-
Postów
23 309 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
No tak to się kręci, że ludzi obchodzi ciekawy sport lol. Ja pierdolę świat upada. Jaki wy w ogóle macie argument? Że jak ktoś jest pierwszy na świecie w kontekście danej rzeczy w czymkolwiek, czy to będzie bieganie po prostej linii przez 10 sekund, wyginanie się czy coś tam, to macie wysokie IQ jeśli was to ciekawi lol? A jak ktoś nie jest pierwszy na świecie w danej dziedzinie to automatycznie tylko debili to interesuje? Co to w ogóle za logika? Ale też nie o to chodzi, bo was te sporty obchodzą tylko na Igrzyskach raz na 4 lata przez tę chwilkę, tak ogólnie to macie je gdzieś, tak jak gdyby te sporty ktoś wyjął z igrzysk to też nawet byście nie zauważyli. Czyli ogólnie wasza elitarność polega na tym, że interesujecie się tym co organizatorzy igrzysk wam wybrali i dosłownie nie macie żadnej własnej opinii poza tym kompletnie. "Osiągnięcie" jest tak śmiesznym pomysłem, że nie wierzę, że dorośli ludzie to piszą. Wiele osób jest w CZYMŚ najlepszych na świecie. Ja też, jakby odpowiednio zawęzić, jestem w CZYMŚ najlepszy na świecie, bo po prostu nikt inny akurat tego nie robi. No i co z tego? Jest to "większe osiągnięcie" niż Cristiano Ronaldo, który jest tylko drugi na świecie w jakiejś sztucznie odgrodzonej kategorii? Ja pierdolę ale trzeba być pospólskim żeby tego nie rozumieć.
- 1 482 odpowiedzi
-
- 7
-
- olimpiada
- olympic games
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
No zrobiłem to metodą z dzieciństwa na chama na faktyczne pokemony, czyli używanie tylko jednego pokemona i chamska siła wyższych statsów hehe. Po przekroczeniu tego etapu gdy dostajemy więcej doświadczenia, już nie ma takiego braku balansu, przeciwnie, mamy wyższy level od przeciwnika i jest luzik. Abra idealnie się sprawdziła, wysoka szybkość i atak, i ma confusion od początku, co zupełnie wystarcza na ten poziom. Ponadto gra z paru przedmiotów, jakie daje, szybko daje przedmiot do ewolucji w Alakazama, i wtedy już w ogóle rozwalasz ich. Mankey jako typowy szybki do znalezienia walczący Niestety, wtedy gra okazuje się nie być jakimś bardzo rozbudowanym rogalikiem, co może nie dziwi, jako że to fanowska gra przeglądarkowa hehe. Często cały poziom klepiesz 10 razy jakieś oczywiste walki, i nie dostajesz żadnych ciekawych nagród. Możesz już mieć 70 poziom, a nadal nagrody po walce to potion na 20 HP, trochę kasy, i może przedmiot podbijający częstotliwość podwójnych walk. Nic ekscytującego. Jeśli TM, to zazwyczaj bezużyteczny. Często wypada przedmiot do przypomnienia zapomnianego ataku, ale w tego typu grze, jak często ktoś zechce go użyć? Niewiele możliwości buildów w sensie rogalika, zmarnowany potencjał w tym sensie jak na razie. Ot budujesz ekipę jak w pokemonach, a po ok. 30 levelu gdy już rzadko dostajesz zmieniający wiele atak, niespecjalnie już jest czego wyglądać w sensie rozwoju. Również pokemony nie są zbytnio ekscytujące często. Raz na sto pojawi mi się jakiś Tauros czy coś (nie chciał się złapać). Ale na ostatnie 50 walk, chyba serio miałem 50 słabych pokemonów, żadnego którego bym specjalnie chciał złapać. Nie ma jakichś rzadkich wyjątkowych zdarzeń, pasjonujących wyborów, itd. Nadal faktycznie formuła jest niesamowicie wciągająca, system pokemonów + rogalik to jest ogromny potencjał.
-
Tak jak było do przewidzenia. Wyrównany mecz szczerze mówiąc, nie żeby Man City się nastawiało na intensywne granie przez jeszcze kilka tygodni przy tym, na jakim etapie jest większość ich graczy. Cieszy że Haaland jak to Haaland. Serio nawet poczas Euro widziałem go komentarze go chwalące lol (że co prawda nie gra ALE GDYBY grał to na pewno lepiej niż Cristiano itd., co udowadnia jak genialny i idealny jest Haaland).
