-
Postów
23 383 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Dobra, przejściowy okres bycia fanem tenisa mam już za sobą.
-
Radawańska niespodziewanie wygrała drugiego seta, tak że wszyscy w internecie stańmy się na te pół godziny fanami tenisa. (5 minut później) Boże jaki tenis jest nudny.
-
No tak, po turnieju, w którym nikt ich nie pokonał i w sumie w sześciu meczach rywale stworzyli ze trzy okazje bramkowe, widać ewidentnie, że "znalazł się na nich sposób". Kluczowi gracze się starzeją? To chyba można powiedzieć o każdej kadrze. Akurat Hiszpania pokazała na tym turnieju najbardziej, że nie ma kluczowych graczy. Każdego spokojnie da się zastąpić innym nie gorszym zawodnikiem. MOŻE poza lewą obroną... na której gra 23-latek. To samo wszyscy pisali (ja też) przed tym Euro - że to pewnie koniec Hiszpanii, bo kluczowi gracze to byli Villa i Puyol. No byli. Teraz nie mieli żadnego, albo inaczej patrząc, mieli jedenastu, a na ławce i w młodzieżówce zastęp kolejnych. Oczywiście stwierdzenie, że "Hiszpania już nie wygra" ma szanse się spełnić, w końcu 31/23 ekipy będą się starały ich obalić i kiedyś im się uda, ale szukanie jakichś oznak, że to Euro na to wskazuje, nie jest skuteczne.
-
No tak, Nintendo liczy na casuali. To forum istnieje z 10 lat, ta opinia pojawiła się na nim jakiś milion razy, wszyscy to wiemy, N liczy na casuali (cokolwiek to słowo znaczy. Dla niektórych - chyba osobę, która lubi grać w gry zamiast przyglądać się, jak wyraźne są tekstury kamiennej ściany). Wszyscy to wiemy. Nikt się nie spodziewa niczego innego. Idźmy dalej. Lokacje w Hyrule czy Xenoblade są dla mnie doprawdy wystarczająco duże. Gdy grałem w Final Fantasy 12 chciałem tylko, żeby dostać takiego otwartego, pięknego i dopicowanego RPG-a, ale żeby lokacje były jak największe, żeby nie trzeba było znosić kolejnych loadingów pomiędzy planszami. Nie dostałem czegoś takiego na nowoczesnych, pozwalających na tak wiele konsolach (generowane algorytmem górki Skyrima mnie nie wzruszają), tylko na zacofanym Wii. Lokacje są duże, loadingi pomiędzy nimi bardzo krótkie, a ich wygląd jest jeszcze piękniejszy. Oczywiście gdyby siąść i patrzyć na np. samą trawę, to faktycznie, niewyraźna ta trawa. Ale czemu każdemu miałoby na tym zależeć? Wyraźną trawę albo lodową górkę mogę sobie zobaczyć na żywo, rozdziałka normalnie jak w retina display, silnik fizyczny megazaawansowany. Widoczków z Xenoblade jednak nie zobaczyłbym bez Wii w żadnej jakości. "Zacofana" konsola uczyniła moje życie bogatszym. Co do Hyrule to niestety nie wiem, do czego go porównać na "nowoczesnych" konsolach. W poprzedniej generacji było parę naśladowców Zeldy (Okami, Beyond), którymi wszyscy się jarali. Teraz Zelda poszła do przodu (tak, poszła do przodu. Pod względem tego, co mnie obchodzi, czyli grania w grę), a jakiegoś świata "nowoczesnego", który byłby sens porównać, nie kojarzę. Czy jestem osobą, której "to wystarczy"? Tak. Wystarczy mi gra, w którą utalentowani ludzie włożą pracę. Lokacje, które są nie tylko duże, ale też jest po co w ogóle w nich być. Granie nie tylko korzystające z nowoczesnych skryptów, ale też polegające na robieniu czegoś ciekawego. Wrażenia, które wynikają z grania. Wystarczy mi dobra gra do grania. Patrząc na obecną generację, wszystkie konsole dają developerom potencjał, by to robić, przy czym nie widać, by dodatkowe gigaherce jakoś zwiększały możliwości w tej kwestii. Wii U to jeszcze jedna konsola Nintendo, która jest uznana tu na forum za absolutną porażkę, bo mało gigaherców. Poprzednie znajdowały swoich zadowolonych użytkowników. Vita już na pewno miała zmiażdżyć 3DS-a i zakończyć istnienie Nintendo, a tu szok, różnica w sprzedaży jest już nie dwukrotna, a niemal dziesięciokrotna. Widocznie niektórzy wolą grać w fajne zacofane gry, niż gry z superefektami i genialną AI. Może pora pogodzić się z tym, że tak to działa i tyle. Nie oczekuj od gruszki, żeby smakowała jak jabłko, a od Nintendo, żeby rozwój grania rozumiało jako rozwój realistycznych efektów świetlnych. Nie będzie tak. Każdy będzie lubił takie rozrywki, jakie lubi, zabawny jest po prostu fakt, jak przyjmujesz za oczywiste swoje (dla mnie dość groteskowe) wizje tego, po co ludzie grają w gry.
