-
Postów
23 312 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Włączyłem znów by obadać Phantom Liberty. Ciężko jest tolerować tę grę. Już podczas samouczka jeden z pierwszych pokojów źle się władował i tylko load wstecz był metodą by z tego wyjść hehe. Nadal jest strasznie zbugowana u mnie. Nadal ciągle pojawia się problem z niekończącym się save'em, który zmusza w praktyce do włączenia gry ponownie i zaczęcia od poprzedniego autosave'a, czasem sporo gry tracę. Wiele rzeczy jest nadal zwalonych, np. podchodzę w miejsce gdzie ma się kontynuować quest, np. podchodzę do postaci, i... i kurna nie wiem co, nic się nie dzieje. Klasyczny Cyberpunk. Żeby gra była tego warta, ale już początek przypomina mi, jakie to jest dziecinne. Niby Nigh City zdeprawowane, ale większość dialogów jest o tym, że cały czas ci mówią, że jest zdeprawowane - to jest dla mnie największy bug tej gry, scenariusz. Ta emfaza z którą mówią Jackie i V te wzniosłe niby hamerykańskie teksty, które są po prostu banalnymi tekstami (wow, zamiast "I'm" mówisz "m", dodajesz sporo "fucking" w zdania itd., teraz są cool!), te ciągłe zaznaczanie jaki ten świat jest zdemoralizowany i dystopijny (pierwsza ulotka, z tekstami typu "ten pracodawca oferuje aż sześć dni wakacji w roku! Tak, aż sześć! To dużo w obecnych czasach! Och jak dużo! Bo aż sześć!", to jeden z wielu momentów, które przypominają mi te sceny w BoJacku, jak bohaterowie mówią na głos że np, są lata 90., to jest jak żart, jak mało subtelnym można być). Grafika może bardziej realistyczna, więcej pikseli, ale gra jak gra, po prostu gra video, szczelasz, "skradasz się" (przechodzisz kilka metrów przed przeciwnikiem i temu powoli zaczyna wypełniać się pasek dostrzeżenia cię!), zabijasz gangsterów, rozmawiasz z tymi postaciami którym napisano scenki, jedziesz ulicami aż dojdziesz do kolejnej scenki itd. Dałem sobie spokój i włączyłem sam dodatek. Dziwnie tak zacząć raczej, nie ma specjalnie wstępu, który by jakoś na nowo to zaczynał. Opowieść mocno powiązana z podstawką. Chociaż tyle dobrego, że na początku z powodu jakiegoś tam "bezpieczeństwa" nowa postać "wyłącza" nam Johnny'ego, więc przynajmniej jego gadania chyba nie ma w tym DLC uff. Zamiast niego prowadzi nas Azjatka w obcisłych spodniach. Masz postać z jakimiś tam podstawowymi broniami i autami. Na początku gry jest jakieś platformowanie po budynku mdr, co mnie nieźle wkurza, bo jak spróbujesz "czy tam można skoczyć" i jest dziura, to pół godziny stracone na ekran śmierci, ładowanie save'a i powrót. I oczywiście, tak, od razu nie było nawet ładowania save'a, tylko czarny ekran i włączanie całej gry jeszcze raz. Cyberpunk 2077- the turning Cyberpunk 2077 on simulator. Chwilę potem... ZNOWU mam to samo, save się nie chce zrobić, kolejna scenka nie chce się uruchomić po dotarciu do żółtego znaczka. Ech, po tylu latach to chyba jasne, CD Projekt nie chce, żebym ja grał w tę grę. NO FF7 TO NIE JEST ale mam dumę i honor i nie będę wnosił o zwrócenie mi kasy przez naszych rodaków
-
W sumie jak chcesz. Medale na save'ie są za zaliczenie leveli, zebranie wonder seedów, zebranie wszystkich fioletowych, zaliczenie czubka badyla na końcu, zebranie odznak oraz zebranie stojaków. Na liście leveli widać też, czy nie pominąłeś sekretnego wyjścia, kilka leveli ma drugie, sekretne zakończenie. Nie pamiętam, czy zrobienie ich wszystkich jest jakoś specjalnie pokazane.
