-
Postów
23 370 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Ta gra taka jest, ciągle stawia blokady na drodze i zachęca do łażenia w kółko w tył po tym świecie, by znaleźć progres na kolejny ekran. To wynika z chęci stworzenia dość epickiej przygody na małym ekranie i sprzęcie z dużymi ograniczeniami (znów przypomnę jakim cudem techniki było zrobienie czegokolwiek na GameBoyu: "podobna" Zelda na 3DS-a zajmowała 3000 razy więcej miejsca niż Link's Awakening, a 3DS miał SZESNAŚCIE TYSIĘCY razy więcej RAM-u). Dlatego pisałem tu niedawno, że pod tym względem ta gra to jest bardziej Metroid, niż Zelda, i byłem ciekaw jak to dostosują do zmiany w wykonaniu (wygląda na to, że nie zmienili dosłownie nic, kurna brawo chłopaki). Ale, kurczę, jeśli dialogi są też takie same, a z tego co wiem tak... to praktycznie wszyscy dokoła ci mówią, gdzie lubi chodzić Marin.
-
Spośród wielu ciekawych opcji zaskakujące jest wprowadzenie rankingów wszystkiego online, widocznych na ekranie ładowania. Widać na nich, że ludzie grają ze słusznym priorytetem, czyli wystawiania w ekipie najapetyczniejszych waifu. Naprawdę świetny skład jest pod tym względem, wyglądają świetnie, mają każda swoje charaktery, a rozmowy prywatne już od stopnia C zdecydowanie podniosą ciśnienie każdemu zboczkowi walącemu do chińskich bajek. Postaci są "fajowskie" - nie mam bynajmniej na myśli, że wszystkie takie sympatyczne jak w Animal Crossing. Genialnie zrobiono tę historię o rycerzach na dworze, podejmując temat bycia szlachtą z wielu stron. Niektórzy to tacy urodzeni ze srebrną łyżką w dłoni, że aż przyjemnie widzieć brak serduszka po odpowiedzi w dialogu. Naprawdę jestem nieco w szoku że gra Nintendo jest tak dobrze napisana i zagrana, i jest tak naprawdę jedną z lepszych opowieści o szlachectwie, rycerstwie i historii Europy w gierkach. Zero tanich formułek, zero taniej dramy, motywy są opowiadane pod skórą zwykłych dość sytuacji i codziennych rozmów. Wtf to jest japońska gierka dla dzieci która sprzeda kilka milionów sztuk na Switcha? Główny wątek FABUŁY, jak to bywa w najlepszych jRPG-ach, oczywiście jest żaden ciekawy.
-
No dobra, w końcu gram na serio. Ja pie'rdolę, jakie to jest dobre. Granie w niepierwszego Xenoblade'a czy innego Octopatha kiedy Mejsasz wyszedł mdr xD. Niesamowitą drogę ta seria przeszła w ciągu generacji konsol. Przed chwilą to były walki taktyczne z lekkimi dodatkami. Teraz gram w przefajnego RPG-a z pięknymi rysunkami w HD, chodzę sobie po bazie, jest mnóstwo fajnych postaci, dialogów jest mnóstwo i są naprawdę fajne, robię to, robię tamto, i w różny sposób jakoś tam się to łączy z walką, którą można brać na serio, ale nawet nie trzeba. Jest trochę pierdół, ale większość rzeczy ma odczuwalny związek z nowym tematem głównym gry, czyli relacjami między ludźmi (walki są chyba już na bliskim drugim miejscu). Wszystko jest zrobione tak zaje'biście. Na to czekałem tyle lat, na jRPG-a w którym rzeczy będą zrobione zaje'biście. Chyba wszystkie zmiany są w pewnym sensie na plus. Teraz wszystkie elementy rozgrywki jakoś bardziej łączą się ze sobą, a nerdowskie kombinowanie nad specyficznym nieintuicyjnym wykorzystaniem systemu zostało ograniczone. Można by wymieniać długo. Jak teraz dostaje się