Skocz do zawartości

shizonek

Użytkownicy
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez shizonek

  1. shizonek

    Final Fantasy XIII

    Niepotrzebnie się przejmujesz, to raczej normalne przy grach typu RPG, gdzie wręcz POWINNO SIĘ poczuć więź z bohaterami.. tak mi się przynajmniej zdaje. Mnie tylko raz spotkało coś takiego, jak grałam te ileś lat temu w FF8. Parę dni normalnie wyrwanych z życiorysu.. Od tej pory na razie żadna inna gra mnie tak nie porwała, nawet FF. Może już jestem na to za stara..
  2. Odpaliłam wczoraj po raz pierwszy FF12 i aż mnie zatkało, gdy usłyszałam końcowy kawałek z intra. Przecież to żywcem zerżnięte Ending Theme z ósemki!
  3. shizonek

    seria final fantasy

    Ja bym nie powiedziała, że Squall był chamski. Czy to twierdzenie oparte jest tylko na jednym tekście "idź pogadaj ze ścianą"? Każdemu zdarzy się powiedzieć coś takiego, nie przesadzajmy w drugą stronę, jakbyśmy świętoszkami byli. Ale owszem, racja, że gość był nieraz nieprzyjemny czy niemiły. Gracze jednak wiedzą czemu, bo mają możliwość "czytania mu w myślach", więc można jakoś usprawiedliwić głównego bohatera. Właśnie jestem w trakcie grania w FF8 i specjalnie zwracam na to uwagę. Facet nie jest taki przykry, jak go malują. Przeważnie, jak już, to jest po prostu oschły i rzeczowy, a to jeszcze nie zbrodnia. 8)Mazgaja? No to już kompletnie nie wiem, skąd taka opinia. Wiele rzeczy można powiedzieć o Leonharcie, ale nie to, że się mazgaił. Nikomu się nie użalał, nie płakał w rękaw, przecież było wręcz dokładnie odwrotnie - wszystkie emocje zachowywał dla siebie i nie chciał o sobie opowiadać. Chyba graliśmy w różne gry. Mazgajem to był Tidus, jak coś.. Romans był naciągany, zgadzam się z Tobą. Podobnie jak w FF10, taki na siłę. "chamski, aspołeczny introwertyk, niemiły" - i takie postacie się lubi w popkulturze. Przykład? Dr House, który pobiłby Squalla na głowę złośliwością, paskudnymi odzywkami i spławianiem ludzi. Przy nim "idź pogadaj ze ścianą" to pikuś. Wiesz, bo trochę się nimi rozczarowałam. Jestem jednak gotowa przyznać, że Lightning ma coś tam w sobie, w sumie jakoś chyba ją lubiłam najbardziej. Mimo mojej negatywnej opinii o 13. I Sazh, gdyby nie ten infantylny chocobos (! zgroza), to naprawdę ciekawa z designu i zachowania postać. Niestety, bohaterowie 13 wydają mi się pozbawieni jakieś większej głębi, ale nie upieram się, bo nie skończyłam całej gry. W każdym razie potencjał mają. Patent na zrobienie kobiety główną bohaterką gry, walczącą mieczem, jest przyznaję, odświeżający. I dobrze dobrano bohaterom głosy, kolejny plus. No proszę, jak się zbierze do kupy, to nawet coś tam dobrego można o 13 powiedzieć. Auron to klasa sama w sobie.
  4. shizonek

    seria final fantasy

    Yea, nie ma to jak wesoły pajacyk Tidus, no nie? Jest jak piesek radośnie merdający ogonkiem do każdego.. Ten to dopiero tryska charyzmą, istny wulkan! Bohaterowie 13tki nie zauważyliby charyzmy, nawet gdyby im spadła na głowy, a w 12 ..no tam to dopiero jest wysyp, jak to się raczyłeś uroczo wyrazić - pedalstwa.Hmm.. co do postaci Squalla, to z grubsza zgadzam się z RoLem. Niestety, takich bohaterów, nie łaszących się do odbiorcy, trudno większości ludzi polubić, czy też docenić, stąd też, jak sądzę, te negatywne opinie. A to jest bardzo interesująca postać, tyle że jak się od początku gra z zaciśniętymi z niechęci zębami, to niestety, nic z tego nie będzie. Niekoniecznie trzeba do niego pałać sympatią, ale myślę, iż Squall nie zasługuje na te wszystkie gromy. Wiecie, nie każdy bohater jakiejś historii musi być wesołym, optymistycznym, super-duper kolesiem, którego wszyscy kochają i on wszystkich kocha. To bardzo dziecinne podejście. Dla mnie tacy bohaterowie są nudni jak flaki z olejem. Ale co kto lubi, wolna wola. A tak w ogóle, to szkoda, że nie ma więcej bohaterów w serii FF podobnych do Aurona. Również ciekawie skonstruowana postać, niestety drugoplanowa.
  5. shizonek

