-
Postów
23 367 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Utrzymywanie w składzie pięciu popularnych napastników, kiedy w kadrze jest jeden dobry obrońca, też nie jest jakimś wielkim osiągnięciem włoskiej myśli transferowej. Jak na razie najlepszy zakup Milanu w tym sezonie to bez wątpienia Howard Webb, wartość pozostałych jest dyskusyjna.
-
No tak, ale mimo wszystko - ilość zbiegów okoliczności, jakie musiały się zdarzyć, żeby Jazz to wygrali, jest po prostu niewiarygodna.
-
Sprostowanie odnośnie trójek Millsapa ze statystyk na NBA.com: przed tym meczem oddał ich w NBA 24, trafił... dwie. Przez cztery sezony. Może nie ma sensu oskarżać Heat o to, że go nie kryli... Bo TO było naprawdę nieprzewidywalne. Jezus, w ogóle, wyobraźcie sobie. Oni odrobili w pół minuty osiem punktów straty, rzucając w każdej swojej akcji trójki i faulując w każdej akcji przeciwnika. Jakie są szanse, że coś takiego się uda? Zwłaszcza, że Arroyo trafiał wolne. This shit is sooo sick.
-
Masz na myśli "lepsze" w sensie "lepsze wśród wszystkich filmów", czy "lepsze w grupie tych pięciu filmów"? Bo od tego zależy, czy można by się z tą opinią zgodzić.
-
Wooow - tyle się da powiedzieć o meczu Heat-Jazz. Kolejny insant classic sezonu, znowu przez Heat przegrany. Triple-double LeBrona czy 46 punktów Millsapa brzmią ładnie, ale ten przebieg... Heat prowadzili 25-9 pod koniec pierwszej kwarty, po pierwszej połowie 51-32. Pół minuty przed końcem Heat mieli solidną, wydawało by się, przewagę 98-90. 28 sek. przed końcem Paul Millsap trafił swoją pierwszą trójkę... i się zaczęło. W sumie nie ma sensu opisywać meczu, który w tej chwili opisuje sobie każdy, kto się interesuje NBA. Napisałbym mniej więcej to samo, co na blogu Zawszepopierwsze już jest: http://zawszepopierwsze.bloog.pl/id,328106715,title,DAY-TO-DAY-GDZIE-MILLSAP-OSMIESZYL-MIAMI-A-JERRY-SLOAN-NIE-UMRZE-NIGDY,index.html Mecz faktycznie w sumie przegrany przez Heat na własne życzenie, ale i tak szalenie ciekawy. Tylko szkoda tej końcówki z podającym tylko kolegom LeBronem i znowu Eddie'em House'em rzucającym w ostatniej sekundzie. Tymczasem Cleveland wygrało na wyjeździe z Nets i ma bilans 4-3. Jeśli dzisiaj pokonają ich u siebie, będą mieli identyczny bilans jak Heat, co stanie się na pewno okazją do wielu żartów.
-
Ten Gilardino jest boski, już zapomniałem o nim. O Didzie się oczywiście nie da zapomnieć. I tak nikt nie pobije Jurgena Klinsmana! Nosze wnosili XD
-
Tak, słynna już reklama, sparodiowana w South Parku. Jest też wersja, w której kibice Cleveland dopowiadają LeBronowi, co powinien zrobić... a raczej, czego nie powinien był robić. Mianowicie nie powinien zostawiać drużyny w taki sposób. No nie powinien. Mimo wszystko ta reklama chyba nieco umacnia LeBrona. LeBron mówi wprost, że ma wyje'bane na opinie o nim, że jest tylko graczem w koszykówkę, żadnych reguł ligi nie złamał i zrobił tak, jak uważał. Zrobił, jak mu pasowało. Pytanie, czy taka deklaracja sprawi, że ludzie go jeszcze bardziej polubią, czy znienawidzą? Tak czy siak - na pewno wizerunek LeBrona jest podkreślony i wzmocniony. Zuchwały, egoistyczny, starający się z całych sił o wyniki drużyny ale już mniej o uwielbienie fanów - tak bym to określił. Trudno się dziwić, że niektórzy, jak widać nawet w tym temacie, z każdej porażki Heat robią wielkie wydarzenie, ciesząc się niezmiernie z przekłucia tego balonu. Ja tam oglądam to z boku i stwierdzam, że... fajne są mecze Heat, kiedy każdy rywal się mobilizuje i wszyscy kibice gwiżdżą, jak tylko LBJ dotknie piłki. Z kolei ich domowe mecze są póki co jednostronne, ale efektowne (też mamy przykład powyżej - mecz z Nets w ogóle wyglądał, jakby All-Star Weekend przybył już jesienią). Tak więc - wygrają czy przegrają, cieszę się, że jest ten LeBron i są ci Heat.
-
Zabawna sytuacja z meczu Real-Atletico. Cristiano Ronaldo odegrał piłkę plecami: http://www.youtube.com/watch?v=QkADwS5ibp4 Oględne tłumaczenie dialogów: - Przy 0-0 tak nie robisz, co? Wypie'rdalaj z tym. - A chu'j ci w du'pę. - (coś nieobscenicznego, "tak się nie robi", chyba)
-
Derby Madrytu wyglądały tak samo, jak każdy domowy mecz Realu w tym sezonie. Szybkie dwa gole i w sumie jest już po meczu. Real dalej atakuje, tak że zobaczymy, jaki będzie wynik na koniec.
