-
Postów
23 386 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
To by na pewno mogło znacznie wzmocnić Real, ale ich problemem w tej kwestii nie jest kupowanie, tylko głównie sprzedawanie. Królewscy uwielbiają brać młode talenty i dawać im długie kontrakty o wysokości, której nikt inny na świecie nie zapłaci. Później mają taki balast, który jest niezły, ale niekoniecznie topowy. Kakę próbują już od paru lat opchnąć choćby za 1/3 ceny, ale nikt nie chce. Tak więc choć na pewno są lepsi napastnicy, prawdopodobnie żaden nie jest aż tak dobry, żeby być wartym całego zamieszania i kosztów.
-
W zeszłym sezonie też tak było, co nie przeszkadzało napastnikom przydawać się do czegoś. Dzięki temu Real był dużo lepszy. Obronę mają na podobnym poziomie. Dzisiaj trochę pomógł jej sędzia, ale generalnie zaskoczeniem wieczoru był zabójczy instynkt Benzemy i Higuaina.
-
Mecz dwóch świetnych drużyn, sporo okazji, obaj bramkarze mają co robić. Lewandowski jest najlepszym graczem BVB w tym meczu, aczkolwiek gola nie strzelił - jeśli niemieckie media są mądre, jutro będą załamywać ręce nad fatalną passą i żądać usunięcia ze składu rozpieszczonego leniucha.
-
Nie szalałbym tak. Z perspektywy dowolnego mieszkańca planety Dortmund ma co najmniej trzy gwiazdy formatu Isco w ataku, i generalnie pięciu kandydatów do jedenastki sezonu w LM (obaj boczni obrońcy także grają wybornie w tych rozgrywkach). Ponadto, doprawdy, jakkolwiek by nie patrzeć, na ten moment siłą Borussii jest głównie atak, natomiast Malagi defensywa. Wiele statystyk potwierdza to, co naprawdę widać w ich meczach, że pod względem strzelania goli są najsłabszą ekipą w gronie ćwierćfinalistów. Zaintrygował mnie Morales - koleś wypożyczony z Zagrzebia w debiucie rozwalił Rayo, gol i dwie asysty. Ale w LM nie zagra. Wydaje mi się, że jedyną metodą dla Malagi jest próba zatrzymania przeciwnika, ich dobre mecze zazwyczaj opierają się na tym - indywidualny skill Isco raczej nie wystarczy na zbyt wiele z przodu. No i pytanie, czy Dortmund można zatrzymać w ten sposób nie męcząc ich obrony - moim zdaniem to bardzo trudne. Na ten moment prędzej postawiłbym na awans PSG czy Galata, niż Malagi, chociaż przyznam, że przecież niesłusznie już w nich nie wierzyłem przed starciem z Porto. Teraz to jednak nieco inny poziom.
-
No jak był mecz z Realem, to pisałem, że niestety sędzia raczej pomógł Barsie. Teraz piszę, że raczej pomógł PSG. Tak że tam byłem, niesamowite. Dzisiaj mecze z bardziej wyraźnymi faworytami, w których nikt nie przewiduje niespodzianki. Głównie dlatego, że Malaga i Galata nie są wysoko cenione, czy słusznie? Niekoniecznie. Malaga do tej pory brylowała w LM, przede wszystkim zwraca uwagę doskonała gra w obronie i zneutralizowanie Porto. W lidze są nieregularni, wygrali tylko jeden mecz z ostatnich pięciu, ale ich najwyższy poziom sięga całkiem wysoko. Wydają się skazani, ale potrafią grać wydajnie, a po ostatniej kopaninie ze strony Stuttgartu podobno każdy gracz Borussii ma mniejszy lub większy uraz... może mają jakieś szanse przynajmniej u siebie zdobyć korzystny wynik. Mecz ciekawy także jako starcie ucieleśnienia modelu hiszpańskiego i niemieckiego. Dortmund trzepie masę kasy od przywiązanych kibiców, wydaje ją oszczędnie, inwestuje w przyszłość i nie bierze niczego na zapas. Malaga z kolei wydaje się skazana na upadek, jako pierwszy klub została wykluczona z rozgrywek UEFA z powodów finansowych. Triumf modelu niemieckiego w piłce nożnej na pewno wywołałby komentarze dotyczące nie tylko piłki nożnej. Galata na pewno wydaje się zespołem najsłabszym w tej stawce, ale hej, z United grali wyrównany mecz. Podobnie jak Real, który nadal jest daleki od czołowej formy sprzed roku. Najciekawsze oczywiście starcie dwóch czołowych strzelców LM. Chyba każdy musi już przyznać, że w Buraku jest coś fenomenalnego. Ostatnio podszlifował też formę w reprezentacji i lidze, tak że generalnie w swoich ostatnich 10 meczach strzelił 11 goli. Real zaś bardzo rzadko zachowuje czyste konto...
