-
Postów
23 311 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
W sensie zakładam, że Rebirth całościowo zacznie się od retrospekcji, to wydaje się idealną metodą i gdzie je umieścić, i jak otworzyć ten rozdział przy tej samej głównej opowieści w mocny sposób - i przy okazji to pasuje tak samo dobrze na demo, bo daje nam postaci z już dopakowanymi skillami, dostępnymi synergiami itd., no i nie ma otwartego świata który trzeba na siłę ograniczać tylko liniowa sekwencja na dwie godzinki, z zarówno tutorialem jak i masą efektownych scenek. To byłby wtedy początek pełnej wersji, ale nie byłoby nic do zapisania na resztę gry w praktyce. ALE to taki domysł.
- 1 945 odpowiedzi
-
Nie znoszę przerywania sobie gry na dłuższy czas i wracania, zawsze czuję że nie pamiętam i nie mam ciągłości i chciałbym zacząć od początku, więc nawet jak będzie demko z przeniesieniem, to trudno, co najwyżej dzień przed premierą cyknę. Ten "leaker" właściwie nie mówi że będzie to początek gry ("wiem trochę o zawartości dema, ale tego nie wiem"), przeniesienie może teoretycznie dotyczyć typowego bonusa za zagranie (których będzie kilka, bo i za Remake i Intermission będą materie). Ponadto prawdopodobne jest, że FF VII Rebirth zacznie się nie od pól, wiosek i farmy Chocobo, ale nieliniowo, od zaskakującego innego momentu, by wprowadzić napięcie, taki moment też nie miałby technicznie wpływu na progres i tak. No ale tak czy siak 4 tygodnie przed zanurzeniem się w całość to na pewno nie będę grał.
- 1 945 odpowiedzi
-
Myślałem, że oni to robią tak, bo po prostu nie mają kodu czy czegoś zachowanego. Ale przejrzałem wywiady, i twórcy mocno bronią, że taka była intencja, dokładnie taką grę zrobić. Gra zresztą wydaje się pisana całkowicie od zera. M.in. podkreślają, że "chcieliśmy prawdziwie odzwierciedlić oryginalne doświadczenie grania w oryginalną Personę 3", czy też "spojrzeliśmy na charakterystykę każdej sceny i decydowaliśmy, czy lepiej wyrazimy to, co chcemy, poprzez scenki anime czy 3D".
-
Kwestia promocji gier first-party i związanych z tym oczekiwań głównie imo. Bo nie wiem, nawet bardzo wysokobudżetowe produkcje, jak Hogwarts Legacy czy Star Wars Jedi, mogłyby jak sądzę zawieść wiele osób tutaj, gdyby oczekiwali mesjasza, przecież mało kto je tutaj jakoś zbyt mocno chwali. Różnica taka, że nikt się widocznie aż tak na nie nie napalał. Różnica zasięgu, rok temu God of War i Horizon były i w top roku i w top rozczarowaniach. Bo też pytanie, kiedy to rozczarowanie ma być, w momencie jak widzisz recenzje czy potem jak grasz. Patrząc po postach, chyba mniej osób to rozumie tak jak ja, że rozczarowanie to gierka, która ma świetne opinie, a to ja podczas grania jestem rozczarowany. Być może Zeldohejterzy też właśnie tym się kierują, a inni bardziej to rozumieją jak "ogólny poziom gry dla wszystkich to rozczarowanie".
-
Bądźmy szczerzy, to będzie jednak zaskoczenie, jeśli ta gra okaże się naprawdę dobra. Zazwyczaj gdy nowe studio robi znaczącą grę, to dużo testuje rynek, sprawdza, przegląda, słucha reakcji itd. Choćby tylko po to, żeby wiedzieć, jakie będą recenzje i opinie, i dostosować do tego budżet promocyjny, co robi wielką różnicę w kosztach. W przypadku takiego Niera Automaty, to zatrudniono Platinum, było wiele konsultacji, coraz więcej pokazów wczesnych wersji dla mediów przez ostatnie ponad pół roku, demo, potem demo publiczne. Tutaj to w sumie nie widzę nadal żadnej wizyty, wywiadów. Wydaje mi się, że głównym źródłem informacji pozostaje press release na stronie Sony, oraz te filmiki. A ich treść brzmi bardzo ogólnikowo, jednozdaniowe FAQ i teksty typu "zanurz się w zawrotnie szybkiej walce, przesiekując sobie drogę przez pozostałości ziemi, stawiając czoła epickim starciom z bossami, które przetestują zarówno umysł, jak i ciało". Pewne jest jedno - dupka i ciuszki, no nie da się powiedzieć, że cokolwiek innego zostało tak jasno przekazane i wypromowane mdr. Ale no kupię jeśli recenzje będą przyzwoite i będę grał jedną ręką mdr, wiadomo że tak. Projekt ma duży budżet, Koreańczycy szykują wiele ciekawych gierek ostatnio a te już wydane nieraz zaskakują pozytywnie jak Lies of P, no i wygląda i brzmi to trochę jakby Square-Enix to robił, nie powiem.
-
Klasyczne 99% oparte na niczym.
- 1 945 odpowiedzi
-
Liverpool kompletnie dominuje Chelsea, która bodaj nie oddała jeszcze strzału w tym meczu mdr, na szczęście Darwin Nuniez wszystko marnuje jak to ma w nawyku. Conor Bradley, kurde 10 dni temu nie wiedziałem że ktoś taki jest, okazuje się że na wypożyczeniu do League One był chwalony, a teraz nagle gra dla Liverpoolu i wymiata. Trent skończony.
