-
Postów
23 310 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
No w sumie nieco mnie dziwi że ludzie tyle gadają o "trudności" gier, a potem jest problem z sekcją że przez minutę trzeba wciskać przycisk napisany na ekranie. W sensie dla mnie praktycznie wszystko inne w grach jest trudne poza tym żeby wcisnąć dokładnie podany przycisk w dokładnie podanym momencie. Niestety praktycznie wszystkie gry polegające na graniu muzyki wyglądają tak, że nie grasz faktycznie melodii jaką słyszysz, tylko jakiś inny akompaniujący wariant. Tutaj też tak jest, co może dodatkowo rozczarowywać, bo PRAWIE się udało, jest całe sterowanie pozwalające normalnie zagrać każdą nutkę, zawsze ta sama nutka to to samo miejsce - niestety nie da się zrobić perfecta grając "na słuch" bo w kilku kluczowych momentach melodia i przyciski się rozmijają. Myślę, że myląca może być domyślna prędkość przesuwu, bo przy tak wolnej, człowiek może mieć problem ogarnąć szybsze sekcje dokładnie, mija zbyt wiele czasu pomiędzy pojawieniem się a wciśnięciem i jest za wiele przycisków naraz w tych kilku momentach. Na każdej da się nauczyć piosenki na wyczucie, ale chyba na domyślnej jest to trudniejsze. Ogólnie jednak to wszystko wydaje mi się trudniejsze od takich gierek, że po prostu wciskasz przycisk. A parę takich mniej oczywistych jest tutaj. Np. zdziwiłem się że nikt nie jęczy na sekcję że się rzuca Cait Sithem. Próbowałem ją robić na 10/10 tak jak Square chciało, touchpadem, ale no kiedy twórcy gier pogodzą się z tym, że ten touchpad to do niczego się nie nadaje poza tym żeby go wciskać do włączenia mapy jak jakiś ogromny Select. Poszło od razu po przełączeniu na sterowanie gałką, no ale opcja była... To jakbym obniżył poziom na easy... Ogólnie sekcja że sterujesz Cait Sithem była dla mnie ciężka i niezgrabna, zwłaszcza te trzy walki solowe.
- 1 945 odpowiedzi
-
Cały czas gra się coraz mniej i coraz mocniej się min-maxuje wysiłek, nie ma co porównywać. W ostatnim sezonie tylko 9 graczy miało choćby po 36 minut na mecz, kiedyś był to dziesiątki w całej lidze i uważano to za jakąś typową średnią, 36, choć niejeden grał i ponad 40 jak Iverson czy Garnett. Thibs ma reputację mordownika, ale akurat np. w sezonie 2010-11, Rose jakoś się strasznie nie wybijał... Monta Ellis grał więcej minut, Durant grał więcej minut, LeBron, John Wall, Blake Griffin, Deron Williams, Eric Gordon... A propos rozgrywających z przeszłości, Suns podobno podpisali na próbny kontrakt Isaiah Thomasa. On też ma 35 lat i kiedyś był gwiazdą, "prowadząc Boston do wygranych" rzucając masę punktów. Przez następne 7 lat, Thomas zmieniał klub 13 razy, ale nigdzie nie przekonał. Thomas nie będzie oficjalnie najniższym graczem w NBA, bo w składzie Nets pozostaje Jacob Gilyard (173 cm). Temu to niestety się też skończyła bajka raczej. Pisałem niegdyś o jego zaskakująco przyzwoitej grze dla Memphis - jasne, tylko dlatego, że skład został dosłownie wręcz zdziesiątkowany, ale jak na to, że miał być kompletnie nikim z daleka od NBA, to nawet coś tam grał. często ponad 20, ponad 30 minut, a Memphis przegrywało, ale potrafiło powalczyć. Jednak Gilyard nie podbił NBA, Memphis ostatecznie rozwiązało kontrakt, podpisał go Brooklyn, ale na razie nie dostał tam ani minuty. Strona NBA nadal podaje też Markquisa Nowella (170 cm), który jednak tak naprawdę jest zdelegowany do ekipy D-League w Toronto. Na razie nie ma więc nikogo, kto tak naprawdę GRA w NBA mającego poniżej 180 cm.
