Skocz do zawartości

ogqozo

Senior Member
  • Postów

    23 371
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    53

Treść opublikowana przez ogqozo

  1. ogqozo

    Nintendo Labo

    https://www.digitaltrends.com/virtual-reality/is-vr-safe-for-kids-we-asked-the-experts/ Ludzie, którzy o tym mają jakieś pojęcie, nie widzą specjalnie powodu, dla którego VR miałby być bardziej szkodliwy niż cokolwiek innego, co robią dzieci, ale jak zawsze niezawodni eksperci PPE na szczęście wytłumaczą, że VR uczyni cię SŁABYM i GŁUPIM. Bo... hm, bo plusiki Ragusa tak mówią. Naukowy argument jak zawsze.
  2. ogqozo

    Cadence of Hyrule

    Pod względem marketingu to na pewno spore wydarzenie. Jeszcze 2 lata temu branżę zszokowało, że Nintendo powierzyło grę swojej głównej marki nowemu studiu z Mediolanu, pod egidą Ubisoftu. To jest dopiero coś. Jeśli chodzi o rozgrywkę, nie spodziewam się za wiele nowego, bo co by mogło być? Zelda to ostatnia rzecz, która mi się wydaje pasować do takiej rozgrywki. Mi zawsze najlepiej tam pasował "trans". Zelda nie ma prawie nic tego klimatu, jej melodie są zazwyczaj dostojne i powolne. Nie wiem, co można dodać do tej formuły, żeby była lepsza. Wygląda to jednak świetnie. I fajnie, że w taki zaskakujący sposób, dostaliśmy jednak jeszcze staroszkolnie wyglądającą "Zeldę", w sam raz na mały ekran. Pisałem np. o Wargroove, że tam nie ma tego całego dopracowania detali, które czyniły oryginał tak dobrym - tutaj widać mnóstwo takich kapitalnych smaczków, to wszystko jest znacznie ładniejsze, niż w typowym "indyku". Wygląda to jak Minish Cap, a na oko, duuużo lepiej niż remake Link's Awakening. Te proste, wypełnione wyrazistymi kolorami projekty, to klasowe cieniowanie, te animacje np. włosów Zeldy i Linka, mnóstwo smaczków nawiązujących do bogatej historii Zeldy (maniacy L O R E serii powinni mieć zabawy jak nigdy). Zaprezentowani w zwiastunie bossowie to mistrzowski żart z ich oryginalnych występów i pokaz, że studio wcale nie wzięło się tylko za tych najbardziej pamiętanych. Animacje wszystkich postaci, ataków, te efekty typu unoszący się dym - wszystko tak kompaktowe, a tak bogate, jak w prawdziwej Zeldzie... No kipi to charakterem. I w sumie, jak pomyślę, czy nie tego brakowało Necrodancerowi? Żeby to wszystko miało charakter? Teraz za każdym centymetrem będzie stać projekt mający za sobą dekady pracy geniuszy z N, i wszystko będzie chyba znacznie ciekawsze niż, patrząc wstecz, strasznie generyczne umiejscowienie pierwszej części. Wow, jak teraz na to patrzę, ale to wszystko było nudne - szkielety, smoki, miecze, lochy... Jeśli cała gra będzie tak dopracowana, to może być cudnie.
  3. Brzęczek potwierdził, że zagra Szczęsny "i jest to wybór na pierwsze półrocze". "Dla mnie obaj są numerem jeden". Ewidentnie Brzęczek nie czyta foruma i myśli, że w ogóle będzie pracować pół roku. Co do reszty, powiedział, że rozważa 4-4-2 albo 4-2-3-1. Według "Przeglądu", prawdopodobne jest to pierwsze, z Klichem i Krychowiakiem na środku, Zielińskim i Grosickim na skrzydłach i najgorętszym pistoleiro świata na ławce.
  4. Jest znowu rywalizacja 50/50 kto się lepiej pokaże i sami bramkarze dowiedzą się dopiero w czwartek.
  5. ogqozo

    Jaką grę wybrać?

    Okej, nazywanie Okaryny "badziewiem", "szrotem" rzuca nieco więcej światła co do traktowania innych postów na forum.
  6. ogqozo

    Jaką grę wybrać?

    Kwestia gustu. Mi, po pewnym czasie przyzwyczajenia się do archaizmów, grało się zaskakująco dobrze. Obie wymieniłbym wśród gier na 3DS-a, które najbardziej mnie wciągnęły, a nie spodziewałem się, sięgnąłem po nie długo po premierze. Choć Majora bardziej, bo jednak Okarynę w życiu przeszedłem wiele za wiele razy.
  7. ogqozo

    Jaką grę wybrać?

