-
Postów
23 386 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Czy United miało de facto "słabszy sezon"? Trzecie miejsce parę razy? To jeszcze nie tragedia. Nikt mi nie powie, że umiejętności piłkarzy samych w sobie są w United na poziomie City czy Chelsea. A jednak wygrali spacerkiem. Często grali nędznie, ale wygrywali. To Ferguson. Oczywiście Rooney, Carrick, Vidić, De Gea czy Rafael nie przychodzili jako zupełne anonimy, to nie jest ekipa budżetowa jak Dortmund, ale w United też występ indywiduum nie ma zaczenia, tak samo jak Van Persie, liczy się drużyna. Moyes? Nie wierzę w niego, ale wyniki niby ma. Everton co roku jest tuż za czołówką, mimo znacznie niższego budżetu. Poza Fellainimi nie mają nikogo, kto by przychodził ze statusem gwiazdy. A jednak znowu są zdecydowanie najlepsi spoza grona sześciu dużo bogatszych klubów (a nawet przed FC Liverpoolem). Wydaje się dobrym kandydatem, ale nie mam pojęcia, co może osiągnąć przy takich oczekiwaniach. Mistrzostwo to jedno, drugie - może i przywrócenie angielskiej piłki na poziom europejskiej czołówki. To przecież nie piłkarze, a taktyka sprawiają, że poziom tak spadł w ostatnich paru latach. Podobno przyjście Moyesa ma przesądzić o odejściu Rooneya. To już strata. Może Fellaini na jego miejsce? Nie zdziwiłbym się. Rooney przydałby się chyba najbardziej Chelsea, na obie pozycje pośrodku z przodu, podobno Arsenal też chce, ale już widzę, jak ładują tyle kasy co trzeba na Rooneya.
-
Nie ułożyłem Top 10 roku, to chociaż tematem podzielę się Hawk Eyes, których uważam za jedno z lepszych odkryć ostatniego czasu. To brytyjska kapela, jedna z tych, które chowają klasycznego rocka przy życiu. Riff za riffem, bez wytchnienia, bez bajerków. Konkret granie. http://www13.zippyshare.com/v/40105532/file.html Jak dobre są riffy do "Skyspinners"?
-
No nie ma go od wielu lat. Mówiłem że Queens się skończyli już po pierwszych trzech piosenkach "Lullabies" i całym "Vulgaris", to były hejty. Teraz całe forum się zgadza.
-
No jak ktoś chce popatrzeć na obrazki i z tego wiedzieć, co jest fajne w grze, to może sobie pograć w Bioshocka. Fez raczej nie należy do gier mających takie ambicje.
-
To jest jedno ze zdań, po którym można poznać, że osoba absolutnie nie ma nic do powiedzenia - "to już było". Bez jaj? Naprawdę? Dziękuję za to objawienie. Ten koleś ma jakąś listę Prawdziwie Dobrych Gier, które zawierają tylko elementy, których nigdy nie było? Pytam bez ironii, interesuję się nowymi rzeczami w grach. Jeśli takiej nie ma to jego gadka jest oczywiście debilna.
-
Taka kontuzja dla sportowca to musi być wielki dylemat, ale sprawa Rose'a, cóż, ciągnie się już zbyt długo. Fakt jest taki, że Bulls właśnie w zdziesiątkowanym składzie pokonali żelaznego faworyta na wyjeździe w Game 1. Dodatkowa opcja w ofensywie mogłaby naprawdę uczynić z nich pretendenta do tytułu w oczach wielu. Przynajmniej do jutra. Więc to nic dziwnego, że Rose się zastanawia, czy wrócić. Playoffy są raz na rok. Trochę mi go żal, no bo bądźmy szczerzy, kiedy przez dobrych kilka miesięcy słyszysz tylko "no nie wiem, kiedy będę grać", to zazwyczaj nie wróży dobrze. Są na świecie jacyś fani Grega Odena, Erica Gordona czy Andrew Bynuma? To byli bardzo dobrzy gracze kiedy grali. Jak na razie trójka faworytów serii przegrała pierwszy mecz (chociaż Knicks to chyba byli tak 50-50 wyceniani), a jeden pozostały też prawie przegrał. Powinno być ciekawiej, niż myślałem. Obecnie Knicks-Indiana i Melo znowu cegli. To już bodaj piąty mecz, kiedy naprawdę ciężko się go ogląda. Jeśli zastanawialiście się, kto na niego zagłosował na MVP i dlaczego, oto odpowiedź: http://www.bostonglobe.com/sports/2013/05/05/yes-voted-carmelo-anthony-for-mvp-and-for-good-reason/Yo08ZgzGaxzlt9KF0JDfqM/story.html?s_campaign=sm_tw Skracając: jest to uzasadnienie z dupy. Podobno Knicks więcej tracą bez Melo. Obserwacje tego nie potwierdzają. Na razie największe gwiazdy tych playoffów: 1. Curry co nie? 2. Joakim Noah 3. Nate Robinson 4. Zach Randolph 5. Manu Ginobili 6. Chris Andersen
