-
Postów
23 367 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
I mówią, że Milan zdobył parę razy Puchar Interkontynentalny. Wow. Masz na myśli serię siedmiu lat bez awansu do 1/4? Faktycznie, jesteście już w połowie drogi.
-
:blink: WTF? Z czego wywnioskowałeś? Chciałbym tylko przypominieć że AC MILAN jest najbardziej utytułowaną drużyną na świecie. Ma najwięcej pucharów wszelakich. W tym sezonie na 99% zdobędzie mistrzostwo włoch, więc kur.wa skąd bierzesz te swoje teorie? Dobrze, że napisałeś AC Milan wielkimi literami, to mi uświadomiło, jak potężny to zespół. Wyższość Lyonu wywnioskowałem z takich głupstw jak fakt, że w ostatnich czterech latach w fazie pucharowej LM Lyon zdobył 10 pkt., a Milan - 2 (dwa remisy przez cztery lata, w przegranych dwumeczach, to wszystko co osiągnęli). Nie wiem, czemu kibice Milanu ciągle o tym zapominają, ale nawet największa ilość zdobytych kilkadziesiąt lat temu Superpucharów Interkontynentalnych i innych Miast Targowych nie czyni waszego ukochanego klubu najsilniejszym na zawsze. Lyon co prawda dał się rozwalić Realowi tak samo, jak Milan, ale przynajmniej nie potrzebował chamskiej pomocy sędziego, by ten remis u siebie (i w ogóle wyjście z grupy) wywalczyć. Silniejszy.
-
No, rozwalają półfinalistę poprzedniej edycji w drobny mak, powinni płakać raczej. Wynik i styl gry są bez wątpienia imponujące, gdyż jakby nie patrzeć lepszy w tej fazie osiągnął tylko Szachtar, ale to nie jest tak trudne, gdy rywal w zasadzie daje ci bramki w prezencie.
-
this is the eeeend
-
Real ciśnie strasznie, no ale brakuje im goli, by potwierdzić dominację. Tymczasem mecz w Londynie potwierdza to, co wiedzieli wszyscy poza trenerem Solbakkenem: otóż Kopenhaga miałaby większe szanse na awans, gdy w pierwszym meczu wystawić od początku Vingaarda, zdecydowanie najgroźniejszego zawodnika Lwów.
-
Mecze u siebie Realu w tym sezonie: 23 mecze, 23 zwycięstwa, bramki 72-8 (średnio strzelaja 3,1 gola i tracą 0,3). Bonus stat: Benzema strzelił 7 goli w ostatnich czterech meczach. Ach, jeśli w takiej sytuacji mimo wszystko odpadną, to będą niesamowici.
-
Ja mieszkam 5 minut od CRK. Ale mieszka obecnie w moim pokoju koleś, który niewyobrażalnie chrapie. Natomiast CRK to bynajmniej nie klub, tylko squat, i sporo osób nocleguje po koncertach po prostu w CRK.
-
Jak na razie jest 1-1, tak że Real jest w perfekcyjnej sytuacji, by jeszcze to spieprzyć. Tak trudno stracić jednego gola? Zwłaszcza, że - inaczej niż w pierwszym meczu - wystąpi najlepszy gracz Ligue 1, Lisandro Lopez, który jest niebezpieczny jak Czarna Mamba. Real nigdy nie wygrał z Lyonem, co jest wystarczającym powodem, by nie dawać mu pewnego awansu. W tym sezonie Real wygrał wszystkie domowe mecze, z reguły do zera (w LM zdominował każdego rywala), ale Lyon to trochę silniejszy klub od Milanu i - podobnie jak Barca - ma tendencję do przerywania Realowych serii.
-
McGee dołącza do swojego klubowego kolegi Andraya Blatche'ego w grupie ludzi najbardziej desperacko walczących o triple-double
-
To nie jest ironia w ironii. Ironia w ironii to np. jest bardzo brzydki dzień, ktoś mówi "ale ładna pogoda", a drugi odpowiada "moim zdaniem brzydka". Obso zastosował, proszę nie mylić, ironię o ironii - metaironię. Autor twierdzi, że był ironiczny, w sposób ironiczny, gdyż wszyscy wiemy, że szczerze miał nadzieję na porażkę Interu. Tak więc dostajemy ironię zakrywającą brak ironii faktycznej, podczas gdy ironia w ironii podniosłaby faktyczną ironię do kwadratu.
-
japierdyka. Breno oczywiście. No to mamy drugi raz w historii LM.
-
Coś mi mówi, że w tym roku Julio Cesar nie zostanie już wybrany na najlepszego bramkarza LM.
-
Nie widzę powodu, by podejrzewać, że Inter czy Marsylia są w stanie osiągnąć na wyjeździe lepszy wynik, niż u siebie. Szans na niespodziankę można upatrywać w tym, że Bayern i MU ostatnio mieszają mecze dobre z kiepskimi. Jednak rywale podobnie. Myślę, że cztery jedyneczki na dzisiejsze i jutrzejsze mecze to dość solidny typ. Szanse na X/2 są chyba największe w Manchesterze. Ciekawostka: tylko jeden zespół w historii LM awansował mimo porażki u siebie w pierwszym meczu. Było to Ajax, prowadzaony przez Louisa Van Gaala, który w 1996 r. bronił tytułu i odrobił na wyjeździe straty przeciwko Panathinaikosowi.