    Nie pierwsza osoba ostatnio się pyta dramatycznie, czy powinna zagrać w najlepszą grę wszech czasów, jakby chodziło o wzięcie kredytu na 30 lat na kupno mieszkania we wschodniej Ukrainie. Ziom... co ci się właściwie stanie jak zagrasz? Nie wiem, grałem w masę wysoko cenionych, ważnych gier, które mi się nie podobały, nigdy nie pamiętam, żebym się obudził bez nerki, bo poświęciłem trochę czasu na obadanie co to jest. Nie jestem pewien, o co tutaj chodzi. (Nie mogłem też określić przed pograniem, czy gra mi się spodoba, bo większość ludzi jest niesamowicie słaba w określaniu, czemu gra im się podoba albo nie podoba. Na przykład gdybym sam nie męczył mimo nieprzekonujących początków serii Dark Souls i ostatecznie jej nie pokochał, to po opisach w internecie, na forum - bym się w życiu ani trochę nie domyślił, o co chodzi w tej grze i jakie są jej zalety, bo opisy ludzi sugerują jakąś kompletnie, kompletnie inną grę, a dyktowane to jest wiadomo czym. Z Zeldą też tak jest - wiele popularnych artykułów o zaletach tej gry jest obiektywnie, absolutnie bzdurnych. Ta gra np. też wymaga cierpliwości i w praktyce zupełnie nie jest tak, że "można wszystko"). Jeśli Okami uważasz za skreślone przez brak wyrazistej FABUŁY, no to w Zeldzie tym bardziej na pewno takowej nie ma, nawet w Majora's Mask. "Klimat i epickość" jak najbardziej są... Gdy tylko włączysz grę i wyjdziesz z jaskini, to poczujesz, o co chodzi (choć sam gameplay może wymagać wielu godzin, by go docenić. Ale "klimat" jest podobny od początku). Tekst o "histerii fanów N" to absurd wyjęty nie wiem skąd. Nie wiem, gdzie dzisiaj takie wojenki są uprawiane. Po prostu ludzie mają inny gust niż twój. Masa ludzi z branży, którzy grają w gry wszelkich producentów i często ani rzadko dotyka sprzętu N, ani nie robi na niego gier, uważa Breath of the Wild za szczytowe osiągnięcie dziedziny. Jest masa artykułów gdzie ludzie opisują, jak ta gra na zawsze zmieni sposób robienia gier i ambicje twórców współczesnych gier. Na listach najlepszych gier wszech czasów znajdziesz obecnie GTA/RDR, Dark Souls/Bloodborne, Last of Us i na szczycie Zeldę, nie wiem o jakiej dokładnie histerii to ma sumarycznie świadczyć. Tyle to ma sensu co mówienie że Dark Souls jest tylko cenione przez "fanów From", a GTA przez "fanów Rockstar". No, nie. Breath jest inny od poprzednich Zeld, nie ma w sumie wiele wspólnego z Okaryną. Myślę, że fani starych Zeld mogą równie dobrze z tej racji mniej lubić grę, jak i bardziej. Ja przez tak 10-15 godzin byłem dość wściekły, że ta gra to "nie jest w ogóle Zelda". Wśród wszystkich osiągnięć, te gry łączy głównie jakość. Reszta jest inna. W Twilight Princess odwiedzało się epickie miejscówki po kolei, tutaj chodzisz sobie godzinami po polanach i górach, patrzysz przed siebie, skradasz się powoli żeby złapać motylka. Główny wątek scenariusza nigdy nie dominuje jakoś w Zeldzie (choć bywa naprawdę fajny - Majora's Mask, Twilight Princess, Link's Awakening), a w Breath jest już kompletnie marginalny (i bardzo dobrze).
  8. Naprawdę to robicie, to nie jest parodia, uwzięliście się żeby ludziom uważającym NEW SUPER MARIO BROS za nudną, nieciekawą, powolną (ale, ale, cały czas BIEGNIESZ, gra nie jest powolna!!!), pływającą, mało ekscytującą grę jechać, że po prostu nie rozumieją niesamowitej skillowej trudności którą wy bogole ogarniacie i to musi być ich jedyny problem. O New Super Mario Bros. To może być jakiś nowy rekord. Jedna z lepszych bek ostatnimi czasy. Temat można ogólnie zakończyć, napisałem że to normalne uważać tę grę za nie najlepszą i masa osób tak uważa. Natomiast fajnoforowicze mają swoje jazdy jak w każdym temacie, ale dla postronnych info - no oni tacy są, jak widzicie mają ewidetnie jakieś problemy, trudno to powiązać z samą gierką (która, może to się zgubiło w całej gadce, tak naprawdę nie jest specjalnie "trudna" i nikt zdrowy tak nie sugerował).
