Zaraz dostanę kompleksu Jezusa od tej ilości i długości czepiania się błędnie zrozumianych, wyrywanych z kontekstu zdań, które powiedziałem.
Wrócił Davis, wrócił Dwight Howard, na dniach wróci DeMarcus Cousins (może coś zagra już w najbliższym meczu). To dobrze. W tej lidze, zdominowanej już właściwie od dekady przez rozgrywających (właśnie na sezon 2004-05 zaszły największe zmiany w regule o dotykaniu atakującego rękami), pewną odmianą jest oglądać ekipy, w których lideruje wysoki.
Bez jaj, bez nich prawie każda czołowa ekipa była dyrygowana przez napędzającego całość obrońcę - CP3, Curry, Lowry, Westbrook, Lillard, Harden, Conley, nawet LeBron tak naprawdę gra ostatnio mocno jak PG, bardziej niż inna typowa pozycja. W innych ekipach Kobe, Wade czy Rose też są nadaktywni, a Dallas nie jest już ekipą Dirka, tylko Monty Ellisa.
Nadal trudno uwierzyć, że Kings, do czasu kontuzji DMC sensacja sezonu, zwolnili trenera. Pewnie to nie sprawy boiskowe przesądziły. Ciekawe, jak to wpłynie na postawę DMC, który wcześniej nie słynął ze swojego etosu pracy.
Aha. Podobnie jak z Rudym Gayem, Kings próbują zyskać na przepłaconych graczach, którzy jednak nadal są dobrzy, lepsi niż słabi przepłaceni gracze, których wezmą ekipy przechodzące "przebudowę". Tak więc Kings dyskutują o możliwości pozyskania Josha Smitha z Detroit. Przypomnijmy: Josh Smith to prawdopodobnie LVP tego sezonu. Jest słabym punktem drużyny, która w ostatnich tygodniach nie wygląda lepiej, niż Philly (okej, po powrocie Meeksa powinno być już lepiej)... Ale wiele umie i Kings z nim mogą wyglądać bardzo, bardzo ciekawie. Ponadto nadal do wzięcia jest Rajon Rondo, który również jest graczem, który jeśli dobrze się wpasuje, może dać wielkie profity swojej nowej ekipie.