-
Postów
23 315 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Szykuje się pełen emocji, zacięty pojedynek.
-
No nieważne. Jak już gadamy o śmiesznych momentach to mój ulubiony to początek 8 odcinku w drugim sezonie: http://www.youtube.com/watch?v=-dy0onycVHE Irlandzkie piosenki zawsze były w moim Top 10, ale jak zobaczyłem tę scenę to wskoczyły na pierwsze miejsce najśmieszniejszych rzeczy na świecie. W powiązanych na YT inne klasyczne momenty, np. dochodzenie na miejscu zbrodni przerywane tylko jednym słowem na "f", czy pijany Bunk, który spalił w łazience swoje ciuchy, żeby żona nie wyczuła zapachu (pipi).
-
Sądzę, że tak, ciekawy scenariusz i system walki.
-
Tak, są. Był niedawno artykuł w PE, jak rozpoznać podróbę, zajrzałem wtedy na Allegro i się przeraziłem, nawet sporo tego na rynku.
-
Oryginalne Lite'y są raczej nie do rozwalenia niemalże... uważaj tylko na podróby. Miałem taką jedną i na początku wyglądała jak oryginał, ale nie była zbyt wytrzymała.
-
Piąty sezon jest doskonały, ostatnie dwa odcinki to być może najlepsze epizody, jakie zrobiono w jakimkolwiek serialu. Ogólnie można tylko żałować, że dali im zrobić jedynie 10 odcinków. Czwarty sezon ma 13 odcinków, w tym przedłużony finał, a i tak człowiek żałuje, że niektóre wątki są ledwo tknięte. Mam nadzieję, że po pewnym czasie zaczniesz dostrzegać w tym serialu coś więcej niż okazjonalne poczucie humoru.
-
No ale Pepe nie był ogórasem i teraz też nie jest. Jest lepszy do Albiola. Inna sprawa, że faktycznie Real kupujący kogokolwiek za 15 mln to ewenement.
-
Nie lubię takich tematów, nienawidzę wręcz, bo oczywiście w nie kliknę i będę czytać, jak prostaki obrażają najlepszy serial wszech czasów i tylko się będę denerwować. O "The Wire" nie powinno się rozmawiać inaczej niż pochwalnie. To jest świętość. Nie znam nikogo, kto by ten serial obejrzał i zrozumiał i go krytykował. To jak "Rodzina Soprano" czy "Deadwood" - może nie wpasować w twój gust, ale nie możesz znaleźć w nim błędów, bo ich nie ma. Jednocześnie co jakiś czas słucham opinii, że nie jest genialny. To boli. Zarazem trochę was rozumiem, bo sam oglądałem ten serial, kiedy tylko się pojawił i nie do końca łapałem. Ale jak 1 sezon wyszedł na DVD to obejrzałem jeszcze raz i wsiąkłem. Zacząłem go wielbić. To zresztą normalne. W telewizji wielkim osiągnięciem jest, jeśli drugi sezon dorównuje pierwszemu, tymczasem "The Wire" to dzieło, które z każdym kolejnym sezonem tylko potęguje zachwyt. Powszechne jest teraz nazywanie go najlepszym serialem, jaki powstał, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek odważył się tak powiedzieć przed końcem 3-ego sezonu. Najwcześniej. To jest trudny do polubienia serial. Nie tylko dlatego, że na początku dostajemy 20 głównych bohaterów, a z każdym sezonem przybywa 5-10 następnych. Raczej dlatego, że jego atrakcyjność polega zupełnie na czym innym, niż w klasycznym serialu. Filmy i seriale, praktycznie w 100%, polegają na opowiadaniu jakiejś wymyślonej historii. Tu nie o to chodzi. To jest być może najbardziej udana w historii próba oddania tego, jak skonstruowane jest miasto, próba pokazania całego łańcucha pokarmowego od burmistrza do dzieci ulicy i jak jedno wynika z drugiego. Jakiś krytyk powiedział, że to jest filmowy odpowiednik "Komedii ludzkiej" i faktycznie, trudno znaleźć mi lepsze porównanie. "The Wire" ma mocne, emocjonalne momenty, ale nie znajdziesz w nim jakichś błyskotliwych zwrotów akcji, cliff-hangerów, pięknie wyreżyserowanych scen. Wręcz przeciwnie - po pewnym czasie zaczynasz już wiedzieć, co się wydarzy, wiesz, którzy bohaterowie są skazani na bliską śmierć. Ale to nie zniechęca do oglądania. Bo ta przewidywalność nie wynika z tego, że znasz prawidła i schematy filmowych scenariuszów, tylko z tego, że znasz życie. Wiesz, że coś jest nieuniknione, bo tak wskazuje na to logika. Wiesz, że w prawdziwym Baltimore takie zdarzenia mają miejsce i przebiegają właśnie w taki sposób. Taką metodą serial potrafi osiągnąć wczuwkę, jakiej nie oferuje nic innego. Po obejrzeniu "The Wire" trudno jest się przestawić z powrotem na zwykłe seriale - człowiek widzi, jakie to naciągane i śmieszne.