-
Kurde to był najbardziej poruszający moment tej gry jak Red XIII płakał
- 1 945 odpowiedzi
-
- 1
-
Wciskasz przyciski napisane na ekranie. Melodia faktycznie nie jest oczywista i niestety nie da się grać na słuch, bo w paru sekcjach niektóre ewidentne nuty głównej melodii grasz, a inne nie, ale cała kwestia to wciskać co jest podane. Może być warto zwiększyć prędkość przesuwu, może się wtedy mniej mieszać kolejność i bardziej zmienić się we "wciskasz to co widzisz w momencie jak to zobaczysz". Na A poszło mi za pierwszym razem, na perfecta faktycznie zeszło kilka prób (i bardzo fajnych), ale te komentarze na temat tego kawałka mi pomogły hehe, bo początkowo w ogóle przeszedłem tę sekcję nigdy nie trafiając do hotelu. Kurczę, ile tam jest jakichś pobocznych pomieszczeń w Cosmo Canyon. A tam było faktycznie pianinko, trochę postaci i zawsze przydatna Chakra. Ogólnie zawsze można mieć wątpliwości do zmian w grze. Np. motyw muzyczy Cosmo Canyon oczywiście jest świenty, ale też jakoś mi szkoda, że nie jest bardziej trybalny, że nie ma w nim okrzyków "HU! HA!" do rytmu, kurde czy tylko ja zawsze sobie wyobrażałem, że powinny tam być? Obecna instrumentalizacja jest spoko, po prostu inna, niż ja bym to zrobił. Nie dostaliśmy w Cosmo Canyon jednej z ładniejszych scen z oryginalnego FF7, ale też rozumiem, że w oficjalnej historii to miejsce zawsze było tak naprawdę tłoczne od pielgrzymów... po prostu przez ograniczenia produkcyjne w praktyce w FF7 wyszło ono praktycznie jak kemping, żeby bohaterowie sobie sami posiedzieli przy ognisku na luzie hehe. Czytając wywiady, robi wrażenie, ile rzeczy w Rebirth twórcy tak naprawdę zawsze zamierzali zrobić. Np. że dopiero po wydaniu gry kapnęli się, że w grze nie ma żadnych śladów przyjaźni Tify i Aerith, i uznali "kurde, oczywiście że one się przyjaźnią, widocznie nie wstawiliśmy żadnych scen w których gracz to faktycznie widzi hehe". I tak dalej z dość wieloma rzeczami. Niesamowite, że jednak je mogli zrobić po prawie TRZYDZIESTU latach. Spartakus PSX Extreme czy giereczka o głaskaniu chocobo? "Eat a dick, lactic acid" to najlepszych cytat z gry.
- 1 945 odpowiedzi
-
Ludzie mówiący że Rebirth to "top 3 generacji" strasznie przesadzają z chwaleniem, tych dwóch pozostałych gier.