-
Dokładnie o to chodzi (między innymi). Saptis użył w tym temacie już ok. tysiąc razy słowa "zacofane", tyle że wychodzi na ograniczonego z prostego powodu - to przecież oczywiste, że wizja postępu gier video nie dla każdego musi być taka sama. Dla niego postęp polega na tym, że w konsoli jest coraz więcej gigaherców, którymi można się chwalić ludziom w internecie, ale dla innych może to nie być żaden postęp w graniu. Najlepsze gry tej generacji, jak Skyward Sword czy Xenoblade, są tak dobre, bo są "zafocane". Mało poligonów i rozwiązania typowe dla gier z lat 90, o nie! Mnie tam to bardziej odpowiada niż średniej klasy filmy wymagające wychylania gałki do przodu i ewentualnie pomachanią trochę prawą gałką albo wciśnięcia X. Choćby wyglądały "lepiej" (realistyczniej). Od realistycznie wyglądających filmów mam... wiecie, filmy. Tam mam wygładzanie tekstur jak cholera, wszystko takie piękne i nowocześnie wyglądające, OMG, jak na tle wypadną gry z Wii U, obrzydliwie. Nie obchodzi mnie to za bardzo w grach, w grach obchodzi mnie interakcja. Z tą bywa różnie, niezależnie od "zacofania" sprzętu. Wychodzi chyba na to, że grę trzeba chyba po prostu siąść, wymyślić i napisać, "nowoczesna" karta graficzna nadal nie pisze sama. W Wii U nie martwi mnie "zacofanie", tylko właśnie "pójście do przodu", czyli nastawienie się na sieciowe pierdoły typowe dla XO/PS3 zamiast na moje ulubione duże, singlowe gry (i "pokojowe" multi). No ale to kwestia gustu. Na razie zapowiedziano parę fajnych gier, zobaczymy, jak wyjdą w praktyce. Nintendo Land podobno jest super do pogrania w jednym pokoju, Zombi U czy Pikmin 3 powinny być hiciorami do singla, no wbrew zapowiedziom z E3 Nintendo wydaje się ciągle zacofane. Co bardzo mnie cieszy.
-
Kidd to nie jest materiał na wzmocnienie składu. W zeszłym sezonie był najgorszym startującym PG w lidze, poza Mario Chalmersem i Brandonem Knightem. Ale tamci przynajmniej nie będą w tym sezonie kończyć 40 lat. To zadziwiające, że Kidd wyrwał trzyletnią umowę, no ale jak na Knicks to przynajmniej niską (3 mln/rok). Knicks są lekko w du'pie. Lin i Fields dostali wysokie oferty i z trzema wielkimi kontraktami na kolejne trzy lata (Melo, Amare, Chandler) klubu raczej nie stać na nabijanie sobie podatku od luksusu tak wysoko. Podejrzewam, że po tegorocznym zwycięstwie w playoffach znowu parę lat poczekają na następne...
-
Dużo piosenek. Słucham, ale nie ogarniam wszystkiego. Brzmienie nadal świetne, ale tym razem napięcie jest dość jednostajne, do tego dużo refrenów. Płytka na luzie. Parę piosenek ("Cocainium", "Sea Lungs") to jakiś pop w stylu Muse. Po paru przesłuchaniach albo złapię te refreny i pokocham płytę, albo mi się znudzi ta jednostajność, zobaczymy.
