartą postacią, I guess. No ale co do Tourysta. W karierze Shi'nen prawie żadna ich gra nie wyszła poza konsole N, więc bym się specjalnie na to nie napalał.
  5. Fani Animal Crossing: gram w tę grę, bo pozwala ona zrelaksować się, jest kompletnie pozbawiona celu, ma spokojny klimat bez żadnego ciśnienia, to jak wakacje Także fani Animal Crossing: aby optymalnie zmaksymalizować produkcję surowca Iron w jednostkach na sekundę, powinieneś wykopać dołki za swoimi plecami, co pozwoli ci oszukać system i zredukować zabierający cenne ułamki sekund odrzut po uderzeniu łopatą i, jeśli będziesz napie'rdalał A wystarczająco szybko, zebrać nawet 8 jednostek z jednego kamienia, unikając marnotrawstwa i przyspieszając spłatę kredytów oraz konstrukcję twojego imperium
  6. Japońskich głosów bym nigdy nie włączył, chyba że znając płynnie japoński. W tej grze bardzo dużo nawijają. Aktorstwo jest też istotnym elementem całokształtu. Tylko przy jednej postaci w grze miałem to zwyczajowe uczucie z gierek, że w realu nikt by tego nie mówił w ten sposób i tutaj ktoś po prostu czyta kwestie (co nieraz kładzie fajnie napisane dialogi). Ale główne postaci - ten angielski dubbing jest genialny. Ustawień jest dużo, ale wydaje mi się, że domyślne są naprawdę przemyślane jako optymalne i tak wszystko działa lepiej. Włącznie z brakiem mini-mapki na ekranie. Jakoś tak człowiek bardziej patrzy dokoła, a jest na co, zamiast tylko tam gdzie można pójść albo nie pójść. Zazwyczaj śmieję z tekstów "granie bez mapy jest tru" ale tutaj jest bliżej do pozycji, które nawet w opcjach mapy nie miały.
  7. Praktyczne tipsy, powiedziałbym że niespoilerowe: - rezerwujcie wieczory jak nie macie mocnych zasłon, większość gry jest ciemna - jeśli jakaś postać mówi (a często mówi) "ej tam nic nie ma, idź w drugim kierunku", to można jej raczej zaufać. Z moją żyłką eksploratora chciałem oczywiście zajrzeć w każdy róg, mimo tego nagabywania, bo a nuż będzie tam materia z Knights of the Round czy coś. Zeszło na to sporo irytującego czasu, w takich akurat miejscach nic nie ma. Ogólnie w grze są różne przedmioty do znalezienia, ale gra dość jasno komunikuje, kiedy jest czas na łażenie dokoła, a kiedy na zamknięcie ryja i podążanie tam gdzie ci mówią. Przed wydarzeniami, które posuną nas dalej bez powrotu, pojawia się jasne pytanie, czy chcemy teraz w nim wziąć udział. W przypadku kilku cenniejszych przedmiotów "tylko teraz możesz je dostać", pojawia się nawet komunikat, czy chcesz iść dalej, skoro coś pominąłeś. Ogólnie gra stawia sprawy dość prosto i oczywisto, nie ma żadnej nagrody za utrudnianie sobie życia. Jeśli drzwi są zamknięte, to znaczy tyle, że później się otworzą, może pod koniec gry.
  8. Jutro w cyklu "pytania fanów dobrego kawałku tekstu": ogór czemu randomowo używasz różnych liter? Raz jest "a", a potem jest kurna jakieś "r". Bez sensu. Widzę, że paczki od Dave'a idą i zaraz każdy będzie grał. Powiem tyle jako podsumowanie na ten moment. Ta gra ma masę pięknych scen, zabawnych, jest tyle wstrząsających walk z bossami (kuuurwa no zobaczycie), jest tyle cytatów i screenshotów, którymi chciałbym już się dzielić. Show rozwala, a jednocześnie ta gra jak mało która sprawiła, że miałem złamane serce. Nie chodzi tak serio o to, że laski są ładne. One są wszystkie tak autentycznie dobrymi, chcącymi pomóc osobami - zderzającymi się z tak uszkodzonym fiutolem jak Cloud, przypominając mi różne aspekty mojego własnego życia. W wielu grach bohaterem jest taki cichy cyniczny żołnierz, ale tutaj jego postawa zostaje ośmieszona i postawiona wobec zaistych wartości codziennego życia. Jak dla mnie, tego nie zrobił nawet oryginał FF7. Ta gra potrafiła naprawdę sprawić, że coś czułem, tak ogólnie nie czepiając się najbardziej standardowych tanich dramatów. Ja nie jestem ogólnie jakimś fanem superprodukcji AAA, ale wydaje mi się, że to jest najlepsza gra tego typu, jaka powstała. NO ALE postaci na ulicach mają mało szczegółowe twarze i niektóre tekstury są słabe i w ogóle Wiedźmin 3 był mniej GENERYCZNY, tak że nie wiem, mieszane uczucia. Kurde w samym Wall Market (spoiler, w grze jest Wall Market) są co najmniej 4 sceny dużo ciekawsze niż cały Wiedźmin. Kupiłem płytkę, bo miałem grę sprzedać tuż po przejściu, ale tutaj jest za dużo rzeczy które chcę zobaczyć jeszcze raz. Co mi się w sumie nie zdarzyło z prawie żadną gierką w tym stuleciu. Przeszedłem to leci. To jest DOBRE uczucie kiedy jakaś gra wreszcie do cholery zostawia apetyt. Boże, ale bym oddał cnotę za taki "remake" Final Fantasy VI.
