-
Postów
23 304 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Ogólnie "nikt nie pisze bo wszyscy grają" to jednak prawda, strasznie wciągająca jest ta gra, pojebana sprawa. W sensie serio bardzo mało jem w ostatnich dniach, bo zamiast usiąść i zjeść to od momentu przyjścia z pracy gram aż padnę jak jakaś ameba, śpię też dużo mniej. Nawet pewien grind jest bardzo wciągający, chcę najebać te klasy a możliwości w walce jest dość sporo.
-
Złą pogodę idzie docenić jak się chce przypakować. Co prawda skalowanie jest mocne, ale jeśli ktoś chce używać większej liczby klas, inheritować więcej skillów, to myślę, że na bank podczas gry zacznie mu brakować SPORO magu. A pod koniec mamy sporo postaci w ekipie i sporo klas i te najmocniejsze żrą sporo magu, tak jak i wiele fajnych skillsów. Zła pogoda - idziesz na przeciwników na twoim levelu albo nieco wyżej, można kroić sporo magi. Na słabszych się nie da praktycznie, prawie nic nie dają.
-
Flick powiedział już wcześniej, że nie widzi powodu do zmiany bramkarza, ani w lidze ani LM. Nie było czuć wielkiego entuzjazmu trenera. Media mówią, że Szczęsny dostał 3 miliony za ten sezon, a więc nieco mniej, niż uważany przez fanów za gorzej niż amatora Penia. Klub ogólnie i tak "oszczędza", bo pewnie dostaje ubezpieczenie za wypad na cały sezon ter Stegena. Szczęsny to nie jest idealny bramkarz do ich stylu gry - bramkarz Barsy praktycznie nie ma bronić strzałów, Penia jak na razie praktycznie nic nie obronił a wygrywają lol, tylko wychodzić niesamowicie wysoko - ale też coś tam umie, choć w Juve wychodził bardzo krótko i nisko, i podawał pod zupełnie innym ciśnieniem, niż to robi Barca Flicka, grająca rekordowo wysoko. Być może to Szczęsny jest ubezpieczeniem, bo przecież trzeba mieć w klubie dwóch bramkarzy, w razie najgorszego. Choć oczywiście fani pomstują pod niebiosa, bo reputacja tych dwóch bramkarzy tu zupełnie przeciwne bieguny. Poza tym, trudno sobie wyobrazić, że Bayern też nie odda celnego strzału cały mecz, jak to nieraz w lidze bywa. Jeśli Penia wpuści piątaka, to może być impuls do zmiany również, kto wie. Pewnie Flick by wolał bramkarza, który i broni strzały i wychodzi wysoko, ale z racji całej sytuacji wychodzi że ma tylko A lub B hehe.
-
Dobry czas dla Barcy. Dzisiaj mecz na kompletnym luziku z Sevillą, nawet Fati gra cały mecz, a niech sobie chłopak pogra. Lewandowski zszedł wcześnie, bo za trzy dni nieco mocniejszy przeciwnik - Bayern. A na ławce zawodnicy, którzy już wrócili do treningów i podobno są grywalni - w tym De Jong i Gavi, dawno niewidziani. Szczęsny na razie powoli wprowadzany do ekipy - obserwując DNA Barcy z ławki. Zaskoczenie.
