-
Postów
23 366 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Prawdziwy facet nie wykorzystuje laski tylko dlatego, że ona go zaje'biście pragnie. Prawdziwy facet ratuje kobietę, po czym odwraca się, zakłada Ray-Bany i odjeżdża na motocyklu w stronę zachodzącego słońca. Grają Są w niej Stallone, Schwarzenegger i Bruce Willis.
-
Ktoś ma jakiś pomysł, o co chodzi w tym teledysku?
-
Nick nie słynie z gustownych okładek.
-
Na dobre serwery to wrzuciłeś, w imieniu mojego adblocka muszę podziękować.
-
Ja pierdyka, są takie kina. Jasne, że są. Ja tam mam pod ręką duży pokój i sobie walę projekcję na ścianę, jakby co, ale małe kina też są fajne i tańsze od filmu na DVD. Jak ktoś mówi, że film w jakieś tam wysokiej rozdzielczości puszczony na TV jest tak samo fajny, jak kino, to powinien sobie wyjrzeć za okno i popatrzeć na chodnik, ten to ma dopiero wysoką jakość wykonania, więc widać jest dużo lepszy od kina.
-
Inter chce Kake kupić. Miło będzie zobaczyć, jak łoi tyłek Milanowi.
-
Obso jest w stanie słuchać tylko mężczyzn, którzy mu się podobają fizycznie. Jak widać, on woli typ macho.
-
No właśnie podobno "pełna wersja" jest bardzo spoczko i bardzo bogata w pomysły, tak że czekam do listopada na polską premierę. Jakbyś czytał mojego Twittera (źródło #1 filmowych newsów w Polsce) to byś wiedział.
-
"Maczete" bardziej mnie jara.
-
Klasyk no. 1 to oczywiście "Grizzly Man" Herzoga, zaje'biście przerażający film. Generalnie Herzog klasa, wiadomo. Lubię styl Michaela Moore'a, choć treść nie zawsze. Prawdopodobnie najwybitniejszym dokumentalistą jest Errol Morris. "Cienka niebieska linia" - klasyk. Kultowy jest też "King of Kong". Krytycy najbardziej lubią "West of the Tracks", chiński dokument. W Polsce widziało go jakieś pięć osób. Tak na początek to ci powinno przypasić.
-
Nietypowo Obso ma rację, "Sin". Aczkolwiek "Head Like a Hole" też ma fajne momenty. Reszta do piachu.
-
Polski zespół rockowo-metalowy. Bardzo go lubię. Płyta "Rock is not Enough" to jedna z moich ulubionych płyt. Prawie każdy utwór jest tam tak dobry, jak najlepszy utwór z ostatniej płyty Metalliki. Energia, agresja, melodia, doskonały rytm i zero pedalstwa. Ustawiając sobie tę płytę na ajpoda mam ochotę na(pipi)ić każdą mijaną po drodzę osobę. Polecam. Ten zespół jest też bardzo fajny na żywo. http://www.mediafire.com/file/zqigwj1mzjz/AD Powiedzcie, czy też lubicie ten sympatyczny polski zespół.
-
Czegoś w stylu "Oldboya" to raczej nie znajdziesz, bo Park jest wybitnie "zachodnim" twórcą i nikogo innego takiego w Korei nie ma. Obczaj inne filmy Parka i Bonga, są wszystkie dobre. Inne najbardziej znane dramaty koreańskie to np.: - Killerdeului suda ("Guns & Talk", to ci się powinno spodobać, historia jest niemożebnie porąbana, a koleś, który to napisał i nakręcił nazywa się Jin Jang - totalny szacun) - Jigureul jikyeora! ("Save the Green Planet") albo ci się spodoba albo uznasz, że jest dla debili, możliwe że oba naraz, dziwny film - Jibeuro - Silmido - President's Last Bang - Braterstwo broni (w ogóle nie w stylu "Oldboya", ale nieco w stylu Bonga - taka bardzie uczuciowa wersja "Szeregowca Ryana") - możesz obczaić też Siworae, w ogóle niepodobne do "Oldboya", ale też nie klasyczne romansidło... ludzie je lubią Tak, musiałem sprawdzać tytuły na IMDB, bo w życiu ich nie spamiętam.
-
Obejrzałem "Niezniszczalnych" i muszę przyznać, że film jest lepszy od "Salt". Mało tego, to wręcz... średniak. Widziałem tego lata tyle Hollywoodzkiego gó'wna, że Stallone w sumie zaskoczył mnie pozytywnie. Film jest debilny, wiadomo, ale momentami śmieszny i tylko czasami nudny. "Salt" była rzadziej śmieszna, częściej nudna i tak samo debilna, tak że przegrywa. Na pewno jest lepiej nakręcona, no ale co mnie to wali przy takim kretynizmie scenariusza, z kolei jako parodia "Niezniszczalni" są nieco lepsi.