-
No jeśli ktoś wyśmieje dość mało oryginalne i jak myślałem oczywiste stwierdzenie, że Jesse Eisenberg stworzył w "Social Network" jedną z lepszych kreacji roku i bez jego aktorstwa ten film straciłby sporą część swojego oddziaływania, to proszę, niech się śmieje. Szympansy też się często śmieją, nie sądzę, żeby przez to automatycznie miały rację. Znając ciebie, to zapytany powiedziałbyś, że Jack Nicholson lepiej zagrał socjopatę, albo Dustin Hoffman, bo TAM BYŁO WIDAĆ, tak że sorry, no nie można twojej opinii o Eisenbergu traktować serio.
-
No albo to, albo nie masz pojęcia o aktorstwie. Gdybym miał strzelać w ciemno, to...
-
"Krocie" jak krocie... wszyscy trzej zarabiają tyle co Bynum, mniej niż Gasol i połowę tego, co Kobe. Eddie House dostaje tyle kasy, co Theo Rathliff. Haslem - tyle, co Derek Fischer i mniej, niż Sasha Vujacić. Zamiast hejtować bezpodstawnie, popatrzmy po prostu na budżety płacowe na ten sezon: Lakers 96 mln Magic 95 mln Celtics 84 mln Heat 66 mln Heat planują zdobyć mistrzostwo. Zakładam, że nie planują tego zrobić za pół ceny, bo to by było po prostu głupie. Tak więc powinni przy najbliższej okazji zatrudnić zawodników za kilkanaście milionów, może 20 mln, za sezon. A to już daje jakieś możliwości. Przykładowo, żaden center w tej lidze nie zarabia tak dużo, a jest ich sporo dobrych... Tak samo z rozgrywającym - jeśli CP3 i Deron biorą 15 mln, to Heat pewnie dadzą radę zdobyć za połowę tej ceny kogoś przyzwoitego. A "przyzwoity" to już będzie o klasę wyżej od Arroyo. Tak więc uważam za pewnik, iż Heat załatają dziury. Pytanie tylko, kiedy. Zimą czy latem. Jeśli miałoby to się im udać zimą, to mogą zdobyć mistrzostwo już w pierwszym sezonie, ale będzie ciężko. No tak, osiem punktów różnicy i niepewność zwycięstwa do ostatniej minuty na własnym parkiecie to "zjadanie na śniadanie". Mówisz serio? Zjeść na śniadanie to mogli ci z Miami tych z Orlando, 24 punkty różnicy po trzech kwartach, czwarta kwarta cała już sparingowa, ostatecznie 26 pkt. To jest jedzenie na śniadanie. Nie to, że na minutę przed końcem meczu masz trzy punkty przewagi. Daj spokój. Zresztą, już 11.11 Celtowie grają w Miami, więc się wtedy przekonamy, czy to "zjadanie na śniadanie" nie będzie w praktyce wyglądać tak, że... przegrają. Poczekajmy więc te parę dni. Kolejna kontrowersyjna kwestia, niepoparta niczym. No chyba że masz czym to poprzeć? Ja oglądałem ten mecz i było tak, jak pisałem. Zwracałem na to uwagę, bo mam CP3 w fantasy NBA. W sprawozdaniu sędziowskim jest wpisany faul ofensywny. Na NBA.com jest wpisany ofens. Na ESPN jest wpisany ofens. Rozumiem, że ty wiesz lepiej? Podaj, proszę, źródło, bo póki co bardziej wierzę sędziemu tego meczu, niż tobie.
-
Faktycznie nie potrzebuję nic więcej.
-
Chyba trochę przesadzasz. Hornets są w doskonałej formie. Heat grali w swoim ustawieniu po raz SZÓSTY w życiu. Na wyjeździe. Doping był szalony, widać było, że Hornets mobilizują się jak nigdy. Owszem, zrobili wielkie show. Ale wynik? Wygrali trzema punktami. Na minutę przed końcem przegrywali. A z tego, co napisałeś ("rozbija", "przehype'owane Miami", "kręcił jak chciał"), można by wyciągnąć wniosek, jakby Heat grali o życie i zostali zmasakrowani dwudziestoma punktami. Bardzo lubię i CP3, i Okafora, ale spójrzmy realnie. To nie był mecz, który by pokazał "przehype'owanie" Heat. Odwrotnie. Ten mecz tak naprawdę jest przerażający. Przecież Heat grali piach - Bosh, Arroyo i Anthony totalna kapa przez całe spotkanie, Wade przez pierwszą połowę, tylko LeBron cały mecz dobrze. Trafili na niezwykle ciężkiego rywala - który wykorzystuje ich słabe punkty jak nikt inny (opierając siłę ofensywną na szybkim PG i centrze), zaczął sezon lepiej niż ktokolwiek inny (bilans 5-0, a grali tylko z drużynami, które w zeszłym roku były w PO!) i ma gorącą jak nigdy halę. I przegrali trzema punktami! (Gwoli ścisłości, ten "zwód" Paula został uznany za faul ofensywny. Ja też faulu tam nie widziałem, ale nie było powtórki, więc może sędzia miał rację.) Druga porażka na razie też była na wyjeździe - w pierwszym meczu, w którym nikt w Heat nie wiedział, co robić, wszyscy rzucali randomowo, a rywalem była najlepiej zorganizowana defensywa w NBA... różnica? Osiem punktów. Więc co będzie, jak Heat nie będzie grać piachu? Jak się zgra, zacznie grać z sensem? Jak wróci Mike Miller i Bosh pójdzie na centra na miejsce fatalnego Anthony'ego? Jak zimą podpiszą kontrakty z dwoma-trzema graczami, którzy idealnie załatają największe dziury? Może wtedy zdobędą te cztery punkty więcej, nie sądzisz?
