Skocz do zawartości

ogqozo

Senior Member

Treść opublikowana przez ogqozo

  1. ogqozo odpowiedział(a) na pawelgr5 odpowiedź w temacie w Switch
    Pomyślałem tylko o faktycznych pesos, bo przecież Monster Boy ledwo co był u nas na przecenie za 75 zł, o czym w tym temacie pisałem - nie wiedziałem, że te kilka złotych na grze to nagle taka różnica, że forumowicze nadal hardo trzymają się obywatelstwa meksykańskiego. Ale ok. Gra jest warta tej obniżonej ceny zdecydowanie, moim zdaniem. Liczba pomysłów, jakie się tu z czasem pojawiają, stawia grę o włos od bycia must-have'em.
  2. ogqozo odpowiedział(a) na Sylvan Wielki odpowiedź w temacie w Xbox One
    Widziałem już kilka wzmianek o tym, że podobno patch day one sporo zmienia, i że recenzenci może powinni poczekać na jego wyjście, zanim ocenią. Wśród problemów, jakie na ten moment się pojawiają, wymieniane są także spadki animacji i skoki, które w przypadku platformera oczywiście mogą cię zabić. Nie będę wrzucał nagrań, żeby nie opowiadać całej gry, ale wygląda to na bardzo realne zjawisko, choć nie superczęste w grze (której przejście ma zajmować 12-15 godzin). Developer prosił, by recenzenci przynajmniej grali na pececie albo Xboksie One X, by zminimalizować problemy jakie występują przed patchem (ale także na tych platformach problemy są).
  3. ogqozo odpowiedział(a) na pawelgr5 odpowiedź w temacie w Switch
    W sensie za 3 euro? Nie, nie jest moralnie warto kupić tę świetną grę za taką kwotę.
  4. ogqozo odpowiedział(a) na pawelgr5 odpowiedź w temacie w Switch
    Metro na Switcha zbiera bardzo dobre opinie. Wyszła cała seria. Jest to jakaś okazja się zapoznać. Także z serią Rune Factory. Po tylu latach, Marvelous w końcu coś wydało na Switcha, w postaci Rune Factory 4 Special. Ta ulepszona wersja sama w sobie jest definitywnie warta uwagi dla fanów japońskichb klimatów, aczkolwiek pozostaje gdzieś na horyzoncie nadchodzące, robione już pod Switcha, Rune Factory 5, które po 8-9 latach od premiery poprzedniej części pewnie może wprowadzić wiele nowego. Inne gry, które wyszły w ostatnim okresie: Murder by Numbers (picrossowa gra z historią, która zdaje się zbierać gorsze recenzje także dlatego, że niektórzy recenzenci nie są fanami gier picrossowych), Pokemon Mystery Dungeon (to jest w sklepach? Mam wrażenie że Nintendo zapomniało to w ogóle promować. Według recenzji graczy, port jest bardzo cienki, ślamazarny), sympatyczny indyk Bloodroots. Z większych przecen: Celeste - 27 zł. Towerfall - 27 zł. Blazing Beaks - też pisałem o tej grze, ale kurde wydawca ma juz chyba kompletnie wywalone bo teraz jest za 7 zł. Graveyard Keeper - 40 zł. Nie grałem w tę grę, ale mój brat zdawał się w nią grać na kompie całymi dniami, więc chyba wciągająca.
  5. ogqozo odpowiedział(a) na Cris odpowiedź w temacie w Kącik Sportowy
    Hertha myśli raczej o przyszłym sezonie, obecnie jest to jakiś kompletny chaos. Już wiadomo, że latem przyjdzie np. Lucas Tousart, który przecież ledwo w zeszłym tygodniu rządził naprzeciw drugiej linii Juventusu. Duet Cunha-Piątek dopiero wszedł do klubu. Trudno powiedzieć, co z tego chcą ulepić, ale na pewno za wiele na ten sezon nie oczekują. Lewandowski podobno leczy się w ekspresowym tempie i zamierza wrócić do gry 4 kwietnia, przeciwko Borussii Dortmund. Oczywiście. Póki co, nieźle zastąpił go Joshua Zirkzee. 18-letni Holender na swój sposób również wygląda na pierwszoklasowy talent. Wrócił do formy Thomas Mueller, w co już nie wierzyłem. W wybitnej formie ostatnio jest Serge Gnabry. No i powoli naprawdę trzeba mówić, że Alphonso Davies gra jak czołowy lewy obrońca świata - bez jaj jeden z najlepszych graczy Bayernu w tym sezonie. Na ostatnie 14 meczów we wszystkich rozgrywkach, Bayern wygrał 13, grając zazwyczaj ofensywną piłkę bez przesadnej ostrożności. Ogólnie... zmiany w Bayernie za kadencji Hansa-Dietera Flicka pokazują, że wuefiści potrafią zaskoczyć nawet w największych klubach. Na ten moment byłoby trudno go zwolnić i wprowadzić jakiegoś Mourinho, o którego tak błagali internauci.
  6. ogqozo odpowiedział(a) na pawelgr5 odpowiedź w temacie w Switch
    Nie mam screenów (w sumie od kiedy mi zalało Switcha nie mam screenów niczego), ale pamiętam, że te dialogi są po prostu często cienko napisane, kiczowate itd. To nie jest nic wyjątkowego w świecie gier - większość gier jest beznadziejna literacko, a część z takowych nadal dostaje nagrody za narrację jak A Plague Tale - ale ponieważ Iconoclasts ma wielu fanów w dużej mierze właśnie ze względu na opowiadaną historię, to zwróciło to moją uwagę. Gra jest ogólnie niejasna. Nie dotyczy to tylko tego, co chcą powiedzieć postaci diegetycznie, ale też komunikowania w jakiś wygodniejszy sposób, gdzie masz iść, co możesz zrobić itp. Miałem kilka takich typowych "retro" momentów że po prostu nie wiedziałem że mogę zrobić X i Y, nikt mi nie powiedział, nie było żadnej sugestii wizualnej, zacząłem łazić godzinami z powrotem po mapie, bo to przecież "metroidvania" i może muszę coś wziąć z zupełnie innego kąta... Zazwyczaj jednak ta eksploracja daje tylko poboczne pierdółki, dodatkowych mocy/gadżetów jest ledwie kilka, a dalszy cel głównego wątku jest tuż przed tobą. Gra ma wiele zalet, nie chciałbym jakoś bardzo do niej zaniechęcać. Kontekst jest taki, że włączyłem ją po zobaczeniu recenzji na 5 gwiazdek na Slancie.