-
Ciekaw jestem, jak będzie ewoluować opinia fanów o ten Hagu, bo na razie nadal ma ten niewiarygodny dla mnie glow, który złapał po finale pucharku. Nie mówię, że trzeba hejtować trenerów... ale każdego innego się hejtuje, tylko on jakoś jest nagle traktowany w necie jakby wygrał Ligę Mistrzów. No, nie tyle wygrał - ludzie ciągle nagle skupiają się na tym, że ten Hag MA CIĘŻKO. Nawet z Sancho widzę teraz komentarze: ależ ten Hag mądrze zrobił, że nie eskalował, że nie próbował na siłę się rządzić, ale pozwolił sprawie przejść łagodnie, bla bla. Kurde, od kiedy fani klubów piłkarskich są fanami łagodnego podejścia od trenera. Zawsze wszyscy są je'bani za to, że piłkarze im wchodzą na głowę, nie mają autorytetu, tu trzeba je'bnąć, twardą pięścią się postawić itd. Sancho miał przeprosić, nie przeprosił, ten Hag powiedział skulony że no trudno zapomnijmy o przeszłości, bo ewidentnie nikt nie chciał go kupić - widzę masę komentów takich, że biedny trener, jak może osiągnąć sukces w takich niesprzyjających trudnościach. No fajnie, tylko że nigdy nie widziałem żeby tak mówiono o innych trenerach lol. Koleś cisnął na Antony'ego, wydał masę kasy na niego, 5 lat wysokiego kontraktu, Antony od dwóch lat non stop gra i non stop gra słabo - biedny ten Hag że ma słabych piłkarzy, wszyscy tylko indywidualnie gnoją Antony'ego jak śmie słabo grać. I tak dalej. Jeśli dzisiaj Man United znowu wygra meczyk o pucharek z Man City, ten Hag chyba dostanie tytuł szlachecki w takim razie. Evans i Maguire w środku - ale podobno de Ligt jednak przyjdzie na dniach Lisandro na lewej - Shaw i Malacia nadal kontuzjowani, Wan-Bissaka chyba odejdzie (jeśli przyjdzie Mazaraoui, a podobno też na dniach), myślałem że jakiś nastolatek z akademii zagra na lewej Casemiro i Mount w pomocy - ależ słaby był poprzedni sezon w ich wykonaniu, biorąc pod uwagę ich pensje Bruno zapewne na szpicy, no ciekawe, on nie jest jakoś zły na szpicy, ale... jak wyżej Rashford, kurde, ależ ten koleś był denny w zeszłym sezonie, kolejny zawodnik który gra za przeszłość jak na moje oko, bo nic w jego formie nie pasowało do zarobków i wiary ten Haga i klubu w to jaką ma rolę
-
Ja nie wiem, jak do takiego momentu dożyć w ogóle. Levele przeciwników po prostu rosną szybciej, niż moje, na początku są niższe, potem takie same, gdzieś tak po 10. levelu zaczynają odskakiwać i tyle. Wcześniej nie ma problemów, ale nagle jest taki skok że w 1-2 walki przeciwnik jest dużo mocniejszy relatywnie do mnie, nie do końca to rozumiem. Przed chwilą włączyłem kolejny run i miałem Abrę, pokemona szybkiego i z wysokim atakiem, więc wszystkich rozwalałem bez problemów. Aż w następnej walce przeciwnik miał wyższy poziom (bodaj 14) i jeden dziki pokemon zmasakrował całą ekipę od razu, bo po prostu atakował pierwszy i każdego mojego pokemona zabijał jednym headbuttem. Nie wiem no, nie czuję że cokolwiek mogłem zrobić inaczej, nie wiem czego tu nie czaję. Możliwości wzmocnienia ekipy są dość ograniczone. Czasami się trafi mocny TM, ale to tylko cokolwiek daje gdy masz przeciwnik nie jest szybszy i nie robi ci OHKO. Czasami są możliwości dodania statsów, ale dość rzadkie i niewielkie. Po prostu w jednej walce nagle siła przeciwnika mocno skacze i zabija ci pokemony i nie ma specjalnie powrotu z tego. A ty tu o jakichś shiny Rayaquazach, ewidentnie czegoś nie rozumiem w tym early game.
-
Z Kanady dokąd? W Europie można kupić za 75 euro, niektóre sklepy mają wysyłkę za darmo, Square-Enix ma 10 euro.
-
To najlepszy dowód, że nie ma lepszej gry niż Pokemony, niż to, ile i jak dobrych gier fanowskich ciągle powstaje. Trochę dziwne, że Nintendo tego nie zamyka bo to akurat przykład mocnego kopiowania, ale fajnie, którego gatunku nie warto połączyć z rogalikiem. Włączyłem i na razie jest bardzo ciężko. Wzrost poziomu przeciwników po prostu wydaje się szybszy niż mój. Praktycznie z walki na walkę mam wrażenie, że mi uciekają. Na początku gry możliwości jest nadal niewiele, a przeciwnicy z wysoką szybkością i atakiem nie dają wielkiej szansy na złapanie ich jakąś taktyką lol. Po prostu mnie walą w ryj i zabijają. Nie wiem, czego mi brakuje. Włączyłem kilka razy, pomysł bardzo wciągający, ale za każdym razem zginąłem w praktycznie tym samym momencie, gdy przeciwnicy są na ok. 12. levelu.
