Po odpaleniu płytki początkowo byłem lekko zawiedziony, ta płyta nie wchodzi za pierwszym razem zbyt dobrze. Jednak nie poddałem się i przesłuchałem kilka razy i z każdym kolejnym coraz bardziej mi się zaczęła podobać. Jednak zauważyłem, że miało to miejsce wtedy kiedy jednocześnie czytałem coś na necie lub robiłem cokolwiek innego. Kiedy natomiast skupiałem się na słuchaniu jej to zaczynała mnie nudzić. Nie zmienia to jednak faktu, że wkręciła mi się na jakiś czas i kilak kawałków jest naprawdę dobrych, nie tylko muzycznie. Jednak osobiście nie wiem co w niej jest takiego, że niby jest jedną z najlepszych płyt od wielu lat. Ot dobra/bardzo dobra produkcja i nic więcej. Chociaż nigdy też nie rozumiałem podjarki pierwszą solówką Mesa. Wracając jednak do "Zamachu na przeciętność", niby jest wszystko okej, fajne podkłady, tekstowo też niczego sobie, nawet mi się te podśpiewki podobają i jak chyba mało komu kawałek OiOM, ale jest to jak już wspomniałem maksymalnie dobre lub bardzo dobre, nic więcej. Może czegoś brakuje, sam nie wiem, ciężko to określić. Album na pewno lepszy od Alkopoligamii, do której podchodziłem sporo razy i za każdym to podejście było nieudane. Będę do niego wracał co jakiś czas i to by było chyba na tyle.