  9. ogqozo

    The Messenger

    No mocne ogłoszenie tak od razu walić że 2022, ale to zespół na kilkanaście osób, te pół miliona z Kickstartera im się na teraz przyda. No i ten battle theme już jest do playlisty. Tutaj widać nową jakość. Utwór jest napisany jak retro, ale brzmienia są o tyle lepsze, niż kiedykolwiek były w latach 90. - wspaniała jakość instrumentów i tylko zyskuje na mocy z lepszym audio i wyższą głośnością.
  10. ogqozo

    The Messenger

    No dobra. Powiem tak. Jak założę osobny temat, to ludzie będą szydzić, ale myślę, że tak naprawdę sporo forumowiczów zainteresuje... Sea of Stars. Ma to być opowieść "w świecie Messengera", która będzie nawiązywać tym razem do jRPG-ów z czasów SNES-a. Walki na ekranie eksploracji rodem z Chrono Triggera, elementy akcji w turowej walce rodem z... Super Mario RPG?, nowoczesne oświetlenie i poruszanie się. "Na PC i konsolach w 2022 roku" (kurde, jak daleko) Czemu piszę o tym dziś? Otóż ogłoszono, że gościnnie jakieś utwory napisze... kompozytor najlepszego growego OST wszech czasów, Yasunori Mitsuda! Nie żeby Eric Brown potrzebował pomocy.
  11. Widżę, że w Polsce nadal się gry recenzuje jak samochody.
  12. Te "płatne" summony akurat tak działają (Chocobo Chick, Carbuncle, Cactuar), że są cały czas, ale tylko one. Jeszcze jedno bo ktoś pytał o ten Hard: Hard w tej grze to jest takie New Game +. Jest więcej zmian i to raczej będzie dość ciężkie nawet na levelu odpowiednim dla NG+. No zapowiada się ciężko. W każdym razie, nie liczyłbym, że spatch'ują możliwość rozpoczęcia na hardzie, bo nie w tym sęk. Ogólnie to z sekcji na sekcję gra z czasem dostarcza coraz więcej okazji do zginięcia, że tak powiem. Za łatwa nie jest. Czasami by się jednak chciało, żeby więcej walk było dłuższych, by była okazja wykorzystać różne mechanizmy (np. można czarem stworzyć strefę na ziemi, w której stojąc mamy odpowiedni efekt - tylko że to trochę zajmuje czasu). Głównie to poboczne starcia są trudniejsze. Jest też jednak nawet na głównej ścieżce stopniowo coraz więcej walk, których nie można przemashować - jak sprytnie podejdziesz, to załatwisz wroga w pół minuty, ale jak będziesz tylko walić atak atak heal atak, to on ciebie załatwi w pół minuty.
