-
Postów
23 386 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Literówka. Za słabe miałem na myśli.
-
Rayos jaka odwaga przez internet. Powiedziałem konkretną opinię o grze.
-
Grają dobrze. Na ostatnich mistrzostwach odpadli po dość wyrównanym meczu, po 0-1 z Argentyną... no trafili na siebie na pewnym etapie i ktoś musiał "być przereklamowany", albo Belgia albo Argentyna. Bez jaj. Ludzie się zachowują, jakby odpadli z Kostaryką. A nie, to były Włochy. Bez jaj Belgia to jakiś najbardziej nielubiany publicznie zespół na świecie.
-
Nie znacie reguł rysowania mangi. Wiadomo, że każdy ma podobną bujną skośną czuprynę, wielkie oczy itp. Ten z prawej jest kobietą bo ma mniejszy nosek i włosy o 10 cm dłuższe. To co do tej pory pokazano pachnie trochę nowymi trendami w Japonii... które mają już z 10 lat, więc nie byłoby to nic specjalnego. Mam na myśli ogólnikowo kształtownie gier, nawet singlowych, na podobieństwo MMORPG-ów. Mam nadzieję, że nie będzie to gra stricte online.
-
No praktycznie każdy boss jest łatwy jak się to tak opisze: unikaj ataków, i wal go, ale zachowując mobilność... Sęk w tym, jak mówię: bardzo krótko trwają te elementy, których trzeba się nauczyć, żeby nie dostać w łeb. Czasami się udaje. Dlatego większość graczy ma nieco inne opinie co do tego, które elementy gry są trudne. Blighttown to jakiś nowy rekordzista... Ciemno jak w d... Nic nie widać... z daleka ktoś do ciebie strzela... Dostajesz obrażenia od trucizn... Zginąłem wiele razy bo po prostu nie wiedziałem, gdzie iść, a kamera + sterowanie + niejasność do końca gdzie można stanąć, a gdzie nie potrafią zabić jak biegasz (w końcu się kapnąłem, że to koło jest duże i można na nim zjechać nie spadając). Poruszasz się bardzo powoli po tym bagnie... Non-stop latają dokoła ciebie kolejne i kolejne muszki... I myślisz: zużywać te mchy żeby nie być zatrutym na bossa, czy nie? Sam boss: Quelaag. Udaje mi się unikać wszystkich jej ataków... Po prostu nie wystarczającą ilość razy, żeby wygrać. Póki co. Ale nocą zamiast o pracy myślałem o tym, co zrobię, jak rozwinę postać i jak będę unikał ataków Quelaag. Gra ogólnie momentami zaskakuje przypomnieniem sobie, że to jednak RPG i niektóre rzeczy, które wydawałyby się bez sensu ze względów estetyki, działają tak a tak, by zapewnić zrównoważony gameplay. Na przykład ciągle zapominam, jak wiele rzeczy w tej grze można normalnie zablokować tarczą, albo nawet sparować, i instynktownie uciekam, waląc fikołki jak powalony... Wielki potwór o siedmiu głowach rzuca się na mnie całym swoim 40-metrowym cielskiem... Blok. Królowa pająków rzyga lawą... Odpowiednią tarczą można to zablokować całkiem nieźle. Ciągle nawet nie próbowałem np. halabard czy włóczni, którymi podobno można atakować zza tarczy, a może to też by na wielu przeciwników pomogło, ale w sumię lubię grać jak gram. Nie chcę nikogo zabijać. Znajdę jakąś dobrą broń to się będę cieszył. Na razie przez wiele godzin w sumie prawie nie zmieniłem sprzętu, bo wszystko jest za ciężkie, żebym utrzymał poniżej 25% obciążenia. Na razie miecz ze smoczego ogona ma największe obrażenia i to robi dużą różnicę móc kogoś załatwić dwukrotnie mniejszą ilością ataków, znacznie uprzyjemnia grę. Wiem, że bronie skalują się do zręczności czy siły - ale na razie bronie jak mój bułat +5, miecz baldierski czy nóż bandyty po prostu są za wolne na większość przeciwników (nóż był użyteczny na kilku bossów).
