-
Postów
23 401 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Też to miałem wrzucać. Gorąca atmosfera - fani i menedżer musieli być smutni po meczu, że bogacze z gwiazdami ich ograli. A cały postęp tego roku DeMara DeRozana (dla mnie MIP - jeszcze rok temu koleś był obok Gaya synonimem braku skuteczności i kiepskiej obrony, a teraz proszę) był w tym meczu niewidoczny. https://www.youtube.com/watch?v=lR14smm1Znw A zaraz hit wieczoru i spróbujemy odpowiedzieć na pytanie: co jest gorsze, słuchanie Pitbulla czy oglądanie Pacers-Hawks?
-
Od pierwszych meczów niektórzy pewnie zmieniają swoje typy, i to co kilka minut. Mieliśmy różne fazy w tym meczu i generalnie był to doskonały przykład, że w koszykówce jednak rządzi pewien chaos. Warriors pozwolili obwodowym Clips na sporo trójek, ale ci nadal grali swoje, tymczasem przy ruchu piłki Warriors zyskiwali. Curry i Paul (obaj w rywalizacji o miano 3. najlepszego gracza ligi) udowodnili swoją wartość ofensywną, ale dla mnie bohaterem meczu był - chwalony już tu przeze mnie - Draymond Green. Pod nieobecność Boguta ORAZ Iguo (typ praktycznie od pierwszych minut nie mógł normalnie grać przez faule), było doskonale widać, jak sporą wartość ma Draymond dla obrony GSW. Ogólnie Warriors więcej się ruszali, wywołali chaos. Clips będą potrzebować lepszej obrony w tych meczach, jeśli Jamal i Collison będą nadal tak łatwo zatrzymywani, a obrońcy obu ekip ogółem będą tak łatwo wypuszczać piłkę z rąk.
-
A propos ładnych indyków. Ostatnio łyknąłem Kentucky Route Zero - dwa akty i sztukę "The Entertainment". Wow. Dopiero teraz, bo jednak wolałbym mieć całą historię naraz, ale wygląda na to, że to jeszcze będzie powstawać latami, więc odpaliłem teraz. No cóż, czymkolwiek jest Kentucky Route - grą, filmem, opowiadaniem tekstowym - jest wyjątkowe w swoim świecie. Moim zdaniem to trzeba zobaczyć, choć najlepiej porzucić jakieś żądania uzyskania satysfakcji. To tylko lekko interaktywna historia, która łącznie za 25 dolarów będzie trwać jakieś 5 godzin. Po prostu kilka godzin innego, onirycznego, niesamowitego świata. Na pewno jedna z bardziej dojrzałych artystycznie gier, jakie widziałem, o ile nazwać to grą.
-
Oczywiście, że wywiad po meczu był świetny i o sędziach. Mourinho wyszedł tylko ze swoim stwierdzeniem: "Mam tylko do powiedzenia cztery rzeczy. Gratuluję moim zawodnikom, bo dali z siebie wszystko, co mają i czego nie mają. Gratuluję Sunderlandowi, bo wygrał. Gratuluję Mike'owi Deanowi, bo dał świetny występ. I gratuluję Mike'owi Riley'emu [szef sędziów ligi], bo to, co zrobili w trakcie sezonu było fantastyczne dla kierunku, w którym idzie mistrzostwo. Gratuluję im wszystkim i nie mam nic więcej do powiedzenia". emota Mou: sarcastic
-
Myślałem, że mam za sobą epokę Pitbulla, ale proszę, najpierw się okazało, że ma oficjalną piosenkę Mundialu, a teraz przy każdych reklamach znowu Pitbull, "bum cy bum cy" i recytujący jakieś durnoty w stylu "alleyoop, slam dunk, playoffs, playoffs".
-
Ostatni mecz przed Realem i Bayern nadal wygląda skrajnie apatycznie, zero celnych strzałów przez 45 minut, niewiele dynamiki, generalnie nędza. Trwające kontuzje Alaby i Neuera również nie poprawią nastroju, na lewej obronie dziś Boateng.
-
Leci ściąganko.