-
W Monachium bez zaskoczenia, Bayern nadal dominuje. Można się tylko przyczepić do braku skuteczności, bo ze dwie okazje więcej by może wypadało wykorzystać. Tak czy siak, do momentu gola na 2-0 Juve w ataku w zasadzie nie istniało, swoją klasę ograniczając głównie do stosunkowo udanej defensywy. Potem stworzyli ze dwie całkiem niezłe szanse, ale i tak mogą się cieszyć z wyniku. Dodatkowo w rewanżu nie zagrają Vidal i Lichtsteiner, tak że zapraszamy Bawarczyków do półfinału.
-
No po przemyśleniu to w sumie nie wiem. Trudno powiedzieć z powtórki, bo w każdej kamera się rusza. Na pewno Valdes był ustawiony centralnie na początku strzału. Co się stało później i dlaczego, trudno powiedzieć. Tak czy siak, nie wykluczałbym, że to zwyczajny efekt nieszczęśliwego przypadku z ustawieniem się obrońców na drodze strzału, co jest źródłem sporej ilości "błędów" bramkarzy.
-
Piłka po strzale się odbiła od Alvesa, ludzie, takie coś jest naprawdę nie do obronienia.
-
Wydaje mi się, że gra na padzie musi być łatwiejsza, niż na ekranie telefonu. Tak czy siak, to głównie walka ze stresem... same zadanie jest banalnie proste, masz te pasy, które wyznaczają szerokość przeszkód i ruchy, które trzeba wykonać, generalnie nie są jakieś hardkorowe. Ja zazwyczaj odpadam, bo po prostu to (pipi) się cały czas kręci i nie mogę się nagle połapać, czy lewo czy prawo. W tym sensie zaiste trzeba wejść w pewien trans i żyć tym kalejdoskopem, żeby w to grać normalnie.
-
Kluczowe pytanie to chyba tradycyjnie: czy oni są w stanie zatrzymać Messiego. Niby Silva to najlepszy stoper na świecie, ale to nie musi wystarczyć. Bardziej utalentowani gracze raczej regularnie sprawiają PSG problemy i po przemyśleniu muszę uznać, że inny wynik niż 2 mnie dzisiaj zdziwi w Paryżu. Jak na kogoś, kto chce pokonać Barcę, PSG nie gra w ostatnich tygodniach aż tak zbiorowej defensywy. Na pewno poświęci na to piątkę graczy, która zazwyczaj radzi sobie dobrze, ale nie jestem jeszcze pewien roli Beckhama (nie uważałem go za speca defensywnego, ale dostał miejsce kosztem dostępnych defensywnych pomcników), no i jest czterech graczy o funkcjach teoretycznie ofensywnych - Lucas Moura, Pastore, a przed nimi Lavezzi i Ibrahimović. Wydaje się to ustawienie zakładające więcej niż 20% posiadania piłki... zobaczymy, czy to plan genialny, czy idiotyczny. Prędzej stawiałbym na bramkę Lavezziego, niż Ibry. Jedna jaskółka wiosny nie czyni i mimo zeszłorocznego meczu z Arsenalem, trzeba nadal zakładać, że Ibra nie pokazuje zbyt wiele w fazie pucharowej LM, a już na pewno Barca nie wydaje się wymarzonym rywalem do przełamania (rok temu nic jej nie zrobił).
