-
Postów
23 393 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Ktoś o tym tu wspominał. Też użył słów, że kończy się epoka. Jak dla mnie, ta epoka już się skończyła, bo przecież to nie tak, że coś się zmieni tego dnia na świecie. Ci zawodnicy już nie grają i od dłuższego czasu nie byli zauważalni. Niedawno karierę skończył np. Alessandro Nesta, z kolei np. Thierry Henry jej nie skończył, ale czy to znaczy, że żyjemy w epoce Henry'ego, a do jesieni żyliśmy w epoce Nesty? Nastąpi oficjalne pożegnanie i dla kogoś może to być symbolicznie znaczące, ale żadna epoka się nie skończy, przynajmniej nie taka, która by teraz jeszcze trwała.
-
Myślicie, że powinienem spróbować goatee? Zawsze uważałem za głupie, ale Leo DiCaprio taką ma i wszyscy się nim jarają. Pasowałoby mi?
-
Jaki ból du'py. Widziałeś w ogóle ten mecz na oczy? Ktokolwiek go ustawiał był w tym beznadziejny, bo Wisła rzucała się jakby jej o coś chodziło i była o włos od strzelenia gola nawet w doliczonym czasie.
-
Szoku nie ma, kolejny trener nie zmienia wiele, jest tylko ostrożniej, bardzie defensywnie. Trzeci mecz Nawałki i nadal zero wartych ekscytacji okazji do strzelenia bramki. Liczyliśmy tylko na to, że przy kolejnej wrzutce (najlepiej przy rożnym, żeby nie trzeba było na czas biegać w pole karne) ktoś krzywo wybije piłkę i może coś się uda... No i strzały z dystansu. Poza tym nic. Z drugiej strony, czy zabierając jedynych dwóch piłkarzy z przodu, którzy cokolwiek ciekawego w kadrze grali w ostatnich latach, można było w ogóle oczekiwać czegoś innego? Szkocja stwarzała zagrożenie w podobnie bystry sposób, tylko rzadziej - grała gorzej od Polski, ale ona akurat dostała to wymarzone wybicie prosto pod nogi. Nie wiem, kto decyduje o tych terminach i czy to nie jest kurde dziwne, ale w zasadzie to był ostatni mecz polskiej kadry przed eliminacjami. Z Niemcami zagrają rezerwy (mecz poza terminem FIFA), z Litwą też... czyli następny mecz z pełnym składem to już eliminacje, Gibraltar we wrześniu. W sumie trochę mi żal polskich trenerów reprezentacyjnych, jeśli tak mają pracować. Nawałka tak naprawdę może być dobrym trenerem, kto wie - trudno to ocenić, jeśli przez pierwszy rok pracy łącznie dostanie, ile, dwa tygodnie pracy z podstawowymi zawodnikami?
-
Nieoficjalnie potwierdzono, że nowym projektem Davida Simona będzie krótki serial o Martinie Lutherze Kingu. Konkretnie to HBO przekonało go, żeby rozpisał na sześć godzin znaną książkę historyczną "America in the King Years". Książka ma łącznie jakieś 3000 stron, tak że łatwo nie będzie, ale może coś będzie.
-
Nie był to piękny debiut. Typowy mecz Hiszpanii - dominacja nad rywalem, rywal nie ma nic, Hiszpania ma sporo okazji, ale nic nie wpada. Diego Costa zaś był największym marnotrawcą. Ogólnie jeśli można kogoś wyróżnić poza Pedro, to na pewno Thiago. Kurde, dobry jest ten koleś. Robi wszystko co chcesz, zabiera piłkę, mija rywali, podaje krótko, długo. Czy jeśli Hiszpania wygra Mundial, będzie czymś w stylu faworyta do Złotej Piłki? Wiem, że o jakości piłkarza decyduje tylko ilość goli, ale to jest trend z ostatniego roku, jak ludziom się znudzi to mogą znaleźć inny. Jeśli Bayern wygra wszystkie mecze w tym roku, to niestety trzeba będzie przyznać, że ktoś tam może być całkiem dobrym graczem, a wiem, że Alaba (w sumie chyba jedyny w miarę stały punkt jedenastki Bawarczyków) raczej nie ma szans na skuteczną promocję swojej osoby... Thiago ma, poza Ribery'm, największe umiejętności w tej ekipie. Diego Costa jest zdecydowanie najbardziej bramkostrzelnym zawodnikiem w Hiszpanii: ma w lidze 21 goli. Dalej są Pedro (13), Llorente i Villa (11), Negredo (9).