  13. Strife, ale możesz zacytować poprzednie zdanie. Chodziło mi tylko o walkę. Nic to ma wspólnego z "artyzmem i ogromem lokacji". Po prostu tutaj w walkach tyle się dzieje, trzy postaci nieustannie napieprzają tak wyglądające piruety, że aż by się chciało opcję "replay" czy "auto-fight" - po prostu żeby być tylko widzem i zdążyć obracać kamerę i ogarnąć to wszystko, co się dzieje. To, co zwraca uwagę na zwiastunach, jak taka Tifa kręci kopniaki, animacje czarów, potworów, no tego w walce nie ma nawet czasu podziwiać.Teraz spojrzenie nawet na jRPG-i, które wydawały się stosunkowo dynamiczne, będzie już inne. Nowy mistrz. Moje obawy o chaos nie potwierdziły się, ten show da się ogarnąć, choć... czasem jest ciężko. Trudniejsze walki są wyjątkowo ekscytujące z powodu, który uznałbym za kluczowy. Otóż tutaj można przerwać ataki. Niektórym przychodzi to trudno, innym łatwo. Ale niektórzy przeciwnicy mogą totalnie rozwalić nieuważnego gracza, no bo tak - możemy wykonywać podstawowe ataki cały czas "mashując kwadrat", ale wszystko, co ważne, techniki, czary, wymaga ATB. No i teraz wyobraź sobie, że jesteś w kropce, HP leci szybko w dół, przeciwnik naciska, potrzebujesz zastaggerować go silną techniką, i do tego szybko się uleczyć, ale przeciwnik wali w Aerith podczas rzucania przez nią czaru leczącego. No i twoje ATB poszło, a HP nieuleczone. Masz przesrane. Na silniejszych wrogów po prostu trzeba patrzeć i wiedzieć jak w grach akcji, kiedy unikać, kiedy blokować, a kiedy ma chwilę przerwy i możemy choćby kurna rzucić czar leczący. Naprawdę ten system jest przebogaty - trzeba brać pod uwagę, jak przeciwnik może zareagować na różnego typu ataki (zarówno typ obrażeń, jak i kierunek ataku), jak będzie kontrować, co unikać, no praktycznie każdy trudniejszy przeciwink z tego powodu wymaga innej walki. I tutaj też kwestia ogromu. Otóż, jak dla mnie: bardzo by się chciało mieć ogromnego RPG-a z tym systemem walki. Mieć ze 150 godzin nawalania, żeby naprawdę wypróbować wszytkie materie (niektóre materie dodają zupełnie unikalne mechanizmy), bronie i ich umiejętności, kombinacje, napatrzeć się na show. Mieć wiele łatwych starć jako wypełniacz tempa, jak i wiele wyzwań. Ale takiej gry nie dostaliśmy. Tutaj w temacie większość osób pisze, że podejrzewa niedosyt, "że to tylko Midgar", "że gra niekompletna" (w sensie że to nie jest cała FABUŁA Final Fantasy VII). Ja bardziej czuję niedosyt w tej kwestii, że gra jako nowa produkcja nie jest tak wielka, jak by się chciało. Taki system walki i rozwoju postaci to ja chciałbym mieć na setki godzin, a nie miecz, miecz, Igni, miecz, na każdego przeciwnika.... Nigdy nie napiszę, że FF VII Remake jest lepsze od Xenoblade'a, to chyba oczywiste. Ale to jest zupełnie inna gra i nie jest to aż taka wada. Nie czuję jakoś podczas grania, żeby to nawet jako całokształt porównywać. Jedno to gra o eksploracji świata, drugie to gra akcji. FF VII Remake wygląda lepiej niż życie i ma tak wyreżyserowane scenki (na które poszło chu'j budżetu, system zintegrowania animacji postaci i ich kwestii i kamery to wręcz największa chluba Square-Enix w wywiadach), że na gry Naughty Dog będę teraz patrzeć z jeszcze bardziej pustym spojrzeniem przygnębienia, niż dotychczas. Nie porównujcie tego ze starymi "fajnalami", prędziej z Automatą. Natomiast takie walki mogłyby być użyte w grze typu Xenoblade. Tak, summony są tylko w walkach z bossami. Nie wszystkimi, bo przy niektórych to by było "nie fair". Zależy jak rozumieć bossa. Ot taka wisienka na torcie.
  14. Dobra. Pora spać. W tygodniu za wiele raczej nie pogram, więc w sobotę wiele z was pomyleńców pewnie będzie najwyżej spoilerować mi. Nie przeszedłem gry FF VII Remake ani raczej nie jestem blisko. Gra jest bardzo wciągająca. Trochę łażenia dokoła, trochę jazdy do przodu. Ogólnie show, ale nadal z dość dobrą dozą radosnego gierkowania. Wszystko jest bardzo dobrze rozwiązane, np. dialogi i ich przewijanie, poruszanie się. Dla mnie system walki jest świetny - ciągle mam wrażenie, że mam dużo więcej do zrobienia, zresztą w każdej sekundzie mógłbym. Kurczę, remake Xenoblade'a będzie teraz po tym wyglądać jak stare Dragon Questy mdr. Walka, w tych specjalnych starciach gdzie jest trudno, przeciwnik blokuje/unika wszystkie normalne ataki, potrafi być naprawdę cholernie emocjonująca. Nie wiem teraz, czy lepiej to porównywać do jRPG-ów z PSX-a, czy do Bayonetty. Jest tu naprawdę sporo z obu światów i walki z bossami są często powalającą feerią napieprzania wszelkiego typu mechanizmów. Trochę szkoda muzyki. Tak jak zawsze mówię - muzyki narracyjnej rodem z jRPG-ów lat 90. nie da się do końca włożyć do dzisiejszej gry. Po prostu inaczej to się odbiera, gdy ta muzyka jest jedynym, co słyszymy, a inaczej, gdy - jak to we współczesnej grze - postaci non stop napie'rdalają. Boże, morda im się nie zamyka. Taki jest współczesny świat gier. Są też ofkoz pozostałe odgłosy. Właściwie to... zmęczyłem się próbami słuchania muzyki. Jak na tło, jest ona zbyt intensywna (chociaż aranżacje są nieco dostosowane, motywy rozwijają się wolniej i mniej wyraziście, instrumenty "głównego głosu" są cichsze i zlewają się z akompaniamentem - ale te utwory nie po to zostały napisane!). Jakoś podskórnie jednak działa ona na poziom całego show.
