-
Postów
23 383 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Payet? Słabo. Snodgrass? Słabo. Grosicki? W sumie w pewnym sensie w miarę nieźle. Hull wielkim zwycięzcą okienka transferowego, genialny nos klubu ze sprowadzeniem turbo Polaka, miliony euro kwot transferowych [zobacz podsumowanie karier].
-
Komentator powiedział właśnie o przyjęciu Grosickiego, cytuję "nice touch". PRAWDZIWA ANGLIA Z KWOTAMI TRANSFEROWYMI KOCHA NASZEGO RODAKA. (Minutę później zatrzymał kontrę Hull, swoimi ruchami blokując próbującego pędzić prawą stroną Evandro. Tak serio to nic specjalnego).
-
Przecie Will Ferrell to od zawsze najbardziej znany z sześciu fanów Chelsea na świecie.
-
Ostatnia wygrana bezumtitiowej Barcelony: w październiku z Deportivo.
-
Dawno nietykany temat, ale warto, "Rectify" jest jednym z ciekawszych seriali ostatnich lat i nawet niektórym na forum się podoba. Czasami mnie denerwuje w paru momentach, ale podejmuje tyle ciekawych tematów i sytuacji... Osobiście zabrałem się za czwarty sezon i jestem zadziwiony, tym jak wiele się dzieje. Poprzednie wydawały się mieć mało do powiedzenia, zaś w czwartym - może na zasadzie "zmieśćmy w ostatnim sezonie wszystkie zaplanowane wątki" - dzieje się bardzo sporo. O ile wcześniej wiele rzeczy było zbyt dosłownie klepanych, tak w czwartym sezonie sporo dużych wydarzeń dzieje się "pomiędzy odcinkami" i tylko się o nich wspomina, co zdecydowanie bardziej lubię. Ile się w ogóle dzieje w każdej postaci w tym ostatnim sezonie. Pora zadecydować o swoim życiu. Piękna sprawa. Pierwszy choćby odcinek, gdzie koleś jest w tym domu i rozmawia z kolesiami o tym, jak żyć, i tak cały odcinek. Shit. Jestem zadziwiony, że taka postać jak Daniel Holden powstała w serialach. Czuję się zidentyfikowany. No, tylko bez tego załamywania się, mrocznej strony psychiki, bycia bad boyem, duszenia ludzi, zaje'bistego głosu, wyrywania blondynek... Ok, tylko w paru aspektach się zidentyfikowałem z Danielem Holden. W sumie to pół z Daniela i pół z Teddy'ego. Teddy tyle rzeczy zrobił ładnie starając się o innych ludzi, a świat czym mu odpłaca, pogardą.
-
Forumek odkrywa, że istnieje Marsylia, drugie największe miasto Francji. Payet odszedł stamtąd, bo klub bardzo potrzebował kasy. Wraca tam z powodów czysto prywatnych. Bywa. Żony każą ludziom robić różne rzeczy. Marsylia teraz ma nowego właściciela. Kładzie sporo kasy na gracza 30-letniego, ale to zawsze metoda, by odzyskać renomę i udbudować potęgę. Tercet Thauvin-Gomis-Payet ma szansę być najlepszym we Francji, zachęcając tak jak legenda Evry czy wielki talent młodego Lopeza do dołączania do klubu pomimo braku gry w Lidze Mistrzów. Dla West Hamu rynkowo niezły przychód, ale to nie firma spekulacyjna, tylko klub piłkarski. Taksówkarz jak sprzeda samochód to się nie cieszy, że zarobił. Jako że Payet ma 30 lat, oszczędność oceniłbym na niemal 20 mln euro rocznie, klub ma budżet 200 mln, a czy pozbywanie się tego jakże napędzającego ofensywę gracza było tego warte, to wyniki pokażą. Na ten sezon, klub i tak jest już raczej bezpieczny od spadku, ale i od wysokich miejsc, a żeby pokonywać Crystal Palace i Middlesbroughy, wystarczy ich normalny skład i niegranie beznadziejnie. Skoro i tak są przeciętniakami, to po co przepłacać - można by zasugerować. Z sytuacji typu "gwiazda wymusza transfer na klubie", ta może boleć stosunkowo mniej.
