-
Postów
23 393 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
No jakby LeBron miał kontuzję achillesa to prawie by była ciekawostka z tego. Ale miał skurcze, czyli mięśnie nóg mu się wyłączyły po prostu, oczywiście Kobe w takiej sytuacji heroicznie by chodził na rękach, ale generalnie... skutek byłby najwyżej ten sam. LeBron zresztą mógłby ostatcznie się doczołgać samemu, tylko Heat zmarnowaliby przez to jeden czas. Sprawa jest prosta, jak masz udar to jesteś fizycznie bliżej przekręcenia się, niż pełnej sprawności. Nikt by w takiej sytuacji nie mógł grać. LeBron wypadł z gry i tyle. Po szkodzie każdy mądry więc teraz już wiadomo, że inaczej powinno się rozłożyć siły w tej sytuacji. Może odpuścić trzecią kwartę i wejść na czwartą i w razie nawet niekorzystnego wyniku, próbować znowu odjechać. Po tym meczu oczywiście wielu dziennikarzy zwróciło uwagę na to, że tego typu problemy dotykają LeBrona od dawna, wymieniało cały skład jego podręcznego składziku napojów i opisywało jego całodniowy program przyjmowania płynów specjalnie na playoffy. W skrócie mówiąc, problem jest mu znany i próbuje go unikać. Po prostu trafiły się okoliczności, których nikt nie przewidywał. Jestem pewien, że cały sztab ludzi już pilnuje, żeby w następnym meczu takie warunki się nie powtórzyły.
-
No trudno żeby o tym nie mówić. Mecz... zmienił się dość drastycznie. Przez długi czas mieliśmy bardzo wyrównany mecz, gdzie co chwila były jakieś korekty i nikt za daleko nie odskakiwał, prędzej Heat w trzeciej kwarcie. No ale potem zaczęły się problemy. Ogólnie z LeBronem na boisku był remis, a bez niego Spurs szybko zaczęli zdobywać dwa razy tyle punktów. Tak więc oczywiste jest wrażenie, że zabrano nam mecz. Gdyby to był mecz 7, come on, byłaby wściekłość. Ale Heat są na razie spokojni. Już się nieco przyzwyczaili do przegrywania pierwszego meczu. To dla nich czwarta seria, którą zaczynają na wyjeździe, i za każdym razem przegrywali pierwszy mecz, i to zawsze ponad 10 punktami. Za poprzednimi trzema razami, wychodzili z tej sytuacji na 3-1... Drugi mecz będzie kluczowy, bo jeśli Heat go wygrają, i tak będą w dość dobrej sytuacji.
-
Eurogamer: "Tomodachi Life to szybkozbywalna zabawna - ma sporo uroczych sztuczek w rękawie, ale nadal nie tyle, by zatrzymać gracza przed zostawieniem jej po kilku godzinach. Nie mam w tym nic wstydliwego - zwłaszcza dla firmy, która specjalizuje się w innowacjach od czasów Love Testera, lekko wspomnianego w grze poprzez miernik relacji pomiędzy każdym z mieszkańców wyspy. Pomimo przepychu i ekscentryzmu, trudno polecić symulator życia pozbawiony jakiegokolwiek uczucia symulacji i bardzo niewiele z życia". [5] Edge: "Jak w przypadku Animal Crossing, pod przyjazną powierzchnią kryje się podległość wobec szalonego konsumpcjoznimu. Karmisz i ubierasz Mii, kupujesz nowy wystrój wnętrz i dajesz prezenty. Każdy rozwiązany problem daje ci pieniądze, które wydasz na kolekcjonowanie dość pozbawionych znaczenia przedmiotów. (...) Tomodachi Lie promuje wykluczający dla wielu ludzi sposób życia, a sporo opcji jest niedostępnych dopóki dwie postaci nie wezmą ślubu i nie zrobią dziecka. Pomijając ten fakt, to czarująco dziwne i często zaskakujące dzieło, może raczej zabawka, niż gra, ale przysparza o częste i mocne uśmiechy". [7] Destructoid: "Przez parę tygodni gry zrobiłem dziesiątki zdjęć, każde dokumentujące sytuację czy wydarzenie warte umieszczenia w annałach. (...) Tomodachi Life jest wypełnione czystą, nieskalaną radością. Umieszcza głupi uśmieszek na mojej twarzy i zatrzymuje go tam na stałe. Niektórzy mogą narzekać, że "to nie gra", ale niech hejtują. Fakt, że wymaga od gracza włożenia nieco miłości, polotu i inteligencji, ale efekt końcowy to magia". [9]