-
Steve Nash ciągle zadziwia tym, jak z roku na rok pozostaje czołowym rozgrywającym ligi. Jego kombinacja z Bynumem (Dwightem Howardem?) jest elektryzująca. Ciekawe jest to, jak w to wszystko wpasuje się Kobe "daj mi piłkę" Bryant. Ale zmiana Sessionsa na Nasha nie powinna zaszkodzić. Lakers będą celować w mistrzostwo teraz. Za dwa lata kończą się sute kontrakty Kobe'ego i Gasola i to będzie pewnie nowy początek (z Bynumem/Howardem jako nową twarzą klubu?). Deron jednak w Nets. Tak na razie będą wyglądać na Brooklynie. Trzy duże, długie kontrakty (Deron, Johnson, Wallace) raczej odbierają możliwość większej zmiany. Na ile to wystarczy - playoffy, może walka o zwycięstwo - trudno powiedzieć. Wszyscy trzej ostatnio zawodzili. Zabawne, jak po nic rozmontowali się Dallas. Po mistrzostwie odpuścili m.in. Chandlera, by powalczyć o gwiazdę z wolnej agencji. Na razie ciągle żadnej nie łapią na haczyk. A skład słabnie - Jason Terry odchodzi do Bostonu. Celtowie już znowu są pretendentami. Garnett podpisał niższy kontrakt (i tak stał się zawodnikiem, który zarobił na boisku najwięcej w historii: jakieś 300 mln $). Draft jest bardzo obiecujący (drewienko Fab Melo z miejsca może ulepszyć pozycję centra). Ray Allen zostanie, jeśli tylko będzie chciał (dostanie od Bostonu dwukrotnie więcej kasy, niż w Miami). Suns oprócz Dragicia i Beasleya (wtf?) zaoferowali też maxa Ericowi Gordonowi. Hornets zapewne wyrównają. Gdyby nie ciągłe problemy z kontuzjami, ten max nie budziłby może takich wątpliwości... Houston Rockets pozyskali Omera Asika (24 mln za 3 lata...) i zaoferowali kontrakt Jeremy'emu Linowi, ale jestem pewien, że Knicks po stracie szans na Nasha wyrównają ofertę dla Linsanity. P.S. Jason Kidd skończył ka podpisał kontrakt z Knicks. Mavericks pewnie podpiszą teraz Sessionsa... Jamal Crawford wzmocnił Clippers, Kyle Lowry - Raptors, którzy uzgodnili też kontrakt z Landry'm Fieldesem (Knicks mogą wyrównać). Doszło już do wymiany ponad 20 zawodników, a wygląda na to, że za tydzień ta liczba będzie kilkukrotnie wyższa.
-
Z odwołania na odwołanie, kary spadły na tyle, że Sebastian Mila będzie pauzował już tylko cztery kolejki. Prośba zarządu Śląska, by karę ograniczyć do 20% ostrzeżenia, została odrzucona.
-
No taki włoski zwyczaj dziwny, że klub kupuje prawa do zawodnika, a stary klub w tym samym czasie wykupuje 50% posiadania. W każdym razie takie są ich ceny. Wykupywania reszty Serie A ciąg dalszy: Lucio przeszedł już testy medyczne. Następny na wokandzie jest podobno Balzaretti. Wielbiony w niektórych kręgach Samir Handanović przeszedł do Interu. Jego następcą będzie chyba Wojciech Pawłowski. Tymczasem z Anglii: Robin Van Persie zgodnie z/wbrew plotkom ogłosił oficjalnie, że nie przedłuża kontraktu. No dobra, niech gdzieś pójdzie, bo już starczy tej sagi. Gulfi Sigurdsson w Tottenhamie. 10 mln euro. Aha, gwoli kronikarstwa: Villas-Boas oficjalnie trenerem.
