-
Postów
23 309 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Ej, jeszcze miesiąc. Co to ma być.
-
Dla mnie wszystkie ich płyty przypominają punk, przypomniej do końcówki lat '90. A "Treatments" wcale nie najbardziej, bo przecież przed tą płytą grali zupełnie typowego hc punka. Ta płyta zaś to próba wywrócenia hc punka do góry nogami. Ogółem ich brzmienie to mieszanka punka i metalu, niektórzy to nazywają grunge, inni sludge metal albo inaczej, ale mówienie, że są niepunkowym wykonawcą jest nieprawdą. Sam Buzzo zawsze przyznaje, ile zespół czerpał z tego gatunku.
-
No w sumie, powrzucam zara kilka najlepszych płyt i założę, czemu nie.
-
chyba se kpisz Bez jaj, pierwszy utwór rozpierdziela, a każdy następny to czysta punkowa agresja, przemielona przez bezlitosne sito powolnego tempa. Płyta, która definiuje grunge (ten prawdziwy, nie to, co później nazwano grunge'em). Mogę wrzucić 192, oczywiście nie z tej reedycji.
-
Bla bla bla. Poza tym, to najlepsza płyta Melvins, no ale to chyba każdy już wie.
-
Podobno słabi, czekam na polską premierę.
-
Dla mnie "Człowiek z blizną" ogólnie jest przereklamowany i powiedzieć, że to życiowa rola kogoś takiego, jak Pacino, to dla niego obraza. W "Ojcu chrzestnym II" był wielki, w "Zapachu kobiety" był wielki... Kurczę, nawet w "Glengarry..." był wielki! A "Serpico"? Podobnie Brad Pitt, od biedy można nazwać "Fight Club" jego życiową rolą, ale tylko dlatego, że film zdobył wielką popularność. Natomiast sama rola - cóż, co najmniej jedna z kilku. Ostatnio William stworzył świetną postać Jesse'ego Jamesa, chociażby.
-
To jest moje, nie z wpisania w google "big black mp3 download". A ja bym nie słuchał czegoś poniżej 192.
-
Powiem tak: trudno dzisiaj znaleźć taki gatunek muzyki, który nie byłby kontynuacją tego, co kiedyś zagrali już lepiej Beatlesi. To jest moja teza na temat ich wielkości. W ciągu praktycznie 4 latach (od "Rubber Soul" do "Abbey Road", 65-69) stworzyli tak bogate zasoby muzyczne, że żaden zespół się IMO nie może równać. Próbowali psychodelii, próbowali albumu koncepcyjnego, eksperymentowali z heavy metalem i rockiem progresywnym, a także z funkiem, blusem czy country, nagrywali taśmy od tyłu i "tajemnicze przesłania", dokładali smyczki, instrumenty dęte, robili suity... i praktycznie wszystko im wychodziło.
-
Skoro pojawił się temat klasyki punkowej i Steve'a Albiniego, to wrzucę coś z klasyki. Big Black. Najlepszy IMO twór muzyczny tego jednego z najsłynniejszych producentów na świecie. Trudno mi coś więcej powiedzieć o tej muzyce poza "fajna napierdalanka", myślę, że po prostu trzeba tego posłuchać i trzeba to znać. Klasa sama w sobie. Mój ulubiony album Big Black to "Songs About Fucking" ale powszechnie za najlepszy uważany jest "Atomizer". http://rapidshare.com/files/144952897/Atomizer.rar.html http://rapidshare.com/files/144958570/Song...ucking.rar.html
-
Dziwny przypadek. Akurat, jak Beatlesi zaczęli iść w alternatywę, to wysypały się zespoły czysto alternatywne. Można to rozumieć na dwa sposoby - albo oni tak wpłynęli, albo po prostu było to takie zjawisko globalne, wywołane rozpowszechnieniem LSD itp. The Beatles nigdy nie byli zespołem alternatywnym, chociaż ich eskperymenty w stylu "Revolution 9" czy połowy "Magical Mystery Tour" można by tak określić. Ale nie o to chodzi. Oni te wszystkie rzeczy robili tak, że to nadal był chwytliwy pop do podśpiewywania pod prysznicem. Można znaleźć milion zespołów bardziej psychodelicznych, ale żaden nie będzie miał tak pięknych melodii. Taki głupi i bezsensowny przykład;]. Załóżmy, że niedługo rozwinie się gatunek muzyki wydobywanej za pomocą pierdzenia dłońmi. Ktoś nagra w ten sposób całą płytę, z kilkoma liniami melodycznymi, itp. Będzie geniuszem i pionierem, mimo że na dłoniach pierdziano już od dawna. Ale jeśli ktoś zrobi z tego piękne piosenki - to jemu przypadnie chwała rewolucjonisty.