  15. Trochę mi się chce, bo np. teraz mam już oficjalnie bekę z ludzi, którzy pisali, że Square-Enix chce tą grą się nie narobić i zarobić. To oczywisty absurd. Jest tutaj bardzo dużo rzeczy w porównaniu do większości gier AAA. Ot, takie summony, których animacje pewnie kosztowały więcej, niż niejedna gra indie, są kompletnymi postaciami na placu bitwy i mają po kilka efektownych ataków specjalnych... a wszystko to widzimy naprawdę od święta. Właściwie muszę się starać specjalnie, żeby je zobaczyć. Serio jak ktoś o tym nie pomyśli, to nie zobaczy. Gry z serii FF od dawien dawna są kontrowersyjne i tak będzie z tą, ale mówienie, że twórcy poszli po linii najmniejszego oporu, by mało wydać a sporo zarobić, nie dają się pogodzić z zobaczeniem tej gry w ogóle. Byłoby wiele znacznie bardziej efektywnych finansowo sposobów, by "żerować na nostalgii"... zresztą niejeden z nich dobrze znany temu wydawcy.
  16. Raczej i tak za dużo już napisałem o grze, w którą w tym tygodniu wszyscy tutaj będą grać. W sumie to rzadka gratka: spędzam weekend grając przed wszystkimi w najbardziej oczekiwaną grę wszech czasów. Ale opisy tak wiele na tym etapie nie zmienią. W sumie nie chcę faktycznie zdradzać bardziej zaskakujących rzeczy, małych i dużych, ale są naprawdę rzeczy, na które "ci" fani (ci którzy zawsze narzekają) będą narzekać w chu'j. Komentuję głównie to, co pojawiało się w tym wątku. Np. ciągłe pytanie: czy gra jest ROZWLECZONA? Przecież to, co było w pierwszej godzinie FF7, tutaj widziałem po godzinach kilkunastu? Jak tak można??? Pamiętam jak ktoś napisał, raczej zdegustowany, że w grze będzie drugi reaktor i to będzie to samo co pierwszy, tylko przekolorowane. I tak będzie się klepać to samo, sugerował. Brzmiało to jak druga połowa Bravely Default czy coś. No... nie. To jest kompletnie nowe miejsce. Poza głównie tym, że ogólnie podobnie wygląda, fakt (ogólnie pod tym względem gra nie jest bardzo zróżnicowana: sorry, chyba nie zobaczycie w niej śnieżnej krainy, plażowej krainy, wulkanu...). Ale to jest jak normalny dungeon w każdym fajnalu. Jak na dungeon z Fajnala, powiedziałbym, że jest w miarę skomplikowane pod względem nawigacji. Jak na Fajnala. Ogólnie jako miejscówka jest znacznie bardziej kompleksowy, niż pierwszy reaktor z dema. Przeciwnicy są inni, i walka z nimi jest inna... Ogólnie w grze jest MASA osobnych przeciwników i na wielu z nich pomagają inne taktyki (znów - szkoda, że na moim levelu precyzyjna taktyka nie jest specjalnie wymagana, bo zazwyczaj i bez niej idzie przeżyć. Ale coś tam jest wymagane. Przeciwnicy często są np. kompletnie niewrażliwi na niektóre typy ataków, w niektórych sytuacjach...). Tak jak w prawie każdej grze, wiele się tutaj powtarza, ale ogólnie różnorodność jest dość spora. Gra jest ciekawa i bez grindowania czegokolwiek. Prędzej czuję niedosyt, że tak szybko idę dalej, niż żeby z tych samych miejsc, postaci, przeciwników, mechanizmów za dużo wysysano. To naprawdę jest jak nowa gra. No i tutaj wracamy do kwestii, którą już opisałem. Mam przeczucie, że dla kogoś jak ja, kto nie jest fanem serii, franczyzy, FF7 (nie w tym sensie, że muszę w coś grać "bo jest z serii", "bo byłem fanem za dziecka a to ma podobny tytuł") - ta gra może być lepsza, niż dla fana patrzącego tylko na to, "czy oddano wiernie klimat FF7". Bo czy dla mnie gra jest rozwleczona? NIE, grałem w naprawdę sporo gier, w tym gry akcji AAA na 10 godzin z ocenami na poziomie 9/10, i na ich tle ta gra nie jest rozwleczona. W praktycznie każdej grze AAA, jaka powstała, miałem wiele momentów gdy mówię "kurna, znowu...". Tutaj na razie ani jednego. ALE - gdy ktoś będzie tylko patrzył na odwzorowanie FF7, to dla niego może być inaczej. Bo będzie czekał na kluczowe wydarzenie A, na kluczowe wydarzenie B, niecierpliwie "do sedna" - a tutaj będą mu kazali robić inne rzeczy, których kompletnie nie