-
Zaczyna się. Dwie z trzech najlepszych ekip, jakie widzieliśmy w erze post-Jordanowskiej, znowu stoją naprzeciw siebie. Jakaś gwiazdka pop z boysbandu śpiewa hymn, widownia piszczy po każdym wersie, spiker krzyczy, mina Tima Duncana: IT'S ON
-
Niespodziewanie okazuje się, że kadra Polski gra dzisiaj mecz. To pierwszy mecz Nawałki w podstawowym składzie... i ostatni przed eliminacjami. Za wiele się wydarzyć nie może, ale i tak będzie w internecie potrzeba wygłoszenia tych samych komentarzy, co zawsze (wiadoma wyliczanka: ten i ten się nie nadają, trzeba zaorać i wziąć nowych, trzeba zgrywać jedenastkę a nie zmieniać, nie chce im się biegać 90 minut jak w normalnych krajach i tak dalej). Oczywiście po paru treningach gra powinna być nieco lepsza, ale to samo przecież na pewno planuje każdy z rywali, których postęp polega na naszym regresie. Kolejny raz trener z jakiegoś powodu czuje potrzebę grania 4-4-2 i obok Lewandowskiego wystawiania Arkadiusza Milika, który nadal nie pokazał w seniorskim futbolu nic wartościowego. Na treningach Milik gra jako dziesiątka, mając niby to ściągać uwagę obrońców by Lewy łatwiej znajdował miejsce. Na skrzydłach zagrają Grosicki i Rybus, a w środku Krychowiak i Klich, a więc bez zaskoczeń, aczkolwiek przynajmniej można oczekiwać dość ofensywnej, ciekawszej gry w takim wypadku. Przy braku Szukały, obok Glika na stoperze zagra Maciej Wilusz. Nie oglądając ligi polskiej, nic nie wiem o zawodniku Lecha. Przegląd jego klubów sugeruje, że zbyt wielkich umiejętności nie może mieć, bo poszedłby do lepszego klubu. Tak się wydaje. Na lewej obronie ma zagrać tym razem Wojtkowiak, który ostatni raz wystąpił w kadrze w meczach z Ukrainą i Anglią, wyróżniając się głównie tym, że nie sięgnął dośrodkowania Konoplianki do Jarmołenki, w ten sposób kończąc nadzieje polskiej kadry na awans.
-
Dość zaskakujący następca Ranieriego: nowym trenerem AC Monaco został Leonardo Jardim. To ten koleś, którego zwolniono z Olympiakosu tak bez sensu (spora przewaga w tabeli), że po mediach chodziły plotki, że przespał się z żoną prezesa. W tym sezonie Jardim wyciągnął pomimo mało imponującego składu świetny wynik ze Sportingiem (drugie miejsce i aż 25 pkt. więcej, niż rok temu). Mimo wszystko jak na klub, który ma tyle kasy i zwalnia trenera po zajęciu jako beniaminek drugiego miejsca, chyba wszyscy spodziewali się większego "pewniaka" (Jorge Jesusa, a może nawet Diego Simeone). Zdziwiła mnie Roma, zatrudniając Seydou Keitę. Pomocnik ma już 34 lata i w tym sezonie nie grał jakoś wyróżniająco w Valencii. Być może ma wnieść doświadczenie do szatni. Wszystko wskazuje na to, że przejście Ivana Rakiticia do Barcelony jest przesądzone, choć formalności mogą zostać dokończone dopiero po Mundialu, podobnie jak w przypadku odejścia Fabregasa do Chelsea.
-
GOTG na ten moment: 1. Mario 3D World 2. Mario Kart 8 3. Transistor 4. Pikmin 3 5. Donkey Kong Tropical Freeze
-
"Motherload". Dobry riff, sporo energii, piosenka zgodnie z zapowiadanym "letnim" charakterem płyty, nic tylko puścić na maksa i wcisnąć pedał gazu. Jeszcze 19 dni, za tydzień-dwa powinno wyciec całe. <nuci> this tiiime, this tiiiiimeeee...