-
Tak słaby mecz ekipy stawianej do tej pory wśród najlepszych w historii musi być zaskoczeniem. Może to przez tydzień przerwy (ostre oblewanie MVP?), ale bez jaj, przegrać u siebie pierwszy mecz to kiepska sprawa, teraz już jest mało miejsca na porażki. To, że Heat atakowali fatalnie, to jedna sprawa i w sumie jakoś zrozumiałe, ale nie móc w końcówce zatrzymać potężnego duetu Nate Robinson-Jimmy Butler? Tego się nie spodziewałem. W pewnym sensie to piękne, kiedy koleś mający 175 cm robi mistrzom i faworytom jesień z dupy, ale tak czy siak, nędza ze strony Heat. Nawet gdyby Heat wygrali kolejne cztery mecze z zapasem, to i tak będzie ciekawa seria, z tymi Bulls inna nie będzie. I widać od razu, że absolutnie rację mieli wszyscy, którzy chcieli właśnie Bulls w tym starciu. A pewnie nie byłoby ich tu, gdyby Brooklyn Nets mieli choć odrobinę jaj. O starciu Spurs-Warriors mówi się, że Mecz Roku. Biorąc pod uwagę, co już widziałem w tym roku, to znaczy naprawdę wiele. Niestety zasnąłem.
-
Mecz na razie jest tak słaby, że aż śmieszny. Obrona Bulls to jedno, ale jeśli Battier ORAZ Miller ceglą na potęgę, a LeBron ma 2 pkt. po połowie meczu, to możecie sobie wyobrazić... Przed chwilą Noah po prostu sobie biegł i biegł, aż chciał podać stojącemu metr przed nim Boozerowi, ale nie trafił w okolice Boozera... I tak jest najlepszy na boisku. LeBron słabo jak na siebie, ale to i tak nic przy Boshu...
-
Miałem wreszcie okazję pograć w XCOM: Enemy Unknown. Kurczę, świetna gierka, angażuje bardzo. Bardzo dobry remake, wszystko czytelnie pokazane, porządny samouczek, który zarzuca dość sporo danych, ale przynajmniej wszystko jest opisane. Tak to ja mogę grać. Gra nadal absolutnie nie wybacza, po kilku misjach pojawił się pająk, nie wiedziałem, jaki ma zakres ruchu, zagryzł mi jednego i zamienił w zombie, potem doszedł do drugiego, zombie zaczął też gryźć, wszyscy zabijają jednym gryźnięciem.. i ruszają się dość żwawo jak na zombie. Po chwili nie miałem ekipy, z której doświadczenia już zacząłem się cieszyć. Wyłączyłem. Na pewno wrócę, ale kurde...
-
Knicks już inaczej grać nie będą, nie umieją. Potężna robota w obronie Roya Hibberta i rzucanie (i rzucanie i rzucanie...) Melo nie na wiele się zdało. Przy okazji - miałem rację i jeden koleś dał Melo głos na pierwsze miejsce MVP. Niniejszym LeBron jedynie dołączył do Shaqa w gronie tych, którym zabrakło jednego głosu. Ekscytujące otwarcie serii w Oklahomie. Do połowy pierwszej kwarty, Thunder zdobyli bodaj 4 pkt. Potem się rozkręcili, ale mecz leciał seriami. Znowu tandem Fisher-Martin pogrążył rywali. Grizzlies świetnie bronią, ale brakuje im takiego uderzenia. Na początku masakrował Z-Bo, ale potem przestał. Już jutro starcie Miami-Chicago, które wydaje mi się aż niesprawiedliwe. Bulls pewnie jeszcze krążą po szpitalach i używają defibrylatorów, a Miami miało tydzień odpoczynku, popijając drinki nad basenem, bawiąc się z dziećmi i zapuszczając śmieszne wąsy. I odbierając MVP. Nie oczekuję też wiele po Warriors, chociaż oczywiście są sensacją sezonu, nikt mi nie powie, że przed playoffami na nich stawiał. Ciekawostka: w meczach, w których grał Tim Duncan i miały miejsce w San Antonio, bilans wynosi... 28-0, na niekorzyść GSW ofkoz. Na wyjeździe trochę lepiej, ogółem bodaj 47-6. Szczerze, widzę raczej sweepa, będzie dobrze jak zmuszą do pełnego wysiłku Spurs, którzy pierwszy raz od dawna mogą zagrać w pełni zdrowym tercetem weteranów Parker-TD-Manu, który Lakersom robił z dupy jesień.
