-
Postów
23 309 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Mike Budenholzer już oficjalnie nowym trenerem Phoenix Suns. Fani... sarkastyczni. Praca niełatwa, to wiadomo. Kasa dla Buda wysoka. Charlotte będzie trenował Charles Lee, który był od dawna hype'owany jako nowy kandydat (i na pewno był brany pod uwagę przez Suns). Nowy trener Nets, Jordi Fernandez, również był od jakiegoś czasu uważany za jednego z "nowych w kolejce". Spore są szanse, że także Lakers poprowadzi ktoś nowy. Faworytem buków po zatrudnieniu Buda jest Chris Quinn, często od dawna nazywany najlepszym obecnie asystentem, jest też kilka innych świeżych opcji. Jeśli dobrze liczę, od 2021 roku w lidze pojawiło się 12 nowych trenerów, myślę, że to jedna z widocznych oznak sporych zmian w koszykówce.
-
No jest zabawne, nie powiem, albo inaczej - było zabawne, za pierwszymi dziesięcioma razami. Jednak widziałem ten komentarz nie 10, a 10 milionów razy, i żart trochę się jakby mniej śmieszny zrobił. Prawie nikt nic nie wygrywa, wśród nich Harry Kane. Kim też przyszedł wygrywać, nikt nie przyszedł do Bayernu przegrywać lol, sam go chwaliłem, ale sami widzimy, jak się skończyło. Gdyby nie fenomen Alphonso Davisa, Kim byłby chyba najbardziej krytykowanym zawodnikiem Bayernu obecnie (w ogóle kto by w Anglii powiedził, że Eric Dier HEHE będzie zbierał lepsze opinie, niż Kim, Upamecano, a może nawet de Ligt). Fani rozpaczają nad stanem środka i defensywy bardziej niż kiedykolwiek, Bayern stracił prawie 2x tyle goli, co Leverkusen. Neuer dobrze bronił mimo 3-1 ze Stuttgartem, a to jest jeszcze gorsze niż samo przegranie z Leverkusen, bo na dziś Bayern jest trzeci w tabeli i to w sumie zasłużenie. Rekord jeszcze DO KOŃCA bezpieczny nie jest, 5 goli w dwóch meczach o kompletną pietruszkę to nie jest niemożliwe dla Kane'a.
-
Świat jest duży, a w Japonii konsole stacjonarne to teraz taka nisza, jak dobre gry w bibliotece plejstejszyn. W Japonii FF XV jest mimo wszystko trzecią grą w historii PS4 - o którym innym kraju to można powiedzieć lol. W USA, FF XV skończyło na dziesiątym miejscu, co było niesamowicie wysokie jak na jRPG-a w USA, gra nawet przez dobrych kilka tygodni wyprzedzała FIFA, NBA, Maddena, a może i Battlefielda (Call of Duty nie). Gra nawet w 2016 roku nie wyprzedziła trzyletniego GTA V hehe.
-
To jest zabawne, bo po pierwszych meczach wszelcy analizatorzy omawiali, jak to OKC i Boston bronią piłki, bronią środka, i olewają strzelców. "Tyle co trzeba to i tak nie traficie". Znana metoda, np. Milwaukee latami tak prowokowało przeciwników, i wyniki zazwyczaj miało dobre. No i człowiek tak sobie myśli oglądając to poniżej, hm, co będzie jak w tych akcjach Doncić po prostu poda do otwartego PJ-a, czy oni się serio tego nie boją. No ale zawsze tak można myśleć, A albo B. Tylko że dzisiaj naraz w obu meczach mieliśmy wspaniały dowód na to, jak to się właśnie może skończyć hehe. Teraz pytanie co dalej, bo każda porażka to ciężki moment w playoffach, psychologicznie - czy grać dalej swoje, czy zmieniać, bo tego będą chcieć fani. Wielu faworytów serii w tym właśnie momencie zaczyna się serio osuwać, ale inni reagują słusznie i już kontrolują serię.
