-
Postów
23 304 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Gra nie jest dużo słabsza od Metaphora, nie ma co, ale też jak na zbierane "dziewiątki", czuję pewien niedosyt. Nie czuję aż TAKIEGO geniuszu. Z paru powodów gra nie wciąga tak szalenie, żeby chodziło po głowie po nocy. Po części dlatego, że trochę jak Metaphor, wcale nie musiała być aż tak zakochana w serii, do której należy. Raz, że artystycznie jest imo średnio. Niby swój styl to ma, ale miom zdaniem mało on wnosi. To naprawdę jest style remake'owania dawnych czasów. Wiele rzeczy jest na ekranie chyba dlatego, że zawsze były w Linkopastówkach, a teraz po prostu dodano efekt plastelinowego świecącego się ludka na wszystkie te elementy, nie dostosowując ich proporcji, zawartości, przekazu ani funkcji. No i ta muzyka, nie wiem no, słaba raczej. Dziwna sprawa, bo wydawałoby się, że muzykę najłatwiej skądś skombinować, mając duży budżet, ale tutaj często jest, jakby ktoś zapomniał o tym i coś powrzucał pod sam koniec produkcji. Dwa że mapa jest mało intensywna. Nieraz sobie chodzę krawędzią jakiejś lokacji i naprawdę nic nie ma interaktywnego. Gra mało anażuje palce, również pod tym względem zdecydowanie za bardzo naśladując klasykę sprzed 30 lat, zamiast rozwijać. Te wszystkie ozdobniki, że np. jak robimy drinka to za każdym razem mamy to okienko i postać mówi i robi, możemy to skipować, ale nadal, takie rzeczy można dziś robić w jednym ekranie w akcji, a nie robić z tego praktycznie scenkę dialogową za każdym razem. Ogólnie fizycznie gra jest mało intensywna. Gra broni się niesamowicie mocnymi centralnymi mechanikami, niemniej trzeba lubić zagadki. Fajnie, że choć główny wątek jest nam cały czas pokazywany palcem, to gra prawie w ogóle nie mówi, JAK cokolwiek zrobić. Czy to większe zagadki do questów czy coś co po prostu jest na mapie. Czasami naprawdę jestem w szoku, że gra AAA w dzisiejszych czasach, i to w marce targetowanej jako przyjazna dzieciom, zostawia tak kompletnie wolnoć Tomku. Ale to już standard Zeldy od wielu lat. Bajer jest w tym taki, że ja jestem głupi lol. Czasami nie wiem, czy na pewno nie ma jakiejś lepszej metody. W sumie zazwyczaj klepię to samo, pająk do wspinania się (jak mu się zechce wspiąć na tę ścianę, co chcę), trampolina, mosty nadal z łóżek. Czuję się jak koleś, który nauczył się grać Metallicę i chociaż wie że na gitarze można zagrać tysiąc rzeczy, to tylko klepie Metallicę za każdym razem - a potem w internecie czyta o kimś, kto gra tysiąc ciekawszych rzeczy na improwizacji bez zachęty. A czasem po prostu coś jest i nie wiem, czy mi czegoś brakuje w mózgu, czy w grze, że po prostu dalej w grze będą echa, które mi to umożliwią, bo nie widzę rozwiązania. Nie ma co, myślenie jest przeciwnikiem tempa w grze, może to być widziane jako zaleta lub wada. Na pewno Echoes of Wisdom jest trochę jak granie na gitarze - każdy zrobi to po swojemu, i gra będzie odzwierciedlać jego charakter, nie da się nie podziwiać tego. Walki potrafią być bardzo powolne. Dla większej wczuwy, nie korzystam za bardzo z trybu Linka, bo wysyłanie ekipy, żeby się tym zajęła, ma jakoś więcej klimatu. Ale w praktyce, potrafi trwać długo, zanim taka ekipa przyzwań się rozprawi z przeciwnikiem... Dziwnie wtedy przebiega walka z bossem, stoisz w kącie i tylko czekasz aż twój summon rozwali bossa. Chyba założenie jest takie, żeby cały czas używać trybu Linka, ale wydaje mi się on dość nudny. Raz jeszcze, gra mogłaby raczej tylko zyskać, gdyby mocniej zerwała z tymi powierzchownymi, dziś już archaicznymi standardami serii i skupiła się na tym, co robi i wyjątkowo, i zajebiście.
-
Trochę tak jest w sumie hehe. Co można powiedzieć - to klasyka Fajnali, że summoner to taka klasa/komenda na bardziej końcówkę gry czy rozszerzoną zawartość, bardziej zaawansowana z dodatkowymi wymaganiami ale też ogromną mocą. Niemniej jeśli ktoś już dojdzie do momentu, gdy może myśleć o używaniu mocy Summonera, to tak trochę jest że chyba jest to klasa o wyższej mocy niż jakakolwiek inna. Chciałbym powiedzieć, że Metaphor jest znacznie mniej napięty niż Persony - mniej aktywności, pod wieloma względami utrudnione przegapienie kluczowych dla straty czasu informacji, a po zrobieniu ważnej rzeczy, ZAUWAŻALNY progres paska skillsów. Ale jest też o wiele mniej dni niż w poprzednich Personach, PLUS nieraz mam uczucie że zwaliłem na amen jakieś 100% bo wybrałem złą opcję dialogową z tych co nadal mają znaczenie, np. na jakim ogniu przyrządzić jajka (by dostać +3 do statsa, a nie +1). Tutaj dopiero po skończeniu gry będę wiedział, jak mocne jest ciśnienie i jak duże są konsekwencje kalendarza tak naprawdę.