-
Swoją drogą, przed meczem zostanie wywieszona koszulka z numerem 34, w której grał oczywiście MDE, Wielki Arystoteles/Barysznikow/Maravich/Banan, Diesel, Superman, Daddy, Shaqtus, Wilt Chamberneasy... człowiek o prawdopodbnie największej liczbie ksywek od czasu Barkleya, czyli Shaquille O'Neal. A tutaj ładna kompilacja jednego z atutów po stronie Lakers: http://www.youtube.com/watch?v=YZatX_6i5WY&feature=player_embedded
-
Każda drużyna ma lepsze i gorsze mecze, w przypadku Bayernu po prostu oba te bieguny są wyżej, niż innych klubów w Europie. Są jednak daleko od bycia niezatapialnym, jak to w futbolu. Każdy z silnych rywali sprawiał im problemy - ja wymieniłbym tutaj trzy kluby, oprócz Dortmundu także Leverkusen (jako jedyni ich pokonali w wymiernym meczu, mało też nie urwali punktów ostatnio) oraz nawet Valencię (2-1 w Monachium, u nich 1-1). Juventus na pewno wydaje się co najmniej równie dobrą ekipą, tak więc wynik typu 1-1 jest zupełnie w ich zasięgu, a później musieliby tylko bronić się u siebie. Z jednej strony, pokazali się dość słabo przeciw Celitcowi, z drugiej - no właśnie, mimo to wysoko wygrali, wzbudzając wkurzenie rywali m.in. chamskimi przepychankami przy stałych fragmentach. Na pewno zobaczymy dzisiaj dwa fascynujące starcia pod względem taktyki i organizacji gry. Teoretycznie, wygląda mi to na najsilniej obsadzone ćwierćfinały LM od wielu lat, jeśli nie w ogóle.
-
Święta i po świętach. Już jutro i pojutrze czekają nas cztery hiciory. Te większe hiciory jutro - zobaczymy w akcji mistrzów sezonu 2012-13 czterech czołowych lig Europy, a że na początku kwietnia ich mistrzostwa są już w zasadzie pewne, mówi wiele o skali starć. PSG i Juve mają mocarne ambicje no i właśnie nadchodzi moment ich sprawdzenia w postaci starcia z dwiema ekipami faworytów do zwycięstwa w LM. Co do Bayernu, cóż, zobaczę ich słaby mecz, to pogadamy. Pytanie brzmi, jak bardzo będzie im zależeć na zrobieniu sobie zaliczki. Jeśli nie wygrają co najmniej dwoma bramkami, Juve będzie zadowolone. Jeszcze większe szanse na niespodziankę widzę w postaci Barcelony, która dała radę Milanowi, ale teraz zremisowała 2-2 z Celtą i w sumie poza dobrą postawą Tello nie da się za wiele pozytywnego stwierdzić o formie ekipy Blaugrany. PSG też nie zabija postawą, ale wydaje się jakby zrobione pod Barcelonę, broniąc (irytująco) intensywnie sporą ilością graczy i lubując się w kontrach. W najbliższych dniach zobaczymy chyba wszystkich czołowych piłkarzy świata (nie mówię o tobie, Robert), ale tylko w tym meczu dwóch z nich stanie naprzeciw siebie.
