Już jutro Barca wraca po przerwie świątecznej, i chyba ostatni dzwonek, żeby zacząć pokazywać potęgę swojego dream teamu. Żeby chociaż ze dwie gwiazdy zagrały równocześnie na wysokim poziomie. Przeciwnikiem jest Mallorca, jeden z najefektowniejszych zespołów w tym sezonie - tanio na pewno skóry nie sprzedadzą, a jeśli Barca nie wygra, to strata do lidera będzie dramatyczna. Paradoksalnie, dobrym znakiem jest kontuzja Ronaldinho - tak się bowiem składa, że FCB ostatnio lepiej sobie radzi, kiedy Brazylijczyka nie ma w składzie.
Frank Rijkaard powiedział przed spotkaniem: "Jeśli zagramy ładnie dla oka, to możemy nie zdobyć żadnej bramki. (...) Dobra gra nawet w przegranym meczu może sprawić satysfakcję". Sorry, ale to nie brzmi zbyt optymistycznie. Mam wrażenie, że ten facet niedługo pożegna się z klubem.
Również w sobotę "mecz o trzecie miejsce", czyli Espanyol-Villareal. Oba te zespoły siedzą Barcelonie na karku i dyszą jej w ucho.
Czy formę utrzyma Real? Najlepszy zawodnik wrogiej Saragossy, znany z mojej jedenastki sezonu Diego Milito, złapał czerwoną kartkę i nie zagra. W Madrycie wszyscy zdrowi. Raczej stawiam na 1.