-
Zaskoczyło mnie, że w jakiś dziwny sposób, faktycznie jest tu od razu jakiś feel z Shinsekai, nawet jeśli gra niby wygląda zupełnie inaczej. Jednak takie ogólne japońskie detale faktycznie ciągną nić przez Okami i Shinsekai i widać że ktoś tam w designie małych elementów tego chciał. Sama gra - na razie rozczarowanie, bo po prostu jakoś mało wkręcająca jest rozgrywka. Akcja bezpośrednia jest na razie po prostu nieciekawa, ot klikasz przycisk ataku i czekasz aż w końcu przeciwnicy zdechną, niczego nie czuć, kompletnie tylko czekałem aż to minie, zdecydowanie relacja tego ile jest HP do wyrżnięcia a jaka jest różnorodność jest mocno za wysoka. Wydaje mi się, że warstwa ustawiania wszystkiego, dbania o bazę itd. ma większy potencjał na coś ciekawego, ale jest rozwiązana dość koślawie pod względem sterowania i rozłożenia wydarzeń i naszych akcji w czasie. Taki gatunek imo zawsze ciężko zrobić na padzie i tutaj też jakoś mam wątpliwości. Scenki i cała opowieść bardzo mało ciekawe, może jak ktoś zna Japonię to jakoś bardziej to czai. Do np. niesamowitej przyjemności każdego elementu rodem z Sakuna: Rice and Ruin daleko. A tamtą grę robiło dwóch kolesi. Niemniej i warstwa sima (z kapitalnym hodowaniem ryżu) i walki były zaskakująco fajne. Z Sakuny ostatnio nawet zrobiono anime, ale ciekawe kiedy nowa gra tych dwóch kolesi, o ile nadal działają.
-
Marne szanse, z wielu powodów. Chrono Trigger po pierwsze nie jest aż tak kochany przez samo Square-Enix. Co prawda Kitase i Nomura nad nim pracowali, ale w Japonii na masową skalę nigdy Chrono Trigger nie był aż tak kochany, jak Fajnal, Dragon Quest. Swoją drogą to szkoda że Another Eden nigdy nie wyszedł na konsole. Fajny nawet grindowacz na komórki, który już chyba pozostanie ostatnią grą Kato i to z muzyką Mitsuno. Ale tak jak np. Sakaguchi i wielu innych z tamtych czasów, tak i Kato po czasach SNES-a też bardziej chyba interesował się powtarzaniem standardów RPG w nieskończoność zamiast pójściem do przodu. Ale Another Eden to fajna giereczka dla fanów takich rzeczy, no ale w Japonii rządzą komórki i niejeden z dawnych twórców kultowych gier Square-Enix skończył wydając gierki tylko na komórki. Nawet jak były wywiady z twórcami FF XVI, to uderzyło mnie, jak wielu z nich jest fanami tradycyjnego fantasy, standardowych klimatów i ogólnie takiego najbardziej standardowego rozumienia RPG rodem z lat 80. To, co dla mnie w fajnalach jest najlepsze, dla wielu z nich wydaje się być jakby produktem ubocznym, bo oni by chcieli robić Baldury lol. Również wśród graczy, wiele osób nie bierze Chrono Triggera tak poważnie, jak FF7, z jakiegoś powodu. (Może to kwestia grafiki które nie jest mhroczna itd.). Sam Sakaguchi itp. spytany ostatnio o Chrono Triggera 2 powiedział, że on tego nie zrobi, ale przecież jest Sea of Stars. No, Sea of Stars jest fajne, ale to nie jest TAKIE wydarzenie w życiu, ograć Sea of Stars... No ale jest nadzieja, skoro Kitase i Nomura mają inne podejście. Kitase niedawno wypowiadał się o remake'u Chrono Triggera w wywiadzie. Sam stwierdził, że widzi właśnie trzy metody wydania gry: port, odświeżonko/remaster, oraz balabonga taka jak FF7 Remake. My Perfect Console with Simon Parkin: Yoshinori Kitase, director & producer (Final Fantasy series, Chrono Trigger). on Apple Podcasts Tak więc myśl jest w ich głowach i jeśli by im z badań wyszło, że to ma szanse się zwrócić finansowo (oceniam to na jakieś 0%), to jest to teoretycznie możliwe.
