A nie pomyślałeś by potraktować ten film jako jedną, wielką 2-godzinną scenę pościgu, gdzie reżyser stwierdził "Yebać czekanie na najbardziej wyczekiwany fragment. Zróbmy 2-godzinny pościg pełen poyebów w rytm ostrej elektroniki i metalu"?
Zresztą nawet pomimo tego twórcom udało się przemycić niemałe lore, licząc że widzowi, który posiada przynajmniej IQ 11-latka nie będzie trzeba rzucać w mordę gotowymi odpowiedziami kim są maszkary na szczudłach, powody chorego kultu, czy zamieszkujący pustkowia Myszołowy. Aktorzy jak i backstory rzucają absolutne minimów słów, co i tak nie przeszkodziło Theron wykreować drugą po Monsterze rolę życia i wskoczyć na podium największych twardych babek Hiłudu, zaraz obok E. Ripley i S. Connor. I co mnie pozytywnie zaskoczyło; scenarzystom udało się zerwać z kilkoma charakterystycznymi dla gatunku kliszami:
Gitarzysta i jego pojazd z drummerami pełnili bliźniaczą funkcje co bębniarze na galerach, przy okazji zagrzewali ich do walki. Dysponujący chorym zapasem benzyny i amunicji nadużywali ich tak samo jak robi się to obecnie.