-
Nie znam tego. Posłucham i zobaczę.
-
Może ją grali wcześniej, ale jakoś się tym nie chwalili, bo pierwszy album wydali przecież w '67. Nota bene - album, na którym zagrali dwie piosenki Beatlesów, w tym jedną na dobry początek, sami od razu przyznając, kto kim się inspirował. Może teraz przykład kogoś, kto naprawdę był wcześniej? Znawcy nie zgrywam, nie znam się za bardzo na muzyce lat 60. i wcześniejszych. Pytam właśnie dlatego, że chcę się znać lepiej. Beatlesów i tak będę wielbił, bo zrobili po prostu wiele pięknej muzyki, niezależnie od faktu, czy wymyślali nowe trendy w muzyce, czy tylko wprowadzali je do mainstreamu.
-
Ale jakość jest słaba i numer seryjny ciągle widnieje na ekranie. Nie chcę tego oglądać, poczekam do emisji w TV.
-
Rok chyba wiadomy - przed Beatlesami, czyli przed 1966. Generalnie chodzi mi o takie rzeczy jak: kto zrobił wcześniej coś takiego, jak oni na Sergeant Pepper, kto wcześniej zrobił coś jak Revolver, a także: coś jak Abbey Road i coś jak Magical Mystery Tour. No i jeszcze White Album. Chętnie posłucham - nie przeczę, że jeśli dzisiaj uważa się te albumy za rewolucyjne, to tylko dlatego, że zdobyły popularność. No, "Yellow Submarine" może tak, ale mówisz, jakby to była typowa piosenka Beatlesów. Większość ich albumów z drugiej połowy lat '60 nie ma ani jednego tak słabego utworu - no, powiedzmy, że z reguły po jednym.
-
No ja uznałem, że "znam tylko to, na co trafiłem w TV" to taka przenośnia, mając wyrazić, że Beatlesi to taki zespół puszczany w MTV. A nie, że on naprawdę nie słuchał nigdy na poważnie Beatlesów.
-
Podobno pierwszy pre-air się różnił od ostatecznej wersji, więc czemu mam zakładać, że teraz tak nie jest?
-
No fajnie, ale nie ma żadnej gwarancji, że takie coś jest identyczne z ostatecznym montażem, więc wolę oglądać to, co jest oficjalnie emitowane.
-
http://tv.ign.com/objects/888/888633.html Premiera drugiego niby jest 14-tego. Zazwyczaj, jak coś leci na HBO premierowo, to nie wycieka przedtem do sieci... czyżby teraz było inaczej?
-
http://wyborcza.pl/1,91947,5595074,Czlowie...o_serious_.html Bardzo ciekawa dyskusja analityczna młodych krytyków. Jak ktoś ma otwartą głowę na filmy, to polecam. Inne spojrzenie na wątki, które przewijały się tu w temacie - co symbolizuje Joker, kto jest Bushem a kto Obamą, sztampowe zakończenie, facet przebrany za nietoperza, czy następna część może coś jeszcze wnieść.
-
Mam na chacie wersję "standardową" czyli za 60 zł. Jeśli mi współlokator pozwoli sprofanować świętą Metallicę swoimi łapskami, to opiszę, jak to wygląda.
-
Ale którego drugiego? W tą niedzielę był pierwszy przecież dopiero...
-
Już chyba mówiłem kiedyś, że klasyfikowanie zespołów na podstawie popularności to tak, jakby twierdzić, że np. zespoł na literę K są słabe, a na S dobre. Nie ma jedno z drugim wspólnego. Również fryzury wykonawców nie są argumentem na rzecz słabości ich muzyki.
-
Ja się nie znam na grafice, nie widzę różnicy. Chyba kupię Dosię.
-
Z Bruce'em i Ledgerem bym się kłócił. Nie wiem czem w sumie, ale zawsze ceniłem sobie bardziej "Wściekłe pięści", niż "Wejście smoka". A Heath... był cudowny w "Tajemnicy Brokeback Mountain". Jednak chyba faktycznie rola Jokera jest jego największą.