-
Remake pikselowaty 2D byłby ciekawostką, nie byłby jak dla mnie faktycznym remake'iem Chrono Triggera, bo w dzisiejszych czasach pikselowate 2D kompletnie nie osiągnie żadnego efektu, który osiągał oryginalny Chrono Trigger. Przykładowa walka z Magusem to była najefektowniejsza, najbardziej dynamicznie i dramatycznie przedstawiająca sprawę rzecz, jaką w danym momencie w grze video dało się zrobić. Odpowiednikiem tego pod względem ogólnego zamierzenia i ogólnego efektu jest walka z Sephirothem w FF7 Remake, a nie retro jRPG-i i dwie klatki animacji jak sprite robi ciach ciach mieczykiem. Jakkolwiek może komuś się fajnie gra w Octopathy i inne Hundred Heroesy, to nie wierzę, że ktokolwiek sra z wrażenia na cokolwiek w tych grach. Po pierwsze to one z definicji i z założenia niczym nie zaskakują, co już jest ogromnie wbrew duchowi Chrono Triggera. Takiego remakeu' to nie ma po co robić, bo kto by serio w ogóle to kupił? Jak ktoś chce pikselowego reto Chrono Triggera, to może pograć w Chrono Triggera - jako się rzekło, ta gra się akurat zbyt mocno nie zestarzała pod względem QOL i ma porty na wszystkie platformy. Można zrobić odświeżonko, ale nie byłoby to żadne znaczące wydarzenie dla nikogo. Kurde ale by się pograło znowu w FF7 Rebirth, po pół roku serio nie wierzę nadal że to wszystko co tam jest jest w jednej grze lol. To by musiała być taka produkcja by oddać to czym był Chrono Trigger w 1995. Ten kawałek jest wyjebany, ładnie oddaje to uczucie słuchania tego, kurde jak momentami słychać ten sitar jakby był prawdziwy, ta gra zajmowała jakieś 3 megabajty.
-
Grindu nie ma na pewno. Wręcz przeciwnie. W sumie podobnie jak Cross, Chrono Trigger wygląda dziś najstarzej w tym sensie, że nie jest zaawansowanym RPG-iem. Właściwie tylko idziemy i wykonujemy dość oczywiste walki. Dzisiaj gry mają nasrane liczb do powiększania i rzeczy do zbierania, a Chrono Trigger to po prostu narracyjny show na swoje czasy. Rozgrywka jak na dzisiejsze czasy to nic specjalnego, a i show inaczej się odbiera dziś niż 30 lat temu, gdy człowiek miał nawyk używania wyobraźni. Przykładowo walki, no wtedy i tak były ciekawe, bo muzyka, grafika i animacje były aż tak zarąbiste. Natomiast ciężko nie jest. Przeciwnicy są na ekranie w określonych miejscach i czasami się nie da, ale dość często można walki uniknąć. Nie ma też specjalnie po co z nimi walczyć, co może być aż rozczarowujące. Aby mieć silną ekipę, głównie trzeba znaleźć odpowiedni ekwipunek i trochę przedmiotów leczących i masz spokój, a jak na dzisiejsze czasy ten ekwipunek zdobywamy w dość oczywisty sposób. No i trzeba trochę wiedzieć, co robić, nie jest to nic wielkiego, ale w porównaniu do wielu innych kultowych jRPG-ów trzeba jednak jako tako mieć pomysł na walkę żeby pokonać bossów. Jak na efektownego jRPG-a akcji, na tamte czasy gra wyróżniała się możliwością/koniecznością jakiegoś tam myślenia o składzie, współpracy trzech postaci, są też ważne techniki łączone. Gra była na tamte czasy ogromnym krokiem jeśli chodzi o połączenie RPG-owania ze znaczeniem wyrazistych postaci. Oczywiście była już taka ewolucja serii Final Fantasy na SNES-ie, ale w CT postaci były bardziej wyraziste i wyjątkowe, były większe i bardziej szczegółowe i żywe na ekranie niż w jakiejkolwiek innej grze, w pewien sposób to było jak filmowa gra na ile się dało (pierwsze gry 3D nie dawały tego efektu z racji na niższą jakość i wielką umowność tego co widzimy). Po FF7 Rebirth uważam, że JEST możliwe zrobić dobry remake Chrono Triggera. Nie ma aż tak wiele postaci i miejsc, jeśli Square-Enix był w stanie zrobić coś tak wyjebanego jak Rebirth, to byłoby możliwe zrobić remake Chrono Triggera. Te lokacje i sceny byłyby absolutnie niesamowite w tym wykonaniu (trzeba by oczywiście zrezygnować z kreski Toriyamy, co już jest wątpliwe). Oczywiście straciliby na tym miliardy. Ale technicznie to sobie wyobrażam, po raz pierwszy. Kurde, jakby ludzie którzy zrobili koloseum w FF7 Remake zrobili scenę w sądzie. Wykonane na tym poziomie sceny jak walka z Magusem, pewne spotkania na skraju przylądka, masamune, odkrycia Robo, los jaszczurów, zrobienie w tej grafice Zeal, i tak dalej, i tak dalej... TA MUZA zrobiona jak w remake'ach FF7, jprdl. Ta gra to same legendarne momenty, i gdyby je zrobić jak Rebirth, do tego dodać równie genialny system walki i ogólnego RPG-owania, byłaby dalece najlepsza gra wszech czasów. Ta gra ma tak wiele najlepszych momentów w historii gier, że to nie fair. Samo Zeal mogłoby być kultową grą. Kiedy pojawił się YouTube, zauważyłem z komentarzy, na ilu ludzi te motywy z Zeal, idealnie zgrane motywy historii i TE motywy muzyczne, po prostu... po prostu tak działają, że nie potrafią tego opisać. Dotykają ich istnienia, jakby kojąco i niepokojąco zarazem. Piękna sprawa. Chrono Trigger to na zawsze wyjątkowa gra w historii, co nie zmienia faktu, że dzisiaj jak ktoś włączy, to nie poczuje tego samego, bo mamy nawyk przelatywać wszystko na szybciocha. Komentarze w takich wideo jak to, to jest community samotników samo w sobie.