-
No znaki na ścianach są rozpisane pewnie jak na padzie Xboxowym. A to skok. Ale w pokoju, w którym ci pokazuje, ci pokaże każdy klawisz na pewno jak go wciśniesz. Gorzej z kamertonem, jak grasz na klawiaturze (grasz na klawiaturze?!) to nie wiem, jak to zrobili.
-
No cóż, nie był to piękny mecz... Bulls przeżyli. Rzucili się na początku, Noah dobijał. Nets - mało walki. Nie wyglądają jak drużyna na razie. Wzięli się do roboty za późno. Joe Johnson tragiczny. Tragedia. A ma jeszcze trzy lata kontraktu. Za 70 mln dolarów. Może kiedyś Nets wyczają, czego im trzeba, na razie muszą żyć z tym, co mają. Bulls to prawdziwa drużyna, obojętnie kto w niej gra, jest kolesiem z Bullsów Thibodeau. Jutro ogłoszone zostanie przyznanie LeBronowi tytułu MVP. Przeciek niezbyt zaskakujący. Ciekawi mnie jednak, czy po raz pierwszy będzie to wybór jednogłośny. Przypomina mi się, kiedy w 2000 r. jeden koleś nie zagłosował na Shaqa i do dzisiaj mu to wytykają, a wtedy srogo po nim jeżdżono. Teraz wydaje się, że nikt się na coś takiego nie odważy... ale nie zdziwię się, jeśli jakiś dziennikarz z LA czy NY postawi na pierwszym miejscu Kobe'ego albo Melo, tłumacząc się potem wypowiedziami w stylu "LA!" (/"NY!"). Nawet Stephen A. Smith wielbi: http://www.youtube.com/watch?v=hOl5te5_4vQ
-
Karny dla BVB był parę razy, ale raczej nie akurat wtedy, kiedy go gwizdnięto. Gadki o sędziowaniu "na korzyść Borussii" to już w ogóle.
-
Rafinha dał z łokcia w twarz Kubie, Kuba się wkurzył, zaczęły się burdy. To już nie jest sparingowa atmosfera. Rafinha nie chce zejść, hejtuje, Klopp szydzi. Nieźle.
-
Opinie są bardzo zachęcające, niektórzy mówią nawet, że to największe wydarzenie w telewizji od debiutów "Mad Men" i "Breaking Bad". Inni narzekają, że zbyt powolne, nudne. Porównania w każdym razie idą w kierunku amerykańskich filmów indie, w stylu np. "Take Shelter". Na pewno obczaję po zakończeniu całego sezonu (6 odcinków, drugi dłuższy już zaplanowany).
-
Kehl i Santana raczej w finale nie zagrają, Guendogan bardziej z tyłu... Ogólnie dość mocny skład Borussii, ale widać, że obie ekipy trochę pobalowały po półfinałach LM. Ilość miejsca zostawianego Gomezowi... mógł strzelić więcej, niż jedną bramkę do przerwy. Mecz nie zabija poziomem, poza golami warta uwagi była chyba tylko jedna akcja Lewandowskiego, której jednak nie zmieścił w bramce. Niesamowite - karny dla Borussii, i to raczej niezasłużony. Boateng tylko zasłaniał tułów. Sprawiedliwości zadość i Neuer broni.
-
Pamiętacie czasy, gdy Arsenal grał ładnie? No cóż, to nie teraz. Męczą się strasznie z tym QPR, które mimo sporych wydatków jest już w drugiej lidze, ale myślę, że wymeczą. Wygrają też zapewne z Wigan i Newcastle, patrząc na ich obecną formę (co się stało z Yohannem Cabaye w tym sezonie?). Tak więc Tottenham, żeby zagrać w LM, musiałby wygrać w środę z Chelsea na Stamford Bridge. Średnio to widzę, na ten moment. Dembele znowu doznał kontuzji, bez Sandro środek pola kompletnie więc leży. W ataku nędza. Dempsey potrafi zagrać przez moment świetnie (jak z 3-1 z City), ale zazwyczaj gra nędzę. Wszystko w ich rękach. Zobaczymy jeszcze, w jakiej sytuacji będzie Chelsea, która przecież jutro gra na Old Trafford i w razie porażki będzie na równi z Tottenhamem, a punkt przed Arsenalem. Na pewno w środę zapowiada się ostatni "duży" mecz sezonu.
