Halo Reach
Pomimo posiadania Xboxa OG i 360 jedyną styczność z marką Halo miałem ogrywając Halo 2 w okolicach premiery. Była to gierka całkiem przyjemna, ale nie do końca wówczas przemawiał do mnie setting, więc za kolejne odsłony już się nie zabierałem. Po latach bardziej zainteresowały mnie klimaty sci-fi i mając już kolejną konsolę Microsoftu i zbliżającą się premierę Halo: Infinite postanowiłem dać jeszcze jedną szansę serii.
Ściągnąłem Halo MMC i chciałem zacząć zgodnie z chronologią wydawniczą, a więc od Halo CE - niestety szybko zrezygnowałem, wydawała się wolna, drętwa i archaiczna. Nie mam do niej sentymentu, więc szybko odpuściłem. Zdecydowałem się spróbować raz jeszcze, zgodnie z chronologią wydarzeń w uniwersum, a więc od Reach. No i tutaj już było lepiej. Z każdą kolejną misją wkręcałem się coraz bardziej. Satysfakcjonujący gameplay, wesołe skakanie po planszy i strzelanie do uciekających krasnoludów, różnorodność broni i pojazdów (zajebiste latanie statkiem kosmicznym) nie pozwalały się nudzić na moment. Grafika trochę się zestarzała, ale przerywniki filmowe wciąż dają radę, natomiast oprawa audio to geniusz.
Reach spodobało mi się na tyle, że od razu zacząłem raz jeszcze jedynkę i teraz jest już łatwiej przebrnąć przez skostniałą mechanikę gry. Chcę poznać dalszy ciąg tej historii, ale obawiam się, że do premiery Infinite nie zdążę nadrobić całości.