-
Coraz lepiej - według szwedzkiej prasy, Mbappe jest teraz BRANY POD UWAGĘ w sprawie gwałtu. Na razie nie wygląda na to, by miało to faktycznie coś z nim wspólnego (Mbappe mówi że to nieprawda!), ale niesmak pozostał.
-
W sumie to nie widziałem żadnych skutków tego leaku, które by były jakoś ciekawe dla osób postronnych. Jasne, dla fanów to będzie ciekawe, kody źródłowe, wczesne wersje, niewykorzystane szkice itd. Sam fakt, że to się stało w sierpniu mówi wszystko o tym, że to mało zmienia w życiu przeciętnej osoby. Nintendo pewnie znowu przykręci śrubę i ograniczy dostęp do informacji, co dla gracza grającego w gotowe gry za wiele nie zmieni. Dla modderów, pewnie będą nie tyle korzystać z tego, co uważać, bo jeśli nawet nieświadomie wykorzystają faktyczny kod źródłowy z tego leaku, to inaczej niż w przypadku emulatora czy romu inżynierowanego odwrotnie, mogą mieć srogi wpad ZOMO na chatę. Wydaje mi się, że nikt zdrowy psychicznie nie będzie chciał tego kodu. Tak o to nie ma nic do mówienia. Podobno się zanosi, że następna generacja pokemonów wyjdzie po 4 latach, a nie po 3, co ani nie jest z tego pewne, ani jakoś bardzo zaskakujące.
-
No, jarałem się tą opcją w zapowiedzi, ale w praktyce jest raczej bez znaczenia, bo o przebiegu walki decyduje w 99% to co się dzieje przed nią, czyli przede wszystkim to czy masz ambush czy ambushujesz, a ponadto dostępne klasy, może ekwipunek, ilość MP itd. Byłoby zupełnie inaczej mieć po prostu możliwość powrotu do sprzed walki jak we wiodących jRPG-ach, ALE to że teraz autosave jest naprawdę często wszystko zmienia i to jest najważniejszy QOL postęp bez wątpienia dla mnie. Bo powtarzać walkę od początku mam rzadko ochotę, za to umrzeć - często, jak dostałem ambusha i obejmuję kontrolę mając już dwie postaci zabite i zero opcji żebym z tego wyszedł, a już na pewno nie takich, które się opłacają, bo lepiej wrócić do autosave'a minutę niż tracić rzadkie przedmioty do wskrzeszania czy regeneracji MP. To by było tym lepsze, że system budowania ekipy jest naprawdę fajny, i to, inaczej niż typowo w SMT - już od niemalże pierwszych godzin. Kombinacje są tutaj ogromnie znaczące, czego często brakuje w RPG-ach. Jeśli nie masz odpowiedniej metody na potwora, to naprawdę będziesz go DŁUGO klepać. A to że mocniejsze techniki zazwyczaj są szybko dostępne, ale wymagają określonych klas dwu postaci, sprawia, że można rozkosznie kombinować nad idealnymi zestawami, nie tylko nad posiadaniem najmocniejszych postaci i OP megidów (chociaż, kilka opcji wydaje mi się być nieco prostych i przegiętych, ale ich nie sprawdzam ich, więc na razie tylko gdybam). Tylko, właśnie - ten system "trudności" niezbyt z tym wszystkim współgra, bo głównym przeciwnikiem w grze jest ambush, a do niego właśnie pewnie trafimy nieprzygotowani, a powtórzyć walki od razu ze zmianą klas w menu nie można. Dlatego ten autosave co dwa kroki jest zbawienny. W ogóle to nie myślałem, że pierwszym skojarzeniem podczas grania będzie dla mnie... FF5. Ale naprawdę tak jest. Może dlatego że spędzasz na początku tyle czasu w "mieście" i w zamku, masz typowe fantasy potwory i typowe fantasy wątki, no i system klas, i ta muzyczka przy eksploracji dość mocno przypomina te fantasy odsłony FF też. Oczywiście, była masa jRPG-ów fantasy od tego czasu (lekkie flashbacki wybitnego FF12 itd.), ten setting tak jak i system klas są kultowe w Japonii od lat 80., ale mi osobiście się jakoś mocno przypomniały czasy SNES-owania. Konstrukcja gry, choć czasami niepotrzebnie kopiująca Personę, jednak ogólnie cieszy większą standardowością. Mamy na przykład "normalne" questy, które dają pożądane nagrody. Każdy niemal level konfidanta daje coś znaczącego, to że dostajemy statsy za questy też niezwykle wciąga.
-
Gra wyszła, przy dość mieszanych recenzjach. Nawet recenzja dająca 7 jest w stanie napisać, że gra "należy do najbardziej wciągających w tym roku". ALE. Gra podobno jest bardzo piękna, liniowa z mało ukrytymi znajdźkami, a choć widzimy większe lokacje, to gdy tylko zejdziemy z właściwej ścieżki to wiatr wraca nas na poprawną. Niektórzy narzekają na męczące "trudne" elementy w drugiej części gry, które mają nie pasować do początkowego nastroju. Całość trwa ze 3 godziny.
