Jestem już po trzech odsłuchaniach nowego krążka Slayera i niestety nie jestem uszczęśliwiony. Płyta nie jest zła, to coś gorszego, jest nijaka. Produkcja jest poprawna, ale same utwory pozbawione są większego (pipi)nięcia, nie umywają się do Christ Illusion i World Painted Blood, które były dobrymi płytami. Nie chciałem skreślać Repentless po odsłuchaniu wcześniej udostępnionych kawałków (When the Stilness Comes... ), ale niestety całość jest utrzymana w podobnym stylu, z paroma wyjątkami takimi jak dobre Repentless i Atrocity Vendor. Miałem nadzieję, że Gary Holt wniesie do zespołu powiew świeżości, ale co z tego, skoro nie brał udziału w pisaniu muzyki, a całość tworzył Kerry King, który pod tym względem stoi w cieniu Hannemana. Jestem fanboyem Slayera, ale obecnie to Exodus dzierży pałkę największych thrashowych wyjadaczy.