-
No można słuchać słabych płyt tak długo, aż się je polubi, tylko po co.
-
W zasadzie, to poszedłem na piechotę. Wiesz, A propos, genialnego zresztą, "Paranoid Park". Nie wiem, jak ludzie na tym forum mogą krytykować innych, że nie doceniają dobrych filmów. Co chwila sami wyśmiewacie filmy, których nie rozumiecie, chwaląc kicze, a jak ktoś posunie się troszkę dalej i z(pipi)ie "12 małp" to od razu oburzenie. Śmiesznie to wygląda.
-
Thunder mają zawodnika, który za kilka lat będzie najlepiej atakującym w całej lidze. Do tego kilka innych świetnych, młodych graczy (Green, Westbrook), ale brakuje im właśnie kogoś dużego, który by dobrze bronił. Z kolei Harden to zawodnik właśnie takiego typu, jakiego im zupełnie nie brakuje, czyli zręczny, dobrze rzucający. Co do Ricky'ego Rubio, to od dawna się mówiło, że ktokolwiek go wybierze, to będzie go chciał przehandlować. W sumie nie rozumiem ostatnich posunięć Timberwolves, więc trudno coś powiedzieć. Chyba powinni budować młodą drużynę, bo mają już kilka talentów. Być może oddadzą komuś Flynna.
-
Ja w kinie oglądałem. W Arkadach. Dotknąłem Bagińskiego i LUC-a jako gratis.
-
Wczoraj był draft, ale nic ciekawego się nie wydarzyło. Rocznik jest raczej słaby, a jedyny zawodnik o wybitnym potencjale poszedł do drużyny beznadziejnej. Osobiście żałuję, że Oklahoma nie zdołała wyrwać Hasheema Thabeeta, bo bardzo lubię ten zespół i tego zawodnika, natomiast Grizzlies mają już dobrego, młodego centra i Thabeet będzie się tam marnował na ławce. Szkoda też Stephena Curry'ego, bo Warriors to moim zdaniem drużyna bez perspektyw. Mój typ na debiutanta sezonu? Curry albo Griffin.
-
Barca ma dwóch podstawowych stoperów reprezentacji, a Real ma rezerwowego. No wielki transfer to nie jest, ale zawsze coś. Jeśli faktycznie dojdą Villa i Ribery, to jest ciekawie i czekam, co pokażą. Czekam też, co zrobi Barcelona, bo jednak by wypadało, żeby jakiś ruch w tym zespole był, a nie osiadanie na laurach i przedłużenie kontraktów wszystkim.
-
No przecież mówiłem ci.
-
Platinum to nie jest "pojedyncza wersja", to jest to samo co Diamond i Pearl. Wiesz, tak jak wspomniałeś o Gold i Silver, to był też wtedy Crystal, co nie. Myślę, że to również jest powód, dla którego nie było tematu o tej grze, bo w zasadzie nie ma o czym gadać, to jest praktycznie to samo. Co do pokemonów, to Platinum ma ich więcej niż Diamond albo Pearl, ale mniej, niż tamte dwie razem. Tak więc, jeśli chodzi ci o ilość i chcesz się wymieniać, to polecam Diamond i Pearl. Jeśli chodzi o singlowe doświadczenie, to Platinum lepszy.
-
A co to ma wspólnego? To, że posąg nie ma jakiejś magicznej mocy nie znaczy, że można podważać powtarzany przez stację, twórców i aktorów fakt, że to Tawaret. Zresztą, jak chcesz.
-
Nawet na stronie ABC jakieś dwa miesiące temu było napisane, że to jest pomnik Tawaret, a tu nagle któryś se wymyślił, że będzie bystry, i powie: "to wygląda mi na Anubisa lub Seta". Hej no. Każdy chce być Sherlockiem.