-
Karty nieodkryte!
-
Już niedługo pierwszy mecz polskiej kadry w tym roku. Skład z jedną różnicą względem tego, co typowałem - Klich z tyłu zastąpi Polańskiego, z przodu zaś... ekhm... Peszko. Szczęsny - Piszczek, Szukała, Glik, Brzyski - Sobota, Klich, Krychowiak, Peszko, Obraniak - Milik
-
Jest jakiś problem w tym kraju z kibicowaniem piłce nożnej. Mijają dwa lata od powstania stadionów na Euro, i Warszawie i Wrocławiu widzę podobną kwestię (nie wiem jak gdzie indziej). Nadal "normalni ludzie" specjalnie nie chcą chodzić na mecze. Powodów można wymienić kilka i długo je omawiać. Tak czy siak, we Wrocławiu po krótkim okresie podjary stadionem teraz praktycznie nie widać zainteresowania Śląskiem poza kręgami kibolskimi (wiem, wiem, nie wszyscy z nich niszczą i biją - ale wystarczająco wielu z nich wrzeszczy i ogólnie "rządzi się" po przestrzeni publicznej, nie okazując krzty dobrego wychowania czy dbałości o innych, żeby z daleka wyglądali wszyscy jak agresywna masa, z którą nie chce się spędzać czasu, bo i męczące to i przykre, i szanse na dostanie w ryj wydają się spore). Na ten moment to w zasadzie tyle z ludzi chodzących na Śląska, a więc fundujących klub i mogących decydować o jego wzmocnieniu na dłuższą metę. Jest dobrze jak się na mecz ćwierć stadionu wypełni, czyli tylko troszeczkę więcej, niż było na starym stadionie. Inaczej być nie może, kibole się magicznie nie rozmnażają. Na Legii jest ewidentnie lepiej (w sensie proporcji, kibole sami w sobie są na moje oko jeszcze gorsi), ale też jak na dwukrotnie większe miasto to padaka, że na bardziej hitowe mecze się uda ściągnąć 20 tys. osób. Za naszą zachodnią granicą najmniejszy w lidze Brunszwik ma średnio 22 tys. osób na meczu. Średnia 42 tys., a gdyby stadiony na to pozwalały, byłoby więcej (Dortmund czy Bayern, wiadomo, zawsze komplet). Również na biedniejszej Ukrainie frekwencja jest wyższa, o prawie połowę od polskiej (8-12 tys.). Oczywiście, odpowiada za to po części poziom sportowy. Zarządzanie klubami. Za tę kasę, która już jest, na tle Europy wypadamy słabo jeśli chodzi o poziom gry. Za tę kasę kluby powinny grać lepiej. Gdy np. przyjechała Sevilla do Wrocławia, stadion od razu się zapełnił. Wystarczyły dwa dobre mecze z Brugią i porządna drużyna i bilety się szybko skończyły, gdy z kolei na Piasta Gliwice zeszło bodaj 5 tys. Wydaje mi się, że gdyby więcej ekip grało w Europie, albo po prostu na poziomie, który można by szanować na tle Europy, to i widzowie mogliby pójść w bardziej europejskie standardy. Być może na ten moment polska piłka jest po prostu skazana na kiboli.
