Wow, 5 stron gadania o tym, że jakiś człowiek w amerykańskim filmie ma czarną skórę.
Zabawny fakt: gdyby miał niebieską, świecił w ciemności, był niewidomy i poruszał się dzięki echolokacji, latał albo miał cztery ręce, nie byłyby to cechy wywołujące jakieś zdziwienie. Praktycznie żadne cechy nie wywołałyby komentarza, no bo kurde jaki w tym sens, ale czarny koleś!
No ale to nie pierwszy raz, w końcu pamiętamy srakę jak w filmie "Thor" pojawił się czarny aktor, bo w końcu jak można na coś takiego pozwalać. No ale tam przynajmniej mieliście na podpórkę ten fakt, że w komiksie był biały, no a w końcu zgodność każdego detalu z komiksem to świętość, cnie. W sumie pisałem chyba tu w którymś temacie (Cinema News?), że będzie sraka z Boyegi, ale raczej sobie żartowałem, a tu proszę, rzeczywistość lepsza niż żart.
Sam film, cóż... Zapewne będzie poprawny, jak Star Trek. Na razie 20 stron dyskusji, a gdyby tytuł filmu był jakikolwiek inny, byłoby 0. Jeśli film wyjdzie ok, ludzie będą się jarać, ale trochę trudno to do mnie dociera, czemu jarać się latami czymś, co w założeniu (blockbuster) ma z góry założoną konstrukcję i niewielkie pole do wariacji, więc nic zaskakującego się w nim nie wydarzy. Wiem, że nie jestem targetową publiką takiego filmu, no ale i tak jest to dla mnie tajemnicze zjawisko.
Teoretycznie J.J. Abrams MÓGŁBY zrobić coś takiego, jak Nolan, czyli wykorzystać reklamę, że ludzie i tak pójdą, i zrobić ciekawy blockbuster, ale czy cokolwiek wskazuje, że chce? Na pewno nie ma sensu porównywać marki Batmana i Gwiezdnych Wojen, bo pierwsza w sumie od dawna wiązała się z dość ekscentrycznymi filmami, a druga jest symbolem bezpiecznej, sympatycznej rozrywki.