-
Postów
23 386 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Dobra dobra, Messi do tematu Americo, tutaj ciągle trwa Euro. Jednym z głównych tematów w Portugalii jest... brzydka gra. Nie ma "joga bonito"? Meh. W grupie Portugalia cisnęła, ale silniejszy przeciwnik = brzydsza gra, tak już bywa. Renato Sanches w ciągu ostatnich dwóch spotkań być może przekroczył granicę między "talentem, powoli wchodzący w dorosły futbol" a wręcz liderem kadry i kolesiem, który dyktuje jej nowy styl, fizyczny, waleczny. Na tym Euro to konieczne i gdyby Portugalia miała wygrać w ten sposób - nie stary portugalski sposób, ale też nie grecki sposób - a Renato Sanches byłby tym, czym był w 2004 roku Cristiano Ronaldo, to byłoby to bardzo znaczące. Spotykają się więc dwie ekipy walki, które pokazały sporo charakteru i determinacji. Portugalia ma więcej gwiazd, ale Walia (Weszło napisałoby: reprezentacja WAF - w końcu połowa z nich to regularni Anglicy) lepszą - Gareth Bale tradycyjnie ciągnie tę ekipę za uszy i moim zdaniem jest bez dwóch zdań graczem turnieju. Niemal wszystko, co Walia osiągnęła, to efekt akcji, z których niemal żaden piłkarz nie ukręciłby gola czy akcji, a Bale to zrobił. Gra na różnych pozycjach i był najlepszym graczem na boisku w każdym spotkaniu Walii. Niestety, półfinał ten będzie naznaczony kontuzjami. Najważniejsza to chyba Aaron Ramsey, przez wielu uważany za kluczowego zawodnika. 4 asysty mówią same za siebie. Jednak i Ben Davies był całkiem ważny. Zamiast tego w obronie pojawi się James Collins - łysy, rudy, doświadczony, ale regularnym graczem w kadrze to on nie jest od 2010 roku. Z kolei w pomocy Ramseya zastąpi Jonathan Williams. Nieco mniej poszkodowana jest Portugalia. Zamiast Pepe pojawi się stary Carvalho. Raphael i Andre Gomes ciągle się leczą, mogą nie zagrać. Nie warto też lekceważyć braku Williama, który przeciw Polsce odpowiadał za krycie cofającego się napastnika i zapewne dziś pełniby tę rolę wobec Bale'a. Myślę, że wobec tego tę rolę dostanie Danilo, bo chyba nikt jak Bale nie "zasługuje" na specjalne traktowanie w tym względzie. Będzie to mecz walki, ale Walia wydaje się dużo lepiej przygotowana fizycznie, niż Polska. Raczej nie zaczną się męczyć stopniowo począwszy od 25. minuty meczu i osłabiać ataki. Muszę przyznać - mecz z Belgią był wręcz imponujący pod tym względem. Dlatego flagę wybierałem bez przekonania. Walia może dziś wygrać i tragedii dla futbolu raczej z tego powodu nie będzie.
-
Jeszcze niedawno gdy oglądaliśmy mecz euro Hiszpania-Włochy zwracałem uwagę na Juanfrana i mówiłem: na szczęście Atletico już nie jest na niego skazane. Niektórzy mają opinię odwrotną, ale dla mnie Juanfran to obecnie słaby punkt tej jedenastki (hiszpańskiej też zresztą). Ruch po Vrsaljko wydaje się więc perfekcyjnie wymierzony. No ale zobaczymy, jak Simeone zadecyduje. Zazwyczaj bardzo stopniowo wprowadza nowych graczy do składu, co nie znaczy, że z czasem nie stają się kluczowi, jak choćby Griezmann, Oblak czy Saul. Jak na razie ruchy po Gaitana, Chorwata i Diogo Jotę są ekscytujące. Ponadto wielu już nieco zapomnianych graczy "on jest w Atletico?" wraca z wypożyczenia, być może niektórzy pograją, albo zostaną sprzedani. Atletico nadal ma w planach rzucenie wielkich pieniędzy na "dziewiątkę", kontrolują m.in. sytuację Diego Costy oraz Higuaina.