-
Włączyłem dodatek. Nie ma co - raczej każdy wie, czy go chce. DLC to więcej tej samej gry, więc kto jęczał na piksele i klatki, ten może wrócić do superszybkiego klikania po menusach w Baldurze. Jest to czysto atrakcja dla tych, którym podobała się podstawka i mają więcej gry po zakończeniu. Gra szarpie gorzej niż podstawka chyba, w miejscach, gdzie niby nic nie ma. Tym razem wygląda to na tę samą grę, DLC od Sword Shield wprowadzały jakiś inny rytm, tutaj na razie wydaje się, że po prostu mamy mniejszą historię i mniejszy obszar ale jest tak samo. Ma też ten sam urok. Latanie dokoła, wolność, fajne scenki, piękne zdjęcia w pokedeksie, zarąbiste muzyczki itp. Pokemony w dużej mierze "nowe", w sensie stare, ale nie były w Scarlet Violet. Tak więc na samym początku złapałem sobie "nowy" team dostępnych na otwarciu - Yanma, Geodude, Seawaddle, Poochyena, Cutiefly, Spinarak, kurde co za randomy mdr - na poziomie 50-55 i zabrałem się do rozwoju tych nowych. W sensie randomy rozgrywkowko hehe, bo gra nadal ma klimat - jesteśmy na polach ryżowych, więc fakt że latają ważki, po błocie człapią woopery, pilnują psy itd. Co nieco zwraca uwagę, to że walki są LEKKO mniej upośledzone. Trenerzy wydają się lepiej przygotowani, i nawet ci na drodze używają przynajmniej sensownych ruchów. Nadal nie jest to AI "na serio", które przecież jest obecne w serii w osobnych trybach od czasów Crystala, ale fajnie że np. jak ktoś ma atak który jest superefektywny to go używa, wiadomo że nadal łatwo to ograć jeśli przeciwnik nie przewiduje i sam nie robi zmian, ale jest to jakiś postęp. Geniuszami to nie są, koleś np. trafia na Yanmę i używa Counter albo Amnesii mdr. Właściwie to bez przewagi levela czy używania przedmiotów trenerzy nie są łatwi hehe. Jedna Yanma przeciwnika w jednej z otwierających walk mi każdego rozwalała jednym ciosem. Wręcz bym powiedział, że warto mieć jakieś normalne taktyki w składzie, nie tylko nawalać Flamethrowery hehe. Oczywiście wszystko zależy od naszego podejścia do gry i jaki w efekcie mamy level względem przeciwnika. Tak jak w podstawce, szybko można wleźć w wyższy poziom, bo po może dwóch obowiązkowych walkach, możemy zaraz polecieć w miejsce, gdzie pokemony mają już 70 level hehe. Więc ta wolność sprawia znowu, że sami sobie bardzo odpowiadamy na pytanie, co robić i czy walki są do przeżycia. Dosłownie zaraz po zaczęciu po prostu wszedłem na stromą górę hehe. Wchodzisz na górę, lecisz w dół, cała mapa jest natychmiast w zasięgu, wszystko natychmiastowe żeby się tam dostać, i wszędzie gdzie trafisz jest zaraz masa pokemonów. Wielkich, małych, człapią sobie, latają. Do gry idealnej brakuje "tylko" miliona pikseli i klatek, i dodanie do treści wszelkich rzeczy jakie sobie można wymyślić, ale GameFreak stworzyło standard na przyszłość serii Pokemon, który można będzie rozwijać bez końca.
-
Renato Sanches jest wielce obrażony na klub za to "traktowanie", pewnie gdzieś indziej odejdzie zimą. Barcelona go lubi raczej, bo gdyby nie jego kontuzja w danym czasie, podpisałaby go półtora roku temu. Wszyscy ci piłkarze na liście to jakieś przegrywy, które powinny odejść ze swojego klubu już latem mdr. Hojbjerg miał odejść, został i co. Phillips jeśli dobrze pamiętam został przez samego Pepa publicznie opisany jako "nie wyobrażam go sobie w tym zespole" lol. M'Vila podobno dobry w Grecji, zanim tam odszedł kilka lat temu to we Francji był cieniem dawnego siebie. Kryzys no. Barca nie ma kasy, a zarówno liga jak i UEFA straszą ich ciągle wykluczeniem, mimo że tyle piłkarzy się pozbyli i uruchomili tyle "dźwigni". Płacenie jednej z wyższych pensji świata emerytującemu powoli Lewandowskiemu do 2026 to też mądry ruch, ale ten klub tak będzie szastał między przepłacaniem i szukaniem oszczędności.
