-
Postów
23 371 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Forum jak zwykle, pisanie namiętnie list co to będzie, o jakichś studiach które nic nawet nie zapowiedziały, a przecież są prawdziwe gierki na wyciągnięcie ręki. Już teraz do kupienia Cities Skylines, najlepiej oceniana gra tego typu przez ostatnie wieeeele lat. Ciekawa jest zapowiedź tych planszówek - nie wiem, czy to ma szanse być czymś więcej niż kompletną niszą, ale Switchowi brakuje społecznej rozrywki i może akurat to komuś się sprawdzi, bardziej niż te pseudo-pokemony. Gadki o konieczności jakiegoś tam remake'u gry sprzed 2 lat, kiedy ogłosili za to już niedługo KATAMARI DAMACY. Skoro Donut County nie wychodzi (na razie?) na Switcha, to musi być druga najlepsza rzecz. Nie każdy to już teraz pamięta, ale Katamari było jednym z istotnych punktów w historii tego, co teraz ludzie nazywają "indykami". Powstała oczywiście pod egidą Namco, ale przy niskim budżecie i była sprzedawana po niskiej cenie - a jednak odniosła unikatowy sukces na skalę dużych gier, pokazując, ile można osiągnąć podchodząc inaczej do sprawy. Wtedy to było szalone, że gra za 20 euro może dostawać wysokie oceny. Teraz... wygląda na to, że lekki remaster po 14 latach będzie kosztował więcej. Mam podejrzenie, że na FF8 jest na każdej kolejnej platformie najwidoczniej pomijane dlatego, że któryś element gry nie daje się automatycznie sportować. A te porty są mocno leniwe. Oby przynajmniej na Switcha nie były tak jak SaGa wersjami z komórek bez żadnego dostosowania, to może komuś się przyda. Crystal Chronicles było ogłoszone kilka dni temu, ale to w sumie ciekawszy projekt. FFCC było pod paroma względami bardzo piękną grą, bardzo. Była tylko bardzo pusta pod względem rozgrywki, zwłaszcza dla gracza singlowego. Jest tu potencjał na coś ciekawego, nie żebym w to wierzył. No i wydane już FF XV Pocket Edition, które nie wiem, jakiej popularności może oczekiwać na sprzęcie dla "hardkorowców" (jest na start "przecenione" o 40%, co powinno chyba być normalną ceną...), ale nadal takie wydanie jako jedyna namiastka dużych gier na Switchu to ciekawy temat. Jak to bywa z konsolami Nintendo, z czasem zapomina się, że w ogóle ktoś przed premierą liczył na "tripyl eje", bo i tym razem żaden na horyzoncie się nie pojawia, a te kilka pozycji Bethesdy chyba będzie już zawsze tak samo się wyróżniać w bibliotece, jak na Wii U robił to Batman. Ogólnie Nintendo nie próżnuje. Na tej konsoli będzie niedługo Smash, Animal Crossing i pseudo-Pokemony, a potem "prawdziwe" Pokemony - to samo wystarczy, żeby każdy gracz musiał posiadać, mieć przy sobie i używać Switcha 24 godziny na dobę. Jestem niemal w szoku, że zapowiedzieli Animal Crossing ot tak, bez rabanu. Ta marka jest ogromnym wyjątkiem w repertuarze Nintendo i sporo osób tylko dla niej miało 3DS-a. Ta gra to wielka nadzieja, żeby Switch przestał być tak nerdowską konsolą, którą kobiece ręce dotykają równie często, co mnie. Ogłoszenie online to smutna sprawa. Ta cała scenka z płaczącym Mario że mu save zniknął, gdy na każdej innej konsoli save po prostu sobie można skopiować bez robienia łachy, to trochę chamówa. Czemu cała ta akcja tak pachnie porażką w sensie zarówno wizerunkowym, jak i finansowym. Rozwaliło mnie też, że próbując jakoś pokazać używanie tej aplikacji na telefon w praktyce, żeby nie wyglądało żałośnie, po prostu narysowali sobie telefon, który lewituje obok twojej głowy. Za taki feature to wielu by chętnie zapłaciło...