-
Ależ Bosh i Allen też są "proven". Niejedną ekipę już w ostatnich latach zabili. Czy tymczasem "proven" są w ataku Patty Mills, Marco Belinelli, Tiago Splitter, no i nawet Diaw, który w tej serii chyba będzie grał w pierwszej piątce? Moim zdaniem przy dwóch tak dobrych drużynach, mającymi za sobą doskonałe, analityczne umysły (Pop, LeBron), rotacja będzie musiała się zwęzić dla ogarnięcia i Spurs będą musieli się zdecydować na najwyżej kilku ławkowiczów, którzy zagrają większe minuty. Tymczasem Heat mają w zasadzie tylko kilka ustawień i raczej dość często będą grać tak, że będą mieć LeBrona (zagrożenie wejściami, z półdystansu i za 3), Wade'a (zagrożenie wejściami i z półdystnasu - różnica wobec zeszłego roku), Bosha (zagrożenie z pół- i za 3) i dwóch kompetentnych strzelców za 3. Tempo też znacznie spadnie w porównaniu ze starciami konferencji zachodniej, co moim zdaniem pomaga Heat. Oczywiście to nadal niewielki margines. Nie będę w szoku, jeśli Spurs wygrają u siebie i raz na wyjeździe i będzie 4-1. Tony'emu Parkerowi nic nie jest i wygląda na to, że nigdy nie było - "Pop był tylko ostrożny". Jego umiejętności mogą przesądzać sprawę. Obwodowi Heat powinni w końcu mieć spore problemy z zatrzymaniem go 1-na-1, jeśli nie pójdzie w pick-n-rolla (cały czas zakładam, że obie ekipy postawią na small-ball i to będzie cały czas opcja dla Spurs). Z drugiej strony, jego szybkość w tym wolniejszym starciu nie będzie tak przydatna, jak z często mylącymi się Thunder (nie sądzę, żeby Heat mieli w tej serii sporo strat). Inna przewaga w takim ustawieniu to możliwość zagrywki do Duncana - jeśli ją znajdą, to oczywiście Bosh sam nie zatrzyma go zbyt dobrze. To może być seria, w której Duncan podtrzyma passę 20 pkt.-10 zb. z ostatnich meczów i zdobędzie swój czwarty tytuł MVP Finałów. Zauważmy, że wśród fanów i komentatorów często uważa się to za najważniejsze trofeum (pomijając fanów Kobe'ego, który każdy argument przeciwko wymienianiu go wśród najwybitniejszych zbywają głośnym "FIVE RINGS!!!!"). Tymczasem poza Jordanem, nikt nie zdobył więcej niż trzech (które mają Magic, Shaq i Duncan). LeBron ma "dopiero" dwa. Niby wszyscy wiemy, że rok temu milimetry zadecydowały o mistrzostwie i teraz też może tak być, ale gdy miną lata, ta seria może być kluczowa dla tego, jak będzie się pamiętać grę obu zawodników.
-
Z takich, które wyszły na peceta, to z ostatniego czasu: - Nidhogg - Battleblocks Theather - Luftrausers - Kentucky Route Zero - FTL Faster Than Light (gram cały czas) - Outlast - Fract OSC - Jazzpunk - Always Sometimes Monsters - Kerbal Space Program - Starseed Pilgrim - MirrorMoon EP Dzisiaj Destructoid wystawił 9,5 gierce pt. Astebreed, będę musiał obczaić co to. Ogólnie warto wejść na Destructoida właśnie, włączyć recenzje z filtrem PC i patrzeć, oni tam wynajdują sporo takich gierek, o których mało kto słyszał, ale jednak z pewną selekcją ziarna od plew obcą stronkom indie.
-
Widziałem dzisiaj z 10 wykluczających się wzajemnie newsów o Fabregasie. Na tę minutę w Hiszpanii wszyscy są przekonani, że przeszedł do Chelsea.
-
Wolni agenci z PSG - Jeremy Menez i Alex - podpisali kontrakty z łowcami okazji AC Milan. Liverpool złożył ofertę klauzuli Emre Cana, ok. 12 mln euro. Zawodnik prawdopodobnie na dniach podpisze kontrakt. Granada zaakceptowała ofertę ok. 8 mln za Guilherme Siqueirę od Atletico. Chętne są też inne kluby.