-
Jejku, to już dzisiaj? No dobra mogę wpisać, ale to naprawdę random... Indiana-Atlanta 4-3 Miami-Charlotte 4-0 Toronto-BKN 2-4 Chicago-Washington 4-3 Zachód: SAS-Dallas 4-0 OKC-Memphis 3-4 LAC-GSW 4-2 Houston-Portland 4-3
-
Moja ulubiona plotka z tego tygodnia: podobno Bayern jest gotów kupić Aymerica Laporte'a. Ma klauzulę 36 mln euro. Plotka nośna, bo Bayern ma już doświadczenie w wykupywaniu cholernie drogich klauzul graczy Bilbao, nieznanych niedzielnym widzom. Skoro Martinez, czemu nie Laporte? Co więcej, ma też doświadczenie w kupowaniu baskijskich reprezentatów Francji, w końcu poprzedni z nich - Bixente Lizarazu - stał się jedną z ikon Bawarczyków. I kto im zabroni? Na razie Lewandowskiego zatrudnili za darmo (choć nie lubię tego wyrażenia, bo kontrakty to kluczowa sfera finansów, nie same kwoty transferów), kasy mają jak lodu, a Laporte może stać się czołowym stoperem Europy. W wieku 19 lat jest od początku sezonu podstawowym zawodnikiem Bilbao - i jednym z najlepszych. Ogólnie wygląda na epokowy talent, mając fizyczną siłę dobrego stopera, ale i szybkość, która sprawia, że zagrał też już trochę meczów na lewej obronie i wyglądał naprawdę dobrze. Myślę, że nawet w Bayernie nie narzekałby na brak występów.
-
Atletico wygrywa ósmy mecz z rzędu (dłuższe serie w Europie: tylko Czrvena Zvezda, Benfica i Liverpool), przy czym fenomen jest taki, że w większości z tych meczów grali słabo. Widzieliśmy jesienią, że stać ich na fajną, brawurową grę, ale wiosną skupili się na mordowaniu futbolu. Spotkanie z Elche u siebie, mając tydzień odpoczynku, naprawdę nie powinno wyglądać tak nędznie. Atletico nie pokazało wiele dobrego, ale jak zwykle postarało się, żeby Elche pokazało jeszcze mniej. Zwracała uwagę, jak to bywa w takich meczach, tylko postawa Tiago i Gabiego. No i Courtois. No i oczywiście Miranda, który zdobył prostego gola główką z rożnego. Główka z rożnego - najlepszy przyjaciel antyfutbolu since 2004!
-
Czy mogę zrobić coś takiego, że wezmę np. 10 GB miejsca z partycji jednej i powiększę tyle drugą? Oczywiście bezinwazyjnie, bez formatów itp. Jaki program?
- Pokaż poprzednie komentarze 4 więcej
-
I na pewno nie stracę żadnego pliku z dysku, wszystko będzie działać tak samo? Pytam bo kiedyś partycjonowanie to była zaawansowana magia.
-
no piorun w dom to zawsze moze je.bnac jak sie bedzie mialo pecha , ale ogolnie to powinno byc ok
-
No to dobrze bo nie chciałbym żeby mi zwaliło kompa na długi weekend. Albo przerwało mecz 15 min. przed końcem.
-
Jak starczy czasu to jeszcze napiszę dłuże, ale w skrócie to pozostałe 6 par widzę tak: Heat-Bobcats: mistrzowie od zbyt dawna grają słabo, żeby nie sądzić, że się pomęczą, chociaż w sezonie było 4-0. 61 pkt. LeBrona się nie powtórzy - Clifford to wystarczająco dobry trener, by nie powtórzyć błędu. Ciekawsze, co zrobi Miami, by zatrzymać Jeffersona. Jeśli to zrobią - wygrają każdy mecz po jakieś 95-80. Jeśli nie.. 4-2. Raptors-Nets: Brooklyn wydaje się być w lepszej formie, a Plumlee (zawsze zapominam który... ten z Nets) to chyba najlepszy debiutant roku (podobnie jak Dieng, za późno wszedł do gry, by porównywać z MCW i Oladipo). Wyrównana para - typy są po równo na obie strony. Stawiam na Nets że wygrają Wschód, bo mają dobry matchup z Miami i kurs (13), ale nie zdziwię się, jeśli jednak odpadną tutaj. Bulls-Wizards: to moment, by Wizards pokazali jaja. Bulls na pewno