-
Zawsze tak jest. I dlatego publika zapamiętuje z wielkich imprez przede wszystkim pierwsze mecze (Joel Campbell...) i potem kilka istotnych. Nawet nie całe Euro. Często byłem zdziwiony, że ludzie jakby w ogóle mogą zignorować, że ktoś np. był świetny w 2. i 3. kolejce, albo zagrał świetnie tylko jedne mecz na sześć. Ale chyba też pójdę tą drogą, bo co zrobić. No, może będę oglądał powtórki wieczorem, ale na żywca nie idzie. Dzisiaj na szczęście dwa mecze. Austria to dla mnie jedna z lepszych ekip, ale czy potwierdzi to wynikiem? Poza może zręcznym bramkarzem, ta jedenastka ma wszystko: świetnych stoperów, utrzymujących formę bocznych, doskonały duet środkowych pomocników Baumgartlinger-Alaba, ofensywnych graczy umiejących strzelać, i jednego doskonale pasującego do tej jedenastki napastnika, jakim jest Marc Janko. Dla mnie to ekipa-fenomen: mają akurat tyle dobrych piłkarzy, by stworzyć jedenastkę, i wszyscy z nich są w kwiecie formy (młodsi osiągnęli doświadczenie, za to starsi nie przekroczyli jeszcze znacząco trzydziestki - za dwa lata Janko zapewne będzie już emerytem i nie wiadomo, czy będzie jakikolwiek inny napastnik). Węgry to chyba zespół wśród słabeuszy. W końcu jeśli nazywa się tak Ulster, który wygrał grupę, a Węgry zajęły trzecie miejsce? NIemal połowa wszystkich goli w ich meczach padła w ostatniej kolejce, w meczu "whatever", 3-4 z Grecją. W barażach pokonali Norwegię sprytnym futbolem. Na pewno okazja, żeby przypomnieć sobie, że 40-letni Gabor Kiraly, zawsze w dresach, nadal gra. Drużyna od lat opiera się na nim, Zoltanie Gerze i Balazszie Dzsudzsaku - uzupełnionymi głównie zawodnikami, którzy albo grają w rodzimej lidze, albo ewentualnie nie grają na Zachodzie. Jest też stoper z Wisły Kraków. Media często mówią o "fali młodych talentów" w Portugalii w konkteście Euro i to prawda, że ogólnie są, ale trener stawia raczej na doświadczenie. Ponadto większość tych talentów tak naprawdę nie pasuje do jedenastki, której nadal brakuje np. obrońców i typowych napastników. W ataku grają więc nominalni skrzydłowi Cristiano i Nani (jedyną "9" w kadrze jest Eder, równie ceniony co włoski Eder we Włoszech - chociaż w Lille nieco odżył, to w kadrze strzelić gola jest dla niego wyzwaniem). A w obronie - doświadczenie "starych": Pepe, Carvalho, Vierinha czy znienawidzony przez portugalskich fanów Eliseu (traktują go jak Wawrzyniaka - rozpieszczeni...). W ataku może się nawet pojawić "Payet Portugalii" czyli Quaresma... Żadnych nastolatków raczej nie zobaczymy, rolę młodych talentów będą musieli spełnić odkrycia sezonu w lidze portugalskiej: defensywny pomocnik Danilo oraz błyskotliwy rozgrywający Joao Mario. Islandia zaczęła eliminacje jak mistrzowie świata, ale końcówkę mieli dość słabą, i sparingi od tego czasu również nie zachwycają. Nie będę w szoku, jeśli zdobędą 0 punktów, ale hej, wszystko jest możliwe.
-
Szczerze mówiąc trochę się chyba ucieszyłem, bo po porażce Warriors komentarze byłyby nie do zniesienia. Nie wiem, czy to nazwać "hejtem", ale... są takie ekipy, których porażka cieszy ludzi, bo to atrakcyjna narracja. Jak Belgia w futbolu! Jeśli jednak GSW wygrywa, to mędrcy muszą zamilknąć. I dlatego trochę wolę, żeby takie ekipy wygrywały. Draymond jest moim zdaniem bardzo niedocenianym koszykarzem, aczkolwiek jest też szalonym człowiekiem i srogim dupkiem, trudnym do zniesienia dla rywali, kolegów, trenera, i być może każdego kogo spotyka w życiu osobistym.
-
W starciu najlepszych fryzur Euro Pelle górą nad Carrasco.