było w FF7, więc nie są dla niego ciekawe. "Kurna w prawdziwym FF7 już bym był na trzecim kontynencie po piątym spotkaniu ze (spoiler) jak prawdziwy SOLDIER, a tutaj zbieram jakieś kwiatki i ratuję kotki". Akurat JA uwielbiam gry RPG z "prawdziwym życiem", uważam że to zbawienna podstawa na zalew patetycznych eksplozji, mieczy, tajemnic i zwrotów akcji. Na pewno jest to dla mnie postokroć ciekawsze, niż nieustanne strzelanki/naparzanki z 50 takimi samymi typami, albo sekwencje "akcji" gdzie co kilka sekund masz wcisnąć przycisk pojawiający się na ekranie żeby skakać po dachach i unikać kul. A tak naprawdę każda obecna gra, która trwa więcej niż kilka godzin, ma ich mnóstwo. Więc dla mnie to tylko lepsze. Tutaj są fajne rozmowy mieszkańców miasta o sytuacji, sporo po prostu ciekawej zabawnej gadki między postaciami, wyśmienite (jak na gierkę wideo!) aktorstwo. To wszystko błyszczy bardziej w tych momentach, niż w kulminacyjnych scenkach. Może się mylę, bo takim fanem nie jestem. Recenzenci dużych mediów to pewnie będą ludzie, którzy nimi są. Natomiast wydaje mi się, że gra znacznie zyskuje oceniana jako nowa część Final Fantasy, nie jako stara część Final Fantasy.
  17. ogqozo

    Luźne gadki

    Dzieci robią klasyczne gole.
  18. Raczej jakoś łatwo mi sobie wyobrazić odpowiednik rozwalania kontynentów lejzerem w "realistycznej" konwencji, albo innej, ale kwestia innego tonu dotyczy wszytkiego. Tylko mówię, bo patrząc na te 60 stron tematu, niektórzy chyba nie wyobrażają sobie, jak spędziłem np. pierwsze 10 godzin. Z których, poza dosłownie kilkoma głównymi wydarzeniami, mało co było w oryginalnym FF7. Nie było w nich Aerith, za to dużo... Ok, bez spoilerów. Nie żeby to było zaskakujące tak ogólnie, dla mnie nie jest. Ale, no, tego nie było w FF7. Ta gra dla nich serio może być jak MGS2 dla HIV-a. FF7 oczywiście nie miał otwartego świata, był korytarzową, liniową grą. Może niektórym mapa świata dawała wrażenie otwartości. Tutaj tego wrażenia chyba nie będzie, chociaż gra jest bardziej "otwarta". Ale nie na tle współczesnych produkcji. Gra nie wygląda tak, że chodzimy sobie po wielkim Midgarze gdzie chcemy. W luźniejszych momentach przypomina mi prędzej Shenmue. W pozytywnym sensie. Kiedy tylko mogłem, łaziłem sobie po slumsach, słuchając ludzi dokoła. Przyjemny klimat, choć w ogóle dla mnie inny, niż w oryginale. Walka ma naprawdę sporo wspólnego z grami akcji. To też niektórym nie przypasi, wiadomo. W FF7 w sumie po prostu waliłeś attack albo dowolny czar i tyle, jak był boss to to samo, tylko co chwila lecząc i powtórzyć. Ogólnie podejście "boss wyróżnia się głównie tym, że walczysz z nim dosłownie pół godziny" było klasykiem (dla mnie plagą) jRPG-ów przez bardzo długi czas. Tutaj jest dynamika, nigdy nie powtarzasz jednej rzeczy. Są takie specjalne starcia, że naprawdę trzeba przestać mashować i patrzeć, kiedy i jak przeciwnik atakuje. Blokować, unikać. Czasami długo czekać. Gdy pojawi się okazja, użądlić - ale najlepiej wcześniej pomyśleć, czym. Gdy nabije się stagger, nagle możesz wroga rozjechać w sekundę. To jest... chcę to zobaczyć w jakiejś recenzji bo to lubią... Sekiro jRPG-ów. Grając tak jak ja, trudno jest zginąć. Trochę szkoda, bo fajnie byłoby mieć jakieś bardziej wymagające przygotowania walki. Jeśli ani razu nie zginę, to przecież nie będę miał okazji przygotować specjalnego ekwipunku broni i materii pod danego wroga itd. Pozostawia to system nieco niewykorzystanym, jak na razie. Mini-gierki. W oryginale były najgorszym elementem gry. Nienawidziłem ich. Tutaj, w pierwszej części gry, jest jedna mini-gierka. Nawet mnie wciągnęła, ciekawa i żwawa, choć stosunkowo szybko wbiłem potrzebny wynik. Jest unikalna nagroda, ale nie taka, żeby czuć się źle, jeśli ktoś nie chce tego wyniku wyciągać. Czyli pro forma: w tej kwestii też jest 100 razy lepiej, niż w oryginalnym FF7.