    seria final fantasy

    Rozumiem cię, mam to samo z 13... od tygodnia leży, doszłam do połowy i nie chce mi się dalej grać. Za to wydobyłam FF8 i gram codziennie po parę godzin. Czyż to nie piękne w całej serii FF, że każdy ma swoją ulubioną część, w która może się zagrywać bez pamięci? Hmm.. co takiego jest w niej kontrowersyjnego? Całkiem grzeczna gra.. Jaaasne.. ratowanie świata przed Sinem.. bo ja wiem, co w tym takiego zgrabnego? Każdy FF (chyba) ma ten sam schemat fabularny - ratowanie świata przed jakimś Złem (tylko nie do końca wiem, gdzie to Zło w 13, hehe). Żeby nie było - 10 to mój nr 2, więc nie jest tak, że się czepiam.. Ja się nie zarzekam, że nigdy nie wrócę.. może kiedyś się zmuszę i przejdę do końca, ale.. na razie nie mam ochoty. Trochę mi szkoda, bo niektóre postacie miały potencjał (Fang, nawet Lightning.. no trochę, i Sazh - gdyby wywalić tego infantylnego chocobosa)...
  6. shizonek

    seria final fantasy

    Ja na pewno.. wiem, wiem, głupio się uprzedzać do gry z powodu wyglądu bohaterów. Ale to silniejsze ode mnie. Zgadza się, w dziesiątce łazisz "po sznurku", ale jakoś tak to nie boli (przynajmniej mnie). Jest mało zauważalne. "Korytarze" są szersze czy jak.. Pod względem fabuły.. to wydaje mi się, że najpoważniejsze były 7 i 8 - wątki ekologiczne, militarne, niepodległościowe, "podróże w czasie", psychologia postaci była solidna itp. 9 nie znam, więc wstrzymuję się od głosu; jeszcze 10 pod tym względem ujdzie, ze względu na wpisanie w akcję motywów religijnych i mniejsza o słodką mimozę Yunę. No ale 13 to już kompletnie o niczym jest, żadnego ciekawego backgroundu. Zostało ino ratowanie świata (choć w sumie to też takie rozmyte). Fajnale robią się coraz mniej poważne, dialogi słabe, kiczowate i miałkie. W starych FF jednak postacie miały więcej ikry i nie gadały, jakby się zerwały od starszaków z przedszkola. Ironią jest, że nastoletni bohaterowie FF8 właściwie smarkaty wiek mają tylko w metryce, a nie zachowują się infantylnie. Większość bohaterów 13 jest od nich starsza, powinni być teoretycznie bardziej interesujący, a sprawiają wrażenie, jakby byli aktorami wygłaszającymi bezpłciowe kwestie. Szkoda. Z 10 udany był wspomniany Auron - czyli Square jak się postara, to umie stworzyć interesujących bohaterów w wieku dorosłym.Ciekawe, jak wypada w porównaniu 12, muszę ją kiedyś przejść i zobaczyć, czy 13 to wypadek przy pracy, czy naturalna konsekwencja zniżki formy. Ale optymistycznie (naiwnie?) nadal czekam na przebłysk geniuszu Square..
  7. shizonek