-
Draymond na pewno mocno obniżył loty w tym sezonie, ale naprawdę tak jak każdy - wyglądał dużo lepiej bez Wigginsa, a Wiggins bez Draymonda nadal wyglądał cienko, więc raczej nie widzę w tym indywidualnego wpływu specjalnie. Wiggins z Phoenix 14 minut - przegrali mecz kilkoma punktami, ale dlatego że te krótkie minuty Wigginsa przegrali prawie 20 punktami. Clippers - wyrównany mecz nie licząc minut Wigginsa, w czasie Wigginsa przegrali wyraźnie Portland, Boston - przegrane minuty Wigginsa, oba mecze wygrane ze względu na odpowiednio wyżej wygrane minuty bez Wigginsa Waszyngton, Portland - Wiggins nie gra w ogóle, wysokie wygrane HMMMM widzę jakby pewien główny motyw tutaj mdr. Obojętnie czy rywal słaby czy mocny. Klay też nagle lepiej gra, jak gra dużo mniej z Wigginsem mdr. Przed posadzeniem go na ławie, ze 20 minut meczu byli razem na parkiecie. Teraz Klay gra najwyżej kilkanaście minut na mecz z Wigginsem, średnio może 13. A gdy obaj grają naraz, to wynik nadal mocno na minusie, po prostu teraz jest to znacznie mniej czasu. Podziemski, Chris Paul - teraz Klay gra dużo więcej z zawodnikami, którzy ogarniają robienie akcji, miejsca i ruch. Niby strasznie to wygląda w defensywie, ale jak rzucisz więcej od rywala to wygrasz. Podziemski mimo 193 cm nawet w roli Wigginsa jest lepszy niż Wiggins lol. Walczy o zbiórki niesamowicie, w defensywie no ciężko ale Wiggins też się męczy, a ponadto Podziemski jest rozgrywającym i rzucającym obrońcą. Jak GSW chce wygrywać, to po prostu musi on grać kosztem Wigginsa, nikt nie ma wątpliwości. Heh, kto by uwierzył w to zdanie jeszcze niedawno...
-
Łatwiej by było jednemu niż trzem mdr. Ale zdarza się, piłka podskoczyła jak już Trent brał zamach, to akurat się tak samo zdarzy na pustą bramkę jak i przed murem. Ogólnie coś dziwna to była murawa jakby, chyba niegodna niesamowitego poziomu tego meczu, tych dwóch perfekcyjnych ekip. Sporo było wywrotek i jakichś jakby nierówności, niektóre momenty jak ze sportu ekstremalnego, martwisz się czy koleś się nie uszkodził upadając znienacka. Rice i Saliba bogole tego sezonu, ogólnie obie ekipy mają taką moc w środku. Trudno np. uwierzyć, że Konate to jeden z bardziej krytykowanych piłkarzy Liverpoolu w tym sezonie, jest taki zdolny. Mecz taki dobry, mimo że napastnicy mieli problemy z naruszeniem obrońców. Zresztą Rice też dobrze sobie poradził w tej sytuacji, jak na sytuację jeden na czterech, biegnie do tyłu a szybko i dobrze skraca kąt i pilnuje Salaha.
-
Czy jestem debilem jeśli nigdy nie nauczyłem się grać w Catherine? Serio nie czaiłem co ja mam tam faktycznie robić żeby się dobrze wspiąć na górę, dlaczego bloki spadają akurat w danym momencie, gdzie mogę iść a gdzie nie, czemu ciągle mam coś wyciągać i zamiast być na nim to ląduję na dole trzymając się i muszę iść naokoło i dopiero z boku wejść na ten wyciągnięty klocek co wydaje się strasznie nudne potwarzane tyle razy itd.
-
Bologna pozostaje rewelacją sezonu, trzymając 4. miejsce po pokonaniu Romy i Atalanty. Dzisiaj po raz pierwszy więcej zagrał w Serie A Kacper Urbański, który ewidentnie jest w planach Thiago Motty, skoro dostał 45 minut. Mecz jednak za wiele nie oferował, i także Urbański jakichś highlightów specjalnie nie miał. W środę Bologna pokonała 2-1 Inter w niezwykle dramatycznej dogrywce, Urbański rozegrał całe 120 minut. Jest skill, jest pracowity, ale co poza tym, to trudno powiedzieć. No ale taka jest Bologna, ofensywni to oni nie są. Doskonale ocenianym punktem ekipy pozostaje Skorupski. Jak rok temu, zaczęły się pojawiać donosy, że Zieliński nie przedłuży kontraktu, że ma dużo lepsze oferty i odejdzie z Napoli po sezonie. Kurde no, oby znowu wyszło tak jak tego lata hehe. To by było jeszcze lepsze. No i poza Sczęsnym to tylko ci dwaj Polacy regularnie grają obecnie w lidze. Reszta w kratkę.