  19. To znaczy tak. Widząc gry przez ostatnie 25 lat, widzę, że muszą się zmienić pod względem tonu. Muszą pójść w JAKIMŚ kierunku. Kiedyś w grze np. był lew [nie mówię o FF7, pomyślcie np. o platformówkach], i nie było do końca w tym wyboru tonu - lew wyglądał tak, jak się dało, czyli jak ogólna idea lwa. Nie dało się go za bardzo zrobić inaczej, niż ogólną ideę lwa. Gra typu "ninja sieka mieczem lwa", czy to było Ninja Gaiden czy coś bliżej Mario, nie była w praktyce realistyczna ani nierealistyczna, dla dzieci ani dla dorosłych, wesoła ani mroczna, ot, ninja siekał lwa i to było dość uniwersalne. A teraz taka gra dostaje remake albo sequel i trzeba wybrać - czy to będzie realistyczny lew? Słodki lew? Normalnie lew sobie idzie na ulicy i to ma wyglądać jak w filmie? Czy będzie to styl kreskówkowy gdzie nie będzie to wyglądać tak dziwnie w konwencji, ale wtedy cała gra musi mieć tę konwencję? Lew musi teraz robić odgłosy - ma mówić normalnie ludzkim głosem? Ryczeć? To wtedy napisy do tego co ryczy? Co z muzyką - wtedy to było po prostu pipczenie, a teraz robimy to orkiestrowo? Jazzowo? Elektronicznie? "Retro" pipczenie? Może najlepiej teraz w ogóle bez muzyki? Żadna z tych decyzji nie będzie "wierna oryginałowi". Ale robiąc sequele czy remake'i, muszą jakiś z tych wyborów podjąć. I tak dalej, i tak dalej. Moim zdaniem, faktyczna treść FF7 najlepiej nadaje się do zrobienia tego tak, jak to zrobili tutaj - wesołe perypetie roztrzepanej gromadki i ogromnie przesadzona główna postać ze swoją ogromnie przesadzoną psychodramą. Temperowany patos. Jeśli chodzi o styl narysowania tego, to także jest on w miarę bliski FF XV i XIII, też no widać że to robili podobni ludzie. Można było inaczej i na pewno wielu starych fanów to by wolało, ale zrobili tak. W porównaniu do oryginału, scenariusz jest znacznie lepszy. Jest też lepszy niż w kilku ostatnich "fajnalach". Tylko momentami (mówię serio, naprawdę rzadko) jest bełkotliwy i niezrozumiały w meandrach FABUŁY, ale generalnie mamy zupełnie inną skalę. Dzieją się ogólnie wielkie wydarzenia, do których gdzieś tam dojdziemy, ale dokoła ludzie zajęci są głównie codziennymi sprawami. Walki też muszą mieć jakiś sens w tej bardziej realistycznej konwencji, a nie że idziesz sobie ulicą i nagle się pojawia dom który strzela rakietami i kontynuujesz. I tak dalej ze wszystkim. Twórcy to wszystko zrozumieli i ta gra jest zrobiona tak, jak nowa współczesna gra. Do oryginału się raczej puszcza oko, niż się go trzyma.
  20. Jestem zakochany w Tifie Lockhart. Nie wiem, jak to zrobić, ale musimy być razem. Niestety chyba nie da się nią chodzić poza walkami. Jessie też, Aerith zresztą też. Boże. Każda chce być waifu Clouda. Facet ma szczęście. Naprawdę się starają. Grę może przejdę i sprzedam, ale niektóre scenki będę oglądał na jutjubie wiele razy. Czy jest "klimat FFVII"? Ja wiem, trochę jest, trochę nie jest. Zrobili to chyba najlepiej, jak można sobie wyobrazić, ale jestem pewien, że wielu starych fanów wolałoby coś... co mniej przypomina wszystkie inne singlowe gry, które SE zrobiło przez ostatnią dekadę. Ogólnie nie jestem jakimś wielkim fanem FF7. Myślę, że miało potencjał. Co widać. Ta nowa gra jednak to zupełnie co innego pod wieloma względami, które uważam za podstawowe. Pod względem materii też jest tak, że w sumie po kilku godzinach już się wydarzyło więcej, niż przez całe FF7. Jest ich dość sporo, są te oczywiste jak Cure i Fire, jak i nowe, które pasują do jakichś cech nowego systemu walki. System sam w sobie jest taki sam, jak był. W moim tempie, zanosi się na to, że gra zajmie mi wiele dziesiątek godzin. Kto inny szybciej zobaczy zakończenie. Za kilka dni więcej osób będzie w to grać i się zacznie. Zwłaszcza wśród fanów oryginału. Uważam coraz bardziej za nieuniknione to, co pisałem przed premierą, że ten temat zamieni się w największy shitstorm pod tym względem od czasów kolejnych części Metal Gear Solid. Ja jednak nie jestem jakimś fanem FF7, a już na pewno nie uważam go za świętość. Będę więc to obserwował z popcornem, a twórcy tego czegoś mają u mnie pewien szacun, że odważyli się to zrobić. Jak dla mnie ta gra jest lepsza niż FF7, duh, chociaż może oczywiście nie być tak "kompletna", zobaczymy.