  7. ogqozo odpowiedział(a) na pawelgr5 odpowiedź w temacie w Switch
    Iconoclasts mnie raczej rozczarowało (przy oczekiwaniu czegoś typu GOTY). Gra otwiera się w świetnym stylu, no fajnie to wygląda. Niemniej, jest dość "retro" w sensie sterowania, po prostu trochę schodzi na łażenie po tym świecie i nie jest to za bardzo zróżnicowane. Dla lizacza map jest to trochę męcząca gra. Ma chyba większy potencjał dla ludzi którzy skupią się na historii, dość rozbudowanej (ambitnej, jak dla mnie rozczarowującej pod względem języka, ale znajdzie wielu fanów), choć niektórzy z nich mogą być wtedy zirytowani niejedną sekcją równie "retro" platformowania. Dandara mnie nie rozczarowała. Może nie must-have, ale świetna gra. Wyjątkowy klimat, gdzieś na granicach Metroidów (ambient/mistyczne sci-fi) ale zupełnie własny, wyjątkowe sterowanie - narzucające pewien rytm odmieniający oblicze nieco standardowych niby poza tym walk i eksploracji. Tutaj z kolei nie ma żadnych dialogów, postaci, historia jest w sumie nawet mocna, ale opowiadana symbolami. Ogólnie jedna z lepszych gier, i (dla mnie zaleta) dość krótka.
  8. ogqozo odpowiedział(a) na Grabol odpowiedź w temacie w Kącik Sportowy
    No więc, mecz kluczowy dla losów tytułu. Barca ma 2 punkty przewagi i gra Klasyk na Bernabeu. Ale akurat ostatnie Gran Derbi nie były dobre dla gospodarzy, bo Barsa przez kilka lat wygrywała w Madrycie. Real, cóż. Może w krótkim czasie przegrać Puchar Hiszpanii (pamiętne 3-4 z RSSS), LM (w Manchesterze będzie ciężko odrobić), i w pewnym sensie ligę. Czy Barsa jest teraz rywalem trudnym, to nadal jakoś do końca trudno powiedzieć. Setien raczej nie zrobił tego co zdaniem fanów miał na 100% zrobić, ale drużyna zazwyczaj ma sporo okazji i wygrywa. Dzisiaj w startowej jedenastce może pojawić się Martin Braithwaite.
  9. ogqozo odpowiedział(a) na Obsolete odpowiedź w temacie w Kącik Sportowy
    Tymczasowo na górze tabeli w końcu Lazio, które po słabym starcie jest jednym z dominujących klubów Euruopy: 17-4-0 w ostatnich 21 meczach. Rzymianie czekali na pozycję na szczycie tabeli prawie 10 lat. Po kilku latach wybitnej gry, 27-letni Luis Alberto chyba w tym sezonie już naprawdę musi dostać garść nagród dla gracza sezonu. Może... kiedyś dostanie 5 minut gry w kadrze, wchodząc za Ceballosa przy wynikiu 4-0 z Maltą? Byłoby miło. To by było przepiękne, jeśli Juve mogłoby przegrać ligę z Lazio i LM z Lyonem. Nie robię sobie nadziei, ale w tej formie, to jest możliwe... I to nawet gdy Cristiano wydaje się być w świetnej dyspozycji w większości ostatnich meczów.
  10. ogqozo odpowiedział(a) na Pelipe odpowiedź w temacie w Kącik Sportowy
    GDZIE BYŁEŚ GDY LIVERPOOL PRZEGRAŁ
  11. ogqozo odpowiedział(a) na Obsolete odpowiedź w temacie w Kącik Sportowy
    Hicior Juventus-Inter przełożony, na bodajże maj. Podobnie jak wiele innych meczów. W tej kolejce odbędzie się tylko 5 spotkań. Rząd zostawił lidze wybór: grać przy pustych trybunach albo przełożyć, zostali przy drugim jak widać.
  12. ogqozo odpowiedział(a) na Daffy odpowiedź w temacie w Kącik RPG
    44 strony, ponad 4 lata od opisania już gry przez twórców dość ogólnie, i dalej połowa postów to teksty osób, które właśnie usłyszały o tej niszowej produkcji i jadą "ale jak to tylko część gry? Okradziony zostałem?", "ale coś zmienią względem oryginału?" i tak w kółko. Mocny temat. Nie kurna nic nie zmienią, jak widać i słychać z demek i materiałów. Gra wychodzi na dwóch bluryjach bo na jednym jest pierwsze CD z FF7, a na drugim emulator PSX-a.
  13. ogqozo odpowiedział(a) na Pelipe odpowiedź w temacie w Kącik Sportowy
    A czemu by nie? Liverpool wygrał już 26 meczów - tyle samo, co legendarni "Invincibles" w najlepszym sezonie w historii Arsenalu. Manchester United w swojej historii wygrał najwyżej 28 meczów w sezonie. To, co wydawało się przez tyle lat nieosiągalne, teraz osiągają... różne kluby. Chelsea pod wodzą Contego wygrała 30 meczów, potem Man City wygrało 32, a teraz Liverpool nie wiadomo jakie rekordy pobije.
  14. ogqozo odpowiedział(a) na ogqozo odpowiedź w temacie w Ogólne
    Ujawnienie nowej gry Sabotage Studio nastąpi 19 marca. Patrząc na wypowiedzi ogólne twórców, raczej na pewno będzie to też jakiegoś rodzaju retro indie.