magię, zmiana taktyki trójkąta na strategię combat artsów i batalionów, można nad tym siedzieć długo, ale jest od razu przyjazne. Do tego walki wyglądają kapitalnie i nie czaję niektórych głosów krytyki, można sobie przecież ustawić kamerę jak na 3DS-ie, ale poza tym walki są i bardziej spektakularne, i szybsze niż kiedykolwiek. Ewidentną wadą gry pozostają czcionki w trybie handheld. Biorąc pod uwagę, że przewidywałem Fire Emblem jako element pierwszej fali gier handheld na Switcha (i byłem minusowany, ale dokładnie tak było, handheldowy tańszy Switch wyszedł równo z Zeldą DX), i że to seria przesiadająca się prosto z rozdzielczości 240, to jest nadal dla mnie szokujące, że nawet nie wyszedł ani patch day 1, ani patch day jakikolwiek. Cała gra poza tym nadawałaby się jako tako do grania przenośnego. Kompletny absurd że najlepsza gra roku robiona przez najlepszego producenta gier na ich własną konsolę zawaliła taki drobiazg w kwestii, która wydaje się oczywista. Trudno nie mieć skojarzeń z Personą, ale to jest raczej bardzo pochlebne skojarzenie. Ten Fire Emblem jest też (opinia po 10 godzinach) dużo czulszy w kwesti zróżnicowania gameplayu: nie ma tak dużo gadania, ale jest w sam raz, a na niemal wszystko inne można poświęcić więcej lub mniej czasu. Miłośnicy grindu - mogą, a kto nie lubi - też może. Niesamowite ile jest w tej grze, i wszystko dobre.
-
Gry do których chce się wracać po przejściu
ogqozo odpowiedział(a) na Mendrek temat w Graczpospolita
Chociaż mamy 2019 rok, to jeszcze nie wszyscy traktują sztukę tylko jako listę spoilerów do odfajkowania. To że coś "nie zaskakuje" nie znaczy, że nie może nikogo cieszyć. Są... też inne cechy sztuki poza tym czy wiesz co będzie zaraz czy nie. Wiele osób np. ogląda filmy (zero funu z gameplayu!) wielokrotnie, i zazwyczaj dobre filmy są lepsze za kolejnymi razami, bo się więcej dostrzega i rozumie, to że się nie czeka na to co będzie właśnie ułatwia cieszenie się tym. To... zawsze było normalne, sporo moich rówieśników oglądało dziesiątki razy "Jurassic Park" czy "Terminatora 2". -
Czaicie grać z Granadą i nie tworzyć okazji mdr. Iks de to jest boskie. Barsa już teraz przegrała więcej meczów, niż w całym pierwszym sezonie Valverde. A zanim stracili tyle goli, ile teraz mają straconych, to była połowa stycznia. Do tego ta liczba błędów, strat w obronie, ci fani Barsu płaczący w necie "gdyby tylko Griezmann nie był wystawiany na lewym skrzydle to by grał :(((((" (szybko poszło, z Coutinho problem był zawsze taki, że Coutinho miał być beznadziejny i tyle), coś niesamowitego. Cedząc solidne zwycięstwa 1-0, na fotelu lidera utrzymała się Sevilla. Dzisiaj gra z Realem Madryt - i to mówi wiele, że nawet u buków to gospodarze są faworytem. W końcu na ostatnie 7 meczów Sevilla-Real w lidze, Andaluzyjczycy wygrali 6, to już tradycja. Czy, erm, hm... czy Eden Hazard zacznie być zdrowy i coś robić? Czy znowu Benzema (chyba najlepszy gracz tego początku sezonu w Europie) wyciągnie Real za uszy do wyniku? Czy z Ramosem obrona będzie solidniejsza? Czy niechciany wychowanek Reguilon skarci Real teraz, gdy jest jedną z najważniejszych postaci w Sevilli? A Julen Lopetegui będzie się śmiał, czytając po meczu kolejne komentarze "Zidane out, Mourinho in"?