-
Liga blokowała transfer CP3 do Lakers, bo wtedy zarządzała klubem, a transfer ten był niesamowicie nierówny, osłabiając Pellies na boisku i przede wszystkim dając im graczy starszych oraz podwyższając ich wydatki. Na "nierówność" wolnych agencji na razie nadal nie znaleziono sposobu. Nie pierwszy raz wielka gwiazda odchodzi, przecież i Wilt, i Kareem, i Shaq zmieniali kluby, i niedawno dwukrotnie LeBron (i można pytać, czy gdyby np. Ray Allen nie przyjął niższej pensji niż proponowały ine kluby, to Miami wygrałoby te tytuły). Dylematem prawa jest zawsze to, że żeby było "sprawiedliwe", musi być rozpisane słowami tak, by w każdej sytuacji obowiązywało dla wszystkich. Tekst "żeby nie wolno było robić tego co GSW" jest trochę jak "żeby nie wolno było robić jak OJ". Ale jak? Chyba trudno napisać przepisy, które spełnią funkcję "na co dzień" i zadziałają zapobiegawczo akurat w tej wyjątkowej sytuacji - masz najlepszego gracza ligi za kontrakt średniaka; Draymonda poniżej maxa bo ludzie nie wierzą, że mecze wygrywa coś innego niż umiejętność stworzenia sobie rzutu; tak się trafiło, że w sezonie, gdy rośnie w kosmos salary cap, ty masz masę dobrych graczy na ostatnim roku kontraktów z czasów, gdy płaciło się mniej; weterani sami dołączają taniej, niż by mogli. Większość klubów i tak nie mogłaby tego zrobić, bo podatek luksusu po przedłużeniach tych kontraktów by je zabił - ale wściekli menedżerowie innych klubów podkreślają, że GSW ma ogromne przychody. No trochę nieprecyzyjny byłby przepis o treści "nie można być za dobrym". Z punktu widzenia właścicieli można by teoretycznie odebrać graczom wybór - nakazać im grać tam, gdzie dostali najwyższą ofertę. Ale gracze nigdy się na to nie zgodzą.
-
Nie jestem artystą jedzenia jak niektórzy tutaj (dostarczający przyjemności wizualnej zdjęciami). Moim celem jest generalnie umieszczenie danej rzeczy w brzuchu najmniejszym zachodem. Ponadto aparat mojej Xperii Z1 Compact nie oddaje uroku, zwłaszcza nocą. Zdjęcia mają charakter czysto poglądowy. Korzystając z niskiej ceny bobu, zakupiłem go i przyrządziłem "po sycylijsku". Tak przynajmniej usłyszałem, że przyrządza się go w miejscu, gdzie bób jest najbardziej kultowy. Na włoskich stronkach jednak nigdy tego nie spotkałem. Przepis: marynata z oliwą, oregano, solą morską i czosnkiem. I tyle. Dać do lodówki na dobę, co jakiś czas pomieszać. Jak widać, przepis bardzo łatwy. Jednak zajmuje nieco czasu, bo żeby marynowanie miało sens, trzeba oczywiście naciąć skórki. Nie znalazłem na razie zbyt szybkiego sposobu na to. Parę minut schodzi. Zaletą jest oczywiście smak, ale lubię