    Final Fantasy XIII-2

    Nie. Nie do końca. Chodzi o to, że aby sobie pograć w siódemkę albo ósemkę, muszę wyciągać z piwnicy stary telewizor i odkurzać PSXa. Jak wygląda stara gra na tv hd, chyba każdy wie. Dlatego chciałabym remake'a (wystarczy przyzwoita grafika, nie żadne wodotryski), bo nie uśmiecha mi się trzymać w domu muzeum starych sprzętów. A co do systemu, to mnie najbardziej podobał się w ósemce, bo był najbardziej elastyczny i pozwalał na kombinowanie. Dziesiątka miała najlepiej obmyślone summony, materie w siódemce też były OK. Trzynastka jest dla mnie nieporozumieniem, bo w przypadku śmierci lidera drużyny, walka się kończy przegraną, nawet jeśli 2 pozostałych członków drużyny miało HP na full. Idiotyczny pomysł. Wydawanie komend tylko liderowi, i automat na dwie pozostałe jest równie pogięte. Szkoda, że nie ma jeszcze opcji "Graj za mnie". <_<
  8. shizonek

    Final Fantasy XIII-2

    Litości.. po co robić sequela słabej gry? Nie lepiej jak najszybciej zapomnieć o porażce, jaką jest 13 i zabrać się za kolejną część? Ja tam już wolałabym remake FF7 czy FF8 niż tę potencjalną drętwą chałę..
  9. shizonek

    seria final fantasy

    Potoczne określenie emo żyje dopiero od niedawna, ale Mr Whatever najwidoczniej robi za prekursora. Żarty żartami, ale masz rację. Gdyby Squalla trochę ułagodzono, paradoksalnie straciłby na wiarygodności. Jest dokładnie, jak piszesz - wówczas nie byłaby tak widoczna jego przemiana. Przypuszczam, że Square zorientowało się po prostu, iż dobrze trafiło z charakterem Clouda i postanowili go trochę podrasować i wprowadzić kilka zmian.. no i pojawił się Squall właśnie:)W każdym razie próba stworzenia postaci, która zmienia się w trakcie rozgrywki, dorasta do pewnych przekonań, naprawdę zasługuje na uznanie. To jest m.in. część tej dojrzałości gry, której nie dostrzega kolega zwolak6, któremu tylko romanse w głowie. Aramis, przybij piątkę! Mnie też działają na nerwy narwane pajace (choć nikt z ósemkowej ekipy nie przebije u mnie Tidusa). Co do Rinoi, masz 100% racji, nie ma w niej niczego specjalnego (ale jeśli chodzi o kobiece bohaterki, to umówmy się, Square ssie), co odróżniałoby ją od innych dziewczyn - no może tylko większy upór i wytrwałość, hehe. Jako postać jest mi kompletnie obojętna, traktuję ją raczej jako katalizator zmian głównego bohatera, niż prawdziwą osobowość. Rikku nawet też lubiłam, w sumie nie mam bladego pojęcia, czemu - ostatecznie nie przepadam za tym typem bohaterek. Ale była taka bezpretensjonalnie sympatyczna, nie wkurzająca przy tym. Och, Snow to istna porażka! Nie denerwuje mnie tylko dlatego, że nie traktuję go serio - no po prostu nie można uznać go za coś innego niż parodię. To, co napisałeś o o bohaterstwie, jest tym bardziej zabawne, że Snow nawet nie jest na tyle przyzwoity, by tylko strugać bohatera - nie, on musi to ciągle powtarzać na głos, żeby absolutnie nikt nie miał wątpliwości. Czy Lightning nie mogłaby go walnąć mieczem w łeb? Tak sobie teraz myślę, że może najbardziej udaną postacią w FF13 (jak na standardy tej części, czyli niskie) jest Sazh. Wydaje się najmniej plastikowy, tylko dobija mnie, jak gada o sobie "old man". Na litość boską, facet ma 40 lat! Grając nim, zaczynam sobie ponuro myśleć, czy to już nie czas, bym schowała konsolę do szafy i zaczęła robić na drutach skarpetki.. tak, wiem, dla większości graczy zapewne czterdziestka to już starość i nie zrozumieją, o co mam pretensje... Fang na razie trochę za mało znam, stosunkowo późno dołącza do teamu, ale jest fajna. Spokojna, nie narwana, rzeczowa, i nie tak oschła jak Lightning. FF12 zamierzam też kiedyś przejść, tylko muszę się nastawić duchowo na granie babą z uszami królika i gejowatym gówniarzem (bo to chyba facet??). Nie miałam chęci na 12, ale po rozczarowaniu, jakiego doświadczyłam w 13 części FF, chyba już nic mnie bardziej nie dobije. Nawet FF12.
  10. shizonek