-
Pep w końcu dał znak, co musi się stać, żeby wpuścić na boisko Cancelo, Angelinio, Garcię - jak będą prowadzić 7-0 to może wpuścić. Angelinio jest rozkoszny. Kolejny słaby mecz Spurs, kolejny mecz zamieniony w komedię przez niesamowite historie kur'varu, no ale na koniec dnia można powiedzieć - raczej lepsza ekipa wygrała, Ricardo Pereira (co za koleś! Regularnie udowadnia, że on jeden na pewno mógłby grać w każdym angielskim klubie) i Maddison byli w sumie najlepszymi graczami, a bez Llorisa nie miał tym razem kto Tottenhamu uratować.
-
Demo Ori pojawiło się na eShopie. Cóż, gra działa ok. Chodzi nawet lepiej, niż oryginał, z powodu pewnych dodanych małych usprawnień technicznych, np. animacji. W trybie handheld mało co widać, no niewiele zostaje z gry na małym ekranie, więc jakiegoś specjalnego powodu by kupować wersję na Switcha nie ma... ale znając grę na pamięć, i tak trudno się oderwać, od momentu wzięcia do ręki pierwszej znajdźki i poczucia, że kolejna i kolejna jest tuż za rogiem. Ależ ta gra jest doje'banie dobra. Nota bene ww. porty Dragon Questów też na dniach do zakupu także u nas.
-
Jednym z najdziwniejszych nie-transferów lata było to, że Dani Olmo został w Zagrzebiu, po nagrodzie dla najlepszego gracza ligi chorwackiej, najlepszego gracza Euro U-21, świetnych występach w EL. Teraz dodaje do tego świetne występy w Lidze Mistrzów. Spory powód, dla którego w wyrównanym dość meczu z gry, Dynamo Zagrzeb wygrało 4-0. Ten koleś wpierdala się w obronę rywala jak nóż w masło. Zagrzeb ma historię bycia totalnymi pionami w LM - to już jest ich najlepszy występ w LM w historii, bo do tej pory zdobyli co najwyżej 3 gole w fazie grupowej. Ale z Olmo, w tym roku może nie musi tak być. Co za koleś w takim miejscu. Krychowiak niesamowity. Koleś też wygląda trochę jak z innej bajki w tym Lokomotiwie. Nonszalancja, polot. Te gole same mu wpadają jakimś cudem w tym sezonie. Każdy kolejny z nich to coś niewiarygodnego, biorąc pod uwagę, kim jest Krychowiak przez całą karierę. A teraz widzę, że to nie przypadek. Wczoraj Lokomotiw prawie nie miał okazji (typowa Częstochowa i modlitwa o kontry) - większość z nich to były okazje Krychowiaka. W Moskwie zrobili z niego jednocześnie i środkowego pomocnika, i kolesia który nie mając dryblingu i tak minie wszystkich do przodu. Koleś więcej był z przodu, niż ktokolwiek poza ich "dziewiątką". On i bramkarz/stoperzy jakoś im wygrali ten mecz. Obrońcy Tuchela od razu obrodzili w internecie. Okej, po roku wciskania Marquinhosa na pomoc, teraz daje on się rozpoznać regularnie jako jeden z ich lepszych graczy. Zwłaszcza, gdy grasz z Realem "dośrodkowanko" Madryt, i możesz bronić trzema rosłymi stoperami, oraz po 2-3 typów do doskoku na obie flanki. Idealnie dobrana taktyka. We Francji to zazwyczaj średnio działa, bo wśród 4 typów atakujących na tych flankach, trzech to Meunier, Bernat i Sarabia. Jakimś cudem na Real starczyło. Gueye to najlepsze, co ostatnio spotkało ten kociokwik w Paryżu. Taki... Krychowiak jak miał być. Icardi nawet sprawdził się jako pion do odciągania obrońców od flank, nie dotknął specjalnie piłki w meczu, co raczej nie rozczarowało specjalnie kolegów dokoła niego. W Argentynie wiele osób go nie lubi za to, że zabrał kobietę koledze Messiego, zwłaszcza Di Maria i Paredes, którzy są też przyjaciółmi Cavaniego. Mdr, długi sezon jeszcze przed nimi. Aż czekam jak jutro na terenie Lyonu będą gorszym zespołem na boisku i wygrają 4-0. Aż taka jazda na Courtois akurat w tym momencie jest nieco dziwna.