- 1 945 odpowiedzi
-
- 8
-
Rebirth nadal jest do tyłu za Xenoblade'em i nie można obniżyć sobie levelu, więc akurat z przeciwnikiem na 70 levelu nie da sięc już sprawdzić hehe. No ale takie mam wrażenie. Ten akurat jeden boss (no, paru), jak ty masz 50 level, jest po prostu słabszy na dynamic niż na normalu. Nie robiłem kopania danych, jakie dokładnie ma statsy. Ale takie mam wrażenie. Poproście kogoś, kto ma 50 level, żeby włączył tę walkę w obu trybach. Ale różnica nie jest tak ważna, jak niektórzy może myślą. Ogólnie za dużo gadacie o poziomach trudności, które nie są tak znaczące do tego, co jest faktycznie ciekawe w tej grze. Przy tych bossach ważne jest często podejście. W tej grze można przecież nawet bez zmiany materii i ekwipunku tę samą walkę rozegrać zupełnie inaczej, bo np. stagger wpadnie z odpowiednim momencie, nie zmarnujemy limita na moment desperacji, będziemy mieli szybko gotowe 3 levele limitów u każdej postaci, będziemy mieli gotowy na czas odpowiedni ward albo nabicie staggera u Tify albo Caita z setkami lucka, albo też użyjemy jednej z wielu metod na obniżenie obrażeń lub skupienie jej na jednej postaci, albo będziemy mieli nielimitowane MP na decydujące czary, albo... Jest tyle bardzo mocnych taktyk, które jednak wymagają specyficznego ustawienia ich, ale jak wyjdą, to pozwalają na rzeczy niemożliwe przy po prostu "życiu chwilą" - to jest najważniejsze w tych dodatkowych walkach, a nie sam level. Walki w FF7 Rebirth są jak granie na gitarze, możesz dać nawet tę samą gitarę z tym samym sprzętem 10 ludziom i każdy zagra na niej w swoim stylu.
- 1 945 odpowiedzi
-
Te walki da się zrobić na 49 levelu, zwlaszcza na dynamic, ale łatwo nie będzie. Trzeba raczej mieć COŚ co zatrzyma ich finalne ataki, acz jest kilka różnych metod na to. Przy odpowiednim setupie i taktyce na pewno jednak do zrobienia na 50 levelu na dynamic, na normalu może być ciężko. Po zaliczeniu wszystkich questów, ten ostatni za zrobienie wszystkiego jest naprawdę ciężko, są dodatki u Chadleya które są tylko na Hard, i te to już są absolutnym testem możliwości nawet na max levelu. Materia Exp up dotyczy jednej postaci, i raczej nie ma sensu jak dla mnie, bo pod koniec gry levele nabijają się tak szybko. Lepiej poświęcić czas i slota na levelowanie kluczowych materii jak elemental. Po przejściu gry dostajemy 3x Exp i nawet na normalu maksymalny level szybko wpadnie przy robieniu praktycznie czegokolwiek.
- 1 945 odpowiedzi
-
Gradey Dick ma dużą rolę w NBA od niedawna, ale już mam dość wszystkiego w mediach na ten temat lol. Dzisiaj Anthony Black podszedł do niego po meczu i ewidentnie kombinował, żeby wymienić się koszulkami, z wielkim uśmiechem.
-
Wow, to nie była taka futbolowa nawalanka że trzymaj mnie Grażyna bo nie ręczę za siebie, serio wszyscy nawalali się jak porządne patusy hehe. Szczerze mówiąc to popłakałem się ze śmiechu oglądając wszystkie powtórki, kurva ten Batshuayi to jest mistrzowskie XD
-
Myślę, że mecz dostarczył. W ostatnim pół minuty, Murray trafił kapitalną trójkę, Doncić trafił kapitalną trójkę na wyrównanie, a potem równo z syreną Kyrie Irving oddał niesamowity rzut. To będzie jeden z tych sławnych momentów, przez które ludzie będą myśleć, że Irving tak ogólnie jest sto razy lepszy niż jest hehe. Świetna też dramatyczna końcówka w Detroit, gdzie Pistons nie są już najgorszą ekipą w lidze. Tą jest Washington, który po pierwszej połowie przegrywa z Bostonem różnicą prawie 30 punktów... W obu ekipach brak wielu podstawowych zawodników.
