Skocz do zawartości

ogqozo

Senior Member
  • Postów

    23 386
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    53

Treść opublikowana przez ogqozo

  1. ogqozo

    TRANSFERY

    No to uwierz. W sumie zagranie dobrze na Euro to piłkarsko niespecjalnie wyższy poziom, niż bycie najlepszym stoperem polskiej ligi w Jagiellonii, więc raczej za wiele się nie zmienia. Oczywiście agenci już fantazjują, że Legia dostanie za niego 3-4 mln euro. Ale Leśnodorski stwierdził, że na razie nikt się po niego nie zgłosił. Ciśnienia też nie mają, bo teoretycznie chcą awansować do Ligi Mistrzów, w czym mocny skład chyba niby by im pomógł. No ale sezon właśnie się zaczyna, do Warszawy lata dużo samolotów, na pewno jacyś scouci będą na meczach Legii w lidze i eliminacjach LM, jeśli z nich nie odpadnie za szybko, i wszystko się jeszcze może zdarzyć. Ostatnio prezes mówił, że blisko odejścia jest tylko Duda. Podobno zamiast na mecz poleciał do Berlina na testy w Hercie. Mdr. Mendy to nie jest zamiennik 1:1 Kante, nikt nie jest. Ale tak, ogólnie najbardziej podobny gracz. Kiedyś złamał Ranieremu serce, gdy odszedł z Monaco. Świetny piłkarz. Niemniej, Leicester próbował zatrzymać Kante, oferował mu podwyżki. W sumie trochę smutne, że nawet wygrana w lidze nic im nie dała. Chelsea zaś to ciągle potęga rynkowa. Dawno mówiło się, że planują sprowadzić Michy'ego, Kante i Koulibaly'ego i wszystko się po kolei sprawdza. Kante miał wiele ofert z wszystkich największych klubów, a jednak spodobał mu się najbardziej projekt Chelsea i Contego.
  2. ogqozo

    Lonely Island

    http://www.psxextreme.info/topic/104963-the-lonely-island/
  3. To jest pytanie, czy mecze stają się "te same" od tego, że nazwy zespołów w nich grających są te same. Ale tak jak mówię, dla większości osób raczej tak. Dlatego w ideę Euro doskonale pasuje formuła jak największego skupiska chaosu, zaś sensowniejsza sportowo Liga Narodów może szybko przynudzić meczami Niemców, Francji, Hiszpanii i Portugalii co rok. A sportowo i tak będzie słabsze, niż klubowa. No nie wiem, czy kogoś to będzie obchodzić. Najlepsi są ludzie, którzy uważają, że taki system to "faworyzowanie bogatych". Na przykład Legia ma trudniej niż Real, bo musi grać eliminacje, zamiast od razu zaczynać LM na tym samym etapie. Bardziej sprawiedliwie by było jakby Real zaczynał na tym samym etapie, i 90% sezonu wypełniało mu granie z mistrzami Liechtensteinu i Bułgarii. Wreszcie ci drudzy mieliby równe szanse i nie byłoby tak dużej różnicy między biednymi a bogatymi! Oni serio sugerują, że Real jest bogatszy i silniejszy od Legii, bo UEFA poprzez system faworyzuje i dokarmia Real. To jest całkiem popularny pogląd, którego głosicielom nie przeszkadza fakt, że taki Manchester United będzie bogatszy od takiego Gentu nawet gdyby United spadł do drugiej ligi, a Gent wygrał LM.
  4. ogqozo

    Europa League

    Bo grają lepiej i mają lepsze wyniki na przestrzeni 37 meczów niż te "nieleszczowe" ekipy? Fajnie że po słabym meczu ludzie uznają, że ten mecz wszystko określa, a serie 37 meczów na przestrzeni roku to jakiś przypadek. Oczywiście Piast nie był gotowy na Europę i nie wiem, może nie miał szansy się przygotować. Jednak to też świadczy o polskiej piłce, że wicemistrz to taka nędza. I tak, porównanie do Leicester jest trafne, bo mimo wygrania silnej ligi nikt chyba nie spodziewa się po Leicester rywalizacji z najlepszymi w Europie. Jednak dobre wyniki "u siebie" mogą im chyba w miarę szybko pomóc zorganizować coraz silniejszy klub. Piast zaś mimo wicemistrzostwa chyba dalej należy do tego 90% polskiej pierwszej ligi, gdzie nie ma czegoś takiego jak szukanie właściwych piłkarzy tylko się bierze, kogo się da, kto nie ma kontraktu lub chce na wypożyczenie i nie będzie chciał zbyt dużego bonusu za podpisanie. Nawet Legia ma dość śmieszną infrastrukturę i grę w porównaniu z takim Dynamem Zagrzeb, a to przecież mistrz, jedyny wręcz klub w dużej stolicy i finansowy dominator w 40-milionowym kraju. Tyle zostaje z pasji Polaków do futbolu na co dzień, a nie od święta.
  5. ogqozo

