-
Postów
23 386 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Puściłem sobie ESPN, amerykański - okazuje się, że w takim wypadku komentatorzy dużo lepiej znają piłkarzy i wiedzą, jak czytać nazwiska w przypadku Polski, niż Ulsteru. Co do meczu. Polska jest lepsza. Ulster na razie niegroźny. Ciekawe, czy w drugiej połowie jeśli utrzyma się 0-0, obie strony będą chciały to zmienić za wszelką cenę, czy tak jak na razie - nie.
-
Trochę jak w jego karierze klubowej - przypomniałem sobie, że może już grać w Barcelonie... nigdy.
-
Ciekaw jestem, ilu z was będzie oglądać mecz POLSKI BIAŁO-CZERWONYCH z angielskim albo niemieckim komentarzem, gdzie na pewno będą krzyczeć z radości jak Ulster strzeli gola.
-
Zawsze chyba przed wielką imprezą był nieco hype, ale kurde mam wrażenie, że dzisiejsza kultura robi swoje i nigdy nie miał on tak... celebryckiego charakteru. Żałuję, że nie postanowiłem robić listy wszystkich rzeczy, które reklamuje swoją twarzą Lewandowski, byłoby pewnie ze 100 pozycji włącznie ze szczepionkami, smoczkami, pieluchami, naklejkami, chipsami i... kurde, może ze 200. Krychowiak też wygląda z lodówki. W związku z tym mam wrażenie, że dzisiaj powinno czekaś nas coś... ważnego? Czy dla ludzi wygrana albo porażka polskiej reprezentacji w piłkę będzie znaczącym wydarzeniem? Niektórzy już fantazjują o radości z wygranej ("wygraliśmy!"), albo frustracji z porażki ("oni przegrali!"). Mimo że interesuję się piłką, mam pewne uczucie abstrakcji że ze wszystkich rzeczy na świecie ludzie udają, że TO jest ważne.
-
Wszystko wydaje się możliwe. Na razie najlepszy futbol na Euro pokazali Anglicy, jak w eliminacjach. Ale nawet nie wygrali meczu.
-
Prawdziwej koszykówki . Mam wrażenie, że kiedyś ludzie bardziej lubili seryjnych zwycięzców. Może po prostu jestem starszy, ale teraz ta dominacja Golden State nie wydaje się robić aż takiego wrażenia. Na stronach, które przeglądam, ludzie najczęściej starają się wytykać różne rzeczy GSW, ich graczom. Zły styl, zbyt soft, zbyt dirty, dużo podań i spacing to nie jest prawdziwa koszykówka, to inni są słabi a nie GSW dobre, itp. Mam wrażenie, że oddziałują mity. Ludzie nie chcą, żeby porównywać ten zespół do legendarnych Bullsów i legendarnego Michaela. Graczem, który wydaje się lubiany, jest Klay Thompson, bo nieco podobny do MJ-a. Nie kombinuje, zdobywa dużo punktów. Z kolei przeciwne walory Draymonda są nieustannie lekceważone i pogardzane, chociaż od dawna widać, że ta ekipa już kompletnie nie działa bez Draya. Trochę równolegle mam wrażenie, że ludziom nie do końca podoba się, że nie wygrywa największa gwiazda, czyli jednak dla typowego fana koszykówki ciągle LeBron. Niektórzy mówią, że już nie jest w czołowej formie, zestarzał się. Ale ja myślę, że jakoś zawsze ten, kto przegrywa, wydaje się stary i zmęczony. Warriors jak przegrywali z Thunder też wyglądali na zmęczonych, myślałem, że po prostu wykończył ich sezon i to koniec. Bo tak się odpowiada na trudność, większym wysiłkiem, aż uderzasz w ścianę. I odwrotnie - w Miami LeBron nie musiał podejmować aż takiego wysiłku, jak wczoraj, gdzie grał przez całą drugą połowę i siły musiały wysiąść. W Miami więc mógł mieć więcej sił i grać lepiej, ale dlatego, że i ogólnie ekipa grała lepiej. Ale gdyby usiadł na ławce, ekipa z kolei byłaby słabsza. Naczynia połączone. Tak czy siak, mam wrażenie, że w tym roku przynajmniej nie ma takiej narracji jak rok temu, "LeBron kontra Warriors" i chyba dziennikarze będą chcieli dać