-
Nie no, ja nigdy pierścieni na zapas nie rozdaję, natomiast teraźniejsza forma Heat jest bardzo wysoka. Wygrali 29 z 30 meczów i to na bardzo różne sposoby. Na ten moment są zdecydowanymi faworytami do mistrzostwa i wydaje się, że pierwsza część sezonu może faktycznie była tym, co wiele osób w niej widziało - luzikiem i powolnym dogrywaniem detali. U siebie ciągle byli czołowi, ale na wyjazdach notowali w pierwszej części sezonu bilans 10-10, od tego czasu są 16-2. No i pokonali drugą najlepszą drużynę ligi na jej terenie bez LeBrona i Wade'a. To wszystko robi wrażenie. Mało kto w historii wyglądał tak mocno. Nie mówię, że to już 100% mistrz, bo pamiętamy co się rok temu stało ze Spurs, ale na pewno byłoby to wielkie zaskoczenie. Pamiętamy też o finałach sprzed dwóch lat, ale obecni Heat to jednak już naprawdę co innego niż tamtka chaotyczna, rzucająca wszystko na barki LeBrona grupka. Starcie LAL-DAL ekscytuje oczywiście, bo od dawna czułem, że te ekipy będą walczyć o ósme miejsce w tym momencie sezonu. Natomiast sam mecz nie musi okazać się decydujący. Obie ekipy nie są mimo wszystko zbyt mocne i regularnie pokazują, że potrafią przegrać z większością ekip więc jeden mecz przewagi niczego nie zakończy. Do końca sezonu czeka nas jeszcze sporo meczów pomiędzy ekipami playoffowymi Zachodu. A po czterech zwycięstwach z rzędu ósme miejsce mają znowu Jazz, którzy wygrywają tie-breaki z obiema ekipami byłych mistrzów.
-
-
Ostateczny pokaz potęgi Heat: grają bez Wade'a i LeBrona i... prowadzą w San Antonio w czwartej kwarcie. Ciekawe starcie dobrych defensyw, na które stać jak się okazuje nawet Rasharda Lewisa. Samotny lider ofensywy Bosh gra niczym Duncan, Haslem wydajnie wspiera... Jaki z tego wyciągnąć wniosek? Jednak Spo geniuszem, a LeBron nie jest do niczego przydatny? Jeśli dobrze pamiętam, bilans Heat bez niego wyniesie w razie zwycięstwa bodajże już 3-5, czyli zaskakująco nieźle. I jeszcze na koniec Bosh potężna trójczyna, no w końcu dostał chłopak ten swój dzień w roku gdzie ludzie sobie o nim przypominają.
-
Gierka znana bardziej z komórek. Działa srogo. W zasadzie bez przerwy się robi to samo, aż w końcu musisz osiągnąć perfekcję... powiedzmy, przetrwać te 60 sekund. Dla hardkorowców...
-
United ma już w zasadzie skończony sezon, wiele mówi o obecnym poziomie ligi angielskiej, jeśli mają niezłe szanse na pobicie rekordu na najwięcej punktów w historii. Zacięta zostaje raczej tylko walka o czwarte miejsce. Chelsea wyszła na Southampton bez Maty i Hazarda i oczywiście przegrała, więc Arsenal goni. Po kilku zwycięstwach z rzędu jednak liczy się też Everton.
-
Bayern wygrał, hm, jakieś 15 meczów z rzędu? Nie licząc porażki z Arsenalem będącej de facto po prostu straceniem części prowadzenia. Shaqiri jak zawsze potężny na lewej flance, trzeci napastnik (pipi)rro strzela cztery gole i ma dwie asysty w meczu, Robben dwa gole i asysta. Fakt, że to są kolesie z ławki, mówi wszystko o sile Bayernu. To inna klasa niż Juve, ale wiadomo, w LM wszystko jest możliwe. Schalke wygrało 3-0 z Hoffenheim i generalnie wydaje się być w najlepszej formie z ekip walczących o 4. miejsce. Byłbym zdziwiony, gdyby go nie dowieźli. Tak więc w zasadzie wszystko przesądzone. Teraz w Niemczech pewnie tylko czekają, czy będzie wewnętrzny finał Bundesligi w LM.
-
Nadal jest to rzeźnia na Kings. Wygląda na to, że LAL bez Artesta to jednak najsłabsza wersja LAL, wyglądają cieniutko. Są teraz na równi z Utah i mecz przed Dallas, no życie z dnia na dzień, ale przy takim poziomie gry muszę po raz trzeci zmienić zdanie i wyprorokować, że jednak na pewno nie będzie Lakersów w playoffach. Dzisiaj (dość wcześnie) Spurs-Heat, choć może po zakończeniu serii zwycięstw mecz już tak nie ekscytuje. Nadal najbardziej prawdopodobny skład finałów, tym razem Spurs w pełniejszym składzie, brak Manu dawno przestał być tak istotny. Ktokolwiek wygra, będzie z tego wiele wniosków.