-
"Edge" dał 6. Gra okazała się dla recenzenta za wolna, zbyt monotonna, zbyt tradycyjna i oklepana i zbyt pozbawiona niespodzianek, a ja mam podejrzenia, że mogłoby być podobnie w moim przypadku. Przyznam: nadal nigdy nie przeszedłem DQ 7 i 8, bo te gry ruszają się faktycznie bardzo wolno i zanim je skończę, zawsze przyciągnie moją uwagę 15 innych pozycji. Może najpierw spróbuję nadrobić je, a z "jedenastką" poczekam, co wyjdzie z wersji na Switcha.
-
Odpowiem w ramach utrzymania szalonego zainteresowania jedną z najlepszych ostatnio gier na Switcha. Otóż słowo na "m" używane teraz na każdą grę może w takiej racji być mylące. To jest generalnie gra retro i jeśli pojawia się w połowie pewna doza eksploracji, to nadal w takim sensie, jak to było te 5 generacji temu. To, czym się faktycznie różnił wtedy Super Metroid, nie jest tu obecne. Można pójść czasem w kilka kierunków (jedna lokacja w górę, inna w dół, czasem i inna w prawo) i znaleźć trochę ukrytych skarbów, ale głównie rozgrywka nadal opiera się na przemierzaniu korytarzy wypełnionych zręcznościowymi wyzwaniami. Nie jest to gra z wymagającymi zagadkami, koniecznością łączenia licznych wydarzeń w wielu częściach świata itd. Przykładowo przedmiotem do zbierania są zielone krążki - są zaznaczone na mapie, naprawdę w grze nie chodzi o to, by je jakoś znaleźć, ale by doskoczyć do nich, bo każdy jest zamknięty za jakimś specjalnym pokojem pełnym (mniej lub bardziej) trudnego skakania. Faktycznie pojawiają się takie elementy, ale clou rozgrywki pozostaje platformówkowanio-siekanie. To _NIE_ jest metroidvania w żadnym faktycznym możliwym znaczeniu słowa. Tu nie ma jak w Metroidzie, Shovel Knighcie, Iconoclasts itp., że cały czas mijamy rzeczy, których nie możemy zrobić, i po znalezieniu każdego z 15 przedmiotów najlepiej jest jeszcze raz wylizać wszystkie ściany po kolei, patrząc, czy tutaj się coś otworzy. W Messengerze tego typu "bariery" są góra dwie i możliwość ich pokonania jest dość oczywista, więc najwyżej po prostu raz wracałem do danej lokacji. Nic też nie jest specjalnie ukryte. To NIE jest Metroidvania, to jest skakanko-siekanka. Problem jest oczywiście taki, że czasami to oznacza stosunkowo dużo chodzenia tymi korytarzami z powrotem. Ja też za tym nie przepadam. Nie ma tego aż tak dużo - po tym, jak świat "się otwiera", możemy prawie wszystko robić od razu, nie trzeba za każdym razem po zdobyciu nowej mocy/gadżetu macać każdej ściany ponownie od początku. Są też teleporty oraz, jeśli chcemy, dokładne podpowiedzi, gdzie konkretnie na mapie mamy iść. Więc jakiegokolwiek backtrackingu/eksploracji jest tu tak naprawdę bardzo niewiele. Ale gdy już jest taka konieczność, no to dla mnie jest męczące, jak na 2018 rok. Ale zdarza się to może kilka razy. To nie jest istota tej gry ani trochę. Nadal, demko Mega Mana 11 pozwala od razu zobaczyć w porównaniu, jak sztywniutkie jest sterowanie w Messengerze.