-
Jak niektórzy obstawiali, Thunder wyżyli się dość szybko i mocno na Sixers. Russell Westbrook zaliczył triple-double w 20 minut, czyli najszybsze od 1955 roku. Durant trafił co miał, 42 pkt. na luziku, jakby on/trener chciał, mógłby pewnie pocisnąć na 60. W meczu dwóch najlepszych ekip roku 2014 Rockets pokonali Heat. Przede wszystkim uwagę zwraca lanie spuszczone przez pierwszą piątkę (jeśli chodzi o ławki, Heat dużo odrobili) oraz zatrzymanie LeBrona - w pierwszej kwarcie 12 pkt., w drugiej 7, w następnych już łącznie tylko 3 pkt. Tak się stawia szyki obronne, Bobcats. Podkoszowi Rockets dominowali na tablicach, a każdy członek pierwszej piątki był też bardzo skuteczny. Mocny pokaz Rockets, który każe naprawdę wstawić ich do grona kandydatów do mistrzostwa. P.S. LeBron stwierdził, że był bardzo zmęczony po wczoraj, stąd załamanie w drugiej połowie. To po co tak cisnął, gdy mecz i tak był pod kontrolą, w czwartej kwarcie? To chyba jasny dowód, że czasem jednak i on porzuca pragmatyzm na rzecz sławy i szans na MVP.
-
PZPN kazał piłkarzom komentować mecz. Są w miarę zabawne fragmenty: Z treningów wynika, że niespodzianek w składzie nie będzie. W ataku Milik (kto go oglądał w młodzieżówce wie, że to wspaniały piłkarz), w środku Klich i Polański, Obraniak i Sobota na skrzydle, w obronie Brzyski. Tak że etap testów chyba za nami, zagrają chyba najlepsi jak się da.
-
Carvajal zawsze był dobry. Od pierwszego profesjonalnego meczu w Leverkusen. Nie wiem, jak długo wcześniej był dobry w rezerwach Realu, możemy zgadywać. Jednak mówimy o graczu, który generalnie radził sobie w tej samej lidze nawet lepiej niż Piszczek i Lahm, czyli dwaj najlepsi w tym czasie prawi obrońcy na świecie. To powinna być oczywistość, że w Realu jest podstawowym graczem, jednak widać, że Carlo stara się powoli i spokojnie usypiać starego Arbeloę. Hiszpania ma tyle talentów, że w składzie Del Bosque można znaleźć wiele kontrowersji. Myślę jednak, że ma on swoją wizję. Nie każdy gracz jest idealny do takiej gry, jak to robi Hiszpania (chociaż jeśli uznać, że to jednak blisko stylu Barcelony, to Carvajal mógłby tylko wnieść nieco do ofensywy, na wzór przeżywającego za Martino drugą młodość Daniego Alvesa). Na prawej obronie zobaczymy Juanfrana i cel wydaje mi się oczywisty: porozumienie przy dośrodkowaniach z Diego Costą. Potwierdzają to doniesienia z dzisiejszego treningu. Obaj powinni jutro zagrać z Włochami od początku. Będzie też dwóch graczy z Bayernu, Albiol, ogólnie nieco świeżości do tradycyjnej układanki Barco-Realowej. Jak oceniać Costę? To wielki gracz, ale pamiętajmy, że nadal w pewnej mierze to wyrobnik zrobiony przez Simeone, a nie talent techniczny na miarę Messiego, Cristiano, Suareza, Lewandowskiego, który będzie wszystko robił dobrze. W Atletico najważniejsi są jednak chyba środkowi pomocnicy, których skuteczność w odbiorze jest kluczowa dla możliwości ofensywnych i solidności obronnej ekipy. Można być przekonanym, że gdyby Tiago zagrał w sobotę, Atletico by wygrało i było liderem. Mario Suarez ewidentnie nie dał rady zadaniu. Zresztą jakby ktoś to przegapił, to na koniec dosłownie podarował Realowi gola, żeby nie było wątpliwości.