-
Po zdominowaniu Man City i fuksie że Martinez wyratował 1-0 z Arsenalem, trudno wątpić, że Aston Villa ma widoki na mistrzostwo. Ale na pewno dwóch głównych faworytów do tytułu zmierzy się dziś. Widziałem temat z transferami, gdzie pisałem, że Arsenal z Pepem pozbył się ostatniego piłkarza, na którego Arteta był "skazany", i że teraz zaczyna się inny etap - ekipa w 100% taka, jaką sam zaakceptował. I pisałem że zeszły sezon będzie trudno przebić. Arsenal nadal musi przepłacać z racji niższej pozycji, sięga po piłkarzy, których ostatecznie nie chciały większe kluby. Niemniej, Arteta to robi. Tylko Chelsea jest młodsza w lidze (i może Burnley) - ale Chelsea to obecnie kompletny bałagan. Arsenal zaś prowadzi w tej niesamowicie kompetytywnej lidze. Był czas, że wszyscy parskali śmiechem, czemu Arteta nadal nie został zwolniony. A został i wyszło co wyszło - każdy klub zmieniając trenera marzy właśnie o tym, co spotkało Arsenal. Klub przebudowany ORAZ wygrywa.
-
Właściciel Napoli jest prezentowany w Anglii jako kompletny szaleniec, zresztą na pewo nim jest, patrząc na całokształt jego życia. De Laurentiis mówi publicznie, że Serie A nie będzie kompetytywna, jeśli nie pójdzie drogą lig amerykańskich. Mówi o superlidze włoskiej na 14 największych ekip. Maksymalizacja dochodu pozwoliłaby klubom z Włoch rywalizować z innymi w Europie, mniejszy dochód to słabsze granie, co wpływa na jeszcze mniejszy dochód itd. Trudno się moim zdaniem kłócić, że kasa jest potrzebna do sukcesu. Mało kto pamięta, że w latach 90. liga angielska wcale nie była notowana sportowo wyżej, niż portugalska czy niderlandzka. Fakt bycia kolebką futbolu nie podwyższył więc poziomu sam z siebie mdr. Tylko kasa. We Włoszech chyba wiedzą to najlepiej, albo Hiszpanii. Jak byłem dzieckiem, to Serie A było ligą najlepszych, jak dzisiaj Premier League. Ot fakt. Nikt się nie stał bardziej ani mniej tru w tych krajach, tylko kasa jest powodem. Ci wszyscy prezesi chcący Superligi mówią o tym biznesowo i bez emocji - jak nie zmaksymalizujesz dochodu, to przegrasz z kimś, kto zmaksymalizuje. W przypadku lig europejskich, mówią o Anglii, gdzie wydaje się, że patrząc na kierunek, w którym to idzie, to może za jakiś czas 20-ty klub Premier League będzie oglądało więcej osób, niż jakikolwiek klub spoza Anglii. I to będzie "earn it on the pitch"? No właśnie. To przecież też nie jest "earn it on the pitch", że Brentford jest w Anglii, a Madryt nie jest lol. A w dłuższej perspektywie, prezesi biznesmeni obawiają się pomysłów typu Arabia Saudyjska. Jeśli gracze pójdą gdzie indziej, to większość widzów pójdzie za nimi. Jako widz raczej nie jestem fanem zamkniętych lig, pomysł żeby np. wyrzucić na zawszę Atalantę Bergamo z Serie A bo przynosi malo kasy brzmi na pewno smutno na rzut oka. Ale też trudno zaprzeczyć, że jest w popularnych opiniach dzisiaj sporo oczywistej hipokryzji. Ludzie masowo mówią, że futbol "to nie biznes" i "nie ma być dla kasy" tylko "dla fanów"... dlaczego w takim razie kibicują Bayernowi, Man United albo Realowi Madryt XD? Nie mają amatorskiego klubu na swoim osiedlu, który jest NAPRAWDĘ nie dla kasy? Te "ich" kluby właśnie zawsze się tym wyróżniały, że były biznesem, były prowadzone profesjonalnie, mają więcej kasy od innych i z tej racji są lepsze. Nie tym że są niby "bardziej dla fanów" niż Coco Jambo Warszawa czy inne KS Weszło lol. W USA komercjalizacja jest trochę żałosna, reklamy na każdym centymetrze, więcej reklam niż meczu, coraz więcej nawet sytuacji że trwający mecz jest w małym okienku a większość ekranu to reklama itd. Niemniej, to też prawda - nikt nie każe oglądać takiego NBA, i wiele ludzi nie ogląda, bo, no właśnie, ich naprawdę nie obchodzi "kasa". Koszykówka jest popularna w USA i ma się dobrze, wcale nie umarła od tego, że jest tylko te 30 klubów profesjonalnych, a reszta to głównie amatorstwo, dalej to USA ma najlepszy system, szkolenie, talenty w koszykówce. To koszykarze z USA jadą do Europy dla kasy, w Polsce też wpada jakiś koleś który nawet nie liznął bycia blisko NBA, a w Polsce jest liderem całej ekipy i miażdży umiejętnościami. Na Mistrzostwach Europy w koszykówce, bodaj najwięcej punktów (albo drugie miejsce) zdobyli gracze urodzeni w USA mdr. Więc może nie jest tak, że jak nie ma awansów i spadków, to sport umiera.