-
Atletico przegrało z Barcą bodaj 50 raz z rzędu (u siebie Atleti przegrywa co roku praktycznie tylko z Barceloną hehe), ale i tak można powiedzieć chyba, że Lewandowski jednak zalicza znowu pewien powrót do formy. Kapitalny pokaz, co widać po samych golach - bystry, żwawy, z szerokim repertuarem, zaangażowany w całą akcję... No i całkiem skuteczny, od początku lutego strzelił 7 goli. Powrotu do dominacji z czasów Bayernu pewnie nie będzie, ale wygląda to w ostatnim czasie całkiem dobrze, a dzisiaj było genialnie. Najlepszy mecz Lewandowskiego w tym sezonie. No, przynajmniej od jesieni, gdy wyróżniał się na plus mocno w meczu przeciwko Wyspom Owczym. No i w jedenastce JESZCZE JEDEN siedemnastolatek, bo dzisiaj na lewej obronie niejaki Hector Fort. Niesamowite, że z jednej strony ten klub wydaje szaloną kasę, na którą go nie stać, i wiecznie prześladuje go za to La Liga i krąży widmo upadku, a z drugiej strony w tym meczu, bardzo dobrym meczu, zagrała MASA nastoletnich wychowanków: Yamal, Cubarsi, Fort, Fermin Lopez, z ławki Vitor Roque, Marc Casado... A gdyby nie kontuzje, graliby przecież jeszcze Gavi, Balde oraz nieco starszy (21-letni) Pedri. Girona znowu przegrała, i tak kończy się raczej sen, spadli z drugiego miejsca. Wszystko wraca na miejsce - Real i Barcelona na czołowych pozycjach. Na ich szczęście, Atletico też sporo przegrało ostatnio, więc szanse na LM dla Girony nadal wydają się wysokie.
-
Na chama miałem wieelkie problemy z niezabiciem przydupasów od razu. Okazało się, że bardzo trudno znaleźć ataki, które są szybkie I mocne I nie walą nikogo dokoła. Udało mi się na razie to zrobić tylko Yuffie latającą dokoła i unikającą wszystkiego, nie było to aż tak powolne, ale kurde bardzo wyjątkowa walka w tej grze, nie wiem czemu tę jedną tak mocno dojebali hehe. Tak, parokrotnie pojawiają się nowe poziomy rzeczy w Gold Saucer, chyba za każdym razem gra o tym informuje, zależy to tylko od postępu glównego wątku.
- 1 945 odpowiedzi
-
- 1
-
Po przemyśleniu, deafening screech chyba jest blokowalny m d r. Okej, jakoś krzyki kojarzą mi się w grach z atakami nieblokowalnymi. Może zmarnowałem wiele godzin źle podchodząc do tej walki. W każdym razie mi udało się tylko samą Yuffie, unikając cały czas.
- 1 945 odpowiedzi
-
Nie mam pojęcia, jak to zrobiłeś tym sposobem lol. Barrett jest masakrycznie wolny jak na to, ile razy trzeba uniknąć deathening screecha, żeby to przeżyć. Czasami domino zaczyna się walić kilka ataków do przodu, nie da się tak bardzo uniknąć jednego, by tak bardzo uniknąć drugiego... by ostatecznie uniknąć deafening screecha. Wszystkie akcje poza uciekaniem przed gnojkami - nawet zwykły atak - wydają się możliwe prawie tylko wtedy, gdy wykonują screecha, bo w każdym innym momencie ryzyko screecha jest zbyt duże. To jest gorsze niż prawie każdy boss w Soulsach. Tankowość wiele imo nie daje w tym przypadku, bo przegrywa się walkę nie przez utratę HP, a przez to że za dwudziestym albo setnym razem się nie uniknęło deathening screecha i tyle. Myślałem o Baretcie, bo jako jedyny ma atak fizyczny z dystansu, więc walka nie trwa pół godziny jak z Yuffi zanim go zabijesz, ale to wydaje mi się prawie niemożliwe do zrobienia, próbowałem godzinami dziś i nie. Swoją drogą cienkie jest to że ten symulator nie daje opcji włączenia menu, w Remake też tak było, wydaje mi się że nie? Zamiast po prostu zmienić setup do tych zarąbistych walk, trzeba wyjść z symulatora, słuchać tego pierdolenia Chadleya i przeżyć najdłuższe loadingi w całej grze za każdym razem.
