Dobra, zaczyna się granie na serio. Dziś dwie ekipy, które do tej pory miały najlepsze wyniki na Mundialu - i Kolumbia, i Francja nie traciły za wiele goli, a sporo nastrzelały, i to pozwalając sobie na nieco rotacji składem i używanie kilku różnych sposobów gry. No ale powiedzmy, że rywale nie byli szokująco mocni, a teraz mają naprzeciw siebie dwóch odwiecznych faworytów, którzy nie dopuszczają myśli, żeby odpaść na tym etapie.
Stawiam na Francję, bo ma solidniejszą obronę, na razie tracąc tylko gole pod koniec przesądzonego meczu ze Szwajcarią. Można niby powiedzieć, że Niemcy grali z lepszymi rywalami, ale... czy to nie wrażenie wywołane tym, że im pozwalali na lepszą grę? Dla mnie to nie napawa wielkim optymizmem dla faworyta, jeśli pozwala Algierii czy Ghanie na tak wiele, że tylko od szczęścia zależy, czy nie przegrają - chociaż w posiadaniu piłki i rozegraniu mają ogromną przewagę. Ciekawe, jak to wypadnie teraz, bo Francja też cieszyła się do tej pory posiadaniem i ma mocarny tercet Matuidi-Cabaye-Pogba, który też czeka na najpoważniejszy test.
Prasa stawia, że wobec kontuzji obrońców, na prawej wystąpi Lahm, ale z wypowiedzi Loewa wynika, że nic z tego, dalej będzie czterech stoperów i Lahm w pomocy, co chyba nikogo poza samym Loewem na razie nie przekonało. Ghana już pokazała, że ten zestaw nadal potrafi być wrażliwy na dośrodkowania, zarówno na flance jak i już gdy piłka trafi w pole karne, a jedną z najmocniejszych broni Francji są właśnie wrzutki Valbueny, być może najlepiej dośrodkowującego gracza na świecie. W zasadzie wszystko, co widzieliśmy w samych ostatnich meczach, wskazuje na to, że lepsza jest Francja, ale w futbolu to właściwie nic nie znaczy.
Brazylia-Kolumbia dopiero wypada pasjonująco. Gospodarze nie zachwycają, choć powinni, bo czekali od lat na ten Mundial, są Brazylią itp... Impreza zrobi się smutniejsza, jak odpadną w ćwierćfinale, wszyscy to wiemy. Zatrudnili Scolariego, licząc, że może nie będzie efektownie, ale przynajmniej wygrają. Na razie plan nieefektownych wygranych się udaje, ale Kolumbia wygląda przemocarnie. Inaczej niż Francja, nie wyglądają aż tak mocno w obronie, za to mają wspaniale radzącego sobie Ospinę w bramce. Czujny Ospina jest konieczny, bo podobnie jak Holandia, grają futbol z oddaniem inicjatywy i szukaniem kontry, odwrotność tego Francji i zwłaszcza Niemiec. Kolumbia nawet w meczu z Grecją miała mniej posiadania piłki (!), by potem dalej ono spadało (aż do 39% z Japonią!), dopiero z apatycznym Urugwajem zaczęli nieco ataku pozycyjnego. I też wyglądali dobrze.
Brazylia nadal nie wygląda, jakby miała skorzystać z największych słabości Kolumbii. I Fred, i Hulk nadal nie wnoszą prawie nic, ale... ich zastępcy również, więc pewnie zostaną. Jest cudowna dwójka Neymar-Oscar do zatrzymania, i po nich oczekiwałbym fajerwerków, jeśli nadejdą w tym meczu. Problemem dla Brazylii jest zawieszenie Gustavo, ich trzeciego najlepszego gracza w tym turnieju (może zastąpi go Ramires? Fernandinho wypadł słabo z Chile). Może także ucierpią na... wyleczeniu się Marcelo, no bo powiedzcie, jak sobie wyobrażacie Marcelo w meczu, gdy na prawej flance rywala szaleje Cuadrado? To brzmi jak zaproszenie do masakry. Także, oczywiście, James Rodriguez wydaje się trudny do upilnowania przez taką jedenastkę, ze słabymi w destrukcji pomocnikami i grającymi do przodu bocznymi. Stoperzy Brazylii wypadają dobrze, ale ich uwagę odwracać będą napastnicy, na razie nieco słabsze ogniwo Kolumbii. Jak Scolari chce zatrzymać Cuadrado i Rodrigueza, żeby kraj się nie załamał - to chyba najciekawsze pytanie na wieczór. Znów - ile bym nie patrzył, nie widzę nic, co by wskazywało na Brazylię, poza tym, że... to Brazylia i w sumie jak się mecz ułoży, to gole równie dobrze mogą im wpaść.