-
Posłuchałem podcatu GameInformera o grze, który ma bardziej luźne opinie o grze niż czysto opisowy materiał w piśmie. - "gra jest przepiękna" (chociaż żałuje że reakcje postaci na geometrię dokoła są dość koślawe, spodziewane) - "nie gram w jRPG-i, pojechałem tam dla pisma bo umiem robić wideo, ale jestem pod sporym wrażeniem" - "Hamaguchi powiedział mi, że nigdy nie był tak pewny żadnej gry [pracuje od czasów FF XII]. Uważa, że ludzie oszaleją, widząc, co tam się dzieje. Że jest taki moment, nie powiedział jaki, w którym wszystkim opadły kopary jak go zobaczyli" - rola Zacka jest "kluczowa" i "niesamowicie istotna", "oprócz duszków", "Zack jest efektem tego, jak twórcy oryginału [Kitase, Nomura i Nojima] widzą świat FF7, jak on powstał i jakie ma zasady" - wielu twórców podczas wizyty wspominało często o Wiedźminie 3. "Spytałem Hamaguchiego o to, jaki jest jego ulubiony inny RPG, spodziewałem się neutralnej grzecznej odpowiedzi i nawracania na Square-Enix, a on odpowiedział bez namysłu: Wiedźmin 3" - karcianka będzie rozbudowana, obejmie całą grę, "Gwint Fajnala" i będzie miała związany ze sobą scenariusz, wszyscy dużo mówią o tej karciance - "spytaliśmy się Hamaguchiego, jak się wymawia Cait Sith, i powiedział "kat szi", a pijarowcy siedzący obok załamali głowy"
- 1 945 odpowiedzi
-
- 4
-
Clippers zatrzymani przez 134 punkty Thunder. System OKC jest niesamowity. Shai przepływa przez obrońców jak śliski, Chet ma niesamowitą kombinację cech, a praktycznie każdy wydaje się dobry. Taki Ousmane Dieng gra trochę minut z litości, 20 lat, naprzeciwko prawdziwi gracze, Harden, Westbrook, Zubac itd., i nic sobie z tego nie robi. A Aaron Wiggins to najlepszy Wiggins, mówiłem już rok temu hehe.. Co roku to mówię, ale kurde czasami trudno uwierzyć, ile punktów się sypie w tych meczach. Ofensywy są coraz bardziej dynamiczne i dopracowane. Ruch bez piłki, siła fizyczna zawodników i to, że prawie każdy uczy się rzucać z dystansu, sprawiają, że coraz częściej ktoś ma łatwy wjazd pod kosz. 20 lat temu były ekipy w NBA, które nawet spod kosza trafiały tylko 50% rzutów, teraz wiele przekracza w polu trzech sekund 70%. A opcją B nie jest rzut za dwa, ale za trzy punkty. Tylko opcja C nadal nie jest niby jakoś zabójczo efektywna, bo większość graczy to nie Durant i nie trafia regularnie rzutów za dwa, ale to też zupełnie co innego niż kiedyś, gdy wiele ekip rzucało cały czas z trumny i półdystansu, chociaż trafiało 30% takich rzutów hehe. Średni koszykarz dzisiaj umie rzucać tak, jak kiedyś mało kto umiał. A jak umiał, to zazwyczaj i tak zbyt często nie rzucał hehe, jak np. Stockton. Wydaje się czasem, że w co drugim meczu ktoś rzuca 130 albo 150 punktów. Średnia to niby na razie 115 punktów, czyli niewiele więcej, niż rok temu, ale mam wrażenie, że z tygodnia na tydzień rośnie. Tylko takie ekipy jak Spurs, Pistons czy czasami Portland z DeAndre "on tylko rozczarowywał, bo trener był zły i go nie doceniał!" Aytonem pozwalają zasmakować nieco starodawnej koszykówki, która na tym tle wygląda jak randomowe odpalanie na boisku szkolnym hehe. Oglądanie dzisiaj starych meczów jest zabawne, typy stoją, dzisiejsi zawodnicy by ich trzy razy obiegli dokoła.