    Hearthstone

    No jedyne co wymyśliłem to zmienić język na inny, a potem z powrotem na polski i jest jak było. Sporo różnych błędów dalej się utrzymuje. Wybieram tego spaczonego worgena. "Uwielbiam krrew". No i o to chodzi. P.S. Dziś wyrzuciło mnie z meczu na arenie przy dwóch porażkach (argh...) i przy ponownym włączeniu zaczęło aktualizację na 1,6 GB. Genius.
  6. Sportowo patrząc, system Ligi Narodów ma więcej sensu. Nie można tak po prostu sobie niczego wygrać, będąc słabym, a mecze topowej grupy będą po prostu niezłe. Ale z tego samego powodu, ma marketingowo mniej sensu, niż takie Euro. Ludzi nie obchodzą nigdy ci, którzy są biedniejsi od nich, tylko ci bogatsi. To starcie ekip, których nie warto oglądać, z potentatami, to właśnie cały sens. Owszem, ludzi interesuje mecz Islandia-Francja, gdy nadać mu prestiż (każdy może sięgnąć po złoto! Nawet Islandia, która ma 300 tysięcy mieszkańców!!!), ale na pewno żadnej narodowej ekscytacji nie będzie, jeśli Polska będzie grać w grupie Ligi Narodów z, dajmy na to, Islandią, Austrią i Chorwacją, a stawką będzie awans do lepszej grupy Ligi Narodów za 2 lata. UEFA oczywiście patrzy na to tak, że jeszcze lepsze profity może dać wydarzenie, które przyciągnie widzów z zewnątrz: regularne starcia najlepszych. Ale niedzielnym widzom to się raczej szybko przeje. Wielu dorosłych ludzi nie śledzi w ogóle Ligi Mistrzów, bo ani nie wiadomo komu kibicować, ani wiele się nie zmienia, "zawsze te same drużyny".
  7. ogqozo

    TRANSFERY

    Dziwi mnie to podejście które często widzę, że niby kwoty transferowe odzwierciedlają karierę piłkarza, wysokie mają być jakby nagrodą za jego dotychczasowe osiągnięcia w życiu. No ale to tak nie działa. To jest normalna inwestycja tak jak w talerze gdy prowadzisz restaurację. Jak byłem mały to ludzie pomstowali na Anelkę, Ventolę, Morfeo, bo nic nie osiągnęli a mają transfer dużej kwoty i po tylu latach nic się nie zmienia, zawsze za kupowanie młodych jest opieprz. A Ibe to spory talent. Szczerze to spodziewałem się tego tekstu raczej po transferach Nathana Redmonda, Martena de Roona, Matta Ritchiego czy innego Jamesa Tomkinsa. Ibe... Może być z niego przynajmniej porządny gracz Premier League, a wobec tego kasa jest uzasadniona. Jak zaś wypali to odejdzie za 50 mln. Bournemouth jakiegoś tam Messiego i Gabigola za partnera nie zatrudni. Nie wiem, czego ludzie od nich oczekują. Biorą co mogą. Zresztą przecież agenci mówią nawet, że prawie na taką kwotę wyceniany jest Kamil Grosicki. 28 lat, czyli zero możliwego przyrostu wartości, piłkarz dość średni, ograniczony. Na moje oko to jest dziwne że on tyle jest wyceniany. Dobra, newsy. Jeszcze nieoficjalnie, ale zauważono, że Mehdi Benatia przybył do Turynu na testy medyczne. W sumie dobrze, bo nieco niewykorzystany był przez Bayern. We Włoszech powinien być znowu potentatem. Dortmund: na ten moment wieści są takie, że dogadano już transfer Schuerrle, ale TEŻ pojawić ma się Goetze. To raczej ustala ich jedenastkę, ale możliwe, że klub jeszcze podziała, sprzeda ze dwóch graczy i kupi kogoś młodego. Głośno jest o tym, że Sterlingiem tego roku (czy tam Jordonem Ibe tego roku) będzie Leroy Sane. Z jakiegoś powodu piłkarz ten ogromnie jest pożądany w Anglii, i wygląda na to, że chyba dogadał się z Manchesterem City. Oczywiście, z Sane może jeszcze wyrosnąć jakiś prawie Messi. Zobaczymy. Z cyklu odkrycia Euro: Agam Nagy trafił do Bolonii. Trochę mało spektakularnie.
  8. ogqozo

