-
Postów
23 312 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Grizzlies poprawić się mogą, ale przy tej stracie cudu już na pewno nie będzie, nie tylko oni musieliby wszystko wygrywać, ale i przeciwnicy sporo przegrywać. Nie będzie cudu że wejdą do playoffów, jak wygrali kilka meczów w niezłym stylu to można było marzyć że z Morantem znowu będą czołową ekipą. Lakers to ekipa starej daty w tym moim podziale. Ciągle wszyscy zakładają, że jak LeBron i Davis, i Davis i LeBron, to muszą wygrywać, bo LeBron i Davis... Od 2021 tak ciągle nie mogą w to wszyscy uwierzyć, że to już nie wystarcza. Ale NBA wygląda mocno inaczej, niż w 2020 roku. Akcje, które kilka lat temu były super efektywne, teraz są tylko przeciętne, niejeden się na to nadziewa, że no nadal jest fajny, tylko że teraz już tym ligi nie podbije. Jak np. taki Trae Young. Niedawno prawie żaden zawodnik nie rzucał 60%, to by był kosmos, to były najlepsze lata Jordana, nawet Shaq rzadko kiedy miał 60% a koleś był znany jako największa gwarancja punktów. Teraz 60% to niejedna cała ekipa przekracza. Pacers rzucają prawie 62%, najlepsza ofensywa w historii, a i tak są w środku tabeli - bo żeby być topową ekipą, to jeszcze trzeba mieć odpowiednią defensywę. A tę mają np.... Oklahoma, Rockets, Magic, co za czasy. Bardzo ciekawy czas w koszykówce na tym poziomie, nadal niesamowite jest to jak praktycznie z tygodnia na tydzień ekipy grają tak, jak jeszcze nigdy nikt nie grał. Wczoraj chyba w większości meczów jedna albo nawet obie ekipy przekraczały 130, 140 punktów. 10 lat temu koszykówka wkroczyła na inny poziom w NBA, Miami musiało wystawiać Bosha na centrze, Spurs zaczęli grać kosmos gdzieś w 2012 czy 13, potem Warriors zaczęli podawać cały czas i grać Draymonda na centrze i grać kompletny kosmos, Atlanta dominowała przez pół roku ligę jadąc na Kyle'u Korverze, a to wszystko niejako w kontrze na defensywę Celtics czy Bulls opierającą się na fortyfikowaniu mocnej strony. W Bulls model starodawny upadł wraz z kontuzjami Derricka Rose'a. I mam wrażenie, że przez tę dekadę zmiany w stylu i skillu tylko przyspieszają. I aż chce się zaśpiewać znaną piosenkę, bo tylko takie ekipy jak Portland pozwalają poczuć się jak w domu, gdy to było normalne i zupełnie średnie że ktoś rzuca 88 albo 97 punktów w meczu...
-
No ja na kilku listach 2023 (np. Polygona) to widziałem Midnight Suns, bo faktycznie wydać grę na początku grudnia to proszenie się o nieobecność na żadnej liście hehe. Ale tak już jest chyba w każdej branży medialnej, podsumowanie roku musi być gotowe na początku grudnia. Dla mnie to lepiej, bo jeszcze sporo do nadrobienia mam hehe. Nie te czołowe pozycje, może poza Armored Core, ale różne bardziej niszowe które jednak mogą trafić na listę. Nic gorszego niż zrobić listę top roku a potem odkrywasz że coś innego powinno na niej być.
-
Kurde oni jeszcze stracili dwa gole i jakimś cudem jednak prowadzą XD Dubravka bogol dzisiaj, szkoda w sumie że taki występ nie przyniesie w praktyce nic w tabeli.
