Dla mnie za ciężkie, zresztą tak samo, jak Godflesh. Jak sobie tego słucham, to po chwili albo wyłączam w(pipi)iony, albo chce mi się rzygać.
To znaczy, Swans. Nie wiem, jak to coś, no bo jak podobne do Swans, to nie będę słuchał.
P.S. "Body to Body..." to jedna z najbardziej depresyjnych płyt, jakie zrobiono, no rzeź.