    Europa League

    W sumie nie śledzę polskiej ligi, ale jakoś... doniesienia o Piaście i Zagłębiu nie sugerują, że te zespoły są faworytami nawet dziś - na kilka rund, zanim ktokolwiek w Europie cię dostrzega. I może to jest prawda o polskim futbolu, a nie reprezentacja "remisująca z mistrzami świata i Europy". Dość zabawny kontrast, że zdaniem większości kibiców już za tydzień, w rundzie przed-przed-przed, w tym zalewie klubów zostać ma Polsce tylko Legia, która może tradycyjnie dojdzie do grupy EL, wow. O meczu Piasta, prawie-mistrza Polski, zwłaszcza cicho w mediach, wszędzie nagłówki o rankingu FIFA i gdzie wakacje spędza Boruc. Nie wiem kto tam zagra, jak zagra. Transferów na pewno nie było, za to odeszli gracze, za których trzeba by zapłacić, np. Vacek i Nespor wrócili z wypożyczenia do Sparty Praga. No trochę bida jak na wicemistrza Polski. IFK Goteborg (jyteborj) i Partizan Belgard to dość przyzwoite ekipy, coś tam umieją grać. Oczywiście, gdyby nasze kluby były dobre, to powinny ich pokonać. Podobno Piast i Zagłębie grają całkiem niezłą piłkę, ale czy wystarczy chociaż na tyle, by awansować tę rundę i uniknąć sezonu-padaki dla Polski ogółem, to zobaczymy.
  9. Liga Narodów ma wystartować jako zastępstwo dla meczów towarzyskich jesienią 2018 (dwa mecze miesięcznie - razem 6 meczów). To nieco opóźni proces samych kwalifikacji Euro - tak że baraże będą rozegrane dopiero w marcu przed imprezą. Z czterech "lig" LN jednak ekipa specjalnie ma awans na Euro, a więc od razu gwarantowany jest udział przynajmniej jednej drużyny z najniższej "ligi" (dolne 16 zespołów w rankingu). Baraże będą w marcu 2020, pomiędzy top 4 drużyn, które nie awansowały w eliminacjach, z każdej ligi. Trochę chaos ogólnie. Nie wiadomo, co z tego wyjdzie. Z jednej strony ta regularność może nieco odzierać wyjątkowość Euro. Kogo uznać za najlepszego w Europie, zwycięzcę Euro czy LN? Z drugiej strony, jesienią 2018 dostaniemy coś w stylu "starego Euro", bo mecze tylko między sobą będzie grać 12 najlepszych drużyn w rankingu. Ale drużyny będą raczej miały tylko kilka dni na trening. Chyba więc trzeba uznać tę imprezę za ciekawostkę.
  10. ogqozo