-
No bo tak to wyglądało na tamtym etapie sezonu, seria 17 zwycięstw... przed playoffami stawiałem na Grizzlies. Jak zwykle Chris Paul zbiera najmniej krytyki, ale dla mnie to jest zadziwiająco protekcjonalne. Inni gracze zbierają cięgi, kiedy ich ekipa przegrywa. Koleś ma 27 lat i już jakieś 5-6 lat temu był uważany za najlepszego gracza ligi, tuż przed dominacją LeBrona. Nadal jest uważany za osobę numer 3 w lidze. Jeśli jego ekipa faktycznie jest niezdolna na więcej niż pierwsza albo ledwo druga runda, to ma wolny kontrakt i niech sobie znajdzie odpowiednią. Jesli (jak zapowiada) zostanie w Clippers i weźmie maxa, to LAC mają dwa maksy i prawie 65 mln kontraktów, mimo odejścia Odoma i Billupsa. W składzie m.in. Crawford, Butler i Hill, którzy raczej opadną z sił niż się wzniosą. Nie zdziałają zbyt wiele. Teraz zapowiada się bardzo trudna seria dla Thunder, bo Grizzlies to akurat taka defensywa, która może zupełnie zniszczyć atak oparty na jednej opcji, choćby najlepszej. Ale ciekaw jestem, ile będą w stanie zrobić Grizzlies w ataku, bo Thunder w tym sezonie znacznie poprawili tę stronę parkietu. Uważany przez niektórych za świetnego obrońcę Ibaka trafia na rozpędzonego Zacha Randolpha, trudno dla niego o lepszą próbę. Jeśli Zach nie poszaleje, Memphis powinno być bardzo trudno o punkty. Status rosnącej gwiazdy będzie musiał potwierdzić Mike Conley. Tak czy siak, widzę tu ciekawą, rozwijającą się z meczu na mecz serię. Dzisiaj jeszcze Nets-Bulls i wygląda na to, że wszyscy liczą na Chicago. Nikt nie wierzy, że Nets postawią się Miami, chyba słusznie. Z kolei Bulls samym charakterem mogą wyrwać kilka meczów. Jeśli dzisiaj nie wygrają, to na pewno umrą próbując, Game 7 na zakończenie tej pełnej walki rundy powinno nie zawieść. Druga runda już chyba taka będzie bardziej na luzie, ponieważ Bulls i Warriors jednak bardziej wyglądają na ekipy typu "powalczą" niż "faktycznie mają szanse wygrać".
-
Fish jest... wygadany, ale ludzie trochę przesadzają. Zresztą kogo to obchodzi? Nie rozważamy pójścia z nim na kolację, tylko granie w jego grę. Która jest fascynująca. Ktoś, kto zrobił Feza, ma w pewnym sensie prawo mówić, że japońskie gry ssą pałę, bo Fez pokazuje doskonale, czego zaczęło brakować. Jeśli np. ostatnie Metroidy straciły odwieczną cechę tej serii, Fez mi ją daje.
-
Loser to po prostu ktoś, kto przegrywa. Nikt nie podważa talentu Chrisa Paula. Ale dwie wygrane serie w karierze... Po tym załamaniu na pewno będzie poważne zastanowienie się, gdzie ta ekipa może zajść. Być może trzeba będzie przyznać, że duet Lob City Griffin-DeAndre to nie jest najlepsze połączenie z CP3. Może po prostu trzeba zatrudnić prawdziwego trenera. No i Paul ma wolny kontrakt, znowu. To był ekscytujący dzień, większość meczów przebiegała w seriach: najpierw jedna drużyna przez dwie minuty jest na fali, potem nikt, potem druga. Najbliżej byli chyba Rockets, którzy po runie 14-0 prowadzili 14-5 z Thunder... ale zmiażdżył ich ten, który miał ich zbawić - Derek Fisher, do tej pory chyba najbardziej obśmiewany zawodnik playoffów. Zadecydował fakt, że Fisher i Martin robili masakrę z ławki Rockets. W każdym razie, dziś kończy się ta długa pierwsza runda jedynym Game 7 na Brooklynie i od jutra mamy już drugą. O 19 starcie Thunder-Grizzlies, w którym chyba faworytem są Grizzlies... ale matchup dla OKC wydaje mi się lepszy, niż by się wydawało na pierwszy rzut oka. Później Knicks-Pacers, po którym też już nie wiadomo, czego się spodziewać.