- 6 odpowiedzi
-
- 1
-
- ghibli
- relaksejszyn
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
No, oferował na Wii, i nikt się nie zdziwił że na następnych konsolach dość szybko zredukowano takie możliwości. Jest nawet o tym gra! Całkiem niezła przygodówka tekstowo-menusowa pt. Videoverse, dziejąca się w całości w systemie ewidentnie będącym nostalgiczną wizją Miiverse. Bardzo fajne spojrzenie na uroki i nieuroki tego, co zabrało nam Nintendo. Ale nikt nie był tym bardzo zdziwiony - z paru powodów, to nie jest warte zachodu dla firm. Miiverse (który dziś zachował się chyba tylko w głównym hubie Splatoona 2? Pamiętam że jakby chyba pierwszy raz włączyłem Splatoona 2, to przywitał mnie kawaii rysunek z napisanym po francusku "mam AIDS") nawet poza wiadomościami prywatnymi generował sporo zboczeństwa, które teoretycznie było moderowane, pamiętam opowieść o legendarnym kolesiu który był banowany bodaj 40 razy i chciał wydać grę tylko po to, żeby mieć konto którego nie zbanują lol. Ale to co widziałem zawsze było dość zabawną grą z "nie ma tu nic niedozwolonego lol!", w dość uroczym imo specyficznym nintendowskim stylu.
-
Możliwości budowania składu na pewno wciągają, w sumie szybko w grze możemy kombinować nad całą ekipą, tak to jeszcze w serii nie było raczej. Techniki łączone dużo dają, więc naprawdę kiedy tylko jest okazja faktycznie walczyć to czuć że jedna ekipa będzie znacznie lepiej dostosowana do tej walki niż inna. W mało którym cRPG-u jak sobie pomyślisz "o, szkielety, chciałbym mieć ekipę mag, mnich i kapłan" to od razu sobie taką robisz z tyloma wariantami. Lepiej niż w Royalu to że jest TROCHĘ co zaglądać po kątach, bo nie jest tak że dosłownie wszystkie ukryte przejścia się podświetlają. Nic wielkiego, ale wymagają w kilku różnych aspektach gry więcej samodzielności.
-
Żuczki po dłuuuższym czasie są do wymiany, niczym medale w Dragon Queście. Raczej dla satysfakcji, tak jak mówiłem pierwszego z nich można przegapić dosłownie pierwszego dnia, większość chyba zostaje do końca gry więc niewiele to zmienia (poza brakiem trofeum za wszystkie żuczki, jak mniemam). Pod niektórymi względami to wręcz krok w tył lol. Ot taki "quality of life" jak fast travel w lochach. W Personie Royal można było wcisnąć w tych pokojach mapkę i wybrać dowolną lokację. Teraz zamiast pójść w kierunku nowych gier i zrobić to może swobodnie, to Metafor idzie w kierunku większej menusyzacji - pokój save'a to samo menu, i pozycja aby udać się do konkretnego miejsca jest do wybrania z menu, ale nie wejście do dungeonu, bo to ma osobną pozycję na liście lol. Detal ale jest ich kilka, dodających dodatkowe plansze zajebistych roletek i loadingów do gry. System walki na razie często denerwuje, wolałem Royala. Tutaj mamy powrót do megatenowego standardu że tak naprawdę nic nie ma znaczenia. Raz że 99% gry (walki "normalne") to w praktyce bardzo prosty hack-n-slash, bo jakiejkolwiek nie masz ekipy, to 66 razy większą różnicę robi to żeby zainicjować walkę stunem, a nie oni inicjowali tobie - różnica jest ogromna, stun, dodatkowa tura lol, typowo różnica pomiędzy zdemolowaniem przeciwnika bez problemu za dodatkowe nagrody a byciem zdewastowanym przez niego zanim nawet dostaniesz jakąś komendę do wyboru. Bajer jest taki, że o ile "główny" system jest dość rozbudowany, to ten hack-n-slash jest raczej koślawy, a okazuje się podstawą gry przez większość czasu. Dwa to element losowości, to czy przeciwnik zaatakuje postać która ma daną słabość, spudłuje, albo walnie krytyka - przesądza walki. Fani SMT oczywiście mogą się jarać, wow, spudłowałem atak i zamiast zabić przeciwnika to straciłem dwie tury naraz, on teraz mnie rozpieprzy, ależ ten press turn gniecie. Trzy że (póki co?) BARDZIEJ niż w Royalu znowu czuję, że gra wspiera po prostu wykorzystywanie... exploitów. Exploitowanie. Przykładowo, w pierwszym lochu mocno gra zachęca, by spędzić czas grindując przy krysztale generującym przeciwników. Expa może za to idzie mało, ale jak rozwalisz stu, to dostaniesz 100 MP za darmo. No właśnie, za darmo. Masa elementów gry trochę bardziej by miała znaczenie, gdyby nie dawali mi tego za darmo, choć oczywiście mocno to grindowa, nudna metoda. Ale, hej, darmowe MP w pierwszym dungeonie. I tak dalej.
