ogqozo
Senior Member
-
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Obecnie
Przegląda temat: Champions League
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Copa América 2024
Jednak Ameryka ma swój klimat: - już dwóch trenerów dostało zawieszenie po tym, jak obie ekipy w obu meczach nie wychodziły na drugą połowę przez długi czas (czemu? Nie wiem, to chyba miała być jakaś Shung Tzu manipulacja że przeciwnikom psycha siądzie) - Winicjusz tańczy z piłką, robi trikulce, poniża słabiutkich obrońców Paragwaju, ostateczne ci go faulują, zaczyna się ogólna kłótnia wszystkich na boisku przez jakieś 5 minut, że Vinicius nie powinien walić trikulców bo frustruje, po jej zakończeniu Vinicius niemal natychmiast dopada piłki odbitej bez sensu przez obrońcę Paragwaju i wbija/odbija na 3-0 w jednym ze śmieszniejszych goli ostatniego czasu Chwilę po tym, co napisałem wyżej, media ogłosiły dziś: Vinicius (reprezentacyjny) IS BACK
-
eShop - małe gry, VC, ciekawe promocje itd.
Po kilkunastu latach od poprzedniej reedycji na PS3 itp., pojawił się nowy remaster Beyond Good & Evil - "20. rocznica" (chociaż właściwie gra wyszła jesienią 2003...). Ta kultowa perełka o dziwo nie zgarnia aż tyle atencji, gdy trzeba faktycznie w nią grać, więc może pora zagłosować portfelami dla wszystkich biadolących nad stanem gier. Cena już na starcie nie jest ogromna, 90 zł. Wygląd i muzyka dostały niby wiele ulepszeń, ale kto dawno nie grał, nie zauważy raczej klasowej różnicy, jest to lekkie unowocześnienie. Sterowanie pozostaje jakie jest, z nieco odwróconymi przyciskami. Walki i skradanko mechanicznie pozostają jakie są, ech - aczkolwiek dodanie autosave'a i przewijania scenek może ułagodzić życie. Głównie jest to okazja, by pograć w grę tak jak się grało w oryginale, i poznać ten świat i czar. Dodano też nową misję, w której gramy młodą Jade. Jak mówi Ubisoft: "ta nowa misja odsłania więcej fabularnego powiązania z Beyond Good & Evil 2, potwierdzając ciągle trwające oddanie, jakie ma Ubisoft dla tej serii". O fak, oni tak na serio.
-
Typer Euro 2024 - Fur Deutschland
Czyli ZŁOTY MEJCZ można zostawić na potem bo inaczej się zmarnuje? Szwajcaria - Włochy 0-0 Niemcy - Dania 2-1 Anglia - Słowacja 1-0 Hiszpania - Gruzja 7-1 Francja - Belgia 0-0 Portugalia - Słowenia 3-0 Rumunia - Holandia 1-1 Austria - Turcja 1-1
-
Nintendo Switch - temat główny
Zakładam, że logika jest taka. Metroid Prime - gierka bez appealu w MediaMarkcie, dla zaangażowanych gejmerów, którzy wiecznie jęczą i wybrzydzają. DKC - kolorowa platformówka, zwierzątka, się kupuje dzieciom, a na Zachodzie rynek kupowania dzieciom jest zupełnie inny niż innych gier (kto był w galerii albo sprzedawał sam gierki to pewnie wie). W ogóle to przejrzałem info dokładniej o tym, co pisałem tu wyżej, i liczby uderzają moim zdaniem. Mam wrażenie, że wiele osób nie jest tego do końca świadomych. Dodajmy takie fakty z ostatnich raportów: - na Steama wychodzi rocznie kilkanaście tysięcy gier. Ale górne DZIESIĘĆ gier odpowiada za większość przychodów całego Steama (61%). - 60% całego czasu grania gejmerów na świecie w 2023 roku poświęcono na gry wydane 6 lub więcej lat temu - 80% czasu na wszystkie gry poświęcono na górne 66 gier, spośród wszystkich wydanych w historii - 95% developerów w ankiecie stwierdziło, że w jakiejś mierze pracują obecnie nad grą-usługą Sprawa jest moim zdaniem jasna. Sprzedawanie gier na sztuki to obecnie nieco beznadziejna walka. Ludzie w większości grają w rozwijane wersje gier, które wyszły dawno temu. Nowych gier jest masa, a zajmują coraz mniejszą część rynku. Rywalizacja na tym rynku jest bardzo ciężka. Nintendo, wydając nowe gry osobno na sztuki, jest już w tym momencie dinozaurem branży, niemalże swoją własną niszą. Źle im się nie powodzi, od czasu porzucenia stacjonarek kroją naprawdę grubą kasę. Ale to jest coraz bardziej wyjątkowa sprawa, i biznes, do którego jest coraz ciężej wejść, albo nie wypaść. Gejmerzy jęczą coraz bardziej że "developerzy leniwi", a coraz bardziej ktoś musi za pracę płacić a żeby to robić trzeba mieć wiarę w dochodowy, nie stratny biznes. 