-
Fani Chelsea mogą mieć lekki wzwód. Bardzo dobre wykorzystanie mocnych cech piłkarzy przez Conte. Akcja na tyle daleko od bramki żeby Belgia musiała próbować dość odległych podań, gdzie ktoś tam jest na drodze.
-
Sporo ludzi w internecie się dziwi, że Belgia to nie Tottenham. No ale od lat tak grają, wystawiają najlepszych piłkarzy. Alderweireld to taki trochę naciągany prawy, ale Vertonghen grał latami na lewej obronie, a niektórzy reagują jakby Hazarda wystawiali na bramce. Wielu z nich nigdy nie widziało na oczy Denayera na prawej, ale są przekonani, że dla dobra Tottenhamu trzeba. Dla mnie Denayer na prawej to ciężka sprawa. Może wejdzie na środek jeśli wypadnie im jeszcze jeden stoper. Póki co wszystko z tyłu Belgia robi dobrze, mecz zaczyna wręcz przypominać ten hiszpański. Brakuje tego jednego momentu geniuszu, jednego wymierzonego zagrania z przodu.
-
Ej koleś, ale pomyślałeś kiedyś, że grają reprezentacje, a nie kluby tych piłkarzy? Ciągle przywołujesz sytuacje z klubów gdzie grają, ale to są inne ekipy. Belgia od bodaj 8 czy 10 lat używa Vertonghena na lewej flance i prawie tak samo długo Alderweirelda na prawej i sporo dobrej gry i dobrych wyników tak osiągnęła. Tottenham tyle lat temu w ogóle istniał? Jakby mieli klasowych bocznych to może by tak nie robili, a tak jest nieopierzony Lukaku i... jak on się nazywał... niejaki Laurent Ciman. Na pewno trener sprawdzał na zgrupowaniach tego Cimana i nie bez powodu go wystawia, zresztą pierwszy kwadrans przyzwoity w jego wykonaniu. Pachnie jakby miał zaskoczyć jeszcze Darmiana w którymś momencie. Blondi Fellaini > blondi Ramsey
-
Sporą sensacją nazwałbym obecność Laurent Cimana - jednego z bardziej chyba anonimowych graczy w jednej z najbardziej wypełnionych gwiazdami drużyn. Uznawałem za żart pojawienie się go ostatnio w sparingu po pięciu latach przerwy, a tymczasem zaczyna mecz na Euro. W życiu nie widziałem meczu MLS więc nie wiem, na co go stać. Może dobry. Skład Włochów raczej normalny, trzeba się było dziwić ze dwa lata temu. Eder i Pelle to chyba najlepiej sprawdzający się dobór napastników z bodajże stu, jakich próbowano przez ostatnie lata.
-
Wszyscy, którzy mówili, że Szwecja to tylko Zlatan i 10 słabych kolesi, byli w błędzie. Jest jeszcze Cieran Clark. Szczerze? Po sezonie klubowym te turnieje międzynarodowe to coraz bardziej rozczarowująca padaka. W ciągu doby widzieć, jak zachowawcze podejście wyłącza z meczu takie postaci jak Lewandowski, Zlatan, Aduriz i Kyle Lafferty - łamie serce.
-
Ach, magia futbolu, jednak Ramos i Pique się lubią. Ten mecz był niemal tak jednostronny jak Polska-Ulster. Problemem Hiszpanii pozostaje od lat strzelanie goli. Wspomnę tylko tyle, że Czechy mnie dość zaskoczyły - spodziewałem się jednak Borzka "najładniejsze gole" Doczkala, Daniela Kolarza, a tutaj 35-letni Rosicky i zapobiegawczo obrońca Gebre Selassie jako prawy pomocnik. Rosicky to jednak klasa, i w sumie podejście się sprawdziło - prawie zremisowali, ale jednak mogą grać bardziej ofensywnie. A tak - w meczu wyróżniał się głównie Czech (bramkarz o tym nazwisku, nie że któryś obywatel Czech), który najczęściej miał kontakt z piłką, zwłaszcza udany.
-
Jestem pod wrażeniem Aduriza, ale Morata też ma swoje zalety. Równie dobrze może być królem strzelców tego Euro. Del Bosque bazuje na stylu Barcelony i stara się przede wszystkim grać dobrze i mieć przewagę, a jak wpadnie gol, to super. Dziwił mnie zwłaszcza brak powołania dla Alcacera, który niby nie gra zbyt stabilnie, ale jako jedyny od czasu Villi regularnie zdobywał dla tej ekipy gole. A to w sumie nadal jedyny brak tej drużyny, bo gra znowu świetnie...