  15. ogqozo odpowiedział(a) na Grabol odpowiedź w temacie w Kącik Sportowy
    Niezwykły okres dla Barsy. Po kontuzji Dembele, dostali pozwolenie na awaryjny transfer Martina Braithwaite'a (co w niektórych kręgach internetu poza Hiszpanią wywołało kompletne oburzenie). Martin Braithwaite... w sumie już w debiucie wyglądał chyba lepiej, niż zazwyczaj Griezmann wygląda na "dziewiątce" (głosy na forach, że trener debil jak tylko wystawi Griezmanna na "dziewiątce" to będzie dobrze, trochę cichną z meczu na mecz. Kiedy ostatnio Griezmann wyglądał jak prawdziwa gwiazda przez jeden mecz? W meczu z Eibar w październiku? Pewnie parę przegapiłem). No i Real przegrał na terenie Levante i tak oto na plecach Braithwaite'a, Barcelona wraca na fotel lidera. Jaki byłby wynik zamiast 5-0, gdyby tylko nie Messi i ter Stegen? Jak zawsze, to wielka tajemnica hipotezy.
  16. ogqozo odpowiedział(a) na YETI odpowiedź w temacie w PS4
    No czekałem na takie transgresywne arcydzieło i po kilku minutach dostałem. Nareszcie, "Obywatel Kane" gier.
  17. ogqozo odpowiedział(a) na YETI odpowiedź w temacie w PS4
    Na razie wybijają się gry-kopie znanych gier, ale czekam, aż zaczną wypływać bardziej oryginalne produkcje, z narracją, indywidualnymi treściami, może pomysły wychodzące przez przypadek gdy ktoś użył sobie bliskich rzeczy bawiąc się w Dreams. Ciekaw jestem ile osób może zrobić coś nazywane na forum "indykiem" czy "symulatorem chodzenia" w tej grze, pewnie zajmie trochę czasu zanim się takowe przebiją, bo będzie tego sporo, a żadnej szybkiej metody sprawdzenia które dobre.
  18. ogqozo odpowiedział(a) na YETI odpowiedź w temacie w PS4
    Nikogo nie obchodzi przy ustalaniu ceny, ile co kosztuje. Cena jest taka, jaka się da. Tak samo jak ty wystawisz gierkę na Allegro i możesz myśleć "hej, nawet za 1 zł lepiej niż nic", tylko myślisz "jeśli ktoś chce dać 179,90 zł, to nie wystawię za 178,80 z miłości". (Przypomnijmy, że tak w ogóle większość gier konsolowych przynosi straty, a ich ceny ogólnie nie rosną mimo zdecydowanie rosnących kosztów produkcji, ale nikt za bardzo nie pyta czemu jednak wychodzą i czemu nie drożej). Gry pudełkowe dotyczą inne reguły handlu, niż cyfrowe. Po części właśnie dlatego, że sklep, że wysyłka, że tłoczenie. Gdy gra już jest na półkach - trzeba się jej pozbyć, bo inaczej cały ten wydatek jest na marne. W przypadku gier cyfrowych nie ma tego ciśnienia, dynamika i reaktywność jest bardzo inna. Inne ceny startowe, okresy i miejsca promocji itd. Wiele ludzi nadal kupuje gry, po prostu wchodząc do przykładowego Gamestopu i patrząc na półki, dlatego posiadanie dobrych kontaktów z przykładowym Gamestopem i dobrych miejsc na półkach jest istotne. Oczywiście sieci nie chcą, żeby gra była tańsza cyfrowo, niż u nich. Jest też brany pod uwagę zakładany harmonogram promocji w różnych sieciach itd.
  19. ogqozo odpowiedział(a) na Pelipe odpowiedź w temacie w Kącik Sportowy
    Ludzie sporo komentują, że zawodnicy City odejdą. Nie wiem, jakoś nie czuję tego exodusu. Powód, o którym mówimy - Man City ma za dużo kasy - to też powód, dla którego jego gracze mają bajeczne kontrakty, na które stać tylko kilka klubów na świecie. 25-letni gracz nie ma co cisnąć na jeden sezon gdzie indziej, a 30-latków nikt nie kupi. Szczegóły całej sytuacji trochę jeżą włosy na głowie, to inna sprawa. Trochę niesamowite, że cały świat piłki w sumie przymyka oko na to, co jest ujawniane przy tej okazji. Ludzie częściej krytykują sam fakt, że wredne Araby mają bogaty klub i wydają na niego kasę, niż to, ile wskazuje na normalnie kryminalną działalność w celu przykrycia tego jako coś zgodnego z zasadami UEFA. W każdym razie. Tottenham gra. Podoba mi się ten tydzień, w którym wyniki odzwierciedlają w końcu to, jak wygląda ich gra. Spurs po przyjściu Mourinho mieli bardzo dobre wyniki, ale na tle Chelsea wyglądają jak ekipa z innej ligi. Co nie jest dla mnie oczywiście w tym momencie krytyką Mourinho - przed jego przyjściem było jeszcze gorzej. Ale ten klub nigdy przez dłuższy okres meczu nie wygląda jak lepsza ekipa od swojego rywala. A dziś - nie jak równa. Ale to "ja nic nie widziałem" Mourinho po konferencji to klasyk za jaki fani go kochają mdr
  20. ogqozo odpowiedział(a) na Cris odpowiedź w temacie w Kącik Sportowy
    Zastanawiam się, czy ludzie nie przesadzają z tym Lipskiem. Wiadomo, że zespół potrafi niesamowicie się rzucić, ale też naraża to ich na zmęczenie i kontry. W drugiej połowie, to Spurs mieli więcej gry, wygrywali pojedynki, testowali bramkarza rywali. Pewnie wygląda to lepiej, i bardziej zapada w pamięć, od Mourinho-futbolu, ale po tych pierwszych 30 minutach dominacji, zostaje dalej ponad 150 minut dwumeczu. Regularność i umiejętność gry dwa razy w tygodniu zawsze była słabą stroną niemieckich drużyn, rewanże będą ciekawe w tym kontekście. Jak na razie nadal mam obawy o obie niemieckie ekipy. O Atletico nie ma nawet co gadać. Gdyby drużyna grająca normalny futbol robiła połowę tego, co oni, to wszyscy płaczą: "nurki", "kładą się", "uefa-nazwazespołu", "jakim cudem za tyle takich fauli nie było kartki", itd. Ale kiedy zespół grający antyfutbol to robi, to ludzie się cieszą, "trener płacze na sędziego bo nie może znieść porażki z Twardymi Mężczyznami". Rewanż za trzy tygodnie - to będzie większe starcie Dobra ze Złem jak w ostatnich Gwiezdnych Wojnach.