-
Coś w tym jest, że jedni spodziewają się, że wyjdzie atak Pulisic-Abraham-Mount, a inni, że Willian-Giroud-Callum. Jak na klub z banem transferowym, Chelsea nagle ma sporo opcji. Zakładam jednak, że w takiej formie jak teraz, Abraham musi budzić trwogę trenera, zanim zadecyduje faktycznie, że go posadzi na ławce. W razie porażki, naczytałby się wtedy sporo o sobie.
-
Srogi wieczór przed nami w LM. W tym tygodniu dostaniemy sporo spośród największych hiciorów w fazie grupowej. Dortmund-Barcelona - czy z Messim, który dopiero co wrócił do treningów, Niemcy są w stanie choć raz nie zawieść na wielkiej arenie? BVB w Bundeslidze imponuje stylem gry, ale Jadon Sancho jeszcze tak naprawdę nie zaczarował nikogo na scenie europejskiej. Paco Alcacer, znany jako porażka w Barsie, strzela na razie gola w każdym meczu sezonu, wliczając w to reprezentację Hiszpanii. Drewno jak drewno... Dasz mu piłkę to strzeli. Ale czy są jakieś szanse zatrzymać Barsę, gdy na boisku pojawi się Messi? Atak Messi-Suarez-Griezmann przed pomocą de Jong-Busquets-Arthur wygląda wręcz niesprawiedliwie. Napoli-Liverpool - Klopp odbijał na konferencji teksty, że Liverpool jest teraz najlepszy na świecie. Na pewno lepiej by było dla obrońców tytułu nadal czuć, że to Man City i Barsa są faworytami tych rozgrywek. LFC wygląda tak dobrze... Aż łatwo zapomnieć, że rok temu Liverpool ledwo co wyszedł z grupy, wygrywając z Napoli w ostatniej kolejce 1-0. Pod wodzą Ancelottiego, Napoli wygląda podejrzanie na tyłach, ale powiem, że nadal gwarantuje dobrą rozrywkę. Chelsea-Valencia - szybko poszło, że nagle to nie Ajax w tej grupie jest omawiany jako zagłębie młodych talentów. Do tego wyniki są lepsze, niż się spodziewano, gdy miesiąc temu kontuzji doznał N'Golo Kante. W Valencii zwolniono trenera wbrew woli zawodników i depresję w szatni dało się wyczuć w weekend na boisku. Jeśli Tammy Abraham może strzelić 3 gole w Wolverhampton, to kto wie, Valencia może nie być wcale wiele trudniejsza.
-
To był port z iPada, gra była robiona na iPada. Oczywiście posiadacze Wii U i peceta też mają wszelkie powody w nią grać. Port zresztą nawet na Wii U kosztował od startu 7 euro, zachowując niezwykły stosunek jakości do ceny (chociaż to i tak dwukrotnie więcej, niż było na iPadzie). To jest jeden z niewielu twórców gier, przy których mogę powiedzieć, że gdy widzę cenę 50 zł, to nastawiam się na ucztę.
-
Już za dwa dni, gra w końcu wychodzi. Po kilku rewelacyjnych opiniach z targów, wszyscy będziemy mogli zagrać w nową grę Simogo, w pierwszą konsolową grę Simogo. Mashable: "to jak granie w odważniejszą wersję Sailor Moon" Pass the Controler: "bez wątpliwości najprzyjemniejsza gra na szynach w historii" Gra wychodzi też na PS4 i PC, ale cicho to może nie przeniosą. A nawet na Apple Arcade, które w sumie zapomniałem że istnieje, ale ma intrygujący lineup.