-
Jako ciekawostkę zaznaczyłbym, że się gra w papierowe RPG-i w Japonii hehe (nawet nazywają się inaczej, "Table-talk RPG"). To ogólnie chyba związane z kulturą jako taką - niektórzy uważają, że to dlatego, że w Japonii ma się mało wolnego czasu i każde dwie godzinki spotkania ze znajomymi to pewnie okazja raz na rok. Na Zachodzie RPG-i nastawione są bardziej na kampanię, tworzenie opowieści. W Japonii bardziej bierzesz udział w zaplanowanej historii, która generalnie jest ustalona z góry i nie masz wiele wpływu - interakcja bardziej opiera się na możliwości porozmawiania, niż zmienianiu opowieści. W rezultacie, podobno same książki RPG mają małe nakłady, a większą popularnością cieszą się zdecydowanie... Książki-dzienniki, po prostu zapisy słowo w słowo już odbytych sesji. Ogólnie to wiele rzeczy w japońskich grach, gdy się ich spytać, tłumaczą jako "bo tutaj nikt nie ma czasu". Dlatego też mało kto dziś w ogóle gra na dużych konsolach (na PC raczej też) w Japonii, więc Persona znalazła się w specyficznej sytuacji, gdy uber-japońska gra zrobiła ogromną globalną karierę, ale też ma rozgrywkę, która jak dla mnie jest idealna do handhelda, natomiast wychodzi tylko na dużych sprzętach. Ale grając w obie części tuż po sobie, powiedziałbym, że i tak Metaphor jest jednak mooocno zwestrnizowany w tym względzie. Co też jest pewnie odpowiedzią na to, że w Japonii ludzie grają na Switchu i komórkach hehe. Final Fantasy XVI zrobiono masakrycznie zachodnio w każdym aspekcie, tutaj wiele aspektów przeniesiono na bardziej popularne na zachodzie, a podobno nowy Dragon Quest też ma to zrobić - jedyne, co oficjalnie powiedziano o tym symbolu Japonii, to że będzie "mroczniejszy", "bardziej poważny" i zawierał mocne elementy podejmowania wyborów".
-
Tak już jest, Persona zawsze była miksem RPG z visual novel, gdzie jest to nagminne od dekad. To chyba oczywiste, dlaczego - napisanie takiej samej historii ale z faktycznymi rozgałęzieniami wymagałoby niesamowitej ilości dodatkowej pracy, której też typowy gracz by nawet nie widział. Nie da się napisać TAKIEJ historii jednocześnie dając graczowi wolność wpływania na nią, wszystko starannie ma być zaplanowane, dlatego wiele osób woli opowieści z japońskich gier (np. ja, zachodnie RPG-i nie wiem co mają ciekawego imo). A po co to w ogóle jest skoro "nic nie daje"? Bo niektórzy uważają, że jednak JAKIEŚ uczucie że w ogóle postać istnieje dzięki temu mają. Dla mnie to bez znaczenia, ale kto wie, może jakbym zamiast oglądania 5 godzin scenek z lekkimi nieznaczącymi przerywnikami na "wpływ" miał oglądać 5 godzin scenek bez żadnego wpływu tylko siedzisz i film, to by było jednak nudniejsze, w sumie kto wie. Ogólnie mnie to bawi, ale jakoś wiele nie zmienia w grze.
-
To żeby podkreślić, że zobaczyłeś tyle klatek, co przez 17 godzin Rebirtha.
-
Havertz to jeden z niewielu w miarę jasnych punktów Arsenalu w tym sezonie. Saka, Raya, kto jeszcze zadowala jak nie Havertz? Raz jeszcze czerwona kartka daje fanom "możliwość" gadania o niej, a nie o tym, że i przed kartką cienko to wyglądało. Zawsze jest czerwona kartka, no i kontuzja Odegaarda, a teraz Saki. Ale były mecz że był i Odegaard, i Saka, i 11 piłkarzy cały mecz, i też nie grali porywającego futbolu... Coś tu średnio idzie w tym sezonie. Nie wiem kto może podskoczyć City na ten moment, Liverpool niby kapitalne wyniki, ale trochę mają fuksa chyba, że tylko 2 gole stracili, tego się nie da utrzymać chyba. Tak na oko, to wiem, kto mógłby podskoczyć City - nieistniejący zespół o nazwie "Tottenham tylko skuteczny pod bramką".
-
Na gotowanie trzeba tylko mieć składniki, jak się ma składniki można sto sztuk naraz zrobić. Ale jak komuś brakuje leczenia to na pewno może zbierać codziennie składniki obok i kupować/farmić pozostałe, bo przemocne są te dania no, to już jednak jak kto chce.
-
Ktoś też to już mówił, ale co "niedziela" warto korzystać z toalety, gdy tylko pojawi się baza, w której możemy to robić. Gra specjalnie tego nie podkreśla, a nagroda jest - nie chodzi mi nawet o darmowy punkcik statsów, ale wygłaszane przez bohatera bezcenne cytaty.