- 1 945 odpowiedzi
-
W ogóle to tak. Eksploracja jest generalnie super. Sam nie wiem, jaki jest idealny balans między "zbyt proste to wszystko, latasz po płaskim do punktu A i tyle" a "nie chce mi się myśleć jak dotrzeć do tego punktu", ale ostatecznie kompromis jest znacznie lepszy, niż się spodziewałem. Gra nie każe tyle myśleć, co niektóre, ale jest bardzo ciekawie. Można było pójść i w jedną, i w drugą stronę, i też mogłoby być dobrze, ale to, co jest, wypada bardzo fajnie. Super, że Square-Enix oparło się pokusie robienia pod tym względem wiedźminówki i zrobiło raczej coś jak tradycyjne gierkowe lokacje, tylko bardzo duże, niż to co zazwyczaj się widzi jako "open world". W Rebirth nie ma prawie w ogóle jakiegoś latania po lesie bo trzeba, jest bardzo gęsto i lata się z celem. Chociaż czasem lubię sobie ot tak pobiegać dokoła, żeby się nacieszyć jak to wygląda. Kurna, co za widoczki całą grę. Nie ma jednak innego powodu. Gra wszystko mówi. Czy to dobrze czy źle, że nie ma np. takiego kombinowania i sekretów o których nikt nie mówi jak w starszych Xenoblade'ach, trudno powiedzieć. Ale też nie było dla mnie oczywiste, że np. właśnie nie będzie wszystko dosłownie narysowane kreską, podświetlone dosłownie wykrzyknikiem, jak to bywa w hiciorach plejstejszyn. W końcu Square ma raczej tendencję, żeby nawet w korytarzowych grach było podświetlenie że np. możesz wejść na drabinę, albo przejść przez jakieś bardzo widoczne przejście. Te rzeczy tu dalej są. pozostałe z Remake'u (jest taki moment np. po paradzie że idziemy po dachu i wszędzie podświetlone ikonki że jedyny kierunek jaki widzisz możesz obrać...), ale nowe rzeczy są w większości z innej paki, bardziej szanującej podstawy ogaru gracza. Nie jestem ostatecznie oburzony na chocoby, ale na pewno brak możliwości sterowania kamerą jest kontrintuicyjny. Nie tylko on, cała fizyka też, ale kamera pod prawą gałką to taki standard, że każdy ma to chyba w instynkcie i może denerwować odstawienie tego bez widocznego powodu. Podobnie w sumie jak wychylenie lewej gałki do przodu i wciśnięcie jej, to też podstawowe ruchy, które trzeba na chwilę zapomnieć. Szczerze mówiąc, dobrze, że jest internet, bo gdybym nie zajrzał, to bym tej minigierki z lataniem mógł nie przeżyć ze wściekłości na brak ogaru, jak to konkretnie działa z opuszczaniem się, pikowaniem i podnoszeniem się. A może bym zczaił po kilku minutach, nie wiem. A dwa że mógłby być fast travel do punktów, gdzie wzlatujemy do góry, bo chociaż tak naprawdę rzadko one mają takie znaczenie, jak się na początku wydaje, to myślę że sporo osób spędziło sporo czasu ("sporo", kwestia sekund w sumie lol) nawracając do nich. Okej, w sumie to jak pomyślę to tak naprawdę dobrze wskazali, czego szukać, dając teleporty do miejsc do szybowania, a nie do tych wentylatorów, w sumie pochwalam decyzję ostatecznie. Fajnie też np. że jak podchodzimy do punktu gdzie można użyć chocoba, to on sam do nas podchodzi bez zachęty i naturalnie się pojawia. Jest trochę nadal rzadkiej w grach fizyki zwierzaków i pojazdów, np. kiedy chocobo może pozostać rozpędzony po dość płaskim lądowaniu z szybowania i od razu biec rozpędzony. Jeden Fajnal, a o tylu nowych rzeczach pomyślano.