nagrodę MVP Finałów Curry'emu (rok temu połowę głosów oddano na LeBrona, a połowę na Iguodalę - bo zatrzymał LeBrona), chociaż gra chyba gorzej, niż rok temu. Kluczowymi graczami tej serii są Iguodala, jeszcze bardziej niż rok temu, oraz Draymond Green. W całych playoffach moim zdaniem najlepszym graczem mistrzów był Draymond Green (chociaź będzie śmiesznie, jeśli dostanie teraz technika, dostanie karę, bez niego Warriors przegrają mecz 5...). Przyznam, że sam nie wierzyłem, że GSW wróci w serii z OKC. Myślałem nieco jak o śmierci: "okej, zastanawiałem się jak to się stanie, i staje się właśnie tak... dziwne". Ale znowu uciekli, jak w tym niesamowitym meczu tych drużyn w sezonie regularnym. Zawsze uciekają śmierci. To jest jak film akcji, ich się nie da zakatrupić. Ale być może sezon jest na tyle długi, że uderza znieczulica i ta perfekcja przestaje już robić wrażenie. A to najlepsze momenty koszykówki, od kiedy ją śledzę. Rewolucja stylu, taktyki, przełomowe typy gwiazd (nigdy nie było takich graczy jak LeBron, Curry, Draymond), starcia zacięte, ale wymagające wysiłku nie tylko fizycznego, ale i myślenia od graczy.
-
Nie wiem, co to znaczy, ale głównie mam na myśli że piszą że można wejść w jakiejś miejsce, gdzie cię nie sięgnie, gdzie spadnie w dziurę itp. Ale z porady o strzelaniu do ogona smoka skorzystałem. Dostałem wypasiony miecz, którego nie mam siły nosić. Na ten moment staram się głównie zrobić lekką postać rzucającą czary i walczącą bułatem. Mam mało obciążenia, biegam szybko (dopóki wielki rycerz w lesie mnie nie sparaliżuje), pakuję w inteligencję, zwinność do broni, wytrzymałość też bym chciał bo energia kończy się irytująco szybko. Trochę pograłem i na razie tylko dwa czary znalazłem, jak się poszło w dół koleś sprzedawał. Więcej by stykło, bo czasem się kończą. Ale tak naprawdę 99% wyzwania tej gry to są wielcy kolesie zabijający mnie 1-2 ciosami o dużym zasięgu. Jak podpakuję siłę na ten miecz smoczego ogona to może spróbuję znowu walczyć ręcznie, ma dużo ataku. Bułat na niektórych przeciwników działa jak złoto, mogę ich obiec dokoła, ale innym nic nie robi.
-
Może ssę pałę, nie mówię że nie - jest wiele gier, które mnie zniechęciły swoją trudnością. Sęk w tym, że Dark Souls właściwie nie jest trudne w takim sensie, jak trudne gry - po prostu niektórych ważnych rzeczy nie ma okazji się nauczyć. Niektórzy mówią, że się uczysz, że to najlepsza gra w tym względzie... KIedy powtarzam kolejne korytarze 15 upierdliwych potworów żeby jeden mnie załatwił jednym ciosem, to kurde szybka nauka. W tym momencie właśnie poświęciłem tysiące dusz, bo nie chciało mi się kolejny raz dochodzić minutami do wielkiego rycerza w lesie, który może nie jest trudny i nawet wiele z nich rozwaliłem, ale nie nauczyłem się, jak uniknąć tej magii że koleś rzuca czar spowolnienia i generalnie mnie zabija, bo nie mogę się ruszyć zanim mi zada cios. Można tego uniknąć, ale zasięg jest powalająco duży. I wracaj jeszcze raz całą drogę. Dark Souls jest upstrzone tego typu potworami, których mechanizmu działania i jak uniknąć natychmiastowej śmierci po prostu nie wiem, i nie chodzi o to, że ginę, tylko ile do nich idę żeby znowu mieć sekundę "nauki". Rozwalam ich wszystkich z dystansu. Wydaje mi się to tańsze, ale łatwiejsze niż wykonanie uniku celnie 100 razy pod rząd, bo jak zrobisz źle to giniesz. Ale z tego co widzę, ludzie robią i większe "tricki", żeby pokonywać te kobyły. I może czegoś nie umiem, żeby faktycznie omijać