-
Aha, i jeszcze jest ten skill od jednego z confidantów, do zdobycia dość szybko, że mamy DUŻO (w mojej ocenie, nie wiem czy się skaluje procentowo całą grę...) mocniejszą obronę jak wszystkie postaci są w tylnym rzędzie. Też uważam, że jest to przykład istotnej pomocy gdy się używa magii. Łatwych przeciwników i tak się rozwala, a jeśli ktoś jest trudny, to znaczy że ma dużo wyższy level od nas i wszystko, co pozwala przeżyć, wiele znaczy. Nie wiem, czy jest analogiczny buff dla całej ekipy z podejścia na ataki fizyczne. Bo 4 w tylnym rzędzie, to jednak głównym źródłem obrażeń dla ekipy typowo będą czary.
-
Nie wiem czy to wiele daje wiedzieć, bo pod koniec gry oczywiście dostajemy masę expa i można szybko podrównać to, na co się harowało na wczesnym początku gry (pierwsze 50-100 godzin). Ale na początku gry dostajemy postaci, których statsy są bardziej fizyczne. Potem w pół gry dostajemy do ekipy postaci, które mają wyższą magię. Wtedy można wstawić stare "fizyczne" postaci do rezerwy (bo mają już ten poziom confidanta, że dostają i tak 100% expa), e te nowe "magiczne" bardziej pasują pod każdym względem na magików, leczników itd. Ostatecznie więc nie wiem. Różnica co co "ultimate skilli" jest dość względna, nie powiedziałbym, że z automatu ta magiczna jest gorsza. Co do dungeonów i na długą metę, to techniki magiczne mają ten bajer, że wizard dostaje tę regenerację MP (i to 10 co turę, nie 2 - jak pomyślisz, możesz wykorzystując pasowanie i słabości regenerować masę MP zanim przeciwnik nawet zaatakuje), jeśli masz buffa (a buffa łatwo mieć, jest masa ekwipunku który daje go na start walki). To chyba największy game changer dla mnie, bo tę regenerację można odziedziczyć do każdej klasy wraz z dowolnymi techinikami. W sumie to gdyby nie ten jeden skill, to całą grę musiałbym grać inaczej, pewnie wolniej i boleśniej hehe. Jak to zawsze bywa w RPG-ach, pewnie najlepiej jest skupić się na najwyżej paru klasach dla każdej postaci, dopracować jeden pomysł na skład i jeden sposób wygrywania do perfekcji, a nie starać się robić wszystko jak ja hehe. Po prostu nieco mniej efektywny sposób o wysokiej sile jak zwykle w tego typu jRPG-ach wygrywa z bardziej dopracowanym sposobem o mniejszej sile. Inherit sprawia, że nie ma specjalnie problemu z większością dylematów, możemy mieć każdy żywioł, każdą technikę na każdym. Zwłaszcza tutaj, gdzie jest duża różnica i faktycznie dobra rzecz - jak ktoś wyżej pisał, MOŻEMY levelować wymaksowane klasy, i za każdy level "ponad max" dostajemy przedmiot pozwalający ten exp dać dowolnej innej klasie. Tak więc klas typu "ma jeden dobry skill do dziedziczenia, ale w walce nie jest dobra" nie ma właściwie po co używać szczerze mówiąc, poza kolorytem. Można cały czas używać ulubionej, i i tak tak samo levelować inne w tym samym czasie.