-
Pewnie tak będzie, skoro w OG64 razi cię toporne sterowanie i grafika. Części ze SNES-a są oczywiście graficznie nieco inne. Czy gorsze, to kwestia gustu. OG64 jest rozwinięciem poprzedniej części, jak to zazwyczaj bywa. Raczej udoskonaleniem, ale pierwsza część też ma swoich zwolenników za pewne rozwiązania. Tactics Ogre to nieco inna gra. Jak wskazuje nazwa, bardziej podchodzi do "klasycznego" tRPG. Znany tu chyba na forum FF Tactics to taka kontynuacja Tactics Ogre'a. Sześć lat różnicy robi swoje i pewnie wygodniej by było przechodzić serię chronologicznie, ale poprzednie części bez wątpienia są bardzo dobre.
-
I ktoś tam zagrał coś specjalnie ciekawego? Domyślam się odpowiedzi takiej jak zawsze: Gomez i Mueller.
-
Bramka: Joe Hart Casillas osiągnął ze swoją ekipą więcej, ale tamta ekipa miała jedenastu kompetentnych piłkarzy na boisku, nie jednego. Hart wybronił zdecydowanie więcej mimo mniejszej ilości meczów. Bez dwóch zdań golkiper tych mistrzostw. Obrona: Arbeloa, Ramos, Pepe, Alba Jedno nietrafienie w piłkę odebrało miejsce Hummelsowi, który do tego momentu był bez wąptienia najlepszym graczem turnieju. Bywa. Wymieniona czwórka była wyśmienicie dobra i wszelkie kombinowanie mediów (inne niż ewentualne umieszczenie Pique) wydaje mi się śmieszne. Zwłaszcza, gdy parę razy widziałem Lahma, mającego za sobą katastrofalny błąd eliminujący Niemców z gry, a poza tym przeciętny cały turniej, okraszony jednym fajnym golem (wow...). Poza tym, i renomą, nie pokazał nic specjalnego na tle Boatenga (którego w żadnej jedenastce mistrzostw nie znajdziecie, bo nie ma renomy). Cofnięci: Alonso, Pirlo Khedira był jasną twarzą reprezentacji Niemiec, zaimponował mi swoją postawą, biegając po praktycznie całym boisku i szarpiąc szanse, ale bądźmy szczerzy, te jego próby nie mogły równać się swoją skutecznością z dwoma maestrami środka pola. Kiedy przez całą dogrywkę Hiszpanie oblężali bramkę Portugalii, stało się jasne, że nie trzeba wcale rozgrywającego z Barcy, by cała jedenastka klikała. Brakowało skuteczności, ale to nie wina Alonso, który w sumie walczył o tytuł króla strzelców. Ofensywni: Dżagojew, Sneijder, Krohn-Dehli Akurat w tej formacji sami gracze zostawieni w samotności przez swoje ekipy, które odpadły po mniej lub bardziej żenującej grze. Nie zmienia to faktu, że indywidualnie grali doskonale. Sneijder miał za sobą sezon na poziomie... różnym, ale na tym turnieju to był ten najlepszy Sneijder, puszczający killer passy jedno za drugim. Zwłaszcza ze skrzydeł potrafił puścić taką piłkę, że na miejscu króla strzelców potężnej Premier League wystarczyło złapać się za głowę, czemu tego się nie skończyło golem. Dżagojew był niekwestionowanym bohaterem dwóch spotkań na tym turnieju, czego nie da się powiedzieć o innych zawodnikach. W meczu z Grecją zmarnował wiele sytuacji, ale jeszcze więcej stworzył partnerom. Że nie wykorzystali żadnej i odpadli - największy absurd tych mistrzostw. Krohn-Dehli był w sumie jedynym zawodnikiem ofensywnym w jedenastce Danii w sytuacji, gdy Christian Eriksen totalnie sobie nie radził. Gdyby defensywa Danii wytrzymała te parę minut w spotkaniu z Portugalią i "sensacyjnie" wyszła z grupy, były gracz Ajaxu zasłużenie otrzymałby więcej wyróżnień w mediach. Napastnik: Zlatan Ibrahimović Choć mecze bywały ciekawe, w perspektywie poziomu grupa D również okazała się dość padaczna. Francja grała dobrze, ale nieskutecznie, a potem w ogóle się posypała. Szwecja grała fatalnie. Ibra zagrał dobrze w każdym meczu, mimo że raczej nie przywykł do takiej głębokiej roli. A jednak sprawdził się, problem w tym, że zarówno cała poza Larssonem pomoc, jak i wszyscy sprawdzani napastnicy wyglądali na tle rywali bezradnie. Gdyby przynajmniej Isakson nie postanowił wszystkim przypomnieć, dlaczego w klubie wygryzł go Tytoń, słaba Szwecja na plecach Ibry spokojnie wygrałaby grupę.