-
Rozwaliło mnie jak nagle bez powodu ot tak pojawiamy się w Velvet Roomie. Bardzo podobne ujęcia co zawsze, cała reżyseria scenki. I bach tłumaczonko, witaj, jestem X, to jest Y. Po wyjściu z pokoju, nasi kompani od razu mówią, że dla nich bohater wyglądał, jakby o czymś myślał i tyle. Transformacje w persony to znana śpiewka, z podobnymi ujęciami, wejściem muzyczki i podniesionym tonem głosu wnerwionego zdeterminowanego bohatera, z noszącym się echem "głosem serca" mówiącym "awaken" z offu... Można poczuć się jak w domu ogólnie w wieelu momentach. Aż ciężko się przerzucić że trójkąt włącza walkę zamiast menu hehe. Boże, ale to boli jak nagle trzeba klepać słabeuszy, czasem kilku się dołączy po kolei. A te walki to co - wciskasz atak aż przeciwnik padnie. Bonus za doświadczenie przy wygraniu walki bez otrzymania ciosu jeszcze powiększa ogromną przepaść "jak zainicjujesz walkę to dobrze, jak przeciwnik to źle". Ogólnie przez większość gry nic nie ma takiego znaczenia jak ta inicjacja walki, a czy sterowanie tej części gry jest dobre to pytanie do ludu. Gra jest bardzo ładnie narysowana (choć czytelność miałaby swoje zalety), acz większa "trójwymiarowość" zwraca też bardziej uwagę na typowe personowe ograniczenia. Lokacje są bardzo małe i zazwyczaj nienastawione na widoczki, z sekundowymi ekranami ładowania (jak je opisać, artystyczna wariacja na temat czerni) co chwila itd. Przejścia montażowe (zazwyczaj efektowne) są praktycznie między wszystkim a wszystkim. Ogólnie to nadal gra bardziej serii plansz niż wczuwy w to że faktycznie tam jesteś. Jak patrzymy na model w bibliotece, to nie wygląda tak że na niego patrzymy sami, tylko podchodzimy do niego przy ustalonej kamerze, wciskamy X, jest krótka roletka do innego ekranu gdy stoimy z innej perspektywy przed modelem i czytamy jego opis, po wciśnięciu X ponownie przesuwa nas do poprzedniej perspektywy - i tak dalej ze wszystkim. To wszystko nie byłoby warte zwracania uwagi, gdyby nie spędziło się jednak tyle czasu ledwo co na mesjaszu jRPG-owania Fajnala Rebirtha lol. W tym porównaniu oczywiście rzuca się w oczy "lekko" bardziej ograniczone wykonanie praktycznie wszystkiego w tym jak to przebiega, wygląda i jak się gra. Tutaj generalnie jest bardzo prosta sieczka, proste scenki, poza walką sporo ma podobnego do co najwyżej Ni No Kuni, a w walce, hm, do większości jRPG-ów przez dekady (spoiler alert, magów warto dać do tylnego rzędu mającego 2 rzędy formacji, a jak przeciwnik mówi "ładuję mega atak!" to wybrać guard w danej turze). Takie zdanie "niesamowity pacing", no takie zdanie można tylko powiedzieć dodając "w porównaniu do poprzednich Person" lol. Ile czasu mija zanim zaczynamy faktycznie grać bardziej niż oglądać zawiązanie akcji i samouczki, dłużej niż cały Astro Bot? Nowy świat głównie na plus. Nawet sobie czytam tę encyklopedię zalewającą nowymi hasłami, wiadomo że jest dużo klepania tej samej ekspozycji (na początku praktycznie każda postać w mieście wydaje się mówić wyłącznie o tym kto jakiej jest rasy i czy to dobrze czy źle... hmm, czekaj, dla forumowiczów PE to muszą być realistyczne dialogi), ale ogólnie mamy dużo więcej tematów niż w poprzednich Personach, i raczej ciekawe jest to, co stworzyli, gdzie co chwila masz momenty "o, czyli TO może się dziać w tym świecie? Ok, kto by pomyślał". Niemniej, pewnie wciągnie tak samo jak Persona, nie ma co. Jak widzę to menu archetypów to już czuję że muszę je wypełnić, a dalej w grze jest jeszcze kilka innych rzeczy. Skillsy za kolejne levele confidantów od razu chce się mieć, a tu tyle grania do nich. O tym, jak wciąga system klas i levelowania ich wszystkich, wiemy od czasu FF5. Kurde muszę wyjechać na weekend o 17 i już od rana ma ANXIETY że nie będę mógł w to grać cały weekend hehe.
-
Mbappe skandalizuje we Francji, oburzenie tamtejszych weszlarskich nie zna granic. Doznał kontuzji - okej, miał wypaść na jakiś czas, w tym na mecze kadry. JAKIEŻ BYŁO ZDZIWIENIE Deschampsa, że Mbappe jeszcze przed meczami kadry zaczął grać w Realu i wyszedł nawet w pierwszej jedenastce. A dziś jeszcze donosy, że w trakcie meczu z Izraelem, Mbappe nie siedział w łóżku szpitalnym, oglądając mecz resztkami sił, tylko imprezował w Sztokholmie, mając prywatne pomieszczenie w jakimś lokalu. Na razie dream transfer do Realu średnio poszedł Mbappemu PR-owo. Chociaż gra dobrze (według większości fanów Realu oglądających wszystkie mecze), masa causowalych fanów w internecie go jebie za podobno złą grę. Jego sępiący gałę charakter i brak zaangażowania w obronie dają świetne okazje do intensywnej krytyki przereklamowanej rozpieszczonej gwiazdeczki, jeśli ktoś zechce. A teraz jakby celowo chciał potwierdzić te negatywne komentarze lol. Do Hazarda na razie badzo daleko, ale, cóż, Mbappe co by nie mówić zawsze masę grał i raczej jego kilka kontuzji na jeden mecz we Francji nigdy nie było podejrzanych, a teraz... Najpierw olewanie ligi w PSG przez ostatnie miesiące, a teraz to... Nie tego chcą fani, przynajmniej narodowi.