4K czy 60 FPS stało się oczekiwaniem klienta jak francuz bez gumy w burdelu, a osiąganie go w wielu grach jest bardzo pracochłonne, bez większego skoku przychodów, bo gry z powodu oczekiwań klientów są - uwzględniając ogólną inflację - niemało tańsze niż za czasów PS2 czy PS3. (Mówię tu o Zachodzie i samym biznesie wydawania, ale, swoją drogą, na warunki polskie to w ogóle jest niesamowite o tym pomyśleć. Duże gry na PSX-a, których robienie zajmowało co najmniej kilkakrotnie mniej roboczogodzin niż duże gry dziś, kosztowały 200 zł. Przeliczmy zarobki wtedy i dziś. Kto sobie wyobraża kupować dzisiaj nowe gry po 1500 zł? Nawet nie licząc wzbogacenia się Polaków i tylko przeliczając inflację w Polsce, wychodzi dzisiaj prawie 750 zł. Wydaje się niemożliwe, żeby ktokolwiek to kupił, co nie?) To też mówi wszystko o świecie konsol. Czego można oczekiwać od "nowej generacji", jeśli w 2023 roku ludzie nadal grali w dużej większości w gry z poprzedniej generacji?
-
Copa América 2024
Normalnie to się jeszcze powtórki oglądało itd., ale ten termin wraz z Euro - choć ma sens światowo - to musi być niezły kick dla popularności Copa. Jasne, i tak najważniejsze są kraje amerykańskie... ale nawet tam wiele osób interesuje się Euro, zwłaszcza w USA, Kanadzie i Meksyku. Messi bez żartu wygląda nadal genialnie, co to jednak jest za piłkarz. No jest to fajnie go widzieć na boisku. Niech ktoś popatrzy na te mecze i mi powie, że na dzisiaj, 2024, Vinicius jest lepszy niż Messi. Oczywiście to, co ludzie pamiętają dalece najbardziej, to półfinały, finały, tak że zobaczymy. Jakby dawać nagrody za fazy grupowe, to w czołówce byłby Marcel Sabitzer, który był w jedenastce sezonu Ligi Mistrzów i teraz na pewno w jedenastce Euro fazy grupowej. Ale ogólna jakość z piłką Messiego to jednak odstaje od reszty zawodników tam, nie ma co.
-
Euro 2024
Jednak Austria bardzo mało stworzyła z Francją, mimo że była do tyłu przez godzinę. Z Polską dobry wynik, ale obie ekipy miały podobną liczbę okazji, żadna dominacja. Z Holandią też dominacji nie było. W skrócie mówiąc - jasne, wygranie mocnej grupy brzmi potężnie, ale Austria mogłaby nawet nie awansować, i też nie byłoby to jakoś bardzo dziwne. Mecz z Holandią to na pewno nie był mecz, żebym myślał "ok, Holandia nie mogłaby tego wygrać". Ekipa imponuje pod paroma względami, trener chyba najlepszy na Euro, ale no widać że talentem są daleko od faworytów. ALE ich drabinka wygląda bardzo zachęcająco, bo nikt na drodze też nie grał jakoś lepiej od nich... no właśnie. Ojj, ciężko nawet coś na czuja wpisać w tym typerku, po tych ostatnich meczach.
-
NBA
Powiedziane przez kogo? Cały wieczór tylko latało info, że agent wszystkim mówił: "nie bierz Bronny'ego, jeśli KTOŚ INNY niż Lakers go weźmie, to on pójdzie do Australii". Nie widzę innego newsa w googlu. Czy też, ściśle biorąc, ktoś inny niż Lakers i Suns. Nie wiem, czemu akurat Suns, może LeBron rozważał że mógłby tam ewentualnie pójść, a może uważa, że dobra ekipa. W każdym razie, całe gdybanie skończyło się tak jak często - ktoś inny mógłby mieć fascynujący pomysł, ale zawodnicy jednak mają metody nacisku w NBA i niby każdy mógł go wziąć, ale wszyscy mieli mocny sygnał od Bronny'ego, że sobie tego nie życzy. I tego nie zrobili.