-
Mistrzostwo LeBrona na dobre ucichło. Teraz aż do października będziemy skazani na ploteczki transferowe. Brooklyn Nets szykowali się od lat i teraz wprowadzają w życie plan ustawienia swojej "wielkiej trójki". Wygląda na to, że jej członkiem ma być Joe Johnson. Słynący ostatnio z przepłacenia gracz został wymieniony za pięć schodzących za rok kontraktów. Transfer dogadany, ALE zależny od tego, czy na Brooklynie zostanie Deron Williams (wybiera obecnie między Nets a Mavericks). Lista płac Nets na ten moment: Gerald Wallace, Joe Johnson, Deron Williams, Brook Lopez, Travis Outlaw (amnestia), MarShon Brooks. Łącznie jakieś 60 mln za sezon, srogo. Ktoś jeszcze? Najpewniejszym typem wydawał się Dwight Howard, który naciska na transfer i mam wrażenie, że teraz, mając całe lato, mogliby go puścić. W końcu za rok odszedłby za darmo. Tak, Dwight Howard to ten koleś, który w trakcie sezonu, po półrocznej nawałnicy ploteczek, uznał, że jednak przedłuży kontrakt na kolejny sezon. Oferta za Howarda: Brook Lopez, Brooks, Kris Humphries i trzy wybory w pierwszej rundzie. Jeśli ten deal dojdzie do skutku (i Deron podpisze nowy kontrakt), to chyba w grę wchodzą tylko uzupełnienia z wyjątków. Wtedy Howard poszukać by musiał innego klubu (Lakers?). Tak czy siak, melodrama w mediach pewnie potrwa. Ciekawe też, co z Atlantą. Nowy menedżer na samym początku lipca sczyścił budżetu klubu na kolejne lata o jakieś 100 mln dol. Już pojawiły się sugestie, że za sezon, z czystym kontem (poza Jeffem Teague'em i Alem Horfordem) mogą chcieć ściągnąć z wolnej agencji... Chrisa Paula i Dwighta Howarda. Ech, przyzwyczajmy się do oglądania tych nazwisk częściej w kontekście transferów, niż boiska.
-
No cóż, zawsze we wszystko gram tylko w singlu. Jak pisałem - o tym, że warto bardziej przez sieć, przeczytałem dopiero po przejściu. Doceniam oryginalne założenie i nie dziwi mnie, że dla niektórych ta gra jest super, aczkolwiek jeśli to jest najwyżej oceniana gra tego roku (wyżej niż choćby Xenoblade, w którego gram z rozdziawioną gębą od ponad 100 godzin), to uważam to za nieco przesadzone. Limbo dalece bardziej mnie podjarało, choć faktycznie jest to gra mniej "dla każdego".
-
Po końcu Euro rozkręca się karuzela. Ezequiel Lavezzi trafił do Paris Saint-Germain. 26 mln euro. Z kolei Juve zgodnie z przewidywaniami kontynuuje rozbiórkę reszty Serie A. Po 20 mln euro wydali na Kwawdwo Asamoah oraz Mauricio Islę. Jak się nie ma co robić z kasą...
-
Rooney też jakiś za wysoki nie jest. Może Joe Hart, on ma prawie dwa metry. A serio mówiąc, to faktycznie mógłby być ten jedyny sposób, żeby mecz Anglii nie był jedną wielką nudą. Hart faktycznie miał czasem kontakt z piłką niepolegający na wybiciu jej na aut, ale też trochę za daleko od bramki rywala, żeby strzelać z główki.
-
Po reakcji internetu domyślam się, że nie tylko włoscy piłkarze dzisiaj płakali jak bobasy.
-
Nie dziwię się łzom Włochów. Zawsze podejrzewałem, że bycie ru'chanym w dupę bez wazeliny jest bolesne.