  21. Czy Fanek serio nie słyszał o mnie wcześniej. No ale niech będzie, skoro to takie ciekawe. Grę miałem w pre-orderze no i on przyszedł jakiś czas temu. Też nie w Polsce. Duża sieć sklepów na Zachodzie. W obecnej sytuacji nie miałem pojęcia, czy spodziewać się przyjścia gry tydzień przed 10 kwietnia, czy tydzień po. Aż zobaczyłem, że wysłali. Teraz to już wiele nie zmienia. Demo to dokładnie początek gry (poza tym, że filmik intro jest inny). Wszystko jest takie samo, włącznie z tym że zaczynasz na 7 levelu. Ale save się nie przenosi. O patchu nic nie słyszałem. Gra nie wygląda na razie tak, jakby miała mieć problemy techniczne. Może coś będzie. Wizualnie, jak to Square-Enix. Postaci, szkic, dynamiczne opowiadanie kamerą, wiele animacji i niektóre efekty niezrównane. Uczucie "bycia w świecie" i kontroli nad postacią oraz czytelność nie aż takie niezrównane. O różnorodność wizualną są obawy. Ogólnie to chyba wiadomo, czego się spodziewać. To nie jest Xenoblade czy coś, że odkrywa się jakieś nowe piękno którego patrząc tylko na materiały w ogóle nie widać. To jest raczej gra closed world. Oryginał FF7 odświeżałem sobie na Switchu, gdy mi go zalało w styczniu, więc nie skończyłem, a trochę szkoda. Ogólnie, to jest inna gra. Główe wydarzenia FABU LY są takie same. Tyle. Zupełnie inna gra, na podstawie FF7. Mimo wszystko nie żałuję, że znam tę historię tak dobrze, bo bez tego nic bym nie czaił ze znaczenia bardzo licznych od początku scen "wizji", wiadomo o jakiej ogólnie tematyce.
  22. Moderacja jak szybko działa, z najbardziej znaną sceną historii gejmingu sprzed 25 lat mdr. Wrażliwość mężczyzn na tym forumingu jest niesamowita. RIP chłopaki. Oczywiście nikt nie mówi nic takiego, jak powyżej. "Nie może być spoilerów" mdr, aż czuć te łzy płynące po drugiej stronie ekranu podczas pisania tego zdania. Wiadomo, że z definicji wszystko może być spoilerem. Jeśli ktoś uznaje, że czegoś nie chciał przeczytać, to jest to spoiler, tyle. Kwestia jest taka, że niecałe 20 lat po tym, jak wymyślono bycie obrażanym przez spoiler, dzisiaj prawie wszystko tym spoilerem może być. Wystarczy zobaczyć jak wyglądają różne tematy tu na forum. Ludzie wrzucają w spoilery rzeczy czy nazwy, które osobom, które nie grały, i tak nie będą przecież nic mówić. To że w grze się, np. wchodzi do dungeonu. Że się czymś steruje. Że jest jakieś miejsce... Wszystko jest spoilerem. Ok, ludzie nie chcą wiedzieć - znam tę przyjemność niewiedzenia co się trafi. Tylko że łatwiej by było cały temat wrzucić w spoiler. Nie uwierzycie, ale grałem w życiu w sporo gier, o których kompletnie nic poza okładką i mniej więcej jaki gatunek nie wiedziałem! Także gier rangi GOTY AAA 1st party z plakatami w centrum Warszawy! A nic nie robię tylko siedzę na forumie o grach video. Jak to możliwe. Są jeszcze ostatki, które widzą, jakie to jest zabawne. Ludzie wchodzą do tematu nazwanego "FF VII Remake" po to, żeby napisać: "ej ale tylko nie spoilerujcie mi tutaj co jest w grze Final Fantasy VII Remake, nie po to tu wchodzę, nie jestem tu rozmawiać o zawartości gry FF VII Remake, tylko żeby po raz kolejny publicznie napisać, że nie wolno pisać o tym co jest w grze FF VII Remake". Kiedyś, pamiętam, wszyscy by to tutaj obśmiali, że zawsze może sobie, nie wiem, nie wchodzić do tematu o grze FF VII Remake. Teraz policja na ulicach, uczucia obrażone. No ale zacznijmy spoilerować. Okej, powiem co chyba dla większości nadal nie jest "spoilerami" (normalne rzeczy które sami developerzy mogliby powiedzieć o grze promując ją), ban niech nadejdzie.