-
Długi wywiad z Hamaguchim i Kitasem, ale można powiedzieć, że większość z tych rzeczy już mówili we wcześniejszych wywiadach. Np. to o tym że w oryginale nie można było popatrzeć w górę w Midgarze i teraz pokazali jak to jest, że głównym celem przekazanie tego samego sedna historii tak jak pasuje do nowej technologii, że chcą, by gracze znający FF VII mogli się zawsze zastanawiać, co faktycznie w tej grze będzie, nie byli pewni do końca, co właściwie będzie inaczej... Że były poważne dyskusje o tym, jak Red jeździ na chocobo (początkowo ekipa nie była przekonana, ale "motion artist" stworzył ten koncept jaki widzimy w finalnej grze i wtedy wszyscy przytaknęli)... Że świat gry jest jeden bez granic i gracz ma dużo więcej wolności, niż w oryginale, ale kolejne rejony za sprawą środków transportu nadal są niedostępne aż do określonego momentu historii... Poza tym, różne opowieści prywatne, ale głównie o powstawaniu oryginalnego FF7, i ogólnych banałów o podejściu do życia. Wydaje się, że główna historia całej trylogii jest napisana z góry, ale twórcy zmieniają ją w sensie reakcji na kolejne dyskusje, tak by np. była bardziej zrozumiała w niektórych momentach itd. Ale nie jest tak, że napisali Remake i potem siadają i myślą "hm, to co w następnej części". Z takich bardziej nowości: - pytanie o FF VI. Wiele osób mi mówi, że chciałoby zrobić remake FF VI, także u nas w firmie, gra ma nadal tyle fanów na całym świecie. Nad siódemką pracujemy już ile, 10 lat? Żeby zrobić remake szóstki, potrzeba by pewnie dwa razy tyle? Jest tam tyle postaci, trzeba by tak wiele determinacji, by zabrać się za taki projekt, wydaje mi się to niemożliwe. - do tworzenia FF VII Remake przyszło wiele osób, które były po prostu fanami oryginału i bardzo chciały to robić, nie tylko z Japonii. Stworzył się więc mocno zaangażowany zespół. Rebirth robi mniej więcej ta sama ekipa. Ta zdobyta latami znajomość znacznie pomogła im zachować relacje w czasie pracy zdalnej wskutek korony. - Unreal Engine 5? Postanowiłem zostać przy UE4, by zachować pęd i wykorzystać to, co doskonale opanowaliśmy do tej pory. Przy Rebirth musieliśmy opanować wiele nowych rzeczy, optymalizacja pod PS5, otwarty świat, wczytywanie z SSD - chciałem, byśmy to opracowali sami. UE5 jest świetny, ale niektóre takie rzeczy jeszcze są tam niedorobione, więc szybciej mogliśmy zrobić grę na UE4. Nie każdy się zgadza, ale podjąłem dobrą decyzję. - wykorzystujemy teraz czas tylko do optymalizacji i szukania bugów. Jesteśmy bardzo przekonani co do gry, jest lepsza od poprzednika, jestem pewien że gracze będą zadowoleni. W demie w Tokyo skupiliśmy się na pokazaniu nowych rzeczy, których nie było w Remake, jak tereny otwarte i synergie, i reakcje były doskonałe. Oczywiście nie można wkleić jutjuba tak o, bo zawiera emoji w tytule mdr. https://www.youtube.com/watch?v=5aKJFzIPitY
- 1 945 odpowiedzi
-
- 2
-
Nic nie wiadomo tak szczegółowo nadal, i pewnie nie będzie do dnia recenzji. Ogólnie widzę zjawisko jak przy FF XVI, że forumowicze trochę bardziej się przejmują TRUDNOŚCIĄ gry niż Square-Enix hehe. Chociaż Remake był pyszny, jakby był faktycznie prostacki to bym inaczej odbierał tę grę. Jutro jest 27. rocznica premiery FF VII, i "Dzień FF VII" w Japonii - wydaje się, że to czas na jakieś wieści dotyczące Rebirth. O ile cokolwiek jeszcze jest do powiedzenia... ja nie śledziłem ostatnio wiele, i tak będę grał na premierę to się zobaczy.
