-
Postów
23 383 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
A tak. To dzisiaj ten mecz, kiedy w końcu zweryfikujemy potęgę Evertonu. Do tej pory mieli łatwy terminarz. Pep zaś w tym najbardziej prestiżowym spotkaniu nie wystawia najlepszego napastnika w historii Premier League. No cóż... Silva, De Bruyne, Iheanacho, Sterling, Sane - po co komu gracze defensywni. A jeszcze Aguero na ławce i zaraz będzie Gabriel Jesus Christus. Za dużo, za dużo.
-
Czołg? Może tak, ale nie jest to gracz z reputacją najbardziej odpornego na stres, że tak powiem. Ma te momenty, że słyszy w głowie: "a tam, uda się". Trochę jak z Ter Stegenem - ogólnie to jego gra piłką jest zaletą, ale czasem nawyk ten bywa zgubny w widowiskowy sposób. Gdy tylko dostał tę piłkę i zamiast wybić zaczął kombinować, pomyślałem "o fak, 1-0". Chelsea ostatecznie sięgnęła po Davida Luiza, więc jak widać wiedzieli czego chcą. Oczywiście pewnie Koulibaly by im się bardziej opłacał, gdyby Napoli się zgodziło.
-
Mecz pod znakiem tego, który w nim nie gra... W dniu zaćpania się na śmierć Maradony Neapol nie będzie tak smutny, jak dziś. Napoli i tak ma przewagę i może gdyby grał Arkiano Milikaldo, to by już prowadziło. Zawsze ma na ławce potęgi jak Dries Mertens czy Piotr Zieliński. Roma już wystarczająco rezerwowych graczy wystawiła w jedenastce. No ale mogą wpuścić jeszcze 40-latka, który w sumie chyba wymiata jako joker w tym sezonie.
-
Piłka na poziomie wraca. Terminarz nie ma litości i podobno najpopularniejszy mecz świata, Liverpool-Manchester United, będzie w poniedziałek. Hm... Poza tym chyba największe starcie na tę kolejkę to mecz dwóch ostatnich Mistrzów: Chelsea-Leicester, za chwilę. Ranieri chyba zajrzał do najmądrzejszego tematu forum i powiedział basta, bo posadził na ławce Riyada Mahreza i Islama Slimaniego. Zwłaszcza ten pierwszy to oczywiście zaskoczenie. Na bokach więc Albrighton i Schlupp. Chelsea jak to Chelsea. Alonso na lewej, z przodu Pedro i Moses.
-
Ale Armenia się nie broniła przeciw Rumunii. Straciła zawodnika, oraz gola z rożnego, w 3. minucie i atakowała całe spotkanie. Miała pecha i w rezultacie przegrała mecz najwyżej od 20 lat, ale Rumunia nie grała w tym meczu niczego, czego by nie grała Polska - Polska też miała jakieś rożne i czasem im z nich wpada gol, ale w tym meczu akurat nie w 3. minucie z dodatkiem czerwonej kartki, bywa. Nie nazywam tego niesamowitą i ambitną grą, tylko się zastanawiam, w czym różnica między tym meczem a innymi, gdzie ludzie ją widzą. Ale tak pomijając zdarzenia fuksa, które zawsze się mogą zdarzyć i nawet komuś raz na 20 lat wygrać Euro czy Ligę Mistrzów, tylko o grze danej ekipy. Naród jest przekonany, oczywiście. Swoje będzie wiedział, jak zawsze. Jak chyba każdy naród, nie wiem czy widziałem kraj, gdzie większość fanów nie wypisuje po każdym meczu ze "słabym" rywalem, że styl dziś był wyjątkowo beznadziejny. Bez sensu, no ale powszechnie uznawane. No nic, czekamy 2 lata do meczu z kimś silnym i będzie wreszcie dobrze.