sam bób wystarczająco, żeby nie chciało mi się z nim majstrować. Po miesiącach starań zbliżyłem się znacząco do osiągnięcia doskonałego bolognese - moim zdaniem jednego z najważniejszych dań świata. Sam już nie wiem, które z małych odkryć i dopasowań było najważniejsze, zanim zaskoczyło to w naprawdę przyjemny sposób. Może uwierzenie fanatykom, że bolognese trzeba robić dłuuuugo i nie ma takiej ilości godzin, na których warto poprzestać (to jednak danie dla rodzin, które narobią raz baniak na kilka dni). Może staranne przysmażenie na początek soffritto na maśle zrobionym na beurre noisette (przed czym miałem długo obawy, bo wiadomo że wraz z rosnącą temperaturą warzywa tracą wartości odżywcze, a i masła najzdrowiej nie podgrzewać - kubki smakowe jednak to uwielbiają...). Może dodatek przypraw - nieznaczny, trochę gałki muszkatołowej i pieprzu - które jednak dodają nieco wyrazistości mojej dość prymitywnej wersji. Może to, żeby przestać słuchać niektórych przepisów i bać się wody - wysuszenie miało znacznie gorsze skutki dla smaku, a nadmiar wody zawsze przez te godziny odparuje, dlatego regularnie nawet dolewam. Elementy opcjonalne, które mi przypasowały: masło, mleko, białe wino, pomidory z puszki. Co średnio się uzasadniło: przecier (zrezygnowałem na rzecz pomidorów z powodu powyższego: suchło) oraz parmezan. Może dawałem go za mało, bo nie chce mi się ścierać i drogi, ale tak czy siak, nie wpłynął tak znacząco na smak. W przyszłości będę używał pewnie jakiejś taniej jego podróby, chociaż oczywiście wcale nie jest tak łatwo o takową. Koniec końców, chyba się udało, smakuje apetycznie i gdybym posiedział nad ułożeniem, także by tak wyglądało. Przyrządzone w miaaaarę podobnym przepisem przez Dario Bresaniniego wygląda tak:
-
Jezus Maria. West mógłby być nadal normalnym "starterem" w wielu ekipach. Moim zdaniem był jednym z lepszych ławkowiczów w lidze, choć oczywiście ma ograniczena, zwłaszcza w ataku. Ale za minimalny kontrakt... ech, szkoda gadać. No nie wiem, co powiedzieć. To nadal nie będzie aż TAK mocny zespół, jak się wydaje, ale przecież... spokojnie może być lepszy, niż ten obecny, który wygrał najwięcej meczów w historii. No absurd.
-
Wow. Faktycznie Zaza Pachulia. Za 3 miliony! To jest praktycznie większy szoker, jak Durant za maksymalny kontrakt. Gruzin może nie pasuje jakoś idealnie do tej ekipy, ale to zupełnie dobry center, który gra mądrze i stawia świetne zasłony - był chyba jednym z lepszych graczy Dallas w tym sezonie. Masakra. Czy może być AŻ TAK łatwo... Jeszcze dwóch takich "minimalnych" graczy na ławkę i mamy kompletny Dream Team...