-
FFX sprzedało prawie tyle samo sztuk w Japonii i w reszcie świata razem wziętej.
-
Czasami naprawdę nie wiem, czy jestem na forum czytelników pisma PSX Extreme z czasów, gdy ludzie czytali pisma. Final Fantasy VII było bardzo popularne na Zachodzie i było ważnym system sellerem PSX-a. Czy było GOTY, dobre pytanie. Niewiele opinii z tego czasu zapisano w necie, a pisma wtedy wydawane w większości dawno nie istnieją. Społeczeństwo było zupełnie inne, grono graczy w krajach zachodnich było zupełnie inną demografią niż dziś. Z tego co pamiętam, to w bogatych krajach, gdzie ludzi stać było na kartridże, na pewno najwięcej nagród GOTY dostało wydane u nas w tym samym tygodniu Goldeneye. Niemniej FF7 też trochę dostało. Przede wszystkim, było kultową pozycją otwierającą oczy wielu PSX-arzom na to, co jest możliwe w świecie gier. Nie wiem, skąd ten tekst, że "jRPG-i się lepiej sprzedają w USA niż w Japonii". Kompletnie nie wiem, jakie mają być niby na to przykłady. Final Fantasy nie było prawie nigdy jakimś specjalnym hitem w USA. Tylko siódemka i jak wszędzie z rozpędu ósemka. Potem XV, jak wszędzie, dobrze się sprzedało. Reszta dość cicho, wiadomo że to duże gry i schodzą też w USA, ale nie widzę żadnego porównania do Japonii, gdzie nowy FF jest zawsze hitem generacji na konsole stacjonarne. Hitem w USA to był Skyrim. Nie no, nie wiem nawet co można na to odpisać. Wiele mniejszych jRPG-ów sprzedaje ponad 90% kopii w Japonii, nawet nie wiem który miałby "lepiej się sprzedawać w USA niż w Japonii", to jest przedziwny kierunek. "W erze PS2 to już nawet nie mówię" FFX dosłownie sprzedał dużo więcej sztuk w regionie APAC niż w NA, mimo wielkości obu rynków lol. Faktycznie nie ma co mówić. Nie no, to jest przedziwny pomysł.
-
Kurde nawet w tym materiale widać, czemu sam prezydent Francji tak bardzo chciał zawsze kojarzyć się z Mbappem (i nadal chce, bo mówi, że "naciska na Real", by Mbappe wystąpił na Olimpiadzie). Przemówienie z bólem, wstydem, widać że nadal jest wachanie, ale nie ma litości. Koleś jest twardy, ale konkretny. Nie jest wygładzonym chłopcem, ale wykazuje szacunek, tyle tylko żeby sprawiedliwie oddać fakty, jednocześnie skupiając się na sobie bez sztucznej skromności. Czuć że jakby nie ma w tym wideo żadnej ściemy, żadnego PR-owania, obowiązkowych tekstów. Widać, czemu w tak podzielonym kraju, jak Francja, Mbappe jest jednym z nielicznych, którego prawie każdy co najmniej szanuje.
-
Szczerze mówiąc to nie wiem, ile "tytułów GOTY" dostanie Rebirth. Gra ewidentnie nie wzbudziła aż tak szerokiego zainteresowania, jak Square (i ja) liczyło. Fani tego typu gier pograli, często są zachwyceni, ale nie przełożyło się to na większy fenomen, na przyciągnięcie ludzi, którzy zazwycza w tym nie siedzą. Szczerze mówiąc, mało znam osób w prawdziwym życiu, które nawet by rozważały zagranie w Rebirth. To w pewnym sensie, społecznie, jednak chyba gra z innej epoki. Nie chcę mówić, że japońskie granie pada, bo przecież Nintendo, From Software, Capcom to japońskie firmy i tyle. ALE... chyba wiadomo, o co chodzi, że FF7 mogło być hitem na całym świecie, a Rebirth nie będzie takim hitem dla każdego. Teraz hitem dla każdego jest Wiedźmin, z jakiegoś powodu. A co jeszcze dziwniejsze, Elden Ring. Albo Monster Hunter, albo Dragon's Dogma. Gry które kiedyś opisałbym jako... mało japońskie. Nastawiam się na to, że DLC do Elden Ringa zmiecie nagrody GTOY z planszy. Gra zapewne będzie wielkości gry z serii Dark Souls, może troszkę mniejsza. Ludzie kochają Elden Ringa jak nic innego co wyjdzie w tym roku. Kurde gdyby 20 lat temu ktoś mi pokazał Rebirth i Elden Ring i powiedział, że jedno będzie spoko trochę niszowe niezbyt nośne, a drugie będzie megahitem dla każdego, to bym nie był w stanie zczaić.