-
Tymczasem dziennikarze docierają do jeszcze bardziej wiarygodnych informacji, potwierdzonych u trzech niezależnych źródeł... W miarę trzeźwy tekst... nie o meczu, ale o donosach o chlaniu, napisał przynajmniej Kołodziejczyk: http://m.sportowefakty.wp.pl/pilka-nozna/637486/michal-kolodziejczyk-afera-deta-felieton Ogólnie to rozwala mnie rozpuszczona tabloidowość mediów. Boniek powiedział dosłownie tyle, że Nawałka śledzi sytuację w kadrze i będzie reagował? Wszędzie nagłówki "Boruc i Teodorczyk wyrzuceni z kadry!!!" tonem oczywistości. Dziś na Sport.pl Zachodny pisze, że stwierdzono to "jednoznacznie".
-
Z tego co wiem to trudno powiedzieć dosłownie, że go oskarżała o gwałt, tylko powiedziała, że nie pamięta, co się działo, była nawalona (będąc na policji z innej okazji). Co może w zupełności być prawdą. Oczywiście bycie nawalonym wystarcza, by wsadzić kolesia do paki (tak, wiem, kobietę też. Teoretycznie). Właściwie gdyby on sam nie powiedział, że miał z nią seks, to nie mieliby chyba żadnych podstaw go sądzić. Decyzja ostatecznie i tak zależy od ławników, którzy w sumie mogą kierować się, czym chcą. Mogą decydować na zasadzie "dobrze/źle mu z oczu patrzy". Niemniej zaznaczmy dla ścisłości, że bynajmniej nie wszyscy mają takie podejście, jak te grupy protestujące dziś, że sąd śmiał zaglądać jej w prywatne życie podczas ustalania winy (to według prasy przesądziło o uniewinnieniu, a zazwyczaj jest niedopuszczalne w sądzie w takich sprawach - by nie zniechęcać kobiet do takich wyznań. Bycie bogatym jednak robi swoje). Ta kobieta jak najbardziej też ma w miarę zrujnowane życie, nie prawnie, ale społecznie - wielokrotnie już zmieniała nazwiska, bo ludzie się na niej wyżywają, grożą, a gdy policja jej zmieni tożsamość - jednak ją znajdują i dalej. Brzmi jak nic przyjemnego. Nie będę tu więcej pisał, no ale wnioski można wyciągnąć różnorakie.
-
No jak rywal tak gra to nie ma "klarownych sytuacji". Bardziej mnie zastanawia, jak ludzie tak konkretnie sobie wyobrażają "klarowne sytuacje" w takim meczu. Porównując do innych meczów Armenii i Polski - nie do Tsubasy. Kto i jak grał, konkretnie, że ta gra im dawała "klarowne sytuacje" gdy rywal jest tak ustawiony (pomijając okazje gdy wpadnie ci z rożnego 3. minucie i nie jest, bo może umówmy się, że to raczej nie wynika z wyjątkowej akurat motywacji i inteligencji w grze). To mnie zastanawia, nie wiem, co ludzie mają w głowie dokładnie jak to mówią. Oczywiście, że z Rumunią będzie "lepsza gra". Rumunia będzie grać bardziej "klarownie". Choć może nie dużo bardziej. Nie pamiętam, kiedy za mojego życia nie sprawdziła się podstawowa reguła, że im lepiej ceniony rywal, tym "lepsza gra". Nawet za czasów Nawałki - podobno najlepszej kadry od lat 80.! Pamiętam mecze z Gruzją tej najlepszej od dawna kadry i akurat było 4-0, ale opinie we wszystkich mediach to też było "no wynik dobry, ale styl... fatalny". Kilka postów z tamtych meczów: "Gruzini nas cisną, ja pyerdolę". "Powinno być