  21. ogqozo odpowiedział(a) na Cris odpowiedź w temacie w Kącik Sportowy
    Na pewno Lewandowski strasznie tą karierą Piątka się przejął mdr. Jeden powinien skończyć karierę jako trzeci pod względem liczby goli w historii Ligi Mistrzów, jedynie za Messim i Cristiano, a drugi najbardziej w swoim życiu europejskie puchary powąchał w eliminacjach Europa League kilka lat temu, kiedy Zagłębie Lubin odpadało z, eee, czymś z Danii, z 4 tysiącami widzów na stadionie. Haaland to "lekko" coś innego, typek w wieku nastoletnim już nawalił więcej, niż większość napastników walnie w swoim życiu. Sam Lewandowski w ostatnich dwóch sezonach zdobył tylko dwie bramki w fazie pucharowej LM, a Norwegowi zajęło to chwilę. Monstrum. Koleś przypomina mi nieco Giannisa, w tym że robi tak duże i tak dziwne susy, boisko jakby było mniejsze dla niego. Koleś zarąbiście łatwo wbiega za plecy obrońców. I tak jak w tej akcji widać, mógł mieć wczoraj więcej goli, gdyby Sancho nie chciał gwiazdorzyć, tylko szukać Haalanda. Jeśli oni pograją ze sobą chwilę dłużej i zaczną wykorzystywać lepiej swoje atuty, to strach się bać. Pomyślcie, jak dobry musi być Joshua King, że jest podstawową "dziewiątką" w reprezentacji Norwegii!
  22. ogqozo odpowiedział(a) na YETI odpowiedź w temacie w PS4
    Nasz analityk od "żółta meta nie pomoże tej grze" nadal w tym temacie analizuje, mocna psycha.
  23. ogqozo odpowiedział(a) na ASX odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Postanowiłem zrobić takie podsumowanko, więc mogę je i zamieścić tutaj. Ominęło mnie mnóstwo ciekawych gier - tak jak każdego tutaj, ale jakaś tam lista podsumowuje te 10 lat grania. Pierwsze zdziwienie, że to jednak było długie 10 lat - sprawdzając daty, aż się zdziwiłem, że na listę mogą trafić Mario Galaxy 2, pierwsze RDR, a prawie załapała się nawet pierwsza Bayonetta. To... faktycznie było dawno w świecie gier. Dlatego też listę ograniczyła nie tylko moja biblioteka, ale też pamięć. Pewnie niektóre gry mnie zachwyciły, ale zniknęły z pamięci, bo są mniej znane, nie mówiło się o nich cały czas, jak o tych poniżej. Takie gry często zapominam. Te tutaj - to jednak solidna kolekcja spośród tych najbardziej znanych i docenionych, która jakoś przedstawia moje gusta i zachwyty. Breath of the Wild Jak zawsze mnie bawi próba szukania jakiegoś konsensusu co do gustu w sztuce, to w tym jednym przypadku moje własne opinie zawsze jakoś kształtują się w ten arogancki sposób. To... po prostu jest dalece najlepsza gra, jaka powstała. O innych grach mam różne specyficzne przemyślenia, a o tej - ogólnie tyle. To po prostu najlepsza gra ever. Można by napisać osobną książkę o wszystkich powodach, dlaczego (niektórych rzadko poruszanych, np. jak niewiarygodnie piękna jest gra, jak urocze postaci, albo jak za(pipi)iste jest to że ściana przestała być w grach barierą, a zaczęła powierzchnią swobodnej eksploracji, i tak dalej ze 100 rzeczami). Od momentu, gdy miałem nieco więcej staminy, by móc zacząć eksplorować ten świat (ot, byle do Meksyku, przeżyć te 10 godzin mieszanych uczuć), właściwie przez każdą z następnych setek godzin nie mogłem nie mieć tego prostackiego zdania pojawiającego się w głowie: wow, ależ dalece to jest lepsze od wszystkiego innego. Z jednej strony gra tak kompletnie inna od Okaryny, a z drugiej – dołącza do niej jako jedyna inna pozycja w historii gier, której kompletnej perfekcji tak trudno jest mi zaprzeczyć. Robi bowiem to, co ogólnie gry w obecnym momencie próbują robić, ale też dużo, dużo lepiej. Po trzech latach, nadal wszystkie inne gry AAA przy Zeldzie wydają się brzydkie, drętwe, płaskie, apatyczne, nieskładne, dziecinne i nudne. Super Mario Galaxy 2 Wygląda na to, że Galaxy 2 przejdzie już na zawsze do historii jako kulminacja gier typu „cały czas akcja do przodu”, bo kolejne za bardzo nie powstają. Albo jest open world, albo online, albo liniowo, ale bez wymagającej czegokolwiek rozgrywki. Być może w epoce HD robienie ciekawej planszy po to, by gracz dosłownie raz przez nią przebiegł, się po prostu nie opłaca. Nawet w porównaniu do następnych, kapitalnych gier z serii Mario, Galaxy wyróżnia się niesamowitym nasączeniem atrakcji w czasie gry oraz wybitnym artystycznie show, z żywszymi kolorami i mniej teletubisiowym nastrojem. O tym, że Mario to synonim genialnego sterowania i zręcznościowych pomysłów, nie trzeba wspominać – ale Galaxy oprócz tego było… wręcz dramatyczne, a to w przypadku Nintendo rzadka gratka. A jakże są w tym dobrzy! Podnieta z tych plansz pozostaje niedościgniona, i teraz w 2020 roku zanosi się na to, że na kolejnej już generacji, mimo powstania maszyn 600 000 razy silniejszych od Wii, gracze dalej będą biegać między zombie po generalnie takich samych płaskich lasach i szopach, jak zawsze, różniących się od siebie głównie wyższą rozdzielczością. Nawet Mario na Switcha nie było ani trochę tak fantazyjne (branża ogólnie zdaje się odrzuciła pomysł, że gry wideo powinny mieć jakąkolwiek fantazję). Cała koncepcja Galaxy-platformowania jest jednym z najlepszych pomysłów w historii i nie mogę uwierzyć, że nie doczekała się praktycznie żadnej kontynuacji (do głowy przychodzą mi głównie pojedyncze plansze, albo wręcz pojedyncze platformy, w licznych niskobudżetowych indie platformówkach). Sterowanie ruchowe mi się podobało – dodawało wiele ciekawych zwrotów do określonych plansz, włącznie