-
Czasami trudno ogarnąć, jak ogromne jest GTA V. Kurde, wiadomo że przecież trójka była gigahitem który uderzył w zachodni świat grania jak nic nigdy, czwórka też, to były niesamowicie popularne gry, na swój czas rekordowe (gdy swoich konsolach, bo Nintendo miało ofkoz większe must have'y). A sprzedały te rekordowe gry JEDNĄ ÓSMĄ tej liczby, jaką osiągnęło GTA V. Rockstar po prostu miał rację, że lepiej jest zrobić jedną grę na 15 lat, niż robić hiciory co chwila. Ktoś by nasrał 10 Rebirthów i by mniej kasy na tym zrobił, jak Rockstar na jednej grze. Dla wielu osób, które mniej siedzą w grach, GTA jest niemal synonimem gry, kupujesz plejstejszyn i do niego GTA, albo na czymś innym GTA, nie wiem czy nawet wiedzą że są inne gry. Gra sprzedała o wiele więcej sztuk, niż jakakolwiek konsola w historii. Oczywiście nie wiem, czy jest w ogóle sens porównywać GTA nadal do gier singlowych. Teoretycznie ma taką podstawę, ale może w tym momencie powinno się GTA V wymieniać wśród internetowych gier-platform, które są całym systemem, jak Minecraft, Fortnite itd.
-
No po trochu może założyłem temat, licząc, że będzie kiedyś kogo pytać co ja mam z tym zrobić hehe. Na razie jestem na etapie "spróbujmy do czego dojdziesz samemu, które części z czasem jednak staną się jasne". Ale czasami jest męka, chuj wie czy powinienem coś zrobić w danym miejscu, czy potrzebuję coś znaleźć. Bo "na chama" często się da zrobić rzeczy, które są bardzo trudne, ale da się wcisnąć, da się sięgnąć.
- 9 odpowiedzi
-
- metroidowo
- dziwnie
- (i 4 więcej)
-
Mógłby odejść już ten mem "Harry Kane nie wygrał HE HE". Koleś grał w Tottenhamie. 99,9% klubów na świecie nic nie wygrywa i Tottenham jest jednym z nich. Teraz Leverkusen pobiło rekord wszech czasów i ludzie tak ryją ryją z tego Kane'a, ale śmieszny ten Kane, ciągle Kane śmieszny. W internecie najważniejszy temat sezonu, że Kane. Nie wiem no, nadal nie zczaiłem co w tym wyjątkowego. Najlepsze, że ludzie krytykują cynicznie piłkarzy, że nie ma lojalności, wszyscy tylko gwiazdorzą, nie ma wiernych wojowników jak to niegdyś, sami karierowicze i forsa, itd., a jak raz jakiś piłkarz ewidentnie powinien pójść wyżej, ale został w klubie, który na niego postawił, w którym był od 10. roku życia - to może go proposują w takim razie? Lol nie XD, ryją z niego non stop jak z nikogo innego że nie wygrywa trofeów. Po części samo tak wyszło, bo Tottenham stawiał mocne warunki, ale jakoś został w tym Tottenhamie tyle lat. Ktoś wątpi, że gdyby się udało dopiąć transfer do Man City, to Kane miałby nie mniej goli i nagród i trofeów niż Haaland?