- 1 945 odpowiedzi
-
Casualom śpiącym w nocy warto przypomnieć, że czekają nas jak co roku magiczne dwa tygodnie wcześniejszych meczów z racji na zmianę czasu na letni. I tak jutro z racji ponadto niedzieli będą najwcześniejsze mecze w roku, Bucks-Suns już o 18, Mavs-Nuggets o 20:30 itd. W sumie to te dwa mecze zapowiadają się dobrze, ale to i tak nieźle. Na Bucks ludzie jęczą, bo trochę więcej się spodziewano - pisałem po wymianie Lillarda, że na wyrost. Ale to nadal jedna z czołowych ekip, i moim zdaniem całkiem mocny kandydat na mistrza. A Lillard, chociaż podobno ma rozczarowujący sezon, to tak naprawdę jest bardzo dobry. Jasne, Bucks grają trochę tak, jakby Lillard trafiał co najmniej 40% za trzy, a nie 35%, ale gdy Bucks się zepną, mają jedną z najsilniejszych piątek w lidze. No i właśnie - Suns podobnie... ludzie oczekiwali cudów, fantazjowali o wpływie Beala (słusznie wątpiłme), nie dostali cudów, i teraz przesadzają w drugą stronę, a Suns z Nurkiciem potrafią wyglądać naprawdę doskonale. Nuggets po przerwie All-Star nieco spięli dupy, zaczęli w końcu wygrywać seryjnie i wskoczyli na pierwsze miejsce w konferencji. Ofensywa i defensywa na najwyższym poziomie. Ponadto Christian Braun i ławka ogólnie spisują się nieco lepiej, ale ogólnie wiadomo - sto razy lepiej dzięki Jokiciowi. Mavs zaś znowu kontuzje i po ww. poprawie wyników nie ma już śladu, znowu wyglądają jak po prostu ekipa w peletonie walcząca o 6. miejsce. Warriors zresztą podobnie. Ogólnie to każda ekipa z tych 10 na Zachodzie co chwila ma lepsze i gorsze tygodnie.
-
A propos klepania czegoś jak w Crisis Core... czy ktoś znalazł coś ciekawego w wyścigach chocobo? Na pierwszy rzut oka, wydawało mi się to bardzo wystawnie zrobione - dobry silnik, szybkie i przyjemne wykonanie, dobra zrzyna wszystkiego z Mario Karta, w miarę przemyślane plansze bez komplikowania życia, statystyki i ekwipunek. ALE... w praktyce jakoś mam wrażenie, że nadal każdy wyścig jest w istocie taki sam i polega na tym żeby biec szybciej od przeciwników i ewentualnie zoptymalizować trasę przez skróty i unikanie przeszkód i reszta to bzdet? Taktyki oparte na innych zagrywkach typu ataki z niższej pozycji, wyprzedzanie itp. wydają mi się po prostu nieskuteczne i niepotrzebne. Wszystkie te następne chocobo i następne ekwipunki są praktycznie po prostu gorsze na każdej trasie. Nadal jest i dużo ciekawiej, i dużo mniej czasu to zajmuje niż w oryginale, ale to akurat najniższa poprzeczka świata - a, patrząc na to, jak dopieszczono tyle innych rzeczy, to jakieś meh te wyścigi chocobo są.