    Champions League

    No co roku te mecze w lipcu są zazwyczaj ciężkie dla każdego. Mocne kluby nie muszą grać w tym momencie, więc tego nie widzimy. Ale Legia w sumie co roku pierwszy mecz to nędza, a potem czasami podjara bo tam pokonali Celtic czy zremisowali z jakąś Vitesse Arnhem czy z kim tam grali w ostatnim roku. Cel na lipiec to raczej wymęczyć awans najniższym kosztem. Oczywiście może się to nie udać, ale trudno oceniać drużynę po samym początku sezonu.
  11. No i tak się składa, że na Mundialu "ciekawa" była tylko faza grupowa, bo od 1/8 też mieliśmy klepanie na 1-0 albo karne, za wyjątkiem góra dwóch spotkań. Przy czym jednak nieco częściej było to "0-0 bo obie ekipy dobre", a nie "0-0 bo słabszy się broni", jako że w tej szesnastce jednak było trochę dobrych ekip spoza Europy, w tym 4 z Ameryki Południowej które spokojnie mogłyby wygrać Euro (oraz USA, Meksyk, Kostaryka, Algiera i Nigeria, które wszystkie wyeliminowały ekipy z Europy, więc teoretycznie też były silniejsze - to razem jednak 9 na 16 najlepszych drużyn spoza Europy). Powody można oczywiście dyskutować. Na pewno pozostaje faktem, że ledwie cztery lata temu na Euro 2012 jednak niemal nikt z 16 ekip nie grał topornego futbolu. Głównie Irlandia, trochę Grecja, parę innych ekip grało może trochę topornie, ale na tym Euro taka gra to już stawiałoby ich gdzieś w połowie "tabeli toporności" ze wszystkich 24 drużyn.
  12. Jak Euro się zaczynało to ludzie przyzwyczajeni do piłki klubowej cały czas pisali "Boże ale cienizna, nikomu nigdy nie opłaca się atakować, a ogromna różnica umiejętności sprawia, że każdy mecz wygląda jak obrona Częstochowy jednej ze stron". Później się chyba trochę przyzwyczaili. Ale nie czarujmy się, wielki pokaz niczego to nie był. Portugalia zaprezentowała nie tyle genialną taktykę jako zespół, co zbiór indywidualnie dobrze wyszkolonych taktycznie piłkarzy. Tak to rozegrał trener, który poza używaniem już od dość długiego czasu duetu Cristiano-Nani, często dokonywał zmian ustawienia. Czy to lepiej, czy gorzej, niż drużyny takie jak Polska, ćwiczące grę w jeden sposób w każdym meczu przez lata, nie przesądzam. Trochę ciekawych rzeczy pokazały Niemcy, Włochy, Hiszpania. Szkoda, że Zidane jest lubiany w Madrycie, bo wcześniej Fsrolntino czaił się, by zatrudnć Joachima Loewa. Ciekaw jestem, jak by wypadł w aspekcie klubowym. Conte już się do klubu zbiera. Del Bosuqe, miejmy nadzieję, na emeryturę. (Nie byłem ani trochę zdziwiony, gdy po turnieju wyszło na jaw, jak zachowywał się Casillas. Ale Hiszpania nadal ma potencjał. Zatrudnienie Caparrosa, choć podobał mi się nawet jego Athletic, to raczej spadnięcie z deszczu pod rynnę. Niewiarygodny krok. Czytelnicy mojego blogaska wiedzą, co myślę - dla wyników Hiszpanii lepiej by było zatrudnić trenera z Portugalii). Większość meczów wyglądała tak, jak pisałem przed turniejem: jedna strona się broni, a druga nie otwiera wariacko, by ryzykować ponad miarę. W grupie - bo remisy wystarczą do awansu, w fazie pucharowej - bo remisy wystarczą do karnych. Mecze klubowe rzadko tak wyglądają. Czasami ten "Dawid" pokonywał "Goliata", czemu nie. To losowy sport. W sumie prawie każdy uczestnik tego Euro mógł w teorii je wygrać. Zwycięzca, o którym za 100 lat będą mówić, że był najlepszy w Europie, równie dobrze mógł odpaść w grupie, kwestia centymetrów. Wynik nie ma dla mnie niemal w ogóle powiązania z tym, jak kto grał. To Euro to tylko świeże przypomnienie każdemu, jak to wygląda w praktyce i żeby nie kojarzyć wyników pojedynczych imprez z całokształtem futbolu w danym kraju. Rozszerzenie do 24 drużyn bez wątpienia wpłynęło negatywnie na poziom, także dlatego, że już pod koniec fazy grupowej, a co dopiero dalej, drużyny zaczynały wyraźnie walczyć ze zmęczeniem. Emocji było mało w tym sensie, żeby ktoś musiał strzelić gola... i mógł. Nawet w fazie grupowej, kwestia awansu na ostrzu noża, drużyny ze względu na system same nie wiedziały, jaki wynik powinien dać im awans. Euro jednak zawsze było imprezą, w której chodzi nie o poziom piłkarski, a o folklor, ciekawostki, narodowe emocje w każdym uczestniczącym państwie (ileż osób, które nie interesują się piłką, żywo się ekscytowały, wywieszały flagi...), marketing. Niski poziom tylko temu pomaga, bo wszystko może się zdarzyć. Dlatego rozszerzenie miało sens - pozwoliło realizować lepiej podstawowe cele.
  13. Nie no skoro jesteś bardziej męski i za(pipi)isty ode mnie, to na pewno ma duży wpływ na to, jak zachowują się piłkarze w Portugalii. Zgłoś jeszcze wniosek o zasłużoną nagrodę Nobla z fizyki za to, że masz więcej testosteronu od Jarka, też nie da się zaprzeczyć tej logice. Koleś od lat jest przyjacielem i fanem Cristiano, a ty mówisz, że nie jest, bo ty masz testosteron w palcu.
  14. Nie dość, że Pokemon Go, to jeszcze to. Mam obie ściągnięte i nie mogę nawet włączyć, bo komórka zepsuta. I mage a big mistake.
  15. ogqozo

