Nie chciałbym zdradzać, bo fabuła jest poprowadzona wprost genialnie, niesamowicie inteligentnie - absolutnie żadnego zbędnego gadania, tłumaczenia, aż trudno uwierzyć, że można zrobić taką kreskówkę. Pierwsze pół godziny oglądałem z otwartą gębą - każda pojedyncza scena była tak genialnie wyreżyserowana. Niemniej, oto zarys:
Film postapokaliptyczny. Ludzkość kilkaset lat temu opuściła Ziemię z powodu ilości śmieci i zatrucia atmosfery. Ale jest tu WALL.E. Robot do segregacji odpadów. Nikt go nie wyłączył, więc ciągle działa i wykonuje swoje zadania. W międzyczasie ogląda "Hello, Dolly!" ze swojego iPoda i tęskni za prawdziwą miłością...
Chyba nie do mnie to pytanie, bo jestem fanatykiem kina i zawsze wolę ciemną salę. Ale myślę, że jak ktoś lubi oglądać filmy w domu, to straci stosunkowo niewiele. I tak się od ekranu nie oderwie.
Historia? Ależ tak, jest najważniejsza.
Polski dubbing? Nie przeszkadza, bo film ma rekordowo małą liczbę dialogów.
Animacja? Film jest przepiękny, tyle mogę powiedzieć na pewno. Teraz już w świecie renderingu nic ludzi nie zdziwi, jakichś technicznych fajerwerków nie ma, ale reżyseria scen jest kapitalna. To jest tak naprawdę normalny film fabularny, tylko że zrobiony w komputerze. Czegoś takiego jeszcze nie było, nie na tą skalę. Dla mnie to przełom w kinie animowanym na miarę pierwszego "Shreka".
Dźwięk? "WALL.E" to murowany kandydat do Oscara za montaż dźwięku - głos robota przenika do głębi serca. Dobór piosenek fantastyczny, kto się zna na kulturze (i grał w Fallouta) na pewno się uśmiechnie z szacunem.
Wnioski wyciągnij sam i decyduj. Ja wstałem rano dzisiaj na pierwszą projekcję i były oprócz mnie 2 osoby na sali, ale zdaję sobie sprawę, że w weekendy to pewnie cała sala hałaśliwej dzieciarni będzie. Jednak ten film ani razu nie robi ukłonu w stronę dzieci. Nie ma jednej infantylnej sceny. Serio.