-
Wyścig jest doprawdy emocjonujący. Jakoś tak wyszło, że na dzisiaj Dallas i Utah są o jeden mecz za Lakers. Tych znowu opuściło szczęście - po powrocie Kobe'ego przegrali ze średniakami Wizards i Warriors, a potem ledwo co pokonali słabą Minnesotę, która bez dogrywki rzuciła im 117 pkt... Kończy im się już najlepsza część terminarza - teraz mają dwa łatwe spotkania, ale w kwietniu pozostałe 8 meczów, w tym Dallas, Memphis, Clippers, Spurs i Rockets. A więc doprawdy wszystko się może wydarzyć. Lakers przez cały sezon grają słabiutko przeciw silnym ekipom, więc nie zdziwię się, jeśli przegrają prawie wszystkie z tych meczów. Ale teraz będą walczyć o życie... Mavericks też nie mają jakoś łatwo, ale czuję w ich przypadku, że stać ich na lepszą grę, jak w ostatnich spotkaniach. Przez wiele lat byli znani jako najwięksi przegrańcy playoffowi, ale jednak niezmiennie od 2001 roku w tych playoffach grają (dłużej tylko Spurs, oczywiście od przybycia Duncana w 1998). Bezpośredni mecz we wtorek może okazać się decydujący. Co do Utah Jazz to nie wiem. Oni są specyficzni... mają na wokandzie teraz dwa razy Portland i Brooklyn - no mogą wygrać, mogą nie wygrać. Też się liczą. Zwycięstwo Bulls zaś, cóż, pewnie będzie omawiane jeszcze jakiś czas, bo takie faule rzadko się ogląda (w sensie, często, ale rzadko tyle w jednym meczu). Nie był to nerwowy mecz emocji, jak z Bostonem... to było łapanie LeBrona nie mając już żadnych szans na przepisowe zatrzymanie rzutu, wykalkulowane, z zimną krwią. Nie dziwię się, że Derrick Rose nie chce wracać, widząc tak grające ekipy... Czy stanie się to nowym trendem i będziemy mieli jakąś modę na hack-a-heat? Tak czy siak, Thibodeau znowu dowiódł swojej defensywnej maestrii, pokonując Heat nie mając niemal żadnych personalnych podstaw, by tego dokonać.
-
Traktowanie meczu wygranego 5-0 jak porażki mówi samo za siebie. Choć pewnie obie strony mogłyby przyznać, że mecze z takimi ekipami jak San Marino po prostu nie mają sensu. Powinno być jak na innych kontynentach, że drużyny z państw wielkości Oborników Śląskich grają między sobą rundę wstępną i te najgorsze już nie marnują ludziom czasu we właściwych grupach. Chłopcem do bicia chyba nie jest Mołdawia, która znowu pomęczyła rywali. Ukraina wygrała 2-1, ale do końca drżała o wynik, a Taras Stiepanenko... cóż, kopnął rywala w kark, otrzymując jedną z najbardziej zasłużonych czerwonych kartek (ale celował w piłkę!). Tymczasem w meczu Czarnogóra-Anglia kolejny wyrównany mecz w gronie ekip walczących o awans. Czarnogóra przeważała, wynik mógł pójść w obie strony, został remis. Rewanż na Wembley 11 października może być meczem o awans na Mundial. Wiem, że to znowu będzie zbrodnia "bronienia kadry", ale naprawdę, oglądam sporo meczów eliminacji i ta grupa jest chyba najmocniejsza (co zresztą sporo mówi o piłce reprezentacyjnej...). W niektórych grupach tylko jedna ekipa gra na poziomie, tutaj - cztery. Może po porażce z Ukrainą to nie jest dobry moment, ale pozostaje fakt, Polska zagrała po raz z każdym rywalem i zajmuje trzecie miejsce, a była losowana z czwartego koszyka, czyli tak naprawdę jest delikatnie lepiej, niż by się spodziewano. Nie chce mi się szukać postów tuż przed eliminacjami czy po losowaniu, ale fakt obecności Polski pod sam koniec czwartego koszyka mówi wiele. Jakby startowali jak kiedyś z drugiego, graliby tak samo, ale pewnie wyniki byłyby lepsze i dla pewnych osób nagle by się okazało, że grają lepiej.