-
Na pewno dużo szybciej się rozwija, niż w poprzednich częściach. Przez większość gry, jesteśmy wręcz zalewani opcjami, tylko trzeba wybierać które klasy levelować, bo ich liczba szybko przekracza możliwości nawet tego by choć jedna postać miała każdy skill W jednym momencie gry (może 1/3?), jeśli rozwijamy dostępne social linki, mamy możliwość walki z bossem 30 leveli powyżej nas. Rozwalenie tej walki to rzadka okazja, by posiedzieć naprawdę nad tym systemem (zwłaszcza, że ten moment działa tak, że w razie śmierci... po prostu nas cofa - Boże, Atlus czyli DA SIĘ jak chcecie - nie muszę, jeśli chcę coś zmienić w setupie walki która idzie ciężko, wyłączać gry, włączać ponownie, oglądać wszystkich loadingów, wracać sprzed save'a do pokoju, do akademii, zmienić skilla, z powrotem, loading przy każdym przejściu pokoju, oglądać jeszcze raz wszystkie scenki przed bossem, przyspieszone tylko w dialogach ale nie w ruchach kamery... da się po prostu mnie cofnąć do walki i mieć krótką scenkę tuż przed trudnym bossem!) i jest to topowy moment gry. Co to nie wchodziło w grę, żebym ja miał szanse z tym bossem na 60 levelu, ulala. Wszelkie pasywne umiejętości, zebrane buffy... kluczowe dla mnie okazało się to, że jeden social link nam daje, że jak wszyscy są w tylnym rzędzie to dodatkowo podbija obronę (tutaj akurat różnica jest spora), to że jedna klasa ma odnawianie MP w każdej turze jeśli ma buff ataku/obrony, kluczowe było też to że gdy robimy guard to przeciwnik nie dostaje bonusu za uderzenie słabości (dało by się obejść dając im inne klasy bez tych słabości i tylko inherit tych potrzebnych, ale zebranie tyle MAG wymagało by długiego grindu na tym etapie...). Walka była jak powolne przeciąganie liny - stopniowo buff po buffie (i debuffie bossa), reagując na doraźne potrzeby, doszedłem do sytuacji, gdy kontrolowałem starcie, mogłem poświęcać czasem tury na guard czy użycie przedmiotów regenerujących MP; gdy udało się osiągnąć etap maksymalnego buffa na hit rate i takiegoż debuffa na bossa, to on zaczął pudłować ataki, co z kolei zabierało jeszcze dodatkowo mu tury i potoczyło kulę śnieżną ku jego upadkowi. Super sprawa, system raz wykorzystany w pełni. Chciałoby się więcej takich walk - wymagających, i dostępnych tak o, bez oglądania pół godziny przejść by zmienić jednego inherita i podejść ponownie.
-
Trudno o lepszy opis fenomenu tej serii hehe.
-
Radosław Majecki powrócił po kontuzji. Nie każdy fan był pewien, czy wygryzł Niemca na tyle, by od razu grać, ale wygląda na to, że tak. Moim zdaniem, pokazał rewelacyjne bronienie przed kontuzją, i może w końcu nastała pora, żeby zaczął grać mecze. Ile można czekać na prawdziwy początek kariery. Koleś jest bardzo utalentowany. Dziś akurat nie miał chyba nic do roboty, zero ataku ze strony Lille. Monaco powinno to wygrać, ale po 0-0 nadal utrzymuje na razie pozycję lidera, przed PSG i OM. Ciekawi mnie czy kiedyś koleś w końcu się przebije, bo jest chyba najbardziej utalentowanym polskim bramkarzem.
-
Messi jest tylko rok starszy od Lewandowskiego. Trudno w to uwierzyć przez to, jak powoli wkraczał do Europy Lewandowski. Gdy Lewandowski ZACZĄŁ w ogóle grać na topie - regularna gra w pierwszej jedenastce w Bundeslidze, pierwsze doświadczenia w Lidze Mistrzów - Messi już miał ZA SOBĄ jedną z najlepszych karier w historii. Serio - trzy razy Złota Piłka i inne nagrody dla najlepszego piłkarza świata, bodaj 17 trofeów drużynowych, w tym 3 razy Liga Mistzów (powiedzmy że 2006 się liczy), i tak dalej. A Messi jest tylko o rok starszy! Może też to nieco pomogło Lewandowskiemu zachować i motywację, i formę - mniejsze "zużycie" niż piłkarze, którzy nawalają na najwyższych obrotach nawet i 5 lat młodziej, jak, hm, niejeden jego obecny kolega z Barcelony hehe.