potwory, bo zazwyczaj one potrafią za mną przebiec kilometry, dochodzę do kłopotliwego miejsca, walczę i... zaraz dostaję miecz w plecy od potwora, którego minąłem minutę temu, a za nim może być i 10 innych. Gra póki co nie jest nawet trudna w tym sensie, żeby jakikolwiek przeciwnik, którego faktycznie bym musiał rozwalić, żeby pójść dalej, sprawił problemy. Ale ja jak gram to lubię wąchąć ściany, a tutaj póki co wącham głównie piach, i powtarzam niektóre określone ścieżki (nietrudne) sporo razy. Granie całkiem wciąga jeśli chodzi o sam mechanizm, a świat przy szerszym poznaniu jest dużo ciekawszy i bardziej angażujący, niż na zbliżeniu. Jestem stary, mało gier mnie wciągnęło, a Dark Souls przy dłuższym pograniu jakoś pykło. Tylko ten mechanizm repetycji mnie mierzi dość. Trochę szkoda też tych straconych dusz przez to że nie chce mi się iść, zebrać, wrócić... uzbierać kurde 20 000 dusz na klucz do drzwi. W Metroidzie jednak można mieć uczucie, że podbijasz ten świat, lubię to uczucie, w Dark Soulsach cały czas się ślizgam, ale tylko w kilku korytarzach tego typu, w innych miejscach, gdzie do ogniska bliżej a chamówy nieco mniej, jest bardzo przyjemnie.
-
Teenage Mutant Ninja Skrtel.
-
Ramsey w roli ofensywnej to jak taki Robben, jeśli chodzi o panikę jaka zapanowuje gdy ma piłkę w sytuacji, gdy powinien kopnąć prawą, i widać, że zastanawia się długo, czy przekładać pół minuty na lewą czy kopnąć prawą w krzaki. Tylko że Robben jest dobry. Dodatkowo Ramsey ma najgorszą fryzurę od czasów Valona Behramiego. Bale wspaniały jak zawsze. Mało które kadry mają tak wyrazistych pojedynczych liderów jak Bale i Hamsik. Walia bardzo ładnie poukładana, jak w eliminacjach. Słowacy lepsze umiejętności grania w piłkę, ale Walia znowu zacieśnione szyki, siła długiej lagi i każdego da się tak pokonać.
-
Nazywa się Claudia Neumann i jest dziennikarką sportową od dawna. Niedawno jakoś tam się odbiło w świecie ogłoszenie, że pierwszy raz będzie komentować turniej piłki mężczyzn, i to jest jej pierwszy mecz. Być może pierwsza kobieta w ogóle w Europie. Jesteś świadkiem historii, ziom! Ja oglądam głównie na BBC.
-
Fenomen futbolu reprezentacyjnego jest taki, że imimo niby ogromnych różnic dalej trudno kogokolwiek postawić jako faworyta. Albania to chyba najbliżej do słabeusza na tym turnieju (raczej z racji długotrwałej formy niż nawet samych eliminacji, gdzie zwłaszcza w ich pierwszej połowie wyglądali w miarę mocno), ale i tak mogła punkty urwać, i to w dziesiątkę. Wszystko wydaje się możliwe. Słowacja w eliminacjach zdobyła 4 punkty przeciw Ukrainie, pokonała Hiszpanię - i to mniej fuksiarsko, niż Polska Niemcy (rewanż był już raczej jednostronny na korzyść Hiszpanii). Ekipa z potencjałem, której trudno strzelić gola dopóki jest skupiona. Wydaje się stworzona na taki turniej. Pod koniec eliminacji wyglądali już słabiej, ale przegląd wyników towarzyskich meczów od tego czasu jest całkiem imponujący. Walia to ciężka ekipa, prawie nie traciła goli w eliminacjach. W sumie wyglądała mi zawsze dość słabo, ale skoro swoją grecką metodą zdobyli 4 pkt. przeciw Belgii, to też znaczy, że każdy wynik jest możliwy. Wspomnijmy jeszcze raz pokaz wirtuozerii, który doprowadził do tej niesamowitej, jedynej bramki w tym dwumeczu... https://www.youtube.com/watch?v=bBE_UMB1IcQ Dzisiaj Walia gra 5 obrońcami, Słowacja chyba wyjdzie w stylu podobnym do Belgii, ale obecność ich lidera Hamsika w pomocy w 4-3-3 powinna sprawić, że będą mieli inicjatywę w ataku.