-
Rzut oka na Spurs pokazuje ich najciekawszy mecz od dawna. Po nie wiadomo jak długim czasie (rok? Więcej?), zagrali tak, jak doszli do sukcesów - z naprawdę wysoką intensywnością, pressingiem, zawodnicy wypełniali miejsca za innych, penetrujące sprinty także z boków. Rzucanie się na piłkę sprawia, że jest więcej miejsca, to też pozwala na bardziej niebezpieczne faktyczne okazje po przejęciu piłki. To może być ryzykowny sposób gry, ale mecz był szybko przesądzony. To jest ciekawszy i lepszy sposób gry, podobny do tego, który sprawił, że Liverpool gra najlepszą i najefektowniejszą piłkę w lidze, a może i na świecie. Nie wiem, czemu przez tak długi czas Pochettino od tego odchodził. Dziś fani Spurs dostali chyba najbardziej optymistyczny mecz od dawna, po tym, jak remisy z Man City i Arsenalem były wręcz wymodlone przez Tottenham. To oblężenie pola karnego Arsenalu przez... Watford nie wiem jak skomentować. Jeśli Tottenham nie ma pomocy, to Arsenal nie ma obrony. W sumie pomocy też. Wygląda to momentami dokładnie tak śmiesznie, jak się spodziewałem przed sezonem, w którym Arsenal - który już bronił komicznie w zeszłym sezonie - pozbył się paru walecznych graczy, a nabył ofensywne gwiazdy plus do obrony Davida Luiza. Można łatwo krytykować samych stoperów, jeśli grali przeciwko praktycznie całej ekipie Watfordu. Zmęczenie. Xhaka nawet po meczu powiedział "w drugiej połowie nikt nie chciał dostać piłki". Ależ oni widocznie szybko się zniechęcają do w ogóle bycia na boisku.
-
No właśnie tak wygląda, ale konstrukcja gry jest dużo bardziej współczesna. Wonder Boy to było głównie parcie w lewo/prawo/górę w platformówkowym stylu, tutaj jest zaiste Metroidvaniowo - jest kilka takich korytarzy w stylu Wonder Boya, ale to tylko jedna z wielu atrakcji, znacznie większe jest zróżnicowanie, większy jest nacisk na eksplorację, wykorzystanie licznych mocy, ekwipunku, sporo jest zagadek z przełącznikami itp., mapa jest znacznie większa i tylko niektóre pokoje w ogóle z założenia mają cię "zaciąć" itd. Dużo więcej się robi i nie jest to w ogóle denerwujące. Sterowanie też jest spoko, nie ma wielu kierunków i animacji ale to wszystko działa, można nawet szybko przełączać się między formami w powietrzu i od razu przejść w ich specjalne ruchy, co czasem jest wręcz wymagane. Tempo jest przyjemne i praktycznie nie ma tych "oldskulowych" wku'rwiająco nie do opanowania kolizji, jeśli nawet jest trudno (zależy dla kogo), to nie w ten irytujący sposób. Remake Wonder Boya moim zdaniem miał jeszcze lepszą grafikę i muzykę, ale to tyle, Monster Boy w tych dziedzinach też przyjemnie wypada.
-
To nawet nie są wady tej gry. Ot taka miała być wielka epicka japońska opowieść dla milionów graczy. To wszystko co wymieniasz nie musi odbierać FF7, że miała też uderzający nastrój, intrygującą tematykę, wiele dających do myślenia momentów czy pocieszających i uwzniaślających dla człowieka emocji. Mieszanka kiczu i zatroskanej o losy współczesnego świata depresji definiuje tę grę. Same walki, cóż, w w dużej mierze są wypełniaczem napędzanym wyobraźnią, która po TYM otwarciu FF7 już na graczy działała przez wiele następnych godzin. Nie wszystko musi być tylko dla jakiejś lepszej klasy ludzi, żeby było dobre, chociaż forowicze mają zauważalną tendencję na tym punkcie. Ale jest też na forum wystarczająco fanów jRPG, żeby raczej było jasne, iż te wszystkie cechy, które miał FF7, miała też masa innych pozycji w latach 90. Nie tym się aż tak wyróżniała ta gra. Wyróżniała się spektakularnością prezentacji. Tak samo jak FF8 jest sto razy lepszą grą, niż by było, gdyby tylko wyciąć dosłownie kilka scen z 50-godzinnej przygody, począwszy od intra.