-
Reprezentacja Polski
Dzisiaj zobaczyłem info, że stylówy Probierza nadzorował dla Lancerto "Mr. Vintage" - znany bloger ubraniowy zajmujący się standardami eleganckiego ubioru. Patrząc na komenty na temat kadry (przewidywalne, bo kiedy takie nie są), to nie wiem, czy Lancerto sobie zrobiło reklamę tą akcją hehe. Może wiedzieli, na co się nastawiać, skoro przygotowali mu tylko trzy garnitury. Co więcej stylówa na ostatni mecz wypaliła najbardziej na zdjęciach, bo w praktyce było za ciepło i Probierz zdjął.
-
Xbox Game Pass - gry w abonamencie
Włączyłem Szkotów. Średnia podjara. Fakt, że nie jestem fanem chowanek ogólnie. Ale też nie za wiele na razie wyróżnia. Jasne, setting, ale jest pokazany bez wielkiej głębi. Rozgrywka poza potworami to głównie zidentyfikowanie żółtego elementu (wszelkie poręcze, krawędzie do złapania itd. są naprawdę żółte, nawet jak na dzisiejsze standardy), trzymanie spustu że trzymasz się i gałka do przodu. Liczne mapy platformy niespecjalnie coś wnoszą, bo praktycznie wszystko poza korytarzem naszej ścieżki jest po prostu zamknięte, wciskasz klamkę i nic się nie dzieje, więc uczucie jest mocno filmowe, ale i mocno sterowane. Nie widzę tu niesamowitych postaci, widoków i aktorstwa. Potwory zaś, cóż, jak to w chowance - góvno widać, chuj wie kiedy masz się chować i kiedy możesz wyjść, coś cię pewnie goni ale chuj wie skąd i dokąd, jak dla mnie standard gatunku, mimo niby wyjątkowego settingu nie różni się w praktyce tak wiele, jak się spodziewałem.
-
Euro 2024
Ktoś w ogóle jest Prawdziwym Nieudawanym Faworytem obecnie? Niemcy niby ładnie grają, ale wymęczyli remis mimo prób, a przeciwnik wcale nie był w superformie, jeszcze będą mocniejsi. Hiszpania też ofensywnie, ale męki ze strzelaniem. Ponadto, obie te ekipy trafią na siebie w ćwierćfinale, więc już zostanie najwyżej jedna. A reszta to nawet nie wiem kto. Francja wygrała jeden mecz, 1-0, i to po golu po błędzie sędziowskim. Portugalia przegrała z Gruzją. Nie wiem, kto jeszcze, bo reszta to nawet w grupie nie grała lepiej niż przeciwnicy hehe. No po tej ostatniej kolejce to naprawdę trudno mi powiedzieć, kto jest mocny, nie odkrywają kart skurczybyki. Wszyscy męczą się ze strzelaniem goli. W 3 meczach, tylko Austria i Niemcy strzeliły chociaż 6, przy czym u Niemców to głównie zasługa jednego spotkania z niesamowicie słabą Szkocją. Tylko dwie ekipy na 24 strzeliły więcej niż TRZY gole z własnej akcji (odliczając kontry i stałe fragmenty). Te gole, które padają, często wydają się randomowe, absurdalne błędy i samobóje albo bomby z dystansu. Z kolei większość ładnych akcji kończy się VAR-anulowaniem albo jakąś ogólną impotencją do strzelania. W skrócie mówiąc, to może być czas Anglii.
-
NBA
Najsłabszy draft w historii... rozpoczęty. Nieskończony, bo podzielono na dwa dni. Wielu zawodników siedziało kilka godzin na darmo i musi wrócić na drugą rundę lol. Francja krulem, ale z jedynką jednak Risacher. Zawodnik uważany za mocno ograniczonego, bez żadnego potencjału na lidera, na gwiazdę, co najwyżej dobrego wyrobnika. Ale hej, Knicks oddali masę wyborów za Mikala Bridgesa, może teraz jest czas wyrobników hehe.
-
Bundesliga
Jednak BVB to jest mes que un club, wielu piłkarzy z mistrzowskiej ekipy się tam trzyma. Mówiło się, że do Bendera i Sahina może dołączyć Marcel Schmelzer. O dziwo to Piszczek dołącza do znajomych Sahina w gronie trzech asystentów, a Sven Bender niespodziewanie odchodzi (z powodu "osobistych sytuacji i swojego rozwoju jako trenera", trudno powiedzieć czy ma jakieś widoki czy co). Schmelzer na razie pozostanie trenerem młodszego zespołu.