-
No w dzisiejszej epoce futbolu reprezentacyjnego 1-0 i czerwona kartka to chyba najgorsza rzecz dla widza będzie. Jedna strona nie chce atakować, a druga nie może. W Albanii gra głównie bramkarz. Szwajcaria ma niby wielu dobrych piłkarzy, ale patrząc na ten mecz mogę tylko pożałować, że nie są Austrią i nie mają Marca Janko... Brak im pasującego napastnika.
-
No właśnie jakoś średnio to działa na razie. Wczoraj wiele razy próbowałem załatwić rycerza. No już myślałem że koniec. W sensie że wyłączam grę na zawsze. Ale... raz już tak miałem gdzieś że pomyślałem sobie, ciekawe ile mu zdołam nabić obrażeń błyskawicą zanim do mnie przybiegnie. Okazało się, że co druga błyskawica go zatrzymywała, na tyle, że... rozwaliłem go po prostu trzepiąc RB i niemal w ogóle się nie ruszając. Najlepszy design w historii gier wideo! Był martwy zanim doszło do klasycznej sytuacji, że ma zasięg, mnie wali w łeb i umieram. Ale... co z tego? Zaraz za rycerzem jest ten okropny potwór na dole wieży jak się pójdzie schodami w dół. A w górę - boss. Każdy z tych przeciwników wygląda jak coś, co przy powtórzeniu nie będzie nie do pokonania, jak się nauczysz ataków itp. Tylko, kurde, muszę znowu do nich iść przez te 20 szkieletów (których nie ominę, bo się na mnie rzucają grupami, a jak w walce 3-na-1 dostaniesz jeden cios, to jestem martwy zanim odzyskam kontrolę żeby w ogóle się ruszyć). A nauka ataków wygląda tak, że walną mnie 2 razy i wracam do ogniska. Dżizas. Gdybym powtarzał samego bossa, byłoby spoko... Ale ta kombinacja szybkiej śmierci i powtarzania tego samego żeby tam dojść jest mordercza dla mnie. No nie wiem, nadal nie mogę wyczuć najlepszego designu w historii w tym, żeby to ognisko nie było blisko bossa.
-
Wiesz no. Całokształt kariery - całokształtem kariery. Ale ostatnie 2 lata (może zwłaszcza półtoraO ma po prostu bajeczne. Gdyby miał 23 lata to przy takiej grze by go stawiano wśród najlepszych na świecie. Nie miałem jeszcze czasu zrobić jedenastki sezonu ale zaznaczę, że dla mnie to mocny kandydat do miana piłkarza sezonu. Był bardziej regularny niż Mahrez i był nieustannie głównym powodem, dla którego West Ham na kilka kolejek przed końcem nadal walczył o Ligę Mistrzów. Prawie nie miał słabych meczów. Rok temu we Francji również należał do najlepszych, a na pewno do takich, którzy posiadają najszerszy wachlarz zalet, którymi robią akcje bramkowe swojemu zespołowi. We Francji również ta forma się odbija, chociaż oczywiście pewnie drugi mecz takiej dominacji mu się nie trafi. Przeciwko innemu rywalowi, tak samo jak cała ekipa, może się nie wyrobić defensywnie. To jest taki De Bruyne, z piłką u nodze może wszystko ale musi być gwiazdą, nie wyrobnikiem. Ale tak ogólnie to wiesz, że gramy przeciw Irlandii Północnej, a nie Norwich? Dla mnie ta ekipa należy do mniej znanych, bo mnie nieco nudziły mecze w ich grupie. Ale i rzut oka na mecze i gole jest niezłym przykładem, że Lafferty w tej drużynie to prawdziwy Lewandowski. Nie tylko doskonale urywa się do długich gał, ale też potrafi porajdować i wykończyć z zimną krwią albo obrócić się w tłoku obrońców i ładnie oddać piłkę (patrz np. gol McGinna przeciwko Węgrom, gdzie McGinn zdobył gola, ale wszystko zrobił Lafferty). Sam nie wiem, co o tym myśleć, ale ta ekipa jest naprawdę dobra, a Lafferty to tytan. Patrząc tylko na grę przez ostatni rok-dwa trudno właściwie znaleźć powód, by nie mieli szans przeciwko dowolnej ekipie na Euro. Chociaż tak ogólnie to pewnie chciałoby się, żeby ekipa ludzie nieznających co to pierwsza liga dostała po 4-0 w każdym meczu jak duża Irlandia ostatnio.