-
Ale to nic przecież nie znaczy, że ktoś tam dla ciebie ma POTENCJAŁ. Potencjał to sobie każdy sam ocenia. Faktem mierzalnym są wyniki. One są jasne: ostatni raz ktoś spoza dwójki MU-Chelsea zdobył mistrzostwo... w tym samym roku, w którym mistrzostwo zdobył ktoś spoza dwójki Real-Barcelona. W tym roku prawdopodobnie znowu wygra ktoś z tej dwójki, a całe podium zajmą zespoły z tej czwórki, która zawsze od siedmiu lat zajmuje całe podium. Coś potencjał się nie przekłada na fakty. Argument żaden, zresztą, kurczę, nieprawdziwy. Atletico Madryt zajęło w zeszłym sezonie 9. miejsce w lidze, teraz zajmuje ósme. I pokonało Anglików. No i znów, możesz sobie powiedział "POTENCJALNIE są trzecią siłą ligi hiszpańskiej!", no ale to jest nieprawda. Są ósmą. Może gdybyś kibicował United to nie podobałoby ci się to, co się dzieje w Premier League. Od 1992 r. zawsze na podium, w tym 11 razy na pierwszym miejscu, to przecież jest nuda nieznana żadnemu większemu klubowi w Europie.
-
Może od razu 20? Rozumiem, że mający 20 pkt. straty Liverpool (6. miejsce) też ostro walczy o mistrza, co nie? Jak na razie to przez ostatnie 7 lat całe podium zajmują cztery te same zespoły, a mistrzostwo zdobywają na zmianę dwa. W tym roku zapewne znowu jeden z tych dwóch, a jak nie, to na pewno jeden z tych czterech na podium, i jeden z tych trzech, które zdobywały na zmianę mistrzostwo przez ostatnie 15 lat. Ależ zacięta walka o to mistrzostwo.
-
Z tego co mogę dostrzec to jacyś piłkarze biegali po boisku.
-
"Co nas kręci..." to film napisany w latach 80. A prywatnych wypowiedzi twórcy może nie mieszajmy z tym, jakie są jego filmy.
-
Gdyby Gomez prezentował taką skuteczność, jak to mu się z tym sezonie często zdarzało, to było by co najmniej 10-0. Serio. Tak że klub ze słabszej ligi włoskiej nie powinien stanowić we wtorek zbyt wielkiego wyzwania.
-
Stwierdasz to po obejrzeniu czterech filmów, z czego żaden nie jest wśród "pierwszych"?
-
Śląsk w zeszłym tygodniu nie wygrał przez sędziowski błąd z Jagiellonią, a Legia to chyba więcej punktów zawdzięcza sędziom, niż własnej grze, więc z punktu widzenia karmy jest to dobre.
-
Temat o polskiej lidze jest tutaj prawie tak dobry jak ten o tym, która konsola jest lepsza.
-
Zlatan od dawna jest najlepszym graczem Serie A, co w lidze silnej lub LM przelicza się na bycie przeciętnym.
-
Lakers znowu okazali się jeszcze większymi patałachami niż Heat. Kobe zaczął rzutowo 4-4 (10 pkt. w pierwsze 3,5 minuty meczu), później rzucał 2-13, by pod koniec trafić parę trójek. Jednak w ostatnich dwóch minutach spotkania Kobe: raz pozwolił, by Wade zabrał mu piłkę (i oddał Jamesowi, który zapakował kosmicznego dunka), raz dał się zablokować Wade'owi, raz po prostu wypuścił piłkę z rąk pod koszem i jeszcze dwa razy... hmm, po prostu oddał głupie rzuty i nie trafił. To się nazywa clutch. Ogólnie Kobe przypomniał nam, że jednak jest Kobe'em i nie może nigdy w ważnym meczu trafić połowy swoich rzutów albo mieć więcej asyst niż strat. Ale przecież i tak go kochamy. Kobe był potrzebny do zwycięstwa, bo podobnie jak w pierwszym meczu Lakers nie mieli przez większość meczu metody na grę pod koszem Bosha (24/9). Nie warto z tego wyciągać dalej idących wniosków niż to, że Lakers nie mają metody na Bosha. Wobec tego nie najlepszego match-upu dla Odoma, ławka Lakers była tak biedna (11 pkt. Odoma, łącznie 5 pkt. całej reszty), że nawet Heat mieli lepszą. Dlatego zwycięstwo Heat, jak dla mnie, wiele nie znaczy. Gdyby te zespoły miały się spotkać w finale to tak, ale to nie jest aż tak prawdopodobne. Słabości Heat bowiem nadal istnieją i w ewentualnym starciu z Bostonem pewnie nadal będą istnieć.
-
Nie było jakąś meganiespodzianką, czemu miałoby być. Postawiłem na to kasę, tak samo jak na to, że Lech nie przegra pierwszego meczu w Turynie. Jakby kurs był równy to bym tego nie stawiał, ale na pewno zaskoczony nie byłem. Nie są to "proroctwa", tylko ocenianie szans, wiadomo, że nie zawsze się trafi, ale mówienie o "niespodziance" to co innego. Może ty widzisz w Liverpoolu o wiele lepszy zespół, ale Braga - jak już ktoś wspomniał - pokonała u siebie Arsenal 2-0 w LM, w meczu o stawkę, więc na pewno trudno było uznać Liverpool (mający przecież słabszy sezon niż podopieczni Wengera) za jakiegoś faworyta tego meczu. W każdym razie tak uważało sporo osób, których zainteresowanie piłką chcesz, jak rozumiem, zdeprecjonować nazywając je żydami. Większą niespodzianką rundy jest na pewno triumf FC Porto na trudnym terenie w Moskwie i rozmiary porażki Zenitu w Enschede. Eee... nie stawiaj na drużyny z silnych lig w EL?