-
TRANSFERY
Serhou Guirassy raczej na pewno w Dortmundzie. Było kilka klubów chętnych, w tym o dziwo Arsenal podobno, ale BVB ściąga kolejnego rosłego napastnika, który miał zaskakujący świetny sezon w Bundeslidze. Oni to kochają... Tak więc Stuttgart zostaje bez trzech podstawowych zawodników, bo Anton też w BVB, a Ito w Bayernie. To zasługa klauzul odejścia, jakie mieli. Deniz Undav był wypożyczony, więc nie wiadomo, co dalej, ale możliwe, że Stuttgart go kupi z Brighton. Stiller i Mittelstadt budzą zainteresowanie, ale nie wiadomo, czy gdzieś przejdą. Na pewno jednak ból. Zrobili wynik, i gdyby nie pojebana forma Leverkusen to mogliby normalnie nawet zdobyć mistrza gdzie ludzie stawiali że mogą spaść z ligi, cud nad cudy... a i tak Bayern i BVB zabierają im topowych piłkarzy, chociaż byli niżej w tabeli. Guirassy zdobył 28 goli w 28 spotkaniach, i Stuttgart wygrał prawie wszystkie mecze, w których grał. Gdyby nie kontuzja i Puchar Afryki, mogliby mieć jeszcze więcej punktów. Naprawdę genialny sezon i kompletny szok, że w tym wieku można nagle tak wymiatać.
-
Euro 2024
Nawet jeśli płotki odpadną, to dostaliśmy trochę kolorytu dzięki temu rozszerzeniu, i zainteresowanie turniejem na większym obszarze Europy. Gruzja to oczywiście największa niespodzianka w historii Euro - wiadomo, wcześniej taka ekipa nawet by nie grała, a co dopiero rozwalić Portugalię. To daje pewną motywację w tych rozgrywkach, że każdy może mieć swój dzień, jeśli wygra Ligę Narodów. Myślę, że tak jak UEFA chciała - to powinno zredukować liczbę meczów reprezentacji, które są "o nic", chociaż można się śmiać z takich wypowiedzi, to zgadzam się, że to jest duża część sportu, żeby jednak każdy miał JAKĄŚ szansę że może wkroczyć na ścieżkę po złoto. Mecze o nic strasznie mordują napięcie. Słowacja-Belgia to druga największa niespodzianka w historii - łatwo zapomnieć, że Słowacja była w PIĄTYM koszyku w eliminacjach, i była na 55. miejscu w rankingu FIFA, a więc zdążyła w ciągu roku odstawić Bośnię i Hercegowinę, kultową niegdyś Islandię, no i teraz Belgię. Gruzja trzech, Polska jednego... Słowacja nie ma ani jednego piłkarza (poza bramkarzami), który naprawdę wyróżnia się w topowej lidze. Zero. Ich wzlot z dna na poziom... średniaka następuje tuż po tym, jak grę w kadrze zakończył ich dalece najlepszy piłkarz wszech czasów, Marek Hamszik. Może jak pomyśleć, to są większym outsiderem w tym gronie, niż Gruzja. Najwięcej celnych strzałów na bramkę w fazie grupowej oddała ekipa... o kurna... Czech. I to mimo że z Portugalią mieli tylko jeden. Nie ma co, bramkarz Gruzji w tym meczu z Czechami po prostu zrobił im awans z dupy. Łącznie Mama obronił 21 strzałów - drugi bramkarz na Euro tylko 13. Fuks jak malowany. Słowacja to co innego. Nikt w ich grupie nie skusił tak jak Czesi, ot Słowacja gra całkiem solidną piłkę. A mecze Czechów to dowód, że nic w piłce nie ma sensu.
-
Euro 2024
Tak po cichu to Gruzja ma więcej zawodników, którzy mieli naprawdę dobry sezon w topowej lidze, niż Polska hehe. W sensie trzech miało. W Polsce kto, poza mimo wszystko Lewandowskim, prezentował taki poziom w topowej lidze? Bułka ok, ale Mamamardaszwili jednak indywidualnie lepszy sezon raczej. Ogólnie bramkarze ok, Frankowski może w miaaarę ok, Zieliński nie jakoś źle... Ale nic naprawdę dobrego.