-
LUMO Gierka, która może przyprawić nostalgii ludziom wychowanym w latach 80. Tak, to starsze retro niż "typowe" już dziś indie nawiązujące do czasów NES-a, SNES-a. Tutaj zaś mamy formę znaną z gierek na ZX Spectrum. Gra zmusza nas bowiem do grania w rzucie izometrycznym, który przez większość gry stanowi dużą część wyzwania. W istocie nie zdziwiłem się czytając potem w recenzji, że gra to dzieło kolesia, który od dziecka rozrysowywał w zeszycie nowe fragmenty do Head Over Heels. Gra nie jest niemal w ogóle bardziej skomplikowana od tamtych tytułów, choć oczywiście dodaje ładniejsze wykonanie i fajną ambientową muzyczkę. To właściwie czysta platformówka, wymagająca głównie poruszania się i wyczucia odległości. Musimy biegać i skakać precyzyjnie po odpowiednich wymyślnych mechanizmach i tyle, nic więcej. Przebieg rozgrywki jest dość prosty, a sporo pokojów jest wręcz pustych. Jednak nie znaczy to, że gra nie jest z czasem sporym wyzwaniem - niektóre sekcje można powtarzać. Jak dla mnie okazała się jednak nieco zbyt... błacha. Animacje (przechodzenia do pokojów oraz odradzania się po śmierci) trwają o ten ułamek sekundy za długo, by nieco mnie męczyć, choć taka moja szajba, dla kogo innego będą one ładnie wpływały na klimat przebywania w miniaturowej retro gierce, jakby ułożonej z klocków ręcznie - co na pewno jest zamierzeniem twórców, bo taka nawet jest "fabuła". Jeśli chodzi o zawartość to jest jej w miarę jak na grę za 80 zł - niedużo, ale też bez jakiejś skrajnej biedy. Gra ciągle sięga po nowe platformowe patenty i dla fanów kolejnych zagadek i wyzwań tutaj ciągle pojawia się coś nowego i gra na pewno nie daje wrażenia, że coś powtarzasz, ani też nie rozwija się ponad stosunkowo małe pokoje i skakanko. Retro platforming dla samego retro platformingu - jeśli kogoś to kręci, może popatrzeć, albo zapisać sobie do śledzenia kiedy będą obniżki cen tej małej gierki. Ja się jakoś mocno nie wciągnąłem, ale też ja się w nic już nie wciągam.
-
Ej no De Vrij i Promes to świetni gracze. Różnie bywa z karierami. Kamil Glik oficjalnie w Monaco. Bartłomiej Drągowski oficjalnie we Fiorentinie. Drągowski podobno wielki talent, ale za ostatni sezon pochwał nie zebrał. We Fiorentinie gra (nene)rian Tatarusanu, bramkarz moim zdaniem bardzo dobry, choć nie wybitny. Viola starała się o transfer mocno jak na kogoś z polskiej ligi - na pewno liczy na to, że Drągowski będzie u nich grał, ale zobaczymy, kiedy i jak.
-
Mówiło się już od tygodnia, że na to się zanosi, ale chyba wszyscy nie wierzyliśmy. A jednak. Przez chwilę w internecie amerykańskim (superszybkim) rozpętała się ciekawa narracja: otóż że liga zbojkotuje transfer. Jak? Ano nikt nie wymieni się z Warriors na Boguta lub Iguodalę, by mogli pozyskać Duranta. Byłoby śmiesznie. Wygląda jednak na to, że ktoś tam na to pójdzie. Obecnie Dallas załatwia już transfer Boguta. Pamiętam, gdy wszyscy mówili, że Warriors powinni wymienić Kevina Love'a na Klaya Thompsona oraz Davida Lee (wtedy wysoko cenionego gracza). Pisałem, że uważam to za zły ruch, ponieważ utrata głębi zawsze boli bardziej, niż się wydaje ludziom skupionym na gwiazdach. Utrata gracza na pozycji oznacza, że teraz 30 minut dostaje ławkowicz, a z ławki wchodzi ktoś, kto w ogóle nie grał. Może to być słaby punkt, łatwy do wykorzystania. Teraz zaś Warriors prawdopodobnie oddadzą kilku graczy, by pozyskać Duranta. Oczywiście Durant jest świetny. Ale czy wyniki będą aż tak powalające, jak niektórzy oczekują? Kto wie. Tak naprawdę to Warriors już mieli podstawową piątkę, a teraz nie mają. Okej, Dray może grać jako center, Durant jako czwórka. Kto ich zastąpi z ławki, nie wiadomo, ale bez miejsca na kontrakty mogą to nie być zbyt wielcy gracze. Nie wiem, czy na każdego się to tak idealnie sprawdzi. Paradoksalnie mam wrażenie, że ta ekipa może być łatwiejsza do pokonania w playoffach, przez niektórych. Durantowi bardzo się nie dziwię. Dołączyć do takiej drużyny - szansa jedna w życiu. Zwłaszcza, że z racji kontraktów, stażu i układów, to jest idealny moment dla niego, by podpisać kontrakt na jeden rok i za rok zgarnąć ogromną pulę... gdziekolwiek zechce. Na pewno gdyby nie spróbował, do końca życia by się zastanawiał, jak by to było. Zawsze może zrobić "coming home".