-
Wydaje mi się, że mylisz poziom produkcji z poziomem zagrożenia, mówiąc o "słabej grze" wymienionych graczy. Każdemu pojedynczemu graczowi można zafundować "słaby mecz", to nie problem - jak pokazało Dallas 3 lata temu, nawet LeBronowi - to tylko kwestia poświęcenia odpowiedniej uwagi w defensywie. Całe ustawienie jest kwestią rozłożenia tego na pięciu graczy. Jeśli każdy z nich ma swój konik, z którego niekryty będzie punktować powyżej średniej, no to masz problem. Najlepszy przykład to Rashard Lewis. Przez dwa mecze z Indianą nie zdobył punktu, ale gdy tylko był na boisku, Heat punktowali jak szaleni. Pacers musieli przecież kryć strzelca za 3. To znacząco zwiększało ilość miejsca. W ostatnim meczu Pacers doszli do wniosku, żeby sobie odpuścić, ale wtedy Rashard trafił parę trójek - wystarczająco, by taka ekipa jak Pacers, świetna w obronie i słaba w ataku, to odczuła jako mocny cios i poczuła ogólną bezradność. Czy to znaczy, że Lewis zagrał dwa mecze "słabo", a następny "dobrze"? Grał mniej więcej tak samo, kwestia taktyki, rozłożenia akcentów. Skupisz się na jednym, to cię skarci inny, tak wygląda od paru lat ofensywa Heat, gdy działa. Wyobrażam sobie zupełnie, że w takim rozumieniu Allen, Lewis czy Bosh zagrają "słaby" mecz, ale koszt zafundowania im takiego słabego meczu będzie się wiązał z masakrą w wykonaniu LeBrona i Wade'a, będącego jak rzadko w ostatnich latach w dobrej formie. Natomiast co innego to sprawa, żeby tej całej "ekipy drugoplanowej" nie kryć i żeby dalej nie trafiali - tutaj już są mniejsze szanse, żeby mecz za meczem taka gratka się trafiała Spurs. Oni mają ten sam dylemat, co Heat, czyli szukając pewnych opcji w ataku, wystawią nie najlepszych ze swoich obrońców. Nie sądzę, żeby dużo grali duetem Duncan-Splitter, kluczowym dla ich obrony, zaś Diaw może mieć problemy w obronie, podobnie jak Ginobili i Parker. Wystaw Duncan-Splitter i odpowiedz na pytanie, czy Spurs nie tracą za wiele w ataku. Wystaw tylko jednego dużego dominatora obronnego i jeśli nawet zatrzyma LeBrona przed wejściem pod kosz... LeBron jest w tym sezonie jeszcze lepszy w post-up i jeszcze więcej z tego korzysta, a ponadto Bosh rzuca trójki lepiej, co zmienia układ sił - można ewentualnie zostawić nieco miejsca dobremu strzelcowi za 2, ale nie można za 3, bo to się nie kalkuluje. Heat czują się doskonale w wolnym tempie (w tych playoffach biją nowe rekordy w tym aspekcie), ale Spurs wcale nie będzie chyba aż tak zależeć na przyspieszeniu, bo to Heat mają też agresywniejszą obronę i groźniejszą kontrę - nadal mają więcej do zyskania. Myślę, że jutro po pierwszej połowie pierwszego meczu zacznie się tak czy siak sporo dziać. Obie ekipy są za dobre po obu stronach boiska, zbyt inteligentne i zbyt wszechstronne, żeby ten, kto będzie przegrywał, nie zaczął kombinować. Z tego powodu trudno mi mówić o wyniku całej serii już teraz. Dla mnie to jest w zasadzie 50-50, ale będę jednak minimalnie bardziej zdziwiony, jeśli to Heat nie znajdzie jakiejś drogi, żeby zdobyć o punkt więcej.
-
"Nieee, po prostu rzygać mi się chce jak typ swoim żałosnym głosikiem podnieca się jedyną grywalną grą na Nintendo. W(pipi)ia mnie te podniecanie się na siłę jakąś trywialną i casualową giereczką, która równie dobrze mogłaby się ukazać na telefon i wyglądałaby identycznie, ale NIE, bo Nintendo wtedy by zbankrutowało, bo ludzie ściągaliby piraty."
-
Tyle że napisałem dokładnie, gdzie. W tym video to jest 4:15 (plus w pierwszym refrenie i po nim parę razy). Jak się znasz to mnie oświeć, co to jest. Może to być jakiś crash pewnie, na pewno brzmi bardzo odmiennie od podstawowych talerzy używanych przez niego na co dzień i tekst o wisience na torcie jest tak samo trafny obojętnie jak to się nazywa.