-
Euro 2024
Aż tak źle nie było, tylko 7-1. Mikautadze na Euro już ma tyle samo goli, co w eliminacjach. Koleś był na wznoszącej w ostatnich miesiącach - po niewypale w Ajaksie, osiągnął świetną formę w Metz. Zakończył jako zdecydowanie najlepszy gracz zdegradowanej ekipy, więc pewnie i tak Metz nie mogło marzyć, że długo go zatrzyma. Tak czy siak, pewnie zrobili dobry biznes - sprzedali go do Ajaxu za 16 mln euro, potem odkupili za 10 mln euro po pół roku słabej gry, a teraz mogą sprzedać znowu nieco drożej.
-
Euro 2024
W sumie różnie bywa. Czasami wydaje się, że każdy mecz pucharowy idzie wzdłuż schematu "słabsza ekipa morduje mecz by wyczekać do karnych, a lepsza się męczy by coś stworzyć". Ale 3 lata temu, prawie każdą parę w 1/8 wygrał faworyt, jeno Holandia przegrała z Czechami. Aha, no i Francja ze Szwajcarią po karnych, jasne. Było wiele dogrywek, ale ostatecznie tylko jedna seria karnych, nie wiem jak dogrywki się liczą w typerku.
-
Euro 2024
-
Euro 2024
Na Mundialu wychodzą dwie drużyny i ostatnio był tylko jeden remis na 16 meczów ostatniej kolejki (nota bene 0-0 Belgii, która przez to odpadła).
-
Euro 2024
Nie wiem czy futbol się zmienił, czy ja tego nie dostrzegałem, ale to jak z dupy są tracone gole to naprawdę mnie rozwala. Jak nie samobój prosto w okienko przy średnim dośrodkowaniu, to kurde podanie do przeciwnika gdzie w klubie nikt by tego nie zrobił nigdy lol. JAK czołowa ekipa traci gola w TAKI sposób kurna. Serio jak ktoś wierzy w to że mecze są sprzedawane, to to Euro musi być dla niego świetną atrakcją.
-
Euro 2024
Po necie latają zdjęcia WIELU zawodników jedenastki Gruzji jako dzieci na spotkaniu z Krysztiano lol. Kurde koleś całe pokolenie wychował jako idol i jeszcze gra przeciw nim. Wręcz Mbappe szybciej się skończył niż Cristiano hehe.
-
Hades II
- "z Zagreusem, myśleliśmy: kurde, czemu nigdy nie słyszałem, że Hades miał dziecko, jak do tego doszło? Z Melinoe było podobnie. Było tyle klasycznej mitologii o niej, żeby nas podniecić, ale nie tyle, żeby jej opowieść była już ustalona. Możemy wypełnić luki, wręcz zabawić się w detektywa, dlaczego jej historia jest nieznana" - Melinoe, przede wszystkim, to wiedźma. "Z Zagreusem wypełniliśmy wszystkie ogólne archetypy wojownika, a teraz z Melinoe mamy okazję na wiele innych archetypów z hack-n-slash, czarodziej, czarownik, nekromanta, asasyn, wszystkie te rzeczy" - już zasięg pierwszej pałki pokazuje, że warto trzymać dystans od przeciwników, wymierzać, kiedy atakować. "W tego typu grze to nie działa, jeśli gracz od początku czuje, że ma już wszystko opanowane. Ważne było, żeby granie miało inny feel niż w jedynce nawet po setkach godzin w tamtej grze. Aby znowu było to uczucie odkrywania nowego" - Hekate to właściwie Hades tej gry, chociaż walczymy z nią dużo wcześniej. Była rozważana do roli w jedynce. Nie załapała się, bo jej historia była widziana jako aż... zbyt ciekawa. "Wydawała się zbyt duża i ciekawa, żeby zmieścić się w tej opowieści. W dwójce, nie jest aż tak centralna, jak Melinoe, ale jest główną postacią poboczną" - dwójeczka na razie wydaje się trudniejsza. Kasavin: "jeszcze będziemy to dopracowywać. Ale gdyby gra była łatwa, nie było by tej podstawy rogalika, że odkrywasz, jak inaczej jest za każdym razem". Edge przyznaje, że runy wydają się bardziej różne od siebie, niż w jedynce. Mocniejsze znajdźki pojawiają się szybciej, tak by doświadczeni gracze nie musieli znowu czekać na to co już znają - Selene była oczywistym typem, "nie ma wiedźmiństwa bez księżyca". Początkowo jej umiejętności czerpały z tej samej many, ale konieczność wybierania jej lub innych technik nie pasowała do ważnej relacji z Melinoe. Dlatego teraz Selene ma osobny mechanizm: naładuj pasek używając magii i otrzymujesz jej wyjątkowo mocny dar - Nemesis to raczej nasz rywal, nasza frenemy, niż... nemesis. "Ona jest boginią odwetu... Nie jest boginią bycia twoim arcywrogiem, we współczesnym słowa znaczeniu. Chcieliśmy podjąć tę różnicę. Żeby Nemesis była godnym rywalem, musi mieć własne cele, musi czasem robić to, co graczowi się nie podoba. Balans, by jednak nie frustrowała graczy, ale wywoływała mocne emocje, był trudny". Nemesis jest esencją Hadesa II, a może całej istoty rogalikowania. "Mieliśmy taki bug, że Nemesis nawet wbiegła w Chaos Gate. Ale spodobał nam się ten pomysł. To może się zdarzyć, bardzo rzadko, ale stało się częścią scenariusza" - "cel w Hadesie jest jasny: dojść do końca. Ale zauważyliśmy, że gracze wybierali sobie sami własne cele. Zobaczenie zwieńczenia historii Achillesa i Patroklesa, albo Orfeusza i Eurydyki. Stworzyliśmy więcej okazji, by tworzyć własne cele. Chcemy zwiększyć "zasięg tonalny" każdego runu. Więcej możliwości" - główna tego oznaka, to że w Hadesie II mamy dwie lokacje. Ta druga to w większości nowi bogowie, nowi przeciwnicy, inna struktura. Po jakimś czasie, gracz może odpocząć od jednego i zacząć iść drugi. Gracz ma więcej wyboru - gra ma wiele nawiązań do jedynki, które nie są oczywiste, ale dadzą satysfakcję tym, którzy naprawdę uważnie śledzili wydarzenia tamtej gry - "w jedynce zaczęliśmy EA na wcześniejszym etapie, bo nie wiedzieliśmy jeszcze, ile dokładnie zajmuje robienie takiej gry. Teraz wybraliśmy idealny moment, by gra była warta grania, ale też nie jest na tyle późno, że porady graczy to już typowe "ech, trzeba było tak zrobić..." i było by już za drogo to zmienić" - część bogów wraca z jedynki, ale ciekawe było wyobrazić sobie, jakie przeszli zmiany w tym czasie i jak inni teraz są - "inny wygląd Afrodyty w dwójce podkreśla jej fizyczną siłę. W jedynce, pewnie głównie leżała w gorącym źródle na Olimpie cały czas. Ale w Iliadzie, Afrodyta nawet walczyła w wojnie trojańskiej, więc nie bała się widocznie wziąć sprawy w swoje ręce. (...) Hekate to bogini wiedźmiństwa i czarów, w naszej grze też mentorka, matgka, liderka powstania przeciw Chaosowi, więc wiadomo, że musiała wygląda twardo. Ale jeszcze ważniejsze było, żeby wyglądała jak ktoś, od kogo Melinoe - sama w sobie niezła wiedźma - może się uczyć magii i walki wręcz i widzieć w niej wzór. (...) Jako wiedźmy, nasze nowe postaci pewnie nie miałyby mięśni kulturysty, dlatego inspirowałam się intesywną, niewzruszoną zręcznością, jaką mają wojownicy Muay Thai" Ach ta siła... Czytając to wszystko, przypomniałem sobie, jak niesamowicie dobry był Hades - jakość tej walki, jak to świetnie jest narysowane i zrobione w każdym elemencie, kurde, no nie powiem że nie poczułem podniety na więcej i jestem dość pewien, że znowu na co najmniej kilkadziesiąt godzin wsiąknę zachwycony.
-
Euro 2024
Tyle jest gadania o jakichś niby czarach, ale na razie sytuacja obiektywnie wygląda jak najbardziej przewidywalnie i tak jak i 20 lat temu ktoś by stawiał. Zachód - awansował Wschód - nie awansował Jeszcze się coś tu doda, ale na razie ciężko się czymś jarać. O wow, jakiś tam faworyt awansował na luzie, ALE STYL cienki, ojapierdole co za beka co za tragedia co za szok. Cienkim stylem można i całe Euro wygrać, taki jest futbol. W tym sporcie ludzie nie są zgrani i tracą takie bramki jak Włochy-Albania czy Portugalia-Turcja lol, na poziomie przedszkola... Nie dziwię się ekipom, jeśli są ostrożne hehe. Grając cienki futbol to i medale się zdobywa, nie na tym polega praca. Co będzie dalej, zobaczymy. Formuła 24 ekip i 16 awansujących sprawia, że pierwsza faza jest dość mocno na rozgrzewkę. No chyba że zaraz Belgia faktycznie odpadnie hehe, dzisiaj to nawet zasługują, 30 minut do końca i można sobie stawiać na dosłownie każdą możliwą kolejność w tej grupie, nie mam pojęcia.