już co najmniej 3-0 dla Polski, a tak będziemy bronić wyniku i wcale się nie zdziwię, jak nam w ostatnich minutach bramę wpier.dolą Polish stajl.". "Polacy grają jak równy z równym". "No to 1:0 z Walią rzeczywiscie przekonujące xD". "Nie potrafię zrozumieć, że mając Milika, Lewandowskiego, Krychowiaka, Błaszczykowskiego, Piszczka, oddajemy w drugiej połowie grę... GRUZINOM ?! i o mały włos nie remisujemy meczu". Mógłbym tak jechać przez całą historię. Zawsze akurat jak rywal niefajny, to debile nachlane nie mają klarownych sytuacji. A jak rywal atakuje i mniej broni, to jakoś zawsze akurat są zmotywowani i mądrzy i trzeźwi i robią klarowne sytuacje. Ale nie chce mi się już cytować dalej w przeszłość. Samemu można zobaczyć. Każdą gazetę, ten temat, wszystko. Aha, był też ten specjał przed meczem ze Szkocją:
-
Przeglądam te teksty w dzisiejszej prasie, śmieszna sprawa. W kilka dni wychodzi, że ta profesjonalna kadra, pierwszy raz normalność od czasów Górskiego, "epoka oświecenia", to tak naprawdę cyrk, ludzie balują do rana, rzygają po dywanach, zero profesjonalizmu GDY ZA DWA I PÓŁ DNIA MECZ! Nawałka podobno dowiaduje się o tym wszystkim z "Przeglądu Sportowego". Wystawiał Teodorczyka nie wiedząc, że taki zachlany. Wszystko wydawało się tip top w tej kadrze, gdzie tyle razy te same media pisały, jak to badają wszystkie parametry fizyczne dokładnie nowoczesnymi maszynami, ustalają diety, regenerację i wszystko takie na najwyższym poziomie europejskim. Ale że piłkarze pijani i nie spali do rana to nagle nikt nie widział. Uwielbiam takie klasyczne "narrative shifty" w mediach z dnia na dzień, bo zawsze nikogo to specjalnie nie dziwi - ot nagle świat jest zupełnie inny, wiadomka, jak po pstryknięciu przez Facetów w Czerni. Rozmawia się tylko o tej nowej narracji tonem oczywistości. Widać na wielu portalach i w prasie szczególną zapalczywość na Teodorczyka. Ależ mu widocznie pamiętają, że śmiał nie odpowiedzieć na pytanie na konferencji. Ból tyłka jest niekryty w tych tekstach. Niektórzy wspominają o tym jako o "kompromitacji", gdzie przecież nie zachowywał się specjalnie inaczej, niż inni piłkarze w tych wywiadach - krasomówcami to polscy kopacze nie są (swoją drogą, pytań też zbyt sensownych na tym wideo im nie zadawano, chociaż tego bym bardziej oczekiwał od ludzi będących z zawodu dziennikarzami). Ale teraz, jak jest okazja do wyżywania się, to wszystko leci na Teodorczyka. Bo sobie myślał, że zasługuje na miejsce w jedenastce, a tu nawet z Armenią nie strzelił, żałosny typek. Jeszcze jakoś tak źle mu z mordy patrzy. Idealny cel dla tabloidów i internetu. Oczywiście stwarza to okazję do łatwego katharsis i kolejnej narracji: jak go nie powołają, to będzie można pisać, że ziarno zostało oddzielone od plew i idzie ku lepszemu z tego niesamowitego kryzysu kadry. No ale jak tu niedawno cytowałem tekst Stanowskiego. "Nie można pisać tylko mądrze, bo kibic w emocjach nie chce mądrze, chce emocjonalnie, chce oskarżeń".