- 1 945 odpowiedzi
-
Zależy. Z tego co wiem, sygnał ze Switcha jest zakodowany i wymagana jest płyta główna docka, by to działało. Powodem zapewne jest głównie zarządzanie energią, niejeden nieoficjalny dock sprawiał różnorakie problemy z tego powodu. Typowo, złączki usb-c do hdmi się tym nie przejmują, ale Switch żre specjalnie dużo energii i inaczej działa w docku podłączony do szybkiego ładowania. Jeśli podłączysz to do oryginalnej ładowarki Switcha, to powinno działać, chociaż efekty są różne dla różnych ludzi, niedziałanie, brak dźwięku (audio passthrough), zawiechy samego Switcha. Teoretycznie sprzęt podpisany, że działa ze Switchem, ogólnie działa ludziom, tak piszą w recenzjach, to że wiele z takich które kupisz taniej niż oryginał wydaje się często padać po miesiącu, to inna sprawa. Przykład mającego dobre recenzje taniego sprzętu: Amazon.com: RREAKA TV Dock Station for Nintendo Switch/Switch OLED, Portable 4K HDMI Docking Station Replacement for Nintendo Switch Travel TV Docking Station : Video Games
-
Jakbym był LeBronem to bym się zaczynał oglądać, czy mnie ktoś nie stalkuje. Nie oglądam specjalnie Grizzlies ostatnio, ale ich skład to już rozrywka. Dzisiaj na liście kontuzji, hm, Adams, Bane, Clark, Kennard, LaRavia, Morant, Rose, Smart, wątpliwi są Williams, Williams i Konchar. Aha. Mimo to... Grizzlies wygrywają! Pokonali ostatnio m.in. GSW, Miami czy Orlando, wcześniej przy (niewiele) mniejszej liczbie kontuzji Dallas, Phoenix czy Lakers. Teraz wymiatają na tle całkiem niby mocnych Kings. Na parkiecie dosłownie jest dwóch graczy na minimalnym kontrakcie i trzech graczy z kontraktem D-League. Łącznie, na parkiecie jakieś 5 mln rocznej pensji. Dla Kings, nawet gdy usiadł Fox, hmm... jakieś 80 milionów rocznej pensji. I ich gniotą mdr. Ta ekipa to jakiś szalony zombiak, myślisz już tyle razy że padli, a oni odrabiają znowu straty. Jasne, do 10. miejsca nadal za daleko, nie ma szans. Nadal wydaje się dobrym typem, że skończą na 13. miejscu w konferencji. Czyli niby nic. Ale kurde, w ostatnich 10 meczach, Memphis wygrało 5, czyli więcej, niż np. GSW czy Dallas, ekipy które starają się wygrywać, i mają niby skład. Inne ekipy mogą mieć problemy z wymówkami, widząc, że Memphis ciągle znajdują sposób, by być kompetytywnymi.
-
Kurde jak myślę o bossach w tej grze to nadal podziw. Jest ich tak wielu i tak różnych, i tak ciekawych. Żaden mnie jakoś nie oburzył, nie musiałem powtarzać na siłę (no, finałowy boss podstawki na hardzie mnie trochę zażył z racji na dłuuugie powtarzanie i możliwość wyczerpania surowców do momentu załamki. Aaa, nie, okej, ten boss że jeździsz motorem to mnie naprawdę wkurzył, ciężko zczaić to sterowanie bardzo, i po prostu za mało się robi interaktywnie w czasie walki, kiepskie połączenie), ale też nie jest banalnie prawie nigdy i prawie każdy ma jakiś myk za który go pamiętam. Mogę spokojnie wymienić 15 fajowych bossów z tej gry. Nie Airbustera ale innych.
-
FF VI to najlepsza gra wszech czasów, więc no w miarę można spróbować. Z dzisiejszej perspektywy to ok może w pewnym sensie "wyglądają podobnie", ale to naprawdę różne gry, z różnymi zaletami. Właściwie to nawet rozumiem, co mają na myśli ludzie, którzy wolą czwórkę, piątkę, bo akurat im chodzi w grach o to, o tamto. Nawet ludzi, którzy lubią jedynkę, za prostotę, urok, możliwość potraktowania całej gry jak niemal rogalika do przechodzenia na raz z różnymi challengami jakie sobie wymyślisz. Osobiście swego czasu grałem z zapałem w każdą część, nawet jeśli dziś no zestarzały się mocno i brak wygód, wiadomo. No ale ogólnie to szóstka miażdży wszystko przed i po.
-
Sam już nie wiem, jak teraz ludzie mają z kasą hehe. I na Zachodzie i w Polsce. Ludzie zawsze płaczą, że źle. Patrzysz na ulice, patrzysz jakie mieszkania kupują, co mają w środku, widzisz kolejki do modnych knajp, jakoś tego kryzysu nie widać jakby. Jednak takie PS5 było przez lata praktycznie niedostępne, chociaż niewiele wynikało z posiadania go, a ludzie płacili nawet ponad 700 euro by tylko dostać jakąś wolną sztukę z drugiej ręki. I, nie wiem, grać w FIFA 23 na PS5. No i sam wspominasz o pecetach. Zainteresowanie pecetami do grania jest spore, a tania zabawa to nie jest, delikatnie mówiąc. Sam Gabe Newell wydawał się zaskoczony, jak łatwo wszyscy łyknęli Decka. Początkowo mówił, że cena Decka jest "bardzo bolesna", że mocno się obawiali, czy ktoś będzie chciał taki sprzęt za taką kwotę, dlatego starali się wycisnąć jak najniższą cenę i wprowadzili warianty pośrednie, organiczone. Okazało się, że zainteresowanie przerosło oczekiwania. I sam Gabe przyznał, że być może powinni ustalić jeszcze wyższą cenę. Nabywcy Decka często porównują go do... Nintendo Switch, widząc najwyraźniej te sprzęty jako podobne, chociaż Deck jest, pomijając wszystko inne, w pełnym pakiecie ponadtrzykrotnie droższy od Switcha Lite. Różnica jest inna. Nintendo jest jednak w specyficznej sytuacji, której nie mają te