-
Założyłem że się szanujemy i jeśli coś jest na jedną konsolę i na peceta to praktycznie jest "exem". Into the Breach w samolocie na pececie mdr. Chciałbym to widzieć. Na tej zasadzie to Mario Galaxy też nie jest "exem", bo wy tutaj piszecie, jak się świetnie w to gra na 6-calowej komórce dotykowym ekranem. No ale mówiłem to do innych użytkowników. A na peceta ostatni TRIPYL EJ EKSKLUZYW wyszedł w 1998 roku, więc wychodzi na to, że dla "graczy" pecetowych każdy rok jest tak zły, że gorzej być nie może, nawet jak wyjdzie im 100 świetnych gier.
-
Rok, w którym wyszły Gorogoa, Messenger, Into the Breach, West of Loathing, Banner Saga 3 czy Hollow Knight zły mdr. 2019 na razie to przede wszystkim Untitled Goose Game (mam wątpliwości czy na pewno pierwsze Pokemony i Emblem na Switcha będą jakoś wybitne), a co jeszcze się okaże ekscytujące, to zobaczymy, dobrze sobie listy życzeń na zapas robić mdr.
-
Nie wiem, co bardziej cieszy, Chorwacja odbierająca pomiędzy kolejnymi nagrodami 6 batów czy też Islandia z 0-9 na koncie po dwóch meczach. Wyniki Islandii zupełnie oddają to, jak wyglądały mecze, oni chyba zwolnią trenera po dwóch meczach, bo obrona to taki chaos. W Hiszpanii trzeba zwrócić uwagę na demolkę, jaką wykonał Asensio. Kompletna miazga z prawego skrzydła przeciw wicemistrzom świata. Jeden z lepszych występów reprezentacyjnch, jakie można sobie wyobrazić. Co za akcent na mocny start sezonu dla Hiszpania. Wiem, że fani Realu powiedzą, że gra w kratkę. Ale cholera, jak on potrafi jednym sprytnym i celnym kopnięciem pozbawić rywala złudzeń. Dziś zrobił to dobrych kika razy. Ciekaw jestem, czy w tym sezonie będzie w stanie dołączyć do największych. To fajne będzie w takiej lidze, że takie mecze dają kontekst większy niż tylko Mundial, gdzie przez losowanie jednym jest łatwiej dojść do finału, niż innym do 1/8. Co prawda meczów jest tylko 4, ale 4 to zawsze znacznie więcej niż 1 - i znacznie mniejsze szanse, żeby ktokolwiek wyciągnął antyfutbolem i fuksem awans do Ligi A czy uniknął spadku z poziomu, na którym wylądował nieco przypadkiem. Jeśli chodzi o np. rozstawienie koszyków - to teraz taka Polska (czy inna Szwajcaria) musi wywalczyć 1. koszyk punktując z faktycznie silnymi i porównywalnymi rywalami, a nie dobierając sobie odpowiedni terminarz meczów towarzyskich, dobre losowanie w grupie, zero meczów z kimś silnym przez 2 lata... Naprawdę, system ligowy jest tak bardziej sprawiedliwy od pucharowego. A formuła jest dużo ciekawsza od eliminacji, gdzie jest tyle meczów "mocarzy" ze słabeuszami i w sumie nie wiadomo po co. Mecze o awans mogą być ciekawe nawet w lidze C. Za miesiąc taki mecz Czarnogóra-Serbia, obie ekipy mają po 4 pkt.
-
Nie mam czasu na serio grać w Hearthstone'a (i kasy żeby mieć te wszystkie popularne talie, więc głównie gram na arenie), ale czasem włączam. Gra faktycznie wydaje się w dobrym stanie, balans jest lepszy niż wcześniej, jest wiele ciekawych rozwiązań. Z legend wypadła mi Biała Dama i bardzo się z tego cieszę. Talia oparta na niej wykorzystuje wielu ciekawych i i tak przydatnych stronników - nie jest to wyścig agro, ale też nie talia typu "czekaj 30 tur i potem w jednym ruchu rozwal wroga". Po walnięciu damy zaś wszyscy ci stronnicy robią się naprawdę potężni.