-
Euro 2024
No przeceniłem mocno skłonność drużyn w ostatniej kolejce do rzucania się ofensywnie w desperacji. To już Polska grająca o nic więcej stworzyła, nie żeby wiele.
-
Paper Mario: The Thousand-Year Door
Spędziłem z grą ponad 50 godzin lol. Jak to możliwe? Cóż, ludzie mówiący o tym że Fajnal jest "rozciągany" (lol) mogą naprawdę być rozwałkowani na kawałki tym, ile łażenia w kółko jest w starych grach. TTYD bez wątpienia się tym wyróżnia. Gra zrobiła bardzo ładne lokacje w wyjątkowym stylu, ale ceną za to jest bardzo mała powierzchnia gry tak naprawdę. Tak więc nawet główna gra polega trochę na łażeniu dokoła, ale ZWŁASZCZA zawartość poboczna polega na łażeniu dokoła setki, setki razy. Nagle z 20 godzin robi się 50, spokojnie. Zaznaczmy, że ta zawartość poboczna nie zawiera praktycznie ani jednego pokoju, którego nie byłoby na głównej ścieżce hehe. Niektóre sidequesty to kompletny rekord chamstwa, ot chodzisz non stop po tych samych lokacjach (przynajmniej jest "fast travel" teraz...) i pytasz ludzi o to samo albo nosisz czosnek. Jakoś jednak to robiłem, czemu? Bo gra ma taki fajny klimacik. Chce się w niej spędzać więcej czasu. Nintendo zrobiło całkiem żywy świat jak na tamte czasy i ta pętla ma więcej sensu, niż się wydaje po opisie. Ot, po każdym wydarzeniu, gdy wracamy do centralnego miasta, każda postać ma nowy tekst, i ogólnie wszyscy w tym kompaktowym świecie jakby żyli, a nie tylko byli punktem do minięcia. TTYD to nie tyle przygoda na którą wyrusza Mario, co miejsce, w którym sobie żyje, gra ma niemal vibe symulatora farmera bardziej niż typowego RPG-a. Naprawdę ten remake to jeden z lepszych w ostatnim czasie. Zarówno sięga po grę, której łatwo dziś nie znać, jak i nadal warto, jak i fajnie się gra - a to rzadkie combo. Ponieważ TTYD jest grą, która... nadal nie ma porównania w świecie gier. Nie można do końca poczuć, że się zestarzała, bo po prostu nie ma innych gier które faktycznie takie są. Typowe jRPG-i się zestarzały, gry akcji też, platformówki... ale TTYD to gra realizująca swoją własną wizję w każdym elemencie, jedna z tych dość niewielu pozycji, gdzie wszystko wydaje się dopasowane do tego, jakie uczucie chcieli oddać, jaki klimacik stworzyć, a nie do jakiegokolwiek gatunku. Wszystkiego jest po trochu, ale każdy element to po prostu TTYD. Każdy element rozgrywki jest udany i pasuje. Dość blisko jest tylko vibe moich ukochanych Undertale i Omori, ale to też dość daleko. W świecie Nintendo, Fire Emblem: Three Houses ładnie połączyło głębię, przystępność i jednolite wykonanie centralnego pomysłu. Mimo że TTYD to bardzo słynna gra, to serio miałem to rzadkie uczucie jak przy remake'ach Moon czy Live a Live, że warto było tę grę wydać nawet dla ludzi, którzy nie żyją przeszłością. Niestety, samo Nintendo odwróciło się od tego klimaciku na zawsze, i jest coraz dalej od niego. Niektóre żarty są naprawdę szokująco zabawne, awangardowe, mroczne czy niegrzeczne, patrząc na dzisiejsze produkcje. Nintendo by nigdy czegoś takiego nie wydało dziś. Jasne, tylko w tym porównaniu, ale zawsze. Czar jest taki, że ta gra ogólnie JEST bez wątpienia grzeczna i miła, nie ma co. Właśnie dlatego to, że jest taka queer, działa tak dobrze, bo po prostu sobie jest leciutko, kompletnie nie zwracając na siebie uwagi, bardzo naturalnie. Mamy wiele gier, które się starają być niegrzeczne, ale to wtedy trochę żałość imo. TTYD jest grzeczne i pozytywne, ale z głębią i uczuciem, tyle. Dziś wiele indyków czerpie z tego, albo próbuje - i widać, dlaczego to jest tak kultowa pozycja w pewnym kręgu. Walki też są zaskakująco fajne, wcale nie