    TRANSFERY

    O, już zapomniałem, że Dani Alves odszedł. Nie no to jest duża strata, istotny gracz i topowa jakość. Najlepszy prawy obrońca na świecie przez większość swojej kariery. W sumie może być niełatwo go zastąpić, a nic nie słyszałem, żeby się starali. Sergi Roberto zaczął rok temu sezon jak petarda, ale w sumie w miarę sezonu jakoś zrównał do bardziej oczekiwanego poziomu, bez błysku. Vidal też nic specjalnie nie pokazał. Jest taki wychowanek Barcelony, który mimo młodego wieku od niemalże momentu debiutu uważany jest, chyba całkiem słusznie, za najlepszego prawego obrońcę w Premier League... Jednak wypowiada się dość kategorycznie, że woli zostać w Londynie.
  16. ogqozo

    Hearthstone

    No kompletna padaka, ogólnie nie lubię tego ciągłego narzekania przez graczy na Blizzard ale to jest pewne osiągnięcie, ile rzeczy udało im się zepsuć tym patchem (a te, które miały być naprawione, w większości i tak nie chodzą).
  17. Nie no to jest ich gwiazda i lubiany bardzo gracz. Przyjaciel Pepe. Śmieszne że wiele lat ich przyjaźni się nie liczy, bo zdaniem forumowicza konsol jeden to "płaczek", a drugi "madafaka". Więc niemożliwe. Aha. Ponadto Cristiano to wręcz żywa legenda, wymieniałem tu, że jest jedną z najbardziej widocznych postaci w całej historii Euro. Był gwiazdą Euro już 12 lat temu, gdy wielu obecnych graczy zbierało pokemony. Najwięcej meczów i goli w historii kadry. Co tam, w ogóle najbardziej znany na świecie Portugalczyk w historii. I tak dalej. Na pewno też nikt nie odmawia, że mu zależy. No i to może jedyna taka okazja na złoto w jego karierze. Cały świat komentował po jego kontuzji, że oto dramatyczny moment, najbardziej poruszający itp. No nie, nie widzę nic dziwnego że powiedzieli żeby wygrać też dla niego. I nie, nawet jakby Lewandowski doznał kontuzji w finale Euro to też by mnie to nie dziwiło w ogóle. Dziwi mnie że kogoś to dziwi. Ba, nawet Błaszczykowski. Może nawet jakby Pazdan doznał kontuzji w finale Euro to ktoś by powiedział "wygrajmy to dla Michała". I byś płakał Pajgi. Płakałbyś. Ze wzruszenia.
  18. ogqozo

    TRANSFERY

    Ciekawe wieści dochodzą z Chin.. i Mediolanu. Otóż konsorcjum Suning - właściciel chińskiego klubu Jiangsu Suning, ale obecnie i Internazionale Milano - ma sprytny pomysł na obejście Financial Fair Play. Nakupować piłkarzy do Suningu, największe najdroższe talenty - i wypożyczyć ich do Interu. Piłkarz w ten sposób po prostu przechodzi do Interu. Ale formalnie jest graczem Jiangsu Suning. Jak wiemy, w Chinach w porównaniu do Europy lecą wysokie kwoty. My mamy FFP - oni mają wręcz odwrotnie, prezes zachęca do wydawania. Na pierwszy ogień ma pójść Joao Mario. Piłkarz, zdaniem włoskich mediów, dogadał się z Interem. Kwoty pieniędzy są duże (mówi się, że Sporting otrzymać miałby nawet 50 mln euro, choć zapewne tak naprawdę mniej). Jednak z racji że w piątek zamyka się okienko transferowe w Chinach, mogą pojawić się zwroty akcji, bo wielkie kluby w Europie (PSG, Manchestery) sobie przypomniały, że przecież też chciały Joao Mario i jeszcze rozmawiają. W każdym razie ciekawe reperkusje może mieć fakt, jeśli Chińczykom się uda taka operacja.
  19. Nie no, już napisałem, że w sumie patrząc na te mistrzostwa pełne napastniczej niemocy, to pewnie Cristiano zasługuje na pozycję w jedenastce turnieju. W sumie Nani bardziej schodził, Bale też raczej rzadko grał jako "9" - przyzwoite zawody na tej pozycji zagrali jedynie Cristiano oraz Giroud. Ale ten drugi trochę za sprawą ciągnącego w górę meczu z Islandią, który, rozumiem, dla innych się nie liczy, bo wygrana ze słabym rywalem to nie styl i nie piękno. Zostaje Cristiano "45 strzałów" Ronaldo "3 gole" dos Santos. Ogólnie jednak można by długo wybierać piłkarza najlepszego w Portugalii w ogóle w tym turnieju. Większość pewnie wskaże Pepe, ale i bez niego dali radę, gdy nie grał. Nowe boki obrony były dobre, no ale wiadomo, bez renomy (w sumie Cedric mógłby być zamiast Kimmicha w tych jedenastkach, chociaż wiem, wiem jak mu uciekł Grosicki i mogli przez to odpaść z mistrzostw - ale przez zmaszczony karny Cristiano też mogli odpaść a nikt nie skreśla jego całej gry przez to). W ogóle obrona i atak raczej stosunkowo muszą być dobrze ocenione (z zastrzeżeniem, że bardziej obrona), rozczarowanie ludzi ich grą wynika zapewne głównie z dość pasywnej postawy pomocników.
  20. ogqozo