-
Oj sorry, zły temat kliknęłem. Niestety nie ma już opcji kasowania swych postów.
-
Oleksandr Zinczenko, od czasu Euro znany jako "ukraiński Bartosz Kapustka - Oleksandr Zinczenko" po wyścigu o jego podpis trafił do Manchesteru City. Podobno przesądził fakt, że bał się uczyć niemieckiego. Swansea zatrudniła Leroya Fera, moim zdaniem bardzo dobrego piłkarza.
-
Oleksandr Zinczenko, od czasu Euro znany jako "ukraiński Bartosz Kapustka - Oleksandr Zinczenko" po wyścigu o jego podpis trafił do Manchesteru City. Podobno przesądził fakt, że bał się uczyć niemieckiego.
-
Zastanawiałem się, gdzie to można dać, bo tekst dość ciekawy, może nawet nie sam z siebie. Odnosi się on do mechanizmu, w którym nowy Hitman pokazuje graczowio komunikat: "och, okazja". W ten sposób "trzymając za rączkę". http://twelveminutesgame.com/2016/06/trusting-the-player-trusting-your-game/ Fragment: Jest to sprawa często poruszana w rozmowach o grach. Mamy chociażby fanów Dark Souls, który oczywiście nie jest jedyną grą "nietrzymającą za rączkę", ale może jedyną z takich dużych produkcji akcji 3D, które tak robią. I w sumie z jednej strony się z kolesiem zgadzam, zwłaszcza co do filmów. Ale do gierek? Sam nie wiem, czy jestem na tyle "hardkorowym" graczem, żeby uznać, że Witness jest lepsze od Hitmana. To znaczy, okej... jest, ale czy nie wolałbym The Witness gdyby było jednak trochę mniej enigmatyczne? To kwestia czasu i wysiłku, który chcę i mogę włożyć w grę, dla mnie zazwyczaj coś, co odpalam gdzieś o 22 czy o północy na godzinkę odstresowanka po pracy. Zbyt prosto mnie nie cieszy, ale też jest coś w miarę fajnego w tym, że można sobie po prostu powychylać gałeczki do przodu i popatrzeć na interesującą historię, jak w serii Bioshock. The Witness mnie zafascynował, ale momentami czułem, że naprawdę brnę przez bagno. Nie mam tyle czasu, by sam myśleć nad tymi wszystkimi zagadkami, a też szkoda mi, że omija mnie jakaś część gry jeśli tego nie zrobię. W Dark Soulsach jest podobnie, gdzie pewnie gry bym nie przeszedł bez poradników internetowych, nie dlatego nawet, żeby samo przejście gry wymagało czegoś specjalnego, ale jeślibym na własną rękę szukał wszystkich tych sekretów i gdzie co jest, to po prostu za często i za wiele bym powtarzał, a lubię niuchać ściany. Ogólnie w wielu grach połączenie "zachęcamy do eksploracji... ale możesz podczas niej zginąć i powtarzać cały fragment" mnie irytuje, np. niedawno we wspaniałym Hyper Light Drifter (gdzie też nie TRZEBA tego robić, ale kurde chcę odkrywać znajdźki). Oczywiście to by zespuło całkowicie sedno tej gry, gdyby mi pokazywali, jak dokładnie dojść do danej znajdźki. Ale w tym przypadku jest za to cena, czyli śmierć, którą nie zawsze chciałem ponosić. Gdzie jest złoty środek waszym zdaniem? Które gry jak gracie, to macie uczucie, że jest wciągająco i fajosko, ale bez frustracji? Dla mnie w ostatnich latach taką grą było Ori - trudne w ciul, w grze nie pada ani jedno słowo, ale z drugiej strony trudno powiedzieć, by przeciętny gracz mógł się "zaciąć".