-
Sam jesteś monotonia.
-
Ja (pipi)ę, powiedz, że żartujesz.
-
No moim zdaniem, jak Real chce mieć kompletny skład ("typu Barca"), to powinien szukać dwóch obrońców i napastnika. Lass, Higuain czy Pepe to świetni gracze, tak naprawdę najlepsi w Realu. Miejsca są już zajęte. Dlatego nie za bardzo rozumiem, czemu oficjalnie, z rozgłosem wręcz, starają się o jeszcze dwóch drogich pomocników (Ribery i Xabi Alonso), kiedy ja nie widzę możliwości, żeby oni razem grali w jednym składzie. To znaczy, dobra, widzę, można by z nich chyba zrobić jakiś diament (Xabi z tyłu, Kaka z przodu, pozostali na skrzydłach), ale zestawu czterech takich postaci na tak małej przestrzeni boiska to ja chyba jeszcze w życiu nie widziałem, nawet w reprezentacji Brazylii sprzed 15 lat. Inna sprawa, że jednak defensywny pomocnik, czyli Lass, powinien być w składzie, bo to jest po prostu obowiązek we współczesnej piłce, jeśli chce się wygrywać. Poprzedni Real grał pięknie i miał wyniki, ale posypał się, jak ci nieudacznicy wywalili ze składu Makelelego.
-
No ciekawe jak, skoro im się już podobno kończy kasa, a że to Real, to znowu będą musieli wyłożyć co najmniej 30 mln, żeby kogoś dobrego pozyskać.
-
Przeczytałem tego newsa i inne z tej stronki, no i kurczę. Kolesie mają wielkie plany - podobno domykają już transfery Villi, Ribery'ego, Xabiego Alonso, prezes Lyonu zaczyna gadać, że Benzema chyba też odejdzie... A po tym, co zrobili ostatnio, trudno nie wierzyć w realizację takich zamierzeń. Jednak ten news przypomniał mi też, że Real cierpi na przedmiotowe podejście do zawodników. "Z całym szacunkiem dla kibiców Valencii, ale Villa to dobry piłkarz, potrzebujemy go i musi u nas być". Arogancja. No i hurtowe zakupy to również hurtowe sprzedawanie, w tym Van Nistelrooya, Sneijdera czy Robbena, którzy w poprzednich sezonach nie raz byli bardzo przydatni, a teraz zostaną opchnięci za tanioszkę. Nie wiem, czy masowe zbieranie wybitnych indywidualności to taki mądry pomysł, zwłaszcza, że ciągle nic nie słychać o zakupie jakiegoś zawodnika defensywnego.
-
Dobry artykuł opisujący grę: http://www.wired.com/gamelife/2009/06/scribblenauts/ - W grze będzie "ponad 10 tys. słów" - tak piszą w zapowiedziach. Sam oglądałem wywiad ze Slaczką i mówił, że "dziesiątki tysięcy", więc sam już nie wiem. W każdym razie - wiele. - Łącznie będzie 220 plansz - podzielonych na "Puzzle" (musisz wykonać jakieś zadanie, w nagrodę dostajesz gwiazdkę) i "Action" (masz gwiazdkę na planszy i musisz jakoś się do niej dostać). By zebrać maksymalną ilość punktów i wszystkie złote gwiazdki, musisz każde zadanie wykonać na trzy różne sposoby. - Trzy pandy jeżdżące na monocyklu? Można zrobić. - "Bóg zawsze wygrywa". - Nazwy własne odpadają, nawet te popularne w jezyku potocznym (Popsicle, Band-Aid, Kleenex itp.). Gdy je wpiszemy, gra podpowie, co możemy wpisać zamiast nich (np. "lód na patyku" albo "chusteczka"). - Nie ma seksu, alkoholu, papierosów. Są narzędzia przemocy, ale nie ma przemocy - strzelisz w kogoś, to ten zniknie w kłębie dymu. - Wersja północnoamerykańska będzie miała języki takie jak angielski, hiszpański, francuski, portugalski, w tym dialekty kanadyjskie i latynoskie. - Wpiszesz "szczęście" albo "smutek" - nic się nie stanie. Twórcy mówią, że biorą pod uwagę tylko rzeczy, w sensie: przedmioty, ale nie wykluczają, że w przyszłości będą rozwijać pomysł na Scribblenauts.