Wy, fani, pewnie tak. Ja oceniam to, co jest. Wtórność nie pomaga.
To, że nie ma pomysłu na stopniowanie napięcia. Samo przejście ("this I swear") nie jest zbyt płynne. Ogólnie motyw przewodni solówki jest bardzo fajny, ale solówka nie ma kształtu. Ostatnia minuta brzmi już totalnie "dorzynkowo". Jakby to było na żywo i w tym momencie następowałaby totalna improwizacja, to bym rozumiał, ale tak to bez sensu. Jak goście nagrywają pierwszą płytę od 5 lat, to możnaby oczekiwać, że ta solówka jakoś się skończy z pomysłem, a nie "zmęczyliśmy się, nawalamy w co popadnie".
W zasadzie, to najgorsze jest ostatnie 15 sekund, niby niewiele, ale psuje wrażenie, bo jak słucham tego kawałka to cały czas mam świadomość, że pod koniec zrobi się (pipi)owy.