-
Sezon naprawdę nadchodzi. Zach Lowe napisał już swoje typowe 35 "szalonych" przewidywań (które tak naprawdę podzielają prawie wszyscy komentujący na stronach, które czytam). http://www.espn.com/nba/story/_/id/17734638/30-crazy-predictions-2016-17-nba-season-zach-lowe Przypomnijmy co lepsze zapowiedzi z zeszłego roku - zawsze to lubię, bo Lowe bez wątpienia zna się na koszu, a niektórzy zapominają, że ta liga jednak jest nieprzewidywalna. - Houston będzie największym zagrożeniem dla Warriors - Chicago zajmie 1. miejsce na Wschodzie - Toronto będzie bliżej 8. miejsca, niż 2. - Anthony Davis wygra MVP i gracza defensywnego - Pelicans co najmniej na 12. miejsce pod względem defensywy - Spurs rozczarują (może ostatecznie sprawdzone?)
-
Wywiad z Gerardem Pique w radiu miał kilka pięknych momentów o wyrywaniu Shaktym, czego mu brakuje z czasów Manchesteru United. Mnie rozbawiło. http://theworldgame.sbs.com.au/article/2016/10/14/pique-seducing-shakira-courting-controversy-and-why-he-misses-man-united "Jestem fanem brytyjskiego humoru. To kochałem w Manchesterze. Nie obrażają się, gdy wykręcisz im numer. (...) Jednego dnia Patrice Evra przyszedł z nowymi butami, o których specjalne wykonanie prosił Nike przez miesiące. Miały wiele specjalnych detali, imiona jego dzieci... Poszedł pod prysznic i zrobiliśmy małe ognisko, spaliliśmy buty, nagraliśmy to i wysłaliśmy mu wideo. (...) W United brało się drogą koszulę, którą właśnie kupiłeś, i nakładało na kukły do rzutów wolnych. Koszula była zrujnowana od błota. (...) To była szatnia pełna życia. W Barcelonie na początku też próbowałem, ale tu to nie działa. Inna kultura. Nie każdy to lubi. Spuszczam kolegom powietrze z opon i inne takie, ale to nic w porównaniu z United" Brytyjski humor.
-
No ale właśnie mówią, że im nie chodzi o wynik, tylko o styl i żeby było ładnie i ambitnie. Pytanie, jak konkretnie wygląda ładna i ambitna gra przeciw rywalowi stojącemu we własnym polu karnym, jeśli nie tak jak Polska grała, to mnie zastanawia.
-
Ciśniesz, grasz pod bramką rywala, tworzysz dużo a on mało, masz większe szanse na wygranie meczu - beznadziejna gra w futbol Rywal ciśnie na twoją bramkę, tworzy dużo a ty mało, on ma większe szanse na wygranie meczu - dobra gra w futbol, coś sobą reprezentujesz
-
http://www.nytimes.com/2016/10/14/sports/soccer/the-scouting-tools-of-the-pros-a-controller-and-a-video.html?action=click&pgtype=Homepage&version=Moth-Visible&moduleDetail=inside-nyt-region-0&module=inside-nyt-region®ion=inside-nyt-region&WT.nav=inside-nyt-region Ciekawy tekst o tym, jak FIFA i PES wpływają na grę prawdziwych piłkarzy. Iwobi: "jak nie znam piłkarza, z którym mam grać, sprawdzam jaki jest w FIFA". Godzinami ćwiczył na podwórku zagrywki Ronaldinho i... Aidana McGeady'ego z gier. Zlatan: "mogłem grać 10 godzin pod rząd". "W grach często znajdywałem rozwiązania, które potem przekładałem na życie". Grał bez przerwy Messi. Pirlo: "po kole, PlayStation to najlepszy wynalazek ludzkości". Porównuje do grania w FIFA metody Guardioli. Jacobson, twórca FM-a: "w klubach Ligi Mistrzów jako scouci pracują ludzie, którzy zaczynali robią scouting dla FM-a".
-
FAKE, potwierdzone, to ponoć jakaś przeróbka reklamy Adidasa. Szkoda, bo fajne. No też mi się zawsze marzyła konsolka z trzema paskami, pasowałaby mi do stylówy.