-
Przypomniało mi się, że to napisałem, no więc muszę skomentować dla formalności. Monster Boy naprawdę jest zarąbisty. Kapitalna metroidvania, która w praniu jest znacznie przyjemniejsza niż na rzut oka, ma fajne tempo, świat wypełniony zagadkami, platformowaniem, zbieraniem masy ulepszeń i to wszystko naprawdę fajnie się kontroluje. Mnóstwo ciekawych wyzwań można albo rozwiązać na pałę, platformingowym "skillem", albo dobierając odpowiedni ekwipunek. Nie jest to może gra aż TAK dobra jak Hollow Knight, ale jest jego bardzo prawdziwym odpowiednikiem w krainie jasnych kolorów, i na pewno jest w zupełności wystarczająco dobra, by ją kupić. Do tego bardzo fajnie wypada również w trybie handheld (tylko kilka momentów gdzie musimy łączyć skakanie i stomp, czyli oczywiście dół+skok, oczywiście mnie storturowało na joyconowych gałkach). Gra cały czas zaskakuje nowymi pomysłami na sympatyczne olśnienie fanów gierek pamiętających nieco dawniejsze czasy, począwszy od intra które naprawdę jest jak z anime. Myślę, że przez jakiś taki niepoważny wygląd (wydaje się... mało być na ekranie i mało ruszać?) ta gra została dość mocno zlekceważona, jak na swoją jakość.
-
Odegaard potwierdził dobre opinie z początku sezonu. Najlepszy gracz meczu z Atletico, którego zawodnicy męczyli się bardzo, żeby go zatrzymać. Po wyciśnięciu kilku zwycięstw z cieniasami, Atletico z nieco lepszym rywalem od razu zebrało swoje. Na razie to 20-letni Norweg zaczyna sezon o niebo bardziej efektownie, niż Joao Felix, umieszczony w antyfutbolowej machinie Simeone. Na najlepszy nabytek lata wyrasta też Joan Jordan. Co za koleś. Sevilla może dziś wskoczyć na fotel lidera, a Jordan to jej wyróżniający się gracz. Donosy o jego świetnej grze w Eibar nie były na wyrost (podobnie jak wręcz gigantyczna jak na Eibar kwota transferu). Nie wiem, jak taki maestro szybkiej inicjacji akcji mógł się tak długo kisić w niższych ligach itp. Piłka spada mu pod nogi i pyk, lecimy. Koleś z taką grą niedługo dostanie powołanie do reprezentacji Hiszpanii. Fati zresztą też, według "AS" już trwa cała procedura "zaklepania" go przez reprezentację Hiszpanii. Ale żeby w ogóle dostał obywatelstwo, najpierw jego ojciec musi dostać obywatelstwo, itd... Koleś jest w Hiszpanii od kiedy miał 6 lat, ale jakoś akurat teraz chyba wszystko szybko pójdzie z obywatelstwem.