-
W sumie ciekawe, czy Anglia zamierza jakby zatrudnić kiedyś trenera. Nie wiem, jak długo ten "tymczasowy" Carsley ma być tymczasowy, może liczą że po cichu to nikt się nie kapnie że po prostu jest następnym trenerem lol. Emocjonalny mecz, bez wątpienia, po tym jak wczoraj umarł George Baldock. 31-latek, po wielu latach w Premier League i Championship dla Sheffield, przeniósł się ostatnio do Panathinaikosu, zostawiając żonę i dziecko w Anglii. Zagrał w Atenach kilka meczów. Dlaczego znaleziono go utopionego w basenie, nadal nie wiemy. Wiadomość ta niezwykle uderzyła w świat futbolowy w Grecji. Piłkarze reprezentacji byli podobno wstrząśnięci tym wydarzeniem i federacja Grecji prosiła o przeniesienie meczu, ale zgody nie wyrażono. Grecja nigdy wcześniej w historii nie wygrała z Anglią. Niesamowity gol na 2-1 w doliczonym czasie, co za karamba tam się zadziała. Gola zdobył VANDŻELIS. Po bramce oddali hołd Baldockowi.
-
Kto był w gronie wybrańców (limit wyprztykał się w pierwszej minucie, ludzie mashujący F5 w większości się nie dostali), dostał tylko info, że jest w gronie i że więcej info około 20 października. Tyle podano, że polecany jest tryb TV i połączenie na kablu, więc brzmi jak coś używającego sporo transferu, pewnie jakiś test jak działa streaming, chmura. Nikt, kto wie, jak Nintendo zależy na reputacji przyjaznego i bezpiecznego dla dzieci, nie uwierzy chyba, że firma rozważa przyjmowanie wiadomości tekstowych albo dźwiękowych online lol. Jakoś tego nie widzę.
-
Włączyłem, pierwsze wrażenie estetyczne bardzo meh. Tak samo jak na oko, w ręku gra nie podoba mi się z wyglądu. Nie jestem fanatykiem klatek, ale przy grze z tej perspektywy gdzie się ciągle przesuwa ekran wraz z nami, brak płynności tego przesuwu da się odczuć. Jest powód, dla którego 3D z widokiem z góry to nadal taka rzadkość w grach mających jakiekolwiek efekty hehe. Sęk w tym, że gra nie jest ładna, by uzasadnić tę "cenę". Wygląda po prostu jak remake jakiejś starej Zeldy, z wielkimi elementami które po prostu się świecą, nie ma ani żadnych unikalnych detali, ani stylu, który by mi się podobał. Tak samo jak z loadingami przy wejściu do każdego domku, jakby chociaż coś ciekawego było w tych domkach to by nie wadziło, ale w pierwszej lokacji te domki są bardziej chyba dlatego, że zawsze w serii były, to mają być, aż się nie chce wchodzić. Nie ma ciekawej architektury, skomplikowanej konstrukcji, detali które by sprawiały że domek to nie tylko domek, ale coś mówi, albo coś w sobie ma. Początek ogólnie mocno nijaki imo, jak dowolna z wielu podróba Zeldy, z tego też powodu. Wiadomo, że opowiastka jak to w Zeldzie będzie powolnie zaprezentowana i bardzo mało oryginalna. Gdy zaczniemy w końcu dostawać echa i korzystać z centralnej MECHANIKI to zaczyna się robić miodzio. Mam nadzieję, że im dalej w las, tym mniej będzie gadania, a więcej giercowania.
-
Konate stwierdził że przecież musi przebić Kounde (w sensie dosłownie powiedział że przecież musi przebić Kounde).
-
Nie traktuję platyny jako jakiegoś specjalnego przejścia gry, w sumie to nawet nie patrzyłem nigdy. Na pewno nie da się wszystkiego zobaczyć za jednym przejściem Royala, da się większość i praktycznie wszystko co jest jakoś faktycznie ciekawe, acz kilka innych rzeczy wymagałoby poświęcenia wielu dni (np. osobne posiłki do robienia z Sojiro czy też potężne skillsy, i dwa zdania dialogu, w jazz clubie). No i Royal ma swoją własną listę "osiągnięć" w bazie i ona już na 1000% nie jest do zrobienia za jednym przejściem. IMO tak jak w Royalu to właśnie ujdzie. Każdy jest w stanie nie stracić nic WIELKIEGO grając w Royala. Kto będzie grał z poradnikiem, ten nie straci nawet nic średniego, tylko małe rzeczy. Sporo takich małych wizyt itd. nadal przepadnie, ale swoje priorytety można osiągnąć ze sporym luzem, by to w nie nie uderzało. Z części na część było coraz lepiej w tym względzie na pewno. Ok, włączyłem ten poradnik "100%" od Fantazio i tam jest powiedziane że jak dosłownie pierwszego dnia przegapisz żuczka, to już nie możesz mieć wszystkich żuczków lol. Boże, wiedziałem.