-
Dzisiaj tak sobie stałem w kolejce w Biedrze, patrzyłem na te podobizny Lewandowskiego na wszystkim i myślę: kurczę, jak Polska wygra z Irlandią Północną, to znaczy, że będzie grać mecz pucharowy pierwszy raz w moim życiu. Oczywiście 1/8 finału Euro to tak naprawdę mniejsze osiągnięcie, niż czasami był awans na samo Euro. Ale jednak - przez całe życie nigdy nie byłem świadkiem takiego spotkania, że jest impreza i jest taki mecz, że obie drużyny ścierają się od zera i jak Polska wygra to idzie dalej. To by była nowość. Niektórzy tu na forum zapewne byli świadkami w roku 1986, kiedy to Polska zagrała jeden taki mecz, przegrała z Brazylią 0-4. Nigdy w historii takowego nie wygrała! Gdy zdobywaliśmy medal w 1974 i 1982, aż do pófinału wchodziło się z grup. Można więc w pewnym sensie powiedzieć, że Polska nigdy nie osiągnęła więcej, niż wyjście z grupy.
-
Lubię te pierwsze kolejki mistrzostw, bo zawsze ludzie włączający futbol raz na dwa lata odkrywają całą hierarchię futbolu. Dwa lata temu po pierwszej kolejce śmiano się np. z Arsenalu, jak może nie wystawiać Joela Campbella, który ewidentnie jest lepszy niż Messi. Dziś gwiazdą był Payet, co akurat mało spodziewanym nazwiskiem nie jest, kto go widział przez ostatnie dwa lata w klubie i potem też w kadrze. Jednak w następnym meczu równie dobrze swój dzień może mieć Griezmann i to właśnie jeden z powodów, dla których Francja jest mocna. Bohaterem był też Kante a nie Pogba, co też na razie nie dziwi, bo Pogba w kadrze rzadko gra przodującą rolę, zaś Kante w roli defensywnego pomocnika będzie miał raczej przez cały turniej mnóstwo roboty. Obrona Francji nadal wygląda podejrzanie, środek wypadł tylko średnio, a Evra po prostu słabo, mimo że ogólnie Rumunia nie jest bardzo mocnym ofensywnie rywalem. Powtórzę, że mimo zmiany "odkryciem" meczu dla mnie Stanciu, piłkarz Steauy, dobra gra w środku pola i w sumie stworzył większość jakichś konkretnych okazji dla Rumunii. Oczywiście tak czy siak był to piłkarz, który ma dobrą opinię, jednak z racji gry w Rumunii nie widziałem go zbyt często i chyba nigdy przeciw tak dobremu rywalowi, co oczywiście wiele znaczy. Mecz był w miarę ciekawy ale mam wrażenie, że gdyby nie Stanciu i Evra to Rumunia zostałaby zneutralizowana dość mocno. Dobra zmiana taktyki przez Deschampsa, który zazwyczaj trzymał się tego swojego 4-3-3, ale ekipa ładnie przeszła w atakowanie czwórką i przydał się fakt, że Payet świetnie sobie radzi też na środku. Z drugiej strony - gdyby sędzia kilka razy inaczej zadecydował, mogło być np. 2-0 dla Rumunii... Futbol.