-
Memphis przegrali kilka meczów, dziś różnicą 30 punktów, i tak już raczej na pewno kończy się piękny tydzień nadziei, że jak wrócił Ja to teraz będą cały czas gnieść hehe. Zostaje raczej jedno pytanie co do play-inów (chociaż Utah ciągle wygrywa...), czy Warriors do nich się jednak wcisną hehe. Według modeli statystycznych, Warriors mają niby większe szanse, niż Lakers, a zwłaszcza Suns. Bo Suns mają trudnych przeciwników przez resztę sezonu, a Warriors łatwych. Może coś w tym jest. Ale ja nie wierzę w te modele, że Suns mają tylko 10% czy 20% szans. Ta ekipa, gdy ma cały skład, wygląda świetnie. I nie mam na myśli Beala lol, po prostu żeby grał Nurkić. Ludzie, którzy stawiają, że Phoenix zdobędzie mistrza, trochę mnie bawią, ale modele dające im minimalne szanse na playoffy wydają mi się ewidentnie ignoranckie w drugim kierunku. Jasne, zależność od jednego zawodnika to wrażliwa sprawa. Ale jeśli jest Nurkić, Suns wyglądają jakby mogli walczyć z prawie każdym. Lakers, no nie wiem. W sumie nic za nimi nie przemawia poza nazwiskami dwóch Wielkich Gwiazd. Obie na razie unikają kontuzji i nikt nie wie, na co teraz zwalić porażki hehe. Nadal się męczą, dostali lanie od Pellies. Niby LeBron, Davis i Reaves trafiają rzuty, a nadal brakuje punktów, żeby się wyróżnić. To już nie wystarcza zespołowo w tej rywalizacji. Może to Lakers jeszcze wypadną poza dziesiątkę, nie byłbym zdziwiony.
-
Pierwsze DLC nie pozwala na wiele. Zawartości jest niewiele, a pokemony są na poziomie 55-70. Nie ma prawie żadnych walk z trenerami, by zyskać ten exp. Finalne walki trochę mnie wymęczyły, zwłaszcza jeden trener w jaskini z Heracrossem i Gallade'em na 75 levelu, nie miałem nic, co nie dostawało OHKO od nich mdr, w tym supermocna LEGENDA którą złapałem w ramach głównego wątku. To DLC to bardziej kilka wydarzeń niż coś do pogrania w pokemony. Drugie DLC jest znaacznie większe. 300 pokemonów (w pierwszym 200), ale znacznie więcej zawartości. Są nowe zadania, dużo więcej trenerów. Dodano zadania ubisoftowe, niekończący się zapas typu "rozwal 10 pokemonów, dostaniesz 20 punktów" itd. Na samym początku wychodzimy do strefy Safari, wzruszające jest zobaczyć jak latają dokoła Taurosy, Exeggute, Scythery i tak dalej hehe. No i na szczęście Chansey, wiadomo, że Chansey jest najważniejsze. Jest go sporo i mając walczące pokemony można naklepać teraz expa. Są różne zadania poboczne i dość rozbudowany świat. Dodano możliwość sterowania bezpośrednio pokemonem itd. To że trenerzy coś myślą, naprawdę coś tam znaczy w grze. Dostajemy np. Hisuain Growlithe'a (w obu DLC prym wiodą różne alteratywne formy z poprzednich generacji). Niby on jest teraz super, bo ma umiejętność że wszystkie ataki z recoilem nic mu nie robią. Wow! NO ALE. Koleś ma dwie potężne słabości, woda i ziemia. A w drugim DLC, wszystkie walki są 2 na 2. I teraz jest tak, że jak ktoś ma atak, na który jesteś słaby, to go kurna używa. Bo i movesety są znacznie sensowniejsze, często pokemony mają sensowne buffy albo wiele typów coverage'u. Używają też przedmiotów, swoją drogą, na szczęście nie leftoversów bo bym zasnął hehe. Ale można wyciągać knock offy i poltergeisty nawet w singlu po coś, wow. Więc ten Growlithe raczej zawsze zginie zanim cokolwiek zrobi. Nadal daleko jest walkom z trenerami do tych z ludźmi, ale trzeba zacząć traktować ich TROCHĘ serio w pewnym sensie mdr. Trenerzy na 75 levelu regularnie dziesiątkują moje teamy hehe. Oczywiście ja używam masy pokemonów. Jak ktoś używa jednego teamu cały czas, to pewnie po zrobieniu wszystkiego innego ma i tak level 100 i może mieć wywalone na taktykę hehe. Ale na levelu tak 60-75, nawet jest to jakaś opozycja. Używają w pewnym sensie całych taktyk, typu zaczynają walkę od Agilty i Light Screena itd. Jest to dobry dodatek dla ludzi lubiących pokemony. A fani klatek i tak nie kupią. Są też kolejne ułatwienia typu: wypada znacznie więcej shardów, nie trzeba się męczyć by zmienić typ tera itd. Nie będę nigdy takim maniakiem, żeby mieć shiny startery hehe, ale ta gra się zmieniła tak bardzo przez ostatnie lata, nie tylko singiel open world, ale można sobie zmienić naturę, uczyć breeding moves bezpośrednio, i tak dalej, wszystko co gracze by chcieli, GameFreak im daje. Scenki kontynuują motyw szkoły, trafiamy na wymiany do innych regionów, za wiele się tam ciekawego nie dzieje, ale główna postać przyjaciela/wroga jest świetnie animowana.