wszystkie firmy - MUSI opchnąć sprzęt, żeby sprzedawać software i zarabiać. Nie ma za bardzo innej metody cyknięcia 50 mln sztuk Animal Crossing za pełną cenę, jeśli 50 mln ludzi nie będzie miało ich konsoli. Mamy teraz specyficzny okres w historii gamingu - osobiście mam wrażenie, że hardware zaczyna być widziany jako przeszłość. Wielu "zapalonych graczy" gra na pecetach, a sami producenci konsol wydają swoje gry na PC, i wydają się ogólnie coraz mniej przejmować "ekskluzywnością"swych produkcji. Bo i serio, zawsze pytałem, co ona tak bardzo daje, jeśli zarabiasz tylko na sprzedawaniu gier? Nie lepiej wydawać te same gry dla większej liczby klientów, zarabiając i tak tyle samo od sztuki? Sony też wydaje coraz więcej gier na PC. A coraz więcej mamy donosów z branży, że prawdopodobnie i Sony, i Microsoft nie widzą tak wielkiej przyszłości w konsolach, a raczej uważają, że przyszłość rynku to streaming, chmura, PC i komórki. Nintendo jest tutaj w ciekawej sytuacji, i ich następny krok będzie wiele mówił. Switch nie jest aż tak wyjątkowym sprzętem, jak Wii czy swego czasu DS, gdzie gry z tych konsol były niemożliwe do zobaczenia gdzie indziej. Jasne, super jest to, co MOŻNA zrobić ze Switchem. Ale, inaczej niż z poprzednikami - nie trzeba ich robić. Można Switcha podłączyć do TV, grać na dość standardowym padzie. I sęk w tym, że prawie wszystkie gry są robione z myślą o tym, żeby działać tak samo w tym trybie - w swojej istocie, są to te same gry, co w wersji na PC. Gry wykorzystujące HD Rumble czy sterowanie ruchowe są dziś niestety nieliczne. Wydanie Zeldy, Animal Crossing czy Pokemonów na PC nie byłoby żadnym problemem jeśli chodzi o sens gry. A kto by pogardził puszczeniem, kurde, co najmniej 50 milionów sztuk tych gier po 300 zł? Na całym świecie, na różnych kontynentach, masa ludzi nie kupi konsoli bo nie, ale kupiłaby najlepszą grę wszech czasów jeśli będzie na PC hehe. A jakby zrobić Pokemony na PC, ale nie że cała gra za 250 zł, tylko gra za darmo, a każdy pokemon po dyszce? Dyszka to mało, pokemonów jest ponad tysiąc. Nintendo musi mieć świadomość, ile na tym się zarabia, i że wiele dość góvnianych gier zarabia w ten sposób kasę, o której oni mogą pomarzyć. Ciekawa sprawa, jak dla mnie. Nintendo utrzymuje, że chcą wprowadzać innowacje. Czasami na siłę, bo Wii było sporym sukcesem, a oni zamiast zrobić Wii HD, zrobili tego dziwoląga, którego nikt nie rozumiał - patrząc na to dzisiaj, uważam Wii U za protoplastę Switcha, tylko że technologia nie pozwalała na Switcha wtedy, więc zrobili coś z tym samym głównym pomysłem, ale kompletnie nieudanego w praktyce. Switch to przebojowa forma, ale na swój sposób bardzo "standardowy" sprzęt - standardowe przyciski, standardowy ekran, bardzo łatwo jest przepisywać gry z PC na Switcha. Dlatego to dla mnie bardzo ciekawe dla całej przyszłości gierek. Czy zrobią teraz krok w nowym kierunku? Jakiś nowy bajer? Czy po prostu Switch 2, to samo tylko lekko zaokrąglone, może jakiś maziak dotykowy obok gałek do sterowania którego nikt nie użyje, więcej pikseli, więcej klatek, i tyle? Jeśli tak, to będzie dla mnie znaczyło, że już chyba nikt w branży gier nie będzie robił "dziwnych" sprzętów.
-
No sterowność to jedna sprawa, jeszcze trzeba trzymać blok na czas. Faktycznie wybór tych części przez cały rozdział może dość znacząco ułatwić walkę, bo jeden z nich odpowiada właśnie za lasery z palców (AI core) i na pewno jest to najbardziej korzystny element do wyboru, bo inne ataki nie są tak upierdliwe. Wszystko warto brać pod uwagę. Ofensywa i ATB, bo warto szybko rozwalać ręce, rzucając się na nich tym co nabija stagger (a na tym etapie gry przy pierwszym przejściu nie masz raczej tego wiele), a najgorsze ataki często najlepiej zatrzymać rzucając natychmiast czar elektryczny. Z drugiej strony, leczenie i barrier też mogą być decydujące. Dla fanów typowych aRPG, ta walka może być pewnym ocuceniem, że tutaj nie da się po prostu nawalać na pałę licząc że przestunlockujesz wszystkich jak buldożer, atakować trzeba oszczędnie bo łatwo się zapomnieć i nagle HP leci na ryj. Walka jest dość wyjątkowa w tej grze bo dość często musisz stanąć dalej, i w ogóle w wielu momentach atakowanie w zwarciu jest ciężkie, dlatego kluczowe jak nigdy jest zbudowanie Barretta, który jako jedyny może atakować w tych wszystkich momentach i będzie nabijał sporo ATB swoim typowym cyklem atak-overcharge, warto tego ATB nie marnować, bo jak widać jest sporo priorytetów na wykorzystanie. Edit: W sensie ta konkretna walka, z Airbusterem, jest dość wyjątkowa w FF7 Remake, bo zazwyczaj trzymanie dystansu czy stanie w konkretnym miejscu nie jest ani trochę tak kluczowe. Ale to też piękno tej gry, praktycznie każdy boss jest testem czego innego.
-
Tak samo? Wciskasz ZR, celujesz, jak puścisz przycisk to strzelasz. Nie ma tak fajnego celowanka jak luźnym joyconem, ale też można się szybko nauczyć celować ruchowo. Albo, jak kto woli, prawą gałką.
