trzech bohaterów dano by po raz pierwszy w serii zerwać z absurdem typu czarny ziomek z bronxu robi za hitmana na zlecenie włoskiej mafii/ biały amerykanin, który dorobił się willi, robi czystkę w czarnej dzielni na zlecenie czarnego alfonsa.
w V porachunkami o metę z redneckami i meksykami na pustyni zajmuje się inny zaćpany redneck, biały typ na emeryturze użera z mafią, a czarny kolo robi za popychadło, kradnąc auta i wdaje się w wojny gangów, przez głupotę ziomka.
wszystko jest na swoim miejscu.
edit:
co do zżycia się z jednym bohaterem wszystko się zgadza. IV ma najlepszy story i gł. bohatera, ale nie fabułą ta seria powinna stać na pierwszym planie. jesli R* wróci kiedyś do jednej postaci, to niech daruje sobie robienie z niego everymana.