-
Jest już jakiś poradnik, co dokładnie trzeba robić każdego dnia, żeby nie przegapić ostatecznie 40% zawartości gry?
-
Jurgen Klopp wraca! ...będzie od 1 stycznia "szefem projektu piłkarskiego Red Bulla". A właściwie to, jak sam powiedział, HEAD OF SOCCER. Generalnie będzie jakoś tam odpowiadał za rozwój i analizę i trening itd. Red Bull posiada obecnie nie tylko 5 klubów (Lipsk, Salzbug, Nowy Jork, Brazylia), ale też ostatnio kupił udziały mniejszościowe w Leeds oraz Paris FC. Fani w Niemczech załamani. Klopp przecież był DOBRY. Red Bull jest ZŁY. Red Bull jest absolutnie najgorszy dla niemieckich fanów. Totalna zdrada. Przecież koleś był niby sympatyczny, uśmiechał się jakby był człowiekiem a nie potworem, a tymczasem dołączył do największego zła na świecie. Czyli udawał, że jest dobry. Udawał, że obchodzą go dobre rzeczy! Że lubi futbol! A tak naprawdę nienawidzi futbolu i obchodzi go wyłącznie kasa! Co za gnój. Według niektórych mediów, Klopp ma mieć zapis w kontrakcie, że może w razie czego zostawić tę pracę, by objąć kadrę Niemiec. Dziś jednak powiedział po raz kolejny, że nie zamierza wracać do trenerki.
-
To nie jest pierwszy pokemon z głównej serii, który jest pokazany. Podejrzewam, że będą one w katalogu przyzwań klasy Summoner (Thor też pasuje jako pewien synonim ataku elektrycznego), ale na pewno gra ma też sporo lekkich nawiązań do różnych części serii, więc zobaczymy jak dużych.
-
Pogba był kontrowersyjny nawet 5 lat temu, gdy tak naprawdę grał świetnie lol. Potem wiele lat bez gry, bo kontuzje a potem zawieszenie. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby kogoś obchodził na tym etapie. Obso miałby masę materiału po tym fascynującym meczu. Milan dostał dwa karne... ale żadnego z nich nie wykonywał wyznaczony do tego Pulisic. Swoją drogą, grający kapitalny sezon, gdy reszta Milanu gra w większości cienko. Niemniej, karnego zabiera mu Theo Hernandez... bo ma dzisiaj urodziny! De Gea broni karnego. W przerwie trener Fonseca przypomina ekipie, że karne wykonuje Pulisic. Gdy tylko sędzia gwiżdże kolejnego karnego, piłkę gwiżdże mu Tomori i podaje Tammy'emu Abrahamowi. De Gea broni karnego! Po meczu trener Fonseca przyznaje, że karne powinien wykonywać Pulisic. Co za żenua. Zawsze mnie rozwala jak piłkarze zarabiający miliony kłócą się o karne jak dzieci. No i znowu szkoła Chelsea w całości zaangażowana hehe. Milan przegrał, De Gea obronił dwa karne w jednym meczu jako pierwszy od nie wiem ilu lat, najchętniej bym zobaczył że wszyscy zaangażowani w złodziejstwo karnych piłkarze na długo zasiądą na ławie, ale bądźmy realistyczni, trener i Pulisic muszą żyć z tymi dziećmi.
-
Royal w końcu cały pyknięty. Napisy oglądam po 130 godzinach. Powiedziałbym, że zrobiłem sensowne "wszystko" - wszystkie confidanty, wszystkie persony poza tą z NG+. Oczywiście nie ma mowy o wypełnieniu całej listy osiągnięć w grze w tym czasie, bo ta jest dla naprawdę znudzonych (nagrody typu "zrób 20 razy jedną dość nudną rzecz"). (Jednocześnie nie wiem, jak można by znacząco skrócić ten czas, serio. Poza tym, że się po prostu pomija dialogi i nawala je na pałę, albo zamiast robić coś "zawartości" w ciągu dnia od razu idzie spać czy coś. Czytam raczej szybko, więc wątpię by wiele osób na tym sporo zarobiło. Fuzjowanie person w tej części jest już naprawdę proste i szybkie, z paru powodów dość szybko przestaje nam brakować kasy, a jakby ktoś naprawdę po coś potrzebował, pod koniec możemy zgarniać miliony w ciągu minut w mementosie. Chociaż więc robiłem niby cel na "staranne 100%", to jakbym nie próbował, czas gry byłby bardzo podobny) Mówiłem parę razy, że gadki o "braku sensu kupowania podstawki gier Atlusa" są ekstremalnie przesadzone, czy po ograniu całego Royala nadal tak powiem? Nie no, mam mieszane uczucia. Dodatki do rozgrywki, choć mogą brzmieć drobnie, mają jednak efekt "ciężko byłoby wrócić do świata bez nich". Są to po prostu dodatki w dobrą stronę, poruszające serię do przodu, w kierunku różnorodności, frajdy i wygody grania, w kierunku zazębiania się mechanizmów i odczucia interakcji, progresu i nagrody. Jednocześnie... wymagania gry nie są dostosowane do naszej rosnącej mocy którą dają te wygody. Walki w 99,99% nie są zrobione