-
Mastodon się zmienia z każdą płytą i bardzo dobrze, gdybym ja żył z muzyki to by mnie szlag trafił gdybym miał grać 30 lat to samo jak, ekhm, niektóre kapele. Albo na koncertach codziennnie grać w 90% kawałki sprzed ponad dekady. "Mocni" już raczej nigdy nie będą, chyba każdy człowiek z wiekiem tylko łagodnieje. Ok, Pantera, Chimaira i może jeszcze jakaś era zaczęły lżej. Ale chyba nie za wiele.
-
Album ma tytuł "Emperor of Sand" i wychodzi 31 marca. Pierwszy kawałek jakoś niezbyt mnie jara, ot, Mastodonowe granie, riffy na poprzednim były zdecydowanie dużo bardziej nowe i ekscytujące. Prędzej brzmi to jak "Crack the Skye", ale znów bez jakiegoś zabójczego riffu ani przebojowego refrenu. Tutaj faktycznie wychodzi na to, że większą rolę będą grały wokale, ale ich wokale nie są przyjemne same w sobie. Przede wszystkim nadal są za słabe, bez mocy na tle instrumentów. Ogółem brzmi to jak typowy szwedzki prog. No bez podjary, ale w sumie zawsze tak mówię jak pierwszy raz słucham nowego. W ogóle widzę, że to jest pierwszy kawałek na płycie, mdr, co to jest za otwarcie w porównaniu do innych albumów Mastodona, gdzie choćby ostatni się zaczynał od takiej mocy, Tread Lightly synu, albo na Crack the Skye, jaki riff mocny: ti du du, ti du du du... A tu dzynk dzynk, klasyczny mastodonowy riffek i jedziemy, phi.
-
-
Mówię o designie całej gry, a nie tylko budowli, statków, pancerzy. Który też jest ciekawy, w porównaniu do większości innych tego typu strzelanek. Ale design gry video to nie tylko rysowanie rzeczy na ekran, ale przede wszystkim progresja, nawigacja, wprowadzanie przeszkód i inne "uczenie" gracza grać, wymaganie umiejętności (np. kwestia satysfakcjonującego celowania), różnorodne zachowania przeciwników i graficzne rozwiązania tak, by było to widać, oczywiście system zdrowia pozwalający na bardziej płynną i dynamiczną grę, dźwięk różnych rzeczy, muzyka, i tak dalej... W przypadku multiplayera kilka z nich staje się kluczowymi, na przykład to, jak każdy element rozgrywki zależy od siebie i wpływa na siebie. Zresztą, jest o tym wystarczająco dużo tesktów i filmików w sieci. Włącznie z z trwającym 50 minut wideo, które dosłownie post niżej komentowałem.
