Nie no, to jest dobra muza. Najbardziej wierna i najlepsza kopia Led Zeppelin, jaką słyszałem. No ale kopia, to się czuje. No i piosenki są za długie, riffy powtarzają się zbyt wiele razy...
Ogólnie widać, że kolesie się za bardzo zachwycili faktem, że zrobili największą supergrupę w historii i mogą sobie powtarzać jeden riff przez 4 minuty. Nie mam tu na myśli pierwszego utworu, bo tutaj akurat jest w sam raz, jest bardzo dobrze. Kolejne 3 utwory też niezłe. Ale później zaczyna się przeciąganie... wchodzi fajny riff, gra, gra, gra... patrzysz na czas, minęły już dwie minuty tego samego, zostały jeszcze 4 minuty piosenki, WTF? Czekasz do połowy utworu, żeby Last zaliczył, i jedziesz dalej.
Tak więc - to dobra muza, ale... nie za bardzo chce mi się jej słuchać. Josh mnie zawiódł, przede wszystkim. Wszystkie piosenki na jedno kopyto. To ten koleś wymyślił "Feel Good Hit of the Summer"? Niemożliwe. Te elementy, w których widać wpływ JPJ i Grohla, są lepsze. Ale jak masz muzykę na 4/4 i jedziemy jeden riff przez dwie minuty, to świetna linia basowa nie uratuje całej zatraconej dynamiki.
Na razie mi trudno wystawić ocenę. Zobaczymy za kilka miesięcy. Możliwe, że się wczuję w te piosenki i będę "odkrywał" album przez długi czas, a może ne będzie mi się chciało. Na razie mogę powiedzieć, że jestem nieco zawiedziony. Ostatni występ Dave'a za garami, w Queens, zrobił na mnie większe wrażenie.