-
To jest niemożliwe, i takie śmiesznie OP - przecież oni nawet nie mają jakoś specjalnie ciśnienia na tę serię, od dawna rotują skład, ligę i tak wygrali, te remisy są głównie symboliczne, ale i tak muszą się zdarzyć. To ile okazji potrzebują, żeby to zrobić, jest czasami rozwalające, dzisiaj mieli pewnie ponad 30 okazji do bramki, strach pomyśleć co by było, gdyby ta ekipa miała jakiegoś Kane'a, Musialę czy coś, oni nie mają nawet ćwierci budżetu Bayernu i jak przychodzi do wykańczania okazji to to widać najbardziej. Przeciwnicy muszą się tak srać nie po to, żeby wygrać z Leverkusen, tylko żeby mniej historycznie dominowało lol. I i tak im się to nie udaje.
-
Messiemu to wychodziło czasami, jakemuś randomowego rezerwowemu obrońcy wypożyczonemu z Bayernu w ostatniej minucie meczu Leverkusen - zawsze. Kurva płaczę, nie było nigdy takiej ekipy.
-
Svilar wyrównał tym golem pozostałe 80 obron w tym meczu. Roma na spokoju, przerwanie im passy to też jakieś trofeum.
-
Atak Hoffmann-Adli-Hlozek to jest taka paraolimpiada lol. Gdybym miał zostać rozstrzelany, to chciałbym żeby oni byli w plutonie egzekucyjnym. Alonso trochę poddał ten rekord, wystawiając całą trójkę marnowaczy naraz w takim niełatwym jednak meczu. Nie wiem, czy Boniface i Wirtz są tacy kontuzjowani, że mało ostatnio grają, w sumie Europa League to tak naprawdę rzecz bez znaczenia, ale jakiś tam rekord meczów bez porażki byłby powodem do dumy.
-
Mimo wszystko napięcie jak zazwyczaj wysokie, Leverkusen atakuje srogo ale wynik ciągle "do tyłu". Rzadki przypadek meczu, w którym obie strony mają zły wynik naraz.
-
Wiem że w dzisiejszych czasach wydanie gry na PC jest kluczową różnicą, ale to i tak nieco powalone, że Dogma 2 sprzedaje się lepiej niż Rebirth. W sumie jedynka według Capcomu puściła 8,5 mln sztuk (dodając solidne pół miliona w ostatnich miesiącach!), kurde to chyba najcichszy megahicior wśród gierek.
-
Po dłuższym granku zmieniam jedno zdanie, w tej grze nie jest lekko tak sobie latać do przodu i nic nie kminić, prędzej czy później jest tylko więcej dróg zamkniętych i no trzeba rozwiązywać zagadki żeby jednak dalej dojść. Trzeba czasem powtarzać może nie bardzo "trudne", ale skomplikowane dość sekcje (przy czym nie mam na razie pojęcia, czy zrobiłem je tak, jak się "powinno", czy przechamiłem) i ogólnie człowiek trochę wali głową w ścianę tak, jak w starszych labiryntówkach. Podpowiedzi nie ma, a zastrzyk nowych mocy/przedmiotów wydaje się mieć ograniczone znaczenie, nie ma za wiele takich momentów że znajdujesz laser do czerwonych drzwi i po prostu idziesz dalej po wszystkich czerwonych drzwiach które minąłeś, moce są w pewnym sensie, ale zazwyczaj nieoczywiste i trzeba trochę myśleć gdzie czego można użyć.