-
Patrząc na dotychczasowe mecze kadry, to jest bardziej 4-4-1, plus Milik który, no nie wiem, podobno do czegoś się nadaje, ale ciągle czekamy na potwierdzenie. Salamon ma na koncie równie wiele sukcesów - kiedy ten koleś ostatnio zagrał mecz na poziomie pierwszej ligi czegokolwiek? No ale fakt, San Marino to w sumie zespół poniżej włoskiej drugiej ligi, więc kiedyż tu sprawdzać Salamona, jak nie w takim meczu. San Marino ostatni raz nie przegrało meczu w kwietniu 2004, przez następne 9 lat przegrało wszystkie mecze, strzelając łącznie 6 goli (0,66 gola na rok). Czy dziś zawodnicy będą pisać historię?
-
Już zaraz mecz Francja-Hiszpania, prawdopodobnie najciekawszy w eliminacjach. Hiszpania straciła punkty w Madrycie, straciła też punkty z Finlandią. Bez zwycięstwa dziś - to prawie pewny awans Francji. KONIEC ERY, zakrzykną dziś nagłówki? Francja ciągle nowa, nieznana do końca w tym składzie. Dopiero drugi mecz w kadrze zagrają Varane czy Pogba. Na nowo wchodzi do składu Valbuena, który był fantastyczny w ostatnim meczu. Hiszpania tradycyjnie, mniej znane twarze wymuszone w postaci Valdesa i Monreala. Teraz naprawdę muszą wygrać, a Hiszpania już dawno, dawno nie miała tak, żeby musiała wygrać i nie wygrała...
-
Niektórzy zastanawiali się, czy grając z osłabionym Orlando Spo nie postanowi w ogóle pozostawić Bosha i LeBrona. Ale przecież bez LeBrona ten zespół nie istnieje. Musi włączyć wyższy bieg... Jeszcze pod koniec trzeciej kwarty był remis... niedługo po początku czwartej 20 pkt. przewagi dla Heat. Tak jak mówiłem, cztery zespoły z dołów pokonane i mamy 27 zwycięstw, choć kosztem dość dużego wysiłku kluczowych postaci. Czy nie odbije im się to czkawką w playoffach? Zobaczymy. Teraz najciekawsze chyba wyjazdy: do Chicago, Nowego Orleanu i San Antonio. Jeśli wygrają te trzy mecze w tej kolejności, to stawiam, że już wygrają wszystko do końca sezonu regularnego... i chyba aż do finałów Wschodu. Przegrali za to inni potentaci ostatniego czasu. Grizzlies coś opadli z sił ostatnio. Nie wiem, kiedy im się zdarzyło, żeby jeden zawodnik rzucił im 47 pkt. John Wall dodał 7 zbiórek i 8 asyst - takiego meczu to nawet LeBron dawno nie miał. Wall po kontuzji gra teraz fantastyczną koszykówkę, po takim spotkaniu już pewnie wszyscy sobie przypomną, że koleś to jednak nr 1 draftu i młoda gwiazda. Stawiałem na Wizards w playoffach i w pełnym składzie do nich by weszli. Zaczęli sezon 4-28, potem są 22-16, a w tym tygodniu pokonali Lakers (z Kobe'em) oraz Memphis. Tymczasem Nuggets zakończyli swoją długą serię, podczas której też działy się niesamowite rzeczy (kto nie widział ostatniej minuty meczu z Sixers... niech obejrzy). A tutaj proszę, blowout ze strony Hornets. Brak Tya Lawsona itp., okej, ale spodziewałem się jednak czegoś... bardziej spektakularnego. Niestety nie dotrwam do meczu Warriors-Lakers, a szkoda, bo co prawda już przesądziłem, że Lakers jednak wejdą, ale kurczę, to naprawdę ostatnia większa niewiadoma aż do playoffów... GDYBY dzisiaj przegrali, mają mecz przewagi nad Jazz, wszystko możliwe...