-
Ta lewa flanka Kiwior-Havertz-Martinelli to jest taka flanka smutku, chociaż ogólnie nie ma no energii w tym ataku coś. Tak naprawdę to dopiero dzisiaj Arsenal stracił punkty "zasłużenie", nie grając ogólnie świetnie, ale fani pewnie już skreślili Artetę jak to mają w zwyczaju co kilka miesięcy robić.
-
Zależy, jak rozumiesz grind, bo ludzie mają różne pomysły. Jeśli będziesz unikał naprawdę wszystkich walk, to ostatecznie czasami będzie ciężko przeżyć obowiązkowe walki. Raczej na pewno gra wymaga toczenia wielu niewymagających, powtarzalnych walk, ale teoretycznie możesz to robić po prostu idąc do przodu, nigdy chodząc w kółko. Doświadczenie aż tak wiele nie znaczy, bo dość mocno się skaluje (jeśli się przygotujesz na bossa i go klepniesz na naprawdę niskim levelu, dostaniesz dużo expa i i tak wyrównasz), ponadto gra ma specjalnych przeciwników typu "metal slime" którzy dają tyle expa, oraz opcję zbierania expa bez ekranu walki przez wjeżdżanie autem w przeciwników, że trochę się nie chce walczyć z nikim innym. Ale wiadomo, Persony levelują się tak powoli i są o tyle słabsze od następnych na wyższych poziomach, że level znaczy bardzo wiele. Jeśli masz ochotę grać w tę grę tak długo jak i tak trzeba, to myślę, że musisz i tak ją lubić, i wtedy nie można mówić o wymaganym grindzie, po prostu robisz to co jest w grze i na główny wątek na pewno jesteś więcej niż wystarczająco mocny. Dla mnie dużo większym wyzwaniem jest powtarzalność i tempo samej postępującej zawartości.
-
No fajnie było ale chyba Arsenal się skończył.
-
Kwestia gustu. Dla mnie najgorsze chyba jest tylko to że nawet trochę grając, jednak czasami relatywnie łatwo jest umrzeć i stracić wszystko, nigdy się z tym jakoś nie pogodziłem. Nie znoszę powtarzania czegokolwiek, tracenia stu zebranych już przedmiotów, i nawet Dave the Diver tego nie zmieni. Dave the Diver dostał najważniejszą nagrodę GOTY, czyli GOTY gitarzystki Svalbardu. Svalbard’s Serena Cherry picks her favourite video games… | Kerrang!
-
Był hype na mecz Pistons-Raptors, zwłaszcza że Toronto nie miało kilku zawodników tuż po wymianie. No i dostarczyło, to był większy event niż ten In-Season Tournament mdr. Co za walka, co za napięcie. Ja nie mogę. Toronto naprawdę nie chciało przejść do historii jako ekipa, która przegrała z Pistons. Minutę przed końcem, Scottie Barnes zdobywa punkty na 109-116, sprawa wydaje się przesądzona. Kilka sekund później, Bogdanović wsadza na 118-109 dla Pistons. Od tego momentu, praktycznie cały czas mamy serię fauli, rzutów wolnych i desperackich zagrań w kilka sekund... zazwyczaj udanych. W obie ekipy wstąpił szatan. Mecz kończy się, bez dogrywki, wynikiem... 129-127. Koszykówka ssie trochę, szczerze mówiąc. Zwłascza gdy po prostu sobie sam oglądasz i jest późno w nocy i chce ci się spać... Tyle gadają o zmianach przepisów, nie wiem czy kiedyś coś zrobią z tymi końcówkami, gdzie po prostu każdy mecz, w którym jedna ekipa ma lekką przewagę, kończy się tak samo - ci co przegrywają faulują, faulują, faulują, wolne, wolne, wolne. Praktycznie nigdy się to nie udaje, ale muszą próbować. Końcówki prawie-przesądzonych meczów potrafią trwać pół godziny. Meh.
-
4 godziny to brzmi dość dziwnie. Z 30% na 90% na oryginalnej ładowarce to bym strzelał tak z półtorej godziny czy może dwie, przy 90% już idzie znacznie wolniej. Nikomu podczas testów rozładowany kompletnie Switch nie ładował się do 100% znacznie dłużej niż ok. 3 godziny, nawet podczas grania, a Lite pobiera mniej energii niż hybryda. Może kabel niedociśnięty lol?