- 9 odpowiedzi
-
- metroidowo
- dziwnie
- (i 4 więcej)
-
Po latach hype'u na targach itp., dziś pojawia się Animal Well. Gra o wyjątkowo wyrazistym podejściu, opisywana obecnie jako metroidówka - nie do końca zresztą nadal spełniając warunki tego standardu. Ale za to, jak napisał "Edge": "może od czasów pierwszego Metroida nie było gry, która tak dobrze chwytała jego upiorny nastrój - taki sam klimat niebezpieczeństwa, tajemnicy i zdumienia". Po czym dodali: "jeśli to faktycznie Metroidówka... Team Cherry ma mocną konkurencję". Można powiedzieć, że to faktycznie metroidówka bez walki. W końcu już na samym początku możemy pójść w lewo, zebrać jedną znajdźkę i stanąć, bo dalej ścieżka jest na górze i nie doskoczymy, więc musimy ruszyć w prawo. Ale wiemy, że kiedyś tam trafimy... Gramy małym bezbronnym blobkiem, który nie ma szans na po prostu pokonanie jakiegokolwiek stworzenia w tym fascynującym ekosystemie. Musi omijać, albo inaczej je zniechęcać pojedynczymi akcjami. Gra opiera się więc tylko na zagadkach, platformowaniu, EKSPLORACJI - rozumianej nie tylko przestrzennie, ale też przez rozumienie gry. Zagadki są tutaj tak głębokie i narracyjne, że przychodzi na myśl na przykład Fez. Według twórcy, niektórych sekretów tej gry nikt nie znajdzie, inne będą wymagać wysiłku wielu osób w internecie, by je zczaić. Każdy, kto trochę pogra, na pewno się nie zdziwi, że faktycznie niektóre rzeczy mogą być niemal nie do odkrycia. Ale gra nie narzuca się. Coś zawsze jest do zrobienia. Główną aktywnością poboczną jest na razie zbieranie jajek, które dają też pewne nagrody za określoną liczbę (z "pokojem kolekcji" ewidentnie wykonanym na podobną modłę co odpowiedniki Hollow Knighta czy Dead Cells). Animal Well ogarnęło mnie praktycznie tak, jak liczyłem. Chociaż nie jest to gra oparta na bardzo okrutnym powtarzaniu "trudnych" leveli siekanych czy skakanych (przykladowo, gdy spadniemy, często po prostu odradzamy się na tym z czego spadliśmy), to jest technicznie znacznie bardzo dogładzona, niż by się można było spodziewać po małej produkcji. Masa detali sprawia, że jest w grafice i dźwięku jakiś zaskakujący powiew klasy, a sterowanie i skakanie, choć niby proste w założeniach, jest bardzo przyjemne i żwawe. Także wibracje są bardzo dopracowane na obu platformach. Tak, grę już obczajam na obu platformach, bo jest nie tylko tania, ale i w abonamencie PS Plus, więc nie ma żadnego powodu, by nie zagrać. Gra powinna też mieć stosunkowo sporą promocję w sieci, jako że została wydana przez znanego streamera, Dunkeycośtam - być może będzie jakimś pionierem na rynku z tej racji. Nie wiem jeszcze, czy Animal Well będzie aż takim hitem znikąd, jak może nie Hollow Knight ale chociażby Fez i Tunic, czy tylko takim "ogórowym hitem", ale myślę, że ma większe szanse niż ogórowe hity z ostatniego okresu i może być jedną z pozycji roku. 91 na Metacriticu stawia grę jako na razie numer 2 tego roku minimalnie za Rebirth. Numerek pewnie spadnie, ale nie o oceny nawet w recenzjach chodzi: Animal Well jest tak zajebiście bogatą grą, że recenzje to często ciekawe teksty, których pisarze ewidentnie są zastymulowani przez zastrzyk nowej, fajnej rzeczy w życiu. Gra ma wiele bardzo ciekawych nowości i może być kolejnym krokiem w rozwoju gatunku: gry będą mogły wzorować się na niej tworząc innego typu gierki w przyszłości. Czasami wychodzi taka gra, że wiemy, że tak będzie, że będzie klasykiem, i Animal Well mniejszym lub większym, ale też takim będzie... Jednym z powodów jest fakt, że jest w tej grze coś bardzo retro, nawet bardziej niż w Fezie. Nie tylko z racji nawalonych na ekranie linii, jest tu taka prostota i ekscytacja, jak na PSX-ie. Nawet jeśli kogoś nie kręcą zagadki i głębia, to samo granie do przodu w Animal Well ma w sobie wiele podstawowej, gierkowej frajdy. Kupujecie? Gracie? Jakieś zacinki?