pod to, by te moce wykorzystywać. Pod koniec gry, właściwie nic się już nie robi w sensie walk. W momencie gdy cienie w mementosie stają się zielone, by je rozwalać automatycznie mocą z 7 levelu Chariota, levele zaczynają lecieć w górę błyskawicznie i gdy tylko odblokujemy ostatni obszar, to szybko nabijemy maksa, nawet bez bonusu 200% od Josego. Co ciekawsze, zejście na koniec Mementosa jest WYMAGANE do zrobienia PRZED końcówką gry, co sprawia, że każdy typowy gracz szybko po drodze nabije level bliski 99 nawet bez starania się, i dodatkowy miesiąc będzie kompletną formalnością w sensie walk. Ogólnie wiele najfajniejszych dodatków jest racze bezużytecznych w grze tak w istocie. Pomyślane są fajnie. Tyle że gra nie zmienia się tak, jak gdyby zrobić całą nową grę z pomyślanymi od początku tymi unowocześnieniami, wcale nie. "Trzeci semestr" to sroga przesada, dodany jest bardziej miesiąc do poprzednich ośmiu. Jest to zresztą miesiąc wypełniony gadaniem. Ciężko nie popaść w apatię klikania dalej i dalej. Większość graczy się nawet nudzi w trakcie wolnych dni tego dodatkowego miesiąca, nie żeby było ich wiele, bo są NIERAZ całe tygodnie samych scenek przerywanych chodzeniem do łóżka. Mój faworyt to bodajże fakt, że ze TRZY razy (jeśli nie więcej) mamy całe sekwencje, gdy musimy po kolei z każdą postacią z ekipy odbyć po kolei praktycznie identyczną rozmowę. Wraz z tymi wszystkimi przejściami i animacjami pomiędzy nimi... Z innej strony, dodana historia jest intrygująca. Zwłaszcza zwrócił moją uwagę fakt, że nowe postaci są... wieloznaczne. Wielowymiarowe, rozwijają się z czasem, zaskakują i wzbudzają emocje i myśli. Czyli się MOCNO wyróżniają na tle opowieści z podstawki P5 hehe. Wykonanie jest różne (te sceny jak postaci omawiają po pół godziny odpowiedź na każde pytanie A B C D, powtarzając to samo, a tak naprawdę mówiąc nic...), ale nowe postaci i wątki są znacznie ciekawsze od większości podstawki. P5 dopiero w końcówce przypominała sobie, że jest jako megaten dosłownie satanistyczną grą, w dobrym znaczeniu, i Royal idzie dalej w tym kierunku. Jest nawet bardziej intrygujący wybór zakończenia. A nie miesiąc gadania o tym jaki właśnie wymyślony jako potwór koleś jest potworem itd., a potem tak samo nagle koleś znika. Nowe wątki i postaci są wplecione (jednocześnie koślawo, jak i... znaaacznie mniej koślawo niż w podstawce) w całą opowieść od początku, i rozwijają się dramatycznie w znacznie bogatszy, w znacznie mądrzej napisany i ciekawszy sposób. Nie narażając się na bana za SPOILERY dodajmy, że jedna z postaci ma naprawdę fajowego aktora głosowego wprowadzającego ładny zastrzyk anime do angielskiej wersji, gdy dojdzie do końca opowieści chyba każdy to wie. Ogólnie cool są te nowe postaci. Pod względem scenariusza, to nie tylko więcej Persony 5 - to dodana lepsza opowieść niż Persona 5. (Ujmijmy to tak, nowe postaci nie mają scen, jak heroicznie zdejmują maskę, która dosłownie w tej sekundzie się pojawiła znikąd na ich twarzy żeby ją można było heroicznie zdjąć!) Więc zalety są. Po prostu jest masa tego gadania, jeez. Nawet po zabiciu ostatniego bossa są jeszcze ze dwie godziny scenek - parę ciekawych, większość mocno oczywistych i powolnych. Naprawdę sam nadal nie wiem, czy ten Royal jest tego warty według mnie. 130 godzin to sporo. Czy lepiej było nie grać w ogóle P5 i czekać? Też nie do końca. To jest ogólnie ta sama gra. Ostatecznie na czym stoi relacja tego tutaj fanatyka jRPG-ów z najbardziej cenionym jRPG-iem ever? Fan czy hejter? Sam już nie wiem. Na pewno teraz inaczej odbieram tę grę po tym, jak w 2020 i 2024 odebrano w porównaniu Fajnala Rimejka, jebiąc te gry za rzeczy typu "znalazłem drzwi/kamień gdzie nie ma tekstury, gra WYGLĄDA ŹLE!", no i co najlepsze, za "ROZCIĄGANIE". Po prostu... nie. Po prostu nie, to jest moja podstawowa reakcja. Fani Persony 5 nie mogą żadnej gry jebać akurat za "rozciąganie" ani żadne uproszczenia, powtarzalność czy ograniczenia, a już na 10000% nie Fajnala. Nie wiem no, w jednej z tych gier dzieje się masa niesamowitych rzeczy. Druga to bardzo wciągająca, ładnie narysowana, ale też w dużej mierze seria plansz w tych samych kilku miejscówkach Tokio. Gram w wiele dość tekstowych gier, ale