  9. Dla osób, które nie grały i może się też zastanawiają, czy to jest parodia, wspomnijmy, że tak czasami wygląda gra o idealnym, nieustającym tempie i flow, Bayonetta platformerów, najbardziej skillowa gra wszech czasów, w której gracz ma co do milisekundy kompletną kontrolę nad wszystkim, co się dzieje, [bold] TEMPEM i FLOW [/bold], a znudzenie nią świadczyć może tylko o przynależności do niższej rasy noskillów, i w ogóle każdy kto krytykuje tę grę ewidentnie ma na myśli jej TRUDNOŚĆ której niesamowity poziom przysłania mu wszystko inne. Wyobraźcie sobie grać w tę planszę pierwszy raz gdy nie macie żadnego powodu wiedzieć kiedy co gdzie poleci, no ale macie SKILLA więc przebiegniecie bez zatrzymywania jak to bywa w tej serii mdr. TO TEMPO. Prawdopodobnie najszybsza gra wszech czasów. (Wisienką na torcie "skillowości" jest zauważalny fakt, że wszyscy speedrunowcy robią to w stroju Tanooki. NSMB - gra tak niesamowicie skillowa i oddzielająca tytanów skilla jak Rayos od noskilli, że istnieje w niej dopałka która działa jak dodatkowe kółka do rowerku dla dzieci. Ba, niektóre rzeczy dosłownie wymagają danej dopałki - definicja skillowości, zdaniem fajnoforowiczów) To jest najszybszy speedrun tej planszy na jutjubie. Może się wam to nie podobać, ale tak wygląda szczytowy performens growego skilla. Jesteście w stanie w ogóle ogarnąć, co się dzieje na ekranie? Jak nie macie IQ 180 jak Rayos czy Sprite i doktoratu z grania w platformówki, to pewnie nie. Takie właśnie jest NSMB. Kompletna jazda bez trzymanki. Liczba umiejętności wymaganych w każdej sekundzie to ponad 15, i to z wszystkich dziedzin życia. Ja po prostu zazdroszczę kolesiowi że jest w stanie wyczyniać takie niesamowite cuda i ewidentnie tylko dlatego śmiem pyskować na NSMB.
  10. Jestem rozdarty 50-50, czy ten post to miała być zamierzona szydera z tego podejścia czy nie.
  11. Bez przesady. Okej, Monument Valley to rzadki przypadek prawdziwej gry na komórki. Ale jest jednak kilka innych. Florence. Hidden Folks (niedługo wyjdzie na Switcha). 80 days. Wszystkie gry od Simogo. Powiedzmy, że The Room. Do tego gry "na sesyjki", za które kiedyś ludzie by dawali 200 zł na GameBoyu - Drop 7, Triple Town (i Alphabear), Super Hexagon, Downwell, Threes. ...okej może to tyle, ale no kilka jest.
  12. Jest zupełnie normalne uważać, że ta gra jest irytująca. Wiadomo, że fajnoforowicze napiszą to samo, co zawsze w każdej sytuacji, żeby się szczypać po sutach, jacy to nie są genialni. Tak, ta seria potrafi wielu zirytować. Tempo jest... wolne. A każda chęć przyspieszenia zostanie skarcona, często śmiercią i koniecznością kolejnego przeżywania loadingów... planszy od początku... żeby dojść do tej jednej monetki... To zniechęca do bawienia się (co to za zabawa, gdy jesteś karany powtarzaniem innych elementów), a każe podejść do gry jak do pracy. Fizyka jest... dziwna (niektórzy będą "czuć" precyzję skoku, inni nie). Sterowanie jest rekordem bezwładności, zwłaszcza Luigi rusza się jak wóz z węglem. "Design" z części na część coraz bardziej jest rozumiany jako "naje'bmy więcej elementów" (trend, który ostatecznie wydaje się logicznie prowadzić do konkluzji w postaci Mario Makera - gry, po której chyba już nie da się nigdy zrobić kolejnego NSMB). Cała implementacja multiplayera jest dziwaczna (to ma być dla rodziny czy dla "hardkorowców"?). Wiele z tych rozwiązań, oczywiście, jest tak naprawdę przeciwieństwem "skillowości", niwelując wpływ gracza (czego koronnym symbolem jest to, że planując serię, za kluczowy element uznano, że nie będzie żadnych "instrukcji" jak w każdej współczesnej grze, ale za to będzie wideo Super Guide mające imitować "dobrego gracza", pokazujące dokładnie, jak co trzeba zrobić, żeby to zrobić WŁAŚCIWIE i przejść dalej - jakże odmienne podejście niż w Mario 3D, gdzie tak mało trzeba, a tak wiele można!), ale domyślam się, że może niektórym dać takie poczucie. Ale dla mnie to tylko jeden problem z tą serią, a inny to po prostu pytanie: po co się męczyć. Nie widzę tam wielkiej kreatywności ani piękna. Nie chodzi nawet o to, że muszę w grze gdzieś "dojść"; jest wiele fajnych platformerów 2D, w które gram, by tylko iść w prawo, ale same wydarzenia w rozgrywce wzbudzają emocje (piła w TYM MIEJSCU wstrząsa niczym zwrot akcji w thrillerze, wyjątkowo rytmiczny fragment daje radość niczym z grania muzyki itp.). Plansze w serii NSMB wydają się stworzone jako pewne ćwiczenie w robieniu gier i tyle. Albo ta muzyczka, jakbyś był na plaży na leżaku... cały czas na plaży na leżaku. Ludzie... coś czują grając w to? Ogólnie to szkoda nadal, że z zapomnianej konsoli reaktywowali to, a nie 3D Worlda. Wystarczy je postawić obok siebie jako cały komentarz. Ale... ta seria sprzedaje się fenomenalnie, więc ilu by nie miała hejterów, na pewno ma też mnóstwo fanów. Miliony nie mogą się mylić.
  13. ogqozo