- 9 odpowiedzi
-
- 1
-
- metroidowo
- dziwnie
- (i 4 więcej)
-
Po każdym meczu jest tyle gadania o sędziach i kontuzjach, że w sumie można czasami zwątpić, ile znaczy cokolwiek w tym sporcie. Bez wątpienia gwizdki są znacząco uznaniowe. Generalnie ekipa, która się lepiej do nich dostosuje, będzie grać ostro ale flopować ostrzej, ma spory atut. Knicks, OKC, Wolves to umieją, jak na razie. Knicks grają niesamowicie jakby chcieli opowiedzieć najlepszy żart o Thibodeau, to się musi skończyć kraksą, ale naprawdę jest przezabawne póki co. Brunson i OG grają z kontuzjami, a ktokolwiek nie jest kontuzjowany, gra praktycznie cały mecz. Josh Hart już od kilku meczów nie usiadł na ławce, koleś wali 48-minutowe zmiany. Ale to, ile są w stanie wycisnąć ci zawodnicy, robi wrażenie. Na co dzień to nikt by nie wiedział, jak wielostronne umiejętności mają Hart, DiVincenzo czy Hartenstein, jeśli naprawdę trzeba. Doncić umiera ogólnie na parkiecie, ciężko mu się ruszać... Wiadomo, że trochę przesadza żeby grać na litości sędziów, ale tylko trochę. Playoffy już teraz na początku drugiej rundy coraz bardziej wyglądają jak typowe "wygra ten, kto przeżyje".
-
Kiedyś piłka będzie jak futbol amerykański. Jedna akcja i pauza, na analizę wszystkiego, zawsze coś jeszcze będzie kontrowersyjnego, więc obrady po każdej akcji jak naprawdę przebiegła, żeby nikt się nie czepiał sędziego, że był czegoś zbyt pewien (bo zawsze będzie czego się czepić). Będzie można wstawić reklamy, bo w sumie oglądanie jak jakaś gwiazda jeździ Mercem po górskich ścieżkach jest i tak ciekawsze niż oglądanie jak sędzia stoi na boisku i dyszy i czeka, i wszyscy stoją i dyszą i czekają. Wszyscy zadowoleni. A na żywo na stadionie, jakie to będzie ekscytujące dopiero dla kibiców.
-
edit: Jednak nie miałem hehe.
-
Po poprzednich parach właściwie się spodziewałem, że jeśli tym razem w końcu Real jest lepszy w meczu, to wręcz nie najlepszy znak dla nich hehe. Ok miałem swoje dosłownie pięć sekund pisząc to hehe.
-
Według Shamsa, postanowiono już, że Murray nie dostanie zawieszenia. W sumie typowe, że przestraszyli się kary w takim momencie, bo to mogłoby być uznane za zamorodwanie serii, i sezonu Nuggets. Teraz Murray może się odkupić, podobno według fanów jest "playoffowym zawodnikiem" ale poza niesamowitymi highlightami to strasznie cienko mu to idzie w tym roku. A bez niego w top formie, Nuggets pewnie nie mają na co liczyć.
-
Nie wiem no. 6 słupków i poprzeczek, a przeciwnik 2 gole. Kolejny dramat Paryża. Hummels bogol, w wieku 35 lat chyba powinien być uznany za najlepszego piłkarza tej edycji Ligi Mistrzów. Kolejny pokaz dominacji. Choć może to poprzeczka powinna dostać tę nagrodę hehe. Ogólnie kapitalny sezon Hummelsa po cichu.