-
A w ilu kawałkach masz tak kapitalne wydzwanianie rytmu na ride'zie łączące się z agresywnym synkopowym rytmem na stopie i werblu ORAZ co chwila innym rollem po wszystkim co się da, jak w refrenie tej piosenki? To jest najlepszy moment Mastodona od czasów podobnej zagrywki w "The Last Baron", ale tutaj na nowo kupił mnie moment w trzeciej linijcie drugiego refrenu, kiedy Brann jakby od niechcenia uderza jeszcze w chinę zanim zacznie rollować po tam-tamach. To tylko jedno uderzenie i niby w dość przewidywalnym momencie, ale taka wisienka na torcie, tort byłby kompletnie dobry i udany bez wisienki, ale z wisienką ma ten dodatkowy element, który o tyle poprawia ci humor, że właśnie nie był potrzebny. Podobnie jak "Last Baron", ta piosenka ma riff, ma rytm i ma tekst (no ale ty nie czytasz nawet Shakespeare'a w oryginale to pewnie nie kojarzysz, o co kaman w tytule), żeby być naprawdę upiorna, a chyba właśnie to zawsze wychodziło Mastodonowi najlepiej.
-
Od kiedy LeBron przyszedł do Heat, przed każdym finałem stawiałem na tę ekipę, która przegrywała... Tym razem stawiam na Heat. Dlaczego? Bo mają za dużo atutów w swojej niesamowicie mocnej ofensywie. Wade jest zdrowy, a to oznacza, że Heat mają najskuteczniejszego w wykańczaniu gracza ligi i dwóch innych będących w top 5, najwyżej top 10. Dodajmy do tego strzelców i mamy morderstwo. Rashard Lewis, Ray Allen ORAZ Shane Battier musieliby zagrać słabo - i to nie jeden mecz, ale długo, by Spurs odpuścili sobie krycie ich i nie pożałowali. Inaczej, ten zespół jest strasznie, strasznie mocny. Inna sprawa, że Spurs również zabijają w ataku, czego nie da się powiedzieć o dotychczasowych rywalach Heat. To może być dla nich lekki szok. Ale wyglądali jak na razie na bardzo skupionych, umiejących wykorzystać przewagę szybkości. Rok temu SAS wyciskało najwięcej punktów dzięki nieustannemu gapiostwu Wade'a i ogólnej słabości obwodu z trzema niskimi graczami. W tym roku taki zestaw wygląda dużo lepiej, także dzięki włączeniu przełącznika na "max" przez Wade'a. Spurs mają świetny atak i obronę, Heat świetny atak i niezłą obronę. Razem niby kalkuluje się, że Spurs powinni być faworytem, ale wydaje mi się, że kiedy będzie trzeba, Heat przycisną i wtedy i atak, i obrona Spurs wypadną tylko średnio. Bo Heat mają opcje, wiarygodne opcje - a Spurs to nadal zespół, w którym zawodnik nr 7 lub 8 zdobędzie 20 pkt. i wszyscy mówią "jak on tyle zdobył?". Ani Kawhiowi Leonardowi, ani Duncanowi, ani nikomu innemu raczej nie będzie regularnie łatwo punktować. W skrócie mówiąc, chyba obie ekipy wyciągną wnioski z dotychczasowych starć i postawią na bardzo niskie, szybkie, ofensywne ustawienia. Szykują się pasjonujące finały. Obojętnie od wyniku, po ich zakończeniu z kolei będzie już blisko lipca i dyskusji, co dalej z tymi Heat. Nieliczne wypowiedzi zdają się sugerować, że Wielka Trójka może się rozejść, ale sama jeszcze nie ma pojęcia, gdzie.
-
Sporo się zmieniło. To już nie grindcore, piosenki są tak ze dwa razy dłuższe. Nie do końca wolniejsze, raczej są elementy szybsze i wolniejsze. Płytka jest tak ciężka, że musiałem jak rzadko wyłączyć podbicie basów, bo z nim wszystko brzmiało momentami jak zacięta pralka. Gitary przypominają, powiedzmy, High on Fire. Ogólnie mieszane uczucia po pierwszym przesłuchaniu.
-
WE HAVE HEARD THE CHIMES AT MIDNIGHT INTO THE VOID I GO WILL I EVER SEE YOUR FACE AGAIN OR WILL BLACK BE ALL I KNOW Masorz załatw żeby to leciało na cały regulator na zlocie!
-
Drugi singiel to jest to. Brzmi trochę jak taki bardziej zróżnicowany power metal z otwarciem i zamknięciem rodem z horroru, ale ciul, mocny wał.