-
Kiedyś na blogasku opisywałem, jak to działa - gospodarze imprez zawsze spadają znacząco w rankingu, bo za mecze eliminacyjne dostaje się znacznie więcej punktów, niż za towarzyskie. Niedawno Francja wypadła poza top 20, a przecież jest silna i ma bardzo dobre wyniki. Analogicznie, w okresie 2-4 lata po tych eliminacjach (kiedy przestają się stopniowo liczyć punkty z nich) pozycja zawsze znacząco wzrasta. Poza tym aspektem, Polska ma niewielkie fluktuacje od kiedy ranking FIFA istnieje. Jedynym wyjątkiem były drugie eliminacje Beenhakkera, gdzie faktycznie trudno nie powiedzieć, że było gorzej niż średnia. 27. miejsce obecnie to nic wielkiego ani złego, ok. A pytanie pozostaje podstawowe i moim zdaniem dobitne: czy gdybyśmy za Smudy grali wyrównane mecze ze Szkocją i Irlandią, pokonali 1-0 Irlandię Północną... jakie by były komentarze? Że jest super? No właśnie. Nadal, po latach, jest tak, że jeden udany mecz, z Niemcami 2-0, ustawia narrację przez którą się patrzy na wszystko.
-
W sumie fakt, pieprzyć pracę, po co komu pieniądze. Oglądam mecz, w przerwie pójdę kupić jedzenie i wracam przed kompa. Jutro wymyślę jak to pogodzić. Już jutro...
-
Gwoli ścisłości, wtedy chodziło o to, że nie dostał zawieszenia za samą akcję, a teraz został zawieszony za przekroczenie limitu fauli niesportowych. Wtedy dostał flagrant 2, ale karę zawieszenia dostaje się za "zdobycie" czterech. Tamta "dwójka" + teraz flagrant 1 + jakiś tam flagrant 1 z pierwszej serii playoffów = zawieszenie. Niemniej patrząc na same zdarzenia, oczywiście można sobie wyobrazić łatwo, że NBA wtedy daje mu zawieszenie za samą akcję, a z kolei teraz - że nie daje żadnego flagranta. Nie chce mi się o to kłócić z ludźmi, którzy to przeżywają. Na pewno seria będzie ciekawsza: albo Cavs wygrają i seria trwa, albo Warriors wygrywają grając w jakiś nowy, ciekawy sposób. Czy zobaczymy dzisiaj 20 minut gry Andersona Varejao? A może Jamesa Michaela McAdoo? A może jednak postawią na dużych Boguta i Ezeliego, mówiąc do Cavs: odważcie się wykorzystać tę słabość? Tak czy siak, bardzo ciekawe starcie taktyczne, gdzie zwłaszcza Cavs będą chcieli bardzo szybko reagować taktycznie, bo stawka jest ogromna.
-
Relacje ze zgrupowań są dość korzystne w tym względzie - są wszystkie zaawansowane praktyki i zabiegi mające na celu wysoką formę fizyczną. Co w dzisiejszych czasach znowu jakimś wielkim wyróżnikiem nie jest. Oczywiście wynika to też pewnie w dużej mierze z trybu życia samych piłkarzy (ile, połowa tej jedenastki jest już na diecie Lewandowskiej?) i może trochę też faktu, że mecz toczył się na połowie rywala, a obrona grała jakoś, ile, 5-10 metrów za linią połowy? Niestety chyba nie ma bezpłatnych statystyk dotyczących przebiegu kilometrów w meczu, sprintów itp., ciekaw bym był jak to wyglądało naprawdę. Tzw. heatmapsy sugerują obraz meczu, w którym intensywne bieganie dotyczyło głównie tylko środkowych pomocników i napastników. Ulster tego nie wykorzystywał, np. tego, że Piszczek i chyba też Jędrzejczyk na lewej są wrażliwymi punktami jak się naciśnie, oni metodą bieda-Atletico używali boków boiska tylko do łatwej destrukcji. Inne zespoły teoretycznie będą grać szerzej i postawią inne wymagania fizyczne. Mecz Niemcy-Ukraina to był zupełnie inny poziom, niż ten nasz. Ale gra się tak, jak przeciwnik pozwala. No wszystko jest możliwe. Na pewno nie będę zdziwiony jak Polska wygra, ale kasę najprędzej chyba bym postawił na porażkę z Niemcami i remis 2-2 z Ukrainą.