    TRANSFERY

    Milik już odszedł do silniejszej ligi. Grał w Bundeslidze, gdzie poziom jest tak wysoki, jak w dowolnej innej lidze. No cóż, poszło nie najlepiej, właściwie nie istniał. Ogólnie sporo trenerów tak naprawdę zadaje pytania o jego rozwój, chociaż oczywiście jest dobry jak na swój wiek. Tymczasem król strzelców Eredivisie, Vincen Janssen, przechodzi za grubą kasiorę z AZ do Tottenhamu. Ile razy słyszałem w Polsce jaranko wielką karierą Milika, tak sobie zawsze myślałem: czy w Holandii tak samo mówią o Janssenie, który w sumie jest lepszy, a szczerze mówiąc, mam wrażenie, że media praktycznie o nim nie mówią? Toż to praktycznie holenderski Lewandowski, ale kogo poza Holandią to obchodzi. Bardzo mało o nim słyszałem w dużych mediach. Anglia to raczej słaby kierunek dla rozwoju młodych talentów, ale jeśli gdziekolwiek mają szansę, to u Pochettino, tak że... daję ze 2% szans, że wypali co najmniej na miarę Eriksena.
  21. ogqozo

    Hearthstone

    Zajrzałem w internet i wychodzi na to, że wszyscy w Europie tak mają. Co za profesjonalizm... Dziecinne są te angielskie głosy. Większość postaci sepleni, głosy mają mało artykulacji. Słabo. I drugi błąd, który też sprawdziłem i nie dotyczy tylko mnie: zamiast przeciwnika jest NIEZNANE, jakbym grał po rozłączeniu. To miał być patch, który sprawi, że nawet po rozłączeniu tego nie będzie... Genialnie to wszystko wyszło Blizzardowi. Zrób patcha na 1,6 GB żeby dodać bohatera i kilka bójek i drobne poprawki, zepsuj sporo rzeczy.
  22. ogqozo

    Hearthstone

    To zabawne, że o tym piszesz, bo włączyłem właśnie Hearthstone'a po tym patchu, klikam Mag, a odzywa się... "my magic will prevail". Nice, zmienili mi język, teraz będę musiał mówić "deck" i "gold" jak wszyscy w tym temacie.
  23. ogqozo

    Hearthstone

    Nowy bohater za tryb "zaproś znajomego". Ech, nie znoszę takich akcji, że masz namawiać kogoś z zewnątrz, żeby się dołączył. Za dużo głupich rzeczy żeruje na oferowaniu ludziom za to korzyści. Mam nadzieję, że to nie będzie przyszłość Hearthstone'a. Niemniej... gdyby ktoś na forum chciał zacząć grać to niech mi koniecznie da znać żebym użył tego programu, dostaniecie gratis paczkę kart i może tego szamana dla mnie. Patch z drobnymi poprawkami oczywiście zajmuje 1,6 GB. Ciekaw jestem, czy nadejdzie moment w historii, gdy aplikacja Hearthstone na komórki będzie zajmować więcej miejsca, niż flagowe telefony mają wbudowane.
  24. ogqozo