-
Girona straciła gola pod koniec i remisuje, Real strzelił w doliczonym czasie, i stało się - jednak Real Madryt liderem po rundzie jesiennej, z tą samą liczbą punktów. Może to być nadal zacięta rywalizacja o tytuł, a ponadto ciekawa walka o trzecie miejsce z udziałem Barcelony, Atletico czy Bilbao.
-
Europejski Trybunał Sprawiedliwości oznajmił, że UEFA nie miała prawa zabronić Superligi. Większość klubów czuła się w obowiązku wydać dziś oświadczenie, że nie popiera Superligi. Pozostaje też opór organizacji państwowych, także hiszpańskich. Na pewno pojawią się dalsze projekty Superligi, które będą celowały w bardziej akceptowalny format, na pewno ze spadkami i awansami. Wydaje mi się możliwe, że na pewnym etapie nie będzie specjalnej różnicy między zawodami UEFA a tym konceptem, poza tym, że jedno organizuje UEFA, a drugie miałyby same kluby. Na razie jednak chyba tylko Real i Barcelona pozostają "wierne" projektowi. Reszta klubów na nie.
-
Hasbro jakoś nie poczuło inspiracji tym sukcesem (który przyczynił się do wysokich przychodów w tym roku w dziale gier video), bo masowe zwolnienia w firmie dotknęły również Dungeons&Dragons, które współpracowało z Larian, i wydawało się może jedynym prosperującym działem firmy ostatnio. Według prezesa Larian, niemal nikt z kim rozmawiał pierwotnie o projekcie nie jest już tam zatrudniony:
-
No, patrząc na angielskie stronki to mnie nie dziwi aż tak bardzo mdr. Wiele jest też "fanów transferów", ja to nazywam, bo tylko kwoty transferowe liczą. Więc jak Śląsk Wrocław kogoś tam sprowadzi z Mauretanii za 10 tys. euro, a AS Roma podpisała Paulo Dybalę (który ją ciągnie przez całą kadencję Mou, to nie jest ekipa oparta na teamwork i taktykę lol), to znaczy, że Śląsk Wrocław "ma więcej pieniędzy". Serio oni tak mówią i uważają cię za debila jak odpiszesz, że więcej pieniędzy ma... ten kto ma więcej pieniędzy. To jest też mocne, ale niezarezerwowane tylko dla Mourinho. Pamiętam jak np. Chelsea miała zakaz transferów na jeden rok, i ludzie mówili w necie że Frank Lampard to cudotwórca, że ma wyniki "nie wydając pieniędzy" (w klubie który normalnie miał nadal masę piłkarzy, zresztą także "nowych" bo ma zawsze dziesiątki talentów na wypożyczeniu). Rok później Lampard już "wydał pieniądze" i nagle był sto razy gorszym trenerem hehe.
-
Pojawiło się więcej materiałów z grania w dalsze etapy gry. Z mniej spoilerowych rzeczy, można powiedzieć, że będzie trochę zupełnie nowych rzeczy, typu miast których nie było w oryginale (czy były najwyżej wspomniane, właściwie) oraz mini-gierki - przykładowo, mocno zaawansowane jest sterowanie w grze na pianinie i jak ktoś jest zręczny, to powinno być możliwe zagranie całkiem prawdziwej muzyki na nim. Eksploracja (tak więc i te nowe miasta i postaci nieobecne w oryginale itd.) jest w dużej większości opcjonalna. Główny wątek w niewielkiej mierze będzie jej wymagać. Można powiedzieć, że główny wątek będzie tej długości co Remake, a poboczna zawartość może największym maniakom zająć do jakichś 100 godzin na ukończenie całości. Ciekawe czy będzie dodatkowy tryb hard z zawartością ekskluzywną tylko dla niego, który wymaga przejścia najpierw całej gry na normalu hehe.