-
Tak że tak, o czymś takim jak dzisiejsze stronki mówiłem, kiedy mówiłem o bezsensownej obsesji internetu na punkcie Oscara dla Leosia. Czemu akurat on i co miałoby znaczyć że akurat by dostał Oscara? Brak tłumaczeń. Ale bywa śmiesznie:
-
Jest nieco łatwiej na Wschodzie na pewno, ale tak czy siak taki wynik to spore zaskoczenie dla Bobcats. Po prostu są pewne okoliczności, w których widzimy zniszczenie, ale taka dobra średnia to na pewno wielkie osiagnięcie Clifforda. Pamiętajmy, że mówimy o ekipie, która była typowana do 3-4 miejsca od końca, a jest mocnym kandydatem do playoffów. Hawks są nadal w fatalnej dyspozycji, więc musieliby ich dogonić i Pistons, i Cavs - przy czym Bobki nie tylko pokonują Pistons, ale i w przeciwieństwie do nich czasem wygrywają na Zachodzie, zatrzymując Dallas na 89 pkt., Warriors na 75, czy nawet w porażce ze Spurs na 92. Ogółem w lutym mieli bilans z Zachodem 4-3 (bez meczów z Kings czy Lakers). Byłem też w błędzie powyżej co do Duranta, sprawdziłem i w poprzednim meczu jakoś specjalnie nie zniszczył MKG, a w tym ostatnim wczoraj wręcz wypadł słabo, trafiając tylko 8-24 z gry. Może stąd wzięła się wiara w Clifforda, że LeBrona na dystansie też zatrzyma. Można gdybać, jak słabi byliby w ataku bez Ala Jeffersona, który po cichu stał się jednym z bardziej wartościowych graczy konferencji wschodniej. Myślałem na początku, że to będzie coming-out party dla jego postępów, ale potem LeBron go przyćmił. Nadal - Jefferon 38 pkt. i 19 zb., nieźle. Na Zachodzie też się robi łatwiej, bo już pięć ekip można uznać za beznadziejne. Również Pelicans, Nuggets i Jazz zupełnie już nie rokują. Teoretycznie w połowie drogi są Timberwolves, ale ich kalendarz na najbliższe dwa tygodnie? Knicks, Pistons, Toronto (okej, trudno), Bucks, Bobcats, Kings... Mogą jeszcze włączyć się do walki o playoffy. Nadal.
-
Ogląda się to ze zdumieniem, niektóre rzuty niesamowite, chociaż fakt, że tak naprawdę Kidd-Gilchrist po prostu daje nad sobą rzucać, a trener Bobcats, którego generalnie chwaliłem za poprawę defensywy, przez dłuższy czas nic z tym nie robi. Pamiętam, że również bardzo dobre mecze mieli z nimi Durant i Melo. Trochę się na początku bałem, bo postawiłem na Heat i na porażkę Knicks (nawet nie patrzę już z kim - grają Knicks, stawiam na drugą ekipę) i początek obu meczów był nie po myśli. Ale niektóre rzeczy nie mogą trwać zbyt długo. LeBron może jeszcze się liczyć do MVP, jeśli Heat z obecnej serii 8 zwycięstw zrobią 28. Ale myślę, że w zasadzie mogą to zrobić, jeśli im będzie zależało. Coraz bardziej zaczynają wyglądać jak ekipa, której zależy. Trochę lepie gra Ray Allen, 40% za trzy to nie rekord, ale przynajmniej poziom, który stwarza zagrożenie. Dalej nie wiadomo, co z Gregiem Odenem. Gra kilka minut, czasem 10. Są objawy, że może wnieść Miami na nowy poziom, ale nadal nikt nie wie, czy kiedy będzie trzeba, będzie mógł w playoffach zagrać 20-30 minut czy nie ma szans. Niedługo zacznie się też analizowanie, jak w ekipach głównych rywali Heat do mistrzostwa wpasują się Evan Turner i Caron Butler. To są głównie wzmocnienia pod kątem zwiększenia szans na pokonanie Heat; być może oprócz dobrej formy i zdrowia Miami do czasu playoffów będzie musiało jeszcze coś nowego wymyślać.