-
No nie, nie ci sami ludzie. Przeciętna osoba na stadionie raczej nie krzyczy żadnych śpiewek ani wyzwisk, to robią wierni fani klubu, ultrasi itd (oprócz klasycznego już "Neymar hijo de puta", dzisiaj było to też np. napisane po portugalsku "Neymar Senior, swojego syna sprzedaj na Vila Minosa" - znana dzielnica prostytucji w Rio). A akurat ci, jak w każdym chyba klubie, woleliby już przegrać z lojalnymi graczami, niż wygrać z nielojalnymi. "Neymar uciszył ultrasów" z posta wyżej znaczy tyle, że w sytuacji, gdy normalnie by była wielka celebracja, po zdobyciu zwycięskiego gola, to była bardzo stonowana, bo nie chcieli celebrować węża Neymara. No więc byli dość cicho. Nie że oni nagle mu musieli coś oddać. Nie ma w tym żadnej rywalizacji, bo nikt z tych fanów nie mówił, że Neymar nie jest dobrym piłkarzem, nie strzeli gola, nie pomoże im wygrać itp. Wszyscy się zgadzają, że piłkarzem jest niesamowitym, ale wobec fanów PSG strasznie chu'jowym i będą go z tej racji ignorować. Bywały takie historie w różnych klubach już. Zresztą grał jak na siebie cienki mecz, jak całe PSG, no ale Paryż już chyba taki będzie za Tuchela, będą grać takie mecze i wygrywać dzięki indywidualnemu skillowi kilku gwiazd. Przynajmniej zawsze fajnie wejść na fora i Twittery ludzi, którzy akurat raz włączyli mecz PSG, i zawsze widzieć te komentarze "czekaj, co to jest, jak to możliwe, czemu Paris Saint-Germain gra w ten sposób, czy to nie miał być bogaty i dobry klub, jak możliwe jest coś takiego jak gra Sarabii" itd.
-
Beka nie jest z bycia purystą, tylko z bycia purystą zajmującym tak karkołomne pozycje, jak to, że niby Final Fantasy VII było grą nastawioną na treść ponad efekciarstwo i miało jakąkolwiek subtelną głębię, którą niby ten remake może zrujnować wprowadzając bardziej nowoczesny system walki. Na świecie tak ogólnie jest masa skomplikowanych, wymagających intelektu, głębokich itd. gier, zazwyczaj mają one 0 postów na forumie. FF7 od momentu planowania było nastawione na show, to jest definicja tej gry. Przeniesiono ją na PlayStation, pisząc historię gier, żeby zmieścić jak najbardziej wyje'bane modele summonów, których animacje trwały cholerną minutę (podczas której wkład intelektualny gracza to, hm, czekaj, że ogląda jak to fajnie lasery szczelajo). Tę grę promowano scenką FMV, w której bohater robi coś tak klasycznie subtelnie intelektualnie jRPG-owego, jak wywalenie rozpędzonym motorem przez szybę wieżowca z nocną panoramą miasta w tle, a że jednocześnie nie krzyczał "geronimooo!", to tylko dlatego, że nie umieli wtedy tego technicznie zrobić. W niemal każdej scenie, FF7 jest jedną z najmniej subtelnych gier w historii. Nawet na tle innych części serii, "siódemka" jest nastawiona na show z prostą rozgrywką i systemem, i stała się dzięki temu najpopularniejszą częścią. Purysta nie oznacza tak naprawdę osoby, która lepiej niż twórcy jakiejś gry wie, co w niej jest i na jakim silniku chodzi.
-
City może być ciężko powtórzyć zeszły sezon. Rok temu, zanim stracili w ogóle 5 punktów, to był grudzień. Niesamowite - stracili 4 punkty przed grudniem, potem mieli ciężki grudzień, a od stycznia do końca sezonu znowu stracili tylko 3 punkty... na 19 meczów. A teraz już 2 mecze na 5 były nieudane. Przy takim marginesie, każdy taki mecz jak dziś to krok w tył. Oczywiście, to rzadka sztuka, żeby w takim meczu umieć wpuścić 3 gole. Ale, skoro Laporte nie będzie grać co najmniej do zimy, to wydaje się jakoś bardziej możliwe. Niby City potrafiło być solidne i przed przyjściem Hiszpana, ale gdy Pep Guardiola mówi na konferencji: "mamy dwóch stoperów... jest Fernandinho... jest Eric Garcia i Taylor Harwood-Bellis...", to można sobie różne scenariusze wyobrażać. Pep mówi, że nie ma kasy, ale z drugiej strony gra ta obrona, z Zinczenką i Walkerem, którzy raz zagrają dobrze a raz jak dziś, tymczasem Cancelo i Angelinio to nie wiadomo kiedy mają dostać szanse skoro już przyszli.