ze zdecydowanie najmniej irytującym pływaniem w historii gier 3D, i dokładało sporą cegiełkę do faktu, że żadna gra nie oferowała takiego bogactwa nowych gierkowych atrakcji, takiej różnorodności akcji. Jest po prostu masa pomysłów cieszących japę... Do dzisiaj nie mogę uwierzyć, jakie to jest dobre. Mario jest synonimem gier wideo i wystąpił w dziesiątkach wybitnych pozycji, a i tak dwie części Galaxy to zdecydowanie najlepsze gry z jego udziałem. Undertale W niemal każdej scenie Undertale (oraz Deltarune) czuję się jak dziecko, komfortowo tulone przez kogoś opowiadającego mi historie, których pomysłowości nie jestem w stanie ogarnąć. Trudno uwierzyć, że w jednej grze spotykają się tak genialne dialogi, postaci, czułość, wyczucie tempa, przesłanie, rozwalający komentarz wobec gier, humor, i wiele innych rzeczy… I to wszystko nawet zanim zaczniemy omawiać wpływ naszego postępowania na historię i absolutnie wstrząsające odkrycia i przemyślenia idące za tym. Fantastyczna muzyka, pomysłowe walki (które właściwie nigdy nie korzystają dwa razy z jednej zagrywki), poziom trudności przechodzący w zależności od tego co robimy od żadnego do „kruwaniemożliwe”… To jest kompletnie nienormalne, że jeden młodszy ode mnie nerd zrobił w piwnicy gierkę, która teraz dla dorosłego faceta jest tym, czym było Final Fantasy VI dla brzdąca. Jedno z arcydzieł historii gamingu. Xenoblade Chronicles Przed Breath of the Wild, to był jedyny dobry open-world w szalejącym już wtedy standardzie (drzewo rodowe gier "open world" które nie ssą jest właściwie jedną linią: FF XII-Xenoblade-Zelda). Xenoblade zrobiło wreszcie dobrze kilka rzeczy, które uważam w takich grach za najważniejsze. Po pierwsze, eksplorowany przez nas przez te setki godzin świat był ŁADNY. Pomysłowość twórców co do prokurowania pięknych widoczków pozostaje niezrównana – mimo wielkości świata, wydaje się on często stworzony z takim przemyśleniem i gustem estetycznym, jak najlepsze malowane tła bitmapowe. To nie były po prostu jakieś pola, jakieś góry, jakieś efekty pogodowe... Nadal unikalne. Po drugie, w Xenoblade przyjemnie jest chodzić po świecie. Japończycy litościwie zostawili na boku „realizm” „filmowych” gier: w tym open worldzie, postaci poruszają się SZYBKO, i nie napotykają cały czas na bariery spowalniające eksplorację, testujące nie wiadomo po co moją cierpliwość (ok, żeby wyglądało "realistycznie", super). W akcie wyjątkowego artystycznego meta-komentarza, samo Monolith postanowiło nam pokazać, o ile nudniejsza jest gra tego typu, gdy postaci ruszają się powoli, tworząc poźniej Xenoblade Żółwikles na Switcha. No i po trzecie – Xenoblade nie jest nudny. Elementy, które nie są interesujące, zostały zminimalizowane. Niewiele dialogów, żadnego jeżdżenia konno, mini-gierek karcianych, łowienia ryb, side-questów z powtarzaniem jakichś treningowych walk w dojo. Skupiono się na eksploracji własnymi nogami i na walce, która ma wystarczająco przyjemną głębię, by bawić ok. miliard razy dłużej niż we Wiedźminie, i przebiega żwawo. Niemal całą dekadę "lat dziesiątych" spędziłem krzycząc do ekranu: "Boże, czemu muszę znowu robić ten repetytywny element, czemu słabsi przeciwnicy, którzy i tak nie mają szans mnie skrzywdzić i już udowodniłem tyle razy że mogę ich pokonać, się na mnie pchają, zamiast uciekać jak w Xenoblade'zie". Po prostu... po prostu eksploruj. Pierwszy Xenoblade ma wszelkie zalety, jakie miały zawsze mieć open-worldy – ale do tego jest zabawą, a nie pracą. Fez Odkrycie nowego wymiaru w Fezie to jeden z momentów w historii grania, które rozdziawiły mi japę. Za wyjątkowym pomysłem idzie niewiarygodnie dopracowana gra, która cały czas zachwyca pomysłami na eksplorację i przesłanie, wynikającymi z kształtu tego świata. Z jednej strony jest to czysta gra, pozbawiona scenek i nudy, z nintendowskim poziomem sympatii do życia oraz gameplayowej czystej frajdy – z drugiej, to głęboka gra eksploracyjna, przy której można nabawić się szaleństwa, próbując zgłębić sekrety tetrominowskich monolitów, ukrytych zakamarków czy obcego języka. Grając w Feza, czuję się, jakbym oglądał kod genetyczny gamingu, rozłożony na podstawowe piksele i obracający dokoła to, co stanowi podstawę naszego hobby. Ori and the Blind Forest Nie najbardziej oryginalna gra, ale jedna z najlepszych. Ori złamało mi serce w jednej otwierającej grę scenie, a potem zadbało, żebym przez resztę gry już sam sobie gwarantował emocje, zwiedzając świat z rosnącą sprawnością, podjarany jego pięknem i żwawymi wyzwaniami akcji. Ori jest na tej liście głównie dzięki jednemu momentowi: podczas pierwszego „bossa”, myślałem, że oszaleję, a jednocześnie płakałem z zachwytu. To chyba najbardziej ekscytująca sekwencja akcji, w jaką grałem. Połączenie dość wysokiego poziomu trudności samej akcji oraz wolności od powtarzania nudnych sekwencji w imię „trudności” (nareszcie wymagająca gra, w której powtarzam tylko ten trudny moment, bez godzin loadingów po zgonie i wracania tą samą nudną ścieżką!) to duet idealny, niczym dżem i masło orzechowe - pozostaje mi żałować, że nadal tak rzadko używane. Kląłem, ale sekundę później już znowu uciekałem, tętno nie miało szansy opaść. Oczywiście, nie dawałoby to wiele, gdyby Ori nie było tak kapitalnie wykonane w każdym aspekcie. Czucie postaci jest przednie, wszystko wygląda i brzmi pięknie – jest bardzo niewiele gier, które