-
Po tym, jak hejtowane ekipy w większości odpadły, nie może już nic piękniejszego nas spotkać niż tytuł króla strzelców dla Giroud. Ale o gole na tym turnieju jest trudno. Griezmann prawdopodobnie w dwóch meczach z dwiema słabiutkimi ekipami (być może najsłabszymi na całym Euro) załatwił sobie ten tytuł na własność.
-
Wreszcie jakiś pozytyw na tym turnieju. Ale ludzie i tak swoje wyniosą, że Islandia to jedna z 8 najsilniejszych drużyn w Europie. Jak Polska. No ale z dwojga złego lepiej żeby teraz dostali baty niż żeby nie dostali. Śmieszny fakt jest taki, że Francja chyba nawet nie ma aż takiej przewagi, jak wszyscy poprzedni rywale Islandii. Lloris wreszcie miał coś tam do roboty na tym turnieju, a strzelcy popisali się skutecznością. Francja nie dała się zaskoczyć z dupy i tyle wystarczy, by tę Islandię pokonać. Z jednej strony ludzie mówią, że po prostu "chcą niespodzianki", z drugiej - jak już padnie to nie dają żyć jak to zespół przegrywający jest beznadziejny, a wygrywający udowodnił swoją klasę, poziom, znakomitość i że jest 100 razy lepszy niż za poprzedniego trenera.
-
Trudno dziś nie trzymać kciuków, żeby Islandia dostała baty. Dzisiaj kibicuje im cały świat. Russel Crowe oficjalnie przerzucił się na nich po odpadnięciu Polski (ignorując swoje walijskie korzenie). Rafał Stec zmienił nazwisko na Twitterze na Rafał Stecsson. I tak dalej. Dlaczego trzeba im kibicować? Bo tak wyjątkowo fajnie grają? Nie. Bo są kurde słabi. Są płotkami których nazwisk nie znaliście przed... dalej nie znacie, więc trzymacie kciuki, by wygrali. No bez jaj. Na miejscu Islandii czułbym się dość zażenowany, że jestem dorosłym facetem z brodą, a ludzie mnie traktują paternalistycznie niczym kotka bez nóżki. Oj, jak słodko się stara, mimo że jest taki cienki. Francja ma tu wielu hejterów, ale tak naprawdę ten zespół gra dobrze i miał sporą przewagę przeciw Irlandii. Zawieszenie za kartki to ich pewien problem dziś. Ramiego zastąpi oczywiście inny stoper - Samuel Umtiti. Gorzej z brakiem N'Golo Kante. Nie ma bowiem innego defensywnego pomocnika. Tutaj "L'Equipe" donosiło rano przeciekami, że Matuidi i Pogba będą grać z tyłu, zaś z przodu pojawi się Moussa Sissoko. To ostatnie nazwisko wywołało wiele kontrowersji, zwłaszcza wśród angielskich fanów, którzy, jak się okazuje, uważają Sissoko za jakiegoś padalca. Niesłusznie... chyba. Jest kilka możliwych kształtów tej opcji, Sissoko może prawdopodobnie grać na prawym skrzydle, Payet na lewym, a Griezmann i Giroud będą atakować. Takie rozwiązanie byłoby podobne do tego, jak Francja grała drugą połowę przeciw Irlandii. To ofensywna opcja, ale nie miejmy złudzeń - uroczy Islandczycy będą się bronić. Przeciw Anglii, jak zawsze, zdecydowanie najwięcej kontaktu z piłką wśród ich piłkarzy miał bramkarz, i jak zawsze pozwolili rywalom oddać 20 strzałów na bramkę (na niczyją bramkę na Euro nie strzela się tak często, nawet Albanii czy Węgier), sami stworzyli tylko kilka okazji (również w czołówce całego Euro pod tym względem), ale podjaranym mediom nie przeszkadzało to stwierdzać, że pokazali fantastyczną grę, byli lepsi, bla bla. Dziś zagrają tak samo jak zawsze, czyli grać będzie rywal, na ich połowie, a oni będą walić długą lagę na Sightorssona i zobaczymy, co wyjdzie. Strach się bać.