pokażą. Playoffy to czas dla Noah i Thibodeau, drużyny z wolnym tempem i dobrą obroną statystycznie najwięcej zyskują w playoffach. Nie wiem, czy Bulls wygrają 4-0, czy może jednym punktem w siódmym meczu, ale będę w szoku, jeśli odpadną. Spurs-Mavs: wygląda jak sweep. Fajnie będzie wreszcie zobaczyć Spurs na 100%, w sezonie cały czas się oszczędzali. A i tak miażdżyli... a może właśnie dzięki temu. Thunder-Grizzlies: w sumie nie wiem, czy nie stawiać na Grizzlies. Pamiętamy zeszły rok. Westbrook wrócił, Durant rzuca jak nikt nigdy w historii, ale Grizzlies też swoje atuty poprawili, więc może to wyglądać podobnie. Grizzlies na ten moment to lepsza ekipa niż 7 miejsce, może być różnie. Clippers-Warriors: pytam tak samo co roku: czy Chris Paul przestanie być loserem? Z roku na rok coraz silniejszy ma skład i wydaje się, że to powinien być ten moment... Curry, Griffin, Paul - jedni z najlepszych graczy ligi, będzie efektownie. Prędzej czy później chyba jednak wyjdzie na jaw, że Clippers mają ofensywnie więcej opcji i znajdą metodę, by karcić obronę GSW. To jeszcze nie ten moment, żeby Clips się spocili.
-
Bartra jest z tego co wiem cały czas lekko kontuzjowany, no ale grać musi, bo kto inny zagra na stoperze? Pytam serio, nie wiem, kto jest dalej w kolejności obok Mascherano. Busquets ma kartki. Pewnie albo Bartra albo Puyol zagrają mimo kontuzji. Z taką grą i dodatkowymi kontuzjami (które dowodzą spostrzeżenie naoczne, że Barca jest zarąbiście zmęczona), łatwo stawiać, że w niedzielę stracą punkty z Bilbao (przy okazji, powoli witamy Basków w Lidze Mistrzów! Pierwszy raz od 1999 roku). Jeśli do tego Atletico wygra jutro z Elche ("jeśli"?), to w zasadzie byłby koniec sezonu praktycznie patrząc i mówimy o najgorszym sezonie Barcy od lat. Chociaż w sumie, przegrać z takimi ekipami, jak Real i Atletico, to też żadna tragedia. W sumie to chyba lepiej, niż z Chelsea.
-
Tak jak pisałem, zakaz transferów na pewno nie wejdzie w życie tak wcześnie jak 1 lipca, więc Ter Stegen zostanie podpisany.
-
No głównie myślałem o całym sezonie, zazwyczaj tak oceniam piłkarzy. Matić na pewno tyle, co zagrał, to na pewno wygląda na kandydata do jedenastki sezonu za rok. Chociaż akurat w bezpośrednim starciu to Australijczyk był zdecydowanie górą, pierwszy mecz z brzegu by pokazać, jak wiele daje ekipie. Trudno nie lubić gracza o takim zaangażowaniu, charakterze. Nie umie specjalnie kopać piłki, ale rozumie grę doskonale, dyryguje obroną i czyści akcje jak nikt w Anglii. A jeszcze mając 22-23 lata dorabiał pracą w biurze do kopania w lidze australijskiej. W ogóle Crystal Palace, po fatalnym początku, po zatrudnieniu Tony'ego Pulisa gra jak ósma drużyna ligi. Nie gra tak jak choćby United czy Tottenham, ale ma najlepsze wyniki z całej tej biednej reszty w tym okresie. Na początku oczywisty kandydat do spadku, teraz są w środku tabeli. Nic wielkiego nie grają (stosunek przerywany, umieją zabrać piłkę, gorzej ze zrobieniem czegoś z nią, z piłkarzy ofensywnych tylko Puncheon do czegokolwiek się nadaje), ale pamiętajmy, że to najbiedniejszy klub w lidze. Hipotetycznie, gdyby skądś wzięli skutecznego napastnika, mogliby nawiązać kontakt z czołówką.
-
Jest pierwszy singiel! http://www.mastodonrocks.com/highroad ...na pierwsze przesłuchanie, nie jara mnie. Powolny, bez wyrazistych riffów ani perki, drugie "Curl of the Burl". Brzmienie przyjemnie, ale szału nie ma.