mogę nadal włączyć w dowolnym momencie i nie będę chciał przestać po prostu biegać dokoła. Dark Souls II Kultowa już "trudność" gier From to akurat najmniej ciekawy aspekt tych gier (i wykonany niezbyt dobrze, zwłaszcza we wcześniejszych pozycjach). Grunt to zupełnie co innego – to stosunkowo niewielkie studio potrafiło zrobić gry, które wydają się ewidentnie mieć dużo większy budżet, niż cokolwiek innego na danych konsolach. Każde pomieszczenie po coś jest. Postaci je wypełniające, choć trupy, pełnią rolę w opowiadaniu historii miejsca. Są tam z jakiegoś powodu, a nie że sobie latają losowo, bo musisz mieć co siekać godzinami i tyle. Nic nie jest kopiowane z szablonu, każdy pokój jest tylko raz, różnorodność przeciwników oraz ich jakość jest niezrównana. To aż śmieszne, jak repetytywne i ubogie w modele są inne hiciory AAA w porównaniu. Historia dzięki temu jest po wielokroć ciekawsza, niż w innych dużych produkcjach (masz kontrolę nad postacią przez 99% czasu, żadnych scenek, partnera napie'rdalającego ci do ucha co robić i co czuć w danym momencie, żadnego "rozkręcania się" do nieinteraktywnej/samouczkowej ekspozycji przez 10 godzin, po prostu (pipi)a grasz i widzisz co się dzieje/działo – jednak da się zrobić grę, która... jest grą!). Zapytaj dowolne zachodnie studio o zrobienie czegoś takiego i powiedzą, że bez czterech tysięcy ludzi i 17 lat developingu to niemożliwe. From Software udało się oddać na wielką skalę uczucie, które mamy, oglądając pewne bardzo specyficzne obrazy czy szkice, odzwierciedlające wyjątkowy charakter autora. To tak niesamowite przedsięwzięcie, jakby wziąć obrazy Beksińskiego i zaadaptować je na mosty. Sterowanie Dark Souls (podczas walki – pomińmy milczeniem aspekt fizycznej eksploracji) zmieniło świat, stanowiąc niedościgły wzór – kolejny dowód na to, że podejście zachodnich developerów typu „najlepsza gra to taka, która najbardziej wygląda jak film” bardzo ogranicza frajdę dla gracza. Souls wygląda może dla kogoś z boku śmiesznie (obczajcie reakcje forumowiczów całego świata po zwiastunie pierwszej części), ale wiecznie fascynuje gracza połączeniem taktycznego myślenia, wyczucia tempa i zdecydowania ruchów, jakie wchodzą w grę podczas walki. W każdym chyba klasycznym RPG-u, nasz bohater, "normalny człowiek", stawał naprzeciw niejednego ogromnego giganta czy smoka, który ewidentnie wyglądał, jakby mógł zrobić z nas jajecznicę jednym palcem - jako pierwsi, From dali nam możliwość tak bardzo poczuć, że naprawdę stoimy u jego stóp. (Okej, właściwie to kręcimy fikołki wokół jego stóp). Zagrożenie jest tak realne, a oczekiwania wobec gracza tak ambitne... czasami zaczynałem po prostu sapać przed ekranem. W przypadku każdej części Soulsów, dochodziłem do momentu, w którym przez cały dzień nie myślałem o niczym innym, jak o grze. Pierwsze Dark Soulsy były przełomem dla serii, ale następne gry From mają znacznie mniej wad, są znacznie ładniejsze i znacznie bardziej dopracowane, będąc dopiero tak naprawdę… a (pipi), jeśli tu już jestem, powiem to… Residentem 4 tej dekady. Hotline Miami Jeśli jakąkolwiek scenę z gier pamiętam lepiej po latach, niż pierwszego bossa z Ori, to oczywiście pierwszego bossa z Hotline Miami. Gra od początku rzuca na kolana – wyglądem, muzyką, dosadnością wszystkiego, niesamowitą intensywnością, otrzeźwiającymi spacerami po trupach z powrotem do auta. Ale motocyklista wnosi to wszystko na nowy poziom. Typ udziela nowej lekcji na temat kruchości życia, rozwalając nieprzygotowanego do jego ruchów gracza w ciągu dosłownie sekundy od wkroczenia do pokoju. Żeby go ukończyć (wykończyć), wystarczy może tych sekund trzydzieści, ale w każdej z nich trzeba być absurdalnie jak na gierkę wideo bezlitosnym (być może żadna singlowa gra video nie wymagała tak robotycznego zdecydowania ruchów, nie dyktowała przez design plansz i tempo wyzwań tak wyrazistego rytmu działań gracza, który opisałbym jako... okrutny). „Nie wierzę… To nie może się kończyć w ten sposób...”, skomli czołgający się motocyklista, zanim rozwalam mu czachę kijem golfowym. Jestem przerażony samym sobą, ale gra nie pyta mnie o zdanie. Klik, bach. Muzyka nie zmienia swojego transowego rytmu, słyszę tylko suchy odgłos kija, rozplask ludzkiego ciała, a potem ciszę. Cały dom pokryty jest zwłokami i juchą, ale wszechświat nie wystawił poza tym żadnego komentarza na temat zakończenia tylu ludzkich żyć. W ten właśnie sposób to się kończy. Trend do robienia gier w stylu "to tylko brutalna sieka mająca podniecić niewyżytych, ale czekaj, tak naprawdę to my robimy m e t a k o m e n t a r z na temat tego, jak to ludzie lubią brutalne sieki mające podniecić niewyżytych!" był w tej dekadzie naprawdę niesamowicie męczący (byłbym bogaty, gdybym miał złotówkę za każdą grę, której przekaz brzmi mniej więcej tak: "okej, cała gra polega na tym że zabijasz, ale co jeśli nagle powiem, że tak ogólnie... zabijanie... jest... złe??? Że jesteśmy tak naprawdę...... krytyczni wobec wojny i przemocy???? Ha???"), ale w tym jednym przypadku faktycznie zadziałał tak jak miał, dzięki ironii jakości i związanymi z tym, że Hotline Miami pozostaje bardzo wyraźnie tylko gierką video nieodbiegającą znacząco od Tetrisa, a nie udaje jakiejś "opowieści" o "ludziach". Hearthstone Zdecydowanie najbardziej żenujący dla mnie wybór na liście, ale jeśli zgodzimy się, że Hearthstone jest grą