-
Trzy stówy złotych? Nie znam się za bardzo na słuchawkach za 300 zł, raczej mało kto kto się interesuje brzmieniem takich używa. Klasyki bazowe to Sennheiser, AKG, najtańszy z takich klasyków obecnie w Polsce to chyba Sony M D R (fuck u moderacjo) 7506, bo widzę że jest teraz za 460 zł. Te Sony M D R są takim standardem branży (bez mocnego basu, słyszysz wszystko "neutralnie"), aczkolwiek co by nie mówić o brzmieniu, wykańcza mnie ten ich kabel, jest kontowersyjny, osobiście nie lubię. Austrian Audio Hi-X15 to byłby jakiś przykład najlepszych słuchawek z wyrazistym basem i zamkniętych, jakie się zbliżają do tej kwoty, bo można je nowe kupić za okolice 400 zł. To jest przykład słuchawek kapitalnych jak na tę cenę - nie taki poziom jak za tysiaka czy półtora, ale wybijający się jak na 400. Przy odpowiednim źródle, zapewniają dużą wczuwę, zamknięta konstrukcja sprawia, że detale uderzają bardzo realistycznie, długi kabel; wykonanie plastiku budżetowe ale jak na tę cenę niezłe. Na pewno za taką cenę nic co jest reklamowanego jako "gejmingowe" nie zaprezentuje też zbyt dobrej jakości - za dużo bajerów do zmieszczenia za tak niską cenę. Oczywiście nieco lepiej ma się to przy tańszej konstrukcji, czy to dousznych słuchaweczkach, czy otwartych z symboliczną konstrukcją, na wzór kultowych Kossów Porta Pro, z zawsze imo przyjemnym basem, wywołanym też tym, że ta konstrukcja dociska ci do ucha hehe. Ale zamknięte za 300 zł, aż tak to trochę tanio. Bazowe klasyczne "przyzwoite" modele Sennheiser, AKG, Sony, Philips (SHP9500) są wszystkie za dwa razy tyle, a np. Hi-Fi Man chyba nawet drożej w Polsce.
-
Mocno zależy jaki dokładnie model, na czym ci zależy, jaka cena... Uogólniając, jeśli nie zależy ci na mikrofonie do online, to RACZEJ słuchawki "zwykłe" mogą cię zadowolić. Wszystkie inne cechy (cena, jakość, 3D, podłączenie) - słuchawki nie-gejmingowe na pewno mogą je mieć. TYPOWO oczekuje się, że słuchawki gejmingowe będą stawiały raczej na przestrzenną selektywność dźwięku niż muzyczną jakość (nie tylko same kierunki zresztą, dochodzą też do tego różne domyślne i opcjonalne equalizery, np. takie podbijające odgłos kroków przeciwnika w szczelankach, a ściszające "nieprzydatne" frekwencje), czy też że będą wyjątkowo wygodne, by typowy codziarz nawalający 15 godzin dziennie nie miał dyskomfortu. Ponadto raczej nastawione powinny być na jak najmniejszą latencję - słuchawki do muzyki czy nawet filmów mogą być wspaniałe dla większości osób przy opóźnieniu, na które gejmer sobie nie pozwoli (osobiście przyzwyczaiłem się nawet do używania słuchawek bluetooth niegejmingowych na Switchu, choć w pierwszych minutach jak to w życiu włączyłem to byłem pewien, że nigdy się nie przyzwyczaję do takiego opóźnienia, Poszło szybko, nawet przed zmniejszeniem opóźnienia w sprzęcie. Inni ludzie nigdy by nie chcieli tak grać). No i mają często wygląd dostosowany do stereotypu gejmera, teraz modne są bodaj ustawienia że sam sobie zmieniasz kolorki jak ma świecić w apce. Różnie z tym bywa, nie wszystko co ma w nazwie gejming na 100% to będzie faktycznie mieć, ale ogólnie tak jest. Są zresztą słuchawki które są dobre i mają wariant gejmingowy, jak np. Audio-Technica ATH-M50xSTS Streamset czy też coś tam Sennheisera i pewnie wiele innych.
-
Każdy, kto czeka na dobrego jRPG-a, może podkreślić w kalendarzu październik 2024 - już 25 października w końcu anglojęzyczna premiera Ys X. Recenzje są umiarkowanie miłe - gra brzmi jak więcej tego samego, bez specjalnego kroku naprzód w dziedzinie wyglądu czy rozgrywki (być może dlatego, by utrzymać tę całkiem dużą grę na Switchu, a może Falcom po prostu taki jest). A nowe elementy, takie jak walki na statkach, są dość tłumnie krytykowane. Zapowiada się więcej tej samej zarąbiście wciągającej zabawy jak od czasu ósemki, która jednak zdaje się nie przekona nikogo nowego. Ogur musi wcisnąć w kalendarz, ale przynajmniej Ys jest faktycznie grą wolną od rozciąganka i trwa może z 50 godzin...