    Baba is You

    Jakby za mało było hiciorów na Switcha, pojawia się BABA IS YOU. Niespodziewanie, jedna z najlepszych gier, w jakie można teraz zagrać. Czemu potrzebujemy tematu o BABA IS YOU? - świetny tytuł - świetny bohater (Baba) - gra zmieni to, co myślicie o grach wideo i życiu. Serio ta gra może zacząć pewną rewolucję jak Minecraft, Spelunky. Mechanizm ma ogromny potencjał na ciągłe zaskakujące pomysły. A pierwsza gra z nim sprawia, że nierozwiązane zagadki śnią się po nocach, wypełniają głowę w pracy - gra jest naprawdę trudna, nie "trudna" jak Sekiro (czy New Super Mario Bros., nowy symbol trudności gier!), że wymaga tylko cierpliwości, miliony wymęczają i się chwalą jacy to są, bo wymęczyli. Baba Is You wymaga faktycznie myślenia i sama się nie przejdzie - zaciąłem się na planszy Lake-7, pomóżcie Trudno opisać, na czym polega mechanizm Baba Is You, chociaż w grze rozumie się to po pięciu sekundach. Mianowicie, tworzymy zdania "X is Y", i zmieniamy właściwości danego rodzaju przedmiotów. Nie spoilerując za wiele, prowadzi to do wymagających kompletnie nowego myślenia zagadek, które potrafią rozwalić mi mózg nawet wtedy, gdy jest ledwie kilka elementów. Same "gry słowe" współgrają z warstwą czysto "logistyczną", wziętą z Sokobana - nie tylko trzeba myśleć o tym, jak można zmienić słowa, ale i jak je oraz same obiekty dostarczyć w dane miejsce. Nie tylko rozwiązywanie zagadek tego typu pozwala poczuć się wspaniale, ale i daje wyjątkową w świecie gier władzę. Wall is stop? Jeśli zamienisz słowa, ściana nie będzie stop, a może mieć zupełnie inne właściwości. Lava is melt? Nie jeśli zmienisz, by to np. kwiatek był melt, a Lava była push. Każde słowo jest obiektem w świecie gry, którym trzeba operować, więc jest uczucie boskiej wręcz władzy na światem, gdzie ty pokazujesz palcem, co teraz się stanie. Do tego gra pozwala skupić się na gameplayu. Nie ma nic więcej. W każdym momencie można natychmiast zresetować planszę, albo cofnąć się o dowolną liczbę kroków. To wszystko w akompaniamencie cool muzyki. Co za gra. "Jeden z najlepszych puzzlerów od lat" - Polygon "Nie będę udawał, że przeszedłem tę grę (...) Ale jest wspaniała. Absolutnie wspaniała. Oryginalna, wymagająca i, co najważniejsze, wiecznie zamieniająca uczucie "Nigdy tego nie zrobię!" w "Jestem geniuszem!". To bardzo, bardzo bystra gra, która pozwala tobie poczuć, jakbyś to ty był tym mądrym" - Rock Paper Shotgun "Absurdalnie kompleksowy puzzler, który sprawi, że będziesz kwestionować każdą swoją decyzję, a także to, jak ktokolwiek wymyślił coś takiego" - Pocket Gamer "Taka sama ocena co DMC V" - Metacritic A wy jak tam granie? Na którym levelu jesteście? Zrobiliście Lake-7? Ooh boy.
  14. Forgotton Anne - gra za 50 zł. Nie chciałem polecać za pełną cenę, ale to jest już naprawdę ciekawe. Trochę za mało się mówiło o tej grze, gdy wyszła. Fakt, że rozgrywka to jest trochę drewno. Ale jednocześnie nigdy może nie mieliśmy tak fajnego anime, z tak żywym uczuciem animacji charakterystycznym dla Studia Ghibli, w formie gry. Okej, było Ni No Kuni, ale tam to niknęło w realiach rozwleczonego RPG-a. Anne to krótka gra, ale piękna i dotykająca historia. Oczywiście muszę zaznaczyć że tak naprawdę, choć opinie forumowych "umiejących czytać i pisać" mogą was zmylić, ta gra zdecydowanie w większym stopniu niż Octopath przypomina magię Final Fantasy VI. (Przecenione o 50% są też teraz wszystkie inne gry Square-Enix, poza oczywiście "świeżutkim" FF9). Teslagrad - za 30 zł, to jedna z moich ulubionych propozycji. Oczywiście, wyszła już wcześniej na ok. 18 konsolach. Nadal niedopracowana, momentami irytująca, ale zapewniająca wyjątkowe doznania artystyczne i wymagające zagadki, słowem, coś na orzeźwienie mózgu. Na promocji nieźle. Za 20 zł można kupić Golf Peaks - w miarę relaksującą gierkę, w której pod pozorem gry w golfa rozwiązuje się zagadki. Właściwie rozgrywka bardziej przypomina coś jak karciankę, czy Into the Breach - trzeba wybrać odpowiednie ruchy w odpowiedniej kolejności. Jest to głównie gra robiona z myślą o komórki (wyszła tam w zeszłym roku), ale na Switchu ludzie też grają. Jest to krótka gra (ale od czasu premiery na iPhone'ie wyszło już wiele darmowych dodatków i już nie jest taka krótka), ale pomysłowa, levele nie są repetytywne, to nie jest jakieś Triple Town tylko gierka podająca nowe plansze do przechodzenia. Przyznam, że zwracam na nią uwagę, bo została zrobiona samodzielnie przez utalentowanego polskiego developera, Łukasza Spierewkę, który w swoim wieku ma już w CV prace nad Superhot, Gwintem itd. Cieszy mnie jego entuzjazm. Przypominam, że wyszedł darmowy epizod Deltarune. Nie mogę się nachwalić tej serii. Geniusz. I prawdziwe dzieło... ludzkie. Naprawdę stanowisko w sprawie dobra na świecie. Płakę ile gram.
  15. ogqozo

    Capitain Toad Treasure Tracker

    Na SILNIKU Captaina Toada wypuszczono już DLC. Jest małe - 24 zł, i jedna książka na 18 leveli. Z tego tylko 5 to nowe plansze, a reszta to ciekawe remiksy istniejących poziomów. Mimo wszystko, opinie wydają się bardzo pozytywne. Jak ktoś ma wersję na Switcha, to może obada. 24 zł za kilka godzin ciekawej gry - brzmi noice. Podobno problemem jest sterowanie dwiema postaciami - jak wiadomo, do gry dodano ostatnio co-op, i da się grać samemu, ale nieco wygodniej ma być w co-opie. Jak na to, że zdaniem niektórych ekspertów cały czas jesteśmy o dzień od ogłoszenia wersji przenośnej Switcha, to Nintendo wydaje się robić ostatnio sporo gier nastawionych na co-op z dzieckiem przed TV.
  16. ogqozo