-
Najbardziej cenione filmy, tak jak najbardziej cenione gry, nie są takie za jakiś jeden techniczny element typu "wow ale choreografia tancerzy w dwóch scenach, film roku", tylko za ogólne uczucie. "Halo" ma najlepszy gunplay, a "La La Land" ma najlepszy funplay. Gdy ludzie mówią o nawiązaniach do "Casablanki", to jestem dość pewien, że nie jest to powód w sensie że wow, ktoś raz powiedział, patrz, rzecz z Casablanki, tylko że ten film pozwolił im poczuć to, co "Casablanca", że przeniósł te emocje na współczesny świat, włącznie z np. przyjemnym uczuciem, że robienie właściwej rzeczy jest proste, albo że wszystko może się zdarzyć. Technika jest oczywiście drogą do tego, by to przekazać skutecznie, a Chazelle stosuje całe mnóstwo różnych mniej i bardziej subtelnych technik, które pewnie komuś będzie się chciało wymieniać. Jedną z podstawowych jest dla mnie oświetlenie, które sprawia, że film zawsze jest ładny "jak z obrazka", "płaski", "wszystko widać", jak stare kino bywało, inaczej niż typowe współczesne filmy pogrążone w mrocznych kiaroskórach albo cyfrowo dorabianej głębi. Efektem dla widza jest m.in. uczucie piękna nawet w małych detalach pokazywanych na ekranie, albo ogólnie wspaniałej atmosfery w tym magicznym momencie zachodu słońca itd. Pod wieloma względami, film bardzo się stara, by ukazać światło bez cienia. Tym, jak sądzę, kierują się fani. Nie mówię, że do nich należę. No i jestem pewien, że obie główne role oceniają na więcej, niż "ok". Ten film byłby raczej nieznośny bez tak wyjątkowych występów. Film opowiada o bardzo wielu rzeczach i dla niektórych jest ciekawszy niż filmy z Karolakiem.
-
Pamiętam, jak było głosowanie top 100 gier wszech czasów w PSX Extreme, pracowałem długo nad listą. I Halo było bardzo wysoko, bo chociaż w sumie nie lubię tej gry (bo i generalnie nie kręcą mnie strzelanki i gwiezdne wojny), to trudno odmówić jej zaje'bistości w swojej branży, w dopracowaniu różnych detali, designie wszystkiego i ogólnym opanowaniu techniki. Dzisiaj pewnie inaczej bym na to patrzył i jej nie wpisał w ogóle. Bungie ogólnie zrewolucjonizowało gry 3D jak chyba nikt poza Nintendo. Dzisiaj w co drugiej dużej grze się biega i macha prawą gałką i strzela. Jeśli jakaś gra tak nie wygląda, to wszyscy czekają, aż w następnej części wreszcie wejdzie w XXI wiek i tak będzie wyglądać. Marathon był dla mnie w tym względzie większym wydarzeniem niż Doom, gdzie się tylko machało lewo-prawo, nie czułem nigdy że to gra 3D. Marathon to była pierwsza gra, w której faktycznie się naraz swobodnie ruszało osobno postacią i kamerą, chyba najbardziej zignorowana publicznie rewolucja za mojego życia. Halo z kolei przeniosło to oczywiście na konsole i dodało wiele od siebie, chociaż dla mnie osobiście tam nie było nic specjalnego, czego nie było w grach Rare na N64. Jednak co by nie mówić o sympatii, to gry ustanawiające dla nadal właściwie niezmiennych standardów gier, podobnie jak Mario 64 i Okaryna. Tyle że Jason Jones raczej nie jest otoczony takim kultem, jak Miyamoto czy Romero, delikatnie mówiąc.