prostackie. Teoretycznie, dostępność wielu przedmiotów itp. sprawia, że mało która walka będzie ciężka do przeżycia. Ale nie w tym sęk, gra pozwala na zabawę, nawet jeśli game over nie powinien być straszny (teraz to nawet Dziura 100 Wyzwań niestraszna, bo w razie śmierci, możemy powtórzyć walkę, co robi, wow, dużą różnicę wobec powtarzania całej wieży od save'a na początku). Nie jest ciężko przeżyć, ale styl, w jakim to zrobimy, może być znacząco inny. Budowa postaci poprzez wybór odznak jest naprawdę intrygująca i zawsze zmusza do wielu wyborów, mamy zabawę, ale i wymagania, nie możemy mieć wszystkiego. Także sama walka jest wcale nieprostacka. Zauważmy choćby dwa elementy określane jako "przegięte" w tej grze wśród fanów od zawsze. Jeden to power bounce, który jednak wymaga wysokiej precyzji do wykonania skutecznie. Chyba przypadkowo, bo progresja okienka idzie: 7 klatek, 7, 6... JEDNA KLATKA, 5, 4, itd... To chyba musi być błąd (albo specjalny cap na siłę techniki? Kurde, nawet przy założonym simplifierze nie ma 2 tylko 1 klatka), ale technika i tak została znerfiona przy bossach, jak i wykonywanie jej perfekcyjnie naprawdę jest całkiem wymagające. Czuć, że musisz być dobry, by wykorzystać jej OP, nie jest to OP za darmo jak zazwyczaj w RPG-ach. Drugi klasyk "przegięcia" to build dający nam więcej ataku, gdy mamy mniej niż 5 HP. No fajnie, ale to oznacza, że Mario ginie od jednego ataku w drugiej połowie gry, a idealne unikanie każdego ataku jest, hm... trudne. Tak więc, nie TRZEBA się męczyć w tej grze, ale też naprawdę mamy spory sufit jak na jRPG-a... wręcz szalenie wysoki sufit jak na jRPG-a sprzed 20 lat, powiedziałbym. Niby proste menusy z kolorowymi obrazkami, a jednak jest się czym bawić i można próbować różnych rzeczy, przy siedmiu kompanach do ekipy, każdy z nich ma kilka technik z różną przydatnością, no i Mario ma kilkadziesiąt odznak do wyboru do umieszczenia w ograniczonym ekwipunku. Eksploracja też jest bardzo fun jak na grę, która jest tak płaska. Niektóre pomysły brzmią głupio, ot, możemy zawsze walić we wszystko młotkiem i czasem się okaże, że podłoga się rusza. Ale to daje uczucie nasączenia zawartością, że nigdy nie łazimy przez minutę i "nic nie ma". Jak na grę na 20 godzin, w której prym wiodą dialogi i scenki, to Mario ma naprawdę sporo mocy do użycia, tak więc żadnego typu wyzwania czy zagadki nie powtarzamy specjalnie w trakcie gry, zawsze jest jakiś nowy mały twist. Nic wielkiego, ale i dziś wypada to przyjemnie. Ostatecznie Mario ratuje księżniczkę, więc niby nic wielkiego o życiu się nie dowiadujemy jak w wymienionych indykach, a jednak TTYD pod względem ogólnej przyjemności może spokojnie mierzyć się np. z Sea of Stars, czyli jedną z lepszych gier zeszłego roku. Dużo sympatycznych postaci, świetnych cytatów. Wróżkarz dający nam ulepszenia inkantując "szazibi... szazubi!". Miasteczko z szubienicą na środku, które ma swój klimacik. Potencjał jest ogromny i szkoda, że nikt do końca go nie podejmie - gra aż się prosi o uaktualnienie tego schematu. Jest pełna małych loadingów, łażenia w kółko, no i w pewnym sensie bardzo uboga w kontent jak na dzisiejsze czasy. Ale że nikt nie zrobił takiej gry, to TTYD pozostaje mimo wad topową produkcją. Sam się zdziwiłem. Dla porównania, na Switchu wyszły już np. Baten Kaitos czy Tales of Symphonia, dobre porty klasycznych pozycji z GC. Te gry zestarzały się znacznie bardziej, bo kurna, co one mają czego nie ma np. Fajnal Rebirth tylko dosłownie milion razy lepiej. Jak dla mnie, ani historia się nie broni w zalewie gierek dziś, ani rozgrywka, ani prezencja. W TTYD w sumie wszystko się broni ogólnie.