-
Jako ciekawostkę przypomniało mi się, że znam ten trend (w sensie fantazji, nie płakania) praktycznie całe życie. W końcu w roku 1996 media takie jak "Electronic Gaming Monthly" ogłaszały nadchodzącego jesienią nowego GameBoya. Podobno nowy GameBoy miał mieć ekran 3 na 2 cale oraz 32-bitowy procesor 25 MHz, a "Next Generation" mówiło nawet niedługo potem o... 160 MHz. Z perspektywy czasu chyba nie trzeba mówić, jakim nierealnym absurdem było wypuszczenie taniej przenośnej konsoli do gier z prockiem 160 MHz na pokładzie, działającej na dwóch paluszkach przez 30 godzin, w 1996 roku, niesamowite że ktoś to napisał. Nawet wypuszczony ostatecznie PIĘĆ LAT PÓŹNIEJ GameBoy Advance nie zbliżył się do specyfikacji z tych donosów. (Dla młodszych, Intel miał w tym momencie historii Pentiuma 150-200 MHz, a kiedy w końcu pojawił się handheld z takim prockiem, było to PSP w 2004 roku, gdy Intel do pecetów robił od dawna 1-1.7 GHz, by za rok wskoczyć na poziom 3 GHz - PSP było sprzętem uwzględnieniu inflacji trzykrotnie droższym od GBC i 2,5 raza droższym do GBA). Co z tego było prawdą, któż to wie. Każda firma MYŚLI o masie rzeczy, co nie znaczy, że jest sens je robić albo że w ogóle można. Ale może myśleli o tym, jasne. W wywiadach później samo Nintendo wspominało czasem o rozważanym następcy GB "około 1995 roku", a nawet pokazało publicznie wstępny projekt jego wyglądu. Jak później napisał "EGM", podobnie jak Bloomberg ekspercko tłumacząc po fakcie czemu to co napisali że się stanie się kompletnie nie stało - jako że GameBoy dominował cały czas rynek, N podobnoż nie widziało sensu wypuszczania nowej konsoli. Poinformowali o tym w piękny sposób - w rubryce "Listy" odpowiadając w lecie 1997 na list wysłany do nich w styczniu. A wcześniej nie mogli tego napisać, bo "Nintendo samo nie wiedziało, jaki jest status projektu" mdr. Szkoda, że oryginalny news rok wcześniej nie brzmiał "Nintendo może coś wypuści jesienią, ale samo nie wie". Jedno wydaje mi się pewne. Jak ktoś w czerwcu pisze, że Nintendo zamierza coś skończyć jesienią i zalać świat milionami sztuk w np. październiku, to kurde nie wierzę że taki niby naprawdę był plan i ZNOWU w ostatniej sekundzie Nintendo niczym villain z serialu sci-fi wszystko odwołało tak kompletnie znienacka, jak już lasery się rozgrzewały do strzału. Po prostu to na pewno nie był taki faktyczny plan, bo by już był w realizacji, i "insiderzy" coś po prostu zawsze fantazjowali. Może kompletnie fantazjowali, a może ktoś miał jakiś tam pomysł, i oni to przedstawili jako jakiś pewnik, który się wydarzy, kto to wie. Tutaj tak samo myślę o 1996 roku jak o 2024 roku. Kurde, starość. Swoją drogą to reklamy w magazynach w latach 90. były niezmiennie niezawodne. Samych magazynów niemal nie da się czytać... mam na myśli dosłownie, szata graficzna jest tak absurdalna że ciężko jest czytać tekst w tej pstrokaciźnie.
-
"Mundo Deportivo" wrzuciło może pół godziny temu artykuł, że Xavi zostaje mdr. Co za dzień w Hiszpanii, ileż zwrotów akcji. Ciekawe co z Lewandowskim, koleś ewidentnie od miesięcy nie sugeruje poprawy i chyba się naprawdę skończył, a kontrakt ogromny.
-
Nadal pracuję nad całą listą, ta w osobnym temacie, ale chyba zacząłem wszystko, co mogę zdążyć, i nie będzie zmiany w top 3, więc jedziemy. Gry były bardzo różne, ale ostatecznie trzy okazały się najbardziej wciągające, tak że nie mogłem ich odłożyć i zawsze chcę więcej, i po prostu na tych musiało stanąć. GOTY - Zelda: Tears of the Kingdom Runner up - Theathrythm: Final Bar Line, Xenoblade Chronicles 3: Future Redeemed Rozczarowanie roku - wiele by tutaj można wymienić, bo sporo spośród "najlepszych goty roku" mnie nie rozgrzało, na każdej konsoli. Co poza tym... Planet of Lana, Venba czy też Tchia, całkiem nudne? Brak wieści o Hollow Knight? Chociaż dość dobre, to jednak FF XVI? Jak co roku wpisać "całokształt PS5"? (Nie, tym razem nie, wprowadzenie Plusa sprawiło, że posiadanie tej konsoli było w tym roku znacznie bardziej opłacalne, obiektywnie rzecz biorąc). Trudno wybrać, ale postawię na Cyberpunk 2077, bo dla mnie to rozczarowanie wiele w jednym. Wydałem kasę jeszcze raz, aby zobaczyć ten chwalony dodatek, a przy okazji podelektować się kompletnie naprawioną grą. Gra nadal ma dziecinny dość scenariusz i co gorsza nadal nie działa na moim Xboksie. Dodatek ma ten sam bug, więc dałem sobie spokój po najwyżej pół godziny faktycznego gameplayu (i godzinie restartowania gry). "A mi działa", powie ktoś ekspercko. No to fajne uczucie, ja też je znam - z prawie wszystkich