-
Ja też. Dla mnie to gra fabularna, z pewnym przekazem do przekazania. Przeszedłem ją dwa razy bo drugi raz jest inny (idę jak burza), ale nie widzę sensu więcej, no chyba że ktoś ma duszę speedrunowca, ale wtedy każdą grę może przejść 100 razy. A propos ładnych indyków. Akurat dzisiaj wychodzi nowa gra wiedeńskiego studia Broken Rules, znanego z odważnych stylów wizualnych (And Yet It Moves, Chasing Aurora). Nowa gra nieco przypomina stylem Aurorę, chociaż teraz, jak rozumiem, gra jest singlowa a nie wyścigi po multi. Według opisów, jesteś ptakiem i latasz po otwartym świecie.
-
A więc to oficjalne, 17 maja dostaniemy finał na szczycie niemieckiej piłki. Patrząc na zaangażowanie Lewandowskiego w grę nawet na tym późnym etapie sezonu, myślę, że to prawdziwie oddany BVB zawodnik, jakkolwiek odszedł do wroga do kasy. Jest w tym pewien paradoks, ale koleś nadal gryzie trawę. Myślę, że starcie z Bayernem będzie ciekawe. Bawarczycy pokonali 5-1 Kaiserslautern, ale moim zdaniem nie pokazali aż tak dobrej gry. Gdyby Simon Zoller (podobno ma zastąpić Adriana Ramosa w Hercie) miał nieco większą skuteczność, mecz mógł potoczyć się inaczej. FCK było zdecydowanie ze słabe, by ostatecznie nie przegrać, ale to nie znaczy, że Bayern zagrał jakoś super. Podium mamy rozdzielone w zasadzie, najciekawszą rzeczą do finału będzie walka o czwarte miejsce i eliminacje LM. Mimo słabej rundy wiosennej (13. miejsce pod względem punktów!), Leverkusen nadal trzyma czwartą lokatę. Na drugim biegunie jest Mainz, które ma świetny rok 2014, ale było słabiutkie jesienią, dlatego ma małe szanse. Pośrednie sytuacje mają Wolfsburg i Gladbach. Leverkusen ma jeszcze mecz z Dortmundem - dlatego wydaje mi się, że mimo wszystko faworytem jest Wolfsburg w tym wyścigu. To bardzo dobra ekipa, ale pamiętajmy... niemiecki system nie sprzyja wytworzeniu się stabilnej czołówki. Dortmund to pewien fenomen - już czwarty rok z rzędu w czołówce, to bardzo rzadkie w gronie ekip niebędących Bayernem. Wielka Borussia lat 90. tylko trzy lata z rzędu była na podium. Wydaje mi się, że ostatnie było HSV w latach 79-84. Bardziej wyrównany system finansowy i brak stabilne elity - to jeden z powodów, dla których obojętnie kto nie awansuje z Bundesligi do LM i jak dobrze by w tym momencie nie grał, raczej nie będzie faworytem, by zajść daleko.
-
Aha, no i Everton przegrał u siebie z Crystal Palace. Tak że cieszyli się czwartym miejscem przez aż jedną kolejkę. Już dołączyłem do grona osób piszących epitafia Wengerowi, ale wygląda na to, że - jak wszyscy stawialiśmy przed sezonem - tradycyjnie doczołga się do czwartego miejsca. Swoją drogą, Mile Jedinak to najlepszy piłkarz słabej ekipy w lidze angielskiej (nawet jeśli wliczyć do tego grona Newcastle). Zresztą, chyba najlepszy defensywny pomocnik tej ligi w ogóle (Fernandinho coś ostatnio oklapł).