- 1 945 odpowiedzi
-
W ogóle to ta walka z pieskami jest aluzją do ukrytej walki w studni w Corel, która była dostępna tylko w japońskiej wersji FF7, i w wersji pecetowej poprzez glitche i edytory. Nie każdy może o tym wie. Jeden z twórców w wywiadzie powiedział, że sam nie wie, o co chodziło dokładnie z tą walką, czemu była tam umieszczona - bo nikt, kto ją robił, nie pracuje już w SE i nie dowiedzieli się. Ale i tak do niej nawiązali. êúô0(äñ) | Final Fantasy Wiki | Fandom
- 1 945 odpowiedzi
-
No właśnie nie wiem, jaka jest łatwa taktyka nawet na to, bo to takie ciężkie kogoś NIE zabić w tej grze. Z jedną postacią i braniem tego powoli jest ten problem, że te małe dupki chcą same się zabić. Być może najlepsza taktyka bez doje'bania levelem to jedna postać i bardzo aktywne unikanie tych ataków tych małych dupków. Próbowałem ich uśpić, ale i tak się budzą z większą odpornością, a przy całej ekipie gdy możemy atakować mocniej to kompani ciągle zaczynają ich bić i budzić.
- 1 945 odpowiedzi
-
Włączyłem tę walkę żeby sprawdzić co to, i kurde... zginąłem kilka razy m d r. A nie pamiętam w ogóle żeby za pierwszym razem była ciężka, wydaje się znacznie trudniejsza na wyższym levelu. W ogóle nie pamiętam, żeby przeciwnicy byli tak agresywni. Ich throat clamp nawet przerywa mój firebolt blade. I przestali się prawie kłaść, a wtedy robili to często. Bardzo fajna walka po cichu, bo jest tu wiele rzeczy. Sam punisher mode tutaj tak wiele nie daje, bo a) jak się bronisz przed jednym to drugi zazwyczaj przylatuje z throat clampem, b) sporo czarów, przeciwnicy latają cały czas dokoła, c) warto latać za dopałkami, bo nie tylko potrafią mocno dopakować twoją postać, ale też złapanie ich oznacza, że nie złapią ich pieski. Różnica między tym czy ty masz mocniejszą obronę, atak, regen i jeszcze coś, a piesek ma, jest spora. Trzeba opanować po trochu wszystko: kiedy unikać, kiedy blokować (to nie Remake i baaardzo warto opanować perfect blok, nie tylko nie ma obrażeń ale i znacznie pomaga atakować - kiedy nie trzeba unikać, a niczego chyba poza throat clampem nie trzeba, naprawdę warto nie unikać tylko blokować, zwłaszcza gdy mamy nieocenioną jak zawsze materię precision defense. Swoją drogą to jak masz ją od początku, to możesz masz już możliwość blokowania nią nawet throat clampa, ale z twojego opisu stawiam, że to byłoby i tak trudne do wykonania), kiedy atakować. W końcu wygrałem, odpowiadając im tym samym - kiedy widziałem że szykują coś (jak ten throat clamp), to wtedy im ja to przerywałem firebolt blade'em, który szybko dość nabija im staggera. W momencie staggera można walnąć limita i skroić spory zapas żyćka. Oczywiście trzeba po prostu w miarę dobrze unikać i blokować, żeby w ogóle mieć czas atakować i mieć ATB na to wszystko (i okazjonalne leczenie). No i latać w międzyczasie za tymi dopałkami hehe. W koloseum sprawdziłem te walki i jednak to nie mindflayer był dla mnie barierą za pierwszym razem, ale ostatnia walka z pierwszego rzutu na 6 osób, ta że na początku walczysz z dwiema wiwernami. To na tamtym levelu było ciężkie w ciul. Ale zajebiste są trudne walki w tej grze, szkoda że nie ma ich więcej, bo by się chciało bez końca. Wszystko w systemie zaczyna wtedy grać - MP, limity, buffy, zdolności synergy itp. Jest czas i konieczność zrobienia czegoś więcej niż nawalanie. Np. stworzenie prawdziwego przemyślanego tanka. Albo wykorzystać moc Aerith, gdy się walczy z kimś naprawdę mocnym to robi się nieco wyścig do kolejnego wypełnienia jej limita i darmowego leczonka (a planet protection to chyba jedyna metoda przetrwania na niższym levelu takich ataków summonów jak ten ostateczny Kujaty). Nowe narzędzia dodane w Rebirth zaczynają wtedy naprawdę błyszczeć, i super jest też to, że zazwyczaj świetnie pasują do charakteru postaci - Barrett potrafi wziąć wszystko na klatę, Aerith nie jest specjalnie ciekawa w krótkiej walce ale z odpowiednim rozpędem osiąga absolutnie największą moc i jebnięcia bossa mocno jednym czarem i uratowania ekipy, trzeba tylko ją wrażliwą chronić, Yuffie nie ma nic supermocnego pojedynczo, ale potrafi zawsze sięgnąć przeciwnika i zawsze uderzyć w jego słabość i uniknąć najcięższych sytuacji, i tak dalej. Ten system walki to geniusz. Ale Mindflayer w tej próbie Chadleya. że trzeba go zabić pierwszego, jest przejebany na inny sposób, kurde spora męka z tym wyzwaniem. Nie wiem czy to dobrze czy źle, że mało jest tego typu wyjątkowych wyzwań, bo przynajmniej przy mojej ekipie to było baaardzo ciężkie.