-
Jesień to jak co roku czas nagród. Niedawno UEFA nagrodziła jako Gracza Roku Modricia, przed kolejno Cristiano, Salahem, Griezmannem i na 5. miejscu Messim. Teraz zaś pojawiły się nominacje FIFPro. Myślę, że wiele osób może sobie pomyśleć, kto imponował grą w Serie A, Premier League czy innych ligach bardziej, niż np. Benzema. Niemniej to właśnie Francuz został nominowany przez zawodowych piłkarzy do jedenastki sezonu wśród napastników. Ogólnie chyba jednak jak co roku najbardziej zadziwiające wydają się nominacje dla większości obrońców. Cóż tu mówić. Cała lista FIFPro:
-
Sony chwali się niezależnym badaniem, według którego osoby mające kontakt z ekranem każdego z obecnych "flagowców" w ogromnej większości wskazały na OLED-a z XZ3 jako najlepszy pod każdym względem. https://www.sonymobile.com/global-en/legal/testresults/xperia-xz3/#gref Oczywiście sprytnie postanowili to zrobić przed premierą Note 9 oraz nowego iPhone'a, które być może wypadłyby mocniej w porównaniu. Polska cena na start to 3400 zł, czyli oczywiście śmiesznie dużo, ale patrząc na ten rok na rynku, to może właściwie zaskakująco mało.
-
Powrót Alice in Chains był moim zdaniem piękny, ale kurczę, od tego czasu na trzeciej już płycie grają praktycznie cały czas tak samo. I wcale nie zmienia to faktu, że ta płyta ma w sumie inny nastrój, niż poprzednie, inne rytmy, teoretycznie się wyróżnia od nich... Po prostu Cantrell (jakże ta płyta przypomina niektóre jego solowe!) ma bardzo specyficzne podejście do tego wszystkiego i jeśli nie brzmi to wyjątkowo ciężko i depresyjnie, to dla mnie brzmi dość... nijako. A na tej płycie nie ma wyjątkowo ciężkich i depresyjnych piosenek. Niektórym pewnie spasi, ale ja nie jestem zachęcony. Nie wiem, które w ogóle momenty z całej płyty powinienem traktować jako "highlighty".
-
Czy mecz dobry czy nie to kwestia gustu (albo, w tym przypadku, braku gustu), ale nawet bez oglądania, wystarczy na Twitterze czy co tam oglądacie przejrzeć składy, akcje, obrony Neuera czy Areoli (od lat bramkarz Francji nie obronił tylu strzałów, co on dziś) albo szyję Pavarda, by powiedzieć już naprawdę, jak bardzo "towarzyski" był ten mecz. Te ekipy akurat tego nie olały, a że 0-0... Bywa wszędzie, mecze typu "któraś strona musi wygrać" nadejdą przy tej formule bardzo szybko. Otoczka artystyczna zrobiona do tych rozgrywek jest fajna i ogólnie sympatycznie to widzieć. Ukraina czy Walia pokazały dobrą grę. Zainteresowania kibiców nie ma bo... nie. Tuż po Mundialu, ile można.
-
Wygląda na to, że tajfun miał konsekwencje nawet dla budynku Nintendo w Kioto.
-
Zobaczymy cały album w prawilnej jakości, ale zapowiada się, że po przerwie na "Satanistę" Behemoth to znowu będzie Hehemoth.