-
No tak, dla mnie to wygląda trochę tak, że większość jakichś sensownych okazji, jakie Niemcy mieli, to było z flanki. Mechanizm był mniej więcej taki, że z boku podanie i ktoś strzela. Oezil, Kroos, Mueller i Gomez nie mieli razem wzięci tylu "podań kluczowych" co Kimmich, który był raczej dość trudny do zatrzymania i stosunkowo łatwo wprowadzał w tym zaciętym meczu piłkę aż pod pole karne Włochów. Na pewno można na to patrzeć inaczej, zwracać uwagę na wyciąganie tych bocznych graczy z pozycji, ich średnie umiejętności kontroli nad piłką itp. Ale to raczej nie było największe wyzwanie dla Niemców w tym akurat meczu.
-
Fani Porto i Arsenalu mają w sumie wiele wspólnego ze sobą. Oba kluby przyciągają dość sporo osób, które niespecjalnie interesują się piłką, ale swoje trzy grosze rzucą. Aczkolwiek uważam, że Nuno to również świetny trener (inaczej niż uważają fani Valencii, hehe) i niestety jakiegoś wielkiego załamania nie będzie by zobaczyć w Porto łzy. N'Golo Kante prawdopodobnie pozostanie po prostu w Anglii, wiele londyńskich klubów się o niego stara. Wydaje mi się, że transfer Nampalysa to sygnał jego odejścia. Ale Kante nie jest Belgiem, więc zapewne dowiemy się tego dopiero po tym, jak Francja zakończy Euro. W ostatnich dniach sporo mówiło się o tym, że uzgodnił warunki z Chelsea. Blisko "Blues" ma być też rozchwytywany na świecie stoper Kalidou Koulibaly (o którym rok temu fani Napoli zarzekali mi się, że jestem debilem i on jest beznadziejny. Ach, fani).
-
Pomijając wszystko to inne to nadal fenomen futbolu, że gdyby jeden z tych karnych poszedł w inną stronę, to przez lata publika mówiłaby zupełnie inaczej o całych karierach, grze i psychice wielu zaangażowanych w ten mecz graczy i trenerów. Ogólnie Niemcy mieli przewagę ale było o włos, by odpadli i tyle, poszłaby fama że byli gorsi i w ogóle beka Niemcy bez medalu fatalne Euro. Jogi Loew jednak stanowi rzadko doceniany element ich poziomu. Nie byłem przed kompem by jeszcze przed meczem odpisać na komentarze typu "lol jaki Loew gupi, Draxler na ławie". Tymczasem ustawienie odpowiadające na włoskie 3-5-2 pomogło zneutralizować zagrożenie. Tak robią prawdziwi trenerzy, a nie wielcy odkrywcy, którzy generalnie starają się po prostu zmieścić 11 najbardziej cenionych piłkarzy w kraju i chyba tylko żałują, że zamiast Mączyńskiego nie ujdzie wystawić jeszcze Szczęsnego, bo ma lepszą reputację. Wczoraj do najlepszych na boisku należeli gracze w mediach futbolowych trochę wyśmiewani, bo nie mają wielkich karier klubowych - Jonas Hector czy Joshua Kimmich, uwolnieni ustawieniem Loewa. Oczywiście tak naprawdę to są świetni piłkarze i Loew ma luksus, że wybiera spośród nich. Zmiana Goetze na normalnego napastnika też wydawała się nieunikniona i łatwa, bo Gomez to przecież piłkarz, który zdobył niemal wszystkie nagrody i strzela w tej kadrze już od 10 lat (w klubie też bohater sezonu), a Goetze wypadał na tym Euro po prostu beznadziejnie. O elastyczność taktyczną łatwiej, gdy się ma zmienników wysokiej klasy. Również kartki Hummelsa teoretycznie nie będą aż tak wielkim bólem, jeśli zastąpić go może Hoewedes albo Shokdran Mustafi. Thomas Mueller to nadal Thomas Mueller. Ma trochę pecha, że nic mu nie wpadło, i ludzie go objeżdżają. Jednak pojawia się, gdzie trzeba, by strzelić, podać. Należy również do graczy z największą ilością odbiorów piłki na całym Euro (liderem tej klasyfikacji, nota bene, jest Jakub Błaszczykowski). To zdecydowanie nie był jego mecz, ale widzę wszędzie dość przesadne opinie krytyczne.