-
Czyżby w końcu jakaś gra w tym miesiącu, która jest nie tylko ładnie narysowana, ale też kapitalnie dopracowana? Neva zbiera świetne recenzje - na razie wyraźnie lepsze, niż Gris. Podobno opowieść jest bardzo poruszająca, gra nadal wygląda i brzmi cudownie, a ponadto rozgrywka ma być fajna (i w platformowaniu, i zagadkach - tym razem trzeba działać, i to całkiem szybko, co nie znaczy że w grze nie ma wielu momentów że "idziesz w prawo i podziwiasz"). "Każdy powinien w to zagrać, to jedna z niewielu gier, które wywołały łzy u mnie" to nierzadka opinia. Są i takie znacznie mniej entuzjastyczne, ale średnia bardzo wysoka.
- 3 odpowiedzi
-
Na świecie wszyscy komentują tylko jedno z tego meczu, absurdalną ich zdaniem czerwoną kartkę, wideo jest szerowane na stronkach z wielkim oburzeniem wszystkich komentujących, na miarę ręki Cucurelli. W polskich mediach w ogóle nie widziałem tematu, wręcz oburzenie na Livakovicia że jeszcze protestowal po tym jak prawie skończył karierę Lewandowskiemu. Czyli jednak ci wszyscy co "nie chcą pompować balonika" muszą się przyznać hehe, są uprzedzeni na rzecz polskiej reprezentacji i z nią trzymają.
-
-
Rozmowy Anglii z Tuchelem podobno całkiem zaawansowane.
-
Najlepsze że są miniatury ich "facjat" przy bodaj ekwipunku, tak jak w grach zazwyczaj są twarze postaci, ciekaw jestem ile osób jak to widzi to rozpoznaje "a, ten kawał metalu wygięty lekko bardziej okrągło! Od razu widzę że to fighter". Niby jak to opisać to oryginalnie to zrobili, z całym L O R E, zamiast standardu gatunku czyli klasy jako bohaterowie w innym wdzianku, ale tyle "oryginalnie" że trzymali się poprzednich części serii bardziej niż trzeba. Po zapowiedziach spodziewałem się jednak czegoś pomiędzy tymi biegunami, jest przecież ogromny zasób inspiracji dla takich haseł jak "kupiec", "mag", nie mniejszy niż dla tych ich demonów, mogłyby to np. być postaci historyczne ze średniowiecza czy coś (zresztą były i demony na takowych oparte). Mówimy o ludziach, którzy w poprzedniej części zrobili Papieżycę Joannę jako motocykl. Tym ciekawiej ze strony tych mistrzów 11/10 że twarzy postaci mających rzecz założoną nie ma w ekwipunku, mimo że jest masa miejsca na ekranie, można tylko scrollować i widzieć ILE jest danej rzeczy założonej po razie.
-
Nie wiem, czy to lepiej, czy gorzej, w sumie. Często są takie dni, że po prostu się nazywa nowy dzień i praktycznie nic nie robimy, nic się nie zmieniło, ot można klepnąć te same schematy i nabić małe statsy. A zarazem w ciągu "jednego dnia" zaleca się robić całe ogromne dungeony na wiele godzin. Z reguły trudno mówić o takich emocjach, które opisują twórcy w wywiadach. Na tym etapie luzowania i zmieniania tego schematu, trochę nie wiem, po co on jest. Do opowieści o tym, że chodzisz do szkoły, pasował zazwyczaj jakoś bardziej. Tutaj bardziej jest bo ma być. W ogóle to kurde nawet każdy dzień zaczyna się "afternoon", jakby nikt im nie powiedział, że w tej części serii bohater nie chodzi do szkoły i w sumie mógłby coś robi przez cały dzień lol. Tłumaczenie wydaje mi się podejrzanie pod wieloma względami. Językowo często cienkie, jak to w Personie jedna postać np. jest postacią mówiącą 'TIS i niespecjalnie to rozbudowali, po prostu ma kilka słów których cał czas używa, raczej niż żeby ktoś przemyślał cały język, jaki by faktycznie miała. Ma głównie 'TIS i kilka innych. ALE że nie znam japońskiego, to nie wiem, jak to wypada na tle japońskiego, w sumie ciekawe, czy jest lepiej czy gorzej w oryginale. Na pewno ton głosu brytyjskiego dubbingu często wydaje się niezbyt pasować do wyrazu twarzy jaki widzimy w okienku dialogowym, a kto naoglądał się japońszczyzny, widząc te miny pewnie od razu słyszy, jak w anime się mówi mając daną minę, bo są bardzo ewokatywne w tym względzie...