    Yoshi's Crafted World

    Pograłem w to demko. Jest lepiej, niż myślałem. Gra wydaje się prostacka, ale jest zrealizowana przyjemnie. Yoshi rusza się dość żwawo, a zaawansowane wibracje podczas celowania, lotu, jazdy pociągiem itd. oraz dosadny dźwięk wszystkich "materialnych" interakcji dodają pewnej dynamiki, nawet tam, gdzie wizualnie jej nie ma. Można nawet próbować trzepać combosy w strzelaniu do krów, normalnie Devil May Cry. Mimo rozgrywki właściwie "1D", plansze są jakoś zrobione tak, by dało się je i przebiec w dwie minuty, i powąchać za sekretami przez... no, dziesięć minut. To naprawdę zaskakujące osiągnięcie, chociaż zazwyczaj mało pomysłowo do tego doszli - z reguły nie zostaje nic jak zatrzymywać się co chwila i strzelać do wszystkiego dokoła, by zobaczyć, co się stanie. Do tego niektóre akcje można wykonać tylko raz, i jeśli przepadną, to najlepiej chyba przejść cały level ponownie. Ale chamówa. Są na szczęście wyjątki, ale nie wydają się zbyt liczne. Zobaczymy. Nowe materiały pokazują, że różnorodość powinna być dość spora - a ta gra tak mocno bazuje na wizualiach, że kolejne przebrania, materiały, lokacje itp. powinny być sporą atrakcją. Nie wiem, czy będzie jakaś historia - byłoby fajnie... Gra zaiste nie chodzi w wysokiej rozdzielczości, ale raczej tylko zawodowi księgowi będą się tym bardzo przejmować, bo w tym stylu nie robi to specjalnej różnicy, można nawet spokojnie grać w trybie handheld. Gra jest ładna, a dalsze levele wydają się bardziej kreatywne. Muzyka promująca grę jest tak absurdalnie zła, że to brzmi jak żart - jak ten słynny cover "piosenki z Titanica" na flecie. Na szczęście, w końcu pojawił się gameplay, na którym są inne utwory i... brzmią one normalnie. Nie są "dobre", ale są znośne. Nadal zero zainteresowania mdr. Na Switchu jest dużo za dużo genialnych gier za 3-4 mniejszą cenę, żeby to miało znaczenie, że Yoshi jest ok. Ale jest lepiej, niż myślałem.
  17. Zależy dla kogo, bo WY nie jesteście żadnym wyjątkiem od stwierdzenia, że każdy, kto chce zagrać w Link's Awakening - może po prostu w niego zagrać; a ten remake to będzie inna gra, która może będzie fajna, może nie, zobaczymy. Nawet jeśli remake będzie grą fantastyczną, to nie zmieni faktu, że nie graliście w Link's Awakening, bo nie chcieliście, a zagrać w niego jest bardzo łatwo i niekosztownie. Akurat ja to właśnie zrobiłem, chociaż grałem w tę grę tyle razy jak nic, i chciałbym zwrócić uwagę na kilka rzeczy, które we wspomnieniach wypadają inaczej, niż w 2019 roku. Generalnie myślę teraz bardziej niż wcześniej, że jest wiele powodów, by zrobić remake tej gry - chociaż nie wiem, czy wybrane przez N podejście mi się najbardziej podoba. Do tego dochodzi fakt, jak ogromnie wszystko w tej grze zostało od podstaw uwarunkowane przez ograniczenia techniczne GameBoya. Po pierwsze, wygląd. Dzisiaj klasyka forumowania to oglądanie obrazków z jakiejś gry i pisanie w sensie obraźliwym, że "wygląda jak na [tu stara konsola]". Jest takie skojarzenie, że współczesne gry pikselowane faktycznie nie różnią się niczym od pozycji mających tyleż samo pikseli sprzed 30 lat - choć oczywiście w ruchu różnią się wszystkim. Link's Awakening to umiarkowany na to przykład - mimo że gra i tak jest cudem technicznym w porównaniu do wielu innych starych gier. Owszem, gra wygląda na obrazkach ładnie - ładniej niż remake. Ale podczas gry wszędzie czuć jednak ograniczenia - i chwilę zajmuje się do nich teraz przyzwyczaić. Choć przyznam, że w ciągu godziny-dwóch do niemal wszystkich się przyzwyczaiłem. Tylko na początku było aż tak ciężko. Gra jest naprawdę "mała" - robiona pod kątem ekranu dwucalowego, będzie robić takie wrażenie nawet na ekranie 3DS-a. I myślę, że gdyby wprowadzić Virtual Console na Switchu, to jeszcze duuużo bardziej by uderzało to w oczy (powtarzam, że to naprawdę jest rewolta: rozdzielczość 3DS-a nie była tak daleka od tej z GameBoya. Tymczasem nagle, rozciągniecie gry z GameBoya na Switcha wymagałoby aż pięciokrotnego powiększenia pikseli. Linie obrazu GB/3DS/NS to odpowiednio 144/240/720 pikseli). Moją uwagę zwróciło to, jak bardzo świat gry jest kompaktowy, a na wrażenie epickiej przygody w pewnej mierze składa się... po prostu fakt loadingu pomiędzy każdym ekranem - działa to wręcz jak montaż w filmie. W dungeonach, przypomina to konstrukcję znaną z wielu dawniejszych gier (także Zeld), kiedy wydzielone pokoje pozwalały na podzielenie przestrzeni do ładowania, i wtedy nawet nie wydaje się to dziwne, wszystko jest odpowiednio ułożone, zagadki zazwyczaj zawierają się w obrębie jednego pokoju. Jednak ciekawie wpływa to na "świat ogólny", którego tak naprawdę w LA jest z tej racji bardzo mało - można wręcz powiedzieć, że niemal cały świat jest swego rodzaju dungeonem, gęsto wypełnionym interakcjami, zagadkami, otwieraną powoli progresją i bez jakiejś "przestrzeni". W efekcie, LA to część Zeldy, która najbardziej przypomina Metroida - w każdym momencie, właściwie wszystko poza następną przewidzianą lokacją jest dla nas w praktyce zamknięte, poprzez konieczość użycia danego przedmiotu. Z kolei dungeony różnią się od dalszych losów serii w drugą stronę - dają dość sporo wolności i zawyczaj można udać się na początek w kilka różnych kierunków (to jeden z najmniej liniowych designów lochów w historii serii, aż do czasu, gdy dostaliśmy Breath of the Wild). To jest akurat bardzo fajne, choć trzeba przyznać, że całe wykonanie, pomysły, trójwymiarowość i zagadki w dungeonach z Twilight Princess, Skyward Sword czy BOTW weszły na tak genialny poziom, iż stare dobre Link's Awakening wypada dziś wręcz jak zabawka