  23. W poprzednich Zeldach lochy były często punktami kulminacyjnymi gry i powodowały opad szczeny, wiadomo, natomiast w Breath jest mi trudno nie mieć mocno mieszanych uczuć. Sam pomysł - jasne. Widoczki czasami niesamowite, i zagadki przepomysłowe. Wiem, że kilka gier próbowało coś takiego, najsłynniej God of War, ale tam to było jednak bardziej uczucie chodzenia po mało interaktywnym tle, a tutaj pierwszy raz faktycznie jest uczucie bycia w takim ruchomym molochu, coś niesamowitego. Natomiast... w pewnym sensie każda bestia to jest tylko jedna zagadka, z kilkoma fazami. Nie mają też żadnego charakteru i historii, które były tak obecne w ostatnich Zeldach (Twilight Princess i Skyward Sword w sumie chyba do dzisiaj zostają niezrównane w świecie gier jeśli chodzi o poziom designu tych lokacji, obie te gry to z dungeonu na kolejny myślałem że teraz to już naprawdę pobili rekord). Po prostu... są ściany z metalu i kamienia, wszystko jest wewnątrz takie same, 99% rzeczy z "prawdziwej gry" w ogóle nie ma w nich zastosowania, bo ani nie można się wspiąć, ani nic nie jest interaktywne. Ot kamienne ściany i oczy Ganona do odstrzelenia. Musisz po prostu odklepać kilka zagadek (fakt że dobrych zagadek), których nie da się obejść żadnym kreatywnym sposobem, i tyle. To jest jakby spędzić godzinę w zupełnie innej grze. Bossowie nie mają nic wspólnego z niczym, tutaj to w ogóle nie ma o czym mówić, trudno to nazwać bossami. Pierwszy Lynel to jedyny boss w tej grze, i to jest świetny boss, szczałem jak pierwszy raz mi się udało bestię ubić. Byłem wtedy na strzała, a ja typa musiałem ze 20 minut siekać. Poszły wszystkie bronie, wszystkie strzały, całe jedzenie. To co jest na koniec bestii, te "bossy", to przy odpowiednim ekwipunku nawet dosłownie nie może cię zranić. I jaki kreatywny design. Wodny Ganon, elektryczny Ganon... Genialne. Ogólnie cały główny "konflikt" w tej grze i Ganon (sorry za spoiler! Ganon to zły w tej grze!) to wątek zarówno bardzo cienki, jak i niepasujący do całej gry. Po prostu jest Ganon, zostawił ten czarny śluz z oczami, odporny na wszystkie prawa normalnej interakcji, i ten Ganon jest zły i zagraża i masz go pokonać. Wtf. (Doceniam fakt, że Zelda w każdej scence mówi "śpiesz się, Link! Spiesz się!", podczas gdy cała gra zachęca do strzelenia sobie 20-godzinnej wycieczki nad jezioro by połowić ryby). Na szczęście to mikroskopijny element całej gry.
  24. Można stwierdzać fakty i jednocześnie jęczeć. Można np. każdego dnia mówić rano "(pipi)a, pewnie będzie 10 stopni, znając życie, jak zwykle (pipi)a 10 stopni, no ja (pipi)ę, oczywiście że oni mi to zrobią bo są tacy źli", a potem cały dzień klepać "a nie mówiłem, jest 10 stopni, a to chu'je". "Nic by im się nie stało jakby czasem dali niższą cenę gnoje " mdr Wiadomo od zawsze że Nintendo nie przecenia swoich gier i że się tym bardzo różni od Sony. Wiadomo że np. używana Zelda dalej stoi po prawie 200 zł na Allegro, gdy np. God of War czy Horizon są za ułamek tej kwoty. No tak już jest i można spędzić temat pisząc o eShopie, co jest ciekawego obecnie do kupienia, jakie zmiany są warte uwagi, albo tylko klepać 12 razy do roku przed przeceną "pewnie gnoje nie przecenią Zeldy o 80%!!!!" a potem "miałem rację, gnoje nie przecenili Zeldy o 80%!!!!'. No ile można. Od niedawna można oglądać swój wishlist także na stronie internetowej eShopu. Mi pokazuje, że 33 gry z mojej listy są przecenione, no ale wypełnijmy dział na pisaniu od lat w kółko tylko o tym, kiedy zapowiedzą remake Mario, kiedy zapowiedzą remake Metroida, i kiedy zapowiedzą obniżkę ceny Zeldy którą każdy na tym forum od lat ma.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...