Po początkowym zawodzie gdzie autentycznie człowiek miał wrażenie, że to jakieś DLC bez polotu, gra nagle zmienia się w przekocura.
Sequel naprawia wszystkie bolączki jedynki i trzyma za mordę do samego końca.
Gra jest długa ale nie ma się wrażenia, tak jak przy TLoU2, że jest przeciągnieta na siłę. Mimo 45 godzin na liczniku (lizanie ścian i takie tam) nie chciałem by się kończyła. Duży plus.
Chyba sobie wbije platynkę bo mam ochotę jeszcze pobiegać po tym świecie.