innych gier video, jakie ostatnimi laty kupiłem. Ale nie tej. Dla wielu osób, Cyberpunk kończy swoją wieloletnią karierę jako wygrany. Dla mnie nie. Średniak roku - na Metacriticu zielonych są setki gier, więc nie grałem w żadne żółtko poza ciekawym Afterimage. A czekaj, przecież żółte jest DLC do Pokemonów. Tak, to zdecydowanie był mój faworyt. To w większości więcej tego samego, tylko wyższe levele i lepsi trenerzy i pomniejsze dodatki - taki dość typowy dodatek do żyjącej gry online. Dla fanów to jednak po prostu świetna sprawa. Trenerzy mający niezłe składy to spora odmiana, a poza tym po prostu masa nowych (dla tej edycji) pokemonów i taktyk. Spędziłem z tym dodatkiem więcej godzin niż z połową list goty razem wziętą, i mam ochotę na więcej. Sporo się gada o zrzynaniu pokemonów - ktoś mógłby faktycznie to nareszcie zrobić, bo samo umieszczenie stworków w grze to jakby nie jest jeszcze to; nikt nie mówi o tym że skopiowano w pełni Elden Ringa, gdy w grze są rycerze i smoki. Najbardziej wyczekiwany tytuł 2024+ - trochę nie wiem, co wyjdzie, bo wiele gierek mógłbym wymienić tu i rok temu, a nadal nie mają nawet daty poza mglistym "2024". Wymienić można np. Hollow Knight: Tears of the Silksong, Demonschool, angielskie wydanie Ys X, nowy Suikoden, stary Suikoden, Hotel Barcelona, Hellblade 2, Nine Sols, Plucky Squire, nową grę Yacht Club, Anger Foot, Pepper Grinder, Little Devil Inside, Hades 2, Earthblade, Unicorn Overlord, i tak dalej. Na razie jednak myślę o tym, co ma datę, a jest to tylko Ultros oraz oczywiście FF VII Rebirth. Kolejny raz gra z serii FF jest w tym miejscu, ale nie bez powodu. Remake to moim zdaniem najlepsza gra AAA na duże konsole od naprawdę wielu, wielu lat, przeszedłem ją w tym roku jeszcze kilka razy, a ja nigdy nie przechodzę gier wiele razy. Wygląd, humor, rozgrywka, wszystko mi tu tak pasi. Chcę po prostu więcej, i Rebirth zapowiada się na spełnienie tego oczekiwania. No i nie mogę się doczekać rzucenia pracy, by poświęcić się przechodzeniu Infinite Wealth na pełen etat! Na czym grasz? - Switch, PS5, Xbox. W sumie na PC też sporo, ale nie mam peceta, na którym dobrze chodzi Baldur, o ile takie istnieją. Jednak sporo indyków na PC.
-
Ludzie się jarają że Leverkusen, co to ten Alonso gdzie on nie pójdzie do "dużego klubu", bo zrobił maszynę z jednego z większych klubów w Niemczech. A dla mnie niesamowite jest nadal Heidenheim. Środek tabeli. 3-3-0 w ostatnich 6 meczach. Po słabym początku, jakby już zadomowili się w Bundeslidze. Nie spadną, co jak na nich jest ogromnym osiągnięciem. 20 lat po tym jak grali amatorsko w piątej lidze, pierwszy sezon w Bundeslidze byłby cudem, gdyby nawet był jedynym. I kurde nie da się opisać czemu jakoś fajnie. Nie ma nic sexy. Żaden wielki sponsor nie przyszedł. Niektórzy mówią "Klaus Mayer"... Nie widziałem żadnych dowodów, że Klaus Mayer przyniósł tam tyle kasy, żeby to porównywać z przychodami masy dużych popularnych klubów w niższych ligach Niemiec. Okej, w piątej lidze to może robiło różnicę, może mieli lepszych sponsorów niż średnia w piątej lidze... w drugiej lidze na pewno nie. Teraz Heidenheim ma najniższy budżet w Bundeslidze. Sami Niemcy w składzie, okej, jeden Austriak. Prawie każdy ich zawodnik miał przygody z klubami Bundesligi, ale prawie zawsze w formie takiej, że był w zespole rezerw i nigdy się nie przebił do szerokiego składu. Dosłownie wszyscy zawodnicy to tacy, których nie chciały inne kluby Bundesligi, a jednak w niej grają dla Heidenheim... i są w środku tabeli. Trenera też żaden sponsor nie wynalazł. Od 17 lat ten sam trener (najdłuższy staż w jednym klubie w historii Niemiec), który urodził się w Heidenheimie, wcześniej grał dla klubu, po tym od razu został trenerem i kontynuował absurdalny postęp klubu. Frank Schmidt, to jest kurde nazwisko, które pewnie fascynuje każdego, kto szuka nowego trenera. To, że się go od dawna porównuje do Kloppa, pewnie nie dziwi. Leverkusen oczywiście imponuje mi teraz coraz bardziej. Są braki w składzie, których nie było całą rundę. Dziś gra rezerwowy bramkarz, wszystkich 3 stoperów, brak też Palaciosa, Boniface'a. Niemniej, ekipa nadal wygląda świetnie. Po prostu niesamowicie się ich ogląda, są tacy mocni i tacy ofensywni. Gladbach praktycznie nie dotknął jeszcze piłki. Okej... Alonso też wygląda jak nowy Klopp, nie powiem. A Bayern wymęczył 1-0 z Unionem (przegapiłem, że trenerem został tam Nenad Bjelica mdr), a teraz też nie do końca przekonał, choć wygrał. Stosunkowo cienki okres ostatnio dla Bawarczyków. Są szanse.