-
Mbappe akurat był wiele wart przynajmniej, natomiast PSG regularnie daje ogromne kontrakty komu popadnie. Zaledwie rok temu ogromne deale dostali Dembele, Szkriniar, Randal Kolo Muani, Lucas Hernandez czy Asensio, ogromne przedłużenie na 5 lat dostał Marquinhos itd. Kilku z nich już teraz klub chętnie by się pozbył, bo ewidentnie nie zbliżają się do dobrego zwrotu z tych opłat, ale oni tak zawsze. Aczkolwiek to było wielkie "przebudowanie składu pod Luisa Enrique" a teraz przez parę lat będzie stosunkowo luźniej z szastaniem w Paryżu. Jakkolwiek by się ludzie srali na ilość w Chelsea, to ci piłkarze według donosów zarabiają wielokrotnie mniej, niż podstawowi zawodnicy PSG, więc Chelsea sprowadzając czterech to tak jak PSG jednego hehe. Dzisiejszy raport o Osimhenie z włoskiej gazety przedstawia dość smutną sytuację. Zawodnik na aucie, trenuje indywidualnie poza składem, natomiast nie widać żadnego chętnego na taki wielki transfer. Napoli jak wiemy ledwo co się siłowało nawet o Zielińskiego, któremu kończył się kontrakt. Ostatecznie Zieliński potem grał, choć do LM nie był zgłoszony. Ale wiadomo, że Napoli gra ostro z zawodnikami, których uważa za wartościowych. Na razie nawet Arabom nie chce się bawić z Laurentiisem.
-
Ogłoszenie, kto z tych ponad 40 graczy zostanie zgłoszony do pucharów na te 25 miejsc, to będzie najbardziej emocjonujący moment sezonu w Anglii lol. A propos luksusowego kupowania. Tottenham uwziął się, by przyszed Dominic Solanke. Wiele hejtu zbiera ten transfer w internecie. Ale osobiście myślę, że jakoś strasznie tragedii nie ma. Ot, jest Anglikiem. Gra w angielskim klubie. Ale też Solanke jest daleeece najlepszym piłkarzem tego klubu. Na pewno jakby za mniejszą opłatę Tottenham kupił kogoś z Francji, to fani by się bardziej jarali (całe lato wszyscy spodziewali się Jonathana Davida z Lille, ale widocznie coś im nie idzie, skoro sięgają teraz po Solankego). Koleś ma 26 lat i dopiero w końcy wypalił na poziomie Premier League. Nooo, potencjał na skuchę jest, zresztą Spurs mają wielką historię kupowania słabych graczy na "dziewiątkę", ale co mają zrobić, muszą próbować, nie ma sensu tam kisić Sona i grać Wernera za nim. Tottenham sra kasą (na razie w sumie jedyny ich transfer to 18-letni Archie Gray, który na razie to tylko supertalent), a problemem jest, że nikt lepszy nie chce do nich przyjść - ten ruch imo może mieć sens. Choooociaż no po ruchu Davida stawiałbym więcej na sukces hehe.
-
Teun Koopmeiners naciska na transfer do Juve. Trener Atalanty potwierdził, że Holender odmawia udzialu w zespole i nie będzie więcej trenował ani grał dla Atalanty. No cóż, szkoda że ten zawsze grający ponad budżet klub w ten sposób traci lidera. Niemniej mając De Katalaere wykupionego na stałe, Edersona oraz Pasalicia, może sobie poradzą. Kwota transferowa podobno też przyzwoita jak na wymuszony transfer 26-latka, jakieś 50 mln euro. David de Gea wydaje się umówiony z Fiorentiną. Formalności powinny zostać dokonane niedługo i de Gea wróci do futbolu po roku. Nadal jest młodszy niż Terraciano, który bronił we Violi przez cały poprzedni sezon, chuj, 33-latek na bramce to może i jeszcze dekadę grać.
-
Po przyjściu Alvareza i Sorlotha do Atletico, Samu Omorodion przeniesie się do Chelsea. No, szkoda mi ile tych talentów idzie do Chelsea, trudno nadążyć, ależ tam jest przemiał. Omorodion jest uważany za wielką nadzieję Hiszpanii i wiele topowych klubów go chciało, ale z jakiegoś powodu wybrał ofertę Chelsea, więc jego sprawa. Zawodnik urodzony w Afryce (w jednym z dwóch miast Afryki, które nadal są częścią Hiszpanii) jest innego typu napastnikiem, niż Nicolas Jackson. Nie ma na razie takiego ogarnięcia piłki, za to jest mocny fizycznie, szybki, ciężko pracuje na boisku, trudno mu zabrać piłkę, jest duży i dość ulany. 8 goli dla Alaves w tym wieku to nawet dobry znak, ale w kwestii wykończenia ma przed sobą sporo pracy. 20 lat.