-
Każda krytyka w internecie jest "prawdziwa". Niedawno tu przecie wspominałem, że jeszcze niedawno śmiano się z Nawałki, że przez pierwszy rok powołał ponad 70 piłkarzy, a przecież, duh, najlepsi nadal byli ci najlepsi. Jakby cały czas zmieniał skład do dziś, to by jechano go, że nie gra najlepszymi tylko wymyśla wynalazki. Taka wiedza fana. Zawsze każdy poza trenerem-debilem wie, że na 100% lepszy wynik byłby z graczem X zamiast tego słabego Y. Tyle że wyniki i styl raczej go bronią. Polska kadra zagrała dobrze z Danią, Armenią. Nierealne jest oczekiwać, że jacyś debiutanci z polskiej ligi zagraliby lepiej. Tutaj, jak sądzę, jest podstawa wszystkich tych tekstów. Ludzie mają tendencję do przekonania, że więcej im się "naturalnie" należy. Wydają się przekonani, że musi być jakaś oczywista metoda, żeby po prostu nie robiąc najbardziej głupich rzeczy demolować Danię przez 90 minut, a Armenii nie pozwolić nawet na 4 kontry i 10 minut w miarę zagrożenia w meczu. Tyle że przecież duńscy widzowie myślą tak samo o meczu z Polską. A ormiańscy? Ech, pewnie mają łatwiej, bo oni zawsze grają z faworytem. Więc zawsze pewnie mówią "przynajmniej walczyli". Za to kibice rywali zawsze niezadowoleni. Armenia zajęła ostatnie miejsce w grupie ostatnio, ale prawie każdy mecz był wyrównany. Dania strzeliła na 2-1 w końcówce i w rewanżu remis, Serbia wyrównała w końcówce, Portugalia strzeliła na 1-0 w końcówce... Ich fani zawsze przekonani, że to jakaś parodia, jak można drżeć o wynik z Armenią. Jedynie na koniec przegrali 0-3 z Albanią, gdy Albania jeszcze walczyła o coś. I ormiański prezes się wściekł i "wyklął" kilku graczy dożywotnio z kadry, że tak nie można grać, nie starając się, nie biegając. Oczywiście cały kraj w necie ich oskarżał o sprzedanie meczu. Może i słusznie... Ale jak to wygląda z zewnątrz, np. dla was? Ormianie się wściekają, że raz nie zagrali wyrównanego meczu. Trochę za dużo oczekują czy nie?
-
Ostatnia edycja była dość owocna w punkty, sporo zawodników nie kwalifikuje się już do kolejnej. Ciągle myślę nad nowymi nazwiskami, oraz nad jakimiś nowymi aspektami w systemie gry, szukam inspiracji w kolejnych edycjach Pokemonów.
-
Jaki ten tekst jest potępiający mdr. Przesadzają z przywilejami, nieodpowiedzialni, nieprofesjonalni. "Jakby przyjechali na spotkanie z kumplami". "Dziewczyny i żony były w hotelu, tak jakby nie wiedzieli, że za 24 godziny czeka ich zadanie do wykonania". Czemu na Euro nie było takich tekstów. A tak, bo na Euro graliśmy powalający, stylowy futbol. Wtedy to świadczyło o wesołej atmosferze niezbędnej do tak genialnej gry. Obok w PS jest podobny tekst o tym, że kadra "odfruwa". "Zgrupowania kadry stały się miejscem sympatycznych spotkań". "Na Euro byli głodni, nienasyceni sukcesu, a na Armenię nie byli". No kurde przecież sami im wmawiacie cały czas, że jak się wysępi remis z kimś gdzie znacie ze dwa nazwiska to jest genialna gra ogromny postęp inna klasa futbolu, a z Armenią to tylko kaleka by nie wygrał 8-0 w pierwszym kwadransie, to ciekawe czemu takie macie wrażenie nagle. Komentarze w necie jeszcze lepsze, oczywiście. Nawałka oczywisty błąd z graczem X, Y, gracze wchodzą mu na głowę (przed chwilą miał mieć największy autorytet od 30 lat czy jakoś tak...), brak mu koncepcji, pomysłu, nie reaguje na wydarzenia na boisku, nadaje się do 3. ligi, i tak dalej, wszystko... Każdy zna jeden niezawodny trick, by wygrywać wszystkie mecze. Ciekawe że w innych krajach też nikt nie wpada, tylko dany koleś z internetu. Mdr. Nawałka musi zacząć naciskać za wszelką cenę na jakieś sparingi z Brazylią, Niemcami, Anglią, żeby były znowu okazje do dziennikarskich pytań w stylu "jak wy możecie być tacy zaje'biści". Bo jeszcze parę "słabiaków" i będą żądać jego głowy.