-
Trochę po cichu do Dortmundu trafił Alexander Isak, że aż poczułem potrzebę o tym poinformować. Ja też nie znam się na Isaku. Nie śledzę piłki w tak małych ligach, jak szwedzka. Stąd raczej cicho o nim. Pominę litościwie profesjonalną analizę na zasadzie "liczba goli strzelonych w sezonie/kwota transferowa dla klubu = współczynnik wiedzy o piłkarzu". Jednak Szwedzi zarzekają się, że 17-latek ze Sztokholmu jest większym talentem, niż Zlatan, a w każdym razie najciekawszym od tego czasu graczem ze Szwecji. Kilka dni temu strzelił pierwszego gola dla reprezentacji, jednak był to mecz "kadr A" tylko z nazwy - jak to bywa o tej porze roku. Ostatni raz gdy nie wierzyłem specjalnie w piłkarza, którego w Szwecji chwalono, to okazało się, że jest liderem wicelidera Bundesligi. Tak więc teraz uważniej patrzę, czy Dortmund nie korzystając z "niszowości" tej małej ligi również nie sięgnął po epokowy talent. Właściwie Isak wydaje się nim być już teraz, bo jest wysoki, szybki, ale i bardzo dobrze operuje piłką u nogi, klei. I bardzo dobrze rozumie grę, ustawiając się dobrze dla drużyny, sprytnie biegając za obrońców i angażując w różne akcje, szukając gry. Dzięki takiemu dryblingowi i podaniu, mimo 190 cm wzrostu wydaje się nadawać nie tylko na "9". W szwedzkiej lidze niemal od debiutu okazywał też doskonale zimną głowę, taką wręcz bezczelność pod bramką przypominającą Zlatana. Za to zupełnie inny jest w wywiadach i podobno prywatnie, gdzie jest skromnym, nieśmiałym typem. Jak to wypadnie w praktyce w dużej lidze, to dopiero zobaczymy. Na pewno Bundesliga wydaje się nieźle mu pasować, jako że zauważyć można jego skłonność do dobrego, sprawnego i nieustępliwego pressingu. W końcu ma przodków w kraju mistrzów maratonu. Pytanie, czy jest w stanie przypakować chociaż z 10 kg, bo ludzie aż tak chudzi rzadko osiągają największe sukcesy w piłce. Możemy go zobaczyć w grze całkiem niedługo, jako że Dortmund sprzedał Adriana Ramosa i nie ma zmiennika dla Aubameyanga. Pierwszym wyborem na napastnika przyszłości miał być podobno Kasper Dolberg, jednakże Ajax nie zgodził się na transakcję z niską kwotą.
-
Jak donosiło "Daily Mail", ten obrazek był najczęściej ściąganym obrazkiem w internecie w 1995 roku: przez szczytowe pół roku ściągano po ponad 20 tys. razy miesięcznie. Ciekawe, w jakim celu go ściągano.
- 326 odpowiedzi
-
- RIP in peace
- my heart will go on
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Serial ten zdobył trochę fanów, myślę, że jest to serial i dla BoJacków i dla Peanutbutterów.
-
Ja wszystkie gry przechodzę i tyle, nie powtarzam nigdy (może w liceum...), no i cóż, mogę sobie wyobrazić, że kogoś nie jarają teraz Zeldy. Okaryna to moja druga ulubiona gra wszech czasów, ale nie mam jakiejś chęci do niej wracać, jak do każdej innej gry. Miałem sprawdzić w tym roku, czy najciekawiej z dzisiejszej perspektywy nie wypada... Phantom Hourglass, z racji angażującego i niepowtarzalnego (ech, już nigdy - RIP handheldy) sterowania oczywiście, ale nie wiem, czy będę miał w życiu na to czas. Jak Zelda wychodzi to porównuję ją do gier, które wtedy są, no i zazwyczaj różnica jest zauważalna od razu, co ta gra robi, a inne nie robią. Breath of the Wild wygląda niesamowicie ekscytująco. Zazwyczaj nie śledzę gier, które nie wyszły, ale z racji oglądania zapowiedzi Switcha obejrzałem ten dwuminutowy bodaj zwiastun i niemal popłakałem się z zachwytu i podjarania. Zachodni developerzy nie umieją niczego zrobić tak ładnie. Ale kto wie, może w praktyce gra będzie nudna. Pamiętam, że jedną z nielicznych gier, które mnie podjarały samą zapowiedzią, był... Bioshock, tak że nie przesądzam. Twilight Princess i Skyward Sword miały wielu "loverów", ale też niemało "hejterów". No i co, wychodzi na to, że ostatnia Zelda, która faktycznie była w miarę jednogłośnie wydarzeniem dla branży, wyszła 15 lat temu. Zamiast Zeldy znów wolę pograć w Owlboya, który rozbudza we mnie uczucia niemal jak Link's Awakening.
