Dobra, dorosłem do pewnych decyzji. Otóż ogłaszam wszem i wobec, że odżywki są super i w ogóle, ale jeśli jest się 100 ponad kg. świnią po złotych strzałach. Generalnie rzuciłem wszelkie prochy, zostały końcówki, które zużyję i odstawiam to raz na zawsze. Czemu? otóż zauważam po sobie, że jestem większy i bardziej docięty, jeśli nie biorę supli - w tym krety, która (pipi) daje. Dalej: Treningi mniejszymu obciążeniami IMO to dla mnie kwestia zbawienna. Szybkie ruchy, krótkie przerwy, świetna pompa. Poprzedni ciężej, wolniej i efekty do dupy.
Kolejno, suple - szkoda mi na to kasy już, inwestuję w żarcie. Jest lepiej, zdecydowanie. Nie wiem jak to określić ale nawet treningi prowadzę intuicyjnie, żadnych splitów, układów, gotowców. To IMO nie działa. Kolejny raz przekonuję się, że ten sport pod względem indywidualności jest niepojęty. Obecnie wciąż redukcyjnie, rzeźba. Wygląd, estetyka i kable. Nic więcej mnie nie interesuje.