-
Wszyscy jebią Masaia za to, że nie wymienia zawodników aż im się kontrakt kończy i tak po prostu wszystko traci, no i teraz trudno coś już więcej na ten temat powiedzieć. OG ma opcję latem, którą pewnie odrzuci, Siakam jest latem wolnym agentem, tak jak i Gary Trent Jr. Żadna atrakcja dla wymieniających. Jakikolwiek był plan Toronto, chyba coś nie pykło mdr. Jestem nieco zszokowany tym, że Knicks oddali Quickleya. IQ był ich wielką siłą i jego jakość z ławki była chyba głównym punktem wyróżniającym Knicks. Ekipa miała dość dobre wyniki... brzmi to jak ryzyko. Z kolei Toronto pewnie nic z takiego zawodnika nie będzie mieć, bo nie zaczną być nagle dobrzy ot tak a on też za rok-dwa będzie wolny, ale może zdążą go oddać gdzie indziej za picki? Kurde, jakby mnie wymienili do obecnego Toronto, to bym był dość załamany.
-
Ten sezon to kolejna rywalizacja młodych ze starymi. Po części dlatego, że LeBron, Durant czy Curry nadal mimo wieku potrafią grać świetnie. Ale na ten moment nie oni rządzą już w lidze. Zmiana pokoleniowa się dokonuje. A nowym się nie ufa w NBA, to bardzo ortodyksyjna fanbaza. Mimo aktualnych wyników, nikt nie stawia na to, że Wolves czy OKC zdobędą mistrza - wśród faworytów u buków dużo wyżej nadal są np. Suns, mimo że jak na razie może być im ciężko załapać się na playoffy... Także Clippers czy Lakers są zdecydowanie przed nimi. Podobnie z MVP. Niby to nagroda tylko za ten sezon, ale prawie wszędzie gdzie, patrzę, ludzie muszą jednak dać się "przekonać", czy ktoś "naprawdę" jest dobry, tak na stałe. Mimo że Wolves wymiatają i pokazali chyba wszystko co się da, to często nie widzę ich żadnego zawodnika nawet w top 10 "rankingów MVP". Shai ma trochę lepiej, bo jednak już był w rankingach rok temu, zdobywa dużo PPG to można już przyznać, że jest dobry... Ale nadal nikt go nie stawia obok "sprawdzonych" typów jak Doncić, Embiid, Giannis itd. Mimo że faktycznie, Shai dyryguje ekipą rewelacyjną, i jest totalnie kluczowy. OKC nadal wygląda rewelacyjnie gdy Chet siada i Shai gra z innymi zawodnikami, bez Shaia jednak brakuje generowania ofensywy tak łatwo. Ponadto Shai nadal wnosi wiele też do obrony i walki o piłkę. ALE nie ma sukcesów w playoffach w karierze, więc i w rankingach tego sezonu nie będzie zbyt wysoko. Ot NBA. Jeśli wygrają w playoffach to nagle będą na zawsze najlepsi, już widzieliśmy to masę razy.
-
Pół życia to optymistyczny szacunek. Nie wiem no, mi praca wraz z dojazdem zostawia kilka godzin dziennie, trzeba robić różne rzeczy, załatwiać jeździć, robić obiad i kolację itd. Nie zostaje zazwyczaj czasu na skończenie całej gierki na kilkanaście godzin hehe. Szczerze mówiąc to nie wiem, czy nawet nie mając pracy bym skończył tyle gier mdr. Nie wiem czy tyle w tym roku zacząłem.
-
Brak mi słów trochę, przecież tyle się nie da.
-
Nintendo ogłosiło najlepiej sprzedające się cyfrowo gry w roku 2023 - chociaż tylko w Japonii. Nintendo Switch ダウンロードランキング|ゲームソフト | 任天堂 Na pewno zaskoczenie, że aż na pierwszym miejscu Suika Game. Jest to na pewno fenomen, no i cena kilkadziesiąt razy niższa od Zeldy zachęca, no i nie ma opcji kupienia pudełka hehe. Gra stworzona początkowo na projektory wyszła akurat w Japonii już dwa lata temu, ale dopiero ostatnio stała się popularnym zjawiskiem, i została wydana w innych krajach. Poza tym chyba bez zaskoczeń, Pikmin 4 na razie wyżej niż Mario Wonder, nie wiem, kiedy skończyli okres liczenia. Ale tuż za Mario jest Dragon Quest Monsters 3, który wyszedł dopiero w grudniu. Oczywiście Mario Kart jak co roku sprzedaje się jak powalony mdr. Jedyne rzadsze w Europie tytuły w top 30 to kolekcja Megamana Battle Network oraz gry z serii Monotaru Dentetsu.