- 1 945 odpowiedzi
-
- 1
-
Smutne to trochę musi być dla Leverkusen, że ludzie tylko myślą, kiedy to się rozpadnie i pójdą do klubu, który ich interesuje hehe. Taki los wszystkich co nie są najwięksi. Real akurat jest szalenie zadowolony z Ancelottiego, jak chyba nigdy. Wszyscy są pod wrażeniem, co wyciąga przy problemach kadrowych. W Leverkusen jest odwrotnie - niewiarygodnie stabilna jedenastka. Praktycznie perfekcyjna, każdy jest tak idealny do swojej roli. Każdy piłkarz wypalił w stu procentach tutaj w tej jedenastce i każdy jest gwiazdą i jest topowy na swojej pozycji. I wydaje się być ze stali. Nie wiem, kiedy widziałem klub, w którym piłkarz numer 12 zagrał dwa mecze lol. Ok, pewnie trzy, bo jutro jeszcze grają na koniec rundy, a Palacios nie gra za kartki. Ale to jest niesamowite, niesamowite - patrząc na to, jak grają, że nawalili tak całą rundę. Nawet w Europa League większość z nich gra zazwyczaj mecze, chociaż tam jest znacznie więcej rotacji. Okazuje się, że nawet są tam inni utalentowani piłkarze, jak Hincapie, Tella (który zapomniał o Anglii i reprezentuje Nigerię), Shick, Adli czy ściągnięty z Man United bramkarz Kovar. Ale nie ma wątpliwości, czemu się nie łapią, ta jedenastka to jest All-Stars. Również ustawienia, w Europa League Alonso co mecz ma inne, w lidze w każdym meczu dokładnie taki sam sposób gry, trzech stoperów, nawalające jak powalone skrzydła, koszący środek, dwóch nastawionych na kreację ofensywnych i jeden na szpicy. Zawsze tak samo. Trudno to porównać z tym sezonem w Realu hehe. Wszystko idzie perfekcyjnie, a i tak będzie ciężko wyprzedzić Bayern.
-
W słuchaniu Mourinho najlepsze jest to, że on i jego fani nadal się zachowują, jakby był tym nałogowym zwycięzcą co zawsze wszystko najlepiej wygra mdr. Obecnie prowadzi trzeci najbogatszy klub we Włoszech i jest na 8. miejscu w tabeli. Ale w internecie dominują ludzie przekonani, że koleś wzniósł Romę na wyższy poziom, niepodważalny zwycięzca, z tak małym biednym klubikiem w takim kryzysie tyle osiągnąć co on to mówi samo za siebie lol (Roma od dekad balansuje między drugim a szóstym miejscem, raz siódme, Mourinho "wzniósł ich" na szóste miejsce). Oni serio ostro o to walczą. To że te jego "trofea" są dosłownie w rozgrywkach, do których się wchodzi w ten sposób, że się było za słabym na wejście do LM, to jakoś im przepada. Nie było trofeów w Romie, teraz są "trofea" - genialny cud menedżera na miarę Heidenheim w Bundeslidze czy mistrzostwa dla Leicester. Serio ludzie masowo ze mną walczą jak się z tego śmieje, to jest dla nich niepodważalne że Roma (klub Dybali, Lukaku, Manciniego, Pellegriniego itd.) to jest biedniutki klubutek który nie mógłby pomarzyć bez Mou o takich sukcesach. Taka Bologna, gdzie największą gwiazdą jest Joshua Zirkzee, ich właśnie pokonała i jest sporo przed nimi w tabeli przy budżecie ponad trzykrotnie niższym, wszyscy wiemy że duże kluby szukając nowego trenera pomyślą tylko o Thiago Motcie a nie o Mourinho, który został przez swojego byłego piłkarza kompletnie zdeklasowany taktycznie. Ale Mourinho to wszystko wie najlepiej, nazywa się Mourinho więc to coś znaczy jak się wymądrza.