-
Myślałem, że ten temat jest o polskiej reprezentacji, a tamten ogólnie o Euro na 24 drużyny, ale w sumie kto wie... Lewandowski nie oddał ani jednego strzału, co w kontekście całego meczu można uznać za duże osiągnięcie Ulsteru. Tak właśnie, osiągnięcie ich. Znamy doskonale ten rodzaj meczu, że Lewandowski "nic nie robi" bo został zaklejony. Dopóki wynik całej drużyny jest dobry, ludzie raczej to przyznają - co innego, gdyby wynik był zły... I on, i Lafferty nie pograli. W tym meczu najważniejsze było zatrzymywanie kontr i Glik, Krychowiak, i po części cała reszta bardzo dobrze sobie z tym poradzili. Ulster miał w sumie jedną swoją "grecką" okazję, gdy McAuley uderzał główką totalnie ze środka pola karnego. Ale Grecja nie zawsze się udaje. Nie jestem do końca przekonany co do tych zachwytów nad Kapustką na całym świecie. Oczywiście dobrze wypadł. Ale mimo wszystko lepiej wyglądała prawa flanka. Błaszczykowski klubowo jest w nędznej sytuacji - na razie nie słychać, kto byłby chętny na jego usługi - ale w kadrze praktycznie zawsze od 10 lat jest wyróżniającym się graczem w ważnych momentach. Ale patrząc na ten mecz łatwo zrozumieć, czemu współczesne kluby go nie chcą. Jego rola - pędzisz prawą flanką, grasz prawą nogą - jest reliktem poprzedniej epoki. Dziś kluby chcą może kogoś takiego wystawić na prawej obronie (gdzie Piszczek w tym sezonie powrócił do bycia jednym z najlepszych na świecie), ale w ataku wolą na "skrzydłach" kogoś takiego jak nawet Milik czy Kapustka, choć i to nie do końca. Polska grała w sposób dość schematyczny i zorganizowany i jednocześnie było to powodem osiągnięcia dużej przewagi, jak i tego, że nie było aż tak wiele groźnych okazji jak na mecz, w którym "na oko" była dominacja. Ulster miał swój ulubiony punkt do przerywania akcji, właśnie tam, gdzie Kuba się rozkręcał, na prawej flance jakoś na początku połowy rywala: często Norwood tam podwajał, a czasem i wychodził tam obrońca ze środka. Sam nie wiem, jak to się przełoży na innych rywali, np. Niemcy. Na pewno nie uważam tego meczu za zmieniający ogólny obraz: Niemcy są poza czołową formą już od pierwszego meczu, jaki zagrali po Mundialu i to zawsze jest łut szczęścia na nich trafić z 1. koszyka. Niemniej nadal nikt się nie zdziwi, jeśli z Polską wygrają, no bo bez przesady, nadal mają sporo mocnych punktów.
-
Draymond Green zawieszony. Niedawno w dramatycznej sytuacji przy serii z OKC mówiło się, że NBA go nie zawiesza, by uczynić ligę ciekawszą - teraz go zawiesza w tym samym celu. Do tej pory Draymond nie był na boisku tylko przez 40 minut tej serii - w tym czasie Warriors zdobyli 78 pkt., stracili 85. Innymi słowy, zespół jak zwykle jest dość słaby bez niego. Skazany jest na używanie "klasycznych centrów", które to ustawienia wcale za dobrze sobie z Cleveland nie radzą. Czy więc Cavs mogą spróbować odrobić mecz 5, potem natchnieni wrócić do Cleveland na mecz 6... i tak dalej?
-
Kurde dopiero teraz do mnie dotarło, że lubię piłkę nożną i w sumie jak można to bym chciał oglądać ten turniej, ale mecze zajmują pół dnia także w dniach pracy, a dziś jest Hiszpania-Czechy o kurde 15. O piętnastej. Hiszpania-Czechy. A wieczorem nie lepiej, Belgia-Włochy. Dwie godziny życia też. Jak żyć?