-
Premiera Metroid Prime była niesamowita. Dzisiaj jak o tym myślę, to wydaje się jeszcze dziwaczniejsze, bo kurde to zrobili jacyś randomowi kolesie z Teksasu, znani w większości z gier Turok i niezliczonych sportówek na N64, pracując po 100 godzin tygodniowo i śpiąc w biurze bo projekt kompletnie się nie wyrabiał na czas i wszyscy myśleli, że po prostu zostanie zamknięty przez Nintendo. Dzisiaj to wydaje się niesamowicie dziwne, ale to jeszcze były nadal wczesne czasy 3D, gdy się eksperymentowało, co wyjdzie z jakiej serii, wiele z nich nie wypalało, i Metroid widocznie po prostu mógł być jedną z nich, zapomniany na zawsze. Wtedy o tym nie myślałem, chyba w ogóle nie wiedziałem, ot traktowałem to jak kolejną grę miszczów z Nintendo. Ale i tak było to niewiarygodne. Gra wyglądała jak kosmos. Jakość wszystkiego była nie do uwierzenia. I tak, to że gra się tym nie "popisuje", co byłoby normalne dla wszystkich innych. Po prostu sobie jest. Może 20 sekund tekstu, półtora minuty scenki że po prostu na tle muzyki widzisz że jest stacja w kosmosie i ląduje pojazd i wysiada Samus, kamera się obraca dokoła i wjeżdża w głowę i kuuuuurwa jesteś w środku Samus i nawet widać wizor i światła mają efekt że widać że odbija się jej twarz. Bardzo minimalne wiadomości tutorialowe, które po prostu się pojawiają na ekranie na krótko, nic nie przerywają. Nauka tego jak grać jednocześnie tak wymagająca i tajemnicza i tak prosta - do dzisiaj jest to tak niesamowicie trudne twórcom gier to połączyć. Jak na dzisiaj to gra jest malutka przestrzenią - ciasne korytarze, ciasne pokoje. Ale kurde ten przeskok jakości tego co widzisz na ekranie był wtedy szokujący. Ta liczba detali, jakaś para, jakieś owady sobie latają, światło, jprdl. Te płynne przejścia w TPP i morph balla i że to naprawdę działało, to jak zaje'biste było sterowanie, kompletnie przedziwnie inne od wszystkiego, a tak sensowne w kontekście właśnie tej jednej gry, gry gdzie obserwujesz i eksplorujesz i skaczesz i strzelasz zarazem. Kompletnie uderzające unikalnością i własnym klimatem doświadczenie, a jednocześnie tak dobrze wykonane, jak to kurna było możliwe osiągnąć te dwie rzeczy naraz. No nie bez powodu gra była przez jakiś najwyżej ocenianą w historii, chociaż zależy które recenzje zaliczać, na Metacriticu obecnie jest "dopiero" za dwiema Zeldami, trzema GTA, Soul Caliburem na DC, Tonym Hawkiem 3 i Mario Galaxy. Kilku recenzentów narzekało że nie ma FABUŁY i nie raczyli uznać gry za perfekcyjną. Ale dla mnie trudno było nie czuć, że tak perfekcyjnej gry nie widziałem. Chociaż dziś oczywiście bym ostro klął na taki system save'ów i pewnie bym nie miał cierpliwości do tego latania bez wskazówek, zwłaszcza pod koniec z artefaktami. Sterowanie też, chociaż "niewłaściwe" i "nie o to chodziło w grze", a ponadto czyni grę w większości superłatwą, to dzisiaj po prostu jest dużo łatwiej celować sobie ręką ruchowo na Switchu (wcześniej na Wii) i bym nie chciał wracać do tego z GC.
-
Gdyby z Yakuzy wyciąć same najlepsze momenty, to ta gra jest przegenialna.