    seria final fantasy

    Z całej serii znane mi są jedynie FF7, FF8, FF10 i FF13 (obecnie gram). Zahaczyłam o FF9 i FF10-2, ale za mało, by wspominać. Tak więc moja opinia jest raczej wybiórcza i ograniczona, ale co poradzić. Mój ulubiony FF to bez dwóch zdań ósemka. Aczkolwiek czuje oddech dziesiątki na plecach:) Siódemka jest OK, choć jak dla mnie przereklamowana. Można powiedzieć, ze mam do tej gry szacunek, ale podchodzę bez większych emocji. Trzynastka, w którą gram obecnie, wnerwia mnie z wielu różnych powodów. Ulubione postacie? Cóż, Squall, Auron i hmm.. mimo wszystko któraś z dziewczyn z pary Lightning/Fang - trudno zdecydować, tym bardziej, że jeszcze nie skończyłam gry. Moje ulubione FF i postacie w skrócie - jak komuś się nie chce czytać mojego przydługiego posta poniżej: [1] FF8 [2] FF10 [3] FF7 [1] Squall [2] Auron [3] Lightning --------------------------------------------- A więc. FF8 wydaje mi się najlepszy czy też najciekawszy pod względem fabularnym i kreacją głównych bohaterów. No dobra, kocham tę grę, ale spróbuję to uzasadnić. Wiarygodne pod względem psychologicznym postacie (brzmi patetycznie, ale niech już będzie ), dobra narracja, świetny soundtrack i jak dla mnie, najlepszy system walki to główne zalety. Nie bez znaczenia jest też fakt, iż w naszej drużynie nie ma żadnych dziwadeł (FF9 to pod tym względem istna porażka.. dlatego nie chciało mi się w niego grać.. a i nawet w cudnego FF10 musieli wsadzić przerośniętego kota ) - nie znoszę grać takimi postaciami. Hej, w końcu to Role Playing Game, no nie? Jak ja mam się wczuć w rolę 10-letniego gnojka z ogonem, latającej tiary przydziału rodem z Pottera, czy jakiejś paniusi z uszami? (bez urazy). Do licha, nie mam aż tak rozwiniętej empatii. Wolę normalnych ludzi w grze.. wiem, że to fantasy, ale lubię mieć jakiś punkt zaczepienia, grając człowiekiem, nie cudakiem. Wracając do FF8, niezwykle przypadł mi do gustu system walki oparty na GFach, dający niesamowitą elastyczność i możliwość szybkiej zmiany postaci; wyciąganie magii od przeciwnika (wiele osób nienawidzi tego, ale dla mnie to oryginalna idea), no i lubię zwykłe, staroświeckie "tabelki" z level-upami (jak cholernie mi tego brakuje w FF13.. ech). FF10 również ma dość dobry system walki (przyznam, że dawno nie grałam, zdaje mi się, że były one relatywnie statyczne i można się było w nieskończoność zastanawiać nad kolejnym ruchem - to nie wada bynajmniej;), ale SphereGrides absolutnie mnie dobiły. Chaotyczne, nieprzejrzyste i kompletnie poronione. Nie pojmuję, jak Square mógł wrócić do tej bzdury w FF13:( Wiem, że trudno porównywać grafikę z gier tworzonych na przestrzeni wielu lat. Z filmikami sprawa jest nieco inna. Jasne, pod względem technicznym (choć Square trzyma wysoki poziom i tak) również jest to bezcelowe. Jednakże jest coś, co się nie starzeje i można bezpiecznie porównać: że się tak wyrażę, celowość użycia danego filmiku i jego istotność dla całej gry. Chodzi mi o to, że np. w najlepszym dla mnie pod tym względem FF8, poszczególne animacje są PO COŚ - wyjaśniają fabułę, popychają ją do przodu, uzupełniają, stanowią integralną część. Nie są tylko czczym ozdobnikiem - jak np. w FF13 (do licha, sama bym w to nie uwierzyła, ale oglądałam trzynastkowe filmiki kompletnie znudzona - co się stało z magią 'fajnali'??), no i jak