-
To zdjęcie mdr. Na miejscu rządu Argentyny powołałbym jakieś ministerstwo na rzecz zdrowia Messiego, bo waży się los milionów. Z kolei Urugwaj zremisował 2-2 z Kolumbią i tak oto nie są już liderem. Jest nim Brazylia, która od momentu wejścia nowego trenera Tite i debiutu Gabriela Jesusa jest w... brazyliskiej formie. Ten 19-latek jest niesamowity. Kolejny raz przejął mecz. Serce mi się kraje, że rywalizować ma w klubie z Aguero, czyli może nawet i siedzieć na ławce.
-
Ostatnio jestem w trakcie przesłuchiwania wszystkich plyt, jakie miałem, po kolei, by sobie przypomnieć, co o czym myślę i jeden z zaskakujących wniosków jest taki, że Dillinger to chyba jedna z moich ulubionych kapel. W sumie każdej płytki słucha mi się doskonale. Tę więc wliczę do kolejki na pewno, chociaż do literki "D" daleko. Teraz dopiero zauważyłem, że ma to być ostatnia płyta kapeli. No cóż, 6 to w sam raz, jeśli i ta będzie wpytke.
-
Przecież tak napisałem. Że teraz już nie trzeba tego robić przynajmniej. Więc niby zdaniem niektórych cud miód, walki co 2 kroki czy też przydługie powtarzane cały czas animacje to żadna wada gry. Później była dalsza część posta o tym, że alternatywa: częste nudnawe walki/żadne walki to dla mnie nic takiego fajnego. Walki to nadal sól tej gry. Chodzi po prostu o balans elementów interaktywnych i nieinteraktywnych.
-
Zawsze taka jest odpowiedź w internecie. "Używaj repeli! Teraz nawet nie musisz przy każdym kolejnym wciskać X, X, wybrać plecak, przewijać pół godziny w dół, wybrać Repel, wybrać użyj... głupku!". Jeszcze brakuje odpowiedzi, że jak nie pasuje to nie graj w grę. Ale nie o to chodzi, żeby móc wyłączyć sobie istotę gry, tylko żeby była i była dobra i zbalansowana. Jedno to animacje. W filmach wszystko dzieje się raz. Silny atak w anime może, a może i powinien, trwać pół godziny. W grze coś może być ładniejsze do zobaczenia raz, ale niekoniecznie lepsze dla gry jak się ogląda tysiąc razy. Różne edycje pokemonów w różny sposób dotykają tej kwestii. Aczkolwiek prawie zawsze spowalniając jedno, przyspieszali inne rzeczy w grze i jakoś się dało żyć. Tutaj w relacjach jest, że jest "faster", no ale jak puściłem ten filmik to wydaje się odwrotne. Wideo-zapowiedź może być oczywiście mylące w tej kwestii. Drugie to kwestia dbania o "wyraźność". Rozumiem, że nie każdy gra od pierwszej generacji i przeczytał bez jaj tysiące stron strategii i opisów wszystkich ruchów i sytuacji. Ale żeby jednak oszczędzać się... Przykładowo, jeśli ktoś sobie jest w stanie poradzić z faktem, że np. podczas walki z pokemonem duchem nie pojawia się za każdym razem na początku komentarz "uwaga! To pokemon duch! Normalne ataki nie będą działać!", to może też poradzi sobie z tym, że informacje o zdolnościach albo pogodzie (w poprzednich częściach) nie będą aż tak częste i długie. Tak samo jak rozwalam wrażego pokemona i tym samym koniec walki, to może nie muszę oglądać animacji, jak zwiększa mi się jeszcze atak czy szybkość. Z historią jest podobnie. I tak nie jest to Dos Passos. Po co zużywać na to tyle czasu. Za pierwszym razem jeszcze ok, ale jak grasz drugi raz po latach w Black White żeby spróbować innego składu i za każdym razem te gadki z Biancą... No nie wiem. Pokemony to moim zdaniem wybitna gra, ale mało wybitne anime. Pytanie, jakie proporcje w tym cieście.
