Lubię jeść w KFC. Tamtejsze kurczaki bardzo mi smakują. Szkoda, że Longer ostatnio podrożał i kosztuje już 3,50 zł - ale i tak kupuję. Niezbyt to zdrowe, ale trudno się oprzeć, gdy masz w zasięgu ręki szybką i smaczną kanapkę z przyzwoitą ilością mięsa (czy też produktu mięsopodobnego - whatever, jest smaczne).
Oczywiście, żarcie jest tak przyprawione i tak dawkowane, że jak zjesz jedną kanapkę, to jesteś nienajedzony. Chce ci się jeść jeszcze bardziej, niż przed zjedzeniem pierwszej. I tak dalej. Dopiero jak wydasz z dychę, to się nasycisz. Tylko, że wtedy strasznie chce ci się pić... Cóż - zdaję sobie z tego sprawę i trzeba z tym żyć.
McDonald's to żadne porównanie. Tamtejsze mięso nie smakuje jak mięso. Serio, jedząc tam cokolwiek, mam wrażenie jakbym wcinał plastik. A napoje, lody, ciastka? Można kupić w kiosku i też możesz je zjeść od razu. Tak że nie ma sensu. W fast foodach jadam tylko ciepłe rzeczy.
Innych przybytków nie będę wymieniał, bo sporo tego i każde inne. Wiadomo, że się w życiu jadało w większości miejsc na rynku wrocławskim czy Placu Grunwaldzkim.