video, to musi na niej być. Tak, grałem w niego tylko dlatego, że mogłem jednocześnie robić coś innego podczas tury przeciwnika… Często dosłownie było to granie w inną gierkę. Co z tego? Nadal faktem jest, że gra była przez długi czas elementem mojego życia praktycznie na co dzień. Z cyklu „darmowe gierki na komórki”, żadna nie zbliżyła się nawet na kilometr do Hearthstone’a pod względem połączenia wysokiej jakości produkcji oraz czytelności i grywalności na małym dotykowym ekranie. Albo na pececie podczas alt-tabowania z pracą. To także zdecydowanie najciekawsza gra spośród tych wszystkich wielkich hitów, w które gra 50 milionów wściekłych dzieci, oraz streamerów zachowujących się jak wściekłe dzieci. Hollow Knight Nie bez powodu słowo na „m” było jednym z najgorętszych hasełek nadużywanych wobec dosłownie wszystkiego, co się da, w trakcie tej dekady – boom zaczął się niedługo po wydanym w lecie 2009 Shadow Complex, i dał nam przez następne lata wiele wspaniałych pozycji. W przypadku Hollow Knight, znaleźć można wiele elementów wspólnych z innymi grami na tej liście. Ale jest to brawurowy pokaz, jak możliwie najlepiej na świecie można wykonać wszystkie elementy metroidvanii. Hollow Knight wygrywa z powalającą wrażliwością wszystkie etapy poznawania tego świata: od intymnego początku, po uczucie przerażenia głębią i niekończącą się nigdy, zdaje się, liczbą ciemnych komnat i robaczków chcących nas zabić na nowe sposoby, aż po nadchodzące po długim czasie uczucie prawdziwego wymiatania i posiadania wszystkiego pod kontrolą, kiedy podróż przebiega gładko, a celem staje się „czyszczenie” mapy w celu osiągnięcia 100% (oraz pokonywanie kolejnych dodatkowych bossów, którzy nadal potrafią zaskoczyć, zaorać i zachwycić, zapraszając do szalonego tańca). Artystycznie to jedna z najbardziej imponujących gier, jakie powstały: zachwyca kreską praktycznie każde źdźbło trawy, a wygląd i ruchy postaci to niesamowite połączenie klasy, humoru i mroku. W skrócie mówiąc, to zarówno jeden z bardziej unikalnych, jak i najpiękniejszych interaktywnych światów – jedna z najlepiej skonstruowanych gier, która jednocześnie mogłaby być jednym z najpiękniejszych filmów animowanych. Można odnieść wrażenie, że twórcy zostali pobłogosławieni i z ich ręki nie mogło wyjść po prostu nic słabego, ani jeden element. Na analogicznej liście lat 90. i lat "zerowych" miałem oczywiście odpowiednie Metroidy, ale jest mocna podstawa powiedzieć, że najlepszy Metroid, jaki powstał, już nie ma tego słowa w tytule. Kentucky Route Zero Gra, która zdaje się zaprzeczać definicjom tej dziedziny sztuki – scena po scenie wywracająca do góry nogami to, jak wyobrażałem sobie znaczenie kontroli gracza w opowiadaniu historii. Doprawdy... wszystko może się tu zdarzyć. Bynajmniej nie chodzi o to, żeby coś działo się „randomowo”, a dokładnie przeciwnie – to jedna z najbardziej literacko przemyślanych, skupionych w przesłaniu i wyciskających maksimum frajdy z każdej sekundy gierek, jakie widziałem. Niemniej, Route odkrywa jako pierwsza gra tak mocno, że we śnie sens może mieć sporo naprawdę fascynujących rzeczy. Trudno byłoby je streścić niczym FABUŁĘ Marvela, ale one nie tylko następują po sobie: rezonują ze sobą, plotą się i nachodzą, nabierając nowych znaczeń z każdym odcinkiem. Być może jedna najważniejsza rzecz dotycząca geniuszu Route jest taka: można by powiedzieć, że w tej „gierce” nasza interakcja nie ma na nic wpływu, bo raczej nie zmienia specjalnie FABUŁY w jakoś wyraźnie zaznaczony sposób, często interakcja ze strony gracza jest w ogóle niemożliwa. Ale to byłoby kompletne zapomnienie sensu tej gry, i przyjemności ze sztuki ogółem: to, co wybieramy (a w sumie też te kwestie, których nie wybieramy!) ma wpływ na jedyne, co jest ważne, czyli naszą przyjemność z poznawania tej absolutnie wybitnie napisanej i wykonanej gierki. Wszystko jest opowieścią - i to, co widzimy, i to, jak to dostajemy. Nie możemy może zmienić przyszłości, ale możemy znacząco zmienić przeszłość i teraźniejszość, wcielając się niemalże w rolę pisarza opowiadającego tę historię. W kontekście trendu "gier narracyjnych" tej dekady, to szalenie uderzający kontrast wobec np. gierek Telltale i ich rozumienia "wyborów", albo też klasycznych "klikanek", gdzie z kolei nie mamy za bardzo żadnej interakcji. Przeżywamy to jak odjechany, niesamowicie multimedialny sen, który jednocześnie jest tak naprawdę ciekawszym i bardziej realnym komentarzem na temat współczesnej Ameryki, niż jakakolwiek inna gra. Umieszczam tę grę jako jedenastą, dodatkową, ostatnią - bo myślę, że może ona być bardziej znacząca nie tyle dla minionej dekady (na tle której stoi nadal jako dość samotny byt), co tej nadchodzącej. Już takie Disco Elysium służy jako przykład, że wykorzystanie faktycznie dobrej, bardziej psychologicznej prozy jako narracyjnej osi gry ma w sobie niesamowity potencjał na wiele gier, które nie tylko będą kapitalne, ale jeszcze nas zaskoczą. Route Zero zainspiruje masę twórców, ale to jak z Zeldą - chwila jeszcze zejdzie, zanim ktoś będzie w stanie osiągnąć zbliżony poziom. Inne gry, które przyszły mi na myśl: Pokemon Sun/Moon/Black/White, Slay the Spire, Night in the Woods, Butterfly Soup, Cuphead, Bayonetta 2, Stanley Parable, Gone Home, The Witness, The Talos Prin(nene)le, Gorogoa, Fire Emblem: Three Houses, Gris, FTL, Hellblade, Persona 5, Spelunky.