-
No chodzi o to, że kontrakt taki długi nie. Swoją drogą to zadziwiające, ile komentatorów w internecie nie rozumie, że zdanie "odszedł, miał klauzulę odejścia 45 mln euro" nie znaczy, że klub MUSIAŁ tyle zapłacić, żeby transfer w ogóle miał miejsce. Z cyklu "kogo zatrudnić może mistrz najbogatszej ligi". Dzisiaj jest to Nampalys Mendy. Wydaje się, że to trochę zbyt podobny do Kante gracz, żeby mieć aż dwóch takich. Być może podbiwszy serca ekspertów w Anglii Kante może odejść. Niedługo Leicester zatrudni też Ahmeda Musę, którego zapewne można jakoś tam porównać do Okazakiego. Najbardziej szalony dla mnie news to zdecydowanie wyglądające coraz bardziej realnie przejście Julena Lopeteguiego do... Wolverhampton Wanderers. Lopetegui to dla mnie trener, który kiedyś wyląduje w Realu Madryt (mimo hejtu kibiców Porto - kibice zawsze tak mówią), a tymczasem ruch do średniaka drugiej ligi.
-
Najlepsze zdaniem redaktorów "Vulture" seriale pierwszej połowy 2016: http://www.vulture.com/2016/06/best-tv-shows-of-2016-so-far.html Ech, nabieram obaw, że wiem, co wypełni czas po futbolu i NBA i nie będzie to praca...
-
Dziękujemy za opinię od wewnątrz sytuacji pani Marylo.
-
Pomagam, bo nigdy nie jest za późno kupić inną konsolę. No z platformerów specjalnie na 3DS-a masz Mario, co nie. Pierwszy zakup dla każdego od dekad na każdej konsoli N, ten na 3DS-a jest też dobry. Są ciekawe nowe części Shantae i Kirby, właśnie wydany. Jest trochę portów gierek multiplatformowych, nieźle przyjęte były np. Sonic the Hedgehog kilka części ładnie zrobione, Shovel Knight, Cave Story, Spyro's Adventure, VVVVV. Jest odnowiony Donkey Kong Country i trochę gierek z Virtual Console. No i to chyba tyle.
-
To jakby "Black Album" był twoją pierwszą stycznością z Metallicą. Jakoś strasznie wiele nie ma do grania. Ale możesz grać w szeroki garnitur pierwszego DS-a.
-
Tak jak wspominałem podczas naciskania na transfer (czego Dortmund nie toleruje, co roku mają zwyczaj zamykania transferów w maju), Ormianin czynił podobnie w Doniecku, gdy chciał przejść do Dortmundu. Mistrzem lojalności i stawiania reputacji ponad kasę to on nie jest, ale był kluczowy ponad wszystko w tym sezonie, a dobry piłkarz zawsze znajdzie chętnych do wysyłania przelewów. Dla klubu tyle dobrego że udało się uzyskać zapłatę i zatrudniony zostanie jakiś tam zastępca, nawet jeśli wspomniane nazwiska średnio mi akurat działają na wyobraźnię.