dla dzieci. W takiej grafice, możliwych interakcji czy dróg do wybrania jest na tyle mało, że trudno o jakieś kombinowane, zazwyczaj wszystko jest oczywiste na rzut oka. Lochy pozostają malutkie, często niewiele większe od bestii z BOTW - zwłaszcza pierwsza walka z bossem wręcz szokuje tym, że i on nas, i my jego możemy zaciukać spokojnie w ciągu pół minuty (co jest świetne, trzymając w ręku konsolę, na której grałem też np. w remake Majora's Mask - gdzie podczas walk z bossami za bardzo nie można zginąć, ale umrzeć z nudów przez pół godziny klepania ich już owszem). Ogólnie gra jest mocno podzielona na sekcje, z których większość zajmuje najwyżej kilka kwadransów - jakieś wydarzenie w wiosce, w zwiąku z nim idziesz w jedno miejsce zdobyć klucz do lochu, idziesz do lochu, zdobywasz nowy przedmiot otwierający daną ścieżkę, koniec rozdziału... Wątków pobocznych, szukania serduszek itp. jest wyjątkowo mało (ciekawe, czy w remake'u je dodadzą). A jednak, inaczej niż zapamiętałem - gra nie jest wiele krótsza, niż Zeldy na DS-a czy 3DS-a. Zajmuje typowo może kilkanaście godzin. Ale na rynku "dużych gier AAA"... Dzisiaj taka gra na pewno zostałaby zjechana przez wiele osób za bycie zbyt krótką i ogólny niedosyt kontentu. Wiadomo - konkurencją jest zalew "podobnie wyglądających" indyków, które kosztują 60, a nie 260 zł. Wiele z nich jest już dostępnych na Switchu. (To jest NAPRAWDĘ kluczowa rzecz, którą ciągle myślę o "małych" grach first party, jak ta próba Nintendo. Najlepszą grą typu "Zelda 2D" na Switchu jest Hollow Knight, który zapewnia dziesiątki godzin niesamowicie wciągającej zabawy w przepięknym świecie. I kosztuje 50 zł, a na promocji 25 zł. Ta Zelda ma małe szanse być aż tak dobrą grą, jak Hollow Knight - a na pewno ma kosztować 250 zł, z okresowymi promocjami na 170 zł. Trudno nie myśleć o takich porównaniach. Gry AAA, lubić je czy nie, przynajmniej ewidentnie oferują coś, czego indyki nie mogą nam dać. Pytanie, jak tutaj. Czy ta gra zaoferuje coś, czego nie zrobiły lepiej współczesne tanie gry inspirowane oryginałem?). Początkowo męczy też maleńkość okienek dialogowych, w których mieści się bodaj 5 słów. Tak że jest trochę przewijania. Ale idzie ono szybko, i ma jeden miły efekt uboczny. Mianowicie, Nintendo starało się nie rozgadywać. Opowieści i podpowiedzi zazwyczaj są litościwie skrzętne. Kiedy jednak nie są... Urgh. Tutaj oczywiście powinno być łatwo o wielki upgrade, pytanie czy pojawią się dialogi itp., czy gra postawi na wizualne scenki. W skrócie mówiąc, LA pozostaje grą, która z racji całej konstrukcji wydaje się być przeznaczona na mały ekran. Remake ewidentnie stara się sprawić, by to wszystko wyglądało na "większe". Pytanie, jaki będzie wobec tego "feeling" tego świata. Trochę mam tutaj wątpliwości. Na pewno będzie zupełnie inny. Muzykę można chyba tylko poprawić. Co prawda jest to świetnie skomponowana i świetnie zaplanowana, narracyjna muzyka... ale jednak to nie jest takie urocze "midi", jak dzisiaj się robi w "indykach". To naprawdę cienkie piszczenie, od którego głowa boli. Podobnie ze sterowaniem. Tutaj też starali się jak mogli, przedmiotów nie ma za wiele... ale nadal - trzeba bardzo często je przełączać, za każdym razem wciskając start, przedmiot, przycisk A lub B... Za tym nie będę tęsknił, bez wątpienia, a jeśli twórcy przeniosą zawartość gry 1:1, to na Switchu mogą dosłownie każdy przedmiot przypisać na stałe do osobnego przycisku, nie powinno być w ogóle chodzenia po menusach. Wreszcie, historia gry. Jest taka, jaką ją zapamiętałem - wyróżniająca się do dziś w świecie Nintendo. Jest pozbawiona patosu i heroicznego manicheizmu, który zazwyczaj mniej lub bardziej męczy mnie w Zeldach. To opowiedziana z wyjątkowym jak na N gustem, oniryczna, wyjątkowo surrealistyczna, wieloznaczna moralnie historia, inspirowana od podstaw "Twin Peaks". To akurat opisywano wielokrotnie, i ciekawie, w tekstach, na YouTube, nawet przez samo N, i się oczywiście nie zmieniło. Poruszający wątek główny przygody Linka wyrasta gdzieś w tle kuriozalnych przygód mieszkańców wioseczki. I tutaj mam nadal zgryz. Ten zwiastun remake'u? Przez minutę, wydaje się, że Nintendo chce jakoś oddać ten klimat. A później widzimy faktyczny gameplay, i wesołe plastelinowe ludki. Cała gra ewidentnie ma filtr, który Nintendo podejrzanie mocno polubiło w ostatnim czasie, czyli "to są figurki i makiety zrobione ręcznie". Dysonans jest bardzo mocny. W intrze oglądamy jedne z najmocniejszych emocji, jakie narysowano na twarzy Linka - w grze Link praktycznie nie ma twarzy. W intrze szaleje burza - gra wydaje się cała skąpana w wesołym słoneczku pozwalającym plastikowym kształtom błyszczeć. Styl intra jest dość ekspresyjny, przesadzony, jak przystało na absurdalną historię - w grze wszystko jest bardzo wyraźne, dosłowne i pozbawione artyzmu. Wszystko wygląda, jakby miało przede wszystkim być... zabawne? Bajeczka. Ale historia będzie ta sama? No nie wiem, jak to ma do siebie pasować. Na szczęście, Link's Awakening nie jest grą skupioną na historii. Pamięta się tę grę za historię, ale ostatecznie, jak w każdej Zeldzie, przez 99% czasu po prostu gramy. Kompaktowy, ale bardzo sprytny design świata i dungeonów, przyjemność z odblokowywania kolejnych dróg, napisany ze sporym jajem scenariusz, czysta odwaga i kreatywność artystów - to daje materiał na grę, która dzięki ulepszeniom technicznym, dotyczącym płynności, sterowania itp., powinna być bardzo przyjemna. Pytanie, czy będzie czymś więcej, bo oryginał był. Remake powinien poprawić wiele rzeczy, ale nie wygląda, jakby miał oddać tę jedną najważniejszą.
  18. ogqozo

