-
Postów
23 309 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Mi się nie spodobało. Chyba jestem jednym z nielicznych. To znaczy, doceniam stylistykę i w ogóle, wiem, że to twórcy Okami, ale ten kawałek filmiku mnie wręcz odepchnął.
-
Ja się przerzuciłem na Firefoxa 3 po wydaniu wersji Release Candidate (czyli wersja finalna, o ile nie zostaną wykryte jakieś nowe błędy). Trochę tęsknię za wtyczkami, które w większości nie są jeszcze kompatybilne, ale wzrost szybkości i nowe opcje decydują, że już zostanę przy tym. Świetna sprawa, co chwila widzę nowe przydatne bajerki, z tzw. "awesome bar" na czele. Kto mniej siedzi w temacie - zapraszam do krótkiego opisu najważniejszych innowacji w "trójce": http://mozillalinks.org/wp/2008/05/firefox...-1-full-review/
-
MU - Chelsea 0-2
-
W kierunku mobilności najbardziej idzie chyba Apple. Taki MacBook Air - przekątna 13 cali z groszami, waga poniżej 1,5 kg, no i poniżej 2 cm grubości. Chodzić z takim sprzętem to sama przyjemność. Jednak jak ktoś chciałby go używać na co dzień w domu, to wypada kiepsko - brak napędu CD, tylko jedno USB, brak większości najważniejszych slotów na karty pamięci, i stosunkowo niskie możliwości. Ja się często przeprowadzam, więc potrzebuję i kompa mobilnego, i do posadzenia w domu, co by służył do muzyki, filmów, TV. Tak więc wybrałem coś pośredniego. Ciężki, ale da chodzić z nim po mieście bez złamania kręgosłupa. Do tego dużo funkcji i porządna moc. Jednocześnie stosunkowo tani. Da się go użyć do wszystkiego, choć w każdej dziedzinie można czuć niedosyt. I raczej będę przez najbliższe lata dalej używał właśnie takiego typu sprzętów, bo dwa kompy (domowy i "do brania ze sobą") to dla mnie za drogie i zbyt nieporęczne. Wolę mieć wszystko w jednym miejscu.
-
Mam Soulseeka, nie znajduje tych płyt. Spotkałem po drodze kilku ludzi, którzy ich szukają od miesięcy i nie mogą znaleźć;].
-
No, finały "Lost" to jest jednak klasa sama w sobie. Każda scena na najwyższym poziomie, Jack jak zwykle zgrywa bohatera, a zagrożenie nadchodzi z każdej strony i na każdego. Śmierć wisi w powietrzu. Świetna sprawa. Powracają wszystkie wątki i większość zaskakuje. Podczas tej długiej, ostatniej sceny aż mi ciary przeszły;]. No i zabawa w "dlaczego stało się to, co się stało" zamiast "co się teraz stanie" jest kapitalna jak nigdy. Niby było to już w filmach typu "5x2" czy "Memento", ale w formule serialu akcji jest to nadal wielka innowacja i z przyjemnością patrzę, jak historia ocalenia Oceanic Six oraz porzucenia (zagłady?) pozostałych zazębia się w całość. Mistrzostwo. Znajdźcie mi inny serial, który w swoim IV sezonie wnosił tyle innowacji i świeżości w świat TV. Nie ma.
-
Ja bym się raczej martwił o to, co decydowało w przypadku Manhunta 2 i No More Heroes, czyli o regionalne (zwłaszcza europejskie) organizacje dopuszczające produkt do sprzedaży. To one potrafią gotowej gry nie wpuścić na rynek albo nakazać zmiany. To trafia się tak samo na Wii, jak na każdej innej współczesnej konsoli.
-
Jad Fair - Great Expectations Half Japanese - We Are Those Who Ache Amorous Love Ktoś ma? Ktoś wie, gdzie znaleźć?
-
A czemu N miałoby się nie zgodzić?
-
Zepsuła ci się spacja na klawiaturze?