-
I oto rusza Liga Narodów. Utrzymuję, że uważam tę formułę za dobrą i ekscytującą - więcej uczucia stawki na co dzień! Polska ma 66,6% szans wyrzucić z futbolowej elity Włochy lub Portugalię! - ale na razie nikt zdaje się nie wiedzieć, jak do tych meczów podchodzić. Jarać się? Traktować prestiżowo? Testować się jak w meczach towarzyskich? Niektórzy piłkarze przyznają, że sami nie czają, mimo czytania tłumaczeń. Cóż, może z czasem wejdzie w krew. Bo jak nie cieszyć się, gdy już na otwarcie mecz Niemcy-Francja. Mistrzowie Świata naprzeciw tych, którym Mundial najbardziej nie wyszedł. Kto oczekuje "zaorania wszystkiego" przez Niemcy, raczej się rozczaruje - media spodziewają się klasycznej dość jedenastki, poza oczywiście Oezilem (zastąpi go zapewne Draxler, który w PSG zdaje się dzielić los Krychowiaka, Guendogan albo Brandt). Tak, włącznie z Timo Wernerem. Mówi się, że szanse na debiut ma Nico Shulz, lewy obrońca/skrzydłowy z Hoffenheim, który być może został przygotowany specjalnie jako wsparcie w zatrzymaniu Mbappe. A Mbappe raczej będzie, bo i we Francji nie zmieniono praktycznie nic. Deschamps odważył się jedynie na powołanie trzech debiutujących bramkarzy, z których na boisku pojawi się zapewne Areola (który na razie "wygryzł" z jedenastki PSG Buffona). "L'Equipe" piknie:
-
Już jest. Gra, która wprowadziła do mainstreamu pojęcie "symulatora chodzenia" i otworzyła nową erę prawdziwego gamingu, poruszając serce i umysł każdego gracza. 5 lat temu pojawiło się Gone Home, a teraz z tej okazji wychodzi na Switcha. 56 zł. Dwie inne gierki, które polecam temu, kto w nie jakimś cudem nie grał - Hyper Light Drifter i Broforce. Pisałem już o nich sporo jak wychodziły oryginalnie dawno temu.
-
Chciałbym mieć tyle do wydania na cały dzień życia.
-
A jednak dalej mogę trafić na tej stronie na coś, co mnie... zaskoczy.
-
Spędziłem łącznie może miesiąc życia we Lwowie. Jeśli nie masz dogodnego lotu, na co dzień zdecydowanie najprzyjemniejszą opcją dotarcia jest pociąg. Pociąg jedzie z Przemyśla, a do Przemyśla jedzie się łatwo z Warszawy, Wrocławia itp. Przemytnikom wydatek 60 zł na jeden przejazd w obie strony się nie opłaca, więc kontrole są zazwyczaj symboliczne, choć czasem denerwujące bo straż nie chce mówić po polsku. Dla mnie nie byli mili, chyba dlatego, że zazwyczaj wyglądam bardzo inaczej, niż na starym już zdjęciu w paszporcie. Ale kontrola odbywa się w trakcie jazdy i z tej racji podróż jest ogólnie bezproblemowa. Przejazd przez granicę autem to mordęga, podobnie autobusem. Lepiej już wysiąść przed granicą, przejść kontrolę piechotą (dla Polaków zazwyczaj praktycznie bez kolejki) i za nią od razu wsiąść w taxi/busa, ale nie jest to tak wygodne, trochę czasu też schodzi. Ogólnie komunikacja samochodowa na Ukrainie wszelkiego typu jest tania, ale dostajesz to, za co płacisz, jest ciężko, często niewygodnie, czasem chaotycznie, drogi powalają jakością (nie wiem na ile byłeś na Wschodzie, ja ile razy tam wysiadam na dworcu i zaczynam iść ruchliwą ulicę czuję potrzebę założenia maski na pyły). Jak już dorwiesz taxi, dostaniesz często stosunkowo niesprawiedliwą cenę, ale jak na polskie warunki i tak niską, więc może być warto z tego chociaż korzystać. Rynek Lwowa jest moim zdaniem wspaniały w ciepłe weekendowe wieczory, są