    Serie A

    Co za mecz. Co za mecz. Ale i tak muszę spróbować, póki jest okazja: "pompowanie balonika", "tak się zawsze kończy - coś wygrają a potem przegrają, tylko Polakom się to zdarza", "Piątek był osamotniony, nie dano mu okazji? Lol dobre tłumaczenie się ze słabości", "jakieś Bakayoko może, tylko my nigdy nie możemy", "no ale nie mamy szkolenia", "tak to jest jak się zarabia za dużo i się nie chce biegać".
  19. ogqozo

    Serie A

    Już można odbierać plusy za napisanie o POMPOWANIU BALONIKA PRZEZ NARÓD POLSKI?
  20. ogqozo

    Serie A

    Koniec marzeń o LI INWINCZIBILI. Zmęczony Juventus dał dziś odpocząć nawet Szczęsnemu, zastępujący go Perin miał dobre obrony, ale przy golach się nie popisał ustawieniem, Juve przegrywa w Genui. Teraz Napoli może zmniejszyć stratę do jedynie 15 punktów! Derby Mediolanu wieczorem - tym razem wyjątkowa stawka. Obie ekipy są na granicy walki o podium i miejsce w Lidze Mistrzów, a do tego dochodzi oczywiście godność Polski. W Interze pozostaje poza składem Icardi, a media włoskie nadal donoszą o kulisach jego konfliktu z klubem. Na dziś wersja jest taka, że napastnikowi nie podobało się, gdy latem Periszić głośno mówił o chęci odejścia, a klub go nie karcił - co miało być oznaką większego ogólnie konfliktu "grupy bałkańskiej" z Włochami i Latynosami (albo z samym Icardim). W każdym razie, Icardi żądał od trenera czegoś, po czym został pozbawiony opaski i się obraził. Zastępuje go Lautaro Martinez, który ma 21 lat i zdecydowanie jest napastnikiem utalentowanym, wszechstronnym (i, co może ważniejsze, posiadającym dobrą "cieszynkę") - ale na razie nie aż tak bramkostrzelnym. Tak więc dzisiaj na San Siro pojawi się tylko jedna gwiazda ataku światowego formatu. Inter nie jest w najlepszym momencie sezonu. Piłkarze i działacze nie ukrywają, że szatnia jest rozdarta. Z walki o drugie miejsce, sezon zamienił się w walkę o utrzymanie czwartego. Teraz przegrali 0-1 z Eintrachtem w pucharku UEFA, ale można zauważyć, że gdyby nie magia Handanovicia, goli dla niemieckiej potęgi mogło być o wiele więcej.
  21. ogqozo

    Champions League

    Mamy ćwierćfinały, a Anglia nadal ma 6 na 7 ekip w grze. To może być niesamowity sezon, najlepszy, jaki dowolny kraj miał kiedykolwiek. Tego się obawiałem kilka lat temu, pisząc o rewolucji trenerskiej w angielskiej czołówce. Zmiana kulturowa postępuje z roku na rok, a w połączeniu z dużą kasą, efekty mogą być trudne do zniesienia dla reszty. Barca, Real, Juve, PSG - dla nich wydatki, które mają na celu dotrzymanie tempa, to większe ryzyko. Barsa zagrała bardzo dziwny dwumecz. Przez pierwsze 3/4 właściwie rzadko w którym momencie można było wątpić, kto jest lepszą ekipą i kto jest bliżej gola. Prowadzenie mogło być wyższe. Ale druga połowa rewanżu to nagle było mocne ciśnienie, i przypomnienie, na co stać Lyon. Messi przez te 30 minut został zjedzony, a Ndombele nagle dał jakiś przykład światu, czemu stanie się za jakiś czas kolejnym transferem, o którego kwotę ludzie będą płakać. Wynik pójdzie w świat i tylko fani będą pamiętać i gdybać, tak samo jak z faulem Chielliniego w polu karnym w końcówce meczu Juve-Atletico. Mimo wszystko, przez 180 minut Barcelona sumarycznie była zdecydowanie lepsza od Lyonu i może w miarę z optymizmem patrzeć na losowanie przeciwko angielskim gigantom. Chyba ogólnie każdy, kto potrafi wygrać mecz z dobrą ekipą 5-1 i budzić reakcje fanów typu "no, ujdzie", powinien być zadowolony z poziomu.
  22. ogqozo