-
Było trochę wywiadów o tym, czemu Square-Enix się na to godzi. Wyłania się dość jasno przekazany priorytet. Generalnie to było trochę myślenie długofalowe przemieszane z kryzysem w skarbcu. Rynek gier na konsole jest mocno oparty na sprzedaż na premierę. Rynek Steam jest mocniej długofalowy, często gry osiągają sukces na przestrzeni lat, dzięki word of mouth. W obu przypadkach, ale zwłaszcza na premierę, niesamowicie ważne są recenzje i dobre opinie na start. Robienie gry na jedną konsolę znacznie ułatwia stworzenie gry dopracowanej i zbierającej lepsze opinie przy takim samym budżecie. Najważniejsze to nie zje'bać gry i potem już pójdzie, a robienie gry tylko na PS5 ze wsparciem Sony w tym podobno znacząco pomogło. Wersja na PC to nadal spory wysiłek dla nich, ważny jest nie tylko performance na topowej maszynie, ale też jak najniższe wymagania, by jednak masa osób to kupiła. Dlatego mając bardzo ambitny projekt (a Rebirth poza tym że coś zarabia albo nie, po pierwsze jest powalająco dobrą, ogromną grą, wyjebaną detalami i jakością do niemożliwego stopnia, tę grę nie tylko robiła i dopracowywała masa ludzi, ale też ludzi naprawdę zdolnych), uznali, że najważniejsze jest go wypuścić jak najszybciej i z jak najlepszymi recenzjami jak to możliwe. A wersja na PC jeszcze zdąży coś zarobić. Jest to trochę wyścig, ucieczka przed bankructwem. Niestety Square-Enix nie zarabiało specjalnie na poprzednim podejściu i nowe Fajnale stały się szalenie istotnym wehikułem zarobku, który trzeba było wyrzucić na rynek na dany kwartał, takie już były sztywne wymagania postanowione dużo wcześniej. Natomiast kto miałby kupić tę grę na PC i tylko na PC, i tak prędzej czy później ją kupi na PC, ta kasa więc nie będzie raczej ostatecznie stracona. Jakie są proporcje i czy dobrze na tym wyszli, to inna sprawa. Ale rynek Steam jest zazwyczaj mocno długofalowy i gry które są hiciorami potrafią przez długi czas trzymać stosunkowo niezłe zainteresowanie. Obawiam się, że problemem dla Rebirth konkretnie będzie na Steamie zawsze bardziej to, że to sequel. Liczba osób, które wolą w ogóle nie grać w dobrą grę, niż zagrać "ale nie rozumieć" bo są jakieś oczywiste odniesienia do poprzednika które nikomu zdrowemu psychicznie nie będą przeszkadzać, jest dla mnie nieustannie zadziwiająca. Nową Yakuzę nieźle to klepnęło, gra jest totalnie świetna i może nawet lepiej jest nie znać poprzedników bo wtedy wszystko jest takie oryginalne hehe, w każdym razie naprawdę nic głównego tam nie jest na zasadzie że człowiek się nie domyśli co jest grane, ale fama że "trzeba" przejebać 1800 godzin na przejście całej serii żeby "zrozumieć" ostro jebnęła popularność tej cudownej gry.
-
Zasnąć z nudów można i w Elden Ringu (nawet się powinno), ale to nie uzasadnia pisania że się zasnęło z tych samych powodów co grając w Nocturne'a. Earthbound nie ma tych wszystkich rzeczy jakie są wypisane.
-
Nie no bez przesady, Earthbound to gra 10 lat starsza, ale jak się wie, co się robi, to jest duuuużo mniej repetytywna i żmudna w tym porównaniu. Pomijając jedynie chyba to jak ktoś chce zdobyć niektóre przedmioty które wypadają z przeciwników raz na 80 000 razy. Earthbound jest znacznie krótszy i znacznie więcej się w nim dzieje. Wiele "dugeonów" można właściwie sprowadzić do kilku walk itp. Kurde w Earthbound się super gra JAK NA jRPG-a sprzed 30 lat, co za gra. Szkoda że Nintendo nienawidzi RPG-ów. Czekaj, może nowy projekt Monolith to właśnie to...