- 1 945 odpowiedzi
-
- 2
-
Arsenal to pewna enigma, mimo męki w Porto nadal za cały sezon zakładam, że są wśród faworytów do wygranej jednak. Mimo wszystko to liderzy ligi, w której grają Man City i Liverpool, ponadto w fazie grupowej też imponowali. Real, wiadomo - obojętnie jak by grali, to mogą wygrać, chociaż ich mit jest przesadzony, przecież oni przez ostatnie 5 lat wygrali raz, w kompletnie niesamowitym stylu, Boże co to była za jazda w każdym meczu, ale pozostałe 4 razy odpadali dość standardowo, więc jakiegoś monopolu nie czuję. Bayern nie ma co, jest ogólnie dobry, nawet "słaby", "najsłabszy od 12 lat" Bayern obiektywnie tworzy sporo okazji i naprawdę ma talent. PSG-Barcelona to taka ciekawa para, Mbappe weźmie to ambicjonalnie niczym finał LM, pewnie już ogląda wideo Cubarsiego i myśli jak go zrobić. PSG ewidentnie nie ma tego genu wygrywu, jak inne ekipy, że jak mecz jest zacięty to potrafią go zazwyczaj rozstrzygnąć na swoją korzyść. ALE nie będę zdziwiony, jeśli i tak daleko zajdą, kto wie, grać umieją. Ale ogólnie tak, chyba czterej główni faworyci są wszyscy w jednej połówce hehe. Inter mógł mieć autostradę do kolejnego finału, gdyby wygrał. Oglądałem wideo tego karnego w slo-mo i widać że piłka podskoczyła Lautaro, to musi być straszny ból w ten sposób zwalić z takiego powodu, widać że tuż po kopnięciu się popatrzył na murawę ale musi z tym żyć.
-
Ta walka jest spoko do cyknięcia na 30 levelu, ale następna jaka się odblokowuje... urgh, trzeba by mocno wycisnąć team. Ale najgorszy mindflayer to ten w którym trzeba go zabić zanim padną potworki które go otaczają w symulatorze, jedna z bardziej przejebanych walk w grze, na levelu na którym ją otwieramy, zresztą nie tylko na nim hehe. Można zapomnieć że jest jakaś reszta gry, Sephiroth itd. próbując je robić wtedy.
- 1 945 odpowiedzi
-
No niestety gra nie ma takiej masy niekończących się pomysłów jak Crisis Core, w którym było wszystko: chodzenie krótkim korytarzem i prosta walka, chodzenie innym podobnym korytarzem i prosta walka, chodzenie takim samym korytarzem jeszcze jeden raz i jeszcze jedna taka sama walka, chodzenie po tej samej lokacji wielkości pokoju i dojście do takiej samej walki w środku tej planszy, i wiele innych szalonych pomysłów.
- 1 945 odpowiedzi
-
- 1
-
Oczywiście nawet bez dogrywki, bo nic nie może być tylko normalnie dobre dla nich w tym sezonie.