-
Raczej najmniej używany przeze mnie z czterech sprzętów - niecałe 300 godzin w tym roku. Trzy ekskluzywy (przynajmniej początkowo jak Baldur) zużyły ogromną większość czasu z gigantem w tym roku. Jedyna w życiu platynka w FF7, podejrzanie wielka liczba godzin w FFXVI (musiałem zostawić na pauzie, jestem pewien że to nie było 90 godzin...), poza tym głównie próbki kilku innych produkcji które randomowo czasem kupowałem jednak na PS5. W okresie świątecznym mam nadzieję spędzić jeszcze sporo czasu m.in. Armored Core czy Street Fighterem hehe. Złudzenia, że będzie tyle czasu.
-
Nie widzę tego na konsoli. To raczej jest tylko na PC. Na słabym kompie działa tak sobie, ale da się przeżyć, najwyżej wyłączę 120 FPS w tej klikaneczce hehe. Wartales też fajna gierka do poklikania, to jest na Xboksie, ale na padzie nie polecam, gierka mocno pod myszkę również, jak ktoś lubi takie luźniejsze RPG że rozwijasz ekipę i błądzisz dokoła to bardzo fajna giereczka z masą systemów i statsów.
-
Sociedad był pewnie wymarzonym rywalem ze zwycięzców grup, i oczywiście PSG go trafiło. Nie no, po wyjściu z trudnej jednak grupy, będą faworytem, jeszcze nigdy PSG nie odpadło z "małym klubem" niby. Chyba że liczyć Man United, to było absurdalne, nadal nie wierzę że mieli tak ogromną przewagę i przegrali. PSV kontra Dortmund ciekawa sprawa. PSV ma 16-0-0 i bilans goli 56-6 w lidze, pewność siebie jest ogromna. Ich 4-0 z Arsenalem nie oddawało do końca jak to wyglądało, mecz w Eindhoven był już wyrównany. Z Sevillą też pechowo zremisowali. Pewnie jak zwykle takie kluby dominujące w Portugalii czy Holandii - odpadną, ale morale jest superwysokie w Eindhoven.
-
Wszyscy w GSW od początku sezonu wypadają na plus jak grają bez Wigginsa, i na minus jak z Wigginsem mdr. Serio to dla mnie jest tak widoczne, że uderza. Chris Paul czy Podziemski mają największy plus na wyniku w tym sezonie, ale to głównie świadczy o tym, że mniej grają z Wigginsem hehe. Teraz Wiggins usiadł na ławie, to widać od razu inny przebieg wyniku dla GSW w meczach. Paul czy Moody są na minusie hehe. Ogólnie wszyscy w startowej piątce obniżyli loty, poza może Currym, ale nie mam wątpliwości kto najbardziej obniża skuteczność tego wszystkiego. Przeciw Suns, Wiggins zszedł jak Suns prowadzili 7 punktami, potem znowu wszedł z ławką (grali z Currym i Draymondem) przy stanie 40-29 dla Warriors i zaraz było 45-43 hehe. Ciężko to idzie, dopasować rotację do tych wszystkich dziwnych form, ale Kerr próbuje niemal co mecz coś zmieniać.
-
Po odbiorze ostatnich, hm, wszystkich gier Square-Enix w tym stuleciu, jestem pewien, że ludzie będą na to jęczeć. Japońska wrażliwość i oczekiwania zachodnich graczy raczej na zawsze odleciały od siebie. Osobiście jestem dobrej myśli, Remake jest zaje'bisty, w FF XVI też był to mocny element. W Rebirth chyba każdy quest będzie miał jakiś tam osobisty aspekt. Czyli np. dany quest będzie dawał okazję, żeby Red i Barrett coś zrobili razem i skupienie jest na ich postaciach, albo Tifa i Yuffie itd. Na pewno będzie więc sporo czosnku i na pewno będzie to wiele osób crindżowało jako zbyt mało ekscytujące, w końcu większość tych postaci tak naprawdę nie mówiła prawie nic znaczącego przez większość albo przez cały FF7 (poza jedną osobistą sekwencją) i nic wielkiego tam się nie będzie działo.
- 1 945 odpowiedzi
-
Wszyscy w komentach tego posta z nich śmieją, ale uwaga przyciągnięta. Chyba najsłynniejszy highlight z tego meczu teraz to "najsmutniejszy dunk" Wemby'ego, który już nie pierwszy raz wygląda jakby naprawdę był zmęczony tym "uczeniem się". A wiemy jak jest w NBA. Nawet Michael Jordan czy LeBron musieli powoli i stopniowo czekać na kolejne szczeble wygrywania. Spurs są bardzo słabi i na pewno rozważają wymiany praktycznie wszystkich graczy, czy też wszelkich wolnych agentów na przyszły sezon.