-
Chyba inny mecz oglądałeś, np. Real-Milan i ci się pomyliło City z Realem. Owszem, gole może fartowne, ale Lech cisnął ostro przez cały czas od momentu wyrównania. Jedyny okres, gdy City miało przewagę, to pierwszy kwadrans i pomiędzy 1-0 a 1-1. Generalnie jednak to Lech wyglądał lepiej, atakował zdecydowaniej, miał inicjatywę i więcej okazji bramkowych.
-
Ale Lech ciśnie O_O
-
Ja oglądam na kanale Vshare.
-
No jakoś Ronaldo nie dał rady zrobić gola dla swojej drużyny, za to Howard Webb owszem. Nie wiem, czy jest droższy, ale bardziej efektywny. W sumie to, jak już pisałem, Realowi na razie, aż do marca 2011, wszystko jedno w tej kwestii. Jak zremisuje z Auxerre to ma zapewnione pierwsze miejsce w grupie. Wkurzeni mogą być tylko przedstawiciele Ajaksu, bo słabszy Milan może awansować ich kosztem.
-
No tutaj masz rację. Akurat duch gry był taki, że Silvio zapłacił i wspieramy Milan, jak się da. Wiem, że Realowi to wszystko jedno, ale jeśli Milan kupi sobie też mecz z Ajaksem i wyjdzie z grupy, to będzie trochę chamskie.
-
Oj, dzieje się w NBA. Fantastyczny początek ma w lidze John Wall. W ostatnim meczu - trzecim w swojej profesjonalnej karierze - otarł się o triple-double, zaliczając 29 pkt., 13 asyst i 9 przechwytów. W tej chwili Wall ma średnio powyżej 10 asyst, będąc na trzecim miejscu w lidze. Tak mocnego startu w NBA nie miał chyba nawet LeBron James! To po części rezultat fantastycznych umiejętności Walla, ale też tego, że jak mało który rookie w całej historii dostał w Wizards od razu pozycję lidera - w ostatnim meczu grał 45 minut i generalnie robił co chciał. Jego gra i wynik (zwycięstwo 116-115 z Philadelphią) sugerują jednak, że oddanie wodzy Wallowi od samego początku to trafiony pomysł. On MOŻE być najlepszym PG w tej lidze, wyprzedzić Rose'a i Chrisa Paula. Na razie jednak bez podjary - trenerzy mocnych drużyn na pewno będą niedługo mieli gotowe pomysły, jak zatrzymać Walla. Rajon Rondo po pięciu spotkaniach ma średnią asyst 16,4. Utrzymując takie tempo, pobije rekord NBA należący do Johna Stocktona. Rondo ma też 12 pkt. oraz 6 zbiórek, więc statystycznie jest w tej chwili po prostu najlepszym graczem ligi. Miami nadal wygrywa na luziku, grając coraz lepiej z meczu na mecz. LeBron James w ostatnim spotkaniu grał w sumie jako rozgrywający. I to jak - 12 asyst, 1 strata. Zarówno oni, jak i Lakers sprawiają wrażenie, że w NBA jest chyba za dużo zespołów. Jest bowiem obawa, że Heat i Lakers będą rozjeżdżać przeciwników cały sezon, a my będziemy tylko czekać i czekać do tych playoffów. Dzisiejszej nocy Kobe Bryant zaliczył w Sacramento niesamowite triple-double 30/10/12, przy okazji sprowadzając na ziemię Tyreke'ego Evansa (który gra teraz jako "dwójka" i chociaż rzucał nieźle, to miał więcej strat niż asyst i duży problem z faulami).
-
No Milan faktycznie otarł się o zwycięstwo i w ogóle świetnie zagrał. Wśród zawodników grających dla włoskiego klubu wyróżniłbym zwłaszcza Filippo Inzaghiego i Howarda Webba, obaj mieli zdecydowanie największy udział w tym bohaterskim remisie.
-
No było blisko.
-
Przypomina się stary dobry Real pod mottem "zje'bmy wygrany mecz".
-
Allegri pewnie założył, że Higuain i tak nigdy nie strzela, więc kazał obrońcom, żeby go w ogóle nie kryli. Kolejny śmieszny gol stracony przez Milan.