Nie. Bronie jedynej słusznej tezy, że nawet jeśli by ci się nie spodobał, to nie poczułbyś takiego zmęczenia materiałem.
Jeśli nie przekonałeś się do misji w postaci chwytania na lasso dzikich mustangów, odbijania trzymanych na muszce zakładników, używania gatling guna, czy potyczek w górach z byłymi kompanami Marstona i zabaw z red dead eye, to nie widzę dla tego sensu. Podobnie jak zachwalania kreacji aktorskich i dialogów Tych postaci:
Wykastrowałeś sobie resztki funu, idącego ze spokojnego odkrywania konno nowych lokacji, bez obawy zayebania przez jakiegoś gimbusa drącego się headseta. Pierwszego kontaktu z odkrywaniem Meksykiem, wraz z towarzyszącą mu nutą. Powaleniem na glebę, po zabiciu jednym uderzeniem łapy twojego wierzchowca, przez niedźwiedzia grizzli, podczas pierwszej podróży przez górską ścieżkę. Występującymi zdarzeniami losowymi podczas pierwszego kontaktu z prerią, w postaci ratowania cywili od zagryzienia przez wilki, lub powieszenia przez bandytów, ich zasadzek, łapania na lasso dzikich mustangów, questów w rodzaju tego z rozw. zagadkowych zniknięć ludzi, więc nie wiesz co straciłeś.
I nie wmówisz mi że ja tu nie mam racji.