    TRANSFERY

    No za "takich graczy" nie płaci się 50 baniek, ale była okazja. Porto bardzo chciało jakoś dać mu nowy kontrakt, by tę klauzulę przynajmniej podwyższyć, ale piłkarz nie bardzo miał powód, skoro zainteresowani już byli praktycznie wszyscy najwięksi w Europie. To chyba mówi o skali talentu, jaką widzą w nim ludzie futbolu. Dopiero we wrześniu zagrał pierwszy mecz w Europie, w większości na nowej dla niego pozycji (w Brazylii grał częściej na prawej stronie, w Porto częściej na środku), a już najdalej w styczniu było właściwie jasne, że ten rok - to będzie tylko kwestia wyboru gracza, gdzie podpisze kontrakt. Hiszpania, Anglia, Juve... Na zatrudnienie Brazylijczyka mieli naciskać i Klopp, i Mourinho, bo któż we współczesnym futbolu nie szuka obrońcy, który podaje.
  23. ogqozo

    Champions League

    Holender bije Polaka w polu karnym, a sędzia milczy. Hm.
  24. ogqozo

    Champions League

    Ktoś kto trzyma takie rzeczy na dysku musi tylko wstawić głowy Bartezoo, Kanabisa itd.
  25. ogqozo

    Champions League

    Właśnie przez takie mecze, Cristiano dostaje te Złote Piłki. Można powiedzieć, że średnia jego występów nie jest aż tak wysoka. Można powiedzieć, że to np. Bernardeschi był wczoraj najlepszy na boisku, a Cristiano "tylko" strzelał gole. Ale jeden mecz, w którym jest bohaterem - i od razu wskakuje do czołówki wszystkich wyścigów, a ludzie w internecie chwalą Juventus, że zrobili świetny interes, płacąc równowartość budżetu Włoch za niego. Portugalczyk wiedział, co robi, gdy wczoraj przed meczem odgrażał się wszystkim, że to będzie wyjątkowy występ, zaprosił rodzinę oraz menedżera, by oglądali. Nikt tak nie potrafi przyciągnąć uwagi mediów, jak on. Oczywiście, trzeba umieć grać. Nikt inny tak często w karierze nie lał mocnych rywali w fazie pucharowej LM - nikt. Nikogo nie jest mi żal mniej, niż Atletico. Oczywiście. Juve przynajmniej jak MUSI to zagra pierwszy dobry mecz w sezonie. Atletico nie ma tego innego biegu, broniło wyniku cały czas, nie oddało celnego strzału na bramkę. Oglądanie ich narzekania na to, że rywal gra na czas, że rywal non stop fauluje i irytuje, to był karmiczny widok. I jeśli Hiszpania zanotuje w tym roku najgorszy od lat sezon w Europie, to nie przez przypadek - bo to jest jakieś podsumowanie, że nawet grając dość nieprzekonująco, Atletico spokojnie zmierza kolejny raz po drugie miejsce. Krysztiano nadal nie jest nawet w top 10 strzelców, ale myślę, że już teraz trochę zrobił w pory Nasz Robert, który pewnie zaczynał już marzyć o tytule króla strzelców. Jak co roku o tej porze, Bayern i Lewandowski mają szansę wskoczyć na nowy poziom, przejść z grona władców swojego terenu do nagradzanych w Europie i traktowanych najpoważniej. "Wystarczy" wygrywać mecze pucharowe w Lidze Mistrzów. Oni też w ostatnich latach odpadali z ekipami z Madrytu - jednym golem, golami wyjazdowymi, po dogrywce... Mówię to co roku, ale, tak: to jest może najlepsza okazja na Złotą Piłkę dla Papieża Polaka. Wystarczy ładować w każdym meczu, począwszy od dziś. Szkoda, że Liverpool jest bardzo dobry, i ma ten przywilej, że może wygrać, ale nie musi. Ledwo co osiągnęli "za dużo" w ostatnim sezonie, teraz porażka z Bayernem nie będzie katastrofą. Dla Bawarczyków - owszem. Obie ekipy walczą na serio o tytuł w lidze, i to też budzi wątpliwości, ile dziś pokażą. Raczej nie spodziewam się otwartego widowiska, patrząc na to, jak Klopp gra przeciwko czołówce w Anglii. Jeśli chodzi o składy, Bayern zdecydowanie ma gorzej, bo Mueller i Kimmich to ostatnio byli jedni z najlepszych ich piłkarzy. Przynajmniej nie ma problemu, kogo wystawić - w ostatnim meczu Bundesligi, Franck Ribery wszedł z ławki, co nie przeszkodziło mu zaliczyć 3 asyst (i wielu dalszych prób dopieszczenia Robercika). Teraz, 35-letni Francuz zapewne zastąpi Muellera. Cały kwartet Lewandowski-James-Ribery-Gnabry prezentował się ostatnio świetnie. Nastawiam się na jakieś 1-0, oby dla Naszych. Ale i tak obawiam się, że Nasi nie będą prowadzić w klasyfikacji strzelców już zbyt długo. Po takim meczu w Lyonie, gdzie nic nie wpadało, Messi po prostu musi mieć dzisiaj ciśnienie na wbicie swojego hat-tricka, a wiemy, że umie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...