tam ludzie z całego świata wysiadujący w lokalach i dobrze się bawiący, inaczej niż w Unii masz tam dużo i Zachodu, i Wschodu (Lwów ma wiele np. dla miłośników kultury ormiańskiej). Niemal cały rynek jest zajęty na knajpy, wypełniony rozrywką skuteczniej niż w większości polskich miast, jest dość dużo muzyki na żywo. Ceny zachęcają do spożywania dobrej jakości wina, kawy, jedzenia itd., a knajpy naprawdę mają charakter. Z językami różnie, wśród młodych zazwyczaj się dogadasz jakoś tam po angielsku, u starszych częściej mi się udawało po polsku. Konkretne miejsca trudno mi polecić, bo to trochę kwestia gustu, co kto lubi robić. Oczywiste Google podsuwają wiele propozycji każdego typu. Ot przykład: https://foodieflashpacker.com/unique-restaurants-lviv-ukraine/
-
Są elementy m... słowa na m. Są. Ogólnie Bayonetta to nie jest, gra jest jak na dzisiejsze czasy nie tak bardzo zróżnicowana. Zaznaczmy: to nie jest do końca nowoczesny indyk który "tylko wygląda" jak gra z NES-a, jest trochę przystępniej i gładsza animacja itp., ale jednak to jest naprawdę gierka taka jak z Pegazusa. Tak naprawdę myślę, że będzie dość kontrowersyjna, jedni pokochają, inni wzgardzą. Jeśli maksymalne oceny US Gamera nie przekonują forumowych fajnograczy, to dodajmy, że ta gra to PRAKTYCZNIE CELESTE
-
On chyba od zawsze miał takie okresy, że oddawał 50 czy 100 strzałów bez trafienia, wyglądając przy tym jakby się rzucał wokół zespołu. Potem miał takie, że w tym czasie zdobywał... 10 goli i wszyscy go nazywali najlepszym piłkarzem świata. Skoro ma tak dużo okazji, pewnie nastrzela. Nie każdy lubi jego styl, ale to dobry piłkarz, efektywny w wielu aspektach gry.
-
Wcześniej strzelił fantastycznego gola przy stanie 2-2, w Amiens, pod koniec meczu, gdzie trzeba było strzelić. Ten sukinkot cały mecz go prowokował, faulował bez umiaru, dał mu plaskacza bez kary itd. To nie tak że Mbappe nagle se to zrobił. Gorzej, że stwierdził po meczu: "jeśli taka sytuacja się powtórzy, znowu to zrobię"... Jeśli za plecami Paryża w tabeli są obecnie Dijon i Tuluza, to można od razu stwierdzić, sezon nie zapowiada się jako ten, w którym ktoś postawi się PSG na dłuższą metę. Najkonkretniej wygląda chyba Lyon, ale przegrał już drugi mecz, brakuje skuteczności (jeśli twoje akcje wykańczają Bertrand Traore i Memphis Depay...). Czekam na dzisiejszy mecz Monaco-Marsylia. Regularność paryżan wydaje się nie do osiągnięcia przez nikogo, gdy udało im się osiągnąć komplet punktów mimo słabszych meczów. Na boisku był już cały zestaw graczy, których chyba nikt poza Paryżem nie kojarzy (N'Soki, Dagba, Bernede, Weah, Diaby), a zarówno Amien, jak i Guingamp przez długie okresy meczów były po prostu lepsze od PSG. Tuchel dużo zmienia, ale nadal wydaje się, że czego by nie wymyślił - brakuje mu pomocy. Niechciany Lo Celso odszedł, Draxler może podzielić los Krychowiaka, a przyszli tylko lewy obrońca i napastnik. Na defensywnej pomocy grają więc wymienione nastolatki, albo Marquinhos (raczej niestworzony do tego). Po powrocie Cavaniego, Mbappe znowu jest wciśnięty na prawe skrzydło, co nie jest optymalnym rozwiązaniem (nadal miał gola i asystę pod koniec meczu). Ogólnie ekipa wygląda na niegotową do stawienia się godnie na Anfield, a skład nie inspiruje do optymizmu. Ale zobaczymy.