-
Jak się dowiedziałem, polska reprezentacja "nie chce mi się" wraca do gry już w środę. Zagramy mecz ze Szkocją, czyli rywalem w eliminacjach w październiku. Nie widzę w składzie żadnych debiutantów, ale jest parę mało znanych twarzy z polskiej ligi. Najmniej znani to chyba Igor Lewczuk i Maciej Wilusz. Poza tym zdziwienie budzi Michał Masłowski. Jest także Marcin Robak, który wyprzedził w klasyfikacji strzelców polskiej ligi Marco Paixao, więc chyba coś tam umie. Poza tym w ataku Arkadiusz Milik, który nadal pozostaje raczej niewidocznym człowiekiem w Bundeslidze, ale jaki dobry w młodzieżówce! Oraz po kontuzji Lewandowskiego powołano Łukasza Teodorczyka (moim zdaniem nadal najsensowniejszą opcję na zastąpienie Lewandowskiego). Ogólnie nie ma jakichś wielkich nadziei na nowego, eskcytującego gracza. Będzie dość podobnie, jak zawsze. Wydaje mi się, że pożądany skład i potrzeby są nadal takie same, jak były jesienią. Wobec kontuzji Lewego i Błaszcza, pewniakami do gry są chyba tylko Piszczek i Krychowiak. Powinien też nim być Szukała, ale różnie z tym w kadrze bywa. Poza tym - raczej słabizna. Chciałbym zobaczyć więcej Brzyskiego na lewej obronie, bo wypadał w kadrze nieźle mimo wieku. Jako drugi stoper to chyba największe szanse na porządną grę daje Glik. Poprawa gry względem jesieni (było dość słabo, co nie?) może się wiązać z powrotem dwóch graczy. Piszczek wraca po kontuzji. Wraca też Obraniak, bo uznał, że chce. (Odgłosy zachwytu na forum.) No cóż, ciekaw jestem atmosfery na tym krótkim zgrupowaniu, jak pamiętamy, raczej nikt go za bardzo w tej kadrze nie lubił. Obraniak zapewnił, że uczy się polskiego (wow), ale na razie mówi dość kaleko ("pracuję trudno... mój profesor... tu jest... pracujemy... razem"). Zobaczymy.
-
Od czasu kiedy to napisałem, kurs już trzykrotnie spadł, teraz jest 4. Bukmacherzy zczaili.
-
Niestety na Bwin nie ma opcji kombo zakładu, ech, a do stacjonarnego nie chciało mi się iść. Jedyny bardziej ciekawy typ, jaki widzę, to ciągle 5,50 za najlepszy film dla Grawitacji. Jak czytam kolejne opowieści o starszym członku Akademii, który nie oglądał filmu, bo bicie ludzi, tortury itp. to nie dla niego (co za ściema), nabieram przekonania, że to jest bardzo wysoki kurs. "Zniewolony" to chyba faworyt, ale nie mocny, kurs na Grawitację powinien być raczej w okolicach 2-3.
-
Juve w ostatnich meczach wyjazdowych traciło punkty, a Milan po przyjściu Taarabta dostał wiatr w żagle. Dla mnie bez pewności. Fiorentina zmęczona ligą europejską jest daleka od niezawodności, kurs jak dla mnie w sam raz. PSG niski kurs, Marsylia w dobrej formie, jak dla mnie nie warto.