-
St. Elsewhere > przeciętność > MASH > Scrubs > Bez skazy > Chirurdzy > House > ER
-
Film wywołał żywą dyskusję w temacie "The Expendables". Podobno jest od owego arcydzieła o wiele gorszy! Dyskutujcie.
-
Komunikacja międzyludzka zawiodła.
-
Jak można wyciągać tych bladych, wychudzonych chłopców prosto z chemioterapii i kazać im zakładać na siebie takie śmieszne kostiumy? To nieludzkie. Jeszcze rozumiem Dartha Vadera czy wiktoriańską Anglię, ale przebieranie ich za kobiety to moralna ohyda.
-
Jak zobaczyłem listę kawałków to się spodziewałem czegoś lepszego. Nie wiem, brakuje jakiegoś elementu zaskoczenia, jakiejś spójności, w każdym razie nie da się tego słuchać. "Love Shack" okej, ale takie Thiny Lizzy czy Czili Pepersi jest totalnie do niczego niepodobne. "Seasons in the Abyss" w miarę śmieszne.
-
"Maczete" mnie bardziej jara. Wydaje się, że tam kicz jest zamierzony i zamiast dwu godzin impotentnych pokazów kulturystyki dla oldbojów dostaniemy film z pomysłem. Może nie wielkim i genialnym pomysłem, ale przynajmmiej JAKIMŚ. "Niezniszczalni" to dla mnie bardziej temat do polewki, niż traktowania tego jak film.
-
Uwielbiam fanatyków politycznych, w każdym temacie potrafią dostrzec aspekt ideologiczny.
-
Polecam najlepsze filmy Woody'ego Allena i Noah Baumbacha, jest w nich ten nerw podobny. Jakbyś nie wiedział, które to, polecam np. "Walka żywiołów", "Annie Hall", "Hanna i jej siostry", "Przejrzeć Harry'ego", "Zbrodnie i wykroczenia", "Zelig", "Manhattan". Generalnie powinny ci się też spodobać filmy według scenariuszy Andrew Niccola i Charlie'ego Kaufmana. Podobnie jak ww. Żydzi, ci dwaj łączą pewną filozoficzną refleksję z przystępny, Hollywoodzkim podejściem. Hollywood dał nam też "Przypadek Harrola Cricka" i "I Heart Huckabees", filmy te mają sporo wad, ale warto je znać. O, i Richard Linklater, tak, Rick Linklater. Przed wschodem i zachodem oraz "Życie świadome". Później możesz się wziąć za Kubricka, Bergmana, Godarda, Malle'a itp.
-
O to, to. Któryś z obrońców zajebistości i spójności scenariusza potrafi to wyjaśnić? Ale tu nie ma chyba nic do wyjaśniania. Nie wiem do końca, czemu się tego przyczepiać. Ale żeby to "wyjaśnić", trzeba by dokładniej omówić zasady filmu i zobaczyć, gdzie następuje niezrozumienie. Generalnie cały bajer w tym filmie polega na tym, że... to film, i - tak samo jak sen - ma swoje zasady i chociaż stara się udawać rzeczywistość, to nią NIE JEST. Zasady są niejasne, sporo rzeczy "po prostu się dzieje" i jest jaka jest. Pytanie więc: w którym momencie zakładamy, że wszystko działa jak w rzeczywistości, a w którym pozwalamy, żeby było inaczej? Są w tym świecie jakieś ustalone zasady, ale przecież nie są rozpisane kompletnie i tu, sądzę, jest ta rozbieżność. Generalnie Nolan zrobił historię, która ma przekonywać, a nie podręcznik wszystkich zasad wchodzenia do snów. Kwestia tego, jak wpływają warunki zewnętrzne śniącego na jego sen, jest bardzo mało szczegółowo przedstawiona. Mamy powiedziane, że jak człowiek chce siku, to pada deszcz. Jak zaczyna bezwładnie upadać, to sen traci grawitację. I że siła narkozy oraz poziom snu JAKOŚ na to wpływają. I tyle. Można zadać tysiąc podobnych pytań bez odpowiedzi, bo przecież podano nam tylko kilka zasad. Tak więc w sumie trudno powiedzieć, czemu na niższych poziomach jest grawitacja. Kwestia silniejszej narkozy? Głębszego poziomu, na którym warunki zewnętrzne przestają mieć znaczenie? Że szybkie spadanie to nie to samo, co unoszenie się bez działania żadnych sił w hotelu? Wydawała mi się logiczna siła narkozy, bo chyba coś takiego zasugerowano w filmie, ale jak ktoś chce, to może się kłócić. Tak jak o praktycznie wszystko inne...
-
Wydawało mi się, że wszyscy wolą muzykę do "Lost", no ale skoro tak uważasz, cóż, na pewno masz swoje powody. P.S. Teza, że nagrody dla najlepszego aktora powinno się dostawać nie za bycie najlepszym aktorem, a za to, że... twój serial nie będzie już trwać, jest bardzo pomysłowa.