rzadko bywa, gra była pod tym względem taka... epicka (jak ja nie znoszę tego określenia;) i filmowa. W dobrym sensie. Ósemkowe filmiki pomagają fabule i graczowi we wczucie się w głównych bohaterów, są integralną częścią gry. Intro do FF8 emanuje dramatyzmem i rozmachem, takim filmowym, powiedziałabym nawet, hollywoodzkim (w pozytywnym znaczeniu). Prawdopodobnie najbardziej znany filmik z FF8 - scena z balu - niby teoretycznie takie nic (choć jak zgrabnie zmontowane!), ale wywołuje jakieś emocje, rozbawienie, sympatię. Jeszcze FF10 jest dobry pod tym względem, choć już zauważyłam niepokojące tendencje do efekciarstwa. I owo efekciarstwo widać w FF13, niestety nic poza tym nie oferuje, zero emocji. Zaczęłam grać jakieś 3 tygodnie temu i już nawet nie pamiętam, czy było w ogóle jakieś ciekawe rozpoczęcie. O dziwo, intro z FF8 pamiętam nadal po 10 latach całkiem dobrze. Co do FF13, to nie jestem pewna, czy widzialni przeciwnicy (nie wiem, który FF zapoczątkował tę tendencję?) to krok w dobrym kierunku. Brak już tego dreszczyka emocji - co tym razem się "wylosuje". Mimo to nie uważam tego za wadę - ot, różnica ze starszymi FF. Wielkim i tragicznym minusem jest za to system walki w FF13. Toż to istna katastrofa - bardziej nawalanka na czas niż taktyka! Taktyka - pożal się boże - ogranicza się do wyboru zachowania postaci podczas walki i naciskania X Gdy lider grupy ginie, cała walka jest przegrana, choćby pozostali mieli full HP. Co to za idiotyzm? Blokowanie rozwoju postaci, jeśli nie przejdzie się dalej 'historyjki' to istny kaganiec. Wiem, że jRPG są liniowe i w ogóle, ale teraz zaczynam myśleć, że FF7 i FF8, nawet FF10 przy trzynastce to istne oazy wolności i swobody. Łazisz, gdzie chcesz (rzecz jasna, nie w każdym momencie gry), tłuczesz potwory do woli, level-upy lecą ile dusza zapragnie.. Coś mi się też zdaje, że FF13 jest ..za trudny. Przez całe życie nie naoglądałam się tylu napisów Game Over, co przy tej jednej grze. Że bossowie są zabójczy, pojmuję, ale można dać dupy nawet przy zwykłych, lamerskich potworkach (pewnie przez to, że w sumie ostatecznie liczy się tylko lider - toteż i łatwiej go stracić). Jasne, możecie uznać, że nie umiem grać. Ale jakoś w pozostałych częściach nie miałam żadnych kłopotów z walkami. I powrót do pełnego zdrowia po walce wcale nie ułatwia gry, o dziwo. Dalej jest trudna. Nie ma fajnych miejscówek, miasteczek, nie ma się gdzie "powłóczyć". Nie ma mini-gierek ani żadnych atrakcji (FF7 i Gold Saucer, wyścigi na Chocobo, FF8 i karcianka, FF10 i blitzball..), 13 to bardzo ponura i uboga gra. Dialogi są sztuczne i pełne powtórzeń - voice acting jest OK, ale te teksty... Oni ze sobą nie rozmawiają, tylko wypowiadają kwestie. Mętna fabuła, jakoś tak badziewnie przedstawiona. I w ogóle nie wciąga. Właściwie nie wiadomo, co jest celem gry - zniszczenie świata, ratowanie świata, szukanie skrystalizowanej dziołchy, nieszukanie, czy jeszcze insza inszość. Czasem mam wrażenie, że to już nie 'fajnal', tylko coś zupełnie innego. Soundtrack słaby, gdzie mu tam do FF8 i FF10, do FF7 nawet. Smętne pitolenie bez żadnego charakterystycznego motywu, bezpłciowe takie, muzyka w walce śmiechu warta. Może jeszcze zmienię zdanie, ale po tylu godzinach grania (11 rozdz) nie bardzo w to wierzę. Gram jeszcze tylko siłą woli, bo a nuż coś mnie przekona, no