-
Viola była lepszym zespołem na boisku z Napoli i teraz przeciw Juventusowi. Nie wiem, czy na koniec sezonu coś to im da, ale kurczę. Ribery może nie mieć sił na 90 minut, ale gdy gra, to jest jak dyrygent. Obrona Juve rozdygotana, De Ligt niepewny jak na kursie prawa jazdy, a Szczęsny mimo rozdygotania może chyba myśleć że ratuje Juve to 0-0.
-
Kilka lat temu, jak pokazywali pierwsze screeny, to było na każdym ekranie bardzo widoczne menu "Attack, Magic, Materia, Item". Podczas E3 2019 Nomura mówił sporo o zmianach w systemie materii, utrzymując, że ogólnie system pozostanie mniej więcej taki sam, jak w oryginale. Teraz na nowych materiałach z TGS widać np. że założone w mieczu są materie, są oczywiście materie summonów, obszernie omówione także na oficjalnej stronie Square-Enix w języku angielskim. No naprawdę trzeba się starać, żeby wyciągnąć z tego wszystkiego wniosek, że... widocznie wyeliminowano materie. Ale w służbie przekonania że "moje pokolenie to było mądrzejsze i mądrzejsze gierki miało" niektórzy są widocznie rozochoceni.
-
Myślałem, że słyszałem już wszystkie możliwe usilne obelgi pod adresem FFXV, ale w którym momencie to jest nagle gra typu "press X to Jason" to naprawdę jest dla przeciętnego mózgu nieogarnialne. Like, co. Robienie z systemu walki FF7 (głównie klikasz X na jednej opcji i powtarzasz 1000 razy) jakiegoś wyrafinowanego arcydzieła wymagającego taktycznego geniuszu to naprawdę mistrzostwo w klasycznej forumowej dyscyplinie "jak nie lubisz tego co ja to dlatego że jesteś za głupi by zrozumieć". Jeśli chodzi o przygotowanie do walki, to można mówić o jakimś tam wyrafinowaniu systemu FF7, ale sama walka to wciskanie X, a w przypadku zbyt mocnych przeciwników - wciskanie X i oglądanie w nieskończoność animacji Hadesa, Bahamuta Zero czy Knights of the Round (KTÓRE TRWAJĄ MINUTĘ. Ale w połowie lat 90. to był dla fanów gierek zachwycający show). Wszystkie najlepsze strategie pokonania przeciwników na wyższym levelu w FF7 opierają się na używaniu Mime, czyli dosłownie na powtarzaniu jednym kliknięciem całej najbardziej wywalonej akcji do odegrania. Co zresztą było tradycją serii przez jakiś czas. Osoby które mówią, że "styl ponad treść" to jest jakieś zupełnie nowe zjawisko w serii Final Fantasy (W SERII FINAL FANTASY) naprawdę szarżują na fali chwalenia przeszłości srogo.
-
Podobno mamy zobaczyć dziś w końcu w akcji Edena Hazarda w białej koszulce. Jednak na razie zasiadł na ławce, a grają nadal Winicjusz i Vazquez. Benzema jest dość niesamowity. Gdyby parę lat temu ktoś powiedział fanom Realu, że absolutnie najlepszą rzeczą w ich teamie będzie 31-letni Benzema...
-
Pojawiły się recenzje. Bez niespodzianek, entuzjazm dość umiarkowany. Na Metacriticu jest jakieś 200 gier na Switcha z wyższą średnią ocen w tym roku. Przewijają się w recenzjach uwagi, że gra jest dość łatwa do zapomnienia, rozwija się w raczej męczący niż intrygujący sposób, i ogólnie nie wydaje się wielkim przeżyciem jak na taką cenę.