-
Co do Pete'a, na razie trudno coś o nim powiedzieć, jego krótka obecność była zaskakująca i niewiele więcej. Faktycznie wydaje się osobą, która jest bardziej przychylna Donowi od pozostałych, taki nieznajomy przyjaciel, który w odpowiednim momencie poznał jego sekret i nieco przez przypadek się z nim zżył. Ogólnie niektóre wnioski z wszelkich recenzji są aż zbyt oczywiste. No tak, bohaterowie nie są szczęśliwi, widzimy. Słynny już cytat Sterlinga, jeden z bardziej pamiętnych cytatów TV po tej stronie "The Wire". Najbardziej gorzką ironią jest na pewno fakt, że przepych pierwszego sezonu (pamiętacie - wow, ale świat, elity kreatywne, wszyscy fajni, bystrzy i bogaci) powrócił tylko w otwarciu, gdy monolog Dona w starym stylu... wygłosił Freddy Rumsen. Ale bez tego tembru, bez nieskazitelnego garnituru i postawy - nikogo do siebie nie przekonał. To takie podwójne potwierdzenie, że Don może w zasadzie mieć cały czas świetny umysł i produkować wartościowe rzeczy, ale ludzie oceniają opakowanie, nie produkt. Jak pamiętamy, Sterling zatrudnił Dona nie ze względu na jego prace, tylko dlatego, że Don go potrafił skutecznie do tego namówić. Analogicznie, zwolnił go nie za same prace, ale za bycie żałosnym. Myślę, że "Mad Men" pozwala spojrzeć z boku na typowe życiowe dylematy. Nie daje łatwych rozwiązań, bo być może ich nie ma, ale pozwala spojrzeć z boku na perspektywę egocentryczną, wpisaną oczywiście w ludzkie życie.
-
Emocje nie sięgnęły zenitu, takie bardzie wyluzowane Gran Derbi. Mimo wszystko ładny mecz, sporo okazji, Barca marnowała, ale obie ekipy nie pokazały maksa. Bale oczywiście bohaterem meczu, w którym poza nim nikt nie miał wiele okazji do popisu. Daleko mu do regularności Cristiano, ale ma dopiero 24 lata. Wydaje mi się, że z ostatnich 10 meczów tak z 5 było świetnych w jego wykonaniu. Po przyjściu do nowej ligi dopiero ma okazję nauczyć się wielu rzeczy, których w Anglii nie potrzebował, żeby częściej korzystać ze swoich atutów. Di Maria - niby nie umie strzelać, ale ile razy wychodzi na prawej flance, to prędzej czy później coś strzeli. Brak Cristiano nieco osłabia drużynę, ale czasem może działać i na korzyść. Messi się zaciął. Podobno jest zmęczony. Daawno nie miał tak słabego okresu. Jeszcze z Realem zagrał ostatni mecz na swoim typowym poziomie (boskim), ale od tego czasu miesza występy słabe z co najwyżej niezłymi. Innymi słowy, to już sześć meczów na niskim poziomie, Barca może zacząć się martwić. Ten zespół czasem gra tak, że nawet bez boskości Messiego wygra mecz... ale raczej rzadko, i raczej za słabymi rywalami. Jeśli się szybko nie poprawią, bez wątpienia skończą sezon na trzecim miejscu. A wtedy wiecie, jakie będą nagłówki... że to KONIEC BARCY. To nadal bardzo dobra ekipa i dzisiaj to było widać, ale przykład Atletico najlepiej pokazuje, że konkurencja rozwija się dynamiczniej. Wiadomo, że w futbolu generalnie trudno jest długo utrzymać poziom jednej ekipie, jednemu trenerowi. Z napływu nowych pomysłów i zderzenia ze starymi często wyłaniają się skuteczniejsze rozwiązania taktyczne. Jeśli Real coś wygra w tym sezonie, to będzie najlepszy dowód, że czasem nawet po udanym sezonie może być warto wiele pozmieniać.
-
Remis z Sunderlandem u siebie - tak się traci mistrzostwa. City na razie nawet w razie zwycięstwa w zaległym meczu z Aston Villą (dopiero w maju, tuż przed ostatnią kolejką) zajmuje 3. miejsce... tracąc 3 pkt. do Liverpoolu. Ale mają najlepszy bilans goli, więc nadal nie są skreśleni. Na pewno hicior, wręcz "finał" ligi za tydzień w niedzielę, na razie zostaje każdemu nie stracić punktów w tej kolejce co będzie. Liverpool zdecydowanie wygląda najsolidniej, mając na koncie 10 zwycięstw z rzędu. To mistrzowski finisz, a drużyna wygląda bardzo pewnie w obecnym stanie, mając nad bramkami taką kontrolę, jaką mają Barca i Real czy Bayern i Dortmund w swoich ligach. Oczywiście, jak pokazał mecz z City, rywale w tej lidze pozwalają na więcej, strzelać im gole jest nieco łatwiej, ale nadal Liverpool jest bardzo dobrą drużyną, nadrabiając braki organizacji gry chyba najniebezpieczniejszymi na świecie stałymi fragmentami. Bez nich raczej walczyliby o czwarte miejsce w tym momencie, ale przecież w futbolu chodzi o zdobywanie goli, każdemu wolno swoją metodą. Ładny styl - to było już w zeszłym sezonie, prawdziwa różnica to w tym momencie już 17 goli więcej ze stałych fragmentów (w zeszłym 16, teraz - powalające 33).