-
http://artofmanliness.com/2008/05/14/100-m...brary/#more-183 100 książek, które musi przeczytać mężczyzna. Oczywiście, jak z każdą taką listą, możnaby się kłócić o obecność niektórych książek i brak innych - jednak ogólnie widać, że książki dobierali ludzi inteligentni i oczytani. Ergo - warto się zapoznać. Mogę powiedzieć, że co najmniej 80% z tych książek naprawdę trzeba znać.
-
Nie wiem, może za mało RAM-u? Firefox 2 z takimi rozszerzeniami potrafi żreć niesamowite ilości pamięci. Ja mam ten dodatek i nic takiego nie zauważyłem.
-
Mi się cały czas nasuwają analogie do dzieła Cimino... Generalnie - jest to film o tym, co lubi z ludzką psychiką wojna. Kilka spostrzeżeń jest naprawdę identycznych (np. o tym, że choć wojna to piekło, to wielu jest trudno się od niej odzwyczaić po powrocie do domu). Myślę, że każdy, kto ten film obejrzy, to zauważy. Aha. Przypomniało mi się a propos wtórności względem "To nie jest kraj...". Josh Brolin też tam gra i też gra podobną postać (tylko w innej sytuacji). Jednak widać, że kiedy chce się zrealizować film na południu USA o demoralizacji tego kraju, to niektóre rozwiązania, niektóre twarze nasuwają się same. Mieli dać główną rolę Clintowi Eastwoodowi ale ten nie miał czasu, więc kto im został z teksańskich twardzieli? Tylko Tommy Lee Jones. Brolin też oryginalnie nie miał grać tej roli, ale wyszło jak wyszło. Gdyby robili ten film teraz, to by tej dwójki na pewno nie zaangażowano.
-
No właśnie to mnie nieco w nim irytuje, to podobieństwo do "To nie jest kraj...". Wiem, że to raczej nie wina autorów, ale tak wyszło - ten film robiłby dużo większe wrażenie, gdybym go oglądał przed dziełem Coenów. Wtedy pewnie uznałbym go za wybitny, za nowego "Łowcę Jeleni". A tak - po prostu dobry. Bo przesłanie jest bliźniaczo podobne, choć zrealizowane w nieco inny sposób. No i Tommy Lee Jones naprawdę gra niemal identyczną postać, tylko że Coenowie tą postać lepiej zrobili, i okrasili Bardemem oraz Brolinem. Mimo wszystko ostatnia scena nadrabia wszystko i stoi na poziomie "To nie jest kraj...". Choćby dla niej - warto.
-
Trudno mi się zgodzić ze stwierdzeniem, że Lakers czy Celtics "robili przeciwników bez problemów". Te pary są po prostu tak wyrównane, że przewaga własnego parkietu wiele zmienia. I Utah, i Cavs zagrali u siebie świetnie, bo to zespoły ze znakomitą publiką. Myślę, że ich szanse na awans są spore - ogromne znaczenie będą miały mecze nr 5, rozgrywane dzisiaj i jutro. Mało brakowało, a obecnie byłoby 2-2 w każdej serii, bo przecież Orlando przegrało swój 4. mecz w ostatnich sekundach, jednym punktem. Jednak po takim ciosie chyba się zespół Gortata nie podniesie. Jednak to i tak zaskoczenie pozytywne, że Polak w tych play-offach regularnie grywa i nie zalicza samych zer w statystykach.
-
Ale co to za różnica, skąd dzwonił? Dzwonił ze statku w momencie, w którym na wyspie wypadały Święta - i w realnym świecie też wtedy były Święta. Więc minęło mniej więcej tyle samo dni, czyli że nie ma jakiejś wielkiej, stale powiększającej się różnicy.
-
Czas na wyspie nie płynie szybciej, anomalie są tylko przy przekraczaniu granic. Wszystko prosto wynika z odcinka "The Constant". Np. jak Desmond dzwonił do Penny, to ona ubierała choinkę - wyraźne zaznaczenie, że data na wyspie i w świecie realnym jest ta sama.
-
Drogi Janolku... Jeśli miałbym wybierać miejsce do konwersacji o swoich poglądach, to polski stadion piłkarski byłby raczej gdzieś na końcu stawki, między kubańskim więzieniem a demonstracją ONR-u.