-
Tak jak mówiłem, zastąpienie Diarry Kantem to takie dość mocno ofensywne rozwiązanie, które na szczęście przyczyniło się do dość żwawego meczu otwarcia. Kreuje głównie Payet, reszta się urywa, jest przewaga ale taki futbol, że w sumie żadnych setek Francja od tego nie miała chyba. Niejaki Stanciu, którego przez pierwszy kwadrans zapomniałem odróżniać od Stancu, w sumie potwierdza bardzo dobre opinie z Rumunii z ostatnich miesięcy i można podejrzewać, że to będzie pierwszy "transfer zrobiony przez Euro" do jakiejś znanej ligi. Jeden z wyróżniających się w Rumunii.
-
Oglądam ruskiego streama na beznadziejnej radiówce w lesie, w trakcie burzy. Jest gorzej niż na Polsacie.
-
Może np. zakładali, że one tak lubią. W sumie nie wiem, jak to działa jak się ma kasy jak lodu w wieku ledwo 20 lat. Z De Gei z kolei się niezły pimp wyłania z tych relacji i taki generalnie patol, ale w sumie czego innego oczekiwać od hiszpańskich celebrytów.
-
Nie wiem, czy to szydera czy serio, ale jak skończę pracę to na pewno spróbuję znowu go zaciukać. Wygląda na to, że tak, nazywa się Black Knight. W internecie mówią, żeby parować jego ataki! Trochę to wbrew intuicji, żebym mógł taką pięciometrową lancę zablokować moją małą tarczyczką. To jest właśnie ta gra... Ale spróbuję parować. (5 sekund później) Aha, chodzi o parowanie w sensie L2 w odpowiednim momencie (a jak nie to jak się domyślam zginę), a nie że trzymam tarczę. To tego nie umiem. Zobaczymy jak pójdzie.
-
Na polski czas to mecz jest 21, ceremonia zaczyna się 20.15.
-
Irytujące założenie, że nie zmienili im tylko stylówy, ale też geny (łysina itp.). To równie dobrze na tej logice by mogli im twarz zmienić i po prostu wstawić Grzesia Latę. No i zmarnowany potencjał, żeby zamiast zdjęcia Cionka wrzucić jego profil z PES-a i jakiś profil w stylu np. pierwszego ISS-a. Ech, tacy "dziennikarze" tam pracują! Przynajmniej dodali tyle lekceważenia, że wszyscy inni mają numer na koszulce a on nie.
-
Aha. Tak w ogóle to Daesh mówi, że "wkrótce wydarzy się coś nieprzewidywanego". Wszyscy przewidują, że Daesh będzie zabijał ludzi we Francji tak że spoko, jak widać nie.
-
Obecne podejście (do rycerza z pałką + od początku czarodziejem + powtórki) to pewnie z 5 godzin. Jak widać trochę czasu to jest, a w sumie nic nie zrobiłem jeszcze. W dzisiejszej epoce trudno jest cokolwiek dowiedzieć się o grach bo kurde nikt nie robi już poradników, wszyscy tylko przechodzą grę na YouTube. Tak jakbym miał czas siedzieć godzinami i klikać po wideo żeby znaleźć moment który chcę sprawdzić. Teraz właśnie oglądałem jedno i doklikałem się do rycerza. Koleś powiedział po prostu "ja umiem załatwić rycerza ale przeciętny gracz na tym etapie nie umie, więc go ominę". I poszedł dalej. Kurde ależ to było warte czasu. Ale spróbuję go zaciukać dziś lub jutro, bo nie lubię tak zostawiać jak coś jest, zwłaszcza że za nim jest jakiś tam skarb. A przeciwników no niby można omijać, ale większość jest dość upierdliwa, biega za tobą albo rzuca tymi bombami, i wcale to tak dużo szybciej nie wychodzi niż ich załatwić.