-
Edge: "Fusion to niewłaściwa nazwa. Próbuje mieszać FMX, quady i bardziej tradycyjną akcję z Trialsów, ale nowe elementy nie współgrają ze starymi. W serii zawsze chodziło o precyzję i umiejętności - cechy przytępione lub zakrywane przez napęd na cztery koła czy kapryśne sterowanie. A braki w dopracowaniu gry sugerują, że nawet z pomocą Ubi równoczesny start na wielu platformach był zbyt ambitny. Ale kiedy Fusion robi coś dobrze, to w sposób, który tylko Trials potrafią, zacierając granicę między graczem a motorem. Kiedy po trudnym skoku lądujesz idealnie albo kończysz trudną trasę z tylko 200, a nie 300 błędami, jest jasne, że pomimo okazjonalnych zachwiań formy, niepodrabialna magia Trialsów pozostaje nienaruszona". Eurogamer: "jest potencjał na przyszłość. Szkoda tylko, że gra wygląda jak kompromis ze stworzeniem podwalin pod przyszłą działalność. To nadal wielce przyjemna gra, ale nie podejmuje zbyt wielu ryzyk, trzymając się tego, co działało w Evolution. To pewnie musiało się stać po grze tak kompletnej jak Evolution. Nadal spędziłem dziesiątki godzin ciesząc się wszystkim, co ma do pokazania Fusion, i nie wyobrażam sobie, by mieć z czymkolwiek większy problem. Ale liczę, że RedLynx następnym razem okaże więcej brawury. Seria potrzebuje teraz rewolucji".
-
Bayern wzmacnia się wcześnie. Potwierdzono, o czym pisałem dawno: latem dołączy do nich Sebastian Rode. Inna sprawa, czy ten zawodnik jest wystarczająco dobry, by grać w Bayernie, ja tego nie widzę, ale kto wie, może go przemianują na stopera czy coś. Kontrakt podpisze też 19-letni bramkarz z Austrii, Ivan Lucić. Aha, pamiętacie świetnego stopera Holgera Badstubera? Jak się okazuje, jeszcze istnieje i wraca do treningów.
-
"Mad Men" zachowuje niezrównaną głębię narracji, chociaż ten sezon otwiera się wyjątkowo mało... ekscytująco. Klimat jest tak oschły, że mam wrażenie, jakby bohaterowie umarli i teraz wspominali przez mgłę jakieś pozbawione znaczenia fragmenty. Podręczniki pisania scenariuszy mają prosty podstawowy schemat: A->B. Coś ma się zmienić - wtedy historia jest ciekawa, czujemy że coś się dzieje. Oczywiście nie ma sensu wierzyć, że "Mad Men" da nam coś takiego. Poprzednie sezony zazwyczaj wrzucały nas w wir: wow, ile się zmieniło. Teraz odwrotnie. Jakbyśmy się niemal cofnęli w czasie, za wyjątkiem paru nowych ciuszków. W skrócie mówiąc, bohaterowie zrobili w ostatnim sezonie sporo. Don, by zrzucić kostium i maskę i być zadowolonym z siebie. Peggy i Joan, by udowodnić swoje kompetencje. Sterling... nie wiem, jak w skrócie nazwać to, do czego dąży w życiu Sterling. I co im to dało? Chyba nic. Wydaje się, że tylko są teraz dodatkowo sfrustrowani, że dla świata dalej są takimi osobami, tylko nieco bardziej skompromitowanymi. Ale to znacznie bardziej kompleksowe, niż tutaj opisuję. Widzimy, że faktycznie żyją inaczej. Brakuje tylko jakichś fanfar, zadowolenia. Trudny do omówienia odcinek. Piękna scena na koniec, gdy Don nie może domknąć drzwi, więc postanawia po prostu siedzieć na dworze. Skoczy? Nie, będzie tylko siedzieć i płakać. Metafora prosta, ale mówi wszystko.