    Dark Souls II

    No jestem casualem, bo chcę, żeby wyzwanie polegało na tym, że mam wyzwanie, a nie że 5 minut powtarzam ten sam, niebędący żadnym wyzwaniem i nic mi niedający, fragment, żeby dojść do wyzwania trwającego sekundę, dobrze zarolujesz albo nie, jak źle to powtarzaj tamto wszystko co, powtarzam, nie jest wyzwaniem, wymaga tylko cierpliwości i braku lepszego zajęcia. No tak, gram dla przyjemności. Jak np. walka z Ornsteinem i Smoughiem to była przyjemność, to powtarzanie w nieskończoność tego biegania do nich nie było żadną przyjemnością. Tak że tak, jedynka mnie karała, powtarzaniem tego samego fragmentu, który tyle razy zrobiłem - cóż za spójność i geniusz (szkoda jeszcze, że jak to czasem bywało w starych grach, nie ma za każdym razem przed bossem nieprzewijalnej 5 minut scenki - to dopiero by było napięcie!). Dość średnie z tego miałem emocje. To prawda, że adrenalina rosła w takim trudnym momencie, póki on trwał (i tego w dwójce trochę brak), ale opadała z nawiązką przez 5 minut marszruty, która była emocjonująca jak poranny dojazd do pracy. Gra była po prostu żmudna, wymagała cierpliwości. Tak jak pisałem w danym temacie, ostatecznie pierwsze DS mi się bardzo spodobało, bo jednak jestem fanem RPG-ów i takie rzeczy to normalka, to jedna z dosłownie kilku gier na które w ostatnich latach poświęciłem tyle czasu - ale emocjonującą to bym tej gry nie nazwał. Super Hexagon jest emocjonujący. To, że "możesz stracić dusze" mnie w ogóle nie obchodziło nigdy, bo jakoś średnio mi były potrzebne. Jestem casualem i nigdy niczego nie farmiłem, nie schodziłem z drogi żeby zebrać plamę krwi, nie zbierałem przedmiotów, nie grindowałem, nie robiłem 20 estusów w ognisku, czy co tam się jeszcze robi... nie robiłem żadnego powtarzania fragmentów nie wiadomo po co. Jak czytam, że ludzie rozpalają ognisko siedmiokrotnie, żeby nazbierać jakiegoś przedmiotu... No nie, nie jest to mój idea of fun. To powtarzanie łatwych sekcji żeby dojść do trudnej nie powodowało więc, że traciłem cokolwiek - poza czasem. Oczywiście chyba w tym tkwi idea casualstwa, w którym tkwię od lat - nie zużywać za dużo czasu. Tekst, że gra się w Soulsy dla bycia karanym, uważam za podejrzany. Jest masa trudniejszych gier od Soulsów, których nie umiem nawet zacząć, i jakoś w nie nie szalejecie. Ergo jednak w Soulsy w dużej mierze gracie dla przyjemności. Kwestia gustu. I wiecie co? Można grać casualowo w Soulsy jak w odmianę Zeldy i się świetnie bawić, na co jestem przykładem. Ta gra sprzedała kilka milionów kopii. Nie jest hardkorowa. Jest masa gier których nie przeszedłem, a Soulsy owszem, więc seria ta ewidentnie jest bardzo casual-friendly. Warto było napisać opinię dla paru tekstów w stylu jakbym kalał świętość. "Nie rozumiesz zamysłu serii". To prawie jakbym nie rozumiał zamysłu samochodów, ale używał ich żeby dotrzeć w pożądane miejsce. O nie. Chodzenie po Gutter z pochodnią i obserwowanie rozkładającego się światła w tej nowej edycji to piękna sprawa. Jest mrok, ale i jest jakaś tam tląca się nadzieja, jest ponuractwo i brzydactwo, ale też są fragmenty piękna. Nie miałem takiego uczucia w jedynce, gdzie jak piszę - w takim miejscu, w ramach najlepszego designu w historii gier, po prostu nic by nie było widać. I nie, ten ciemny grobowiec w "jedynce" mnie nie "uczył pokory" (chyba że w sensie żebym nie oczekiwał od gry generacji żeby była ładna) - wydaje mi się, że przeszedłem go z marszu nie ginąc prawie ani razu (chyba raz od łucznika tuż obok ogniska - na szczęście boss był łatwy na jeden strzał. Bez NPC). Był przyjemny. Nie był trudniejszy czy bardziej wymagający w sensie rozgrywki niż te ciemne lokacje z "dwójki", przeciwnie. Po prostu mi się nie za bardzo podobał a tutejsze Gutter czy Black Cośtam poniżej mi się podoba bardziej. Gra ma pomysł na wiele ładnych lokacji oraz ładnie wykończone brzegi - począwszy od samego interfejsu, który prezentuje się znacznie bardziej gustownie niż w poprzedniej części. Takie rzeczy wpływają dla casuala.
  25. ogqozo