-
Szczerze to jak widzę te jazdy kamery i ilość zagrań "filmowych" to pierwsze co myślę: wow, chodzenie przez jaskinię gdzie jest walka co dwa kroki będzie nudne. Może w praktyce to nie będzie tak wypadać. Ogólnie jak słyszę, że chcą się zbliżyć do anime, to średnio się cieszę. Wolę mieć więcej do robienia, niż oglądania. Czy tym czytania tej fascynującej "fabuły".
-
Wczoraj niestety nie było pracy, to przeszedłem sobie Silent Hill 1. O dziwo... wrażenia takie: gra nie była straszna. Jest dużo bardziej podobna do Residentów, niż to zapamiętałem z dzieciństwa. Sterowanie postacią to większy koszmar niż granie w to, a mówię to jako człek, który czuje lekki niepokój po obejrzeniu reklamy supermarketu. To może brzmieć okropnie, ale sporo współczesnych horrorów zrobiło na mnie większe wrażenie, nawet tania podróba Silenta w postaci pecetowego indyka Lone Survivor. Zapomniałem już, jak kiczowate były pierwsze "Silenty", po części to dobrze, wszystko jest naprawdę dziwne i nie pasuje, ale chodzi też np. o fakt, że spora część dialogów to tłumaczenie czegoś, co i tak rozumiem. Z kolei zagadek nikt nie tłumaczy i nie wiem, czy to dobrze. Jak się wie, co robić, to spoko, jak nie - zawsze zostaje opcja "klikaj wszystkim na wszystko", która nie zajmuje wiele czasów, ale uzasadnienie ich sensu jest czasami wątpliwe. Za to gra się lepiej, niż w Somę. Sterowanie jest bardziej angażujące, gra ma doskonałe tempo (gdy się wie, gdzie iść), nie ma etapów podwodnych, scenek jest niewiele, a poza nimi generalnie cały czas robisz coś angażującego. Stare gry jednak miały to do siebie, że się "bardziej w nie grało", było uczucie manipulowania jakimś mechanizmem, gdy dziś bardziej ma się wrażenie oglądania od wewnątrz jak jedzie film. Choćby przez to, że pewne rzeczy robią się automatycznie, nie trzeba ich klikać, niby wygodne, ale dla mnie - mniej angażujące.
-
Nie jest to trudne do uwierzenia z Mario. W końcu Toad to jednak przegryzka, a 3D World wyszedł już 3 lata temu. Jak w ciekawym wywiadzie o tej grze powiedział Yoshiaki Koizumi, "nikt nie chce pracować nad grą przez cztery lata" ("...ale robienie na nową konsolę wymaga więcej czasu"). Ciekawiej z ceną. 300 dolców, czyli u nas pewnie 1300 zł. To byłoby stosunkowo niewiele. Jeśli to ma być kombajn do zbierania kur po wioskach i kosztować 300 dolców, to cóż, nie każdy będzie zadowolony z osiągów benchmarkowych, że tak powiem delikatnie.