-
W obu meczach do przerwy padło po 66 punktów. Celtics rzucają jakieś 24% z gry, Hawks - 22%. Horror.
-
Jest już dostępny na blachach Fez, jedna z najlepszych gier generacji, jak to ktoś ładnie powiedział: "gdyby Shigeru Miyamoto zrobił Odyseję Kosmiczną". Twórca gry poleca kupowanie nie przez GOG czy Steam, a Humble Store, bo dostaje wtedy prawie całą kwotę, a nie 70%: http://polytroncorporation.com/buy-fez
-
Wow. Pomijając oczywistość późnych godzin, niech żałuje, kto nie ogląda, te playoffy są na razie niesamowite. Kolejne drużyny są doprowadzane na skraj wytrzymałości. Dostaliśmy kolejne niesamowicie zacięte starcie Nets-Bulls, mimo że Byki grały bez paru zawodników, a pozostali też ledwo żyli i rzygali do koszy z wyczerpania. Mecz wyglądał wręcz sadystycznie, a Bulls... prawie odrobili straty. Byli blisko, jak na tak dramatyczną sytuację. Jednak mamy remis i Game 7 na Brooklynie. Szalony też mecz Warriors. Po przerwie tradycyjnie odlecieli efektywnością (czy George Karl zostanie zwolniony tuż przed odebraniem nagrody dla trenera roku? Wiele mówi fakt, że to pytanie dzisiaj pada), ale w czwartej kwarcie Nuggets zaczęli naprawdę rzucać się na piłkę i prawie odrobili. Byli coraz bliżej i bliżej... aż Wilson Chandler spudłował rzut mogący dać remis i mecz się skończył. Najlepszy od dawna (w zasadzie od paru lat) mecz Andrew Boguta, który przez całą serię świetnie sobie radził na dechach, a wczoraj miał 14 pkt. i 21 zbiórek. Niniejszym zapadła odpowiedź na pytanie, czy w NBA Moneyball może wypalić. Póki co, niby nie - chociaż ja zaliczam do tego grona Spurs, którzy bez Duncana też dają radę, a nie mają wtedy nikogo, kto byłby ceniony przed przyjściem do nich, ledwie kilku zawodników choćby z pierwszej rundy draftu. Z kolei Warriors dostali 16 pkt. od Draymonda Greena, który po tej serii nagle tworzy intrygujący duet pierwszoroczniaków z Harrisonem Barnesem. Przy okazji, media wyczytały z ruchu warg, co powiedział wczoraj po meczu Jordan Crawford, co wywołało takie małe zamieszanie. Rzucił do Melo, że Garnett pieprzył jego żonkę. Cóż, playoffy. Dzisiaj 4 mecze - wszystkie przy stanie 3-2, trzy z nich na terenie ekipy przegrywającej. To może być najgorętszy dzień sezonu...
-
Gdyby liga nie była przesądzona, byłby to wielki hit, ale jest jak jest, dodatkowo przed finałem LM żaden z trenerów na pewno nie będzie chciał zdradzać swoich pomysłów. W rezultacie mecz na szczycie zapowiada się jako zupełny sparing. Mimo wszystko obie ekipy pokazały, że potrafią grać nawet rezerwami, więc mecz może być ciekawy, przynajmniej na tyle, że kto wie, Bayern może nie wygrać meczu po raz pierwszy od 14 grudnia, jeśli np. wystąpi Marco Reus naprzeciwko Rafinhii. Jednak z takimi zawodnikami jak Shaqiri, (pipi)rro, Gomez i Emre Can, Bawarczycy i tak wydają się faworytami do kontynuowania serii zwycięstw. Wcześniej czekałem na ten mecz, bo Borussia stawiała się Bayernowi na wyjeździe, u siebie mogła odnieść symboliczny triumf. Jednak jeśli zagrają drugie składy, to Bayern znowu wygra.
-
najgorszy film Kim Ki Duka. Tip: prztyczek w nos znawcy zawsze robi mniejsze wrażenie, kiedy mylisz dwóch bardzo znanych i zupełnie różnych reżyserów.