-
Sklep jest najprostszy z możliwych, ustawiłem z polską kartą w rekordowym tempie. Jak założysz konto i wybierzesz kraj i bodaj język, to będziesz miał różne formy płatności, ale karty Visa i MasterCard na pewno będą w każdym i przy ustawieniu Polski będą ceny w złotówkach. Trzeba tylko normalne hasło i e-mail, bardzo wygodna sprawa, zwłaszcza że Switch ma ekran dotykowy i proste menu. Właściwie to i bez włączania konsoli możesz założyć konto i kupować na to konto gry. Jak tylko zmienisz konto na polskie (na Switchu to żadna wielka procedura, możesz na kompie cały czas zmieniać na co chcesz i trwa to sekundę, tylko jak masz załadowany gift/wpłacone na saldo/pre-order w innym regionie to problem) to będzie w złotówkach, niezależnie od języka strony. Możesz sobie założyć na stronie, potem jak włączysz konsolę to się zalogujesz i będziesz mógł ściągać to co kupione. Załóż konto i zobaczysz. Kupować możesz w każdym sklepie, jak masz Polskę to masz kartę płatniczą, PayPal i kartę Nintendo. Na niderlandzkiej i każdej innej stronie też tak samo to działa, przykład poniżej. Pamiętaj, że każda gra na Switcha jest tak naprawdę 5% tańsza, niż podane, bo tyle dostajesz zniżki na kolejną grę w postaci "gold points". Na stronie samo mi się to włącza, nie trzeba nic robić (może za pierwszym razem było), natomiast na konsoli muszę pamiętać wybrać "use gold points for discount", by się to wbiło przy następnej transakcji. W tym przypadku kupiłem ostatnią grę za 91,20 zł, więc mam następną 4,55 zł taniej. Te punkty nie przechodzą jeśli zmieniasz walutę, więc jeśli np. zmienisz z jakiegoś powodu konto na Niemcy, to punkty zyskane w złotówkach pozostaną na "polskim koncie" (ale nie znikną ani cię nie zatrzymają, więc to nie taki problem jak przedpłaty czy pre-ordery zrobione w innej walucie).
-
Czytałem wywiad o karierze Toyamy (począwszy od przerabiania grafik do wersji Mega CD Snatchera) i było też nieco o genezie Slitterhead. "Po cztedziestce zobaczyłem nowy trend w branży. Wielu moich kolegów opuszczało duże firmy i zakładało własne. (...) Scena indie wydawała mi się pociągająca, bo chciałem przede wszystkim tworzyć gry. Ponadto Sony przechodziło restrukturyzację, zwłaszcza moje Japan Studio. Czuć było, że to czas na zmiany (...) Nie wyobrażałem sobie zakładania własnego studia, ale pogadałem z różnymi kolegami i z producentami Sony i okazało się, że możemy coś zrobić razem, to była świetna okazja" "Docieramy do ostatnich etapów tworzenia Slitterhead. (...) Wiem, że w dzisiejszych czasach tworzenie survival horroru jest trudne, jest ich tak wiele na rynku. Ale starałem się stworzyć coś, co odbiega od standardów. Gra odbiega od moich poprzednich, są tu tematy i elementy naprawdę przerażające. Uważam, że robimy coś wyjątkowego, bardzo niestandardowego i mającego nowy, specyficzny klimat".
-
Bardzo możliwe, ale masowa produkcja raczej nie ruszy. Splashteam to małe studio, Tinykin wyszedł po 5 latach od ich poprzedniej, najlepszej, gry, Splashera. Po premierze mówiono o widokach na jakiegoś typu sequel w tym samym świecie i pracach nad DLC, to DLC chyba nigdy nie wyszło - może za 6 latach wydadzą Tears of the Tinykin na tej samej mapie hehe. Jest tyle wiadomo że pracują nad nową grą. Nie wiadomo, czy ich "projekt" pt. Rendez-vous to jakaś większa gra, czy coś innego, chyba jedyne co kiedykolwiek dali to parę obrazków.
- 132 odpowiedzi
-
- xbox
- playstation
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
No i stało się, czekałem od momentu transferu kiedy to będzie. Pojawił się artykuł w "Bildzie", że Barcelona poprosi Lewandowskiego o obniżkę pensji. To jest więcej niż klub, nikt kto tam podpisuje nie wie jeszcze co go czeka hehe.