też nie jest to scenariusz ogólnie na poziomie Undertale'ów i Omoriów, nie ma co. Masa momentów i elementów po prostu biednych, albo mocno standardowych. W obu są minigierki, w jednej wiadomo jak wyjebane, a w drugiej typu takich że czytasz dość standardowy tekst i ewentualnie wciskasz A. "Sidequesty" są generalnie banalne (jakiś tam rodzic nie szanuje dziecka, napraw go) i wykonuje się go dokładnie tak samo (jedź tym samym dungeonem aż znajdziesz taki sam pokój, z tak samo zbudowaną scenką przed i po takiej samej jak zawsze walki "użyj żywiołu na który jest słaby, zrób te same buffy i wygraj", tym samym pytaniem kota czy idziesz dalej czy wracasz, tym samym pytaniem kota czy wychodzisz z absolutnie pustego pokoju czy nie...) - bywało gorzej, ale po tym, jak masowo zje'bano sidequesty w Fajnalu, trudno jest żeby czacha nie eksplodowała widząc to jak wyglądają w grze mającej same oceny 11/10 na Metacriticu. Nawet JEDEN obszar Fajnala (dajmy na to, tylko wszystkie walki z bossami, albo tylko miasta) jest bez wątpienia znacznie bogatszy niż cała Persona 5 Royal. To nic złego, ale kurde, jak widzę że to drugie jest podobno lepsze, to nie wiem... Skoro ludziom się podoba, to się podoba, ale ewidentnie nie są szczerzy ubierając to w słowa. Jednocześnie gra mnie bardzo wciągnęła, nawalone w kilka tygodni 130 godzin mówi za siebie. Ale też trochę... no trochę nie mogę z tego 99 na Metakrytyku dla tej gry. No to teraz szybko cyknąć tę Zeldę w 3 dni zanim przyjdzie Metaphor i zrujnuje mi kolejny miesiąc...
-
Nie no, te LICZBY jednak robią wrażenie nawet i same. W zeszłym sezonie, Lewandowski zdobył bramkę nr 10 dopiero w lutym. Jednocześnie słabe mecze z Monaco czy Osasuną - nie ma co, "dziewiątka" jest zależna od tego jak gra ekipa (podobnie mają przecie i Haaland i Kane), a fani Barcy zapytani o ich najlepszego piłkarza na pewno będą się raczej zastanawiać między Yamalem a Raphinhą.
-
Recenzje w skrócie. Pozytywne: to nie jest tylko Persona fantasy!!! Te mniej pozytywne: to jest tylko Persona fantasy.
-
Po meczu z Bayernem to już oficjalne - najlepszym piłkarzem ligi jest teraz, o kurde, Omar Marmoush. Tego to bym nigdy nie obstawiał. Nie wiem, jak, ale 25-letni Egipcjanin na razie jest w gazie jakby ostro przypakował brokułami. Wystarczy zobaczyć wszystkie 3 gole Eintrachtu dzisiaj. A przecież to był mecz z Bayernem, te okazje były niezwykle rzadkie, Bayern dominował piłkę. Koleś wybiega do piłki jak chyba tylko Haaland i Mbappe potrafią w tym momencie. Już prawie strzelił tyle goli, co w zeszłym sezonie, nie wiem, ile to potrwa, ale kompletny szok dla mnie. Oczywiście imponują formą np. Kane, Wirtz czy też wyczyniający cuda w bramce Lipska Gulacsi, ale Marmoush bez wątpienia jest piłkarzem nr 1 w Bundeslidze w tym sezonie. No ale to tylko 6 meczów.
-
Ktoś mi dziś przypomniał, że Cole Palmer zaczął poprzedni sezon na ławce. Dopiero po 6 meczach, gdy Chelsea nie strzeliła gola Bournemouth, Nottingham, itd., Palmer wszedł do pierwszej jedenastki. Innymi słowy, chłopak ma właśnie za sobą jeden sezon faktycznego grania. I cóż to był za sezon. 28 goli, 16 asyst dla Chelsea. Kto by pomyślał ledwie zeszłego lata, że ten dryblas niemogący się przebić w Manchsterze City, który wiecznie wygląda jakby zastanawiał się ile jest 2+2, okaże się takim jakby wolniejszym Messim, geniuszem wizji i techniki. I to nie kiedyś jak dorośnie, ale natychmiast. Na pewno nawet Chelsea się tego nie spodziewała. A propos bicia rekordów, Man United pobiło swój sprzed roku - 8 punktów po 7 meczach to wyjątkowo mało. Nie mam nic do dodania po tym, co pisałem latem. Nie uważam, żeby zwolnienie ten Haga gwarantowało sukces - ale wiem na sto procent, że TYPOWO trener z takimi wynikami zostaje zwolniony, ale Ineos zaczął słuchać tekstów o "trofeach" i uwierzył. Co roku w lecie fani mówią "ale teraz jest inaczej, teraz przyszli DOBRZY piłkarze, nie źli jak ci co są", a potem nagle szok, ci piłkarze są źli, zawsze mówiłem że są źli hehe. Zwłaszcza de Ligt i Ugarte już ostro obrywają w mediach hehe. No jak to, przecież teraz to mieli być dobrzy piłkarze ściągnięci, fani Bayernu zwłaszcza płakali że Kąpany debil im najlepszego piłkarza sprzedaje by wzmocnić potężnie United.