i z nikłej, bo nikłej, sympatii do Lightning i Fang. FF7 jak już wspominałam, podziwiam w sensie przełomowości i wielkości świata gry. System walk jest OK, i naprawdę nic nie mam do tej części. Po prostu nie jestem do niej tak przekonania jak do 8 i 10. Jeśli chodzi o postacie - wszakże są one drugim najważniejszym elementem gry, nieprawdaż? - mam kilka ulubionych, i kilka kompletnie nieulubionych też. Kiedyś gdzieś przeczytałam (ogólnie, w odniesieniu do bohaterów filmowych, książkowych, growych i innych fikcyjnych), że najbardziej lubimy postacie, które są do nas w jakiś sposób podobne, mają podobne cechy charakteru (pewnie, że nie w całości, ale przynajmniej częściowo - bo łatwiej nam się z nimi identyfikować). Cóż, jeśli to prawda, to nie wiem, co o tym sądzić. Moim ulubionym finalowym bohaterem jest bowiem Squall, którego nie cierpi spora liczba graczy:))) Za małomówność, ponure usposobienie, nietowarzyskość i ogólnie pojęte "odstawanie od grupy".. taak.. tylko że ja właśnie za to go lubię. Zawsze miałam słabość do antybohaterów.. nie wiem, może wydają mi się bardziej interesujący, a może to rzeczywiście jakieś pokrewieństwo duchowe, hehe. Poza tym Squall jest poważnym gościem, co to dużo myśli, a jak trzeba, to działa, zamiast gadać o głupotach. Żeby to lepiej zobrazować - dokładnym przeciwieństwem Squalla jest dla mnie Tidus z FF10; przesadnie wesoły, lubiący być w centrum zainteresowania, głupio hurraoptymistyczny, mówi zanim pomyśli (a raczej prawie nigdy nie myśli;), no krótko mówiąc, nie cierpię gościa. Tacy hałaśliwi wesołkowie działają mi na nerwy. Drugą moją ulubioną postacią jest Auron. Poważny, mądry, dość tajemniczy człowiek, o nieskończonej chyba cierpliwości do Tidusa. O takiej postaci można by powiedzieć - godna zaufania. I wreszcie nie nastolatek, tylko ktoś dużo bliższy mi wiekowo;). No i ma świetnie dobrany głos. Zastanawiam się, czy powinnam do grona ulubieńców zaliczyć Lightning z FF13.. tyle się nanarzekałam na grę, w dodatku jej jeszcze nie skończyłam. Ale w sumie, Lightning jakoś tak przypadła mi do gustu. Może dlatego, że wieloma cechami przypomina Squalla:) Chłodna, zdystansowana itd. Jak wspomniałam, nie darzę sympatią Tidusa, kolejną pozycją na mojej czarnej liście jest wiecznie za wszystko przepraszająca mimoza Yuna (chwilami miałam ochotę ją udusić), piskliwa Vanille z FF13 (uduszenie też wisiało w powietrzu) i narwany pajac Wakka. Mam nadzieję, że nikt nie poczuł się urażony, ya? Ale tak ogólnie biorąc, to w sumie Square leci schematami osobowościowymi. Powtarzają je w kolejnych grach, nie są to do końca nowi bohaterowie, tylko reprezentacje archetypów. I tak mamy następujące kombinacje: dumny i chmurny Squall, Cloud no i Lightning (haha, nie ma to jak mieć imię związane z pogodą), rozchichotana nastolatka Vanille i Rikku, narwaniec Wakka, Zell i Barret, dramatyczne dziewoje Yuna, Aeris i Rinoa, kobiece uatrakcyjniacze w wieku post-nastoletnim (Lulu, Fang), jakieś dzieciaki (Hope, Zidane) i różne 'dziwadła' dla urozmaicenia drużyny (Kimahri, Cait Sith, Red XIII). Jestem prawie pewna, że listę można uzupełnić postaciami z FF, w które nie grałam. Tak więc.. w sumie można tylko powiedzieć, że lubi się któryś schemat - ja akurat widocznie lubię ten "chmurny".. ...whatever.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...