-
No chyba tak, bo jak patrzę to internecie to mam wrażenie, że mam mniej problemów z grą, niż wiele osób. Po prostu nie lubię powtarzania czegokolwiek. Jak teraz widzę że niektórzy godzinami podchodzili do Capry... Bym dawno wyrzucił grę przez okno. Ta walka to dla mnie ucieleśnienie tej gry: czy jest taka znowu trudna? Nie bardzo - zarąbiście trudne jest tylko pierwsze 5 sekund. Jeśli ominiesz pierwszy cios, nie wpadniesz w tumultaninę piesków które zablokują ci drogę, gdy kozogłowy cię tłucze, nie zostaniesz zdezorientowany przez kamerę pokazującą ci ściany, to dzięki wykorzystaniu schodków cała reszta w sumie jest żadnym wyzwaniem. O to mi mniej więcej chodzi: przy tylu artykułach o tym, jaka trudna ale fair jest tak gra, mam w ogóle odwrotne wrażenie. Jak dla mnie gra raczej mogłaby być jeszcze lepsza, gdyby stosunek powtarzania drogi do bossa i ginięcia od jednego ataku nie był tak duży. Niby fajnie że są różne możliwe strategie, podejścia, unikaj, blokuj, tarcze blokujące magię, różne bronie, ale konieczność powtarzania tych całych fragmentów w razie porażki zachęca mnie ciągle do bezpiecznych rozwiązań, znaleźć jak uniknąć ciosów i ciukać. Tak samo np. motyl w lesie: raz poświęciłem człowieczeństwo, żeby przyzwać wiedźmę, biegnę przez ten las omijając masę wielkich rycerzy, wpadam do bossa... robię unik trochę niecelnie, zabija mnie jednym ciosem, wiedźmy w ogóle na oczy nie widziałem, nie wiem co robiła. Walka w sumie łatwa, rozwaliłem go raz-dwa, kiedy następnym razem trafiło się, że nie zabrał mi całego życia, tylko 90% paska tym atakiem. Chodzi mi po prostu o ten stosunek tego, co powtarzam, do tego, czego się faktycznie uczę (wyczucie czasu kiedy uniknąć danego ataku - sekunda), to przecież tysiąc do jednego. Zupełnie inaczej wyglądały walki np. jak wróciłem ptakiem na początek gry i tam są i czarni rycerze, i boss tuż obok ogniska. Do czarnego rycerza biegnie się z ogniska może 10-15 sekund, i od razu parę razy spróbowałem i wyczaiłem, jak się paruje jego ciosy (faktycznie dość łatwo). Ale jak jest tak długa droga to mi się nie chciało, skradałem się i szukałem jak daleko można odejść żeby go trafić czarem. Gram teraz mając lekki ekwipunek bo tak jest po prostu przyjemnie, szybko się poruszam, trzepię uniki. Udało mi się dopakować statystyki na tyle, że mam w miarę sensowną tarczę, pierścień do stabilności i używam teraz tego miecza ze smoczego ogona. Ogólnie czuję się mocny i większość gry jest przyjemna. Przyjemno-nieprzyjemnym jest próba spamiętania, gdzie co jest i którędy się tam dostać. Faktycznie bardzo fajne jest to, jak metroidowo świat się rozszerza, ale jakoś to wszystko jest nadal całkiem blisko. Fajne jest to, że gra faktycznie reaguje na różne podejścia i takie latanie na szybkulca pozwala załatwić większość przeciwników w jakiś sposób, chociaż zapewne poświęcam wiele nie mając specjalnie obrony.
-
Zero oddanych strzałów Ulsteru. Dominacja. Najlepszy mecz dla polskiej kadry od czasu 7-0 z Haiti w 1974 roku?
-
Straszna Grecja ze strony Irlandii Północnej przez tę połowę, skupiają się na zatrzymaniu Lewandowskiego, który ani razu nie dostał piłki w groźnej sytuacji. Polska gra dobrze, nic nie daje i szuka okazji. Szkoda byłoby być lepszym i nie wygrać, w drugiej połowie spodziewam się bardziej ofensywnego ustawienia, np. bliżej 4-2-3-1 z większą odległością od zachowawczego duetu Krycha-Mączyński do graczy ofensywnych, by móc złapać Północnych w bardziej dynamicznych sytuacjach, bo to tradycyjne opieranie się na rajdach prawą flanką mocno blokuje możliwości przeciw piątce (dziesiątce) obrońców Ulsteru.