    Dark Souls II

    Ja traktuję Dark Soulsy głównie jak coś w stylu Zeldy, dla mnie to nie do końca jest gra tylko o "okładaniu się żelastwem po łbie". Jest to oczywiście fajny element, ale bez przesady, eksploracja mnie bardziej interesuje. Co do magii... może ty Pajgi jedziesz jak wiking, ale nie oszukujmy się - jak to ładnie napisał któryś recenzent, dla wielu osób niektóre lokacje Soulsów to po prostu Benny Hill, bo przeciwnicy mają taki zasięg i jest ich tyle, że no nie jedziesz na nich, tylko walisz jak możesz, obrót o 180 stopni i spieprzasz żeby mieć trochę miejsca. ALBO turlu turlu stanowi 95%, a okładanie się 5%. Nie wiem, w jaki sposób magia miałaby być mniej ciekawa od takiego "okładania się po łbie". "Dwójeczka" wciągnęła mnie bardzo. Jest o tyle lepsza. Jest ładna i działa fajnie. Ogniska są na początku lokacji albo przed bossem - kurde zepsuta gra, najgorszy Souls, co nie, że powtarzam pół minuty tego samego nietrudnego chodzenia w razie śmierci, a nie 5 minut, co nie? Wspomniane domino w końcu mnie dotknęło - w Earthen Peak. Skończyły mi się kukły, bo liczyłem, że uratuje mnie przyzwanie (w sumie okazało się, że przyzwanie NPC zazwyczaj tak wiele nie daje - one są przydatne na bossów, ale podczas większości poziomów trochę tylko przeszkadzają, bo duch chodzi za tobą no i co ci ma dać, i tak ty zbierasz wszystkie ciosy. Trudnością tej gry głównie nie są długie walki tylko nasilenie momentów, gdy nieuwaga (czy niebycie prorokiem) zabija cię w ciągu sekundy). No i leciałem i mordowałem tych (pipi)ch asasynów bez głowy z 50% hp, gdzie jeden cios oznaczał śmierć. Odkryłem w tej lokacji, że przeciwnicy nie odradzają się bez końca! Po kilkunastu zabiciach już się nie odradzają. W sumie zaczęło mi się to podobać i właściwie wyrżnąłem sobie łatwiejszą drogę od ogniska do bossa, zabijając "na amen" kilka potworów z tej drogi. Myślałem początkowo, że podobnie skończy się w lesie z mgłą. Podobało mi się, że jest takie inne wyzwanie - ale jednocześnie praktycznie niewidzialność, brak lokowania się ORAZ to że są szybcy i mordują cię jednym atakiem w plecy... Trochę dużo naraz. Jednak w pewnym momencie zajrzałem on-line jakie tam są skarby i jak wyszło, że wszystkie zebrałem, to poszedłem do wyjścia. A większość typków zaczęła padać dość łatwo. <sokoli wzrok> Większość bossów rozwalam za pierwszym razem, aczkolwiek nie było tak z wielkim szczurem. Bez jaj spędziłem nad nim ponad godzinę, chyba więcej niż nad całą resztą razem wziętą. Koleś jest tak masakrycznie trudniejszy od Sifa, że szkoda gadać. Atakuje tak często, z takim zasięgiem i taką mocą, że ani unikać, ani blokować, ani nic, tylko umierać. W jedynce nawet Ornstein i Smough nie byli dla mnie tak trudni, bo chociaż umierałem, to jednak wiedziałem, że krok po kroku mogę ich zabić, natomiast tutaj dosłownie nic nie mogłem zrobić, żeby chociaż raz go uderzyć, bo non stop mnie atakował i nie miałem chwili przerwy. Oczywiście tak tylko myślałem, bo w końcu znalazłem metodę, by unikać tak, by lądować za nim albo z boku i mieć szansę na atak. No i wtedy poszło łatwo. Ale właśnie - w "jedynce" ten fragment przechodziłym tydzień, albo rzucił grę, bo powtarzanie czegoś przez godzinę to dla mnie marnowanie czasu i mnie wnerwia. Wyłączałem "jedynkę" często, bo po prostu miałem dość. W "dwójce" zaś ognisko jest tuż przed tym supertrudnym bossem, a cała gra działa tak ładnie i płnnie, że i nie miałem ochoty przerywać. Przerwałem tylko na konieczną pracę i gdy wróciłem, od razu włączyłem grę. No ale bez powtarzania 5 minut tej samej, nudnej drogi do bossa nie czułem tego napięcia, co nie? Najgorszy Souls. Albo taki The Gutter. W jedynce ta lokacja nie miałaby oświetlenia i byłaby niesamowicie wkurzająca od upadania w dziury, przeciwników wylatujących spod ziemi i zabijających cię itp. Tutaj można sobie porozpalać i jest super, świetna zabawa. Bez jaj rozpalanie tych pochodni to dla mnie lepszy fun niż "okładanie się żelastwem po głowie" z tymi samymi tępymi ghoulami razy trzysta. O sorry, jeszcze ze dwa psy i pięćset statui trujących cię pluciem z dystansu (co przy 50% HP oznacza szybką śmierć). W jedynce ta lokacja by... trochę ssała, ale tu tak nie jest, bawię się świetnie przez cały czas i nie mogę puścić gry, a na liczniku już bodaj ze 30 godzin? W zeszłym tygodniu się martwiłem, bo miałem mało zleceń, a teraz się martwię, że zamiast robić muszę grać w Dark Souls II.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...