  24. ogqozo odpowiedział(a) na pawelgr5 odpowiedź w temacie w Switch
    Fire Emblem i Mario Maker pierwszy raz za 166,50 zł. Obu gierek nie trzeba przedstawiać. Sporo grania. Także wiele innych hitów na przecenie 33%, ale już niepierwszy raz. Agent A - teraz za 12 zł. Naprawdę niska cena za sympatyczną gierkę, o której pisałem więcej przy poprzedniej przecenie. Forgotton Anne - nadal wspominam tę grę z rozrzewnieniem. Dla fanów anime klasyki to powinna być gierka znacznie bardziej wartościowa, niż sugerują recenzje. Jak dla mnie, piękna historia. Teraz tylko 34 zł. Moonlighter - muszę przyznać, że wciągnąłem się w tę gierkę na jakiś czas, i za obecną cenę 36 zł raczej tym bardziej polecę, chociaż nic wielkiego się w niej nie dzieje. Także Children of Morta na przecenie 33%, ale nie grałem w to jeszcze. Niektórzy na forumie się jarają. Swords & Soldiers II - za 30 zł na Switchu, to nowa najlepsza okazja, by zapoznać się z tą serią nieco zamordowaną przez tragedię bycia wydanym na Wii U. RTS w wygładzonej, mini formie.
  25. ogqozo odpowiedział(a) na Daffy odpowiedź w temacie w Switch
    Każdy problem Switcha dotyka dwóch osób w tym kraju, ale w porównaniu do większości opisywanych z histerycznym oburzeniem w tym dziale, ten może być niemal bezpodstawnie kosztowny i bolesny i losowo nieunikniony. Dla mnie zepsucie Switcha oznaczało skasowanie całego Pokedexu, rozwoju pokemonów itd., dziesiątki godzin budowania unikalnego składu zniknęło, no lekko chamskie uczucie delikatnie mówiąc. Switch sam w sobie jest wart, dajmy na to, 300 euro, ale ile jest warte, powiedzmy, 100 godzin życia? Trochę więcej. W Animal Crossing kolekcja też ma pewną wartość społeczną. Ludzie porównują np. swoje mieszkania, i jedni pracują latami na coś, a tutaj odwiedzają czyjąś wyspę online i widzą że inni by mieli wszystko odwalone w kosmos, bo powyciskali jakieś manipulacje... W Pokemonach i tak ludzie wyciągają jakieś chore rzeczy. Można teraz np. przez losową wymianę otrzymać shackowanego pokemona, który w ogóle nie istnieje w oryginalnej grze. I ten shackowany pokemon niektórym ludziom zawiesza ich grę czy też banuje ich w online za oszustwo (któremu nie mogli zapobiec i nawet o nim nie wiedzieli). W której to grze oni sami nic nie majstrowali. Sęk odnośnie tej dyskusji jest taki - to ludzie sami handlują np. shiny pokemonami z 6IV. W przypadku Pokemonów nie są to wielkie kwoty, bo hodowla i hackowanie pozwalają na stosunkowo masową produkcję choćby i shiny 6IV Ditto, więc jeśli nawet ktoś to kupuje, to za kilka dolarów - ot, mikrotransakcja. Ale to prędzej ludzie sami sobie je robią. Nintendo od graczy konsolowych głównie jednak nadal wymaga klasycznie po prostu włożonego czasu, żeby powiększać swoją unikalną kolekcję. Jedni na coś "pracują" setki godzin, zgodnie z arkanami zasad czegoś tam w Pokemonach czy AC, a inni chcą to sobie zrobić przez maszynkę automatycznie. No nie, jak na ten moment nie jest taka kwestia, że Nintendo chce ograniczać "cheatowanie" w grze bo samo sprzedaje jakieś skiny po kilka euro. Na razie nie ma za bardzo na to przykładów. Firma zaczęła, lata po wszystkich innych, przekonywać się do DLC, ale do mikrotransakcji jak na razie nie. W grach, w których można spędzić setki godzin starając się o coś - kolekcję w AC, idealnego pokemona - ma to ogromne znaczenie. Rozwiązanie mogliby zrobić inne, dość nierzadkie przecież (Nintendo samo to wie ze swoich gierek na telefony) - żeby granie w te gry było tylko online, albo przynajmniej żeby online i offline były bardziej oddzielne. Ale to nie jest realne na Switchu, konsoli przenośnej bez karty SIM, co samo w sobie mnie bardzo cieszy.