-
Liga się skończyła. Widzew w trzeciej lidze. Legia zachowała drugie miejsce, ale że chyba wygrała Puchar Polski, to w UEFA zagra również trzeci Groclin. To znaczy, Śląsk Wrocław. Fajnie. Mam nadzieję, że Drzymała przypierdzieli teraz konkretnymi funduszami i co najmniej faza grupowa będzie, bo dawno nie byłem na żadnym meczu piłkarskim, a chętnie bym się na coś wybrał. Tak jak wielu mieszkańców tego pięknego miasta.
-
Chyba tak samo, jak Liga Mistrzów, czyli w Polsce o 20.45 i o 18.
-
Nie mówię o krytykach... ci z reguły doceniają, prędzej czy później, arcydzieła. Jednak spotykam ludzi, którzy tych filmów nie kojarzą. Porównajmy chociażby "Szeregowca Ryana" i "Cienką czerwoną linię" - ta druga jest co najmniej równie dobra (rzekłbym, że dużo lepsza), a jednak pod względem popularności niewspółmierna.
-
"Rodzina Soprano" to też fikcja. I "Pani Bovary". Science-fiction to nie to samo. Wróćmy jednak do odcinka, bo jest do czego. Moim zdaniem "Cabin Fever" to jeden z lepszych epizodów w tym sezonie. Więcej - jeden z dwóch-trzech, które przypominają mi poprzednie, znakomite sezony. Świetna reżyseria i aktorstwo - trudno nie docenić choćby sceny, w której Hurley dzieli się batonikiem z Benem. Akcja na statku podoba mi się chyba w tej serii najbardziej - jest mniej "naciągana", bo nowe, nieznane miejsce akcji daje scenarzystom większe pole do popisu niż wyspa. Właśnie wróciliśmy na statek i znowu było ciekawie - wyraziste postaci, dobra praca kamery i muzyki. Dialogi bardzo bystre. No i stary, dobry Locke. Brakowało mi takich tesktów jak dzisiejsze "Destiny, John, is a fickle bitch". Dobrze wiedzieć, że twórcy nie zapomnieli o filozofii, którą raczyli nas na początku serialu. Co do elementów fantastycznych - akurat w tym odcinku nie było takich, które by sprawiły, że walnę sobie plaskacza w czoło. Poza zakończeniem, no ale... to było w sumie oczywiste. Inaczej by się nie dało wytłumaczyć tego, co się działo do tej pory - a to wytłumaczenie, , to chyba najlepsze, czego mogłem się spodziewać. Ogółem super.
-
W obu kategoriach - zdecydowanie Final Fantasy VIII. Prawdziwa rewolucja w tym elemencie - jeśli coś tej grze dorównuje w kwestii reżyserii wstawek, to na pewno nie w tej generacji. No i intro z Chrono Cross, za przepiękny motyw muzyczny. Te z bijatyk i z Silent Hilla średnio mi się podobają.
-
Zespół zagrał fantastycznie, dokładnie tak, jak możnaby oczekiwać po ich płytach. Dziwaczne miny, dziwaczne ubrania, ogólny sponatniczny absurd. Wszystko w Rurze, czyli w piwniczce na kilka metrów, gdzie zespół wchodzi na scenę, przepychając się z instrumentami przez widzów. Stałem praktycznie obok wokalisty, jak ktoś chciał zapogować to nawet go potrącił. Szkoda, że tak krótko. I że publika taka drętwa - nie bardzo wiedzieli, co zrobić, tańczyć czy stać i się gapić na dziwolągi z Ameryki. Nota bene strasznie mało ludzi było. Myślałem, że jak przyjeżdża kultowa kapela z K Records za 30 zł, to się tłumy zwalą, a tu garstka, w dodatku co najmniej połowa zespołu w ogóle nie kojarzyła i przyszła na Ściankę. Ścianka mnie zaskoczyła pozytywnie. Na żywo brzmią jak kapela grunge'owa z początku lat 90. Basista wygląda zupełnie jak Krist Novoselic z Nirvany (podobny wzrost, fryzura i zachowanie).