-
Uważałem tę zasadę "musisz mieć 65 meczów na MVP" za zupełnie bezsensowną, ale trochę ciekawe, że ludzie jakby nie gadają tyle o MVP w tym momencie, bo... nie wiadomo i nie będzie wiadomo do końca, kto w ogóle będzie w stawce hehe. Tak to pewniakiem do MVP byłby pewnie Embiid - zdobywa masę punktów, gra dobrze, Sixers mają świetne wyniki. Ale przegapił już 10 meczów, a dopiero połowa sezonu. Może się zmieści w limicie? A może nie? Co jeśli ostatni mecz zadecyduje, czy Embiid dostanie sto głosów na MVP, czy zero? Czy koleś już teraz może o tym myśli i zacznie grać z kontuzjami, żeby sobie zapewnić nagrodę? Doncić przegapił na razie 7. Czyli tempo bezpieczne, ale nigdy nie wiadomo, czy nie trafi się większa kontuzja. W ogóle ta zasada jest tak dziwna, bo "zmienia przeszłość". Np. teraz patrzysz kto ile razy był w All-NBA w przeszłości. Kontuzje też na to wpływały zawsze, no ale jest to jakiś przegląd, kto miał jaką karierę w historii. Embiid obecnie ma w swoim CV 5 wyborów do All-NBA. Gdyby ta zasada zawsze działała, miałby tylko 2, i oba też ledwo co hehe. A poza Embiidem, to jest szeroka stawka, bo ci kolesie, którzy biją rekordy punktowe, to wcale inni kolesie niż ci, którzy najwięcej wygrywają. Tatum, Edwards, Kawhi/George, Brunson/Randle, Jokić, Ingram/Zion, Mitchell, a nawet Shai - nie biją jakichś niesamowitych rekordów punktowania, relatywnie patrząc. Z kolei ci zawodnicy uważani za najlepszych indywidualnie nie mają wyników zespołu, które do końca spełniają oczekiwania. Taki Towns to w ogóle randomowy wyskok, koleś nie zdobywa nawet najwięcej punktów na mecz w Wolves, dzień przed tym 62 rzucił bardziej typowe dla siebie 19, i ogólnie po prostu nie jest ich najlepszym graczem (nawet jeśli NBA.com się przy tym upiera). Bardzo ciekawa i wyrównana się zrobiła liga. No, dół Wschodu zaczyna coś słabnąć, nawet Hawks na 10. miejscu są ciency, a chyba nikt im tego 10. miejsca nie zabierze. Ale z kolei na Zachodzie nawet Spurs i Portland zaczęli coś wygrywać i nie ma ani jednej kompletnie bezradnej ekipy w całej konferencji na ten moment. Jasne, Portland jak wygra to fuksem i z cienkim rywalem, a jak przegra to 50 punktami, ale nawet oni coś tam wygrali ostatnio, nie najgorzej jak na najgorszą ekipę konferencji. Knicks rozwalili mistrzów 40 punktami. Ogólnie od czasu wymiany na OG mają bilans 11-2 i najlepsze wyniki w lidze. JAK NA RAZIE, Anunoby nadal ma duuużo lepszy wynik na mecz niż mieli MJ w 1996 czy Draymond w 2016. To nadal tylko 13 meczów, oczywiście. Ale... już aż 13 meczów. Nie wiem, co o tym myśleć.
-
Obrażanie się na to co się... samemu uważa że Nintendo zrobi to niesamowity wątek tego tematu przez te lata mdr. To taki "męski" odpowiednik "ej Karol, miałam sen że mnie zdradziłeś, przeproś ty gnoju, jak śmiesz być taki okropny!!!". Niesamowite zjawisko psychologiczne. Ostatni raz jak Bloomberg coś zapowiadał jako fakt względem Switcha, to był Switch Pro w 2021. Developerzy już dostali devkity, 4K, konsola zostanie ogłoszona w ciągu najbliższych tygodni, zostanie wypuszczona we wrześniu albo październiku, i tak dalej. Prawie trzy lata później, coś ten Switch Pro 4K jakby nie istnieje w naszej rzeczywistości, i nawet tej zapowiedzi co miała na pewno być przed E3 2021 coś nie widziałem. Bloomberg jako porządni dziennikarze napisał jesienią 2021, że mieli rację, że sama prawda, bo Switch Pro "miał być jesienią 2021", tylko... nie było komponentów do produkcji lol. No to faktycznie warto było opisywać to jako fakt dokonany że wychodzi coś, tylko z tym malutkim detalem że nie ma w ogóle fizycznie rzeczy z których się składa. Ciekawe że Nintendo jak już zaplanowało ogłoszenie za tydzień Switcha Pro, to dopiero tydzień przed ogłoszeniem postanowiło sprawdzić czy są części lol. Brzmi sensownie. Co ciekawe, Bloomberg napisał też wtedy w korekcie w 2021, że podobno tej specyficznej brakującej części nie będzie dostępnej na rynku do co najmniej 2025 roku. Oczywiście można wejść na ten temat w danym momencie i tak samo było, płakaliście tutaj wtedy, jakie Nintendo okropne, "szcza na klienta", bo Switch Pro nie będzie miał kompatybilności wstecznej, że żadne akcesoria nie będą kompatybilne, że nowe gry będą chodziły tak źle na starym Switchu żeby zmusić klientów do zakupu nowego, że nie będzie OLED bo Nintendo złe chciwe, itd., wszelkie zbrodnie, dokładnie to mówiły posty również w maju 2021 wtedy (nikt zresztą tego nie powiedział w tych akurat "raportach", ale nie można przegapić okazji płakać jak to Nintendo mnie skrzywdziło). Według Bloomberga, już w 2021 roku podobno Nintendo miało dokonać rzezi niewiniątek na biednych developerach, których "alienuje" nie wypuszczając Switcha Pro 4K w 2021 roku (w domyśle, pewnie dopiero w 2022), bo ci już od dawna wszyscy piszą gry z myślą o tym właśnie sprzęcie i są wielce doktnięci tym opóźnieniem. Teraz jest 2024 rok, tak dla przypomnienia. Ogólnie jakoś trudno te wszystkie informacje złączyć w jakąś logiczną całość w którą da się wierzyć, ale co kto lubi. Ale kiedyś trafią no, kiedyś muszą te źródła insiderskie trafić z tymi wszystkimi pewnymi donosami jakie tu czytam, i jeden z nich okaże się prawdziwy, wiem że tak. Ale ciekawe no, który.
-
Płytka już włożona, ale kurde jak czytam na Polygonie długi opis podkreślający, że "gra robi się dobra po 8 godzinach" to nie wiem jak planować życie mdr. W sensie nie mówi że te pierwsze 8 godzin jest jakoś słabe, po prostu że to "ciekawa mieszanka filmu, serialu i gry" i "niezbyt często wymaga trzymania pada". No... ta gra nieustannie brzmi dokładnie jak najbardziej Yakuzowa Yakuza hehe.