-
no ja się jaram, że w 94 nie dostał za arniego w "co gryzie gilberta...". przegrał z tommy lee jonesem w ściganym. nie będąc aktorem, można sobie tylko wyobrażać, jak trudno jest wiarygodnie odegrać zaawansowane upośledzenie umysłowe, bez wyczuwalnej dla widza sztuczności. masa ludzi pomyślała, że ten biedny upośledzony chłopiec dostał okazję zagrania w filmie. w tym samym roku DDL z rolą we "w imię ojca" przegrał z hanksem w "filadelfii", a był dla mnie bezkonkurencyjny spośród nominacji. No dobra, kwestia gustu. Nie mówię, że nie. Ale jak ludzie się burzą, że ktoś tam nie dostanie Oscara, to sugeruje, że do tej pory we wszystkim się zgadzali. Tymczasem jeśli mamy co roku setki filmów i tylko jeden wygra w każdej kategorii, to chyba nie ma co się dziwić, że rzadko kiedy statuetkę dostanie nasz osobisty faworyt. To normalne, że co roku tylko jeden aktor wygrywa i część takich, które dowolnej osobie - bez względu na gust - się spodobały, nie będzie tego mieć. Nie widzę nic dziwnego. Gdyby Meryl Streep nie dostała w życiu Oscara to rozumiem zdziwienie. Ale dostała parę i co roku niemal jest nominowana. Bo - no właśnie - jest bardzo popularna w tym kręgu. Zazwyczaj nie wygrywa, ale już wejście do top 5 regularnie znaczy o dużej popularności, bo jak popatrzymy statystycznie, to niewielu nazwiskom się to uda, z każdego pokolenia jest najwyżej kilka takich osób. Chodzi mi o to, że niektórzy mówią o jakiejś historii, że Leoś jest nielubiany, tymczasem w rzeczywistości 5 nominacji w wieku 40 lat to bardzo duży sukces. Jest bardzo niewielu aktorów, którzy są tak regularnie nominowani do Oscara. Znacznie więcej takich, którzy są świetni, ale nie tak doceniani, jak np. Joaquin Phoenix (w sumie z nim też nie tak źle, ile razy zagra w czymś popularnym to nominację dostaje), ale każdy wymieni innego. Tyle nominacji w tym wieku miał Brando, De Niro nawet mniej. Owszem, akurat im się udało także wygrać, ale jak się robi takie role jak w "Na nabrzeżach" czy "Wściekły byk", to wtedy faktycznie można by mówić o sporym rozczarowaniu, gdyby nie wygrali.
-
Atletico jednak gra też w piłkę. Costa wraca do formy, ładnie parę razy zrobił obronę. Ostatecznie prowadzenie zasłużone. Niezły dramat na boisku generalnie, jeśli druga połowa będzie równie emocjonująca to mamy mecz sezonu.
-
Post został właściwie odebrany. Z lekką nutą mojego ogólnego komentarza. W Akademii nikt specjalnie nie uważa, że Leo coś się "należy". Dziennikarze i internauci lubią taką narrację, ale bardzo rzadko się zdarza, żeby w praktyce cokolwiek można było do niej dostawić. Po latach typowania raczej wysunąłbym tezę, że chyba taki klimat prędzej zniechęca do głosowania na daną osobę. Zbieżność Oscarów z innymi nagrodami potwierdza, że ci ludzie jak inni głosują na to, co im się ostatnio spodobało, i głównie tyle. Dlatego już przed nominacjami można było skreślić Redforda, nienominowanego do BAFTA ani Związku Aktorów, i wstawić na jego miejsce DiCaprio, początkowo niezaliczanego do faworytów nawet do nominacji (z racji m.in. późnej premiery filmu). Obecnie Leoś razem z Ejioforem (BAFTA - zazwyczaj najlepszy precedent do przewidywania niespodzianek aktorskich) jest tym, który mooooże, ktooo wieeee, jak lubicie niespodzianki... 8 to sporo, można spróbować postawić, za 5 bym nie postawił. Ale mocnym faworytem jest McConaughey (którego, jak wiadomo z bloga, bardzo cenię, ale akurat w tej roli mnie nie powalił, jego klasyczne "teksańskie" tricki + wygląd zakrywają budowę postaci). Swoją drogą, mój kurs na to, że ktoś z prowadzących rzuci żart, iż wolałby teraz oglądać "True Detective" niż tu być: 1,01.