-
Soma na pewno mocno zapadła mi w pamięć. Pierwszy moment gdy się kapujesz, jaka jest sytuacja, zwłaszcza. To po prostu tak przygnębiające. Kolejne rzeczy, które się dowiadujesz, postaci, które spotykasz, zazwyczaj są jak kolejny cios typu "wow, ja pierdolę że aż tak", aż do zakończenia. Gra do grania, jaką wokół tego zrobiono, jest imo średnia co najwyżej. W sumie żadna ich gra mnie jakoś nie zachęciła do całego łażenia dokoła.
-
Głębiny to najmniej straszna rzecz w tej opowieści. Kurde nie wiem czy jakakolwiek gra jest tak smutna jak Soma, bo dotyczy takiego najgorszego scenariusza o którym zawsze myślałem, bo kto wie, w pewnym filozoficznym sensie jest realistyczny. Każdy horror próbuje wywołać strach przed śmiercią. Nic gorsze nie ma co nie, przerwanie naszej świadomości, wszystkiego co mamy. To dla mnie inny level - wywołać strach przed przetrwaniem.
-
World of Horror było na drugim miejscu listy GOTY na RockPaperShotgun, byłem nieźle w szoku bo nawet ich recenzja nie była tak naprawdę jakoś pozytywna hehe. Gra jest dość ciężka, ale muszę się za nią zabrać niedługo.
-
Jak na maluszka to może nieźle, wiadomo że jest intensywny, ale no może być ciężko grać tyle mając w piątce i Curry'ego, i Paula, i Podziemskiego. Wiggins na pewno pozwalał na więcej, gdy był w formie, był kapitalnym obrońcą 1-na-1, jednym z najlepszych w lidze, zresztą co tu mówić, wszyscy widzieli że to było kluczowe do wygrania mistrzostwa. Jak Podziemski grał z ławki przeciwko mniej groźnym rywalom, to jakoś łatwiej to szło, ale przeciwko najmocniejszym ustawieniom rywali ciężko będzie jednocześnie grać Currym i Podziemskim, nawet wliczając że więcej zbiórek to mniej akcji przeciwnika. Ale dla takiego Klaya, ten small ball jest dobry żeby miał co rzucać. W każdym razie. WTEM. Według Wojnarowskiego, Kevin Durant jest niezadowolony z sytuacji w Phoenix XD. Nie podoba mu się że Beal nie gra i że ekipa nie jest wystarczająco silna. No jestem w szoku, kto by się spodziewał że Durant może tak publicznie okazywać niezadowolenie w swoim klubie. Suns, mimo że grali raczej z łatwymi przeciwnikami do tej pory, mają bilans 14-14 i na ten moment ich awans do playoffów wydaje się skomplikowany. Żadna inna ekipa walcząca o awans nie miała tak słabych wyników w ostatnich tygodniach, a ponadto ożywili się Jazz, a i Grizzlies po powrocie Moranta są kompletnie odmienieni i pewnie nie mają szans na playoffy, ALE... Suns już i tak są na 11. miejscu hehe. A przecież przy tylu supergwiazdach, ekipa była jak zwykle faworytem co najmniej do finału konferencji, a niżej niż 4. miejsce to już absolutnie nikt by ich nigdy nie postawił. Piękna sprawa, jak sukcesy Kings. Ciekawe w ogóle jak prawie wszyscy robią postępy poza Suns hehe. Pelicans mimo tragicznej formy Ziona wygrywają dość regularnie, gdy gra Trey Murphy to wygrywają. Rockets nadal bardzo dobrze, a oni mają akurat najwięcej trudnych meczów za sobą. Kings mimo wielu zmian, już nie takiej efektywności Sabonisa czy Huertera jak rok temu, już mają bilans 17-11 jakimś cudem. Wolves nadal dominują, OKC niesamowita, Clippers i Dallas będą raczej zawsze mocni (jeśli Dallas będzie miało taki zastrzyk pod koszem jak Lively). Nawet Utah z jakiegoś powodu naprawdę nie chce tankować i ciągle się starają coś zmieniać i walczą o każde spotkanie lol. NAPRAWDĘ ciężka konferencja. No ale największa gwiazda miała ją wygrać, bo zawsze największa gwiazda wygrywa podobno. Może być ciężko.
-
Kurde miałem otwarte forum i byłem pewien że Wonder mdr.