-
Wysokie, niewysokie, każdy ma inny gust. Są rzeczy których lepiej ludziom nie polecać bo się obrażą, jak ciemne piwo. "Rectify" to dosłownie produkcja Sundance... jest dużo scen że koleś siedzi i myśli, a w tym kąciku, hm, no. Ale mówiłem, bo krytycy będący fanami "Rectify" i "Leftovers" zazwyczaj w tym roku jarali się "Americans" i "Horace and Pete". No i oczywiście innymi rzeczami, ale "Americans" to teraz chyba taki konsensus najlepszego serialu "pełnowymiarowego" (ja lubię, choć jest dla mnie zbyt denerwujący), a "Horace" rezygnuje z kinowych konwencji w skrajny sposób, choć nie rezygnując z opowiadania.
-
Zabawny temat Masorzu bo akurat oględam Rectify, w sumie oglądałem wcześniej ale lecę od początku bo sam słabą pamięć. Pamiętam, że mi się bardzo podobał. Teraz oględam i nawet myślę, heh, aż dziwne że Masorzowi się podobał. Co myślisz o Americans albo Horace and Pete?
-
Ale wiesz, że "Atlanta" to indywidualna, wolno płynąca opowieść o życiu w mieście USA, w klimacie melancholijnych zazwyczaj rozmyślań, a bohaterowie nie są biali? Nie każdy takie lubi. Ostatni raz za poleceniem Jaczesa oglądałem cały sezon "American Horror Story", no ale trudno, spróbujemy, trzeba wiedzieć co się ludziom podoba. "New York Times" pisze, że "to jakby czytać książkę", wow, no ok w sumie ma zachęcające opinie.
-
David Brent: Life on the Road. Ten film wyszedł, leciał w kinach, w lecie. Wyszła też płyta z oryginalnymi piosenkami tej kapeli, napisanymi przez Gervaisa i nagranymi z kolesiem z Coldplay. Opinie o filmie bardzo średnie, choć niektórym się podobał. Sam Gervais mówił, że to nie jest powiązane z "The Office".
-
Pośmiałem. Nota bene. Humor tego filmiku wynika przez kontrast z tego, za co tak uwielbiam serię Mario 3D: niesamowitej gracji ruchu. Nie wiem do końca, jak to się dzieje, ale jest coś niezwykle przyjemnego w tej płynności, z jaką przesuwa się świat i rusza się bohater. Po tylu latach nadal nie ma nigdzie takiego balansu fizycznego, by była aż taka frajda z pokonywania grawitacji. Mario 64 biło w tym każdą grę o pięć długości i za wiele się nie zmieniło. To wideo powyżej Rajosa jest zaje'biste, mimo że nic się na nim nie dzieje. Jaram się Mario Odyssey jak żadną grą od wielu lat. Niestety może to być kolejne GOTY od Nintendo, które przejdzie z 5 osób z racji na małą popularność konsoli. Chociaż, na tej wypranej z bezwzględnych singlowych hitów AAA generacji, kto wie, Mario może mieć większe znaczenie niż kiedykolwiek...
-
Tak, właśnie miałem napisać, że oświetlenie i mgła jakieś takie mniej realistyczne i klimatyczne. Ale myślałem, że to może tylko efekt podbicia rozdziałki. Dźwięk i filmiki mnie tak bardzo nie obeszły. Za to o naturalniejszych czerniach na CRT nie myślałem, ale w sumie może i to prawda. Ogólnie ja też uważam, że OLED-y to przełom w życiu. Żaden TV mnie tak nie jarał w życiu, jak to co ostatnio wypuszcza LG w tym zakresie. Wczuwa jest zupełnie nna. Jak ceny spadną o 99% (chciałbym, żeby to był żart), to na pewno kupię. Na Allegro jest teraz Silent Hill 2 na PS2 za 3 zł, ciekawe jaka będzie cena końcowa. Może poniżej stówy.