-
Dani Olmo dogadany z Barceloną. Barca próbowała rozłożyć transfer na raty, ale Lipsk wymusił opłatę naraz. Też okolice 60 mln euro. Nie wiem co dodać. Na Euro każdy widział, jak potrafi grać Olmo. Jednocześnie, koleś zagrał przez ostatnie trzy sezony odpowiednik jednego sezonu lol. Serio, Saliba w ostatnim sezonie PL zagrał tyle minut co Olmo przez ostatnie 3 sezony Bundesligi. PONADTO, to nie jest tak, że w każdej z tych minut Olmo jest w formie, bo często właśnie mu się pogarsza albo dopiero powraca. To że on zawsze gra rewelacyjnie gdy już gra to jest taki mit powtarzany w sieci. Atletico pobije rekord tego roku, bo dobije do może nawet prawie 100 mln euro za Juliana Alvareza. On i Gallagher raczej przesądzeni. Borussia Dortmund chce zastąpić Fullkruga Maximilianem Beierem. To brzmi jak kapitalny ruch. O Beierze mówi się od tylu lat, że łatwo zapomnieć, że nadal ma dopiero 21 lat. Dopiero zagrał pierwszy pełny sezon w Bundeslidze, i zdobył 16 goli. Był być może najlepszym piłkarzem Hoffenheim (tak naprawdę na pewno Kramarić, ale niektórzy fani tak mówią), które skończyło na 7. miejscu. Ponadto teoretycznie może grać jako dziesiątka albo skrzydłowy, a więc mógłby grać z Guirassym. Wymiana kilku niezadowolonych, średniujących piłkarzy na jednego Beiera byłaby intrygująca.
-
Rekordowe jaja to serio miał Kozakiewicz. Kurde ależ to musiał być event to oglądać, koleś wygrał w Moskwie w 1980 roku z Wołkowem, potem jeszcze skoczył 5 cm wyżej chociaż nikt nie dorównał już poprzedniej wysokości, pokazał jebany gest miażdżąc rywali w Moskwie, potem JESZCZE skakał o rekord świata, który za drugim podejściem pobił (a to było w tamtym roku niesamowite - w ciągu kilku miesięcy rekord świata biło wielu skoczków, ten Kozakiewicza był już o 8 cm wyższy, niż rekord świata z maja 1980...)... a potem jeszcze dalej skakał o 4 cm wyżej m d r. No ale Kozakiewicz to był bóg jednego sezonu, ciekawe jakie naprawdę były kulisy takich politycznych rywalizacji itd. Rzut oka na tabele medalowe IO z tamtych czasów każe się mocno zastanawiać. Na przykład NRD miażdżyło RFN na igrzyskach. Bułgaria, Kuba, Rumunia, Węgry, Polska były w top 10 tabeli w 1976 roku. Jasne, programy sportowe były poważniejsze, niż na Zachodzie. No ale... Niejeden insider mówi, że w sporcie ogólnie zawsze trwa wyścig o to, kto się lepiej i mniej widocznie naszprycuje, a nie tylko treningowy. A te kraje bloku wschodniego mocno cisnęły wtedy Zachód na igrzyskach. Kozakiewicz oczywiście, jak praktycznie każda legenda sportu, mówi: "LUDZIE (nie ja ale ogólnie wszyscy) TUŻ PO MNIE (oczywiście nie w moich czasach, natychmiast po tym jak skończyłem) brali doping masowo, nie miejcie wątpliwości". To takie standardowe przemówienie każdego, nikt nie mówi że brał, wszyscy mówią że każdy w sporcie bierze ale ja akurat nie. O Bubce wielu mówi (w tym Kozakiewicz), że "to oczywiste że brał doping", natomiast naturalnie sam Bubka zawsze gdy słyszy że podobno ktokolwiek w Rosji niby coś kiedykolwiek brał to robi wielkie oczy, że jak to, takie poważne oskarżenia, no nie wiem... Dziś niektórzy mówią, że akurat o tyczce doping nie ma już co dawać, bo dzisiejsze materiały wykonania tyczki sprawiają, że dyscyplina jest czysto techniczna. ALE słyszałem to na długo przed tym, jak mistrz z 2016 (dotychczasowy rekordzistwa IO z 6.03 m) dostał parę miesięcy temu długie zawieszenie za doping...
- 1 482 odpowiedzi
-
- olimpiada
- olympic games
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Najs, jak gra ma i tak angielski to można przełączyć konto na japońskie i kupić jak z innymi krajami, czy bez zabaw trzeba kupić grę fizycznie? Tak czy siak premiera "u nas" już dość niedługo, właśnie ogłoszono październik, więc przeżyję, ale gra na pewno zbiera bardzo zachęcające opinie. Jest poprzedni Shin Chan do kupienia normalnie, Me and the Professor coś tam, też idealna gierka na letnie wakacje.
-
Joao Neves oficjalnie w PSG. Benfica poinformowała o kwocie transferowej ok. 60 mln euro. Fani Benfiki są wściekli. Ale chyba taki mamy rok, że coś kluby mniej robią transferów, nikt nie rzuca wielkich kwot. 60 mln to właściwie najwyższa kwota tego lata - Yoro do Man United, Onana do Aston Villi, i w sumie tyle. Patrząc na poprzednie lata - cichutko na rynku transferowym... 19-latek zebrał rewelacyjne opinie w tym sezonie, niemal z marszu zostając uznanym za najlepszego pomocnika w Portugalii. Na Euro zagrał tylko z Gruzją, co wyszło średnio, ale nie odstawał na pewno poziomem gry. Wydawało się, że Benfica spokojnie zgarnie za niego ogromną kwotę, jak już to nieraz robiła ze swoimi talentami. PSG też na razie nie szasta, to ich pierwszy większy ruch. Wcześniej był kupiony tylko Matwiej Safonow, co wyróżniało się głównie tym, że przełamano pewne tabu kupowania piłkarzy z Rosji, bo Safonow pewnie ogólnie będzie na ławce za Donnarummą.