-
Hiszpania-Włochy 4-0
-
Finał bez zaskoczeń. Hiszpanie tradycyjnie postawili autobus, wbijając cztery do porzygania nudne gole. Oglądając mecz, osiemnaście razy zasnąłem z nudów. Żenada. Wystarczy porównać, jak wiele wspaniale pięknych zagrań i fantastycznie genialnej gry pokazali przeciwko Włochom bohaterowie forumka, Anglicy i Chorwaci. Futbol umarł.
-
Nie ma osoby bardziej zniechęconej do wtórności niż ja. Dlatego ta gra w ogóle mnie ciekawi. Po prostu nie odniosłem wrażenia, by Journey robiło rzeczy, jakich nie robiła żadna inna gra. Nie uważam, żeby eksperymenty na zasadzie "bierzemy próbowane w sztuce motywy i dodajemy wychylanie gałki do przodu" wnosiły tak strasznie wiele do dziedziny gier...
-
Hmm, to pewnie wina twórców gry, którzy czegoś nie przetestowali. Być może Francuzi mają jakiś inny firmware? Trudno to będzie sprawdzić na sucho; być może warto wysłać maila do odpowiedniego działu Segi.
-
Zachęcony ekstatycznymi recenzjami, pograłem ostatnio w Journey. Nie zczaiłem. Lubię grać w gry, a tutaj gameplay jest szczątkowy. Na samym początku na pustyni, zbierając kawałki szaliczka i "uruchamiając" kolejne przejścia pomyślałem, że to będzie jakaś kolejna giereczka oparta na paru uproszczonych mechanizmach z Zeldy, ale dalsza część gry polega już w zasadzie wyłącznie na wychylaniu gałki w jasno określonym kierunku. Sporą część gry przechodziłem jedną ręką, a fragment nawet nogą. "Wyzwanie" w postaci jakichś potworów wypadło tak, że mnie walnęły... dalej w kierunku, w którym i tak bym szedł. Zbieranie szaliczka też, okazało się po chwili, w sumie do niczego się nie przyda poza tym, że zamiast wychylania gałki do dreptania będę mógł więcej poskakać. Zawsze coś. Oczywiście gra jest ładna, ale czy parę widoczków jest od razu warte nazywania arcydziełem, jak to zrobiło wiele growych mediów? Podobno gra ma umożliwiać "zwiedzenie odmiennego świata", ogólną wczuwę itp. Ja tam nie wczuwam się w "świat", który głównie opiera się na widoczkach z daleka, wśród których idę po dość jasno wyznaczonej kresce, z której zazwyczaj nie można, a na pewno nie ma sensu zbaczać. Widoczki są może i bogate, ale nic z tym światem nie można zrobić. Pod czysto growym kątem, jest to odpowiednik chodzenia białą kropką po czarnej tablicy. Generalnie polecam fanom gier Quantic Dream, natomiast ci chcący czegoś bardziej do pogrania niech może najpierw wybiorą np. Limbo. W recenzji "Edge'a" napisali, że gra robi lepsze wrażenie w co-opie przez sieć. Nie miałem okazji tego spróbować, więc nie wiem. Za singiel dałbym tak z 6/10. Na pewno warto to zobaczyć, ale niekoniecznie trzeba.
-
Jak zwykle paniczne Weszło. Bydgoszcz ma prawie pół miliona ludzi, nie najgorszy stadion na ponad 20 tys. miejsc. Wiadomo, że dla Stanowskiego wszystko poza Złotymi Tarasami jest totalną wiochą, ale bez przesady. Ostatni mecz kadry w Bydgoszczy był trzy lata temu. Przez ten czas w jedynie słusznym mieście kadra grała, licząc Euro, dziewięć razy. Przez ostatnie dwa lata (od meczu z Australią w Krakowie) kadra grała tylko w miastach Euro. Mówimy o mało prestiżowym meczu towarzyskim. Kadra Francji też nie gra wszystkich meczów na Stade de France, w tym roku grali w Reims czy Valenciennes (nie, nie będzie Euro w Reims i Valenciennes). Placzyński nad wszystkim czuwa i nie zdziwiłbym się, gdyby mecze kadry były jakoś towarzysko załatiane, ale bulwers Stanowskiego na sam fakt spotkania w Bydgoszczy tradycyjnie ponad miarę.