-
Na razie wygląda to trochę tak, jak wielu fanów wieszczyło: pod nieobecność Krysztiano, Benzema doznał odrodzenia i wymiata, Asensio udanie zastępuje Portugalczyka, Bale jako główna opcja wygląda jak najlepszy piłkarz świata, Ramosenbauer robi wszystko od obrony przez podania na całe boisko po atak, Real wygrywa grając efektownie, a tymczasem Cristiano... Ale zobaczymy jak w Lidze Mistrzów itd.!
-
"Wszystko mam skalkulowane. Lubię podejmować ryzyko. Fani z problemami z sercem muszą uważać!" - Alisson kilka dni temu dla ESPN Brazil.
-
Chciałbym powiedzieć niby-żartem, że na starcie sezonu na najlepszego gracza ligi wygląda Roberto Pereyra, ale niestety to chyba nieprawda w świecie, w którym istnieje Sadio Mané. Znowu gracz meczu? Jest o głowę nad resztą boiska (a mówimy o meczu, w którym na boisku jest Roberto Firmino i Virgil Van Dijk) i nieustannie też robi akcje bramkowe. Leicester pewnie znowu przegra z wielkim klubem, ale na pewno styl obu tych meczów pozwala ocenić, że wyglądają na naprawdę konkretną ekipę. Zmusili Alissona do pracy i ogólnie nieźle się prezentują. Liverpool nie wystawił dziś Keity i nadal "adaptuje" Fabinho, strach się bać co będzie jak Kloppo ich w końcu przystoje w pełni do swojej FILOZOFII i zobaczymy ich Super Klopayian formy.
-
Zapowiedziano nową Xperię. Nikomu to chyba nie zaszkodzi, ale udowadnia, że Sony non-stop marnuje swój potencjał w tej branży, wypuszczając kolejne produkty w bardzo chaotyczny sposób. Przypomnijmy, że po wielu edycjach spójnej serii Z (wydawych w losowych odstępach czasu) pojawiła się XZ, która... była jej mało wnoszącą kontynuacją, chociaż w reklamach cały czas mówiono o jakimś wydarzeniu. Ale to trwało tylko do XZ1 (uważam jak wiadomo, że XZ1 Compact to chyba będzie ostatni porządny telefon w historii ludzkości). Bo XZ2 to nagle zerwanie ze stylem i wiele zmian. A XZ3 je kontynuuje. Chociaż tylko w paru losowych aspektach, bo przecież ile można zmienić w 4 miesiące od premiery poprzedniego "flagowca". Co wy robicie Sony... Sony podłapało tutaj kolejne trendy, które wypada mieć w 2018 roku. Telefon jest już prawie całym ekranem, zaokrąglonym i szklistym. Proporcje 18:9 (hmm... 2:1). Wygląda jak współczesny produkt, co mnie akurat nie jara, ale ludziom raczej się podoba. Forma jest bardziej smukła. Jednocześnie kilka detali sprawia, że telefon Sony nadal jest TROCHĘ odróżnialny od całej reszty i nadal TROCHĘ od niej ładniejszy, i wygląda na wygodniejszy do ręki. Ekran to 6-calowy OLED HDR i wygląda na to, że to największy skok w dziedzinie ekranów, jaki zrobiło Sony. Trochę po cichu, japońska firma w 2017 roku wskoczyła na fotel finansowego lidera w dziedzinie telewizorów premium (przed LD i Samsungiem) dzięki swoim świetnie ocenianym OLED-om, i nie dziwi chyba, że z tej okazji wreszcie postanowiła wykonać analogiczny ruch w dziedzinie telefonów. Zobaczymy jeszcze, czy to oznacza porównywalną jakość, bo poza nazwą przecież robienie ekranów telefonów to zupełnie inna bajka. W środku wielkich zmian nie ma, bebechy właściwie te same, aparat takoż, bateria też (czyli przy większym ekranie itd. będzie pewnie krócej działać), 4 GB RAM (mało). Cena też "trendy", bo 900 euro. Ja cię sunę.