-
Dobrze, że Monolith dalej będzie działał niezależnie i zrobi grę, serio to najważniejszy news w świecie gier. To są serio najlepsi developerzy na świecie, każdy Xenoblade był absurdalnie dobry pod każdym względem. Miałem obawy, Nintendo jak wiadomo stroni od RPG-ów od dekad, a Xenoblade'a traktowało nieco po macoszemu, jak na to jak dobra (i na pewno wysokobudżetowa) jest to gra. Wydanie (kapitalnego!) DLC do trójki na szybciocha i po cichu napawało mnie niepokojem. Jak to się będzie nazywało to bez znaczenia lol. Moja fantazja o "połączeniu Fajnala z Xeno" już się nieco spełniła, bo Rebirth dość wiele z tego spełnił. Nie mam więc już tak mocnego ciśnienia na wracanie do czasów square'owych dla monolitowców, chociaż fajnie by było. Ale RPG to dobry znak, integracja opowieści w Xeno była często kapitalna (pomijając godzinne scenki o kosmosie i bogach dla fanów gatunku, ale były zazwyczaj oddzielone od płynnej rozgrywki w rzadkich sekcjach). Nie mam pojęcia o japońskim, ale w linku Takahashi pisze o 『新作RPG』, w takim cudzysłowie. Czyli (może się mylę), jakby to "nowy RPG" było typem gry (ジャンル), a nie tylko że robią "a new RPG". Wydaje się mówić o tym, że ten nowy projekt będzie innowacyjny w wielu aspektach. Reszta linku zapewnia mnie, że Monolith to nadal Monolith. Dużo mówi o tym, że każdy aspekt gry musi się łączyć, dlatego też zatrudniają ludzi do wszystkiego naraz. To właśnie jest potęga Xenoblade'ów. Ogólnie news roku.
-
To właśnie jest to, mem. Obrazek z podpisem, do tego jest idealne. Dyscyplina sama w sobie jest nudna do oglądania; jedyne co widać, to jak stoją i celują z pistoletu lol. Na jednym obrazku to jest super ciekawe - stoją i celują z pisoletu!, w akcji to... to jest cała akcja, nic innego nie widać na ekranie, tylko stają i celują, nawet nie widać po ich twarzy kiedy następuje strzał. Mogliby dodać jakiś efekt rozbłysku chociaż, żeby był lepszy gunfeel. Może jakieś bardziej efektowne animacje przeładowywania i podnoszenia itd. Może jakąś opcję melee do rozstrzygania remisów.
- 1 482 odpowiedzi
-
- 1
-
- olimpiada
- olympic games
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Lato dobrego indyka trwa, bo wczoraj wyszedł World of Goo 2. Niegdyś gra przełomowa, bo w 2008 r. to było naprawdę wyjątkowe, mieć tak dobrą grę, tylko do ściągnięcia na konsoli, za 20 euro. Rynek takich gierek praktycznie nie istniał, a wyjatkowo wysoki poziom World of Goo wiele zmienił. Do dziś ze średnią 94/100 jest to czwarta najwyżej oceniana gra na Wii, na którym przecież hiciorów nie brakowało. Jasne, było to już po rozkwicie XBLA, gdzie uznaniem cieszyły się Geometry Wars, Pacmany, Peggle, a potem Castle Crashers i Braid, ale pomysł Microsoftu był nadal przez niektórych uznawany za niszowy i czasem ignorowany, nie było dla wielu pewne czy to jest przyszłość - World of Goo, zaczynając fazę na małe tańsze gierki na konsoli Nintendo, otworzyło znacznie większy rynek, z którego dziś wyrasta potęga Switcha. Dziś na pewno o takim wydarzeniu nie ma co mówić. Poprzednik był już przeceniany nawet na bodaj 13 zł, więc startowa cena 113 zł za "dwójkę" będzie wręcz uznana za wysoką przez graczy. Sam też może poczekam, dodając do wishlisty. Dziś gra jest jedną z wielu interesujących pozycji, a nie jedyną. World of Goo 2 zbiera świetne recenzje i podobno jest godnym następcą jedyneczki. Lepsza we wszystkim, nadal pełna ciekawych nowych pomysłów. Niestety, podobno gra skacze w wersji na Switcha, gdy naraz dzieje się więcej efektów (a wiadomo że te są tu bardzo zaawansowane). Nie każdy będzie też fanem sterowania ruchowego, ale to akurat zawsze ludzie mówią bez powodu, więc się tego niespecjalnie obawiam (gra nie ma opcji gałki ani pro controllera, tylko sterowanie ruchowe z wyjętym joyconem albo ekran dotykowy Switcha).